- Opowiadanie: feniks103 - Bitwa o tachiony

Bitwa o tachiony

Międzygalaktyczny rozmach, straszliwe Gwiazdy Śmierci, miłość, wojna i romantyczne przygody.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Bitwa o tachiony

 

W trzydziestym pierwszym wieku odkryto, że tachiony można łatwo wytwarzać z rzadkich surowców występujących na niektórych planetach. Pozwoliło to na komunikację i transport z szybkością większą niż prędkość światła oraz kolonizację nie tylko Drogi Mlecznej, lecz również pobliskich galaktyk. Niespotykanemu wcześniej w dziejach rasy ludzkiej rozwojowi towarzyszył też postęp w dziedzinie uzbrojenia. Powstała straszliwa Gwiazda Śmierci, trwała nieustająca rywalizacja o surowce. 

 

Janek szedł późną nocą ze swoją dziewczyną Sonatą z holokina, gdzie obejrzeli najnowszy holofilm ,,Stworzenie Izery’’. Spacerując niespiesznie przez stare miasto mijali kolorowe trójwymiarowe hologramy, wielkością i kształtem przypominające ludzi, które zapraszały do restauracji i barów. Noc była ciepła, bezchmurna i gwiaździsta, a oni chcieli być ze sobą jak najdłużej. Szli wtuleni w siebie, gdy z jednego z barów wyszedł mężczyzna, widocznie się zataczając.

– Hej, lala, bucik ci się rozpierdala – powiedział bełkotliwym głosem nieznajomy.

Chłopak i jego towarzyszka przyśpieszyli kroku, chcąc ominąć natręta.

– Hej, blondyna, kto cię dyma, jak mnie ni ma? – odezwał się mężczyzna, rechocząc głośno.

Janek zrobił się czerwony ze wściekłości, szli jednak dalej. Wówczas pijak podszedł do nich i popchnął dziewczynę. Młodzian, reagując instynktownie, rzucił się z pięściami na napastnika i zaczął go niemiłosiernie okładać. Zaatakowany mężczyzna bronił się skutecznie i oddawał ciosy, był jednak nietrzeźwy, co ułatwiało Jankowi walkę. W końcu mężczyzna upadł na ulicę, zaś młodzieniec usiadł na nim i wciąż go bił.

– Janek, wystarczy już! – zaczęła krzyczeć Sonata, jednak chłopak nie słuchał.

Twarz pijaka cała była we krwi, pokonany powiedział w końcu, wypluwając czerwoną ciecz przy każdym słowie:

– Człowieku, jestem z policji.

Janek widząc, że jego przeciwnik ma dość, zostawił go leżącego na asfalcie i razem z dziewczyną pobiegli przed siebie. Wkrótce dotarli pod blok Sonaty.

– Nie wracaj na noc do domu – powiedziała do chłopca dziewczyna, dysząc ciężko. – Zostań u mnie. Ten zgodził się bez wahania.

Stanęli na ruchomych schodach, którymi dotarli pod drzwi mieszkania dziewczyny. Sonata przycisnęła do elektronicznego zamka dłoń, drzwi rozsunęły się bezszelestnie i para weszła do środka. Przed seansem w holokinie zjedli kolację w restauracji, rozebrali się więc i jedynie w bieliźnie położyli do łóżka. Janek pocałował dziewczynę, wkrótce zdjął jej stanik i zaczął pieścić piersi. Po chwili spróbował ściągnąć jej majtki.

– Janek, przestań – wyszeptała dziewczyna.

Młodzieniec opadł na plecy, jednak Sonata uspokoiła roztrzęsione nieco po nocnej przygodzie emocje i powiedziała:

– Zresztą…

Dziewczyna zdjęła figi i przejęła inicjatywę, a chłopak nie wiedział jeszcze, że była to ich ostatnia wspólna noc.

 

Rankiem Janek wstał bardzo wcześnie, ubrał się i widząc, że Sonata ciągle śpi, ucałował ją i wyszedł cicho. Po chwili jechał już elektrycznym tramwajem po magnetycznych szynach, potem wysiadał z niego w pobliżu swojego bloku, rozglądając się czujnie wokół oraz dostrzegając radiowóz i dwóch siedzących w nim policjantów. Zaczął pośpiesznie oddalać się od przystanku, zbyt pośpiesznie. 

– Tam jest! – krzyknął jeden ze stróżów prawa, po czym obaj mundurowi pobiegli w stronę chłopaka. 

Janek rzucił się do ucieczki, pogoń wciąż deptała mu po piętach. W końcu młodzian skręcił w wąską uliczkę, którą biegł aż do momentu, gdy dostrzegł kolejny radiowóz na końcu drogi. Przestał uciekać i wszedł do budynku, przed którym znajdował się hologram imitujący żołnierza ubranego w biały mundur Floty Drogi Mlecznej. 

– Przywiodła cię tutaj żądza wielkich czynów czy pomyliłeś adres? – zapytał podoficer za biurkiem. 

– Chciałem wstąpić do floty – odpowiedział Janek, ciężko oddychając. 

– Witaj zatem i siadaj. – Sierżant podsunął mu krzesło. – Pamiętaj jednak, że nie będziesz miał odwrotu. To jest kontrakt na dziesięć lat. Podpisz. 

Janek podpisał. 

Kilka dni późnej rekrut usiadł przed holotelefonem i połączył się z rodzicami. Odebrał ojciec Janka. 

– Cześć, tato. Wstąpiłem do Floty Drogi Mlecznej. Pozdrów mamę i powiedz jej, żeby się o mnie nie martwiła. 

– Powodzenia, synu – odpowiedział jego rodzic. 

Janek rozłączył się. Po chwili nowy żołnierz floty zadzwonił do Sonaty. Wiedział, że ta jest w pracy, dlatego nagrał się na sekretarkę. 

– Kocham cię – powiedział nieco zduszonym głosem i przerwał połączenie. 

 

W wieżowcu CNN rozległ się alarm i głos w megafonach: 

– Wszyscy do sali konferencyjnej, natychmiast. 

Iness zostawiła kawę i pobiegła po ruchomych schodach, wkrótce zasapana minęła drzwi do wielkiego pomieszczenia na czwartym piętrze budynku. Prawie wszyscy pracownicy stacji telewizyjnej już tam się znajdowali. 

– W okolicach Układu Alfa Centauri pojawiły się dwa portale, z których zaczęły wylatywać statki kosmiczne. Szykuje się kolejna bitwa, tak jak osiem lat temu. Wszystkie wozy transmisyjne mają lecieć na planety Alfa Centauri, dzwoniłem do Dyrektora Tuneli Tachionowych, obiecał zarezerwować na nasze mobilne kamery specjalny transportowiec. Gregor przejmie kierowanie akcją na miejscu, on wyznaczy kolejne pozycje statków transmisyjnych. Jak wszyscy wiedzą, tylko my mamy kamery tachionowe, nie potrzebujemy więc wykupować praw do transmisji bitwy na wyłączność. Nie ma czasu na pytania, do roboty – zakończył spotkanie szef SNN. 

Iness pobiegła po mikrofon, potem z resztą załogi statku transmisyjnego polecieli małym poduszkowcem do portu kosmicznego. Po godzinie byli na pokładzie statku, po dwóch znajdowali się w ogromnym transportowcu, który tunelem tachionowym miał dostarczyć ich do Alfa Centauri. Po ośmiu analogicznych jednostkach czasu przylecieli na miejsce. 

– Jak sytuacja Gregor? – zapytał szef CNN, nerwowo bawiąc się piórem świetlnym. 

– Jesteśmy na miejscu, wojska wyładowały się z portali i zmierzają w swoim kierunku. Rozstawiamy już statki transmisyjne na pozycjach, powinniśmy zdążyć przed bitwą. – Gregor wyglądał na pewnego siebie. 

– Całe szczęście, bałem się, że nie zdążycie. Taka okazja, taka okazja. Przekaż pracownikom, że wszyscy dostaną specjalne premie. To na razie, w razie problemów kontaktuj się ze mną – zakończył rozmowę szef CNN. 

 

Obie floty, Flota Drogi Mlecznej i Imperialna Flota Magellańska, zbliżały się do siebie. Przodem poleciały szybkie trałowce i niszczyciele. Trałowce, korzystając z osłony stawiały miny, również te sprzężone ze sobą wytwarzające zapory siłowe i pola cząstek gamma. Doszło do kilku potyczek. Wkrótce wrogie floty stanęły blisko umocnień, jednak ze względu na to, że była już godzina dwudziesta czasu międzygwiezdnego, żadna ze stron nie podejmowała działań. Żołnierze mieli czas na odpoczynek i sen. 

 

Sonata włączyła holotelewizor. Na Ziemi ogłoszono święto narodowe, mające trwać do czasu zakończenia bitwy, nie musiała więc jutro jechać do pracy. Nad urządzeniem ukazały się dwie hologramowe postaci, w tle widać było uwijające się trałowce i niszczyciele. 

– Co robią teraz obie strony konfliktu? – zaczęła wywiad Iness. 

– Okopują się, tak bym to niefachowo nazwał – odpowiedział ekspert, emerytowany wysoki oficer Floty Drogi Mlecznej, generał Wioliniak. 

– Jak pan ocenia szanse wrogich flot na wygraną? – ciągnęła reporterka. 

– Przeciwnicy mają podobne siły. Flota Magellan posiada dziesięć Gwiazd Śmierci, flota Drogi Mlecznej tylko osiem. Magellanie mają przewagę w liczbie okrętów liniowych i krążowników, my mamy więcej lotniskowców. 

– Dlaczego na współczesnym polu walki zrezygnowano z broni nuklearnej oraz sztucznej inteligencji? 

– W czasie walki powstają ogromne impulsy elektromagnetyczne, które już w pierwszych sekundach bitwy zniszczyłyby wszystkie zaawansowane systemy elektroniczne. Używa się ich jedynie w minach, które mają systemy rozpoznawania swój-obcy, są proste i w miarę odporne na te zagrożenie dla techniki komputerowej. Co do broni atomowej i nuklearnej, w próżni nie powstaje fala uderzeniowa, a wysoka temperatura nie jest zbyt zabójcza dla współczesnych okrętów kosmicznych, które posiadają osłony termiczne. 

– Kto wygra? 

– To zależy od strategii zastosowanej przez admirała Yamamoto i lorda Verdun. 

– Boże, miej nas w swojej opiece – zakończyła krótki wywiad Iness, wciąż jednak na hologramie pokazywano okręty wojenne stawiające miny. Zmieniały się ujęcia, transmisja na żywo trwała bez przerwy. 

Sonata rozmyślała o Janku, który służył we Flocie Drogi Mlecznej jako pilot torpedowca, lecz wkrótce zmorzył ją sen. 

 

Punktualnie o godzinie ósmej czasu międzygwiezdnego Gwiazdy Śmierci Imperialnej Floty Magellańskiej zaczęły ostrzał. Gwiazdy Śmierci Floty Drogi Mlecznej odpowiedziały ogniem kontrbateryjnym. Wymiana ognia między tymi śmiercionośnymi narzędziami wojny trwała około trzech godzin, nie przynosząc większych sukcesów żadnej ze stron. Wkrótce Magellanie zmienili taktykę i zaczęli ostrzeliwać pola minowe Mlecznych Drogowców, czyniąc w nich wielkie wyrwy. Pociski fuzyjne trafiały też sporadycznie krążowniki, które stały za linią umocnień. Admirał Yamamoto wycofał okręty liniowe i lotniskowce poza zasięg floty Magellan, dlatego wśród tych jednostek nie było strat. Magellanie ostrzeliwali pola minowe do godziny dwudziestej. Przez cały ten czas Gwiazdy Śmierci Mlecznych Drogowców strzelały w jednostki wroga, z którymi wcześniej prowadziły pojedynek. Pod koniec walki jedna z gwiazd Imperium przestała strzelać i wycofała się do portalu Magellan. 

 

– Jak pan ocenia pierwszy dzień bitwy? – zapytała Iness. 

– Trudno jednoznacznie odpowiedzieć – odparł generał Wioliniak. – Sukcesem Yamamoto jest niezaprzeczalnie wyeliminowanie z walki jednej z Gwiazd Śmierci Magellan, jednak powstały wielkie wyrwy w naszych umocnieniach. Moim zdaniem lord Verdun to wykorzysta i jutro spróbuje przejść do ataku. 

– Nie można tych umocnień ominąć? – reporterka pytała dalej. 

– Można, ale to niepraktyczne i niepotrzebne. Lepiej nie rozdzielać sił. Poza tym taka taktyka jest prostsza, a admirał Yamamoto i lord Verdun są ludźmi honoru i trzymają się zasad sztuki wojennej. 

Sonata oglądała prawie cały dzień transmisję z bitwy. Była już zmęczona i trochę znudzona. Nie mówią nic o lotniskowcach, Janek jest chyba na razie bezpieczny, ale przecież lord Verdun może przejść do ataku. Postanowiła pomodlić się za Janka. 

 

Janek siedział w wielkiej kajucie na koi w swoim okręcie razem z innymi pilotami. Ciągle odczuwali lekkie, prawie niewyczuwalne drgania lotniskowca spowodowane falami grawitacyjnymi po wybuchach pocisków fuzyjnych. Mówiono, że jutro Magellanie przejdą do ataku. O godzinie dwudziestej drgania ustały. Co Sonata robi teraz? 

 

O godzinie ósmej czasu międzygwiezdnego Gwiazdy Śmierci znów zaczęły swój śmiercionośny koncert. Krążowniki Magellan zaczęły poruszać się do przodu, za nimi podążały okręty liniowe klasy Nemesis, które były na wyposażeniu obu walczących stron. Admirał Yamamoto przesunął swoje pancerniki do przodu, bliżej wroga przeleciały też również lotniskowce. O dziewiątej czasu międzygwiezdnego flota Imperium ruszyła do ataku, flota Mlecznych Drogowców wyszła im na spotkanie. Krążowniki i pancerniki wroga przeszły przez pas własnych min, anihilując je ekranami anihilacyjnymi i na wielkiej szybkości wleciały w nasz pas umocnień. Lecące przodem krążowniki często były niszczone przez pozostałe po ostrzale miny, Gwiazdy Śmierci floty Yamamoto strzelały bez przerwy w szarżujące okręty wroga. Nic jednak nie mogło powstrzymać okrętów Imperium. Wkrótce Magellanie przekroczyli pasy min i rozpoczęła się zacięta walka. Krążowniki i okręty liniowe strzelały do siebie, często nawet ogniem na wprost. Gwiazdy Śmierci obu stron przestały strzelać, bojąc się, że będą razić własne jednostki. Niektóre okręty nawet się taranowały. Admirał Yamamoto postanowił włączyć do walki lotniskowce. 

 

Janek wystartował torpedowcem wkrótce po otrzymaniu rozkazów Yamamoto przez lotniskowiec. 

Był dowódcą eskadry, zameldował więc przez tachionowe radio: 

– Alfa, Delta, Bravo na pozycjach. 

Lecieli w zwartym szyku, dolatując wkrótce na pole bitwy. Straszliwy ogień przeciwlotniczy siał spustoszenie wśród bombowców, torpedowców i osłaniających je myśliwców. Na szczęście lord Verdun postanowił nie wprowadzać do walki kosmicznych samolotów stacjonujących na jedynym lotniskowcu Magellan, wysłał za to niszczyciele, aby odeprzeć atak z góry. 

Straty były ogromne, jednak Janek wkrótce wyszukał cel. Jego eskadra liczyła już tylko dwie latające maszyny. 

– Atakujemy – rzucił do towarzyszącego mu w sąsiednim torpedowcu pilota i obaj wystrzelili swoje torpedy fotonowe. Po ich zrzuceniu zawrócili i lecieli w stronę lotniskowca, a Janek kątem oka dostrzegł, że jego pocisk kosmiczny trafił w cel, uszkadzając poważnie okręt liniowy klasy Nemesis.

Trafiłem cię, sukinsynu – pomyślał z satysfakcją. 

Wkrótce dolecieli na lotniskowiec. Połowa maszyn nie powróciła. 

Zacięta walka trwała do godziny dwudziestej czasu międzygwiezdnego. Potem Magellanie wycofali się za pas własnych umocnień. 

 

Sonata cały dzień oglądała transmisję z bitwy. Z niepokojem obserwowała ujęcia trafionych samolotów kosmicznych, które sporadycznie pokazywano. Janek. Na holotelewizorze znów był wywiad z generałem Wioliniakiem. 

– Złóżmy hołd trzem reporterom CNN, którzy dziś zginęli, relacjonując bitwę. Ich nazwiska to… – Sonata poszła do kuchni zaparzyć herbatę. Po chwili wróciła. 

– Użyto lotniskowców, jak pan sądzi, czy lepsze są torpedy fotonowe czy bomby jonowe? – pytała Iness. 

– Na dzisiejszym polu walki lotniskowce odgrywają coraz mniejszą rolę. – Sonata nie słuchała już Wioliniaka. Wyłączyła holotelewizor i słuchała muzyki. Co będzie jutro? 

 

– Cholera, Gregor – powiedział głośno szef SNN, tak by inni obecni słyszeli. On również oglądał transmisję z bitwy. – Straciłeś wóz transmisyjny, jak tak będzie dalej to obetnę ci tę premię.

Nie zadzwonił jednak do Gregora, wiedział, że jest on najlepszy do takiej roboty. 

 

Po godzinie dwudziestej czasu międzygwiezdnego na pole bitwy wleciały statki inżynieryjne i medyczne. Jednostki czerwonego krzyża i ratownicze niosły pomoc rozbitkom, wielkie spychacze kosmiczne usuwały uszkodzone i zniszczone okręty oraz śmieci kosmiczne na boki i w dół, później zajmą się nimi okręty holownicze i złomiarze. Analogiczna akcja trwała również po stronie Magellańskiej. Tylko w pasach min i przestrzeni kosmicznej niczyjej nikt nie pracował. Albo tylko tak wszyscy przypuszczali. 

 

Punktualnie o godzinie ósmej czasu międzygwiezdnego rozpoczął się trzeci dzień bitwy. Gwiazdy Śmierci obu stron rozpoczęły ostrzał. Okręty liniowe Floty Drogi Mlecznej zbliżały się w zwartym szyku do pasa pól minowych nie zważając na straty. Za pancernikami leciały krążowniki, również w zwartym szyku. Potem były lotniskowce. Około ósmej trzydzieści czasu międzygwiezdnego nasi ruszyli do ataku. Okręty kosmiczne przeleciały z wielką szybkością przez pola minowe ich środkiem, miny nie wybuchały. Po drugiej stronie pancerniki i krążowniki rozwinęły formację. Lotniskowce zostały po Mlecznodrogowej stronie. Na zaskakujący atak floty Yamamoto Magellanie odpowiedzieli kontratakiem. Rozgorzała zaciekła walka, tak samo jak drugiego dnia bitwy. Po godzinie starć nagle drugą i trzecią linią okrętów liniowych wroga wstrząsnęły potężne eksplozje. Torpedy fotonowe, które pojawiły się jakby znikąd i leciały trochę pod skosem z dołu, siały spustoszenie wśród Magellan. Nad polem bitwy pojawiły się też samoloty kosmiczne. Tego dnia lord Verdun użył do walki z nimi oprócz niszczycieli również myśliwców. 

 

Janek leciał w swoim torpedowcu. Ogień przeciwlotniczy Imperium się wzmagał. Pojawiły się niszczyciele Magellan, które leciały w zwartym szyku prosto na formację samolotów kosmicznych. Szybkie i dość duże okręty wroga niszczyły samoloty ekranami anihilacyjnymi, chociaż te czasami nie wytrzymywały przeciążeń i niektóre niszczyciele zamieniały się w wielkie ogniste kule. Jankowi szczęśliwie udało się przetrwać ten zabójczy dla kosmicznych samolotów atak. Wtedy pojawiły się myśliwce wroga. Nieliczne myśliwce Mlecznych Drogowców podjęły z nimi nierówną walkę, jednak nie były w stanie zapewnić osłony bombowcom i torpedowcom, które strącano jak kaczki. Janek dostrzegł swój cel, nie zdążył jednak odpalić torpedy fotonowej. Jego kosmiczny samolot wojskowy został trafiony, gorący olej chlusnął mu na twarz. Młody pilot daremnie zmagał się z dźwignią katapulty.

 

Walka trwała w najlepsze, a szala zwycięstwa nie zdążyła się jeszcze przechylić na korzyść żadnej ze stron. Nagle jedna z Gwiazd Śmierci znajdująca się na krawędzi linii tych straszliwych maszyn walcząca po stronie Imperium eksplodowała. Wybuch był tak silny, że uszkodził drugą w szeregu gwiazdę. Pojawiające się z lewej strony meteoryty przeleciały z ogromną prędkością obok nich, niebezpiecznie blisko. Lord Verdun od razu spostrzegł zagrożenie. Z lewej strony, jakby znikąd pojawiły się pancerniki Floty Mgławicy Tarantuli, przed nimi strzelały Borgi, Tarantulański odpowiednik Gwiazd Śmierci. Lord zastanawiał się, czy zmienić szyk Gwiazd Śmierci i podjąć próbę walki z Borgami, jednak spostrzegł, że jednostka dowodzona przez generała Flamagana zaczęła się obracać, wyraźnie przejawiając zamiar ucieczki do portalu. Po chwili jednostka generała Żuczkowa również zaczynała wykonywać podobny manewr. Lord Verdun wiedział, że Flamagan zazwyczaj pierwszy wyczuwał, kiedy sprawy zaczynają przybierać zły obrót i należy opuścić pole bitwy, dlatego nie zostało mu nic innego, jak wydać rozkaz wycofania Gwiazd Śmierci do portalu Magellan. Te śmiercionośne okręty floty Magellan zaczęły lecieć w stronę portalu. Widząc to, Tarantulanie przesunęli Borgi w dół i puścili do ataku pancerniki. 

 

Wynik bitwy był już w zasadzie przesądzony, jednak dowódca floty Imperium ratował jedynie Gwiazdy Śmierci. Okręty Magellan walczyły dzielnie dalej, wciąż mając nadzieję na zwycięstwo, więc Mleczni Drogowcy użyli okrętów telepatycznych. Informowały one myślowymi impulsami żołnierzy wroga o przybyciu Tarantulan i ucieczce Gwiazd Śmierci Imperium. Dowódcy jednostek bojowych wroga zwracali kamery tachionowe w stronę nadciągającej trzeciej floty oraz własnego portalu i wkrótce okręty wroga zaczęły masowo uciekać. Ale nie wszystkie. 

 

Sonata jak co dzień oglądała transmisję z bitwy. W pewnym momencie na tle pokazywanych wydarzeń pojawiły się hologramowe postacie Iness i genarała Wioliniaka. 

– Jak to się stało? – zapytała podekscytowanym głosem prezenterka. – Jak to się stało, że wróg ucieka? 

– Chyba mogę już to zdradzić – odpowiedział Wioliniak. – Moim zdaniem użyto technologii stealth, czyli niewidzialności. 

– Jak to? – głos Iness zdradzał zaskoczenie. 

– Nie jest tajemnicą, że od dłuższego czasu pracowano nad tą technologią. Moja wersja wydarzeń jest taka, że ,,w nocy’’ niewidzialne trałowce rozbroiły część min Magellan, co pozwoliło na atak w centrum. Potem używające nowej techniki maskowania okręty podwodne ostrzelały wroga torpedami fotonowymi. Na koniec przyszła odsiecz Floty Mgławicy Tarantula, które czekały na odpowiedni moment do ataku w wielkiej, niewidocznej bańce, ukrywającej portal i flotę Tarantulan. 

– Przecież to wręcz niewiarygodne – powiedziała Iness. 

– Niewiarygodne jest to, jakiej ilości tachionów musiano użyć, aby stworzyć taką bańkę. Ile ona musiała kosztować? Nie wyobrażam nawet sobie. 

Sonata nie słuchała dalej. Nie oglądała również transmisji z bitwy. Wygraliśmy. Ale co z Jankiem? Zaniepokojona zadzwoniła do rodziców Janka, jednak oni również nie wiedzieli. 

 

Okręty Magellan znikały w portalu jeden za drugim. Bardzo wielu z nich udało się uciec, jednak, gdy pancerniki Tarantulan i Mlecznych Drogowców zbliżyły się niebezpiecznie do portalu, ten zamknięto. Pozostałe okręty wroga skręciły w prawo, mając nadzieję, że dotrą do jakiejś planety, gdzie zostaną internowane. Ścigano jedynie okręty liniowe Imperium, mogły one zagrozić obronie niektórych słabo bronionych planet. Wiele wrogich jednostek poddało się. 

 

Lord Verdun, przebywający na jednostce OIFM ,,Aleksander Puszkin’’, okręcie flagowym floty Magellan, wraz z pięcioma innymi pancernikami, walczył do końca. Gdy liniowce znajdujące się w potrzasku nie mogły już strzelać ani manewrować, wysłano w ich kierunku dwa okręty telepatyczne: propagandowy i wywiadu. Ten pierwszy wezwał wrogich żołnierzy do poddania się, jednostka wywiadu telepatycznego miała sprawdzić, co zamierza dowódca floty Imperium. 

– Co ustaliliście? – zapytał Yamamoto. 

– Lord Verdun nie podda się, chce wysadzić swój okręt – padła odpowiedź. 

– Wyślijcie kilkanaście desantowców z kosmicznymi marinis na pokładzie w celu przejęcia pancerników wroga – rozkazał Yamamoto obsłudze nadajnika tachionowego na mostku dowodzenia okrętu. 

Po chwili desant wystartował. Okrętem flagowym Magellan wstrząsnęła potężna eksplozja. 

 

Jeszcze przed zakończeniem bitwy w domu rodziców Janka rozległ się dźwięk holotelefonu. Ojciec żołnierza włączył urządzenie. Na holotelefonie pojawiła się postać oficera Floty Drogi Mlecznej. 

– Dzień dobry. Z przykrością informuję, że państwa syn zginął w dniu dzisiejszym w walkach pod Alfa Centauri. Walczył dzielnie. – Hologram stał jeszcze chwilę w milczeniu, po czym zniknął. 

– Zadzwoń do Sonaty – powiedział ojciec pilota do żony, która osunęła się na krzesło. 

– Jak to możliwe, skąd o tym wiadomo tak szybko, przecież bitwa wciąż jeszcze trwa – mówiła matka Janka, płacząc. 

– Każdy żołnierz ma identyfikator, smartwatch monitorujący stan zdrowia żołnierza. W razie ustania funkcji życiowych powiadamia specjalny statek czerwonego krzyża, wiadomość jest przysyłana natychmiast – wyjaśnił łamiącym się głosem starszy mężczyzna. 

 

Tymczasem admirał Yamamoto i towarzyszący mu generałowie przyglądali się ostatniej scenie dramatu floty Magellan. Wysocy rangą dowódcy Floty Drogi Mlecznej przebywali wraz z najwyższym rangą oficerem na okręcie flagowym OFDM ,,Władysław Łokietek’’, nazwanym tak na cześć polskiego uczonego Władysława Łokietka, który stworzył matematyczne podstawy podróży międzygwiezdnych z nadświetlną szybkością. Złośliwi szeptali wprawdzie, że pancernik został tak nazwany ze względu na niechęć admirała do prezenterów CNN, którzy łamali sobie języki wymawiając nazwę okrętu, jednak był to wyraźny hołd złożony naukowcowi. 

Po eksplozji okrętu lorda Verdun Yamamoto powiedział, uśmiechając się lekko: 

– Jednak złodzieje też mają swój honor. 

– Złodzieje? – odezwał się jeden z generałów. 

– Chcieli ukraść całą planetę – odpowiedział admirał i poszedł wysłuchać meldunków o stratach swej floty. 

 

Kilka miesięcy po bitwie do drzwi Sonaty ktoś zadzwonił. Dziewczyna otworzyła, nie sprawdzając nawet, kto to. W drzwiach stał Janek, jego twarz szpeciły blizny po oparzeniach, z lewego barku zaś wystawał kikut ręki. Sonata rozpłakała się i rzuciła gościowi na szyję. 

Koniec

Komentarze

Cześć, Feniksie!

 

To ja, Twój piątkowy dyżurny!

Cóż, nie przekonało mnie.

Wiele rzeczy jest trochę naiwnych, jak np. fakt, że chłopak wchodzi do budynku i cyk jest już we Flocie, co więcej, ledwie został zwerbowany, a został pilotem, a nawet dowódcą eskadry – wydają się to rzeczy wymagające kwalifikacji i lat służby.

jednak ze względu na to, że była już godzina dwudziesta czasu międzygwiezdnego, żadna ze stron nie podejmowała działań. Żołnierze mieli czas na odpoczynek i sen. 

Czas na sen w trakcie bitwy? Nawet w średniowieczu, czy starożytności walczyli w nocy.

Do tego całość jest napisana bardzo skrótowo i bez jakiegoś związku czytelnika z bohaterami.

Tytuł sugerował mi coś bardziej związanego z nauką i stroną science (choć tagi już trochę naprostowały to wyobrażenie).

Pamiętaj też, że używanie takich nazw jak lord Vader może być ryzykowne ze względu na prawa autorskie. Warto zaznaczyć, że jest to fanfik.

Takie połączenie Gwiezdnych Wojen z Bitwą o Midway (filmu z 1976 roku), a końcówka rodem z Pearl Harbor z 2001r. (zaznaczam rok, bo są inne filmy traktujące o tych wydarzeniach).

Proponuję żebyś spróbował swoich sił z mniej epicką historią, a skoncentrował się na bohaterach – postarał się ich lepiej zbudować, stworzyć konflikty między postaciami. Wojna z takim rozmachem może w tekście występować, czemu nie? Ale niech będzie światotwórczym fundamentem, a nie czymś, co opisujesz przez połowę objętości tekstu.

Pisanie to wieczna nauka, więc uważam, że jeśli odrobisz lekcje, to w przyszłości Twoje teksty będą znacznie lepsze!

 

Pozdrówka i powodzenia w dalszej pracy twórczej!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cześć feniks103 !!!

 

Moje wrażenia są takie: na plus jest, że cały czas coś się dzieje, że jest akcja. Jednak twoje opowiadanie dla mnie jest niedopracowane. Streszczasz historię, bardzo długo miałem taki sam problem. Rozumiem, że napisanie kosztowało wiele pracy ale prawie nie ma tu nic więcej niż ostrzeliwanie się statków. Twoje opowiadanie nie wryje mi się w pamięć. No może końcówka się wryje bo jest dobra. Czy naprawdę miałeś pomysł na to opowiadanie? Wszystko było skrótowe! Brakuje mi bardzo tu opisów.

 

Ciekaw jestem innych komentarzy. 

Pozdrawiam serdecznie!!!

Jestem niepełnosprawny...

Opowiadanie wprowadza czytelnika w futurystyczny świat, gdzie tachiony stają się kluczowym elementem dla komunikacji, transportu i kolonizacji różnych galaktyk. Jednak, choć opis tego świata jest fascynujący, nie przekonują mnie niektóre pomysły narracyjne, przykładowo wstąpienie Janka do Floty jest co najmniej naciągane.

Ogólnie wprowadzenie postaci i sytuacji konfliktowej pomiędzy Janem a pijanym mężczyzną (który się okazuje policjantem) jest mocno niespójne z resztą opowiadania – owszem, wprowadza to jakiś dynamizm (plus za odniesienie do starych filmów) – ale jednocześnie cierpi na tym logika. Przykładowo: skąd właściwie policjant wie, gdzie szukać Janka?

Ogólnie scena nocnej przygody Janka i Sonaty zdaje się być dodatkiem, który nie wnosi istotnego elementu do głównego wątku bitwy kosmicznej. Także scena współżycia przed rozłąką – zdaje się być wprowadzoną na siłę i niezbyt dobrze napisaną.

Dodatkowo, dialogi postaci wydają się trochę sztuczne i nienaturalne. 

 

W tekście jest sporo drobnych błędów, ale nie będę ich wypisywał, podam tylko przykład:

wozy transmisyjne – gdy powinny być statki transmisyjne

 

Parę razy prychnąłem przy lekturze śmiechem, choć nie było to chyba zamierzeniem autora,

przykładowo wtedy gdy wybiła "godzina dwudziesta czasu międzygwiezdnego, żadna ze stron nie podejmowała działań. Żołnierze mieli czas na odpoczynek i sen."

Trudno mi wyobrazić sobie, żeby imperium z innej galaktyki respektowało ziemskie normy godzin snu, jest to tak absurdalne, że aż śmieszne.

 

Główną część tekstu zajmuje opis zmagań kosmicznych flot i tu nie dodam niczego nowego, czego by już Krokus nie zauważył. Mnie osobiście ta nawalanka w kosmosie po prostu denerwowała swoją naiwnością i anachronicznością – ale cóż, można by to obronić, gdyby zostało to w sposób intrygujący opowiedziane, niestety to kuleje na wszystkich możliwych poziomach.

 

Tekst jako całość niestety mnie nie porwał, choć nie można mu odmówić pewnego rodzaju potencjału – tyle, że praktycznie trzeba by w nim wymienić… wszystko. Ponownie rozłożyć na klocki – pomysł, bohaterowie, fabuła, narracja, język, dialogi – przyjrzeć się każdemu z elementów z osobna i spróbować poskładać je na nowo – a może coś interesującego by z tego wyszło.

 

Pisanie to wieczna nauka, więc uważam, że jeśli odrobisz lekcje, to w przyszłości Twoje teksty będą znacznie lepsze!

I tu się zgodzę z Krokusem – o wiele bardziej podobał mi się inny Twój tekst, ale to nie znaczy, że nie robisz postępów – wydaje mi się, że czasem można pójść jakimś utworem w bok czy wręcz – wstecz – a mimo to, się rozwijać, czego Ci z całego serca życzę.

 

Pozdrawiam i podpisuję się pod krokusowymi życzeniami powodzenia w dalszej pracy twórczej!

 

 

entropia nigdy nie maleje

Jim ale wy potraficie super komentować. Ja w trakcie czytania myślałem sobie “a o tym muszę wspomnieć…” a na końcu pozapominałem te rzeczy.

Chyba tak bardzo źle nie było?

 

Jeszcze do Feniksa;

bardzo przypominasz mi siebie sprzed nie wiem może pół roku. Idziesz tą samą drogą. Nie poddawaj się a będzie dobrze. Myślę, że mógłbym dać ci wiele rad może nawet zrobię to teraz:

– nie opisuj, pokaż!

– musisz mieć fajny pomysł, coś takiego o czym nikt jeszcze nigdy nie pomyślał

– pamiętaj o logice

– każde, każde!!! zdanie ma być doprowadzone niemal do perfekcji

– nie spiesz się, w pisaniu pośpiech jest absolutnie nie pożądany

– zastanów się czy to co piszesz jest dla fabuły potrzebne 

 

powodzenia!!!

Jestem niepełnosprawny...

Przykro mi to mówić, ale opis działań wojennych nie jest w stanie wywołać we mnie choćby krzty zaciekawienia, nawet jeśli w tle rozgrywają się ludzkie dramaty.

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

 

– Hej, blon­dy­na, kto cię dyma, jak mnie nima? → – Hej, blon­dy­na, kto cię dyma, jak mnie ni ma?

 

po­ło­ży­li się więc od razu do łóżka. Ro­ze­bra­li się zo­sta­jąc je­dy­nie w bie­liź­nie… → Czy dobrze rozumiem, że najpierw legli w łóżku, a potem, już leżąc, rozebrali się?

 

– Zresz­tą … → Zbędna spacja przed wielokropkiem.

 

ani­hi­lu­jąc je ekra­na­mi ani­hi­la­cyj­ny­mi… → Nie brzmi to najlepiej. 

 

Le­cie­li w zwar­tym szyku, do­la­tu­jąc wkrót­ce na pole bitwy. → Jak wyżej.

 

wy­strze­li­li swoje tor­pe­dy fo­to­no­we. Po zrzu­ce­niu tor­ped za­wró­ci­li i le­cie­li w stro­nę lot­ni­skow­ca, a Janek kątem oka do­strzegł, że jego tor­pe­da tra­fi­ła… → Czy to celowe powtórzenia?

 

Tra­fi­łem cię, su­kin­sy­nu – po­my­ślał z sa­tys­fak­cją. → Zbędna półpauza przed myśleniem.

Proponuję: Tra­fi­łem cię, su­kin­sy­nu – po­my­ślał z sa­tys­fak­cją.

Tu znajdziesz wskazówki, jak można zapisywać myśli bohaterów.

 

Ich na­zwi­ska to … → Zbędna spacja przed wielokropkiem.

 

to obe­tnę ci pre­mię. → …to obe­tnę ci pre­mię.

 

prze­le­cia­ły z wiel­ką szyb­ko­ścią przez pola mi­no­we przez ich śro­dek… → Czy to celowe powtórzenie?

 

tor­pe­dow­com, które strą­ca­no jak kacz­ki. Janek do­strzegł swój cel, nie zdą­żył jed­nak od­pa­lić tor­pe­dy fo­to­no­wej. Jego tor­pe­do­wiec zo­stał… → Czy to celowe powtórzenia?

 

jedna z Gwiazd Śmier­ci znaj­du­ją­ca się na kra­wę­dzi linii tych strasz­li­wych ma­szyn znaj­du­ją­cych się… → Nie brzmi to najlepiej.

 

Le­cą­ce z lewej stro­ny me­te­ory­ty prze­le­cia­ły z ogrom­ną pręd­ko­ścią… → Jak wyżej.

 

gdy pan­cer­ni­ki Ta­ran­tu­lan i Mlecz­nych Dro­go­wców zbli­ży­ły się nie­bez­piecz­nie bli­sko por­ta­lu… → Jak wyżej.

 

prze­by­wa­ją­cy na jed­no­st­ce OIFM ,, Alek­san­der Pusz­kin’’ → Zbędna spacja po otwarciu cudzysłowu.

 

roz­ka­zał Yama­mo­to do ob­słu­gi na­daj­ni­ka ta­chio­no­we­go… → …roz­ka­zał Yama­mo­to obsłudze na­daj­ni­ka ta­chio­no­we­go

Rozkaz wydaje się komuś, nie do kogoś.

 

Oj­ciec żoł­nie­ża włą­czył urzą­dze­nie.Oj­ciec żoł­nie­rza włą­czył urzą­dze­nie.

Feniksie103, bój się bogów!!!

 

…po­wie­dział oj­ciec pi­lo­ta do swej żony… → Zbędny zaimek – czy mówiłby to do cudzej żony.

 

przy­glą­da­li się na ostat­nią scenę dra­ma­tu… → …przy­glą­da­li się ostatniej scenie dra­ma­tu

Przyglądamy się czemuś, nie na coś. Na coś można spojrzeć lub popatrzeć.

 

był to wy­raź­ny hołd zło­żo­ny dla na­ukow­ca. → …był to wy­raź­ny hołd zło­żo­ny naukowcowi

Hołd składa się komuś, nie dla kogoś.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej, Krokus, dawidiq 150, Jim.

Dziękuję za przeczytanie opowiadania, komentarze i cenne uwagi. Na pewno wskazówki wezmę do serca. Dzięki również za życzenia, choć chyba za nie się nie dziękuje, ale ja staję się coraz mniej przesądny :).

Hej, regulatorzy, również dziękuję.

Błędy poprawię, większość powtórzeń sam wyłapałem, ale byłem już tak zmęczony i zniechęcony ich poprawianiem, że z lenistwa ich już nie usuwałem, no teraz trochę od tekstu odpocząłem i je wyeliminuję. W przyszłości będę poprawiał tekst do skutku.

Co do tego żołnierza, to rzeczywiście jakieś siły wyższe, bo World by nie podkreślił na czerwono? Pisząc długopisem na pewno bym takiego błędu nie zrobił.

Pozdrawiam

Feniks103.

audaces fortuna iuvat

Bardzo proszę, Feniksie. Cieszę się, że uznałeś uwagi za przydatne. 

Pozostaję z nadzieją, że Twoje przyszłe opowiadania okażą się dla mnie znacznie ciekawsze i zdecydowanie lepiej napisane. Powodzenia! :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

feniks103

Pierwszy raz miałem okazję czytać Twój tekst, więc niektóre elementy stylu są dla mnie zaskakujące. 

Opowiadania ewidentnie wpisuje się w kategorię space opera i jego rozmach oraz nierzadko naiwność wpisują się w ten gatunek. Już sam pierwszy akapit brzmi, jakby w rytm muzyki londyńskiej orkiestry przez ekran przewijały się żółte literki ze wstępem do filmu. Dalej niestety masz wiele błędów i nieścisłości, a wspomniana wcześniej naiwność czasem aż boli. Większość tych elementów omówili już Krokus, Jim albo Regulatorzy, więc nie będę się powtarzał. Skupię się na konkretnym wątku, a mianowicie na światotwórstwie.

Masz tu, autorze, posklejane ze sobą elementy, które aż proszą o rozmontowanie i przemyślenie. Po pierwsze – piszesz, że jest 31 wiek. Na mój ułomny matematycznie rozum to będzie jakieś tysiąc lat naprzód. W związku z tym nie wykonałeś, autorze, podstawowej pracy, jaką powinno być zadanie sobie pytania – jacy mogą, Twoim zdaniem, być ludzie za tysiąc lat? Pomyśl o tym – tysiąc lat to szmat czasu. Zobacz, jak bardzo zmieniła się umysłowość i sposób postrzegania świata od roku 1023 do 2023. Biorąc pod uwagę obecne tempo rozwoju społecznego i technologii nie sądzisz, że ludzie z roku 3033 powinni od nas jakoś się różnić? W Twoim opowiadaniu są oni tacy sami, jak my. Zachowują się dokładnie tak samo, a nawet mówią dokładnie tak samo (pominąłeś również kwestię ewolucji języka). Oczywiście nie można nadmiernie udziwiać swoich wymysłów. Opowiadanie a w nim postępowanie bohaterów nadal muszą być dla czytelnika zrozumiałe. Mogłeś jednak pokusić się o wprowadzenie jakiś elementów kulturowych lub językowych odmiennych od dzisiejszej normy. Choćby jako ozdobnik, który pozwoliłby czytelnikowi bardziej odróżnić wiek obecny od tego futurystycznego.

To samo dotyczy kwestii technologii. Tutaj tego zadania nie wykonałeś również. Owszem, wprowadzenie Gwiazdy Śmierci, napędu na tachiony, kosmiczne wojny itd. To wszystko są elementy, które wstawiają opowiadanie na półkę ze space opera, ale nadal nie tworzą spójnego świata przyszłości. To trochę tak, jakbyś do opowiadania o średniowieczu wrzucił czołgi, którego załogi nadal mówiłyby starą, archaiczną polszczyzną. Już w pierwszej scenie, gdy pojawiło się określenie “radiowozy”, świat przestał mi się kleić. Oczywiście nie jest wykluczone, że za tysiąc lat ulicami będą jeździć radiowozy, ale ciężko mi w to uwierzyć, że będzie to funkcjonować tak samo, jak dzisiaj.

Dlatego mam dla Ciebie, autorze, zadanie ;) Pomyśl sobie wpierw, co oznacza istnienie w świecie opowiadania radiowozu? Jako radiowóz rozumiemy pojazd, być może kołowy, którego używają służby porządkowe. Samo to implikuje wiele elementów. Po pierwsze – w tym świecie istnieje przestępczość. To oznacza, że ludzkość nie zmieniła się nadmiernie, nadal nurza się w swojej małostkowości i oddaje hołd najniższym instynktom. Po drugie – ludzie potrzebują pojazdów, aby się przemieszczać. Czyli nie zdobyli super mocy, nie nauczyli się antygrawitacji itp. A zatem nie są aż tak zaawansowani, jak mogłoby się zdawać. I można by to rozkminiać dalej na milion sposobów. Zadanie polega na tym – weź sobie kilka innych elementów opowiadania i przeanalizuj w ten sposób z kartką i długopisem w ręku. Gwarantuję, że efekty światotwórcze zaskoczą Ciebie samego.

Ja osobiście uwielbiam takie łamigłówki. Za każdym razem, kiedy wymyślam jakiś nowy świat, szczególnie s-f, wpadam w pewnego rodzaju szał. Powstają sterty notatek, z półek wyfruwają książki w poszukiwaniu inspiracji i wiedzy, a internet nie nadąża z wypluwaniem bajtów ;)

Ale się rozpisałem. Wybacz, proszę, wodolejstwo. Chciałem tylko się podzielić przemyśleniami i poradą, które, mam nadzieję, pomogą Ci w pracy nad kolejnymi tekstami.

XXI century is a fucking failure!

Hej, Caern.

Dzięki za podrzucenie kilku ciekawych sztuczek i trików, które są przydatne w pisaniu opowiadań. Jednym słowem jak zawsze, praca, praca, praca. Ale jeśli ktoś to lubi, to czemu nie?

Pozdrawiam.

Feniks103.

audaces fortuna iuvat

Przeczytałem i tak z jednej strony akcja leci na łeb na szyję do przodu. Z drugiej niektóre sceny są cytatami z filmów np ucieczka przed pościgiem do bura werbunkowego na którą zwrócił uwagę Jim to cytat z “Legionisty” w którym grał van Dame ;)  Z trzeciej strony napędzała mnie ciekawość, bo cały cykl moich opowiadań o mającym niekoniecznie równo pod sufitem admirale Hakelberze Anatidae napędzał podobny schemat “on kochał ją i za jej krzywdy…” A że tam i tu też był kosmos gwiezdne bitwy itd. Chciałem zobaczyć, jak to piszą inni. 

 

Sama bitwa trochę jak walki lotniskowców na Pacyfiku, ale bardziej kojarzyło mi się to z bitwą liniową sprzed epoki napoleońskiej. Dwie strony stają naprzeciwko siebie i strzelają z niecałych stu metrów. Prywatnie bitwy liniowe i wojnę okopową uważam za przejaw niemocy intelektualnej i technologicznej walczących stron. Mimo tego twoja bitwa mogłaby się obronić, gdyby w tagach pojawił się #humor#. Przerwy w walce bo czas na międzygwiezdny fajrant, nazwa jednostki flagowej by wpienić prezenterów CNN  to trochę bawi, choć nie wiem, czy było zamierzone. 

 

No i jeszcze scena końcowa. 1000 lat do przodu, “gwiazdy śmierci” a ręki nie potrafią zrekonstruować albo choć dać robotycznej? No ok to mnie zdziwiło, ale to twój świat i ty ustalasz jego mechanikę.

 

Widzę potencjał ale, co z nim zrobisz…

zakończył spotkanie szef SNN ← SNN czy CNN?, bo wcześniej było CNN, a dalej jest SNN 

Przeczytałem całość. Sorry, but no comment.

 

Hej, MPJ 78.

 

Oj, jeszcze ktoś czyta :) Dzięki za uwagi do tekstu.

Nazwa jednostki flagowej rzeczywiście miała być humorystyczna, całe zakończenie miało takie być. W sumie to oba, bo idąc za przykładem dobrych filmów postanowiłem dać jeszcze ,,scenę po napisach’’.

Rzeczywiście większość tekstu miała być na poważnie, jednak obie końcówki humorystyczne. Widocznie tak się nie da, być dwie trzecie poważnym, na koniec zabawnym. Albo rybka, albo akwarium.:)

No i jeszcze scena końcowa. 1000 lat do przodu, “gwiazdy śmierci” a ręki nie potrafią zrekonstruować albo choć dać robotycznej?

Potrafią, ale nie wszystkich na to stać, przynajmniej w tym wymyślonym świecie.

Jednak tym, co mnie bardzo smuci, to to, że nikt nie dostrzegł potencjalnego udziału mojego opowiadania w konkursie, i to w dwóch.

Zakończenie pierwsze Honor wśród złodziei.

Zakończenie drugie Konkurs karnawałowy.

Oczywiście śpieszę z wyjaśnieniem, że w jednym przypadku nie jest to fantasy, a w drugim jest za mało komedii, ale to taki mój ukłon w stronę organizatorów konkursów i chciałem zauważyć, że jestem na bieżąco.

Pozdrawiam.

Feniks103.

 

audaces fortuna iuvat

Hej, Koala75.

Dzięki za przeczytanie tekstu i wyłapanie błędu.

audaces fortuna iuvat

Dla mnie jest tu problem z gatunkiem. Skoro to ma być SCIENCE fiction, to nie powinno lekceważyć podstaw "scajensa" (vide Asimov, Lem, i inni). Tymczasem hipotetyczne tachiony, poruszając się z prędkością większą od światła, cofają się w czasie. I całą twoją akcję diabli biorą.

Hej, SPW.

Zaznaczyłem w tagach, że to space opera, a w tego rodzaju opowiadaniach naukę traktuje się ulgowo.

audaces fortuna iuvat

Nowa Fantastyka