- Opowiadanie: Vacter - Dzieci uschniętego ziarna

Dzieci uschniętego ziarna

Pojedynek Vacter vs silver_advent
         Hasło: Dzieci popcornu

 

Dzięki propozycjom publiczności, został wybrany temat anonimowych opowiadań. Dwóch zamaskowanych kowbojów stanęło do walki. Jest już mocno po południu, po zmianie czasu. Cel – pal! Głosujemy za pomocą gwiazdek, więcej informacji w temacie pojedynkowym.

 

Link do tekstu przeciwnika: TUTAJ

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Irka_Luz

Oceny

Dzieci uschniętego ziarna

W sadzy znalazły się moje ręce, a w nocy, która mnie przyozdobiła brakiem snów, nie widziałem śladów rozmazanego węgla na polikach. Krzyknąłem, nie słysząc ani słowa, tylko ciche kroki… coraz bliżej. Zdawały się mnie prześladować. Poczułem obrzydliwe łapsko, dotykające chudymi palcami mojej brody. Koszmarna dłoń zasłoniła twarz. Choć było ciemno, dobrze wiedziałem jak się odczuwa dotyk dłoni. Co ja najlepszego uczyniłem? Wybrzmiał głos, jakby z zaświatów:

– Słuchaj Szlejdah, trafiłeś do nas. Do piekieł.

Zrozumiałem, że tutaj otrzymałem nowe imię. Nagle dłoń opuściła moją twarz, zdołałem wstać. Oczy chyba zaczęły się przyzwyczajać. Nieprzenikniony mrok nabrał odcieni, kształtów. Niczym czarno-biały film, który ktoś rozjaśnił. Ciemniejsza wersja filmu Begotten, świata w którym pozory wymalowywały koszmary, obecne tylko w umysłach. Chwila radości przypłynęła, chwila dumy i wielkości. Krzyknąłem, tym razem słysząc własne słowa:

– Jestem panem ciemności! Szykujcie moje szaty, o demony i upadłe dusze!

Usłyszałem w odpowiedzi śmiech, który zdławił kolejne słowa cisnące się na usta. Głos odpowiedział:

– Panem ciemności jestem ja. Ty na razie musisz coś zobaczyć. Usiądź.

Coraz wyraźniejsza postać bez twarzy wskazała mi tron z czaszek. Usiadłem, ciemność osłaniał śnieg, jakby w telewizji. Ten sam śnieg, który widziałem kilka lat po urodzeniu w ciemnym pokoju. Dowód na urodzenie się człowiekiem, dowód na to, że jeszcze w łonie matki miałem oczy otwarte. Dowód…

– Zamilcz. Słyszę twoje myśli, są nieznośne. Sądzisz, że urodziłeś się antychrystem albo innym diabłem? Twój koszmar pośmiertny przeżyjesz jak każdy.

Przede mną pojawił się wielki ekran, dokładnie taki jaki sobie wyobraziłem w dzieciństwie. Siostra na lekcjach uczyła, że po śmierci pokażą nam całe życie, wszystkie grzechy w taki sposób. Wyciągnąłem nogi i czekałem. Nie czułem bólu, nie widziałem ognia piekielnego. Było cicho i spokojnie. Głos przemówił:

– Spotkałeś w życiu wiele kobiet, którymi wzgardziłeś. Dlaczego akurat o kobietach mówimy? Dlatego, że są naszymi wysłanniczkami. Tak to prawda, że tam gdzie diabeł nie może… W każdym razie, to że wzgardziłeś wieloma kobietami, nie zmienia faktu, że nasze dzieci się narodziły… ale nie na Ziemi.

 

Ekran wyświetlił scenę z mojej młodości. Na korytarzu szkolnym czytałem książkę. Podeszła dziewczyna i położyła swoją dłoń na kartce. Podniosłem głowę, spojrzałem na nią i odrzuciłem jej rękę. Odeszła. Potem obraz wygasł, pojawiła się scena jak dziewczyna płacze w swoim pokoju. Obraz zniknął. Usłyszałem nagle za plecami wrzask. Odwróciłem się. Do sali weszła zakapturzona postać w masce, wprowadziła wózek, z którego rozlegały się wrzaski dziecka. Czekałem aż odezwie się głos przemawiającego, ale słyszałem tylko niekończący się skowyt. Na ekranie pojawiła się kolejna scena. Na dyskotece, gdzieś dawno temu, piłem piwo przy stole. Wstałem kierując się w stronę wyjścia, przy którym zatrzymała mnie kobieta. Powiedziała coś na ucho, ale odtrąciłem ją. Później pokazano ją w płaczu, widziała mnie pijanego wsiadającego do taksówki. Usłyszałem kolejny wrzask, odwróciłem się. Zakapturzona postać wwiozła kolejny wózek z dzieckiem. Krzyknąłem w oczekiwaniu, że głos przemawiającego mnie usłyszy:

– Co tu się dzieje? O co chodzi z tymi dziećmi?

Głos milczał. Kolejne sceny z życia wyświetlały się. Kolejne kobiety płakały na ekranie, a potem płaczące dzieci wjeżdżały w wózkach, przywożone przez zamaskowanego człowieka. A może demona? Nie wiem, kto te dzieci zwoził, ale było już ich chyba ze sto. Wydawało się, że pękną mi bębenki w uszach. Głos przemówił:

– Nawet twoje spojrzenie wyrażało pogardę dla każdej pokusy, oferowanej przez nasze wysłanniczki. Jednak to im wystarczyło, by dzieci powstały. Twoje chwilowe pożądanie, twoja pogarda czy twoja drwina. Każde spojrzenie zwiększało liczebność naszej armii. Jednak bez twojej pomocy dzieci nie dorosną, a ciebie spotka wieczna męka słuchania ich płaczu. Możesz ich nie karmić, możesz ich nie kochać. One nie umrą wiecznie.

 

Głos zamilkł, w oddali zapaliły się świece wokół szerokiego postumentu. Wstałem by iść w ich stronę. Kiedy się zbliżałem, głos dzieci cichł. Przy świecach krzyki nie były już słyszalne. Wśród blasku ognia stała wielka chrzcielnica, spod której wyglądały głowy rzeźbionych cherubinów. W chrzcielnicy, zamiast wody, mieściły się ziarna kukurydzy. Wysuszone drobiny, które przesypywały się między palcami. Głos rzekł:

– Na tamtym świecie, świecie żywych, tylko przez te ziarna dzieci mogą się narodzić i dorosnąć. Gdy oddasz te ziarna duszom śmiertelnych, wykonamy plan. Lecz ty nie możesz wrócić teraz, za to jest ktoś kto ci pomoże. Twój najstarszy syn.

Nagle znalazłem się znowu pod ekranem, palcem złapałem za tron. Czułem czaszki, jak palce biegną przez oczodoły i nozdrza. To było realne. Na ekranie pojawił się film, wczorajsza impreza. Jednak to nie była część, którą w pełni pamiętałem. Leżałem w plamie krwi na ziemi, a obok naga Weronika. Nie wiem czy żyła. Po prostu leżała na mnie, czarnymi włosami brodząc we krwi. Wokół były wymalowane jakieś symbole. Stały też puste butelki po wódce.

– Tak, to były twoje ostatnie chwile na tamtym świecie. Alkohol jest bardzo szkodliwy i tak narodził się Twój syn, zjawił się u nas od razu pełnoletni. Nigdy nie obdarowałeś żadnej z naszych wysłannic takim pożądaniem i wzgardą jednocześnie. Przez twoje zachowanie trafiła do nieba, gdzie zakuto ją w kajdany. Czeka na przesłuchanie i sąd, który kończy się znacznie gorzej niż wieczne potępienie. Ale mniejsza z nią. Oto Twój syn Ajzaszel.

 

Słysząc wrzask dzieci, uciekłem w stronę chrzcielnicy gdzie stała zamaskowana postać. Stanąłem przed nią, ściągnęła maskę i moim oczom ukazała się moja twarz, ale znacznie młodsza. Blada jak u trupa, w czarnych długich włosach. Oczy miała czerwone i jakiś nieokreślony gniew bił z tej postaci. Usłyszałem głos, niczym syczenie węża:

– Zabiłbym cię ojcze i wypił twoją krew, ale przecież już mam w sobie twoją krew, prawda? Czy to tak nie działa, że krzywdę którą bym ci zadał, mógłbym też sobie zadać? Czy to nie byłoby to samo? W tym podłym mrocznym świecie tak jest. Nie będzie więc krzywdy. Zrobię co każesz.

Spojrzałem na niego nie uśmiechając się. Włożyłem rękę do chrzcielnicy i przesypałem ziarna kukurydzy. Powiedziałem do Ajzaszela:

– Jesteś w stanie mi pomóc?

Chłopak kiwnął głową.

– Wiesz co zrobić?

Kiwnął głową i odpowiedział tak, że słyszałem bez słów. Czytał w moich myślach, mieliśmy wspólny świat, który tutaj w mroku wyraźnie działał bez woali kłamstwa. Ajzaszel miał dostarczyć ziarno na Ziemię, aby śmiertelne wysłanniczki, które jeszcze żyją, doprowadziły do wprowadzenia zła na świat. Moje dzieci powinny dorosnąć i zniszczyć Ziemię. Nie miałem w tym żadnej chwały. Ajzaszel zniknął, zgasły świece, a ja znów siedziałem na tronie. Wrzask dzieci narastał.

 

***

 

W świecie ziemskim nadchodził czas Halloween. Ajzaszel jako kasjer w lokalnym kinie rozdawał popcorn. Napotkanym kobietom proponował podwójne porcje. Kukurydza z zaświatów strzelała w kinach całego kraju. Ajzaszel umiał być w kilku miejscach. Wiedział gdzie w przebywają zauważane przeze mnie kobiety. Nieświadome wysłanniczki jadły ziarna w postaci popcornu, spotykając Ajzaszela jako sprzedawcę w wesołych miasteczkach, czy sprzedawcę w budce z fastfoodem. Przez wiele dni ziarno rozeszło się w ogromnych ilościach. Tysiące kobiet wkrótce miało urodzić dzieci, których nie chciałby urodzić, gdyby wiedziały o planie. Gdy Ajzaszel wykonał zadanie, wrócił do świata ciemności. Nasze umysły ponownie się złączyły, a cisza wypełniła chłód komnat. Spokój nie trwał jednak długo.

 

***

 

Gdy oglądaliśmy wspomnienia z mojego życia, nagle znikąd do sali zaczęły wpadać białe koperty. Najpierw jedna, potem setki. Byłem nimi zasypany, a gdy już udawało się wyjść i z bieli dojrzeć choć cień mroku, blask papieru wpadał ze zdwojoną siłą. Otworzyłem jedną z kopert. Było to wezwanie do spłacenia alimentów.

– Coooo!?

Krzyknąłem zdenerwowany.

– Alimenty w zaświatach? Z jakiej racji! Gdzie jesteś cholerny głosie? Ja jestem częścią planu zagłady śmiertelników, a wy to niszczycie urzędniczą groteską? Czy wy jesteście poważni?

Głos odpowiedział:

– Dzieci się narodziły. Zejdź na Ziemię i dopełnij cierpienia śmiertelników.

 

***

 

Moja jedna szansa zejścia na świat śmiertelników wreszcie nadeszła. Bez przeszkód przesunąłem się jako cień po salach gmachu urzędu. Prześlizgnąłem się do pokoju, gdzie mężczyzna w garniturze pod krawatem dopijał ostatnią szklankę whisky. Przemówiłem:

– Drogi trunek pan pije. Czy nie należałoby otworzyć kolejnej butelki?

Mężczyzna wybełkotał:

– Czy ty jesteś tym diabłem, z którym miałbym podpisać pakt? Jestem skończony, wyrzucą mnie. Odpowiem za swoje błędy i zgniję w więzieniu… Zrobię wszystko!

Zaśmiałem się, a w mojej dłoni zajaśniała znikąd kolejna butelka. Postawiłem na stole, oczy mężczyzny rozpaliły się jak rozdmuchane w żarze węgielki. Zapłonęły chciwością. Otworzył butelkę i nalał sobie całą szklankę. Wypił do dna. Przedstawiłem mu plan:

– Obciążycie wszystkich mężczyzn, szczególnie tych samotnych, niewiarygodnymi podatkami. Sprawicie, że pieniądz będzie mniej warty, tak by ukryć faktyczne obciążenia. Oni będą pracować dniami i nocami, aż do śmierci, by dzieci otrzymały większą część społecznego wynagrodzenia. Każdemu dziecku dacie tyle ile trzeba, by rosły w siłę. Tak wrócisz do łask na lata. Krzywdą oschniętych zgnilców nadacie nowemu życiu mocy.

Mężczyzna zgodził się na wszystko. Gdy wróciłem do świata cienia, zauważyłem, że listy zniknęły. Alimenty wyparowały. Dzieci zła rosły w siłę, by potem obrócić się przeciwko swoim rodzicom. Świat zapłonął. Jedyny krzyk, który mi teraz towarzyszył to krzyk zakładniczki niebios. Almania, na Ziemi Weronika, cierpiała w niebiańskim więzieniu. Armia moich dzieci miała po śmierci pomścić jej mękę. Tymczasem znudzony Ajzaszel podawał kielichy z truciznami, a gdy je piłem sam cierpiał i krwawił. Tak mijały wieki w oczekiwaniu na czas ostateczny.

Koniec

Komentarze

Hej 

Anonimie Twój przeciwnik też napisał tekst w stylu Obłędni :). Tu mamy jakiś galimatias biblijny i apokaliptyczny. Właściwie to nie wiem o czym było opowiadanie :D. Czy chodziło o to, że kobiety to wysłanniczki diabła albo, że samotni faceci mają przechlapane ;). I jeszcze alimenty do tego. Dobra podsumowując tekst jest strasznie zakręcony. Nie wiem też czy miał być poważny czy prześmiewczy. Ale czytało się dobrze i nie męczyłem się – choć na koniec właściwie nie wiem o czym był :P 

 

Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

W zasadzie moje odczucia są podobne do tego, co napisał Bard. Opowiadanie ciekawe, ale w zasadzie niczego nie można rozgryźć. Jest tu dużo niedopowiedzeń, które zdają się być zlepkiem przemyśleń autora na temat świata i zaświatów. Interpunkcja żyje własnym życiem i potrzebuje dyscypliny ;) W zasadzie fabuła mnie zaciekawiła, ale trudno było mi ją śledzić, bo była w stylu obłędnii, gdzie najpewniej tylko śniący może rozkodować wszystko. Strzelam w Vactera :D

Hmm,

 

jakby kilka różnych światów, a autor nie wiedział, na co się ostatecznie zdecydować. Jakieś elementy horroru, groteski, moralizatorstwa. Nie bez powodu wymieniam w tej kolejności, bo o ile początek fajny i klimatyczny, to motyw z alimentami wszystko pogrzebał. Zrobiła się z tego farsa, a końcówka to już jakieś gospodarcze rozkminy :P

 

Na pewno udało się za to zachować większą wierność motywowi przewodniemu. Praktycznie 1:1 przeniesiony do tekstu :)

Wyjątkowo zgadzam się ze wszystkimi komentarzami powyżej. Nic nowego nie wymyślę.

 

Niewiele zrozumiałem. Hasło dużo lepiej wybrzmiało niż u konkurenta. 

 

Pozdrawiam.

W sadzy znalazły się moje ręce, a w nocy, która mnie przyozdobiła brakiem snów, nie widziałem śladów rozmazanego węgla na polikach.

(Śladów węgla rozmazanego na policzkach, do jasnej ciasnej)

 pojawiła się scena jak dziewczyna płacze w swoim pokoju

Nie pasuje tonem.

 Alkohol jest bardzo szkodliwy i tak narodził się Twój syn, zjawił się u nas od razu pełnoletni

…?

 Ja jestem częścią planu zagłady śmiertelników, a wy to niszczycie urzędniczą groteską? Czy wy jesteście poważni?

… rimshot?

 

Nie wiem, o co chodzi, ale chyba oglądałeś horrory, i to nie na trzeźwo. Łuu.

 Nie wiem też czy miał być poważny czy prześmiewczy. Ale czytało się dobrze i nie męczyłem się – choć na koniec właściwie nie wiem o czym był :P

Zgoda. Parę błędów interpunkcyjnych i jedna czy dwie literówki.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dobra, tu technicznie jest nieco gorzej niż tam, ale widzę trochę spójniejszą historię (i tym razem kręci się ona wokół popcornu), chociaż mam wrażenie, że w pewnym momencie sam, Autorze, zaplątałeś się w tym, co chciałeś powiedzieć… i tak w sumie to znowu nie wiem, co myśleć. 0_o

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Hasło jest wykorzystane bardzo dosłownie, ale cała otoczka, która temu towarzyszy jest ciężkostrawna – i piszę Ci to ja, czyli gość od wplatania biblijnych i religijnych motywów w co drugie opowiadanie ;) Przede wszystkim czułem przesyt w trakcie lektury – za dużo tego na tak małej przestrzeni. Nie mogę uczciwie przyznać, że ten tekst przypadł mi do gustu < ulubiona emotka Baila by Tarnina >

 

Pozdrawiam serdecznie

Known some call is air am

Polikach

Nie ma zgrubień, piszemy policzkach.

 

Ciekawe, takie mroczne przejście do piekła i fajny zabieg z tym, że bohatera cieszy zejście do piekieł. Nietypowo, to lubię.

Dalej mamy streszczenie różnych obrazów na ekranie: trochę za dużo tego, tzn. za gęsto, same opisy obrazów, później kobiety z wózkiem. Myślę, że miało być tak smutno, a mimo tego rozbawił mnie fragment:

płaczące dzieci wjeżdżały w wózkach, przywożone przez zamaskowanego człowieka. A może demona? Nie wiem, kto te dzieci zwoził, ale było już ich chyba ze sto.

Mimo że nie jest zabawny, coś w tej scenie nie gra, przez co wydaje się karykaturalna.

 

Nie wiem, jaki związek mają te ziarna z dziećmi. XD

 

Alkohol jest bardzo szkodliwy

Naprawdę? :D

 

stała zamaskowana postać. Stanąłem przed nią

 

Podoba mi się akcja z synem, ale szkoda, że taka niedopracowana, za mało trochę tego.

 

których nie chciałby

Nie chciałyby

 

Ale… co? To opowiadanie też mogłoby iść na Obłędnie, ziarna kukurydzy jako dzieci, które będą rządzić światem? :D

 

Gdy oglądaliśmy wspomnienia z mojego życia, nagle znikąd do sali zaczęły wpadać białe koperty. Najpierw jedna, potem setki.

List z Hogwartu!

 

Ach, nie, jednak nie, Harry…

 

 

No ale poza śmieszkowaniem, czytało się nieźle, choć nie do końca wiem, po co to wszystko. To znaczy, niby wiem – dla przejęcia władzy nad światem, ale było to tak absurdalne, że jakoś… no ciężko mi kupić te wytłumaczenia i ziarna. XD

 

Pozdrawiam,

Ananke

Cześć!

 

Przeczytałem i nie wiem, co napisać. Nie moje klimaty. Tag absurd chyba uzasadniony, ale za dużo tego jak na moje możliwości pojmowania. Nie widzę związku między kolejnymi poczynaniami delikwenta, nie rozumiem świata przedstawionego. Bohater umarł i trafił gdzieś (do piekła chyba) i jego grzechem jest to, że wzgardził jakimiś kobietami? I ma przez to wielu synów, w tym takiego, który się pełnoletni narodził:

Alkohol jest bardzo szkodliwy i tak narodził się Twój syn, zjawił się u nas od razu pełnoletni.

Z jednej strony przyjemna i wygodna opcja dla faceta ;-) Ale z drugiej to co ma piernik do wiatraka? Gdyby tego była szczypta, to ok, tworzyłoby jakiś klimat. Ale tego jest tyle, że w połowie już nie pamiętałem, co było na początku.

Krzywdą oschniętych zgnilców nadacie nowemu życiu mocy.

?

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Musze wyznać, że tytuł mnie zafascynował. Niósł obietnicę mrocznego sekretu.

Niestety oferowana tajemnica, faceta odrzucającego kobiety i w ten sposób płodzącego diabelskie potomstwo nie porwała.

 

One nie umrą wiecznie.

Żyć można wiecznie, ale nie umierać?

"...poniżej wszelkiego poziomu"

Nie bardzo wiem, Anonimie, co miałeś nadzieję opowiedzieć, ale szort okazał się tak nasączony niezrozumiałymi dla mnie sytuacjami, że niczego nie pojęłam.

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

 

Ciem­niej­sza wer­sja filmu Be­got­ten… → Tytuły ujmujemy w cudzysłów lub piszemy je kursywą.

 

Po­de­szła dziew­czy­na i po­ło­ży­ła swoją dłoń na kart­ce. → Czy zaimek jest konieczny?

 

Póź­niej po­ka­za­no ją w pła­czu… → Obawiam się, że nie można pokazać kogoś w płaczu.

Proponuję: Póź­niej po­ka­za­no ją płaczącą

 

czar­ny­mi wło­sa­mi bro­dząc we krwi. → Nie wydaje mi się, aby ktoś mógł brodzić w czymś włosami.

 

i tak na­ro­dził się Twój syn… → …i tak na­ro­dził się twój syn

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

Oto Twój syn Aj­za­szel.Oto twój syn Aj­za­szel.

 

moim oczom uka­za­ła się moja twarz, ale znacz­nie młod­sza. → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …zobaczyłem moją twarz, ale znacz­nie młod­szą.

 

Blada jak u trupa, czar­nych dłu­gich wło­sach. → Blada jak u trupa, z długimi czarnymi włosami.

 

Wie­dział gdzie w prze­by­wa­ją za­uwa­ża­ne prze­ze mnie ko­bie­ty. → Coś się tutaj przyplątało.

 

któ­rych nie chciał­by uro­dzić, gdyby wie­dzia­ły o pla­nie. → Literówka.

 

gdzie męż­czy­zna w gar­ni­tu­rze pod kra­wa­tem… → Czy dobrze rozumiem, że garnitur był pod krawatem?

A może miało być: …gdzie męż­czy­zna w gar­ni­tu­rze i pod kra­wa­tem

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Motyw pojedynkowy zrealizowany głośno i wyraźnie.

Ale to jedyne, co uznaję za wyraźne. Nie kupuję moralności tego świata. Dziewczyna zasłoniła mu kartkę czytanej książki, on odsunął przeszkodę. Gdzie tu grzech? To dziewczyna robi IMO coś złego. I dlaczego z tego powodu płacze?

Nie bardzo widzę, na czym mają polegać piekielne męki bohatera. Zdaje się, że laska, która wylądowała w niebie, trafiła gorzej. Wspominałam już, że nie kumam tego świata?

Gospodarcza końcówka skojarzyła mi się z polską polityką. Czyżby gościnnie wystąpił prezes NBP, względnie któryś jego znajomy?

Na podstawie stopnia niezrozumienia typuję, że ten tekst pisał Vacter.

Babska logika rządzi!

Oba opka mają coś wspólnego. Nie mam pojęcia dlaczego popcorn Wam obu się skojarzył z zagładą świata, też nie lubię, ale tak tak tragicznie zły nie jest ;)

Tutaj temat pojedynku widać wyraźnie i to na pewno na plus. Zagłada w sumie też niczego sobie, ale nie rozumiem, czemu bohater jest taki wkurzony. Mam wrażenie, że całe życie był wkurzony, ale skąd mu się to wzięło?

Odrzucanie kobiecych zalotów też interesujące, ale nie z każdej takiej sytuacji byłby od razu dzidziuś, więc moce piekielne ciutkę przesadzają z liczbą wózków. Zakończenie życia bohatera też nie pojmuję, co mnie nawet nie dziwi, skoro nic nie piszesz o jego życiu.

Scena w urzędzie mocno współczesna i, podobnie, jak Finkli, kojarzy mi się z polską polityką, co – w połączeniu z aktem oskarżenia (niechęć do kobiet) – sprawiła, że hmm przed oczami pojawiła mi się bardzo konkretna twarz ;) I oczywiście sekwencja zaprezentowanych przez Ciebie zdarzeń pod nią zaczęła pod nią układać ;) Obawiam się jednak, że to nadinterpretacja ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Hej Vacter!

 

Tekst nie bierze jeńców, zobaczyłem dużo i ze szczegółami jak na liczbę słów. Fabuła zrobiła kilka kroków, zorientowała się, dokąd zmierza, zawróciła o 360 stopni i poszła dalej…

 

Tak[,+] to prawda, że tam gdzie diabeł nie może…

Chyba. Dawno nie piłem już interpunkcyjnych eliksirów, więc znaki mogą działać słabiej.

Krzyknąłem w oczekiwaniu, że głos przemawiającego mnie usłyszy:

– Co tu się dzieje? O co chodzi z tymi dziećmi?

Prościej krzyczeć z wykrzyknikiem.

Wstałem[,+] by iść w ich stronę.

Lecz ty nie możesz wrócić teraz, za to jest ktoś[,+] kto ci pomoże.

Mi tutaj “lecz” bardziej przeszkadza niż pomaga.

Nie wiem[,+] czy żyła.

– Zabiłbym cię[,+] ojcze i wypił twoją krew, ale przecież już mam w sobie twoją krew, prawda? Czy to tak nie działa, że krzywdę[,+] którą bym ci zadał, mógłbym też sobie zadać?

Spojrzałem na niego[,+] nie uśmiechając się.

– Wiesz[,+] co zrobić?

Tysiące kobiet wkrótce miało urodzić dzieci, których nie chciałby urodzić, gdyby wiedziały o planie.

Jedyny krzyk, który mi teraz towarzyszył to krzyk zakładniczki niebios.

 

Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Dzień dobry wszystkim. Zanim wprowadzę poprawki, które zostały tutaj zaproponowane, to przypomnę, że się ujawniłem :).

 

Przejrzałem wpisy i widzę, że wspólnym sumptem doskonale zrozumieliście drodzy czytelnicy tekst, który napisałem. Więcej ujawniłem w wątku zbiorczym pojedynku.

Tekst jest dokładnie o tym, o czym jest. Ukrywa kilka powiązań ze światem rzeczywistym, naszą codziennością, ale nie dawałem zbyt dużych wskazówek, ponieważ nie chodziło mi o agitację polityczną. Jeżeli mamy polityka, to jest to polityk. Jeżeli mamy inflację, to jest to inflacja. Jeżeli mamy rozegraną kwestię zaświatowych alimentów, to jest to rozwiązanie tej kwestii (opisałem wystarczająco jak działa mechanizm). Ale to nie zabrania komuś posiadać skojarzenia z konkretnymi osobami, sprawami. Przecież do dziś mamy tysiącletnie teksty, które przyrównujemy do naszych współczesnych sytuacji. Jak więc nie odnosić tekstu, który powstał może z tydzień temu.

 

A że wszystko razem jest mocno wykręcone, absurdalne? Dokładnie takie, jak propozycje pojedynkowe :). Miałem dwie bardziej konwencjonalne i akceptowalnie spójne propozycje na konkurs, ale zdecydowałem się wybrać ten pomysł. Przed napisaniem wymyśliłem całość i kilka wydarzeń musiałem skrócić, żeby zmieścić się w 10 000 (np. streścić przygody Ajzaszela).

 

Przynajmniej kilkoro czytelników pokusiło się o jakieś interpretacje. Więc sądzę, że raczej nie jest to tekst nieczytelny (nawet jak na absurd). Oczywiście estetycznie jest kontrowersyjny. Mamy obalenie czwartej ściany niemalże, mamy złamanie mrocznych klimatów nieco jarmarcznie (Ktoś grał w Sanitarium lub w Harvestera?).

 

Także dziękuję za szczere opinie. Przeglądnę tekst, podłubię w kwestiach porządku językowego. Na razie chciałem się przedstawić. Jestem Vacter i podzielam Wasze opinie.

Nowa Fantastyka