Moja pierwsza próba napisania samodzielnego drabble’a. Uznałem, że pomysł jest wart wykorzystania. Mam nadzieję, że udało mi się przyswoić założenia gatunku na tyle, aby realizacja nie sprawiła zawodu.
Moja pierwsza próba napisania samodzielnego drabble’a. Uznałem, że pomysł jest wart wykorzystania. Mam nadzieję, że udało mi się przyswoić założenia gatunku na tyle, aby realizacja nie sprawiła zawodu.
Z chwilą wejścia Bogini laboratorium ociepliło się, rozjaśniło. Aniołowie nie kłaniali się, witali ją uśmiechami.
– Jakże nasza ulubiona planeta? – zagadnęła, oglądając hologram eksperymentalnego uniwersum.
– Pojawiły się ciekawe żyjątka – objaśnił szef projektu, szeleszcząc skrzydłami. – Mają taką tubę przez środek ciała, nazwaliśmy je kolomorfami. Jedną stroną przyjmują pokarm, drugą zwracają niestrawione resztki.
– Niedobrze… – westchnęła Bogini.
– Dlaczegóż?
– Rozdzielenie zbożnych aktów spożywania i wydalania musi doprowadzić do nierozpoznania konsekwencji własnych czynów i degradacji moralnej. Jeśli z tych kolomorfów rozwinie się inteligentne życie, ani się obejrzymy, jak zaczną spalać współziomków w piecach i przetapiać tkanki. Zniszczcie je, proszę.
– Ależ…
– Zniszczcie, powiedziałam.
Sic transit anus mundi.
Witaj.
Z delikatnym humorem, pomysłowo i równocześnie z jednoznacznym wskazaniem naszych wad opowiedziałeś całkiem ciekawą historię. :) Sentencji tytułowej nie znałam, a łacinę miałam wieki temu, zatem musiałam szukać jej znaczenia w necie. Kto wie, czy nie tak potoczyły się (lub potoczą) losy dawnych, nam nieznanych (lub nowych, tych z przyszłości) Ziemian. Wbrew pozorom jest tu wiele treści, mnóstwo zarzutów, krytycznych uwag na temat ludzkości, a także wiele wyrzucania nam konsekwencji panowania ogólnoludzkiego zła, choć to jedynie krótki drabbelek.
Pozdrawiam serdecznie, klik, powodzenia. :)
Pecunia non olet
Witaj, Bruce!
Bardzo mnie cieszy Twoja wizyta i miły komentarz. Może zobaczyłaś tu nawet więcej, niż sam zaplanowałem – mała historyjka fantastyczna, w której Bogini lituje się nad Stworzeniem i przecina linię ewolucyjną prowadzącą do obozów koncentracyjnych.
Całość jest rzeczywiście oparta na grze słów, bo pochodzi od sentencji łacińskich sic transit gloria mundi (tak przemija chwała tego świata – fraza będąca elementem dawnego ceremoniału koronacji papieskiej) i anus mundi (odbyt świata – określenie na obóz oświęcimski ukute przez niemieckiego lekarza Heinza Thilo). Czyli Bogini eliminuje najwcześniejsze żyjątka z pełnym układem pokarmowym, aby nie dopuścić do ich ewolucji w ludzkość lub podobne istoty zadające sobie nawzajem straszliwe cierpienia w rodzaju Zagłady. Tak przemija odbyt [tego] świata.
Oczywiście nie twierdzę stanowczo, że u istot inteligentnych skłonność do czynienia zła jest nierozerwalnie powiązana z rozdzieleniem otworu gębowego i wydalniczego, niemniej mam nadzieję, że myśl podana tutaj przez Boginię stanowi przynajmniej zabawne ćwiczenie intelektualne.
Z kliku nici, drabble nie wchodzą do Biblioteki, ale bardzo dziękuję za intencje i serdecznie pozdrawiam!
Przykro mi niezmiernie. :(
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Bruce, dlaczego miałoby Ci być przykro? Przecież opublikowałem tekst z pełną świadomością, że drabble nie może trafić do Biblioteki. Gdyby mi na tym naprawdę zależało, to dopisałbym parę słów i wybrał kategorię “szort”, ale chyba byłoby to nie do końca w porządku.
Eh, pewne zasady są dla mnie niezrozumiałe…
Rozumiem, oczywiście. :)
Pecunia non olet
Sprawnie połączyłeś naukę z religią, ale pomimo powstania nowej jakości, to znów człowiek, niestety, stanowi największe zło. Szkoda, że tekst tak szybko się kończy. Poczytałabym więcej o tym laboratorium i Bogini. Podobało mi się!
Bardzo dobre Takie lemowskie klimaty bym powiedział, gdyby Lem pisywał drabble.
Smutne jest to, jak mali jesteśmy :(
(Jakie są inne możliwości odnośnie miejsca spożywania pokarmu i wydalania go..? ;P)
Pozdrawiam!
Jeśli Bóg z nami - któż przeciwko nam?
Bardzo mi przyjemnie, tyle nowych komentarzy naraz! Dziękuję Wam za lekturę i chęć podzielenia się wrażeniami.
Bruce, w moim rozumieniu zamysł jest taki, że teksty biblioteczne prezentujemy na stronie głównej i stanowią niejako wizytówkę Portalu, więc może powinny formować pełnoprawne opowiadanie raczej niż ćwiczenie lub zabawę literacką. Oczywiście można nominować wszystko, co nie jest drabble’em lub fragmentem – i należy, jeżeli rzeczywiście jest wyjątkowo udane – ale wydaje mi się, że do Biblioteki bardzo rzadko trafiały teksty poniżej trzech tysięcy znaków. Może z wyjątkiem wierszy, tam długość ma mniejsze znaczenie, ale wiersz biblioteczny to też rzadkość.
M.G.Zanadro, wspaniale, że się podobało! Tym razem tylko drabble oparty na grze słów, ale masz rację, że Stwórczyni nadzorująca proces ewolucji z perspektywy niebiańskiego laboratorium może mieć potencjał. Nie ukrywam, że trochę mnie zainspirowała pod tym kątem Nauka Świata Dysku.
Galicyjski Zakapiorze, skojarzenie bardzo przyjemne. O ile pamiętam, Lem widział początki naszej ewolucji w gorszym jeszcze świetle.
Cezarze, spore grupy bezkręgowców spożywają i wydalają tym samym otworem. Bogini najwyraźniej uważa, że takie istoty (po rozwinięciu inteligencji) lepiej rozumiałyby konsekwencje własnych czynów.
Pozdrawiam wszystkich bardzo ślimaczo!
Dur(n)a lex, sed lex.
Pecunia non olet
Sympatyczne :)
Przynoszę radość :)
Anet, nawet nie wiedziałem, że zdarza Ci się cokolwiek komentować w dniu publikacji! Miło mi, że sympatyczne.
Rzadko czytam drabble, ale ten… prowokujący tytuł mnie przyciągnął. Koncept cywilizacji takich organizmów z, że tak powiem, jedną dziurką jest ciekawy, mogłoby się z tego nawet jakieś poważne hard sf zrodzić. Co do przesłania, to jednak pomarudzę, bo osobiście nie przepadam za tekstami z rodzaju ,,Och, ta ludzkość taka zła, taka niedobra…”.
Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...
Dziękuję za wizytę i komentarz, zwłaszcza skoro mówisz, że drabble Cię zwykle nie ciekawią! Zwierzęta “z jedną dziurką” jak najbardziej istnieją i są dawniejsze ewolucyjnie (jamochłony, ogromna większość płazińców). Nie wiem na pewno, czy gdyby utworzyły cywilizację, byłaby bardziej moralna od ludzkiej; to opinia bohaterki tekstu, nie autora.
U Ślimaków mi się zdarza ;)
Przynoszę radość :)
Znalazłem “sic transit gloria mundi”, znalazłem “anus”, żeby sobie podstawić, ale już “anus mundi” mi umknęło. Zawsze dobrze jest się czegoś dowiedzieć :) Jedynym minusem tego szukania było to, że tekst nie miał należytego kopa emocjonalnego.
Powiązanie rozbieżności spożywczo-wydalniczej z niezdolnością dostrzegania powiązań przyczynowo-skutkowych zacne, uśmiechnęło.
Standardowo przyczepiłbym się tylko do umieszczenia puenty w tytule. Dla kogoś, kto lepiej zna łacinę, prawdopodobnie jest to spojler.
Pozdrawiam :)
It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead
Interesujące uwagi… Kwestią spojlera nie przejmowałem się zbytnio, bo pomyślałem, że z jednej strony tekst na tyle krótki, że i tak ogarnia się go prawie jednym spojrzeniem, a z drugiej po samym tytule nie jest jasne, na czym będzie polegało “przemijanie”. Widzę natomiast, że dla czytelnika nierozumiejącego od razu tytułu napisałem raczej zagadkę do rozwiązania, z którego dopiero wynika pełny odbiór drabble’a.
Dobrze, że widzisz wewnątrz tekstu tę myśl wiążącą “rozbieżność spożywczo-wydalniczą” z kłopotami w rozumowaniach, bo nie byłem pewien, czy Bogini wyraża ją dostatecznie jasno. Rzeczywiście traktuję to powiązanie jako element humorystyczny w utworze, z pewnością nie przedstawiam tutaj poważnego postulatu filozoficznego.
Pozdrawiam nawzajem!
Nie mogę trzymać w kolejce drabbla z takim tytułem i takiego autora. Gorzki uśmiech wywołany i refleksja. (Nie)ludzkość… ciągle istnieje. Po co? Dlaczego?
Dziękuję, Koalo! Domyślam się, że tytuł w kolejce mógł drażnić. Gorzki uśmiech i refleksja to chyba dobry opis. Niestety tekst nie oferuje rozwiązań, bo został zbudowany na grze słów, a nie na poważnym zamyśle filozoficznym.
No i nie wiem – czy kolomorfy zostały zniszczone, czy nie…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
W naszym świecie oczywiście nie zostały zniszczone. A w tym opisywanym w tekście (alternatywnym czy równoległym) najwyraźniej tak. To jest po prostu fikcyjny termin na pierwsze organizmy z kompletnym układem pokarmowym, dosłownie “jamokształtne” lub “jelitokształtne” (z łac. coelum, colon). Przyznaję jednak, że pozostaje tutaj drobne niedopowiedzenie, które można uznać za wadę. Mam nadzieję, że oprócz tego problemu lektura sprawiła trochę przyjemności!
Ech, Ślimaku, chyba mam problem z rozróżnianiem światów, bo ten w którym żyję i czuję kiedy się uszczypnę, zdaje mi się tak nieprawdopodobny, że chyba nie powinno go być. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Zdecydowanie podzielam Twoje wrażenia, też nieraz mi się zdaje, że z tą rzeczywistością dookoła coś jest nie tak. Niemniej trafnie zwróciłaś uwagę na pewną słabość tekstu, bo istotnie nie ma nigdzie jasnej wskazówki, czy akcja toczy się w świecie odrębnym lub alternatywnym (jak to zamierzyłem), czy jednak w przeszłości lub przyszłości naszego.
Jestem przekonana, że czytelnicy bardziej ode mnie rozgarnięci bez trudu połapią się, w czym rzecz.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Pozwolę sobie jednak podkreślić, że uważam Cię za bardzo rozgarniętą czytelniczkę, więc jeżeli czegoś nie dostrzegłaś w tekście, taka uwaga zawsze stanowi cenną wskazówkę redakcyjną! Jak najbardziej jestem wdzięczny za dzielenie się podobnymi obserwacjami.
Dziękuję, Ślimaku. Jednakowoż pragnę zauważyć, że poza bardzo rozgarniętymi czytelnikami są także rozgarnięci jeszcze bardziej, a często nawet ponad miarę. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Na prośbę bruce zaznaczam, że komentarz zawiera wulgaryzm (sztuk jeden).
Drabble mnie rozśmieszył, tym bardziej, że do filozoficznych konsekwencji zamkniętego czy otwartego układu pokarmowego (swoją drogą niemożność wyewoluowania otwartego układu pokarmowego w świecie dwuwymiarowym jest podawana często jako argument, że świat musi być co najmniej trójwymiarowy, by mogły powstać istoty zastanawiające się ile ma wymiarów – słowem – “płaszczki” nie byłyby inteligentne, właśnie przez z konieczności zamknięty układ pokarmowy) – dołożyłem jeszcze dodatkowo naszą wtóroustość (czyli, że jesteśmy jednymi z tych stworzeń, w których rozwoju embrionalnym dochodzi do tej szczególnej zamiany – z pragęby powstaje odbyt, stąd śmieszy mnie też zawsze wulgarne określenie kłamcy, że “z gęby dupę robi” – bo każdy z nas się w to wpisuje, nawet ci, którzy organicznie kłamać nie potrafią).
Nie sądzę, by słabością utworu była jego niejasność interpretacyjna – ona rzeczywiście jak dla mnie występuje (owszem, odczytywałem to tak, że mamy tu do czynienia z naszym własnym światem, a nie z żadną alternatywą, a anioły okazały po prostu nieposłuszeństwo Bogini i nie skasowały obłędnego projektu prowadzącego do obozów zagłady) – ale… co z tego? Zawsze stoję na stanowisku, że o ile się nie pisze przepisów prawa, to dbałość o jednorodną interpretację wśród czytelników – jest zbyteczna (zresztą, nie istniałaby duża część władzy sądowniczej z jej funkcją wykładania / interpretowania prawa, gdyby nawet teksty prawnicze były doskonale jednoznaczne).
Kończę już ten komentarz dłuższy od utworu – powtórzeniem – że mnie lekko uśmiechnął, choć wcale lekki (we wszystkich konsekwencjach i skojarzeniach) – nie był.
entropia nigdy nie maleje
Podobnie zaznaczam, że komentarz zawiera wulgaryzm, zacytowany z powyższego komentarza Jima.
Bardzo dziękuję za obszerny i wciągający komentarz, pod wieloma względami nie tylko dłuższy, ale i bogatszy od utworu! Postaram się odpowiedzieć rzetelnie i mniej więcej według wątków.
Wtóroustość – owszem, myślałem o tym i próbowałem nawet umieścić to zagadnienie w tekście, ale limit drabble’a dość skutecznie to udaremnił. Trzeba by wysunąć znacznie bardziej złożoną argumentację, aby zróżnicować je z pierwoustymi, które też mogą mieć przelotowy układ pokarmowy, różnica jest tylko w rozwoju embrionalnym. Dodatkowo jest jeszcze ta kwestia, że przynajmniej u ssaków doszło do ponownej zamiany kolejności i jama ustna (z embrionalnego jelita przedniego) zostaje przebita wcześniej niż odbyt z pragęby. Przy tym nieobecność odbytu jest zaskakująco częstą wadą wrodzoną. Niemniej mnie zawsze mówiono, że kłamca “robi z gęby cholewę”, a zaś “dupę z gęby” osoba niedbała o higienę jamy ustnej.
Płaszczaki – rozumiem tę kwestię trochę inaczej: jeżeli koniecznie chciałyby mieć dwustronny układ pokarmowy, da się to rozwiązać (na przykład jelito z otwierającymi się kolejno zastawkami), natomiast topologia przestrzeni dwuwymiarowej ogranicza złożoność ścieżek neuronalnych i to powinno ograniczać lub uniemożliwiać rozwój inteligencji.
Niejasność interpretacyjna – bardzo mi się podoba Twoja wizja przebiegu zdarzeń, może nawet bardziej niż moja oryginalna koncepcja! W tym przypadku może to rzeczywiście nie stanowi wady, że czytelnik wytłumaczy sobie przebieg fabuły na różne sposoby, natomiast w przypadku ogólnym mogą potem autorowi włożyć we (wtóre) usta całkiem niespodziewane rzeczy. Przykładowo: napisałem kiedyś kto zło większym złem zwycięża, nie bohater jest, lecz zero… i ktoś to wziął za aluzję polityczną.
Jednoznaczność tekstów prawniczych – czytałem kiedyś, że podobno Niemcy próbowali stworzyć do tego celu sformalizowaną logicznie strukturę gramatyczno-leksykalną, ale nie wiem, czy coś im z tego wyszło.
Jeszcze raz dziękuję za bogaty w wątki, inspirujący komentarz i pozdrawiam!
Fajne i ciekawe. Przyszły mi do głowy nagle bramki na autostradzie, ale tematyki odpłatności Twój tekst nie zawiera. Skupia się na konsekwencji biologicznej niezwykłych organizmów, których przetrwanie jest wysoce niepożądane. Zaplątałem się w pierwszym zdaniu tylko:
Z chwilą wejścia Bogini laboratorium ociepliło się, rozjaśniło.
Nie wiem jak lepiej napisać to zdanie, ale ewidentnie czuć potrzebę przecinka między Bogini i laboratorium. Co według mnie nie rozwiązuje i tak w pełni sprawy. Ja odczytałem to zdanie w pierwszym momencie tak, jakby napisane zostało następująco:
Z chwilą wejścia Bogini laboratorium, ociepliło się.
A może to jest właśnie Bogini laboratorium? :) Uznałem, że warto się podzielić moim odczuciem co do pierwszego zdania. Zaplątałem się trochę w nim.
Dziękuję za lekturę i komentarz!
Przyszły mi do głowy nagle bramki na autostradzie
Mimo pewnego wysiłku umysłowego nie potrafię dostrzec skojarzenia.
Skupia się na konsekwencji biologicznej niezwykłych organizmów, których przetrwanie jest wysoce niepożądane.
Mianowicie mających usta i otwór wydalniczy. Nie wiem, czy aż tak niezwykłych.
Nie wiem jak lepiej napisać to zdanie, ale ewidentnie czuć potrzebę przecinka między Bogini i laboratorium.
Nie powinno go być: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/przecinek-po-okoliczniku;2978.html.
Uznałem, że warto się podzielić moim odczuciem co do pierwszego zdania. Zaplątałem się trochę w nim.
Pewnie, że warto. Moim zdaniem jest poprawne, ale jeżeli więcej czytelników będzie miało z nim kłopot, na pewno pomyślę, czy da się je jakoś ulepszyć w obrębie limitu słów.
A czy Twój problem rozwiązałoby:
Z chwilą wejścia Bogini ociepliło się i rozjaśniło całe laboratorium.
Swoją drogą “Bogini” pisane z dużej wskazuje, że to nie jest tylko bogini laboratorium, choć pewnie Bogini Laboratorium – wyrażałoby sprawę jeszcze jaśniej (choć w drugą stronę, że to właśnie do laboratorium ograniczona jest władza bogini, skoro jako całość – stanowi to jej nazwę – a skoro o nazwach mowa, to będę musiał coś odpowiedzieć Ślimakowi odnośnie nazw niemieckich… hmmm…)
Co do ograniczeń płaszczaków – takie stwierdzenia, jak to, co zacytowałem, są prostą ekstrapolacją naszych doświadczeń z naszej czasoprzestrzeni czterowymiarowej na trójwymiarową (a w sumie nie wiemy na pewno jakie prawa fizyki rządziłyby taką przestrzenią, przykładowo naturalnym i matematycznie eleganckim wydaje się, że w takiej przestrzeni związane z odległością wyrażenia zapisywane “u nas” w wyższej potędze, musiałyby być w tej przestrzeni zapisane w niższej potędze – przykładowo siła grawitacji mogłaby być odwrotnie proporcjonalna do odległości, a nie do jej kwadratu, ale nawet jeśli taka geometria wydaje się intuicyjna to przecież nie mamy pewności jak byłoby w istocie – zgrabność przekształcenia nie decyduje o jego poprawności).
Już pomijając powyższe, myślę, że dałoby się je obejść jeszcze w inny sposób (i to zarówno jeśli chodzi o układ pokarmowy – jak i – nerwowy). Mianowicie: granica między organizmem wielokomórkowym a kolonijnym jest w przyrodzie dość płynna – i to do tego stopnia, że nawet niektóre nasze tkanki bardziej niż tkanką organizmu wielokomórkowego są zbiorem niezależnych komórek (przykładowo – tkanka łączna płynna – czyli krew – jej komórki nie są ze sobą przecież połączone, a jedynie funkcjonują w tym samym, płynnym środowisku, przypominającym pierwotny ocean).
Skoro nasze komórki układu odpornościowego potrafią zarazem fagocytować jak i przekazywać sobie informacje – można sobie wyobrazić, że i u płaszczaków mogłoby się to rozgrywać w podobny sposób, z tym, że organizmy kolonijne miałyby tę przewagę nad bardziej zwartymi, że problem układu pokarmowego, ani ograniczenia złożoności sieci neuronowych – praktycznie by nie istniał (ograniczeniem byłaby jedynie wielkość takiego systemu, a co za tym idzie – czas przekazywania informacji – Lem kiedyś teoretyzował, a chyba i Strugaccy również – na temat organizmów kosmicznych – których poszczególnymi “komórkami” byłyby gwiazdy albo całe galaktyki – dochodząc do wniosku, że takie wielkie umysły – w sumie byłyby wielkimi idiotami – ze względu na czas przesłania sygnału z jednego “neuronu” do drugiego – możliwe, że w przypadku płaszczaków czas przesłania sygnału w bardzo złożonej kolonii byłby też zbyt duży, by mogła się w niej pojawić choćby szczątkowa inteligencja).
Przykładowo: napisałem kiedyś kto zło większym złem zwycięża, nie bohater jest, lecz zero…
Hahahaha… wiedząc z kim konkretnie się ZERO w polityce polskiej jednoznacznie kojarzy, wcale się nie dziwię, a i pierwsza część dziwnie przypomina pewne przejęzyczenia innego znanego polityka :)
podobno Niemcy próbowali stworzyć do tego celu sformalizowaną logicznie strukturę gramatyczno-leksykalną, ale nie wiem, czy coś im z tego wyszło
Nie znam się zupełnie na językach, ledwo piąte przez dziesiątę kojarzę coś jeszcze z łaciny, niemieckiego liznąłem z niesmakiem (aż mnie wykrzywiło) – zawsze mi się wydawało, że oni potrafiliby zabijać dla precyzji swoich słów i sformułowań, zresztą ze swoją znajomością poezji z pewnością kojarzysz anegdotę Tuwima o Hottentottenstottertrottelmutterbeutelrattenlattengitterkoffer-attentäterze? Ale, że nie wszyscy kojarzą, to pozwolę ją sobie tu przytoczyć, by wykazać, jak język niemiecki potrafi być precyzyjny:
Pewnego dnia, Hotentoci (Hottentotten) zatrzymują mordercę (Attentäter), oskarżonego o zabójstwo pewnej matki (Mutter) hotentockiej (Hottentottenmutter), która w dodatku jest matką miejscowego głupka i jąkały (Stottertrottel). Taka matka po niemiecku zwie się Hottentottenstottertrottelmutter, zaś jej zabójca nazywa się Hottentottenstottertrottelmutterattentäter. Policja schwytała mordercę i umieściła go prowizorycznie w kufrze na kangury (Beutelrattenlattengitterkoffer), lecz więźniowi udaje się uciec. Rozpoczynają się poszukiwania. Po chwili do wodza przybiega hotentocki wojownik krzycząc:
– Złapałem zabójcę! (Attentäter).
– Tak? Jakiego zabójcę? – pyta wódz.
– Beutelrattenlattengitterkofferattentäter – odpowiada wojownik.
– Jak to? Tego zabójcę, który jest w klatce z plecionki, na kangury? – pyta hotentocki wódz.
– Tak – odpowiada tubylec – to jest ten Hottentottenstottertrottelmutterattentäter (zabójca hotentockiej matki głupka i jąkały).
– Aha! – rzecze wódz Hotentotów – trzeba było od razu mówić, że schwytałeś Hottentottenstottertrottelmutterbeutelrattenlattengitterkofferattentäter!
entropia nigdy nie maleje
Dziwne, ciekawe, zastanawiające :) Nie porwało, ale jest spoko, za to lektura komentarzy, ło, panie! ;)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Jimie, działanie grawitacji we wszechświecie o dwuwymiarowej przestrzeni to zdecydowanie spekulacja. Intuicyjnie wydaje mi się, że przy sile spadającej liniowo byłby kłopot ze stabilnością orbit planet (co oczywiście nie wyklucza wszechświata jako takiego, tylko historię w nim trudno opowiedzieć), ale trzeba by to porządnie przeliczyć.
Co do inteligencji, może nie dość precyzyjnie się wyraziłem. Miałem na myśli to, że w świecie dwuwymiarowym sieć neuronowa musiałaby tworzyć graf planarny, a więc średnio na komórkę nerwową przypadałoby najwyżej sześć połączeń z innymi.
Uwaga, wulgaryzmy w domyśle
Anegdota hotentocka Tuwima oczywiście przepyszna – zręcznie i z humorem prezentuje niemiecką precyzję oraz łączliwość wyrazów – tylko teraz podobno wypada nazywać ich Khoikhoiami, co mnie z kolei zawsze przypomina inną anegdotę: o zakładzie, którego kierownik nazywał się Kotas i wszystko było w porządku, dopóki nie przyszła dystyngowana starsza pani i nie poprosiła o rozmowę z panem kierownikiem Chojem…
Sewerze, bardzo miło, że zajrzałeś i się odezwałeś. “Dziwne, ciekawe, zastanawiające” to wrażenie, na które mniej więcej liczyłem; cieszę się też, że komentarze uzupełniły efekt!
Warto zaznaczyć w komentarzach wulgaryzmy.
Pecunia non olet
Specjalnie na Twoją prośbę zedytowałem komentarz i zaznaczyłem, że zawiera wulgaryzm :)
Słyszałem podobne anegdoty, parę z właśnie wyrazami nieobyczajnymi (ze względu na bruce pominę), ale i ze zwykłymi nazwiskami się też zdarza – przykładowo, w podobnej sytuacji panią Słotę nazwano Niepogodą :)
Co do grafu planarnego i inteligencji – może i ja się nieprecyzyjnie wyraziłem – jeśli by nie było sieci jako takiej a jedynie skupisko niezależnych komórek, komunikujących się między sobą jakimiś transmiterami (czyli wszystko byłoby szczeliną synaptyczną) – ograniczenie połączeń nie istniałoby, bo nie istniałyby bezpośrednie połączenia. Ograniczeniem byłaby odległość (i malejące z nią stężenie transmiterów – ściślej z kwadratem odległości, to i tak lepiej niż w naszej przestrzeni, gdzie to maleje z sześcianem – wymagałoby to jakiegoś powtarzania / wzmacniania sygnałów – ale przecież takie same procesy zachodzą w naszych własnych układach nerwowych – więc nie jest to niemożliwe).
entropia nigdy nie maleje
Bruce, masz rację – wyedytowałem komentarze, dodając ostrzeżenia. Mam nadzieję, że natknięcie się na tę anegdotę z zaskoczenia nie sprawiło Ci zbytniej przykrości.
Jimie, na pewno bywają różne wersje, natomiast w tym kontekście zawsze przypomina mi się właśnie ta, a to ze względu na podobieństwo brzmieniowe Khoikhoi – Choj. Podobnie Lapończycy przywodzą na myśl miłe nawiązania do folkloru świątecznego, a przy Samach od razu pojawia się w pakiecie skojarzeń samosia, samojed i samogwałt. Nie uważam, aby obcojęzyczne opinie o obraźliwości danych określeń powinny być bezrefleksyjnie przenoszone do polszczyzny.
Co do inteligencji – w sumie nie mam pojęcia, czy taka architektura oparta wyłącznie na neurotransmiterach mogłaby być dostatecznie efektywna. Z pewnością wprowadzenie takiego motywu w opowiadaniu science-fiction nie byłoby w żaden sposób rażące.
Jimie tak jeszcze wracam, bo zacząłem się zastanawiać. Piszesz, że w dwóch wymiarach oddziaływania takie jak np. grawitacja skalowałyby się z potęgą o jeden niższą niż u nas. Ale przecież (przy założeniu, że mówimy o punktach, a nie bryłach, ale to uproszczenie chyba za dużo nie zmienia) w naszym świecie zachodzą oddziaływania grawitacyjne w “dwuwymiarowej” przestrzeni – wystarczy, że wszystkie obiekty znajdą się na tej samej płaszczyźnie. Matematyce za bardzo to nie przeszkadza ;)
Nie znam się na tym aż tak, ale zastanawiam się, czy za twoim stwierdzeniem jest jakaś głębsza teoria poza “matematyczną elegancją” ;)
It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead
Jakby się jeszcze głębiej zastanowić, to oddziaływania są “jednowymiarowe” (bo upraszczając siła jest wektorem, a wektor jest posiadającym zwrot odcinkiem na prostej).
Wszelkie twierdzenia na temat przestrzeni o innej liczbie wymiarów niż nasza są tylko gdybaniem, bez względu na to, czy stoi za nimi matematyczna elegancja czy inna przesłanka – bo do przestrzeni takich, by je badać – dostępu nie mamy.
entropia nigdy nie maleje
Ech, no nie wiem, czy bogowie się przejmują tym, czy jakieś śmieszne istotki, które średnio im wyszły, dojdą do chwały czy odbytu świata. A nawet jeśli najdzie ich refleksja, do czego to może prowadzić, to raczej będą się z uciechą przyglądać. Nic tak nie zabija nudy, jak obserwowanie porządnego ludobójstwa, a nudzą się niewątpliwie, bo cóż tam mają do roboty.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Jimie wszystko jasne. Tak mi się jeszcze nasunęło, że kilka ciekawych eksperymentów myślowych z wymiarami (wojna na prawa fizyki?) jest w ostatniej części “Wspomnień o przeszłości Ziemi” Cixin’a Liu, także polecam, jeśli kogoś to interesuje, a nie miał okazji :)
It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead
Ostamie i Jimie, zgadzam się oczywiście, że na temat praw fizycznych w hipotetycznym wszechświecie o innej liczbie wymiarów przestrzennych możemy tylko spekulować. Kiedy natomiast próbujemy opowiedzieć jakąś historię w takim wszechświecie, można jeszcze myśleć, jaki wpływ będą na nią miały te prawa fizyczne. I jak mówiłem, tak naprawdę trzeba by to przeliczyć, ale intuicja mi podpowiada, że manipulacja wykładnikiem potęgi we wzorze na siłę oddziaływania grawitacyjnego będzie miała ten wpływ na każdą historię dość radykalny – bo na przykład dysk akrecyjny układu gwiezdnego zewrze się cały w czarną dziurę albo rozleci w drobiazgi.
Irko, bardzo miło, że wpadłaś z ciekawym komentarzem! Zgoda, rzut oka na rzeczywistość dookoła pozwala wątpić, czy bogowie się przejmują (jeśli są). Tekst opisuje inny kosmos, w którym się jednak przejęli – albo, jak wolał Jim, może to nasz świat i Bogini chciała z litości zniszczyć naszych wczesnych przodków, ale wtedy właśnie aniołowie się zbuntowali. Nie wiem, czy istocie tak różnej i potężniejszej od nas “porządne ludobójstwo” pomogłoby przezwyciężyć nudę, w sumie nie obserwujemy z pasją zmagań plemion roztoczy.
w sumie nie obserwujemy z pasją zmagań plemion roztoczy.
Może dlatego, że ludzkość nam wystarczy ;)
Ale tak poza tym, to mi się podobało :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
W sumie tak, może gdyby nie było nas osiem miliardów i bylibyśmy tutaj jedynymi istotami bardziej rozwiniętymi od roztoczy, tobyśmy i obserwowali…
Ja oczywiście żartowałam (stąd emotki), komentarze to przecież zawsze luzik, niemniej dziękuję; kocham Was!
Pecunia non olet
Jesteś wspaniała, Bruce! Drobna edycja komentarza to żaden kłopot, a może komuś rzeczywiście się przyda takie ostrzeżenie.
Jim, mój problem by rozwiązało, pytanie, czy autor byłby zadowolony. Bo ja bym już wolał trzy dni się rozplątywać z tych kabli zdania, niż innym zawiązać supły, które trzeba już tylko ciąć i ciachać i niszczyć :)
“Z chwilą wejścia Bogini ociepliło się i rozjaśniło całe laboratorium”? Dla mnie nawet bardziej dwuznaczny szyk zdania – mógłby wskazywać, że ocieplenie jest tym, co rozjaśnia laboratorium. Poza tym o dwa wyrazy za dużo, musiałbym wtedy gdzieś indziej wyciąć, aby utrzymać limit drabble’a.
Z drabla wniosek, że wymiotowanie jest Bogini miłe.
Mam wątpliwości, czy mniejszym złem jest zniszczenie wszystkich przodków wrednych istot, żeby czasem niektórzy potomkowie nie zabili niektórych pobratymców. Ale kto ogarnie boską moralność…
Rozważania o mordercy hotentockiej matki znałam w interpretacji Malickiego (tego od Filharmonii Dowcipu). Skubaniutki, potrafił te wszystkie zbitki słowne gładko wypowiedzieć.
Drabelek interesujący, ale dopiero dyskusja w komentarzach naprawdę miodna.
Babska logika rządzi!
Miło Cię widzieć, Finklo!
Z drabla wniosek, że wymiotowanie jest Bogini miłe.
Owszem, można tak to ująć.
Mam wątpliwości, czy mniejszym złem jest zniszczenie wszystkich przodków wrednych istot, żeby czasem niektórzy potomkowie nie zabili niektórych pobratymców. Ale kto ogarnie boską moralność…
Ci przodkowie to były istoty zupełnie prymitywne, może o pojedynczych zwojach nerwowych. Czy należy zniszczyć taką istotę, jeżeli istnieje pewność lub duże prawdopodobieństwo, że to, co się z niej rozwinie, będzie w miarę świadome i będzie doznawać okrutnych cierpień (lub je zadawać)? W sumie od początku czekam z zainteresowaniem, kiedy ktoś wysnuje oczywistą analogię… (Choć i co komu po tej analogii, gdy nie oferuję w tekście żadnych lepszych rozwiązań).
Skubaniutki, potrafił te wszystkie zbitki słowne gładko wypowiedzieć.
Ciekawe, będę musiał poszukać. A swoją drogą już od dawna sobie obiecuję, że nauczę się porządnie niemieckiego.
Drabelek interesujący, ale dopiero dyskusja w komentarzach naprawdę miodna.
To prawda, rozwinęła się dużo bardziej, niż przypuszczałem.
Pozdrawiam serdecznie i ślimaczo!
Ciekawe, którą analogię masz na myśli – maszyny i ludzie, nasze teksty i ich autorzy… Mnóstwo można wykombinować.
Babska logika rządzi!
A może chodzi o trochę bardziej brutalną analogię (chociaż Bogini też łagodna nie była) i mowa po prostu o dzieciach?
It's hard to light a candle, easy to curse the dark instead
Dzięki za link, rzeczywiście sprawnie to wykonał, chociaż nie jestem pewien, czy aby nie czytał z kartki.
Co do analogii, powinienem napisać w liczbie mnogiej, bo to prawda, że da się wykombinować podobieństwo do wielu realnych sytuacji. Jak zwykle, takie porównania nie są idealne: na przykład zakaz hodowli ras psów z krótkimi pyskami (znanych z uporczywej duszności i wypadania gałek ocznych) lub kotów bezogonowych (częste rozszczepy kręgosłupa) ma dobrą motywację humanitarną, ale nie jest przecież równoznaczny z wybiciem już żyjących osobników. Może zresztą ci aniołowie w tekście też nie muszą zabić kolomorfów, a tylko uniemożliwić im dalsze rozmnażanie?
Podobnie niepełna jest analogia z maszynami (bo pomimo postępów w uczeniu maszynowym jeszcze długo nie zdołamy stworzyć sztucznej świadomości i nawet nie wiadomo, czy to w ogóle możliwe) lub z ludzkimi embrionami (bo cierpieć będzie potem ta istota, a nie dopiero dalekie kolejne pokolenia, więc problem dużo ostrzejszy). To nie są rzeczy, które próbuję wprost powiedzieć w drabble’u czy zaproponować rozwiązania, lecz raczej takie, do których – mam nadzieję – mogę pośrednio zainspirować czytelnika, aby się samodzielnie zastanowił.
Bogini z mojego utworu sugeruje radykalny antynatalizm, twierdząc, że wszystkie osiągnięcia twórczości ludzkiej “od Ajschyla do Gienia Ionesco” nie są warte jednego dziecka za drutami obozowymi. Zupełnie przeciwne stanowisko zaprezentował George Moore (Confessions of a Young Man – uwaga, akapit może być przykry w lekturze):
Na ile dbam o to, że ceną zapłaconą za “Źródło” Ingres’a była cnota pewnej szesnastoletniej panienki? To, że modelka zmarła w przytułku od pijaństwa i chorób, jest niczym w porównaniu z podstawową potrzebą dysponowania “Źródłem”, prześlicznym snem o niewinności, ażeby myśleć o nim, aż moja dusza rozchoruje się z zachwytu nad świętą wizją malarza. Co więcej, wiedza o tym, że zło zostało uczynione – że (…) dziewczę, albo tysiąc dziewcząt, zmarło w przytułku za tę jedną dziewiczą rzecz – stanowi dodatkową przyjemność, której nie potrafiłbym sobie odmówić.
Odbiorca, jak sądzę, musi sam sobie odpowiedzieć na pytanie, która postawa jest mu bliższa i czy potrafi znaleźć pomiędzy nimi złoty środek.
Rozdzielenie zbożnych aktów spożywania i wydalania musi doprowadzić do nierozpoznania konsekwencji własnych czynów…
Jakich konsekwencji własnych czynów twórcy obozów masowej zagłady nie rozpoznali? Nie wiedzieli, co robią?
Bogini tutaj przedstawia gradację: najpierw jest nierozpoznanie konsekwencji, potem degradacja moralna, a potem obozy. To nierozpoznanie to mogą być na przykład publicyści rzucający mimochodem antysemickie uwagi i znieczulający społeczeństwo na przyszłą tragedię. W każdym razie doceniam przytomne pytanie! W najbliższych dniach mogę mieć kłopot z regularnym odpisywaniem, w razie czego z góry przepraszam.
Ślimaku, dzięki za odpowiedź. Drążyć nie będę. Dodam tylko jedno. Dobrze chociaż, że kolomorfy jakieś zasady moralne wypracowały, bo przecież nie odziedziczyły ich po poprzednikach.
Gratuluję wywołania ciekawiej dyskusji. Ale czy mogło być inaczej, patrząc na tak imponująca liczbę tagów dołączoną do krótkiego tekstu?
Pozdrawiam.
Nigdy nie podejrzewałam, że liczba komentarzy i jakość dyskusji jest funkcją liczby tagów. ;-)
Babska logika rządzi!
Tagi świadczą o tym, co znalazło się w tekście. A skoro w 100 słowach poruszone zostały tak ważne kwestie, jak ewolucja, genetyka, religia, holokaust, koniec świata, to musiało wywołać ciekawą dyskusję.
A ja głupi zwykle tagi pomijam (i teraz pominąłem), by sobie nie spoilerować, heh XD
entropia nigdy nie maleje
O ile mi wiadomo, raczej niewielu użytkowników wyszukuje tutaj teksty po tagach, ale skoro już funkcjonalność istnieje, staram się jej używać rzetelnie. Ich liczba nie jest szczególnie imponująca, niemniej nie da się wstawić więcej niż dziesięciu.
Utwór na pewno porusza szereg ważnych tematów w raczej pobieżny sposób, ale jestem dość zadowolony z pomysłu i gry słów, na której go zbudowałem. Funkcją drabble’a jako gatunku, o ile ją właściwie rozumiem, jest raczej prowokowanie do myślenia niż przedstawianie wyjaśnień. Przypuszczam zatem, iż niejako z założenia część czytelników może go odebrać jako kij włożony w mrowisko.
Nie wiem, skąd pomysł, że kolomorfy wypracowały zasady moralne. To są bardzo pierwotne żyjątka. Wszelkie uwagi moralne Bogini z tekstu tyczą się dopiero inteligentnego życia, które z nich wyewoluuje w dalekiej perspektywie, i to naprawdę jest dostatecznie jasno napisane mimo skromnej liczby wyrazów.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!
Kwestię tagów poruszyłem, jak mi się zdawało, z przymrużeniem oka. Muszę się na przyszłość pilnować.
Uznałem, jak widzę błędnie, że nazwałeś kolomorfami wszystkie stworzenia, które “Jedną stroną przyjmują pokarm, drugą zwracają niestrawione resztki.” Moja uwaga o zasadach moralnych dotyczyła, oczywiście, tego inteligentnego życia, które wyewoluowało i przyznaję, że “to naprawdę jest dostatecznie jasno napisane mimo skromnej liczby wyrazów.” W związku z tym to moje zdanie powinno brzmieć: “Dobrze chociaż, że inteligentne życie, które wyewoluowało z kolomorfów, jakieś zasady moralne wypracowało, bo przecież nie odziedziczyło ich po poprzednikach.”
Masz rację, wyraz “kolomorf” powinien odnosić się do wszystkich stworzeń o tej cesze, gdyż jest ukuty na podobieństwo nomenklatury biologicznej, w której klasyfikacja przez własność pierwotną nie jest znoszona obecnością własności późniejszej (i tak ludzie należą do wtóroustych czy strunowców). To raczej ja odruchowo i mylnie uznałem, że oznaczasz tym słowem tylko te wczesne żyjątka z opowiadania, ponieważ tak na ogół robili wcześniejsi komentujący.
Odnosząc się do uściślonego meritum, widzę wskazywaną przez Ciebie wątpliwość: skoro Bogini twierdzi, że ta bardzo pierwotna cecha prowadzi już do nieuchronnego rozkładu moralności, skąd w ogóle mają się wziąć te zasady moralne, aby mogły się później degradować? Można by to tłumaczyć, oczywiście sporo już dokładając do skąpej objętości drabble’a, na przykład tak: skoro w kaskadzie zdarzeń umieszcza najpierw “nierozpoznanie konsekwencji”, może błędy poszczególnych osobników (na przykład owych publicystów) staną się bardzo szkodliwe dla całości struktury społecznej dopiero wtedy, gdy cywilizacja wypracuje środki masowego przekazu.
Inna rzecz, że ja się nie podpisuję pod tezą “ludzie bywają zbrodniarzami, ponieważ mają dwustronny układ pokarmowy”. Wątpię zresztą, abyś Ty sądził, że ja to robię. Jeżeli się dobrze postaramy, pewnie dałoby się ten związek obalić i ośmieszyć. To jest teza Bogini z tekstu, czytelnik ma pewną dowolność interpretacji. Może ona widzi przyszłość ludzkości (czy zbliżonego feralnego gatunku), nie rozumie przyczyn i dorabia taką teorię trochę na wariackich papierach?
Z mojej strony pomysł wyszedł od gry słów, ale wydał mi się wart realizacji dlatego, że problem uznałem za nieco stymulujący intelektualnie. Gdyby okazało się, że większość czytelników potrafi pokazać w jednym zdaniu, dlaczego omawiana teza jest absurdalna, drabble rzeczywiście nie miałby wartości. Jak dotąd najbardziej się zbliżyłeś do takiego efektu. Nie wykluczam, że istnieją osoby zdolne to zrobić, ale też nie dyskwalifikowałbym tekstu dlatego, że problematyka jest płaska dla ułamka odbiorców. Ten zarzut można postawić i wielu klasykom.
Dziękuję za odpowiedź. Również uważam, że Twój pomysł wart był realizacji.
Pozdrawiam