- Opowiadanie: ostam - Trzy sekundy

Trzy sekundy

Jestem ostatnio bardzo zabiegany, ale przez święta coś się udało napisać. Ponoć konkurs akceptuje zgłoszenia do dzisiaj rana ;)

 

Gatunek: postąpo

Motyw: Duch przeszłości, przyszłości i ten trzeci

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Trzy sekundy

– …i tam właśnie, na końcu świata, w kamiennym kręgu raz do roku pojawiają się duchy.

– Ale babciu, duchów przecież nie ma.

– Cicho, w święta wszystko jest możliwe. Słuchaj dalej. Duchy są trzy. Pokazują przeszłość, przyszłość i teraźniejszość. Duch przeszłości jest najłagodniejszy. Pokazuje samą prawdę i nigdy nie robi nikomu krzywdy.

– A gdyby pokazał coś, o czym chciało się zapomnieć?

– E tam, duch nie jest taki chamski. Gorzej z duchem przyszłości. Ten pokazuje głupstwa niestworzone, żeby tylko człowieka zirytować.

– A co z duchem teraźniejszości?

– On jest z nich wszystkich najgorszy. Biada temu, kto spotka go nieprzygotowany…

– Babciu? Babciu! Ratunku! Pomocy!

 

***

 

Wiatr niósł ciężki, mokry śnieg, powoli zmieniając Amira w bałwana. Ze wszystkich stron tylko biel. Białe doliny. Białe pagórki, identyczne jak ten, na którym stał Amir. Biała tafla zamarzniętego jeziora. Białe kikuty drzew, które wypiły jego radioaktywną zawartość. Nie było tylko białego jedzenia.

Amir nie wiedział, czemu tu przyszedł. Może nie było lepszej opcji? A może już mu się znudziło?

U wylotu jednej z dolin pojawił się czarny punkt. Po chwili punkt zaczął… Nie, niemożliwe. Dziecko? Samiusieńkie?

Amir ściągnął karabin z pleców i przycisnął go do policzka. W celowniku rozbłysły wskaźniki korekt na warunki atmosferyczne. Mężczyzna pociągnął za spust.

Nic się nie stało. Malec dalej przedzierał się przez zaspy. W celowniku pojawił się komunikat: “Zakaz używania broni w Boże Narodzenie”. Pieprzona technologia. Kto jeszcze pamiętał o świętach?

Dziecko nie mogło przeżyć bez opieki. Może ktoś używał go jako przynęty? Albo opiekun zginął, a dziecko uciekało przed mordercą? Zdrowy rozsądek kazał się jak najszybciej oddalić. Żołądek kazał złapać nóż i rzucić się w dół stoku.

Amir ruszył grzbietem, równolegle do dzieciaka. Po piętnastu minutach z zawieruchy wyłonił się krąg głazów, sterczących wysoko ponad śnieg niczym filary nieistniejącej rotundy. Między filarami zaczynały się schody, wspinające się na kamienną platformę w centrum kręgu. Ani głazy, ani platforma nie były pokryte śniegiem.

Dziecko weszło na schody i zaczęło się wspinać.

W Amirze coś drgnęło. Krąg… Duchy… Jedzenie. Ruszył w dół zbocza, rozglądając się na wszystkie strony. Stał już na pierwszych stopniach, gdy zobaczył wpatrzone w siebie ślepia. Kilkadziesiąt kroków za nim szedł ogromny niedźwiedź polarny.

Mięśnie zadziałały odruchowo. Karabin przy policzku. Spust. Zakaz używania broni w święta.

Mężczyzna wbiegł na podwyższenie. Kamienna płyta była całkowicie pusta, tylko chłopiec stał na środku i wpatrywał się w głazy. Na widok Amira krzyknął.

Niedźwiedź zwinnie wbiegł na schody, skoczył, rozdziawiając szczęki, i zawisł w powietrzu. Płatki śniegu zwolniły i zatrzymały się w pół drogi między niebem a ziemią. Chłopiec zamarł z otwartymi ustami.

Amir, niewiele myśląc, odbiegł jak najdalej od niedźwiedzia. Chciał uciec schodami po drugiej stronie, ale ktoś złapał go za ramię.

– Przepraszam najmocniej, że panu przeszkadzam. Pewnie nie spodziewał się mnie pan tu zobaczyć, w końcu jesteśmy na lodowym pustkowiu, ale z racji tego, że chwilowo ratuję panu życie, prosiłbym o odrobinę współpracy.

Amir uwolnił się z uścisku i wytrzeszczył oczy na mężczyznę, który się obok niego pojawił. Mężczyzna miał nienaganny, grafitowy garnitur, ulizane włosy i nieustannie spuszczone oczy.

– Będę zmuszony na chwilę pana porwać. Mam nadzieję, że zanadto nie przeszkodzi to w pańskich planach.

– Ile to zajmie? – Amir zmusił się do wydobycia głosu, nerwowo spoglądając na niedźwiedzia.

– Ach, proszę się tym nie martwić. Nieskończenie krótko.

 

Duch przeszłości

 

Świat zawirował w zdecydowanie więcej niż jednej osi, rozmył się, po czym zogniskował na ciasnym pomieszczeniu. Surowe ściany ozdobione jedynie plątaniną rur i kabli zamykały w sobie dwudziestu stłoczonych ludzi w wojskowych mundurach. Amir ze zdziwieniem rozpoznawał samych generałów i admirałów. Na ścianie wisiały ogromne ekrany, pokazujące różne ujęcia map świata i serię skomplikowanych wykresów.

Duch dalej stał koło Amira. Obaj byli ubrani w identyczne, eleganckie stroje.

Jeden z wojskowych zabrał głos:

– Zanim głowice walną, mamy jakieś dwadzieścia minut. Nie zneutralizują wszystkich naszych wyrzutni, ale dla pewności do tego czasu musimy wiedzieć, co robimy.

Wszystkie oczy skierowały się na Amira.

– Przypomnijcie panu prezydentowi, jakie mamy opcje – powiedział duch.

– Opcje? Dobre sobie. Oddajemy im albo nie! Rżniemy naszą kochaną matkę Ziemię tak, żeby nasze wnuki nazywały ją już tylko babcią, albo dajemy ruskim przeżyć.

– Oczywiście, że oddajemy. – Amir się zawahał. Dawno nie mówił do tak dużej grupy ludzi. – Oko za oko, ząb za ząb. Trzeba było nie zaczynać.

Szum wody długo był jedynym dźwiękiem rozlegającym się w pomieszczeniu. Wniesiono stolik z ogromnym czerwonym guzikiem. Amir nacisnął go bez wahania.

– Czy to już?

– Trzeba przytrzymać trzy sekundy – odezwał się ten sam generał, który wcześniej udzielał wyjaśnień. – Jednak zanim pan to zrobi, prosiłbym się zastanowić. Oczywiście do tej pory musieliśmy udawać twardzieli, bo trzeba było jakoś powstrzymać ich przed atakiem, tylko że… Nam to już teraz nie robi różnicy. A część z osób, które tam żyją, jest równie niewinna i zaskoczona jak my.

Amir zmarszczył brwi. Ciężar spojrzeń przyciskał go do ziemi. Chciał uciekać. Albo walczyć.

– Dobrze to powiedziałeś. Nam nie robi to już różnicy. Możemy zrobić wszystko. Więc zróbmy sprawiedliwość.

Amir nacisnął przycisk.

– Nie! – Duch uczepił się mu ramienia. – Nie w Boże Narodzenie!

– Sami zaczęli!

– Przestań!

Amir wziął zamach wolną ręką i trzepnął ducha w twarz. Przycisk zamrugał trzy razy i zgasł.

 

***

 

Znowu stali na kamiennej platformie wśród nieruchomych płatków śniegu, wiszącego w powietrzu niedźwiedzia i znieruchomiałego chłopaka. Duch przyciskał rękaw marynarki do krwawiącego nosa.

– Dlaczego? – zapytał.

– Trzeba mnie było zostawić w spokoju.

– Dobrze, jeszcze mu dowal! – Nowy, przytłumiony głos włączył się do rozmowy.

Na platformie pojawił się żołnierz w białym, maskującym stroju, podobnym do tego, który nosił Amir, z tą różnicą, że żołnierz miał jeszcze maskę gazową, zniekształcającą wszystko, co mówił.

– Bij go, śmiało! Zaraz już go tu nie będzie! Na co czekasz?! – wykrzyczał metalicznie przybysz.

Amir prychnął. Samotny podmuch wiatru omiótł platformę i duch przeszłości się rozpłynął.

– Teraz ja cię porwę.

– Też na nieskończenie krótką chwilę?

– Nie. Moja chwila będzie zdecydowanie za długa.

 

Duch przyszłości

 

Gdy świat przestał fikać koziołki, stali przy stanowisku strzelniczym bunkra. Wąskie okienko wpuszczało promyk światła do betonowego korytarza. Na zewnątrz panowała zima, podobna do tej, którą zostawili za sobą. Śnieg zalegał całą równinę, jednak tutaj nie padało, a Amirowi wydawało się, że przez ciężkie chmury prześwitywało trochę więcej światła.

W stronę bunkra szło trzech ludzi w kolorowych, puchowych kurtkach, wyraźnie odcinających się na tle otoczenia.

Głośniki na korytarzu zatrzeszczały:

– Pamiętajcie, strzelacie, jak tylko będziecie mieli pewność, że nie zmarnujecie kul. I niech mi się który nie ociąga, bo pofatyguję się tam osobiście.

– Słyszałeś? – powiedział duch. – Walisz w nich od razu, przecież wiem, jak dobrze strzelasz!

– Spokojnie, nic nam przecież nie zrobią.

Amir niespiesznie wycelował. Znajome wskaźniki korekt zapłonęły w celowniku. Spróbował strzelić. Zakaz używania broni w święta.

– Tu też jest Boże Narodzenie?

– Tak. A jak sądzisz, czemu ci idioci na zewnątrz myślą, że ich wpuścimy?

– Muszę natychmiast wymienić broń.

– Nie ma czasu! Wal w nich, a nie szukaj wymówek!

– Ale z tej nie da się dzisiaj strzelać!

– O, masz ją nieodblokowaną! – W przytłumionym głosie ducha zabrzmiała mieszanka zdziwienia i drwiny. – Przecież żadna armia nie byłaby taka głupia, żeby zabraniać strzelania w święta. Wystarczy przytrzymać spust trzy sekundy i wszystko będzie działać. No, a teraz do roboty, zaraz dotrą do drzwi!

Mężczyzna poszedł za radą ducha. W celowniku mignął komunikat: “Niech będzie wybaczone tym, którzy cię zmusili”.

Amir dopiero teraz zauważył, że trójka przybyszów macha białym podkoszulkiem na lufie karabinu.

– Czemu nie możemy ich przyjąć?

– Bo zeżrą nam całe zapasy. Co żeś się taki gadatliwy zrobił, pal, zanim dowództwo ich tobą nie nakarmi!

Amir wzruszył ramionami. Po chwili trójka leżała martwa.

Nie minęła minuta, gdy w stronę bunkra ruszyła dwudziestoosobowa grupa. Niektórzy mieli karabiny, inni pistolety, dwie osoby trzymały granaty, a część biegła z gołymi rękami. W gromadzie były dzieci.

– Wal, szybko, zanim nas wysadzą! – duch charczał z ekscytacji.

– Dowództwo nic nie mówi…

– Dowództwo?! Siedzą zakopani pod ziemią jak dżdżownice, nosa stamtąd nie wychylają, a ty się dziwisz, że wolno reagują? Albo że taka mięciutka dżdżownica nie wie, co robić? Wal, to zobaczysz, jak cię pochwalą! Też kiedyś na dżdżownicę awansujesz!

Kilka kul uderzyło w ściany bunkra tuż obok otworu strzelniczego. Amir zacisnął zęby.

– Zaraz będzie za późno. Nie chcesz się chyba dać zabić?

Amir nie chciał. Wychylił się i zaczął strzelać. Grupa odpowiadała ogniem, ale była jeszcze daleko. Do tego oni musieli biec, a Amir stał spokojnie. Było ich wprawdzie więcej, ale to Amir był lepszy. Nikt nie dobiegł nawet na odległość rzutu granatem.

Odezwały się głośniki:

– Dobra robota. Weźcie, idźcie sprawdzić, czy aby który z tych leżących jeszcze nie dycha i zgarnijcie, co tam ciekawego mieli przy sobie.

Amir z duchem wyszli na równinę. Dołączyło do nich jeszcze dwóch żołnierzy. Amir był piekielnie głodny, mimo to przy przeszukiwaniu ciał zbierało mu się na wymioty.

Gdy podszedł do jednego dziecka, okazało się, że jest niedraśnięte, tylko leży na śniegu i cicho pochlipuje. Duch przewrócił je na plecy, a Amir ujrzał twarz tego samego chłopca, którego gonił po platformie. 

– Wykończ go! Śmiało! Na co czekasz?! Pewnie pozwolą ci go zjeść, jak ładnie poprosisz. Za zasługi!

Amir podniósł broń i strzelił duchowi w skroń. Kula przeszła na wylot. Rozerwana maska przeciwgazowa odsłaniała fragment twarzy ducha. Twarz była zmasakrowana, jednak bez dwóch zdań należała do Amira.

 

***

 

Amir stał na platformie w cieniu ogromnych głazów. Duch przeszłości, duch przyszłości, został jeszcze jeden.

Płatki śniegu zaczęły opadać. Chłopiec dokończył okrzyk, a zdezorientowany niedźwiedź polarny upadł i powiódł wzrokiem od dziecka do Amira. Dziecko było bliżej.

Mężczyzna chwycił broń i przytrzymał spust przez trzy sekundy. Niedźwiedź upadł na ziemię tuż przed przestraszonym chłopakiem.

– Młody! – Głos zadrżał Amirowi. – Wiesz, jak się skóruje niedźwiedzia?

Chłopiec pokręcił głową.

– To chodź. Pokażę ci. Roboty będzie dużo, ale jak sobie potem podjemy, to zobaczysz, będzie warto!

Dzieciak podszedł do mężczyzny i złapał go za rękę.

– Dobra.

Amir zmarszczył czoło. Śnieg pokrył już cienką warstwą cielsko niedźwiedzia. Duch przeszłości, duch przyszłości. Duch teraźniejszości. O co z nim…

 

***

 

– Babciu? Babciu! Ratunku! Pomocy!

– Co się dzieje?

– Spadłem z łóżka.

– No już, wstawaj. Ciepło ci?

– Tak.

– To słuchaj, bo babci będzie smutno, jak nie opowie bajki do końca. Duch teraźniejszości jest najgorszy. Inne duchy pokazują nam różne rzeczy, ale one się nie liczą. Duch teraźniejszości jest za to zupełnie najprawdziwszy. Jak go spotkamy, nie możemy się już bawić albo udawać, że jesteśmy kimś innym. No, możemy. Ale z reguły nie kończy się to najlepiej.

– Babciu, a czy ja kiedyś spotkam te duchy?

– Oczywiście. Każdy je kiedyś spotka.

– Nawet ty?

– Ja już spotkałam. Wielokrotnie.

– I jak było?

– Śpij, słonko. Opowiem ci innym razem.

Koniec

Komentarze

Opowiadanie sprawnie napisane i wciągające, ale wyznam że zakończenia nie zrozumiałam. Nie wiem czy jest ten najgorszy duch. Klamra z babcią podobała mi się mniej niż przygody Amira.

Za to guzik jako broń uniwersalna jest super. Ciekawe jak smakuje niedźwiedzina? Choć w ich sytuacji pewnie wspaniale.

Lożanka bezprenumeratowa

Ponoć konkurs akceptuje zgłoszenia do dzisiaj rana ;)

Potwierdzam, wszystko ok;)

Слава Україні!

Hej Ostam!

 

Opowiadanie jest napisane sprawnie i bardzo płynne mi się je czytało. Ładnie operujesz językiem, ale niestety ja go chyba nie zrozumiałem.

Przez chwilę myślałem, że Amir jest… bałwanem, potem doszedłem do wniosku że chyba nie. Miałeś fajny pomysł na ten tekst, tylko mam wrażenie że zbyt dużo zostało w Twojej głowie albo tekst jest jednak dla mnie zbyt abstrakcyjny.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej 

 

Problem z opowiadaniami, które zostawiają niedopowiedzenia, jest taki, że jeśli przekroczysz granicę to czytelnik kompletnie nie będzie wiedział co miałeś na myśli. Początek i koniec opowiadania faktycznie nie są oczywiste. Jeśli dobrze odczytałem Twoje myśli to, duch teraźniejszości nie jest zapowiadany, bo to teraźniejszość, Amir doświadcza go w tej właśnie chwili – ale to jest, tylko mój domysł bo faktycznie, twoje niedopowiedzenie jest na granicy :) . 

 

Tyle z negatywów ;). 

 

Duchy przeszłości i przyszłości wypadły super :). Bardzo mi się podoba kreowanie świata przez scenki. Nie poświęciłeś opisom nawet akapitu, a jednak poprzez wydarzenia mogłem sobie wyobrazić nie tylko świat, ale co się stało, jak wygląda codzienność w postapokaliptycznym świecie oraz zwyczaje żywieniowe ;). Bardzo dobre opowiadanie. Klikam oraz pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Wiatr niósł ciężki, mokry śnieg, powoli zmieniając Amira w bałwana.

Nie wiem dlaczego, ale w pierwszej chwili odebrałem to sobie dosłownie ;) Ale to nie zarzut.

Samiusieńskie?

Nie lepiej: Samiusieńkie? 

Dziecko weszło na schody i zaczęło się wspinać.

W Amirze coś drgnęło. Krąg… Duchy… Jedzenie. Zaczął schodzić, rozglądając się na wszystkie strony.

Powtórzenie. 

Amir, niewiele myśląc, odbiegł jak najdalej do niedźwiedzia.

Chyba powinno być: od

Na ścianie wisiały ogromne ekrany, pokazujące różne ujęcia map świata i serię skomplikowanych wykresów

Brakuje kropki. 

Amir podniósł broń i strzelił duchowi w twarz. Kula przeszła na wylot. Rozerwana maska przeciwgazowa odsłaniała fragment twarzy ducha.

Powtórzenie. Nie brzmi w tym wypadku jakoś źle, ale zwracam uwagę. 

 

Co do tekstu, przyznam, że nie do końca zrozumiałem zakończenie. Obstawiam, że dzieciak w przedostatniej sceny był duchem teraźniejszości, ale to znowu nie do końca się zgrywa. Coś mi tu nie pasuje. 

Natomiast napisane ładnie, dobrze ważyłeś pomiędzy napięciem i tempem tak, że nie nudziło. I czuję dobry koncept, który jednak chyba nie do końca udało Ci się przedstawić tak, jak chciałeś. 

Pozdrawiam. 

 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Akurat dzisiaj odpisali mi z wytwórni, że niepotrzebnie próbowałem zrobić trzy kawałki w jednym. :) Tu mam podobne wrażenie, bo fragment postapo zrozumiałem doskonale (ale proszę mnie już nie dołować więcej), ale tej babci nie łapię za Chiny. Wydaje mi się, że dla Amira dzieciak miał być duchem teraźniejszości, a wnuczek to… Amir w świecie przed zagładą? Albo za dużo zostało ci w głowie, albo z konstrukcją coś nie teges, albo ja się nie znam i błądzę po omacku.

P.S.: Podoba mi się powracający motyw trzech sekund. Lubię takie zabiegi.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Cześć Ostamie!

 

Zabiłeś mi ćwieka tym opowiadaniem. Jak zakładałem historia z babcią stanowiła klucz do zrozumienia historii Amira. Miałem już pewną koncepcję, ale zestawiłem ze sobą dwa fragmenty…

Duch przeszłości jest najłagodniejszy. Pokazuje samą prawdę i nigdy nie robi nikomu krzywdy.

Duch teraźniejszości jest najgorszy. Inne duchy mogą nam pokazywać różne rzeczy, ale one przynajmniej nie są prawdziwe.

… no i zupełnie zgłupiałem. Chyba wdarł się tutaj jakiś chochlik, albo gdzieś po drodze zabrakło solidnej części historii (może została w głowie? :P). 

 

Niemniej pokuszę się o interpretację ogólnego przesłania: najgroźniejszy jest duch teraźniejszości ponieważ z teraźniejszością musimy się zmierzyć tu i teraz? Dzieje się na naszych oczach i jak nie jesteśmy przygotowani to nie będzie drugiej szansy?

 

Pod względem czysto językowym czytało się bardzo dobrze, żadnych większych zgrzytów nie doświadczyłem.

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie! :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

A może to babcia jest ostatnim duchem? ;P

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Dziękuję wszystkim za tak liczne przybycie. Wygląda na to, że (znowu) udało mi się napisać opowiadanie, którego nie da się bezproblemowo zrozumieć. W następnym będzie lepiej, tym razem na serio ;)

 

Ambush

Miło, że wpadłaś. Fragment z babcią miał za zadanie wprowadzić kilka elementów świata i sprawić, że czytelnik będzie próbował odgadnąć tożsamość wnuczka, przy czym, miałem nadzieję, będzie się przynajmniej trochę bawił ;) Poza tym masz rację, z perspektywy historii i budowania napięcia nic się tam nie dzieje.

Nie chcę tłumaczyć się z końcówki, bo tylko bym się pogrążył. Nie udało mi się przekazać, moja strata ;) Co najwyżej zgodzę się z niektórymi komentującymi.

 

Golodh

Super :)

 

BosmanMat

Cieszę się, że przynajmniej warstwa językowa przypadła Ci do gustu. Nie pomyślałem wcześniej, że porównanie bohatera do bałwana w fantastycznym tekście świątecznym może mieć nieprzewidziane skutki uboczne ;) Ciężko powiedzieć, czy Amir był człowiekiem, ale w zamyśle na pewno nie był bałwanem.

Wyjaśnień jest zdecydowanie za mało albo w ogóle treść istnieje tylko w mojej głowie. Dziękuję za użyczenie kubła zimnej wody sąsiadowi w potrzebie ;) Mam nadzieję, że rozczarowanie nie było zbyt duże.

 

Bardjaskier

Rozmawialiśmy już kiedyś o niedopowiedzeniach i staram się z nimi walczyć, ale ciągle raz na jakiś czas dzieje się coś takiego ;) Za to w tym przypadku:

Jeśli dobrze odczytałem Twoje myśli to, duch teraźniejszości nie jest zapowiadany, bo to teraźniejszość, Amir doświadcza go w tej właśnie chwili

dokładnie o to chodziło :)

 

Cieszę się, że kreowanie świata dobrze wypadło. Z jednej strony ciągnie mnie do pisania takich poszarpanych tekstów, z drugiej nie wpływa to za dobrze na fabułę. Dzięki za klika :)

 

Młody pisarz

Tak się kończy pisanie tekstów na ostatni moment. Wielkie dzięki za łapankę, wszystkie poprawki wprowadziłem.

Jeśli chodzi o interpretację, nie jestem pewien, czy sam umiałbym ją precyzyjnie ubrać w słowa, za to Bardowi się udało ;) Ogółem raz na jakiś czas łapię się na tym, że mam pomysł, opisuję go zgodnie z zamierzeniami, po czym okazuje się, że pomysł miał sens tylko dla mnie.

 

SNDWLKR

Przepraszam za zdołowanie, chociaż w głębi ducha uśmiecham się, że się udało ;)

Interpretacja tożsamości wnuczka jest trafiona. Wina za niezrozumiałe zakończenie spada w całości na moje barki, chociaż problem wyjątkowo może być z pomysłem, a nie z wykonaniem.

Powodzenia w walce z wytwórnią :)

 

cezary_cezary

Miałem już pewną koncepcję, ale zestawiłem ze sobą dwa fragmenty…

blushblushblush

Chodziło o nieco inne znaczenia “prawdy”. Mam nadzieję, że teraz jest lepiej.

 

Interpretacja, mimo zamieszania, jest zgodna z zamysłem :) Fajnie, że językowo czytało się bez większych zgrzytów. O średnich i małych w razie czego chętnie usłyszę ;)

 

Również życzę powodzenia, za niedługo wpadnę z komentarzem.

 

Młody pisarz

A może to babcia jest ostatnim duchem? ;P

Jako duch nie potrzebuje snu, co wyjaśnia, skąd ma tyle czasu na gotowanie ;)

 

Dziękuję wszystkim za lekturę i pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Hmmm. Przyjemnie się czytało, czekając na fajerwerki w zakończeniu. A potem przyszedł finał i nic nie wyjaśnił, tylko zamieszał.

Myślę, że spora część problemu z końcówką polega na tym, że najpierw zaciekawiasz trzecim duchem, a kiedy przychodzi co do czego, mówisz, że to inna historia.

Interesująca wydaje się koncepcja, że przeszłość i przyszłość nie mają większego znaczenia. A co z hasłami “historia nauczycielką życia” itp.? No i bez jakiejś wizji przyszłości działania raczej byłyby chaotyczne.

Babska logika rządzi!

Слава Україні!

Usiłuję zrozumieć. Czy wnuczek i Amir to jedna osoba. Chłopcu przyśniły się jego przyszłe spotkania z duchami i jednocześnie sam robił za ducha teraźniejszości? Jeśli babcia z wnuczkiem mają mieć jakiś sens, to jest to jedyne rozwiązanie, które przychodzi mi do głowy. Tak czy siak ciutkę to poplątane.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Witaj Ostam,

 

Czytało się dobrze, płynnie napisane, bez dłużyzn. Temat Świąt w ogólności oraz wymaganego motywu wykorzystałeś moim zdaniem bardzo dobrze (bo w wielu opowiadaniach, które czytałem święta i motywy były w zasadzie tylko pretekstami). Jeśli chodzi o genre to jest to niewątpliwie postapo, ale ciut zabrakło mi klimatu upadku i ogólnego regresu, tzn. niby to jest ale… Z dalszej krytyki to nie wniosę wiecej niż Bardjaskier, z którym się zgadzam w 62,3%, tj. moje stanowisko jest podobne, ale ciut łagodniejsze. To tyle, klikam (niebawem) i powodzenia w konkursie!

W komentarzach robię literówki.

Tak, zgadzam się z poprzednikami, koniec nieco kuleje. Ale. To jest dobre opowiadanie! Dobrze się czyta, fabuła wciąga, użycie znanego schematu sprawia, że spodziewamy się co będzie dalej, ale z drugiej strony, kompletnie tego nie wiemy. Klikam, za pomysł i wykonanie. Zakończenie może dopracujesz po konkursie, może nie, ale to, co jest, podoba mi się. :) 

Pozdrawiam cieplutko! :)

Cześć ostam,

 

 Nietypowe to opowiadanie, pozostawiające czytelnikowi szerokie pole do interpretacji, zmuszające do zastanowienia się nad sensem tekstu i wnioskami z niego płynącymi. Czyta się jednak płynnie, bez większych przeszkód.

Osobiście lubię teksty “trudne”, nieco oniryczne, przybierające konwencję snu, w których nie wszystko jest jasne. Oczywiście jeśli autor tak tego nie zagmatwa i nie przedobrzy, że już kompletnie nie wiadomo o co chodzi:) Ty tego na szczęście nie zrobiłeś. Jeśli dobrze zrozumiałem, to wniosek z tej spiętej klamrą fabuły jest taki, że tak naprawdę istotna jest tylko teraźniejszość (i nie potrzebuje ona żadnego ducha), bo to wtedy podejmujemy decyzje, które będą miały swoje określone konsekwencje. 

Czasami akcja/narracja wydaje się mocno rozproszona, ma pewne, wyraźne przeskoki, co sprawia, iż domyślam się, że chyba rzeczywiście nie miałeś zbyt wiele czasu na pisanie i kończyłeś opowiadanie na ostatnią chwilę. Ogólnie jednak na plus.

 

Powodzenia w konkursie i Pozdrawiam.

Anet, miło słyszeć ;)

 

Finkla, celna uwaga. Nawet nie zorientowałem się, że zrobiłem zakończenie z gatunku “a potem okazało się, że to wszystko nie miało sensu”.

Z opowiadania nie wynika, że przeszłość i przyszłość są nieistotne. W końcu przemiana Amira nastąpiła dzięki spotkaniu dwóch pierwszych duchów. Bliżej byłbym do tego, że analiza przeszłości i rozmyślania nad przyszłością mają praktyczne zastosowanie tylko wtedy, gdy pozwalają nam lepiej działać tu i teraz.

Oczywiście to ciągle jest uproszczenie. Chociażby wiele opowiadań nie powstałoby, gdyby nie “bezużyteczne” rozważania ;) Mam nadzieję, że bajkowość babcinej opowieści uzasadnia morał.

 

Golodh, teraz autor będzie się zastanawiał, która z postaci w opowiadaniu jest Mikołajem ;)

 

Irka_luz, twoja interpretacja jest spójna, może nawet bardziej od tekstu ;) Fragmenty z babcią i resztą historii mogą też być odseparowane czasowo.

 

NaN, miło mi, że przyjemnie się czytało.

Motyw wykorzystałem bezpośrednio (chociaż do dzisiaj nie wiem, co mi strzeliło do głowy, jak go wybierałem :P), za to osobiście bałem się, czy temat świąt nie będzie za mało wyraźny. Do konkurencji jeszcze nie zaglądałem.

Uwaga o budowaniu klimatu dała mi do myślenia. Rzeczywiście świat przedstawiony rządzi się postapokaliptycznymi zasadami, ale nie ma w nim żadnych tematycznych ozdobników.

Dzięki za lekturę i klika, również życzę powodzenia :)

 

JolkaK, dzięki za ciepłe słowa :) Lubię przeróbki bajek i klasycznych historii, więc dobrze było w końcu napisać taką samemu. Nad zakończeniem będę myślał. Dzięki za klika ;)

 

JPolsky, miło mi, że opowiadanie przypadło ci do gustu i udało ci się je rozszyfrować. Idealny tekst byłby zrozumiały dla każdego, a po zastanowieniu zyskiwał jeszcze więcej. Długa droga przede mną ;) 

Więcej czasu na zastanowienie (i betę) na pewno wyszłoby tekstowi na dobre. Gdybyś pokazał przykład wspomnianego przeskoku w narracji, byłbym wdzięczny. Wydaje mi się, że rozumiem, o co ci chodzi, ale nie jestem pewien.

 

Dziękuję wszystkim za uwagi pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Golodh, teraz autor będzie się zastanawiał, która z postaci w opowiadaniu jest Mikołajem ;)

A nie, bo ja tak jakoś stwierdziłem, że będę wrzucał ilustracje z Mikołajem, nawet bez konteksu:P

Слава Україні!

Witam.

Nie lubię komentować konkursowych opowiadań, ale na te chcę dać klika do biblioteki, wiec uzasadnię swoją decyzję. Opowiadanie bardzo mi się podobało, taka ciekawa forma, zwodniczy początek, zakończenie zaskakujące. To nie babcia potrzebuje pomocy, ale wnuczek. Dobry pomysł z duchami przeszłości, przyszłości i teraźniejszości. No i zręcznie wprowadzony motyw Świąt Bożego Narodzenia, o których ludzie pamiętają chyba tylko z powodu swojej broni.

Pozdrawiam.

Feniks 103.

audaces fortuna iuvat

Choć wielokrotnie wspominasz w tekście o świętach, to Trzy sekundy wydały mi się całkiem nieświąteczne. Chyba nie zrozumiałam, co chciałeś opowiedzieć.

 

Ah, pro­szę się tym nie mar­twić. ->Ach, pro­szę się tym nie mar­twić.

Ah to symbol amperogodziny.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzień dybry,

 

– On jest z nich wszystkich najgorszy. Biada temu, kto spotka go nieprzygotowany…

– Babciu? Babciu! Ratunku! Pomocy!

?

 

Zdrowy rozsądek kazał się jak najszybciej oddalić.

→ Zdrowy rozsądek kazał jak najszybciej się oddalić.

 

– Będę zmuszony na chwilę pana porwać. Mam nadzieję, że zanadto nie przeszkodzi to w pańskich planach.

– Ile to zajmie?

Hm. Brzmi nienaturalnie. Nagle ktoś wyrasta jak spod ziemi, oznajmia bohaterowi, że zamierza go porwać, a ten pyta ile czasu to zajmie? Dziwne.

 

Zaraz już go tu nie będzie!

 

– Nie. Moja chwila będzie zdecydowanie za długa.

 

Hm.

No nie wiem, nic nie poczułam w sumie. Żadnego napięcia, strachu, rozbawienia, nadziei, rozczarowania. A chyba nie o to chodzi…?

Zakończenie jest też urwane, i w sumie nie wiem o co w tym wszystkim chodzi.

Plusy: pomysł na opowiadanie jest dobry i warsztat też masz nienajgorszy, schludnie piszesz, co dla mnie jest bardzo ważne. Jednak ostatecznie nie chwyciło mnie. I zgadzam się z reg, że Świąt są tu śladowe ilości.

Tak czy owak, życzę wszystkiego dobrego i powodzenia nie tylko w konkursie!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Postanowiłem uzupełnić komentarz. Jeśli ma być krytyka, to widać, że autor tekstu czerpie inspirację z filmów, co ja również robię, może dlatego lubię twórczość podobną do mojej.

Może czas zacząć czytać książki?

Pozdrawiam.

Feniks 103.

audaces fortuna iuvat

Witam jury. Widzę, że udało się złapać już wszystkich i teraz będziecie musieli to czytać ;)

 

Feniks, miło mi że opowiadanie spodobało Ci się na tyle, żebyś złamał swoje zwyczaje, chociaż trochę dziwi mnie niechęć do komentowania tekstów konkursowych, bo wiele z nich jest naprawdę dobrych.

Co do krytyki, nie przypominam sobie, żebym w życiu oglądał film post-apo (serio :P) i ogółem z filmami jest mi jakoś nie po drodze. Umiem sobie wyobrazić, że zaczerpnąłem trochę motywów z gier fabularnych w podobnej scenerii, więc stąd mogły się przyplątać uproszczenia, do których (jak zgaduję) nawiązujesz. Może przeczytanie większej ilości książek by pomogło, może dokształcenie się co do realiów i trochę więcej myślenia załatwiłoby sprawę. Na pisanie niestety nie miałem za dużo czasu, ale jak tylko warunki pozwolą, następnym razem bardziej się przyłożę.

 

Regulatorzy, tekst niestety przekombinowałem, więc nie spodziewałem się, że przypadnie Ci do gustu. Nie mogę powiedzieć, żeby święta w tekście nie były istotne, ale faktycznie nie ma ich za dużo. Na pewno inspiracja była świąteczna.

Amperogodzinę przelałem do wiaderka i wyrzuciłem.

 

HolyHell

– On jest z nich wszystkich najgorszy. Biada temu, kto spotka go nieprzygotowany…

– Babciu? Babciu! Ratunku! Pomocy!

?

No, tego, potem miało się wyjaśnić ;)

→ Zdrowy rozsądek kazał jak najszybciej się oddalić.

Od jakiegoś czasu walczę ze stawianiem “się” po czasownikach, ale tutaj przedobrzyłem z cofaniem.

Hm. Brzmi nienaturalnie. Nagle ktoś wyrasta jak spod ziemi, oznajmia bohaterowi, że zamierza go porwać, a ten pyta ile czasu to zajmie? Dziwne.

Przyznaję, że pytanie istnieje głównie po to, żeby duch mógł na nie odpowiedzieć, ale jak się nad tym zastanawiałem, to człowiek, który od dłuższego czasu nie mówił, a teraz zobaczył ducha, który uratował mu życie, prawdopodobnie powiedziałby coś równie przypadkowego.

Zaraz już go tu nie będzie!

Racja :)

– Nie. Moja chwila będzie zdecydowanie za długa.

Tutaj za to zmienia się znaczenie. Określenie “długa” nie jest samo w sobie negatywne, a “za długa” już tak.

No nie wiem, nic nie poczułam w sumie. Żadnego napięcia, strachu, rozbawienia, nadziei, rozczarowania. A chyba nie o to chodzi…?

Powstawanie tych uczuć ciągle jest dla mnie w dużej mierze tajemniczym procesem. W szczególności w takim limicie znaków potrafię raczej przedstawić pomysł niż wprowadzić angażujących bohaterów i wsadzić ich na emocjonalny rollercoaster. Mogę co najwyżej liczyć na to, że pomysł będzie dla kogoś interesujący.

Zakończenie jest też urwane, i w sumie nie wiem o co w tym wszystkim chodzi.

To, że pomysłu nie udało się nawet czytelnie przestawić, jest innym problemem, do czego odniosłem się już wyżej.

Plusy: pomysł na opowiadanie jest dobry i warsztat też masz nienajgorszy, schludnie piszesz, co dla mnie jest bardzo ważne. Jednak ostatecznie nie chwyciło mnie.

Miło, że warstwa techniczna dała radę. Będę się starał ;)

 

Tak czy owak, życzę wszystkiego dobrego i powodzenia nie tylko w konkursie!

Powodzenia również!

 

Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za lekturę :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

…tekst niestety przekombinowałem, więc nie spodziewałem się, że przypadnie Ci do gustu.

Cóż, bywa…

 

Amperogodzinę przelałem do wiaderka i wyrzuciłem.

Ale tak razem z wiaderkiem? Wiaderko mogłeś zostawić, zawsze może się przydać! ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Okno było nisko, więc wolałem, żeby przypadkowy przechodzień miał co najwyżej nabitego guza, a nie doznał porażenia ;)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Ostamie, niezmiernie wzruszająca i godna pochwały jest Twoja dbałość o obcych, przypadkowo przechodzących pod oknem. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć!

 

No to jedziemy. :D

 

– …i tam

Brak spacji.

 

 

Podoba mi się wstęp. Same dialogi nadają tekstowi dynamizmu, babcia widać konkretna, a koniec intrygujący. Fajna historia, bo zahaczasz o duchy, a że dałeś wstawkę, że wszystko możliwe w święta – poczułam klimat. :D

 

“Zakaz używania broni w Boże Narodzenie”. Pieprzona technologia. Kto jeszcze pamiętał o świętach?

XD

Dobre, w ogóle pierwszy raz spotkałam się z takim motywem, więc to na pewno na plus. :D

 

się krąg głazów, sterczących wysoko ponad śnieg niczym filary nieistniejącej rotundy. Między filarami zaczynały się schody, wspinające się

Dalej też trochę tej siękozy. ;p

 

Kilkadziesiąt kroków za nim szedł ogromny niedźwiedź polarny.

Mięśnie zadziałały odruchowo. Karabin przy policzku. Spust. Zakaz używania broni w święta.

Napięcie widoczne. I w ogóle klimat mi się podoba – jest zima, wszędzie biel, można poczuć ten mróz, no a jeszcze niedźwiedź i ten czarny humor w zakazie używania broni…

 

Duch przeszłości

Oo, fajnie, że Amir to taka szycha, nie spodziewałam się. Dobrze napisane wspomnienie.

 

Duch przyszłości

Przecież żadna armia nie byłaby taka głupia, żeby zabraniać strzelania w święta. Wystarczy przytrzymać spust trzy sekundy i wszystko będzie działać.

A ja się nabrałam. XD

Dobra zmiana. :D

 

Rozerwana maska przeciwgazowa odsłaniała fragment twarzy ducha. Twarz była zmasakrowana, jednak bez dwóch zdań należała do Amira.

Hm… Czemu duch przeszłości jest nim samym, i w dodatku chce tego, co wcześniej?

 

Chłopiec dokończył okrzyk

Dziwnie brzmi.

 

Trochę słabsze zakończenie. Wiem, chodziło o to, że duch przeszłości i przyszłości to coś, co już się zdarzyło lub niekoniecznie się zdarzy. A teraźniejszość to coś, co jest tu i teraz, więc musimy podejmować decyzje na szybko, w zgodzie z sumieniem. Ale myślę, że tekst osłabia taka rozwleczona rozmowa z babcią, no bo… co tam mamy?

Tylko to:

Duch teraźniejszości jest za to zupełnie najprawdziwszy. Jak go spotkamy, nie możemy się już bawić albo udawać, że jesteśmy kimś innym. No, możemy. Ale z reguły nie kończy się to najlepiej.

Reszta to zapychacze.

I co z tego wynika? W sumie nic, bo możemy domyślić się, że Amir podjął decyzję w teraźniejszości, a ducha z nim nie było, w pewnym sensie… był nim on sam?

 

Nie licząc końcówki – podobało mi się, lubię poszarpane, dziwne opowiadania. Tutaj te dwa duchy fajnie wybrzmiały i mogłam poczuć klimat postapo. ;) Klikam, pozdrawiam i powodzenia. ;)

Cześć,

 

Bardzo dobrze się czytało, fajne opowiadanie.

 

– O, masz ją nieodblokowaną!

Tu mi bardziej pasuje: Bo masz ją nieodblokowaną!

 

Zgadzam się z Ananke, że w sumie wszystko sprowadza się do tej wypowiedzi babci.

 

No i bardzo dużo tcyh Amirów angel

 

Świat zawirował w zdecydowanie więcej niż jednej osi, rozmył się, po czym zogniskował na ciasnym pomieszczeniu. Surowe ściany ozdobione jedynie plątaniną rur i kabli zamykały w sobie dwudziestu stłoczonych ludzi w wojskowych mundurach.

Fajne :)

Cześć, Ostam!

Dziękuję za udział w krokusie!

Poniższy komentarz jest pisany jeszcze przed wstawieniem obrazka jurorsko-konkursowego :)

Duchy z wybranego hasła bardzo wyraźne, zresztą względnie zgodnie z ich oryginalnym pochodzeniem. Same w sobie objawiały się w Święta i tego też nie można odmówić. Postapo również występuje, choć bardziej od radioaktywnego pyłu przejmowałbym się tu chłodem ;)

Natomiast przyznam, że jeśli chodzi o całość, to nie do końca zrozumiałem jak to jest z duchami teraźniejszości, jak również na ile sam Amir realnie występował w scenkach z przeszłości i przyszłości. Trochę się pogubiłem.

Wykonane przyzwoicie, jakieś drobiazgi wybiły mnie z rytmu, ale ogólnie nie jest to źle napisany tekst.

Pozdrówka!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cześć!

Podoba mi się, w jaki sposób w tym opowiadaniu rozgrywasz klamry – przewijające się trzy sekundy i tę z babcią – choć panika dzieciaka spadającego z łóżka moim zdaniem wypadła niewiarygodnie i widać, że to miało tylko wzbudzić emocje w czytelniku, a przez to jest dość sztuczne.

W opowieści babci o duchach też mam problem z przyjęciem do siebie tej przemiany postaci, która najpierw zamierzała dzieciaka zjeść, a potem – nakarmić. Rozumiem szokujące obrazy, które ukazały mu duchy, ale jednak nie widzę jak miałyby one przenieść kogoś aż od kanibalizmu. Moim zdaniem należałoby na przykład ten początek nieco złagodzić, żeby to wypadło bardziej realistycznie.

No ale, mimo tych zarzutów, opowieść generalnie mi się podobała. I duchy – jeden delikatny, niemal nieśmiały, drugi wręcz agresywny – spełniły swoją rolę, i twist z duchem teraźniejszości (choć nieco spodziewany) przypadły mi do gustu.

Podoba mi się, że to przez taki pryzmat pokazujesz, jak doszło do apokalipsy, scena z guzikiem jest moim zdaniem najlepszą w całym tekście. Warunki konkursowe dobrze wypełnione, wykorzystałeś i setting, i hasło, a sam motyw broni, która nie strzela w święta uważam za ciekawy. Chyba tyle mogę powiedzieć.

Dzięki za udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Nowa Fantastyka