- Opowiadanie: Brzezmic - Krwawa Mary

Krwawa Mary

Krót­kie opo­wia­da­nie z ce­lo­wo ogra­ni­czo­ną ilo­ścią słów, ma­ją­ce na celu przed­sta­wie­nie po­sta­ci ze świa­ta Cy­ber­punk 2077 tylko po­przez na­kre­śle­nie pew­nych wy­da­rzeń.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Krwawa Mary

KRWA­WA MARY

Night City w końcu zła­mie każ­de­go.

Trze­ba za­słu­żyć no to, żeby na­zwa­no drin­ka twoim imie­niem. W tym przy­pad­ku było ina­czej. Ide­al­ny drink już był go­to­wy. Miał swoją ba­jecz­kę, ale cze­kał na praw­dzi­wą le­gen­dę.

***

W Night City mo­żesz zna­leźć nie­mal wszyst­ko. Seks, męż­czyzn, ko­bie­ty, dragi czy bra­in­dan­ce. W Night City mo­żesz być kim chcesz i robić co chcesz. Zdo­być nie­sa­mo­wi­te wsz­cze­py, opro­gra­mo­wa­nie bo­jo­we i zo­stać ma­szy­ną do za­bi­ja­nia. Mo­żesz być lalką, albo do­cze­pić sobie do­dat­ko­we­go ku­ta­sa. Mo­żesz mieć te­le­fon w gło­wie lub spa­ce­ro­wać po sieci leżąc w zim­nej wo­dzie z pod­łą­czo­ny­mi prze­wo­da­mi. Pła­cisz mru­gnię­ciem oka lub strze­lasz z wbu­dow​anej w przed­ra­mię wy­rzut­ni. Nie­mal każdy organ mo­żesz za­stą­pić jego syn­te­tycz­nym od­po­wied­ni­kiem, a to tylko garst­ka moż­li­wo­ści tego mia­sta. Kurwa… czy jesz­cze kil­ka­dzie­siąt lat temu ktoś by sobie coś ta­kie­go wy­obra­ził?

W Night City mo­żesz mieć wszyst­ko i być kim chcesz i chyba z tego po­wo­du pra­wie nikt nie jest sobą. Każdy się zmie­nia i mo­dy­fi­ku­je. Trud­no jest tutaj czymś za­dzi­wić.

W tym świe­cie Lucy zna­la­zła swoją niszę, swój spo­sób wy­róż­nie­nia się.

To na­tu­ral­ność oka­za­ła się być w cenie. Każdy cen­ty­metr jej ciała jest praw­dzi­wy. Nigdy nie miała ope­ra­cji i nie miała wsz­cze­pów. Mało kto de­cy­du­je się na takie życie, a jesz­cze mniej osób po­tra­fi na tym za­ro­bić. Jed­nak jej klien­ci to do­ce­nia­ją. Lubią do­ty­kać i lizać praw­dzi­wą skórę. Czuć gęsią skór­kę po­ja­wia­ją­cą się pod pal­ca­mi i na­tu­ral­nie tward­nie­ją­ce bro­daw­ki sut­ków. Nawet re­al­skinn naj­wyż­szej klasy nie da ta­kie­go wra­że­nia. Na­tu­ral­ny kolor wło­sów i nie­zau­wa­żal­ny ma­ki­jaż za­czę­ły przy­cią­gać za­cie­ka­wio­ne ko­bie­ty i męż­czyzn. W tym świe­cie to na­tu­ral­ność za­czę­ła ich in­try­go­wać.

Wra­ca­ła wła­śnie ze zle­ce­nia gdy do­sta­ła in­for­ma­cję o ko­lej­nym. Jej naj­bar­dziej wpły­wo­wy klient chciał się zo­ba­czyć wie­czo­rem. Riden Scott zaj­mo­wał dość wy­so­kie sta­no­wi­sko w Mi­li­te­chu. Zo­sta­wiał dobre na­piw­ki i nie wy­dzi­wiał przy za­ba­wie. Tym razem Alice uprze­dzi­ła ją, że Riden brzmiał dziw­nie. Może ma pro­blem z żoną albo w fir­mie i musi od­re­ago­wać. Tak czy siak, Lucy musi na sie­bie uwa­żać.

Spo­tka­nie z klien­tem bę­dzie za trzy go­dzi­ny. Zro­bi­ła za­ku­py i wró­ci­ła do swo­je­go ma­łe­go miesz­kan­ka w Ka­bu­ki. Riden był jej klien­tem już dwa lata i spo­ty­ka­li się zwy­kle parę razy w mie­sią­cu. Seks nie był re­we­la­cyj­ny, ale na­piw­ki re­kom­pen­so­wa­ły brak przy­jem­no­ści. Ważne, żeby klient był speł­nio­ny i my­ślał, że Lucy też była. Spo­ty­ka­li się we wska­za­nym przez Ri­de­na miesz­ka­niu w Ja­pan­town.

Mię­dzy klien­ta­mi do­brze się od­świe­żyć, więc po po­wro­cie do miesz­ka­nia wzię­ła prysz­nic. Woda spły­wa­ła po ru­dych wło­sach na zgrab­ne, jędr­ne ciało. Na bla­dej skó­rze prze­bi­ja­ły drob­ne piegi. Wy­ką­pa­na na­sma­ro­wa­ła ciało olej­kiem z dro­bin­ka­mi, założyła mocno za­zna­cza­ją­ce po­ślad­ki strin­gi i ledwo za­sła­nia­ją­cy sutki sta­nik. Na to je­dy­nie cien­ki płasz­czyk, ko­za­ki i spa­ko­wa­ła część za­ku­pów. Od kiedy ob­słu­gu­je Ri­de­na, za­in­te­re­so­wa­ła się star­szym byłym rip­per­do­ciem, Tomem miesz­ka­ją­cym na par­te­rze bu­dyn­ku, w któ­rym spo­ty­ka­ła się z biz­nes­ma­nem. Wi­dy­wa­ła Toma w fa­tal­nym sta­nie i po­sta­no­wi­ła mu pomóc. Bywał tak pi­ja­ny, że cza­sa­mi tego nie za­uwa­żał. Zdaje się, że ją za­ak­cep­to­wał. Nie wy­cho­dził za czę­sto z miesz­ka­nia i uni­kał ludzi. Chyba cie­szył się, że nie za­wsze sie­dzi sam. Pro­sty­tut­ka do­wie­dzia­ła się od jed­nej z ko­le­ża­nek z bran­ży, że dok­to­rek po­mógł kie­dyś jed­ne­mu go­ścio­wi, który oka­zał się nie­wła­ści­wym klien­tem. Przy­szli jacyś gang­ste­rzy i ze­mści­li się na Tomie ma­sa­kru­jąc jego żonę i córkę. Rip­per­doc za­ła­mał się, za­mknął prak­ty­kę i gasł po­wo­li w miesz­ka­niu. Pew­nie gdyby nie Lucy, już by zgnił za­pi­ty na śmierć.

 

Droga była spo­koj­na i szyb­ko mi­nę­ła. Ulice roz­świe­tla­ły re­kla­my com­bat cabsu i fi­na­ło­we­go se­zo­nu Wat­son Whore. Lucy miała już swój kom­plet klu­czy, więc po do­tar­ciu, we­szła bez pu­ka­nia.

– Cześć Tom. Przy­nio­słam ci tro­chę je­dze­nia i parę pier­dół do domu. Będę miała czym po­sprzą­tać na­stęp­nym razem.

– To dziś nie zo­sta­jesz? – Tom nie miał zwy­cza­ju oka­zy­wać uprzej­mo­ści, ale naj­wy­raź­niej za­smu­cił się na wieść, że Lucy za chwi­le wyj­dzie.

– Mam tylko trzy mi­nut­ki i muszę iść na górę.

Tom coś za­mru­czał, a pro­sty­tut­ka odło­ży­ła rze­czy na miej­sce i po­sta­wi­ła na sto­li­ku obok Toma pusz­kę cir­rus coli.

– Mu­sisz dużo pić, pa­mię­taj. I nie al­ko­hol!

Rip­per­doc burk­nął coś pod nosem i otwo­rzył pusz­kę. Lucy po­że­gna­ła się, wy­szła i po­szła na górę. Jak zwy­kle, przed po­ko­jem stał ochro­niarz. Za­zwy­czaj witał Lucy lek­kim uśmie­chem, tym razem nawet na nią nie spoj­rzał. We­szła do po­ko­ju.

W środ­ku, na fo­te­lu sie­dział już Riden ubra­ny w drogi gar­ni­tur z nie­bie­ski­mi la­mów­ka­mi. Lucy za­mknę­ła za sobą drzwi i sto­jąc tyłem zmy­sło­wo zsu­nę­ła płaszcz. Spoj­rza­ła na klien­ta z uśmie­chem, ale ten nie re­ago­wał. Coś fak­tycz­nie było nie tak.

– Coś nie tak ko­cha­nie? Już ci się nie po­do­bam? Moje ma­leń­stwa cię roz­we­se­lą – za­czę­ła Lucy lekko ści­ska­jąc w dło­niach wcale nie tak małe pier­si.

– Dziś po­ba­wi­my się trosz­kę ina­czej.

Na twa­rzy biz­nes­ma­na nie po­ja­wił się nawet cień uśmie­chu, a ten u Lucy po­wo­li scho­dził z jej ust. W tej chwi­li otwo­rzy­ły się drzwi i we­szli dwaj męż­czyź­ni, któ­rych pro­sty­tut­ka wcze­śniej wi­dzia­ła za ochro­nia­rzem, ale cał­ko­wi­cie ich zi­gno­ro­wa­ła. Każdy z nich trzy­mał wa­liz­kę. Na ich twa­rzach wid­nia­ły uśmie­chy, ale nie było w nich nic mi­łe­go.

***

Tom wypił cole i lekko uśmiech­nął się z za­do­wo­le­nia. Lubił po­czuć, że ktoś o niego dba. Że jesz­cze ktoś się nim opie­ku­je. Miał już swoje lata i si­wi­zna mocno oprószyła jego twarz i głowę. Lucy cza­sa­mi zmu­sza­ła go, żeby dał jej się ostrzyc. Za­wsze uda­wał lekki opór, ale lubił czuć jej dotyk. Tro­chę wi­dział w niej swoją córkę. Lubił to, że nie wpa­dła w wir cią­głych mo­dy­fi­ka­cji i wsz­cze­pów jak inni. Prze­szka­dza­ła mu jej praca. Kilka razy de­li­kat­nie za­czy­nał temat su­ge­ru­jąc, żeby ją zmie­ni­ła, ale nie na­ci­skał. Po wy­pi­ciu na­po­ju Tom uświa­do­mił sobie, że nie jadł nic od kilku go­dzin. Wstał i pod­szedł do lo­dów­ki, spraw­dzić jakie za­ku­py przy­nio­sła Lucy. Wy­brał bur­ri­to od All Foods i pod­szedł do blatu żeby pod­grzać je­dze­nie. W mo­men­cie, w któ­rym po­sta­wił ta­lerz i spoj­rzał przed sie­bie w okno, coś bar­dzo szyb­ko spa­dło i i z hu­kiem roz­bi­ło się na po­sadz­ce przed miesz­ka­niem Toma. To coś było nagie i całe we krwi. Nie do końca przy­po­mi­na­ło to czło­wie­ka. Nie widać było koń­czyn, a twarz była zde­for­mo­wa­na, ale mar­chew­ko­we, na­tu­ral­ne pięk­ne włosy były wy­jąt­ko­we. To­mo­wi za­mar­ło serce, a dło­nie za­ci­snę­ły się na kra­wę­dzi blatu pod­trzy­mu­jąc go przed upad­kiem, gdy nogi za­czę­ły się pod nim ugi­nać. Bur­ri­to wy­pa­dło z rąk na pod­ło­gę.

***

Prze­bu­dza­ła się kilka razy. My­śla­ła, że prze­cho­dzi jakąś po­dróż, gdzieś wę­dru­je. Prze­cież nie mogła prze­żyć tego pie­kła. Nie mogła sku­pić myśli. Po prze­bły­skach świa­do­mo­ści znowu od­pły­wa­ła w ni­cość. Jed­nak pra­wie cały czas czuła ogrom­ny ból, który po­wo­do­wał omdle­nia. Wszyst­ko trwa­ło wiecz­ność, a póź­niej nagle usta­ło.

Lucy lekko otwo­rzy­ła zmę­czo­ne i obo­la­łe oczy. Wszyst­ko było roz­my­te. Nie mogła na ni­czym się sku­pić i wy­ostrzyć wzro­ku.

– Spo­koj­nie ma­leń­ka.

Nie wie­dzia­ła, skąd po­cho­dzi głos, ale był przy­ja­zny i ła­god­ny. Sama pró­bo­wa­ła coś po­wie­dzieć, ale po­czu­ła tylko prze­szy­wa­ją­cy ból w gar­dle.

– Mary, nie wiem, jak tego do­ko­na­łaś, ale mu­sisz być wy­jąt­ko­wa. Tom od lat się do mnie nie ode­zwał, a teraz sam za­dzwo­nił z proś­bą o pomoc.

Mary? Ma­ry­ann Wo­zniak, tak się na­praw­dę na­zy­wa­ła. Ta ko­bie­ta, która do niej mó­wi­ła mu­sia­ła się tego do­wie­dzieć od Toma.

– Gdzie je­stem?

Lucy z dużym tru­dem wy­du­si­ła to jedno zda­nie. Ból był prze­szy­wa­ją­cy, ale jesz­cze bar­dziej prze­ra­żał ją dźwięk który usły­sza­ła. To nie był jej głos. Był ko­bie­cy, ale me­cha­nicz­ny. Syn­te­tycz­ny.

– Je­steś bez­piecz­na i… cała. Nic ci teraz nie grozi, ale na razie mu­sisz od­po­czy­wać.

Tym razem skądś ode­zwał się Tom. Nigdy nie sły­sza­ła u niego tego tonu. Był smut­ny i opie­kuń­czy, a jed­no­cze­śnie gdzieś w głębi skry­wał wiele zło­ści. Znowu stra­ci­ła przy­tom­ność.

***

Riden za­do­wo­lo­ny z in­te­re­sów je­chał windą do swo­je­go apar­ta­men­tu. Ko­lej­na udana trans­ak­cja, ko­lej­na kasa na kon­cie. Był tak za­my­ślo­ny i dumny z sie­bie, że do­pie­ro po prze­kro­cze­niu progu i przej­ściu do sa­lo­nu zwró­cił uwagę na brak ochro­nia­rzy przed drzwia­mi wej­ścio­wy­mi. Nie mu­siał długo szu­kać. W tym samym mo­men­cie ich zna­lazł.

Ścia­ny w sa­lo­nie zo­sta­ły prze­ma­lo­wa­ne wnętrz­no­ścia­mi, krwią i reszt­ka­mi ciał obu męż­czyzn. Czer­wień była do­słow­nie wszę­dzie. Na środ­ku stała ko­bie­ca po­stać. Sek­sow­ne kształ­ty kon­tra­sto­wa­ły z ma­ka­brycz­nym po­miesz­cze­niem w tle. Całe ciało za­bój­cy skła­da­ło się z wsz­cze­pów. Teraz po­kry­tych krwią. Je­dy­nie dłu­gie rude włosy upię­te w wy­so­ką kitkę do­da­wa­ły me­cha­nicz­nej ko­bie­cie nutki czło­wie­czeń­stwa. Jedną rękę trzy­ma­ła na bio­drze, a drugą po­wo­li prze­su­wa­ła od ust, przez pier­si aż do uda. Dłu­gim ostrzem, które wy­ra­sta­ło z jej palca, ry­so­wa­ła linię we krwi po­kry­wa­ją­cej jej nie­na­tu­ral­ne ciało. Ciało, które nadal ku­si­ło zmy­sło­wy­mi krą­gło­ścia­mi i wcię­ciem w talii.

– Dziś po­ba­wi­my się trosz­kę ina­czej.

Syn­te­tycz­ny ko­bie­cy głos wy­do­był się ze wsz­cze­pu za­sła­nia­ją­ce­go twarz. Riden stał prze­ra­żo­ny i zszo­ko­wa­ny.

– Co to kurwa ma zna…

Prze­rwał nie koń­cząc zda­nia. Przy­po­mnia­ły mu się jego wła­sne słowa, a rude włosy tylko utwier­dzi­ły po­dej­rze­nia. Nie wie­dział, że to moż­li­we, ale prze­ra­ził się jesz­cze bar­dziej.

***

Na tle czer­wo­nej ścia­ny stała Krwa­wa Mary pa­trząc na swój na­stęp­ny cel. Wie­dzia­ła, co chce zro­bić i że Riden bę­dzie długo cier­piał za to co jej zro­bił. Wie­dzia­ła też, że on nie bę­dzie jej ostat­nią ofia­rą.

Night City w końcu zła­mie każ­de­go.

Koniec

Komentarze

Hmmm… Według mnie, wypośrodkowany tekst nie służy dobrze tej historii.

Zaburza proces percepcji…

 

Edit – opowiadanie liczy się TU od 10 000 znaków, no i tag na wulgaryzmy…

dum spiro spero

Początek trochę mi przypomina wprowadzenie czytane przed sesją RPG… Dalej jest rachityczna fabuła ,,zmasakrowali ją i wróciła się zemścić”, z bohaterką dość podobną do Molly z ,,Neuromancera”, poprowadzona przy dużej oszczędności słów i opisów, czyli w sumie mało porywająca. Językowo nie ma tragedii, ale szału też nie ma.

Uwagi natury formalnej: teksty poniżej 10 tysi znaków to tutaj ,,szorty”, nie ,,opowiadania”, więc kategorię trzeba zmienić. Poza tym – lepiej zaznaczyć, że to fanfik (prawa autorskie, te sprawy).

No i tekst powinien być raczej wyjustowany, nie wyśrodkowany.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Pierwszy publikowany tutaj tekst, więc stykałem się z wieloma technicznymi problemami. Dzięki za uwagi formalne. Już poprawione.

Przypomnienie wprowadzenia sesji RPG – super, taki był zamysł. Dalej to oczywiście kwestia gustu, a postaci Molly nie znam, więc…

Dzięki, następnym razem dodawanie tekstu pójdzie lepiej : ).

smiley

No i fajnie jest. Wiadomo – początki zawsze są trudne…

Pozdrawiam.

dum spiro spero

Hej Brzezmic!

 

Opowiadanie trochę krótkie i przez to pojawiło się kilka infodumpów. Zabrakło mi trochę wyjaśnienia co i dlaczego klient zrobił Mary (w sensie dwaj ludzie z walizkami sugerują że celem nie było morderstwo samo w sobie).

Masz kilka niepotrzebnych enterów.

Doczytałem z ciekawością do końca i udało Ci się pobudzić moje emocje. Skojarzyło mi się z jednym odcinkiem Miłość Śmierć Roboty. Uczciwie było mi żal biednej Mary. Przyznam też, że spodziewałem się raczej że to Ripperdoc zabije degenerata. Więc ostatecznie opowiadanie naprawdę na plus. Zgrabnie operujesz słowem. Czekam na kolejne teksty.

Muszę jednak przyznać, że CBP jest dla mnie za mroczne.

 

Podrzucę przydatne linki:

Opis funkcjonowania portalu i tutejszych obyczajów autorstwa Drakainy:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842 

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej 

Zgadzam się, że opowiadanie jest za krótkie. Czytając miałem wrażenie, że to streszczenie dłuższej historii. 

Za to klimat bardzo mi się podobał, bezwzględnego miasta i kontrast w postaci zniszczonych bohaterów, którzy mimo wszystko idą pod prąd i znajdują dla siebie bezinteresowną życzliwość :). 

 

Gdyby tekst dopracować to mogłoby być naprawdę dobrze :). 

 

Pozdrawiam :)

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Nie mogę pozbyć się wrażenia, że to zaledwie fragment, dość niejasny początek czegoś, czego nie napisałeś do końca.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

Mam nadzieję, Brzezmic, że Twoje przyszłe opowiadania będą ciekawsze, bardziej dopracowane i napisane znacznie lepiej.

Powinieneś podać źródła ilustracji.

 

Na­tu­ral­ny kolor wło­sów

i nie­zau­wa­żal­ny ma­ki­jaż… → Zbędny enter.

 

Wra­ca­ła wła­śnie ze zle­ce­nia gdy do­sta­ła in­for­ma­cje o ko­lej­nym. → Literówka. Ze zdania nie wynika, że dostała kilka informacji.

 

ubra­ła mocno za­zna­cza­ją­ce po­ślad­ki strin­gi… → W co ubrała stringi???

Stringów, jak żadnych majtek ni innej odzieży nie ubiera się. Można je włożyć, przywdziać, wciągnąć, ubrać się w nie, ale nie można ich ubrać!!!

Za ubieranie odzieży grozi sroga kara – trzy godziny klęczenia na grochu, w kacie, a twarzą zwróconą ku ścianie i z rękami w górze!

 

Przy­nio­słam Ci tro­chę je­dze­nia… → Przy­nio­słam ci tro­chę je­dze­nia

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy si e do kogoś listownie.

 

po­sta­wi­ła na sto­li­ku obok Toma pusz­kę Cir­rus Coli. → …po­sta­wi­ła na sto­li­ku obok Toma pusz­kę cir­rus coli.

Nazwy napojów piszemy małymi literami. https://sjp.pwn.pl/zasady/109-20-10-Nazwy-roznego-rodzaju-wytworow-przemyslowych;629431.html

 

burk­nął coś pod nosem i otwo­rzył pusz­kę z syk­nię­ciem. → Byłam przekonana, że to była puszka z napojem, nie z syknięciem.

 

– Coś nie tak kochanie? Już Ci się nie podobam? Moje maleństwa Cię rozweselą.Zaczęła Lucy lekko ściskając w dłoniach wcale nie tak małe piersi. → Zaimki małą literą. Zbędna kropka po wypowiedzi. Didaskalia małą literą. Winno być:

– Coś nie tak kochanie? Już ci się nie podobam? Moje maleństwa cię rozweselą – zaczęła Lucy, lekko ściskając w dłoniach wcale nie tak małe piersi.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Każdy z nich trzy­mał ze sobą wa­liz­kę. → Zbędny zaimek – czy mogli trzymać walizki, gdyby nie mieli ich ze sobą?

 

Tom wypił Cole i lekko… → Tom wypił colę i lekko

 

si­wi­zna mocno opru­szy­ła… → …si­wi­zna mocno oprószy­ła

 

Lubił to, że nie wpa­dła

w wir cią­głych mo­dy­fi­ka­cji… → Zbędny enter.

 

coś bar­dzo szyb­ko spa­dło z dużej wy­so­ko­ści i z hu­kiem roz­bi­ło się

na po­sadz­ce przed miesz­ka­niem Toma. → Zbędny enter. Skąd wiadomo, że spadło z dużej wysokości?

 

To­mo­wi za­mar­ło serce,

a dło­nie za­ci­snę­ły się na kra­wę­dzi blatu… → Zbędny enter.

 

Nic Ci teraz nie grozi… → Nic ci teraz nie grozi

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za kolejne komentarze. Ciesze się, że się podoba.

Co do długości tekstu, to jest to opowiadanie, które miało mieć około 8000 znaków i przedstawiać historię postaci ze świata Cyberpunk 2077. Rozumiem, że wątki pozostawiają niedosyt. Takie i z tymi założeniami opowiadanie napisałem i takie postanowiłem opublikować tutaj. Całkowicie zgadzam się z tymi komentarzami i je rozumiem, choć tak miało właśnie być : ).

 

Sprawy techniczne… w zakładce poradników, formatowanie tekstu jest w sumie puste, więc nie znalazłem tam podpowiedzi. Fakt, z innymi poradnikami muszę się zapoznać, przed następną publikacją. Próbowałem pozbyć się sierot, więc pojawiły się, jak się dowiedziałem, zbędne entery. Wszystkie uwagi wziąłem do serca i poprawki zostały wprowadzone.

 

Nadal nie wiem, jak się w komentarzach kogoś oznacza : ). Słabe ze mnie internetowe zwierze, choć przeszukałem trochę różne tematy na forum, tego jeszcze nie znalazłem. Tak samo nie wiem, gdzie podać źródło ilustracji. Choć rysuneczki są moje, to rozumiem, że to też powinno zostać gdzieś zaznaczone.

O rysunkach możesz napisać we wstępie, a funkcja oznaczania do tego zakątka internetu na razie nie zawitała. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Po­wiem szcze­rze, że nie ro­zu­miem jak od­czy­tać ten tekst. Gra­łem w Cy­ber­punk 2077, znam różne po­sta­ci z gry. W grze można znaleźć wiele opowieści i historii, między którymi mogłaby pojawić się ta tutaj.

 

Twoja pro­po­zy­cja przy­po­mi­na mi coś z po­gra­ni­cza fan fic­tion i ma­te­ria­łu re­kla­mo­we­go. Pi­szesz, że ro­bisz “pre­zen­ta­cję po­sta­ci”, ale ro­bisz to w celu prze­te­sto­wa­nia swo­ich umie­jęt­no­ści, chciał­byś to wydać, zgło­sić na kon­kurs? Czy przy­sła­li Cie­bie z CDP? :). Czy bez wplecionego Cyberpunka 2077 ten tekst mógłby istnieć?

 

Razem z ry­sun­ka­mi pre­zen­tu­je się cie­ka­wie, ale bez kon­tek­stu wy­glą­da jak mocno za­an­ga­żo­wa­nie fan fic­tion, ksią­żecz­ka z gry. Więc oce­nić mogę ra­czej wy­ko­na­nie, które jest w po­rząd­ku. Ob­raz­ki jeśli są twoje, to cał­kiem fajne. Trud­niej mi na­to­miast oce­nić tutaj ja­kieś li­te­rac­kie po­my­sły, czy fa­bu­łę, kiedy mamy do czy­nie­nia z dzie­łem dość mocno za­leż­nym od swo­jej in­spi­ra­cji.

 

Bardzo podoba mi się wprowadzenie do opowiadania, cały ten mroczny i brudny klimat miasta. Podobali mi się głowni bohaterowie i ich pokręcenie.

Całość jest wciągająca i niepokojąca.

Mniej podobało mi się zakończenie. Ta krwawa jatka i takie odarcie wszystkich z tajemnic popsuło mi trochę zabawę. Niemniej napisane na prawdę dobrze.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć, świetnie poprowadzone, świetne opowiadanie. To jest to, co lubię xd akcja, zmartwychwstająca bohaterka, do tego dynamika, poszatkowanie tekstu na spójne sekcje,. Super! Pozdrowionka:D

Cześć,

 

Dobrze napisana historyjka i bardzo fajne rysunki (jak rozumiem Twoje?). Z niecierpliwością czekam na więcej ze świata cp2077.

 

 

Hej.

Ciekawe opowiadanie, kojarzy mi się z filmem, który niedawno obejrzałem. Temat złego miasta, w którym trzeba żyć i które zmieni każdego, bohaterka która jest zarazem zła i dobra, pewnie to niezręczne określenie. W opowiadaniu są wulgaryzmy, inni nie kwapią się z przyznawaniem kliczków, jest to szort, a ja chcę wypracować algorytm przydzielania punktów do biblioteki, dlatego komentarz na pochwałach się kończy :).

Pozdrawiam, Feniks 103.

audaces fortuna iuvat

Nowa Fantastyka