- Opowiadanie: Kedan - Nic się nam nie może stać

Nic się nam nie może stać

Od jakiegoś czasu pracuję nad dłuższą historią, buduję jej świat i klimat. Takie szorty pomagają mi się odpowiednio wczuć i wlać w nie więcej życia. Tekst zawiera okazjonalne przekleństwa. Przyjemnej lektury.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy

Oceny

Nic się nam nie może stać

– Aleście dowalili! – jęknął dziesiętnik. – Aleście, panowie, co tu dużo mówić, dojebali!

Mężczyzna siedział oparty bokiem o ścianę izby. Spoglądał w powałę, nie zaszczycając towarzyszy spojrzeniem.

– A mówiłem. Uprzedzałem. Ba! Prosiłem nawet. I co? I gówno. Nie uczyli was na rekrutówce, że rozkaz jest rozkaz, kurwa wasza mać? I że rozkaz się wykonuje? Inaczej to nie wojsko, a zwykły bur… – przerwał mu obrzydliwy, bulgoczący kaszel, który wstrząsnął piersią dziesiętnika.

Jego towarzysze obecni w izbie – szóstka zapalonych wojaków, z których najstarszy miał może dwadzieścia pięć lat – nie skomentowali. Nikt się nie odezwał.

Dziesiętnik nie wydawał się tym przejmować. Otarł usta rękawami koszuli, przepoconej i upstrzonej ciemnymi plamami, których barwy nie szło ocenić w tak ciemnych warunkach. Przez jedyne okno do izby wpadało blade światło księżyca, nie mające jednak szans rozgonić ciemności, jakie ogarniały większość pomieszczenia. Mężczyzna przysunął się nieco do okna, próbując wyjrzeć na zewnątrz. Z każdym ruchem stękał przez zaciśnięte zęby.

– A przecież wiedziałem, że tak się skończy. Wiedziałem już wtedy, jak mi Ryży Nicpoń powiedział o tej pannie, coście ją zobaczyli. Co za licho nas podkusiło, żeby iść przez tamtą wieś. Musi złorzecz jakiś, albo diabeł nas w tam zaciągnął. I wam też pewnie szepnął do uszu, co? A nie mówiłem, żeby wieśniaków w spokoju ostawić? Dziewek nie gwałcić, bo wam chłopskie kosy zaśpiewają? Ciężko było słuchać?

Kolejnej salwie kaszlu towarzyszyła tylko głucha cisza.

– Piekło niech pochłonie Volkera, że nas w te strony wysłał. Pfu, gówno, nie kapitan! Dziesiątkę ludzi tutaj w zwiad puścić. Żółtodziobów chędożonych. Powinien był wiedzieć lepiej. A teraz gnijemy tutaj, w tej dziurze. Bo się wam jebać zachciało!

Tym razem kaszel był bardziej intensywny. Wstrząsał dziesiętnikiem, utrudniając mu utrzymanie pozycji. Jego ludzie nie odezwali się słowem.

Na zewnątrz rozległ się trzask łamanej gałązki.

– Wracają. Szykować się! – W jego dłoni błysnął żołnierski tasak. – Kennet i Rubin, obstawiacie drzwi. Vilas i Brzydki Fu, chcę widzieć wasze kusze wycelowane w to okno. Szykować się, do cholery.

Nic się jednak nie wydarzyło. Z zewnątrz dobiegał jedynie szelest liści szumiących na wietrze.

Dziesiętnik nie wiedział, czy trwało to kilka sekund, czy kilkadziesiąt minut. Odłożył tasak na podłogę. Jego sztywniejące palce nie mogły go już dłużej utrzymać.

– Siedzą tam, mówię wam. Cholerniki. Śmierdzipachy. Siedzą i czekają, aż pośniemy. I słusznie! Kapitan nie przyśle posiłków. Minie sporo czasu, nim zrozumie, że przepadliśmy. Pewnie zresztą pomyśli, że zdezerterowaliśmy. Cholera jasna. Nie dam się tak zapamiętać. Nie dam! SŁYSZYCIE, GÓWNOZJADY? A żeby was…

Dziesiętnik nie dokończył zdania, znów skupiając całe siły na walce z kaszlem. W końcu się uspokoił. W zamyśleniu przesunął dłonią po podłodze, jak gdyby był to najpiękniejszy marmur z Touzanne. Na deskach został ciemny, lepki ślad.

– Dobra – rzucił po dłuższej przerwie, a jego głos stał się jakby cieplejszy, bardziej przyjazny. – Nie martwcie się, chłopaki. Damy radę. Zobaczycie. Jutro wieczorem będziemy znów w obozie. Po takiej przygodzie załatwię nam porządne żarcie. I garniec wódki, nie kłamię. Wypijemy za poległych. I za rychły powrót do domu. W końcu mają nas… cholera, nie powinienem był… ale co tam. Luzują nas, chłopaki. Najdalej za miesiąc wracamy do domów – dziesiętnik obrócił głowę, by móc wyjrzeć za okno. Jego oczy błysnęły księżycowym światłem. – Moja Mirianne pewnie się niecierpliwi. Dzieciaki podrosły tak, że pewnie ich nie poznam. Ile to, trzy lata już? Trzy i pół? Wystarczy dotrwać do rana. Za dnia nic nam się nie stanie. Nic się nam nie…

Znów wstrząsnął nim kaszel, z ust obficie pociekła krew. Jego podbródek opadł na pierś, a oczy utkwiły spojrzenie w rękojeści chłopskiego noża sterczącego z piersi dziesiętnika, który tkwił w niej od dobrych kilku godzin jako zemsta za gwałt na czyjejś żonie lub córce.

Dziesiętnik umarł. Nikt się nie odezwał. Nie było już komu.

Koniec

Komentarze

Cześć! Podobała mi się koncepcja przemowy dziesiętnika podczas “ostatniego tchnienia”. Dopiero pod sam koniec zorientowałem się, że on jest umierający i w zasadzie dokonuje czegoś na wzór rachunku sumienia.

 

Teraz muszę niestety ponarzekać. Na czterech tysiącach znaków (z lekką górką) udało Ci się zmieścić 10 postaci. To, delikatnie mówiąc, za dużo. Szczególnie, że poza dziesiętnikiem cała reszta służy wyłącznie jako tło.

 

Po przeczytaniu zakończenia zacząłem wertować jeszcze wcześniejsze fragmenty żeby upewnić się, że dziesiętnik swoją przemowę wygłasza do martwych kompanów (albo wspomnienia po martwych kompanach, nie mam tutaj pewności). I mam mieszane uczucia. Przykładowo, zdanie:

 

Jego towarzysze obecni w izbie – szóstka zapalonych wojaków, z których najstarszy miał może dwadzieścia pięć lat – nie skomentowali.

jednoznacznie wskazuje na to, że w tamtym momencie oni powinni być żywi. Wydaje mi się, że jeżeli chciałeś wskazać na ich obecność, ale bez sugerowania, że są martwi,  to można to było zapisać inaczej.

 

Skrajnie niepotrzebne wydaje mi się też nagromadzenie wulgaryzmów na samym początku tekstu. Zupełnie nic nie wnoszą do przedstawionej przez Ciebie historii, a z czasem zupełnie zanikają. No i właśnie, historia. Czy ostatnie słowa dziesiętnika miały cokolwiek przekazać? Dlaczego mają mnie, jako czytelnika, obchodzić w jakimkolwiek stopniu?

 

Gdyby szort był rozdziałem/interludium w jakiejś większej historii, w której mogliśmy lepiej poznać dziesiętnika i jego ludzi to wszystko miałoby sens. 

 

Oczywiście narzekaniem nie musisz się przejmować, to tylko moja subiektywna opinia. Powodzenia w dalszej pracy twórczej!

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Dzięki śliczne! Bardzo przydatne uwagi, doceniam bardzo.

 

Podobała mi się koncepcja przemowy dziesiętnika podczas “ostatniego tchnienia”. Dopiero pod sam koniec zorientowałem się, że on jest umierający i w zasadzie dokonuje czegoś na wzór rachunku sumienia.

jednoznacznie wskazuje na to, że w tamtym momencie oni powinni być żywi. Wydaje mi się, że jeżeli chciałeś wskazać na ich obecność, ale bez sugerowania, że są martwi,  to można to było zapisać inaczej.

Zależało mi właśnie na tym, by dopiero przy końcu pokazać, że dziesiętnik umiera – fajnie, że to się udało. Pomyślę, jak zmienić fragment dotyczący reszty towarzyszy, którzy faktycznie są martwi już na początku historii.

 

Przemyślę też końcówkę; chciałbym, by dobrze zamykała tę opowieść, ale też faktycznie dawała wartość czytelnikowi.

 

Dzięki za poświęcony czas. Dobrego!

Czołem Kedanie!

 

Witaj na forum! Twoje opowiadanie czytało mi się dobrze i płynnie, bardzo kojarzyło mi się z sagą wiedźmińską (tam jest wątek żołnierzy czekających aż Ciri wystawi nos z kryjówki i zabawiających się wieśniaczkami). Podoba mi się że zgrabnie przemyciłeś w tak krótkim tekście jakąś głębię świata. Żołnierze są tam po coś i z jakiegoś powodu, istnieje jakieś królestwo. Dla mnie, na taką objętość bardzo ok. Nie zarzucasz infodumpem i szczegółami, ale jednocześnie kreślisz większy obraz.

Na minus – przeczytałem tekst zupełnie bez emocji, a w takiej przedśmiertnej scence powinno być ich masa. No i – nie jestem pewien na ile to jest opowiadanie, a na ile właśnie portret, czy pojedyncza scena.

Z zastrzeżeniem, że ja lubię opowiadania gdzie jest dużo opisów, dodam że rozbudowanie tej warstwy w mojej opinii wyszłoby na dobre. Odnotowałem tylko jeden opis (zresztą bardzo fajny), opisanie żołnierzy, dziesiętnika i tego co ten drugi widzi mogłoby uczynić tekst bardziej plastycznym. Ale z drugiej strony, jeżeli chcesz się skupić na przeżyciach bohatera, to nie wiem czy potrzeba i czy chcesz ;)

Wulgaryzmy nie zwróciły mojej szczególnej uwagi, ale jeżeli piszesz o nich we wstępie, to może warto dodać taki tag?

 

Znów wstrząsnął nim kaszel, z ust obficie pociekła krew. Jego podbródek opadł na pierś, a oczy utkwiły spojrzenie w rękojeści chłopskiego noża sterczącego z piersi dziesiętnika, który tkwił w niej od dobrych kilku godzin jako zemsta za gwałt na czyjejś żonie lub córce.

Jak rozumiem, to podbródek dziesiętnika opadł na na jego pierś, więc to słowo trochę niezręcznie brzmi.

 

Teraz muszę niestety ponarzekać. Na czterech tysiącach znaków (z lekką górką) udało Ci się zmieścić 10 postaci. To, delikatnie mówiąc, za dużo. Szczególnie, że poza dziesiętnikiem cała reszta służy wyłącznie jako tło.

Mi to nie przeszkadzało, poza dziesiętnikiem wszyscy są tylko elementem tła.

 

Po przeczytaniu zakończenia zacząłem wertować jeszcze wcześniejsze fragmenty żeby upewnić się, że dziesiętnik swoją przemowę wygłasza do martwych kompanów (albo wspomnienia po martwych kompanach, nie mam tutaj pewności). I mam mieszane uczucia. Przykładowo, zdanie:

Tu się zgadzam, mogłoby być trochę subtelniej napisane.

 

Zależało mi właśnie na tym, by dopiero przy końcu pokazać, że dziesiętnik umiera – fajnie, że to się udało. Pomyślę, jak zmienić fragment dotyczący reszty towarzyszy, którzy faktycznie są martwi już na początku historii.

Pomysł fajny, ale wykonanie tego założenia chyba potrzebuje jeszcze paru sznytów.

 

Zacytuję Krokusa:

“Podrzucę przydatne na portalu linki:

Opis funkcjonowania portalu i tutejszych obyczajów autorstwa Drakainy:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842 

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

A więc było ich dziesięciu, przetrwało sześciu i dowódca, choć ten ostatni ostatecznie padł. Fragment mnie zaciekawił, klimat fajny. Ok, siedzą w tej ciemnej chacie, prawdopodobnie okrążeni przez żądnych zemsty chłopów i co dalej?

Inna rzecz – to chyba spora wioska, albo dobrze zorganizowana, bo myślę, że dziesięciu ubrojonych wojowników poradziłoby sobie z garstką chłopów. Zresztą, czy ci ostatni by ryzykowali masakrę i potencjalne zniszczenie wioski ze względu na zgwałcone żony? Może tak, pewnie zależy od charakteru.

Chyba, że zastawili pułapkę. Ale w takim razie ci wojownicy musieliby być bardzo nieostrożni albo pewni siebie. A chłopi musieliby ich złapać w jakimś ciasnym pomieszczeniu, może w karczmie, albo podczas snu, kiedy by odłożyli broń.

 

Dopiero po przeczytaniu komentarzy złapałem, że on przemawia do martwych. Cieżko się zorientować.

Cześć Kedan!

Wpierw parę drobiazgów, na które od razu zwróciłem uwagę:

Czasem się gubiłem w tym, kto jest kim i kto w danej chwili wypowiada kwestię dialogową. Zajęło mi chwilę, zanim połapałem się, że to dziesiętnik cały czas prowadzi narrację. Samo w sobie to nie jest błędem, ale kiedy nagle pojawia się więcej mężczyzn, można się pogubić.

Z zewnątrz dobiegał jedynie szelest liści szumiących na wietrze.

Ten szelest … szumiący zaszeleścił mi za mocno.

SŁYSZYCIE, GÓWNOZJADY?

Kapitałki niepotrzebne.

Jego podbródek opadł na pierś, a oczy utkwiły spojrzenie w rękojeści chłopskiego noża sterczącego z piersi dziesiętnika, który tkwił w niej od dobrych kilku godzin jako zemsta za gwałt na czyjejś żonie lub córce.

To zdanie, jak dla mnie, jest zdecydowanie za długie. Może:

Jego podbródek opadł na pierś, a oczy utkwiły spojrzenie w rękojeści chłopskiego noża. Ostrze sterczało z piersi dziesiętnika od dobrych kilku godzin jako zemsta za gwałt na czyjejś żonie lub córce.

Albo cokolwiek innego. Byle krócej.

Generalnie jest to bardzo sprawnie i poprawnie napisane. Dobrze się czyta, opierdziel dziesiętnika jest fajny, nieco komiczny, w stylu sapko-fantasy, same plusy. Potem, kiedy nieco łagodzi swoje podejście, czytelnik zaczyna się zastanawiać, gdzie jest haczyk. No i tu właśnie mam największy zarzut do tekstu. Nie do końca się połapałem, o co chodziło. Czy ten nóż z piersi dziesiętnika sterczał na tyle długo, że on zmarł pod koniec swojej opowieści? Czy może jest jakimś zombiakiem? Czy faktycznie jego kompani wszyscy są już martwi? To wszystko wydało mi się za słabo zarysowane, a przecież miejsca masz dużo, opowiadanie to raptem 4K zzs.

Druga sprawa, której szukałem, a nie znalazłem, to fantastyka. Stąd zresztą było moje pytanie, czy dziesiętnik jeszcze żył, czy może był jakimś gadającym trupem? Całość jest tylko jedną scenką – ciekawą i dobrze napisaną, ale zabrakło mi tu elementu fantastyki. Chyba, że coś przegapiłem, to proszę mnie naprostować.

Ogólnie dobry tekst, sprawnie napisany, podobało mi się. Na Twoim miejscu, Autorze, jeszcze bym nad opowiadaniem popracował, bo może być bardzo dobre. I wtedy chętnie polecę do Biblioteki.

Dzięki za lekturę!

XXI century is a fucking failure!

Witaj to ja dyżurna, która będzie się czepiać.

 

Warto zaznaczyć tagiem wulgaryzmy, bo niektórych odrzucają.

 

przerwał mu obrzydliwy, bulgoczący kaszel, który wstrząsnął piersią dziesiętnika.

Brzmi to, jakby to nie dziesiętnik mówił, skoro dziesiętnik mu przerywa.

 

Otarł usta rękawami koszuli, przepoconej i upstrzonej ciemnymi plamami, których barwy nie szło ocenić w tak ciemnych warunkach.

 

Kilkoma otarł? Skąd wiemy, że miał plamy skoro było za ciemno, żeby widzieć kolor? Jak ciemności ogarniają, a do tego jak tylko część?

 

Dziesiątkę ludzi tutaj w zwiad puścić. Żółtodziobów chędożonych. Powinien był wiedzieć lepiej. A teraz gnijemy tutaj, w tej dziurze. Bo się wam jebać zachciało!

 

Blisko siebie te tutaje.

 

– Wracają. Szykować się! – W jego dłoni błysnął żołnierski tasak.

Ponieważ to zdanie oddzieliłeś od dziesiętnika jego oddziałem, to nie wiadomo czyja dłoń.

 

Mimo wszystko czyta się nieźle. No i jest klimat w tej miniaturce, który zostanie ze mną na jakiś czas, a to pewnie ważniejsze niż techniczna bezbłędność.

 

 

Lożanka bezprenumeratowa

BosmanMatkronos.maximus, Caern, Ambush – fantazja, dzięki za wszystkie komentarze i sugestie. Doceniam bardzo, z chęcią je “przepracuję”.

 

No i jest klimat w tej miniaturce, który zostanie ze mną na jakiś czas

Wiem, że dużo pracy przede mną, ale miło wiedzieć, że coś z tego zostanie na dłużej. Dziękuję!

 

 

 

Troszkę było potknięć w tym krótkim tekście, przykładowo:

 

diabeł nas w tam zaciągnął

niepotrzebne "w"

 

ale ogólnie czytało się nieźle.

 

Podobał mi się sposób opowiedzenia tej historii i jej zakończenie – scenka jest napisana sprawnie i wyostrza apetyt na więcej, mimo wszystko jednak traktuję to bardziej jako wprawkę, niż opowiadanie.

 

pozdrawiam

entropia nigdy nie maleje

Dobry wieczór Kedan!

 

Przeczytałem i widzę w tym sprawne, ale dość znane mi pisanie z podobnych dzieł. Takie fantastyczne, rubaszne, krasnoludzkie tupanie fantasy. Nie czytałem wielu książek pisanych jakby z kielichem miodu w łapie, ale mam poczucie dejavu (hehe ;]) zawsze gdy widzę ten styl. Oczywiście można tak pisać, czemu nie.

 

Trochę nagromadziłeś wulgaryzmów. Styl jest taki nieco elegancki, a wulgaryzmy pospolite, mało finezyjne. Chyba najbardziej mi kole słowo “jebać”. Jest to w mojej ocenie beznadziejne słowo. Chcąc nie chcąc, koresponduje z naszą rzeczywistością i jest w moim odczuciu dość prostacki wulgaryzmem, używanym zwykle po skrajnie chamsku i bez polotu.

 

Już nawet lepiej by brzmiało takie zdanie w mojej ocenie:

– Aleście dowalili! – jęknął dziesiętnik. – Aleście, panowie, co tu dużo mówić, kurwie łeb urwali!

 

 

Jeżeli chodzi o sam tekst, to jest to taka trochę etiuda pisarska, ale sam to przyznałeś. Moim zdaniem jak najbardziej warto pisać małe dziełka, jeżeli pomaga to w pracy nad większą całością. Szczególnie jeśli się spodobają czytelnikom, bo krótki tekst czyta się szybko ;)

Fajnie się czytało :) Tak jak wspomniała Ambush, klimat tego szorta zostanie na dłużej w głowie.

 

 

Toż to tylko scenka. Jako wprawka może być, ale na bycie szortem trochę za mało.

Współczesne wulgaryzmy znajduję nie, jak je nazwałeś w przedmowie – okazjonalne, ale całkowicie zbędne w tym tekście.  

 

Nie dam! SŁY­SZY­CIE, GÓW­NO­ZJA­DY? A żeby was… → O! Umiał mówić wielkimi literami???

 

Naj­da­lej za mie­siąc wra­ca­my do domów – dzie­sięt­nik ob­ró­cił głowę, by móc wyj­rzeć za okno.Naj­da­lej za mie­siąc wra­ca­my do domów.Dzie­sięt­nik ob­ró­cił głowę, by móc wyj­rzeć za okno.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Jego pod­bró­dek opadł na pierś, a oczy utkwi­ły spoj­rze­nie w rę­ko­je­ści chłop­skie­go noża… → Pod­bró­dek opadł na pierś, a spoj­rze­nie utknęło/ zatrzymało się na rę­ko­je­ści chłop­skie­go noża

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jakoś nie podeszło, liczyłem na mocniejszego twista. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Nowa Fantastyka