- Opowiadanie: Ambush - Siódmy poziom

Siódmy poziom

Wy­da­rzy­ło się nie­daw­no coś, co mnie po­ru­szy­ło.

Po­wstał tekst bru­tal­ny i nie­przy­jem­ny, ale na­pi­sa­ny pro­sto z serca.

 

Wy­stę­pu­ją wul­ga­ry­zmy.

 

Chwa­ła be­tu­ją­cym!

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Siódmy poziom

Żenia obu­dził się z po­czu­ciem, że coś jest głę­bo­ko nie tak.

Nie dla­te­go, że pę­ka­ła mu głowa, cho­ciaż rwała jak chuj. Pul­su­ją­cy ból spra­wiał, że Żenia wi­dział do­ko­ła je­dy­nie mrok, a w nim ja­kieś nie­wy­raź­ne cie­nie. Świat do­ko­ła zre­du­ko­wał się do czer­wo­na­wych pło­mie­ni, peł­ga­ją­cych w mroku.

Nie pierw­szy raz miał kaca, a do­brze wie­dział, ile wypił, zanim wy­ru­szy­li w drogę. Pod­czas lotu zro­bi­li jesz­cze kilka fla­szek. Pił, cho­ciaż jakoś tak bez za­pa­łu. Wia­do­mo, wóda to tra­dy­cja, dowód siły i spo­iwo bra­ter­stwa.

Nie pa­mię­tał, co było potem, gdy za­pa­dła noc. Lęk i gniew, które ostat­nio nie da­wa­ły mu spać, ze­śli­zgnę­ły się z głowy, jak cuch­ną­cy glut, a on za­snął. Chyba…

Teraz jed­nak wie­dział na pewno, że coś było nie tak. Pró­bo­wał ro­zej­rzeć się, ale oczy za­pu­chły mu w wą­skie szpar­ki.

Róż­nie o mnie mó­wi­li, ale nie żem jest Chiń­czy­kiem – po­my­ślał.

Mimo po­czu­cia bez­si­ły za­czął mo­zol­nie prze­su­wać się w stro­nę cięż­kich drzwi schro­nu. Szło mu opor­nie. Nie tylko dla­te­go, że był osła­bio­ny. Coś pę­ta­ło mu nogi. Spoj­rzał w dół i tam, gdzie spo­dzie­wał się wła­sne­go brzu­cha do­strzegł twarz Dy­mi­tra – swo­je­go za­stęp­cy i ser­decz­ne­go druha. Pa­trzył, wy­trzesz­cza­jąc oczy, na bladą, chudą gębę z wą­ski­mi usta­mi i ze­psu­ty­mi zę­ba­mi, nie mogąc pojąć, co spra­wi­ło, że stali się jed­no­ścią.

Jesz­cze niżej do­strzegł Mi­ko­ła­ja, Walka i Saszę.

Byli jed­nym bytem, wie­lo­gło­wym stwo­rem wspie­ra­ją­cym się czymś mięk­kim, sprę­ży­stym i sze­ro­kim, co przy­po­mi­na­ło Żeni nogę śli­ma­ka.

Za­nie­po­ko­jo­ny przy­śpie­szył, nie zwa­ża­jąc na nie­za­do­wo­lo­ne po­mru­ki to­wa­rzy­szy. Poza ich gło­sa­mi, sły­szał mla­ska­nie no­we­go ciała po­ru­sza­ją­ce­go się po po­sadz­ce i od­le­głe jęki.

Wy­cho­dząc na ko­ry­tarz, ob­sztor­co­wał straż­ni­ka, tak dla pod­nie­sie­nia mo­ra­le od­dzia­łu i swo­je­go sa­mo­po­czu­cia:

– Na stra­ży sto­isz?! Masz być czuj­ny i ak­tyw­ny, a nie opie­rać się o drzwi jak mięk­ki kutas!

– Tak jest!  – War­tow­nik wy­prę­żył się jak stru­na i Jew­gie­nij na­tych­miast po­czuł się nieco le­piej.

– Jest po­słuch – mruk­nął za­do­wo­lo­ny.

– Pa­mię­tam go! – Głos Dy­mi­tra brzmiał jak skrzy­pie­nie nie­na­oli­wio­nych drzwi. – Ale my­śla­łem, że go czar­no­dup­cy za­bi­li w Gro­znym w dzie­więć­dzie­sią­tym pią­tym?

Jew­gie­nij nic nie od­po­wie­dział. Do­my­ślał się, że Dima ze swo­jej po­zy­cji nie mógł do­strzec lewej, spa­lo­nej czę­ści twa­rzy straż­ni­ka.

– Pro­wadź­cie do do­wód­cy! – roz­ka­zał.

– Do sa­me­go ge­ne­ra­lis­si­mu­sa? – Straż­nik wi­zgnął, jakby mu miaż­dżo­no stopę.

Jew­gie­nij wie­dział jak wtedy jęczy czło­wiek, więc nie mógł się mylić. Dla­te­go za­wa­hał się na mo­ment.

– Star­czy do do­wódz­twa!

– Sztab na siód­mym po­zio­mie, w auli A – wy­krzy­czał, szcze­rząc białe zęby. Stuk­nął ob­ca­sa­mi wy­raź­nie za­do­wo­lo­ny i ru­szył wśród tlą­cych się resz­tek fa­bry­ki.

– Za­ata­ko­wał wróg?! – do­py­ty­wał gdzieś z dołu Dima.

– Wróg czy swoi? – wy­beł­ko­tał Mi­ko­łaj.

– Cza­sem cięż­ko od­kryć… – sap­nął straż­nik, dra­piąc bez­wied­nie wnę­trze oczo­do­łu. – Swoi są obcy, obcy są swoi… zwy­czaj­nie, jak na woj­nie. – Sami pa­mię­ta­cie, że Cze­czeń­cy śpie­wa­li Wy­soc­kie­go?

– Łeb na­pier­da­la… – Za­dud­ni­ło gdzieś w trze­wiach Jew­gie­nij. – Wódkę może masz?

– Wódki nie­ste­ty nie ma – wes­tchnął cięż­ko straż­nik.

– Bladź! – roz­legł się zgod­ny chór.

Wę­dro­wa­li ciem­ny­mi bun­kra­mi, a potem wzdłuż zbom­bar­do­wa­nej ulicy. Do­tar­cie do wiel­kiej auli za­ję­ło im ponad go­dzi­nę. W tym cza­sie do uszu Żeni jesz­cze kilka ty­się­cy razy do­le­cia­ło słowo kurwa, brzmią­ce gniew­nie, bo­le­śnie, a na końcu pełne re­zy­gna­cji.

Czuł się za­gu­bio­ny, aż wresz­cie zo­ba­czył tłum wy­peł­nia­ją­cy po­tęż­ną aulę. Wszę­dzie na ścia­nach pysz­ni­ła się cy­ry­li­ca. Jak trze­ba. Gdzieś w głębi or­kie­stra grała woj­sko­wy marsz, chyba Wa­gne­ra, bo Dima wier­cił się i wy­bi­jał rytm je­dy­ną ręką, jaka mu zo­sta­ła.

Za­czę­li prze­py­chać się do przo­du, a zgro­ma­dzo­ny po­czwar­ny tłum, do­strze­ga­jąc bor­do­we, nie­bie­skie i zie­lo­ne wstąż­ki me­da­li, usłuż­nie usu­wał się z drogi.

Jew­gie­nij wy­pi­nał pierś. Teraz był dumny nawet z pstro­ka­tej gwiaz­dy otrzy­ma­nej w Bur­ki­na Faso.

Kiedy do­tar­li do celu, ich oczom uka­zał się wódz. Stał na scho­dach po­tęż­ny jak car. Pa­trzył po­waż­nym, sku­pio­nym wzro­kiem pro­sto w oczy, a wąsy miał cał­kiem takie, jakie Żenia za­pa­mię­tał ze szkol­nej książ­ki.

Wyż­szy niż my­śla­łem. Można się bać, ale trze­ba sza­no­wać… – po­my­ślał.

Grają, jakby wy­sy­ła­li nas do boju – po­my­śla­ła inna głowa, w jego ciele.

Po Afry­ce, przyj­dzie czas na Ame­ry­kę! – do­da­ła ko­lej­na.

Unie­sio­ny obec­no­ścią wodza, przy­su­nął się jesz­cze kilka kro­ków bli­żej. Zda­wa­ło się, że ge­ne­ra­lis­si­mus powie im coś waż­ne­go, że wy­ja­śni to całe nie­po­ro­zu­mie­nie. On jed­nak po­bladł i skur­czył się.

Z bli­ska do­strze­gli, że Sta­li­na zja­da­ją czer­wie. Wi­ją­ce się nie­spo­koj­nie, szare ro­ba­ki wchła­nia­ły go po­wo­li, ale sku­tecz­nie. Kiedy zżar­ły ca­łe­go wodza, zmie­ni­ły się w jedną, wiel­ka po­kry­tą burym pan­ce­rzem po­czwar­kę.

Jew­gie­nij za­marł, ga­piąc się na to wi­do­wi­sko bez słowa. Za­mil­kli też jego to­wa­rzy­sze.

Ktoś za­szlo­chał, ktoś szep­tał – nie wia­do­mo mo­dli­twę, czy prze­kleń­stwo.

Jak znał swój od­dział, była to mo­dli­twa pełna cham­skich słów.

Na ścia­nie bun­kra, jak czer­wo­ny neon roz­bły­sły słowa „Wi­taj­cie w pie­kle”.

– Swoi czy obcy – wes­tchnął straż­nik. – Niby u sie­bie, a czło­wiek myśli, że mu­sie­li tu być Cze­czeń­cy… Jak­byś znowu był w pło­ną­cym czoł­gu…

Po dłuż­szej chwi­li pan­cerz spę­kał i cał­kiem jak wcze­śniej neon roz­bły­snął krwi­stą czer­wie­nią. Wy­glą­da­ło to, jakby lawa prze­bi­ja­ła się przez czar­ny ba­zalt. Pięk­nie.

Zmru­ży­li oczy, nie mogąc znieść bi­ją­ce­go od pan­ce­rza bla­sku. Wtedy roz­chy­lił się, z chrup­nię­ciem i wy­do­stał się z niego nowy ge­ne­ra­lis­si­mus. Wódz pod­krę­cił wąsa i za­czął prze­ma­wiać, jak gdyby nigdy nic.

Nagle Jew­gie­nij do­strzegł, że wokół ich wiel­kiej, mię­si­stej nogi wiją się czer­wie. Pró­bo­wał się prze­su­nąć, ale robaki peł­zły dalej wraz z nimi.

Po­czuł bi­ją­cy od nich smród, nie wy­trzy­mał i zrzy­gał się pod sie­bie.

– Patrz, gdzie wa­lisz! – wark­nął ktoś z dołu.

– Czas od­po­cząć. Pokaż szyb­ko, gdzie nasza kwa­te­ra! – roz­ka­zał straż­ni­ko­wi.

– W pań­skim Em­bra­erze, Jew­gie­ni­ju Wik­to­ro­wi­czu.

Przy­mknął oczy, bo praw­da roz­bły­sła w jego gło­wie jak noc nad Alep­po. Po­czuł ból ty­się­cy roz­ry­wa­nych ciał i prze­ra­że­nie ukry­wa­ją­cych się w piw­ni­cach.

Co gor­sza wie­dział już, że w siód­mym kręgu nie ma wódki.

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Niech spoczywa w piekle ;) pozdrawiam i klikam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Dzięki Bardzie;)

Lożanka bezprenumeratowa

Mm.. z lekka oniryczne. Jeśli nie jest to opis marzenia sennego, to gratuluję wyobraźni :D.

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Witaj Astrid, nie planowałam oniryzmu… Sypałam garściami okruszki, licząc że czytelnicy łatwo dojdą o czym piszę. Zasmuciłam się, ale może ktoś jednak odgadnie.

Lożanka bezprenumeratowa

Witaj.

Mignęły mi jakieś literówki i coś tam z dialogami, nie mam pewności, co do “chińczyka”, wstawiłabym też – jak na maniaczkę przystało – sporo przecinków, ale treść mocno wciągnęła szokującym pomysłem, którego Ci gratuluję, więc skupiłam się tylko na niej. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Dzięki bruce, jakbyś miała chwilę, to chętnie przygarnę wszystkie uwagi;)

Lożanka bezprenumeratowa

To drobiazgi; ważny jest temat, a ten powala fantazją Autorki! :)

Pecunia non olet

Tekst (o zgrozo) pocieszający, że każdego dosięgnie sprawiedliwość! Dobrze przedstawione postaci, które zlepione, są od siebie zależne i to dodaje dreszczyku podczas lektury, wpychając czytelnika w dolinę niesamowitości. Szort jest ciężki i brudny, choć napisany lekko i sprawnie. Zostaje w głowie, a aktualność przedstawionego problemu zmusza do refleksji. Podobało mi się i chętnie biegnę przyznać należny punkt.

Dziękuję M.G.Zandro za klika, miła recenzję i owocną betę.

Lożanka bezprenumeratowa

Choć niezbyt często bywam ostatnio na forum, nie mogłem sobie odmówić, by zajrzeć, co słychać u współjurorki pewnego konkursu :)

Ambush odmalowuje nam zarazem przerażającą, jak i (jak to M.G.Zanadra słusznie ujęła) – pocieszającą wizję.

Maszyna zbrodni, mieląca ludzi, wielogłowa, odwieczna, personifikowana przez zjadanego przez czerwie i odradzającego się z nich Stalina – jest wciąż ta sama. Pobrzdękują wprost lub nie wprost nazwane miejsca ludobójstw, spomiędzy wierszy można doczytać się jeszcze więcej. Czeczenia, Gruzja, Armenia, Niger, Mali i Burkina Faso, a teraz – Ukraina. Rezonuje gdzieś Dzierżyński i Mołotow.

Wszystko to spina jakby jedna demoniczna wola.

Jest car. – Car gniewny: umrzem, rozweselim cara!

Ale mylił się wieszcz pisząc:

Choćby cesarz Moskalom kazał wstać: już dusza

Moskiewska, tam raz pierwszy, cesarza nie słusza

Bo oto nawet po śmierci, posłuch musi być, ważne są ordery i nagrody, za biegłość w czynieniu zbrodni. I w piekle są hierarchie zasług – największy potwór – tam królem.

 

I tak mijają lata, dekady i stulecia. Zmienia się kto z kim – teraz Czeczeńcy już nie walczą o własną niepodległość, a pomagają pętać cudzą, zmieniają się środki czynienia innym krzywdy, ale poza tym… poza tym nic się nie zmienia.

war… war never changes

I takiej rzeczywistości, takiego upodlenia, takiego samoupodlenia by upodlić innych – nie da znieść się na trzeźwo – potrzeba zabić alkoholem sumienie, zmacerować je, utopić…

 

Ale w piekle – nie ma wódki.

entropia nigdy nie maleje

Sypałam garściami okruszki, licząc że czytelnicy łatwo dojdą o czym piszę. Zasmuciłam się, ale może ktoś jednak odgadnie.

Okruszki? Poważnie? Więcej wiary w inteligencję czytelników.

 

Tak, przy okazji, przypomniał mi się żart o narkomanie, który trafił do piekła. A tam całe pola marihuany. 

@Jim Ty to widzisz dziełach większą głębię, niż autor zamierzył;) Ale miło mi, że koniec Jewgienija przypadł Ci do gustu.

@AP Wiesz, sama często zgłaszam autorom, że część opowiadania została w ich głowie. Dlatego stara, się pisać tak, żebym nie tylko ja bawiła się treścią. A Astrid pisze, że to oniryczne…;(

Lożanka bezprenumeratowa

Ej! Oniryczne, znaczy fajne! Czasem po śnie, czuję się jak po trzygodzinnym seansie filmowym. Chwała tym, co potrafią to opisać. A że, nie ma wódki, jakiś związek to ma z rocznicą, bolszewickiej agresji na Polskę?!

Kawkoj piewcy pieśni serowych

No na razie nie napiszę kawa na ławę, bo jeszcze może ktoś poczyta.

Niemniej jednak bohater opowiadania był znaną osobą, która trafiła do piekła za liczne zasługi.

Lożanka bezprenumeratowa

Stanął w ogniu nasz wielki dom Dym w korytarzach kręci sznury Jest głęboka, naprawdę czarna noc Z piwnic płonące uciekają szczury Krzyczę przez okno czoło w szybę wgniatam Haustem powietrza robię w żarze wyłom Ten co mnie słyszy ma mnie za wariata Woła, co jeszcze świrze Ci się śniło

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Kaczmarskiego bym nie skazywała na zjadanie przez robale, a tym bardziej na rak wódki;)

https://www.youtube.com/watch?v=dzzsSARu_FY

Lożanka bezprenumeratowa

Rak wódki to rzecz straszna ;)

 

A to jest zgadywanka jaka to osoba?

A ja głupio myślałem, że każdy widzi, że chodzi o Prigożyna?

entropia nigdy nie maleje

Ciężki ten drabble. Zostanie w głowie dłużej. Nic dziwnego, że z serca napisany. Takich nie wymyśla się dla popisu pisarskiego. yes

No, już na początku myślałam, że widać że Pirożyn, ale betujacy mówili, że nie.

To dosypałam informacji, a Astrid Kaczmarskiego wyciąga, a przecież on na pewno z Wysockim gdzieś siedzi.;)

@Dzięki Misiu Najpierw pomyślałam, że upiekło im się, że tak szybko zginęli. I ta myśl uwierała mnie jak kamyk w bucie.

Lożanka bezprenumeratowa

No, już na początku myślałam, że widać że Pirożyn, ale betujacy mówili, że nie.

 

To dosypałam informacji, a Astrid Kaczmarskiego wyciąga, a przecież on na pewno z Wysockim gdzieś siedzi.;)

Wysocki siedzi? surprise

Na jednej chmurce z Kaczmarskim, na pewno mają gitary i bar;)

Lożanka bezprenumeratowa

Przy tej pieśni ryczę…

Ale dla niego siódmym kręgiem była Sowiecka Rosja.

Lożanka bezprenumeratowa

I ten ósmy krąg…

 

Dla mnie mają tu jeszcze ósmy krąg

Ósmy krąg w którym nie ma już nic

 

Ten utwór od lat jest w pierwszej dziesiątce pieśni Kaczmarskiego w mojej prywatnej klasyfikacji (dokonanej bardziej sercem niż rozumem).

entropia nigdy nie maleje

Bo Wysockiego dręczył temat wyobcowania, pustki.

https://www.youtube.com/watch?v=6Fdua-bkFrk

Lożanka bezprenumeratowa

Skoro już mowa o wyobcowaniu (a także zbędności i samotności) – wróćmy do Kaczmarskiego i mojego ulubionego jego utworu, od lat ciągle, niezmiennie, na pierwszym miejscu w mojej prywatnej klasyfikacji:

 

https://www.youtube.com/watch?v=nKoqGkB9l3A

 

entropia nigdy nie maleje

Pan miał psa.

Myślałam, że będzie Ja;)

 

 

 

Lożanka bezprenumeratowa

Ciekawie napisane, w plastyczny sposób przedstawiające upadłych ludzi. Na początku trochę się gubiłem, ale to moja wina, za to później już w pełni wsiąknąłem w tekst. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Oni byli upadli od początku, tylko na koniec też im się upadło…

Cieszę się, że wpadłeś i że siadło Młody pisarzu.

Lożanka bezprenumeratowa

Dobrze im tak. Zwłaszcza brak gorzały musi doskwierać.

Babska logika rządzi!

Paskudnie to opisałaś, Ambush, a jednocześnie jakże trafnie i satysfakcjonująco.

 

Prze­cho­dząc przez drzwi, ob­sztor­co­wał straż­ni­ka… → Nie wydaje mi się, aby można przejść przez drzwi. No, chyba że przeniknął przez nie, jak na zjawę przystało.

 

a nie opie­rać się odrzwi jak mięk­ki kutas! → Pewnie miało być: …a nie opie­rać się o odrzwi jak mięk­ki kutas!

 

– Wróg czy swoi? – Wy­beł­ko­tał Mi­ko­łaj.– Wróg czy swoi? – wy­beł­ko­tał Mi­ko­łaj.

 

– Łeb na­pier­da­la… – za­dud­ni­ło gdzieś w trze­wiach Jew­gie­nij.– Łeb na­pier­da­la… – Za­dud­ni­ło gdzieś w trze­wiach Jew­gie­nija.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@Finklo cieszę się, że współodczuwasz i … klikasz.

@regulatorzy poprawiłam, chociaż te drzwi jakoś mi pasowały.

Lożanka bezprenumeratowa

No, należało im się. Satysfakcję po przeczytaniu szorcika poczułam. I mściwą satysfakcję też, szczególnie po ostatnim zdaniu. Mam nadzieję, że na trzeźwo będzie im tam jeszcze gorzej.

Osobiście ta śmierć nie poruszyła mnie aż tak bardzo, poczekam do zejścia złola numer jeden i wtedy literacko zatańczę na jego grobie ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

…poprawiłam, chociaż te drzwi jakoś mi pasowały.

 Ambush, widzę jednak, że wyszłaś z sytuacji całkiem zgrabnie i nawet nie otwierałaś drzwi. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Po angielsku;) regulatorzy.

Nie mogę się doczekać Irko Twojego opka z dance macabre… może być z Kurewką;)

Lożanka bezprenumeratowa

;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No cóż, powyżej napisano już wiele, a ja powtarzać się nie zamierzam, tylko napiszę krótko: podobało mi się, jest sugestywne, choć od początku wiadomo o co kaman.

CHWDPrigożynowi, byle wódki mu nie dawać ;)

 

Pozdrawiam serdecznie i klikam

Q

Known some call is air am

Dzięki Outta. Chodziło mi po głowie opisanie z detalami kar dla gwałcicieli, dzieciobójców, sadystów, jak na barokowych obrazach, ale postanowiłam pokazać to bardziej nowocześnie. Dziękuję za klika.

Lożanka bezprenumeratowa

A mi się tak skojarzyło: https://youtu.be/eE_23Hb3xiA?si=fggqglXayxNMb8_X

 

Nie byłem wystarczająco na bieżąco, żeby odgadnąć, o kogo chodzi, ale przesłanie robi się niestety ponadczasowe. Fajnie zadziałało obrazowanie – czerwie idące za zlepionymi w ślimaka zbrodniarzami działają na wyobraźnię. Mogę się zgodzić, że klimat jest oniryczny – przede wszystkim ze względu na opisy przestrzeni, które są raczej skąpe, a układ lokacji zdaje się urągać zasadom logiki. Według mnie pasuje, raczej nie jesteśmy w stanie na tym świecie zrozumieć, jak będzie wyglądać piekło ;)

 

Niżej kilka drobnych uwag:

Domyślał się, że Dima ze swojej pozycji nie mógł dostrzec[,] lewej, spalonej części twarzy strażnika.

Poczuł[,] bijący od nich smród

Przecinki zbędne.

Patrzył poważnym, skupionym wzrokiem prosto w oczy, a wąsy miał całkiem takie, jak Żenia zapamiętał ze szkolnej książki.

Prawdopodobnie “jakie”.

 

Pozdrawiam :)

It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead

Iten cały szum o Prigożynka!?

Kawkoj piewcy pieśni serowych

@AstridLundgren Wymyśliłam rym do Pirożkina;)

@ostam dzięki za wizytę. Jakie poprawiam, z przecinkami udam się do mojej wyroczni @bruce;)

 

Lożanka bezprenumeratowa

Kurczę, takie krótkie a takie pełne treści. I zgadzam sie z innymi: zostaje w glowie. Dalabym klika ale trochę się spóźniłam.

Dzięki za potencjalnego klika @Nova, są cenne nawet jak nie dotykają myszki;)

Cieszę się, że opowiadanie zrobiło wrażenie.

Lożanka bezprenumeratowa

A ja doceniam nie tyle historię i odwołanie do bieżących wydarzeń, ale uniwersalizm opowiadania.

Przerażająca wojna.

Przerażające piekło.

Dobry szort.

 

Pozdrawiam!

Cieszę się chalbarczyk, że wpadłaś i że Ci podobało.

Wojna zawsze jest piekłem, ale da banda to byli dla mnie tacy jeźdźcy apokalipsy, a teraz po nich przyjechali.

Kiedyś zwiedzałam muzeum Stalina w Gori. I tam potwór występował na licznych zdjęciach z przyjaciółmi. Zabawne było to, że większość przyjaciół skończyła smutno.

A tu mamy kolejnych zaufanych druhów Putina. Ponoć Kadyrow też chory;)

 

Pozdrawiam cieplutko

Lożanka bezprenumeratowa

Dobry pomysł, podobnie jak wykonanie. Ciekawie wyszło, choć może zabrakło czegoś mocniejszego w zakresie zamysłu – czegoś zapadającego w pamięć. Bo ten utwór, choć dobry, raczej nie wychodzi poza typową ramówkę o typowych złuch gościach. Ale i tak całość wypada dobrze.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dzięki NWM za wizytę i miłą recenzję. Tekst wyrwał mi się z głowy, nieco poza kontrolą.

Lożanka bezprenumeratowa

Co gorsza wiedział już, że w siódmy kręgu nie ma wódki.

siódmym

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

@Anet Poprawiłam, cieszę się, że wpadłaś.

Lożanka bezprenumeratowa

Spacja na końcu tekstu :)

Domyślał się, że Dima ze swojej pozycji nie mógł dostrzec, lewej, spalonej części twarzy strażnika.

Przecinek przed “lewej” wydaje mi się zbędny.

Ktoś zaszlochał, ktoś szeptał – nie wiadomo modlitwę czy przekleństwo.

Po “wiadomo” nie będzie przecinka?

Po Afryce, przyjdzie czas na Amerykę! – dodała kolejna.

Ten przecinek po “Afryce” aby nie zbędny?

wyglądało to, jakby lawa przebijała się przez czarny bazalt.

Zdanie z małej litery.

Wtedy rozchylił się, z chrupnięciem i wydostał się z niego nowy generalissimus. Wódz podkręcił wąsa i zaczął przemawiać, jak gdyby nigdy nic.

Wtedy Jewgienij dostrzegł, że wokół ich wielkiej, mięsistej nogi wiją się czerwie.

Wtedy… wtedy.

Próbował się przesunąć, ale pełzły dalej wraz z nimi.

Dwa domyślne podmioty w krótkim zdaniu, notty notty.

Poczuł, [przecinek nie jest zbędny?] bijący od nich smród, nie wytrzymał i zrzygał się pod siebie.

– W pańskim Embraerze [tu nie przecinek?]Jewgieniju Wiktorowiczu.

Przymknął oczy, bo prawda rozbłysła w jego głowie, [przecinek nie jest zbędny?] jak noc nad Aleppo.

Poczuł ból tysięcy rozrywanych ciał i sumę przerażenia skrywających się w piwnicach.

Niezgrabne.

Co gorsza [tu aby nie przecinek?] wiedział już, że w siódmym kręgu nie ma wódki.

Ładne, należało się skurczybykom. Doceniam skrzyżowanie “Boga Cesarza Diuny” z “Human Centipede”. Nie zasłużyliśmy, ale potrzebowaliśmy.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

@GS Cieszę się, ze wpadłeś i że Ci się podobało. Błędy poprawione, jakby co to będzie na Ciebie!;)

Lożanka bezprenumeratowa

Podobało mi się bardzo. Fajnie napisane, bez zbędnego certolenia się.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Prawda. Bardzo zacny short! Dołączam do grona usatysfakcjonowanych lekturą.

@Fasoletti & silver_advent Dzięki za wizytę i miłe słowa.

Lożanka bezprenumeratowa

Nowa Fantastyka