- Opowiadanie: Toro301002 - Nieświadomość.

Nieświadomość.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Nieświadomość.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł – mruknął, siedząc przed ekranem monitora. – Mam dużo na głowie.

– Przecież jest piątek – zdziwił się Augustyn. – Co masz lepszego do roboty niż siedzenie w domu? Znów grasz?

– Nie. Dlaczego pytasz? – Lesław podrapał się po nosie. – Po prostu zostaje w domu. Chce odpocząć.

– Zawsze tak mówisz – burknął i rozłączył się.

Lesław westchnął. Wypił całą zawartość napoju energetycznego. Rzucił puszkę do kosza na śmieci, stojącego w jednym z rogów jego pokoju. Po kilku chwilach rozległo się pukanie do drzwi. Usłyszał skrzypnięcie. U progu stanęła jego mama. Widząc puszki po napojach energetycznych koła kosza, zmarszczyła nos.

– Dlaczego nie wyrzucisz śmieci? Straszny tu bałagan.

– Nie chce mi się – burknął. – Nie zawracaj mi tym głowy.

– Nie jestem twoją koleżanką – warknęła. – Masz posprzątać w tym pokoju.

– A jak nie? To co?

Zatrzasnęła za sobą drzwi. Słyszał jak przeklina. Wkurzony ubrał na siebie bluzę. Na przedpokoju założył i zawiązał buty. Upewnił się, czy ma przy sobie telefon i klucze od mieszkania.

Wychodząc założył kaptur na głowę. Stojąc plecami do bloku mieszkalnego, poszedł w lewą stronę. Krocząc chodnikiem mijał przechodniów. Niektórzy z nich mieszkali na tej samej ulicy, co on.

Niektórych znał z widzenia. Gdy zbliżał się do rogu ulicy, czuł się wytrącony z równowagi. Co on takiego robi? Przecież nie sprawiał jakichś większych problemów. Nie sprzątał po sobie, ale nie oznaczało to, że jest najgorszym człowiekiem na świecie.

Stanął na rogu. Skręcił w prawo, przechodząc przez pasy dla pieszych. Idąc na wprost po obu stronach znajdowały się budynki mieszkalne i niewielkie sklepy osiedlowe. Były również salony fryzjerskie.

Przed sobą zobaczył jeden ze sklepów sieciowych. Przekraczając jego próg, skierował się w kierunku regałów ze słodyczami. Znajdując się w nim dostrzegł znajome sylwetki. Założył kaptur na głowę i stanął do nich plecami.

Obejrzał się przez ramię. Nie było ich. Odetchnął z ulgą i wziął dwie czekolady oraz paczkę żelków. Ruszył do kasy. Zanim jednak stanął w kolejce upewnił się, że opuścili już sklep. Gdy już się upewnił stanął przy kasie.

Po zapłaceniu i wzięciu swoich słodyczy postanowił wracać do domu. Kątem oka dostrzegł zbliżającą się postać. Popchnęła Lesława wytrącając go z równowagi. Twarz napastnika cechowała się bliznami. Usta rozciągnęły mu się w szerokim uśmiechu.

Znajdowali się niedaleko sklepu. Dokoła nich widział garaże. Widząc uśmiech dręczyciela, żołądek ścisnął się. Czuł jak kolana odmawiają mu posłuszeństwa.

Na czworakach unikał kontaktu wzrokowego, bojąc się na niego spojrzeć.

– Co tam, grubasie? Idziesz walić konia przed dziewczynami z chińskich bajek?

Za plecami oprawcy z bliznami zjawili się dwaj inni prześladowcy Lesława. Jeden był przy kości a drugi wysoki. Trzeci, będąc na czele swojej grupy ogolony był na łyso, mając na sobie czapkę z daszkiem.

– Czego ty chcesz? – serce mu przyspieszyło. – O co ci chodzi?

– Chce się pobawić. A co? Zabronisz mi? Pedale?

Lesław zamilkł, podnosząc się z ziemi. Wysoki, wyjął papierosa i zapalniczkę. Dało się poczuć zapach tytoniu, który mdlił Lesława. Rzygać mi się chce, stwierdził w duchu.

– Odpieprz się ode mnie – Lesław starał się panować nad swoim głosem. – To z tobą jest coś nie tak.

– Sam chciałeś – zadał Lesławowi cios w brzuch. Obiema dłońmi chwycił się miejsca w którym pulsował ból. Atakujący kopnął go w krocze. Ofiara zajęczała z bólu, zaciskając zęby. W oczach pojawiły się łzy, zamazując mu pole widzenia. Czuł się upokorzony.

– Idź się powieś, pieprzony śmieciu – napluł mu na twarz. – Jesteś zwykłą ciotą.

Odwrócił się do niego plecami i z dwoma swoimi znajomymi odszedł. Do oczu napłynęły mu łzy, opadające na utwardzoną ziemię. Leżąc na utwardzonej ziemi poczuł na nosie krople deszczu. Wstał, otrzepując się z kurzu. Podniósł swoje kupione rzeczy i odszedł.

Wracając do domu, głowę miał opuszczoną w dół. Szedł przygarbiony, mając ręce w kieszeniach spodni. Pragnął jak najszybciej znaleźć się w domu. Mijał ludzi, żyjących we własnym świecie.

II

Wchodząc do środka mieszkania, zauważył buty swojej starszej siostry i jej znajomej ze szkoły. Zdjąwszy buty, poszedł do siebie zatrzaskując za sobą drzwi. Żaluzje miał opuszczone. Po chwili zastanawiania się co chce porobić usiadł na obrotowym krześle, włączając swój komputer.

W międzyczasie otworzył paczkę z żelkami, wybierając sobie te o białym kolorze. Otworzył również opakowanie czekolady. Oderwał jedną tabliczkę i zjadł ją. Czuł przyjemność, czując na języku smak. Prócz tego czuł jej aromat.

Widząc pasek bieli na ekranie, wpisał swoje hasło.

Wybrał ikonę na pulpicie i kliknął w nią kilka razy. Otworzyła się gra. Dołączył się do swojej drużyny i rozpoczęli pokonywanie wspólnymi siłami przeciwników. Nie zwracając uwagi na upływ czasu, przesiedział przed komputerem do drugiej w nocy.

Wstając zatrzeszczały mu kości. Czuł się nie najlepiej, spożywając słodycze i niezdrowe napoje o tak późnej godzinie. Nie minęło wiele czasu, kiedy pobiegł do łazienki wymiotując wprost do klozetu. Czuł w gardle kwaśny i ostry zapach kwasu żołądkowego.

Zmarszczył również nos, czując odór unoszący się w łazience. Przepłukał jamę ustną bieżącą wodą i umył zęby. Nigdy więcej energetyków, stwierdził oszukując samego siebie. I tylu słodyczy. Gdy znajdował się w takim stanie, obiecywał sobie zmianę nawyków żywieniowych.

Kończyło się jednak na pustych obietnicach, o których prędko zapominał. Pamięć odświeżała mu się w momentach, takich jak wymiotowanie i siedzeniu na klopie.

Gdy żołądek stał się spokojniejszy, posiedział jeszcze chwile na klozecie, modląc się o to, aby nie dostał kolejnego odruchu wymiotnego. Wpatrzony był w jasne światło. Uspokajało go to. Za ścianą dało się słyszeć kłótnie faceta i kobiety. Słyszał ich kłótnie niemal codziennie. Po kilku minutach wyszedł z łazienki, czując chęć położenia się do łóżka. Szedł i słyszał swoje kroki i oddech.

Zgasił u siebie światło i wyłączył komputer. Następnie położył się na łóżku i przykrył się kocem.

III

Budząc się, czuł jak jego powieki są ciężkie. Spojrzał na budzik. Dwunasta godzina. Ostatnio spałem do piętnastej, stwierdził. Westchnął i wywlekł się z łóżka. Ziewając, kierował się do toalety. Umył zęby i przepłukał usta. Wypluł wodę, zmieszaną z pastą i flegmą oraz resztkami jedzenia.

Była sobota. Dzisiejszego dnia postanowił darować sobie siedzenie przed komputerem. W domu poza nim, nikogo nie było. Przebrał się, wziął ze sobą klucze i telefon. Wychodząc z mieszkania, zamknął drzwi na oba zamki. Schodząc na dół, nie był pewien czy to zrobił. Zawrócił i przekonał się, że drzwi są zamknięte.

Schodząc ponownie, uświadomił sobie, że czuje się cięższy niż jest. Może przytyłem, a tego nie wiem, stwierdził. Opuszczając klatkę schodową, poczuł na bladej twarzy podmuch wiatru. Stojąc w zamyśleniu, przemyślał w którym kierunku pójdzie.

Niedaleko niego znajdował się sklep z komiksami. Zadecydował jednak, że pójdzie do niego kiedy indziej.

Telefon w kieszeni bluzy zawibrował. Wyjął go, widząc połączenie przychodzące. To była mama. Odrzucił połączenie. Zadzwonię później, zapewnił siebie.

Wybrał numer do Augustyna. Nie odbierał, mimo trzech prób nawiązania z nim kontaktu. Nie był pewien dokąd idzie. Aktualnie znajdował się blisko starych kamienic. Idąc chodnikiem jego wzrok przykuła szyba. Widniał na niej napis; ,,Księgarnia marzeń’’.

Wchodząc do środka, coś poczuł.

– Dzień dobry – naprzeciwko niego znajdował się mężczyzna. – W czym mogę, panu pomóc?

– Ja właśnie… – zaczął, ale na moment zapomniał, co ma powiedzieć. – …chciałem się spytać, czy ma pan może…komiksy?

– A dlaczego nie miałbym ich mieć? – Jego twarz została wykrzywiona uśmiechem. – Szuka pan czegoś konkretnego, prawda? Chodzi o mangi?

Otworzył szeroko oczy, ale nic się nie odezwał. Pokiwał jedynie głową.

– Świetnie – gestem ręki, poprosił chłopaka aby poszedł za nim. – Proszę za mną. Myślę, że te komiksy będą odpowiednie.

Lesław zatrzymał się. Na regałach stało wiele komiksów, których wcześniej nie widział w polskim wydaniu. Podszedł do nich i zaczął się im przyglądać.

– Widzę, że jest pan zachwycony… – wyszczerzył zęby. – Cieszę się z tego. Mogę wiedzieć, jak się pan nazywa?

Bez wahania odpowiedział mu.

– Lesław. A pan?

– Jestem Sławomir. Czy pomożemy przejść na ty?

– Pewnie.

Uścisnęli sobie dłonie. Chłopak spojrzał prosto w oczy właściciela księgarni. Takiej barwy oczu, jeszcze u nikogo nie widział. Za szkieł okularów dostrzegł, że są czarne. Wpatrywał się w nie przez chwilę, dopóki mężczyzna nie zabrał głosu.

– Lesław. Piękne imię. Szczerze powiedziawszy, nigdy wcześniej nie słyszałem takiego imienia. Wybacz, że zawracam tobie głowę, ale nie masz nic przeciwko temu, aby pomóc mi przy układaniu książek na półki? Mam ich mnóstwo.

– Oczywiście – odpowiedział.

Przez chwilę odniósł wrażenie, że poczuł zapach siarki. Może mi się wydawało… uznał, nie warto zaprzątać sobie tym głowy. Po chwili zabrali się do wykładania z kartonów stert książek. Układali je według gatunku. Lesław, mimo że wcześniej nie znał tego faceta, czuł się przy nim dobrze.

Skończywszy robotę, odetchnął z ulgą. Czuł się zmęczony.

– Dziękuje ci, Lesławie. W zamian za pomoc zamierzam ci się odwdzięczyć.

– Nie trzeba.

– Nie mów tak. Wybierz jedno życzenie, na którym ci zależy. Na pewno masz jakieś. Prawda? Nie myślisz o sławie. To na pewno. Nie myślisz tylko o czymś, ale i o kimś. Zgadza się?

– Skąd pan wie? – znów wpatrywał się w jego oczy, ziejące czarną pustką.

– Jesteś chłopakiem. Na dodatek młodym chłopakiem, pragnącym bliskości i czułości z dziewczyną. Brakuje ci jej. Poza tym jestem kimś więcej niż zwykłym właścicielem księgarni. Mam moc, która jest potężna. Sprawia, że spełniam życzenia innych osób.

– Tak. Brakuje mi kobiety. – Odpowiedział, będąc teraz w transie. – Chce jej.

– Niestety – westchnął. – Musisz coś dla mnie zrobić… – przerwał na moment. – Nie wiem, czy jesteś na to gotowy. Chyba nie mogę ciebie o to prosić.

– Chce jej. Pragnę kobiety. Zrobię wszystko o co mnie pan poprosi. – W tym momencie nie myślał racjonalnie. Mężczyzna zdusił w nim zdrowy rozsądek i głos, który chciał mu pomóc.

– No, niech będzie. Chodź za mną. Tylko masz o tym nikomu nie mówić.

– Nikomu o tym nie powiem. Słowo honoru.

Zaprowadził go do niewielkiego pokoju. Na ścianie dostrzegł symbole, których znaczenia nie rozumiał. Na stole znajdowała się niewielka skrzynia. Widząc ją Lesławowi naszła myśl o ukrytym skarbie piratów.

– Co to za skrzynia?

– To nieistotne. Nie zawracaj nią sobie głowy.

Po chwili właściciel ponownie się odezwał.

– Daj swoją rękę – rozkazał. – Przyrzeknij, że od tej chwili zobowiązujesz się wykonać moje zadanie. Jasne? – jego ton głosu zmienił się i on to poczuł. Jakiś głos ostrzegł go, aby uciekł z tej księgarni. Nie chciał jednak go posłuchać. Dał się owładnąć niezrozumiałą dla niego mocą.

– Tak. Oczywiście.

– Dzisiaj niczego nie musisz robić. Dotrzymam umowy. Będziesz mieć swoją partnerkę. Jutro. A teraz wróć do domu.

Jego zachowanie w stosunku do chłopaka stało się bardziej oziębłe. Chłopak posłuchał polecenia i opuścił księgarnie, wracając do siebie. Szedł, będąc w transie. Dopiero, będąc u siebie, ocknął się. Położył się na kanapie w pokoju gościnnym.

Ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzył je, wpuszczając swoją siostrę. Anastazje. Zdejmując buty na przedpokoju zerknęła na niego.

– Co ci jest? Znów spałeś do późnego popołudnia?

– Co?

– Nieważne. Idę do siebie.

– Aha.

 Chwilę później drzwi zostały otwarte przez matkę. Przypomniało mu się, że miał do niej oddzwonić. Wolał jednak się nie odzywać. Widać było, że jest przepracowana. Nie zwracając na niego uwagi, postawiła torby z zakupami na stole.

Z salonu gościnnego poszedł do siebie. Siadł na skraju łóżka, przeglądając Facebooka. Skrolując, natknął się na zdjęcie profilowe dziewczyny z tej samej szkoły, do której chodzi.

Wszedł na jej profil, obserwując jej zdjęcia. Wtedy uświadomił sobie, że nigdy z nią nie rozmawiał. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek na niego spojrzała. Wśród rówieśników należał do szkolnych wyrzutków. Miał dwóch znajomych i jednego przyjaciela.

Jako młody dzieciak miał nadwagę. Jego jasne włosy były w nieładzie. Gdy mógł, często opuszczał zajęcia z jednym ze swoich przyjaciół, aby móc bujać się po mieście. Szli do kina, sklepu komputerowego lub do sklepu z komiksami.

Ich wspólnym miejscem spotkań była biblioteka w której przesiadywali, czytając komiksy i dyskutując na ich temat. Zazwyczaj zachodzili również do piekarni, kupując razem słodkie wypieki.

Mimo częstych nieobecności Lesław na bieżąco usprawiedliwiał swoje nieobecności. Poza tym uczył się na tyle wystarczająco, aby zaliczyć każdy z przedmiotów.

Mimo że nie minęła jeszcze godzina dwudziesta, poczuł się senny. Przykryty kołdrą, zasnął. Śnił o czymś, co było dla niego czymś odległym. Sen był erotyczny. Obudził się, czując się wyspany. Chwilę trwało, zanim wstał z łóżka.

Zrzucił z siebie kołdrę i wywlekając się z łóżka, poczuł głód. Wsunął na swoje stopy kapcie i skierował się do łazienki. Następnie będąc w kuchni, nasypał do miski płatki śniadaniowe i dolał mleka. Wybrał miejsce przed telewizorem, biorąc w dłoń pilot.

Wybrał niedokończony przez siebie film i zaczął jeść. Skończywszy oglądanie i konsumowanie, ubrał się w świeże ubranie. Usłyszał dzwonek w telefonie. Odebrawszy połączenie, usłyszał Augustyna.

– Przyjdziesz dziś do mnie? Zaprosiłem kilkoro znajomych. Dziewczyny też będą.

– Czemu nie. – Zazwyczaj odmawiał. – O której mam przyjść?

– O trzynastej. Tylko umyj się.

– Dobra. Będę. – Rozłączył się. Czuł, że wydarzy się coś niezwykłego. Coś, czego nie doświadczył nigdy dotąd.

W południe, opuścił dom. Czując w sobie energię do życia, poszedł na domówkę pieszo. W niecałe pół godziny znalazł się na miejscu. Stał przed drzwiami Augustyna. Nacisnął dzwonek i oczekiwał na wpuszczenie go do środka.

Za czwartym razem dopiero gospodarz otworzył przed nim drzwi.

– Przepraszam, ale sam widzisz i słyszysz co tu się dzieje.

– Nic nie szkodzi. – Przekroczył próg. – Wybacz, ale nic nie kupiłem.

– I tak mam wszystkiego na zapas. – Odwrócił głowę za ramię. – Wybacz, ale muszę coś zrobić.

Lesław, wziął ze stołu puszkę coli. Ktoś dotknął go w ramię. Obróciwszy się plecami do stołu z napojami i jedzeniem, zobaczył przed sobą nieznajomą osobę.

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałam się przywitać – jej głos był dla niego delikatny i kojący. – Jestem tutaj nowa. Niedawno wprowadziłam się do tego miasta. Jestem Natalia.

Uścisnęli sobie dłonie. Czuł się niespokojny. Dla niego było to nowym doświadczeniem.

– Lesław. Miło mi. Mogę spytać, dlaczego wprowadziłaś się akurat tutaj? To miasto nie należy do najpiękniejszych.

– Łatwiej o pracę. Moi rodzice znaleźli ją właśnie tutaj. Mówią, że ich zarobki są całkiem dobre. Poza tym mam blisko do szkoły. Nawet nie muszę nigdzie dojeżdżać. Więc ogólnie na razie widzę tutaj same pozytywy niż negatywy.

– Cieszę że się tutaj zamieszkałaś. Będziemy mogli ze sobą rozmawiać w wolnych chwilach.

– Też się z tego cieszę. Myślę, że jesteś uroczy na swój sposób. – Uśmiechnęła się do niego.

Poczuł wypieki na policzkach.

– Dzięki.

Zmniejszyła dystans między nimi. Poczuł jak jej ciało ociera się o niego. Poczuł wewnętrzne ciepło.

– Lubię cię – szepnęła mu do lewego ucha.

Był zaszokowany i podniecony. W gardle poczuł suchość. Pocałowała go w prawy policzek.

– Spodobało ci się?

– Tak.

Uważnie mu się przyjrzała swoimi zielonymi oczami. Czuł drżenie na całym swoim ciele.

– Dasz mi swój numer telefonu?

– Jasne – powiedział, wyjmując swoją drżącą dłonią telefon z tylnej kieszeni spodni.

Zapisawszy jego numer, pożegnała się z nim.

– Wybacz, ale muszę się zbierać. Mam trochę nauki.

– W porządku. Jutro po szkole pasuje ci abyśmy się spotkali na przykład w kinie?

Pokiwała głową.

– Tak. Daj mi dzisiaj znać w którym kinie mamy się spotkać i o której.

– Dobra.

Pożegnał się z nią, odprowadzając ją wzrokiem, dopóki nie zniknęła mu z pola widzenia. Zdał sobie sprawę, że czuł się najszczęśliwszy ze wszystkich zebranych wokół niego osób. Widząc Lesława w innym, niż dotychczas nastroju, jego znajomi szeptali między sobą.

Augustyn, będąc ciekaw jego dobrego nastroju jego przyjaciela, podszedł do niego.

– Co ci jest?

– Nie wiem, co masz na myśli – wzruszył ramionami, nakładając na talerz kawałek ciasta. – Po prostu dobrze się czuję. To wszystko.

– Nie obraź się, ale nie rozumiem twojego entuzjazmu – wyjaśnił mu, kręcąc głową.

Lesław myśląc o nowo poznanej osobie, nie przejmował się zbytnio opinią przyjaciela.

– Nieważne. Nie było pytania. – Stwierdził Augustyn, biorąc w dłoń puszkę coli. – Zmieniając temat, odrobiłeś na jutro zadanie domowe? Z chemii?

– Nie, a co? Facetka znowu będzie się nas czepiać? Nie przejmuj się tym. Ona zawsze znajdzie powód, dla którego nas opieprzy. Nie wiem, jak ta baba mogła dostać pracę w szkole.

– Myślałeś o tym na jakie studia pójdziesz?

– Niezbyt. Nawet nie wiem czy się na jakiekolwiek dostanę. Nie jestem nawet pewny, co do wyniku matury.

– Jak każdy z nas – Augustyn obejrzał się prze ramię. – To normalne. Ja zamierzam pracować u mojego starego w firmie. Nie chce mi się marnować kasy na studia.

– Będę się zbierać. Odrobię to zadanie. Podeśle ci rozwiązane.

– Dzięki. Ratujesz mi życie. Czasami się zastanawiam, jak w ogóle zdaliśmy poprzednie klasy.

– Drobiazg. W razie czego przypomnij mi się.

Będąc na zewnątrz, założył kaptur na głowę. Wracając do domu, postanowił wejść do sklepu. Czekając w kolejce, myślał o niej. Zapłaciwszy, poszedł do siebie. W mieszkaniu znajdowała się siostra.

– Matka się o ciebie pytała.

– Byłem u Augustyna. Miałem wyciszony telefon.

– Powiedz tak mamie. Jest wściekła na ciebie. Znowu nie posprzątałeś u siebie.

– W porządku zrobię to teraz.

Uniosła brwi, patrząc na niego.

– Naprawdę to zrobisz? Bez żadnych wymówek?

– Tak. Wolę mieć to za sobą.

Pozbierał śmieci, wrzucając je do kosza. Odkurzył podłogę. Zaścielił łóżko i starł kurz z półek na komiksy i gry. Większość dzisiejszego dnia, poświęcił na to aby odrobić każde zadanie domowe. Korzystał oczywiście przy tym z pomocy niezawodnych stron internetowych.

Leżał tak, wpatrując się w białą ścianę. Wkrótce przypomniał sobie o kinie. Napisał do niejgdzie i kiedy oraz o której godzinie mają się spotkać. Odpisała mu, że jej pasuje i że z niecierpliwością czeka na jutrzejsze spotkanie.

Wyobrażał sobie jak obejmują się za ręce. W pewnym momencie myślał o tym, żeby całować ją w usta i w szyję. Marząc o tym zasnął.

– Wstawaj. Spóźnisz się. – Matka potrząsnęła nim.

– Dobrze – mruknął.

Zapomniał nastawić alarm. Spojrzał na godzinę. Dochodziła dziewiątą, więc zaspał na jedną lekcję. No trudno. Zdarza się, pocieszył się w duchu.

Szybko się ubrał, spakował śniadanie i inne ważne rzeczy do plecaka. Umył zęby i czym prędzej wyszedł, pędząc na najbliższy przystanek autobusowy. Na jego szczęście załapał się na jeden. Odetchnął z ulgą, jadąc w kierunku liceum.

Przed dzwonkiem zdążył na język angielski. Usiadł w jednej ławce ze swoim przyjacielem, który na niego spojrzał.

– Co się stało? Zaspałeś?

– A co?

– Nieważne. Porozmawiamy później. – Wyciągnął z tylnej kieszeni spodni telefon. Przeglądając Facebooka, nie zwracał uwagi na to, o czym mówił nauczyciel. Lesław poszedł za jego przykładem, chcąc zabić nudę.

W trakcie kolejnych zajęć myślał o spędzeniu wolnych chwil z nowo poznaną dziewczyną. Nigdy nie posądziłby siebie o takie szczęście, jakie teraz w sobie czuł. Na jednym z zeszytów naszkicował serce przebite strzałą.

Widząc Lesława, rysującego taką rzecz, Augustyn uśmiechnął się pod nosem. Poklepał go po ramieniu.

– Widzę, że się zakochałeś.

– Skąd ta pewność?

– Przecież widać.

Augustyn zmarszczył czoło.

– Kim jest twoja wybranka? To któraś z naszej klasy? A może jakaś starsza od ciebie?

Nie odpowiedział na jego pytania. Pochłonięty był rozmyślaniem o niej. Tylko ona się liczy. Nikt więcej, stwierdził.

Wychodząc ze szkoły, przyszła mu wiadomość, że czeka na niego w galerii handlowej. Czytając wiadomość od niej, poczuł podniecenie.

Dla niego był to jeden z lepszych dni w jego życiu, pełnego rozczarowań. Kierując się do galerii, znajdującego się w centrum miasta, zastanawiał się, jak potoczy się ich spotkanie. Chciał wypaść jak najlepiej. Pragnął jej zaimponować.

Do głowy przyszła mu myśl o człowieku, prowadzącym własną księgarnie. Było to o tyle niepokojące, że w swoim umyśle usłyszał jego głos; ,,Wkrótce musisz zapłacić za swój prezent. Zapłacisz za to jeszcze dziś.’’

Przerażony tym, czego właśnie doświadczył, poczuł suchość w gardle. Żołądek miał ściśnięty. Poczuł mdłości. Zatrzymał się na chwilę, drżąc na całym ciele. Mimo prób zapanowania nad sobą, poniósł klęskę.

Niecałe piętnaście minut zabrało mu dostanie się do galerii handlowej. Tam odszukał kino. Dostrzegając wybrankę swojego serca, nie mógł pozbyć się myśli, że jest to przelotne szczęście.

Podszedł do niej, przytulając się na powitanie. W oczekiwaniu na film, usiedli na kanapie. Czuł zapach jej perfum. Jasne włosy miała ułożone w ciasny kok. Na szczupłą i wyprostowaną sylwetkę miała założoną czarną sukienkę.

– Coś się stało?

– Nie. Nic mi nie jest. – Wzruszył ramionami, starając się uśmiechnąć.

– Mi możesz powiedzieć. Przecież nikomu o tym nie powiem.

– Po prostu jestem zmęczony. Chodzi o lekcje i zadania do zrobienia. Sama rozumiesz.

Położyła mu dłoń na ramieniu. Przysunęła się w jego stronę, całując go w policzek. Uśmiechnęła się do niego ustami pomalowanymi na róż. Mimo tej chwili, z jego głowy nie ulatniała się myśl, że musi za to zapłacić.

Gdy weszli na salę, słyszał szepty innych. Niektórzy jedli popcorn, co go irytowało albo siorbali resztę napoju. Sala była zapełniona ludźmi. Usiedli na samym końcu. Na początku emitowano reklamy. Dopiero później rozpoczął się właściwy seans.

W jego umyśle rozkwitł strach, który powodował szybsze bicie serca. Chciał stąd uciec. Powstrzymywał się ze względu na nią. Stracę ją. A mimo to nie potrafię się nią cieszyć. Co ja zrobiłem?

W końcu po wyjściu z kina pożegnał się z nią, idąc jak najszybciej tylko mógł w stronę księgarni. Serce łomotało mu w piersi. Jego oddech stał się płytki i nierówny. Przez brak kondycji złapał kolkę i przystanął na moment, łapiąc się za lewy bok.

Zamknął na chwilę oczy, chcąc poukładać swoje myśli. Co się z nim stanie? Co będzie musiał zrobić? Mijał innych, spoglądających w swoje telefony, lub rozmawiających przez nie. Nikt nie zwracał na niego uwagi.

Dotarłszy na miejsce stanął naprzeciwko drzwi. Na tabliczce, umieszczonej na szybie widniał napis; ,,ZAMKNIETE’’. Zaklął. Zapukał w szybę, czekając na dalszy rozwój sytuacji. Pot dostał się do jego powiek. Miał ochotę zapłakać na głos, kuląc się w koncie własnego pokoju.

Poczuł się obserwowany. Zerknął przez ramię. Nie zobaczył nikogo. Rozejrzał się na boki, chcąc dostrzec tego, kto się na niego gapi. Ulica, na której się znajdował była pusta. Niebo zachmurzyło się a pierwsze krople deszczu zaczęły kapać z burzowych chmur.

Słyszał szum wiatru, który wprawił w ruch jego blond włosy. Założył kaptur na głowę, czując zimno. Co się dzieje? Zapytał siebie.

Skądś dobiegł jakiś głos. Wiedział, że to on. Przyszedł po mnie. Drzwi od księgarni otworzyły się, skrzypiąc. Rozległ się dźwięk dzwonka, zawieszonego nad drzwiami. Nieznana mu siła zawładnęła nim. Przejęła kontrolę nad jego ciałem, zmuszając go do wejścia.

Przekraczając próg pomieszczenia, drzwi zatrzasnęły się. Spośród ciemności dostrzegł czyiś cień. Coś wpatrywało się w niego w kącie, swoimi oczami. To nie człowiek, wykrzyczał jego rozum. Uciekaj stąd!

Nie mógł się ruszyć, mimo że wysilił się jak tylko mógł. W jego głowie rozbrzmiał nieznajomy głos, odmienny od tego, który był dla niego wrogi. Próbuj dalej. Nie przestawaj. Wytężył całą swoją energię, aby przejąć kontrolę nad swoim ciałem.

Istota wyszła z cienia, ukazując swoje poskręcane rogi. Język miał rozdwojony na samym jego końcu. Sycząc spoglądał na niego swoimi czarnymi ślepiami. Gdy stwór zaczął do niego podchodzić, wokół chłopca zjawiła się błękitna aura.

Jej jasność oślepiła stwora, który zasyczał z bólu. Siła która nie pozwoliła mu się ruszyć rozproszyła się. Chłopak czując przypływ adrenaliny uciekł z księgarni, biegnąc ile miał w sobie siły. Nie oglądał się za siebie, mimo że bardzo tego chciał. Wysilił się jeszcze, aby przyspieszyć.

Czuł jak żołądek podchodzi mu do gardła. Chciał wymiotować, ale wiedział że zatrzymanie się równa się śmierci. Jeśli cię dopadnie, twoja dusza przepadnie. Znów ten kojący głos. Biegnąc wpadł na kogoś. Krzyknął z przerażenia. Był to policjant. Spojrzał na niego, wyciągając ku niemu dłoń.

– lepiej wstań i odetchnij. – Wziął go za dłoń, pomagając mu wstać.

– Dziękuje – wydyszał. – Rozejrzał się dookoła. Wokół przechadzali się ludzie. Rozmawiali, śmiali się, pędzili do pracy, kina, teatru czy w inne miejsca. Na niebie nie było widać ani jednej chmury. Od tej pory nie powiedział nikomu, co się naprawdę stało.

– Dlaczego tak biegłeś? Uciekałeś przed kimś?

– Nie – pokręcił głową. – Spieszyłem się do swojego domu, zapomniałem wyłączyć żelazko.

– W takim razie nie będę przeszkadzać – poklepał Lesława po plecach. – Lepiej się pospiesz, bo inaczej możesz mieć kłopoty.

– Ma pan rację – z zakłopotaniem pokiwał głową. – Do widzenia panu.

Ruszył, łapiąc oddech. Będąc blisko domu, odetchnął z ulgą. Wchodząc do klatki schodowej, postanowił skorzystać z windy. Czekając na nią oparł się o ścianę, płacząc. Winda zjechała na parter wraz z innymi.

Patrząc na zapłakanego chłopaka, przeszli obok niego. Winda odjechała razem z nim. Otwierając drzwi, skręcił w prawo. Trzęsącymi się rękoma wyjął klucze. Zanim jednak włożył je do drzwi, ktoś je uchylił.

– Co ci się stało? – siostra stanęła na wprost niego. – Słyszysz?

On bez odpowiedzi przeszedł, mijając ją. Chwiejnym krokiem poszedł do siebie. Klęknął przy łóżku, chowając twarz w dłoniach.

 

Koniec

Komentarze

Przeczytałem pierwszy rozdział. Mnóstwo niedoróbek technicznych. Koślawo sformułowanych zdań. Podmiot gubisz nagminnie. Cztery zdania opisujące bójkę, a nie wiadomo kto kogo kopnął, opluł, kto się za brzuch złapał. Za dużo zbędnych szczegółów. W którą stronę skręcił, koło czego przeszedł, kogo minął. Tu nie ma to uzasadnienia w szerszym kontekście. Zbędne zapychacze. Technicznie baaardzo mocno do dopracowania.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Chce odpocząć.

Chcę

 

Wkurzony ubrał na siebie bluzę. Na przedpokoju założył i zawiązał buty.

 

Wolałabym założył. W przedpokoju.

 

Krocząc chodnikiem mijał przechodniów.

Krocząc jest nadęte i niepotrzebne. Gdyby chodził po drzewach, czy dachach garaży warto by wspomnieć.

 

Niektórych znał z widzenia.

Może wielu, bo niektórych miałeś w poprzednim zdaniu.

 

Idąc na wprost po obu stronach znajdowały się budynki mieszkalne i niewielkie sklepy osiedlowe. Były również salony fryzjerskie.

 

Były również dałabym po przecinku w jednym zdaniu.

 

Przekraczając jego próg, skierował się w kierunku regałów ze słodyczami. Znajdując się w nim dostrzegł znajome sylwetki. Założył kaptur na głowę i stanął do nich plecami.

Czyli wszedł do wnętrza regału?;)

 

Ruszył do kasy. Zanim jednak stanął w kolejce upewnił się, że opuścili już sklep. Gdy już się upewnił stanął przy kasie.

Dużo powtórzeń, warto pod tym kątem przeglądnąć całość.

 

Po zapłaceniu i wzięciu swoich słodyczy postanowił wracać do domu. Kątem oka dostrzegł zbliżającą się postać. Popchnęła Lesława wytrącając go z równowagi. Twarz napastnika cechowała się bliznami.

Cechowała się napuszone. Masz taki uroczysty, sztywny styl, który wprowadza element, niezamierzenie jak sądzę, komiczny.

 

Dokoła nich widział garaże. Widząc uśmiech dręczyciela, żołądek ścisnął się. Czuł jak kolana odmawiają mu posłuszeństwa.

 

Jak mógł widzieć garaże, skoro sam opisałeś inny krajobraz. Chyba, że ze strachu mu się pokazały;/

Ze zdania wynika, że to żołądek widział dręczyciela. Jakby było mało, żołądek ma kolana;)

 

Niestety opowiadanie w całości do mocnej obróbki technicznej. Pomyśl o becie.

 

 

Lożanka bezprenumeratowa

Nowa Fantastyka