Korporacje poszukujące utalentowanych, podatnych na rozwój, młodych magów zaczęły wprowadzać w życie szereg rozmaitych projektów, które miały na celu owe wybitne jednostki wyłapać z szarego ogółu społeczeństwa. Jednym z takich projektów, były przeprowadzone przez korporację CyberHorn badania na dzieciach, zamieszkujących sierocińce. Nie były to eksperymenty na ludziach, takowe były w końcu nielegalne. Korporacja jedynie w bezbolesny sposób poszukiwała maga i sprawdzała poziom jego mocy za pomocą wysoko wyspecjalizowanej aparatury. Poszukiwania nie ominęły sierocińca, w którym mieszkała trzyletnia Nataly, ciemnowłosa dziewczynka o intensywnie zielonych oczach, i zadziwiająco świadomej osobowości.
Opiekunka musiała wprowadzić Nataly na siłę za rękę do pomieszczenia, w którym normalnie mieściło się ambulatorium sierocińca, a w tym dniu funkcjonariusze korporacji zainstalowali tam swoje stanowisko badawcze. Dziewczynka cała przepocona, z powodu stresu, została posadzona na prostym plastikowym krześle. Do jej skroni, kończyn i klatki piersiowej zostały podpięte elektrody, których kable prowadziły do komputera znajdującego się na stoliku przed nią. Mężczyzna ubrany w zielonkawy uniform co chwilę cykał jakiś klawisz na klawiaturze, prawdopodobnie przygotowując sprzęt do pomiaru.
– Nie musisz się bać dziewczynko, poczujesz tylko lekkie mrowienie przez kilka chwil, a potem będziesz mogła wrócić do zabawy – mruknął zza ekranu.
Zabawy? To wy się bawicie moim kosztem! Chcecie ze mnie zrobić szczura doświadczalnego, a ten mi w żywe oczy mówi, że nie muszę się bać! Kłamca! – Pomyślała dziewczynka.
Choć raczej nikt nie zdawał sobie z tego sprawy, mała dziewczynka była obdarzona intelektem i inteligencją emocjonalną na poziomie osoby dorosłej. Nie chciała się wyróżniać, więc starał się skrzętnie to ukrywać. W sierocińcu i tak nie było lekko, a co mogło ją w nim spotkać, jeśliby ktoś odkrył, że wyróżnia się na tle reszty? Najbardziej przerażało ją, że jej inteligencja zostanie wyłapana na ekranie komputera, pośród tych wszystkich wykresów i innych pomiarów, z którymi dziewczyna nie była zaznajomiona.
– Zaczynamy – polecił wysoki, krótko ścięty mag.
Komputer wydał z siebie kilka brzdęknięć po czym, Nataly poczuła w całym ciele lekkie mrowienie.
– Nic specjalnego. Przeciętna ilość many, nawet jak na dziecko. Słabe zaangażowanie mózgu w odbiór włókien magicznych, mówiąc skrótowo, niezbyt pojętna – wyjaśnił znudzonym głosem mag w okularach, przyglądając się ekranowi komputera.
– Hmm. Rozumiem – rzucił beznamiętnie zarządzający badaniami. – W takim razie odłączamy ją.
Co! Niezbyt pojętna?! Co ty sobie myślisz durniu?! Mam IQ większe niż ktokolwiek w tym sierocińcu, a ty mnie tak obrażasz?! Zabije cie! – Prócz ogromnego intelektu dziewczynka była niesamowicie impulsywna i łatwo wpadała we wściekłość. Łatwo było ją obrazić i sprowokować.
– Nasza Nataly jest raczej wycofana, nie przejawia żadnych predyspozycji, czy ambicji – wyjaśniła opiekunka, która przyprowadziła do pomieszczenia małą brunetkę.
Wycofana?! Nie chcę wyjść na dziwaka, a ty wyzywasz mnie od jakiegoś zalienowanego głupka?! Coś wam się wszystkim w głowach pomieszało! – Dziewczynka zacisnęła pięści, oraz szczękę, a jej ciało zaczęło drżeć.
– Chwilka… – zaczął okularnik. – Proszę spojrzeć.
Wysoki mag spojrzał na ekran, otwierając szerzej oczy.
– Słupki mocy… – wyszeptał.
– Rosną w zastraszającym tempie! – Ekran komputera zaczął migać, kiedy słupki dobiły do stu procent. Po chwili jednak liczby zaczęły przebijać skalę, stale przyśpieszając.
Komputer zaczął iskrzyć i dymić. Krzesło, na którym siedziało dziecko, zaczęło się trząść zupełnie jakby trzęsła się pod nim sama ziemia.
– Szukaliśmy miedzi, a znaleźliśmy złoto. – Dowodzący badaniami uśmiechnął się chytrze, zerkając znad ekranu na dziewczynkę.
***
Nataly została zaadoptowana przez centrum szkoleniowe korporacji CyberHorn. Jej nowym domem stał się instytut badawczy nowych broni i technologii, kilkadziesiąt kilometrów za miastem, zaraz przy poligonie doświadczalnym. Pieczę nad kształceniem dziewczynki przejął mag rangi S o imieniu Volter, ten sam, który przewodził badaniom na terenie sierocińców.
Kiedy moc dziewczyny w pełni się objawiła miała ona zaledwie sześć lat. Przez ten czas, mag Volter, zdążył całkowicie przejrzeć Nataly. Poprzez baczną obserwację, szereg rozmów, badań i eksperymentów dowiedział się o jej skrywanym intelekcie i wewnętrznej dojrzałości. Z pozoru powinno to ułatwić pracę na linii dorosły dziecko, jednak Nataly, która odkryła wszystkie swoje karty, mogła wreszcie swobodnie wydobyć na zewnątrz swój awanturniczy i trudny charakter, wcale nie usprawniając tym współpracy.
– Przed tobą znajduje się dziesięć celów. – Nataly usłyszała głos w słuchawce, która tkwiła w jej uchu.
– Umiem liczyć! Ślepa też nie jestem! – wydarła się w odpowiedzi, patrząc na cele przed sobą. Każdy z nich był oddalony o kolejne sto metrów.
– Taa… Wiem… – Usłyszała w odpowiedzi. – W każdym razie, niedawno ujawniła się u ciebie twoja magiczna moc, którą jest eksplozja.
– Pamiętam. Do tej pory łatają południowe skrzydło ośrodka – zadrwiła dziewczynka.
– Niestety… – Usłyszała w słuchawce westchnięcie. – Ale teraz możesz pójść na całość. Poligon jest do twojej dyspozycji.
– Świetnie… Świetnie! ŚWIETNIE!!! – wydarła się z dziką satysfakcją dziewczynka wyciągając otwartą dłoń w stronę ustawionych przed nią celów.
– Zobaczymy co potrafisz – wyszeptał mag wyłączając mikrofon i obserwując brunetkę na ekranach, które udostępniały obraz z kilkudziesięciu kamer na terenie całego poligonu.
Bunkier, w którym przebywał mężczyzna, oddalony był o około dwa kilometry, od miejsca przebywania Nataly, celem zachowania bezpieczeństwa w trakcie trwania testów.
– Czas się wyszaleć! Czas się zabawić! Czas unicestwić wszystko na mojej drodze! – Darła się dziewczynka kiedy po jej zielonych oczach zaczęły tańczyć pomarańczowe światła. – Bum! – wykrzyczała, a z jej dłoni wyleciał promień eksplozji, który przybrał kształt rozszerzającego się stożka. Ziemia w promieniu kilkunastu kilometrów zadrżała, a powietrze przeniknął zapach spalenizny, zaś cała okolica pokryła się dymem.
– Straciliśmy widoczność z kamer doktorze! – zakomunikował jeden z asystentów znajdujący się w centrum dowodzenia.
– Sprawdź obserwacje satelitarne, chcę wiedzieć jak duży obszar został zniszczony – polecił Volter.
– O kurde… – wyszeptał asystent, sprawdzając jeszcze raz wszystkie dane.
– Mów – rozkazał doktor.
– Sama wiązka penetracyjna eksplozji wynosi cztery kilometry! Z kolei w najszerszym miejscu eksplozja miała aż sześćset metrów! Taka moc jest zdolna do niszczenia całych miast! Gdyby celowała w naszą stronę, to byłoby już po nas.
– Hahaha! Widziałeś to doktorku! Widziałeś prawdziwą potęgę Nataly! – Rozbrzmiało wołanie w słuchawce Voltera.
– Nie jesteś ani trochę osłabiona, czy zmęczona? Zaklęcie o tak wielkiej mocy powinno ściąć z nóg nawet dorosłego i to na kilka dobrych dni! – wykrzyczał zaskoczony.
– Hahaha! – zaśmiała się ponownie szaleńczym śmiechem. – Jestem pełna energii! Zobacz teraz!
– Nataly nie! – Zdążył tylko wykrzyczeć Volter.
Dziewczyna już jednak nie słuchała. Tym razem wycelowała swoją dłoń prosto w górę. Świetlisty, płonący słup zamajaczył nad okolicą. Chmury pod wpływem eksplozji rozeszły się na boki zupełnie niczym kręgi na wodzie. Po krótkiej chwili okolica okryła się cieniem, gdyż dym skutecznie zakrył oświetlające poligon słońce.
– Szefostwo nas zabije… – wyjęczał zrezygnowany Volter, łapiąc się za twarz.
***
– Tajemnicze rozbłyski widziane za miastem – zaczęła reporterka jednego z kanałów informacyjnych. – Wedle zeznań wielu świadków, do wszystkiego doszło na terenie należącym do korporacji CyberHorn.
Na ekranie ukazał się widok z kamery, na którym to masy dziennikarzy koczowały przed bramą wjazdową na teren placówki, a funkcjonariusze w zielonkawych uniformach skutecznie zagradzali im drogę.
– Niestety, CyberHorn nie udzielił żadnych informacji w tej sprawie. Poinformowano nas jedynie, że nie jest to nic co zagrażałoby mieszkańcom miasta i okolic. – Tym razem przemówił reporter znajdujący się przed wejściem na teren poligonu.
– Dziękujemy za relację Dave – oznajmiła prezenterka. – Jak informuje rzecznik prasowy korporacji Ultonium, na następnym posiedzeniu Rady Magicznej, zostaną podjęte wszelkie działania celem dowiedzenia się czy korporacja CyberHorn nie jest w posiadaniu, żadnej niebezpiecznej broni.
– To nas urządziła – stwierdził blondyn, siedzący wygodnie na kanapie w jednej z salek medialnych, głównego wieżowca CyberHorn.
– A żebyś wiedział Arnold. Niełatwo będzie się wydostać z tego bagna – odpowiedział Volter wyciągając z automatu gazowany napój i siadając przy stoliku, w pobliżu kanapy, tak by widzieć swojego rozmówcę.
– Co z nią zrobiliście? – zapytał blondyn, wciąż patrząc się w telewizor.
– Została w placówce badawczej, zbyt dużym ryzykiem byłoby, targać ją do miasta. Dlatego na dywaniku u zarządu stanąłem sam.
– Trzeba jakoś poskromić to dzikie dziewczę. Jeśli jakaś triada o niej usłyszy, na bank będą chcieli wykorzystać jej moce. Już raz się to udało Nocturnowi, kto wie czy nie zrobią tego ponownie.
– Niełatwo jest zapomnieć o dziewczynie, która swymi magnetycznymi mocami podnosi cały tankowiec i rozwala nim pół dzielnicy portowej. – Volter podrapał się po głowie. – Dlatego, na chwilę obecną jakiekolwiek wypuszczanie Nataly poza teren ośrodka, jest zbyt niebezpieczne. Lepiej żeby nabroiła na poligonie, niż w mieście.
– No na poligonie też różowo nie jest, co właśnie widzimy. – Wskazał na telewizor.
– Sądzę, że to wszystko rozejdzie się po kościach. Mimo wszystko Nataly jest dla naszej korporacji zarówno błogosławieństwem jak i klątwą. Ma trudny charakter, ale mam nadzieję, że będzie się dało ją jakoś okiełznać. W ośrodku nazywają ją nieoszlifowanym diamentem i gorąco wierzę, że to przezwisko obrazuje prawdę. Potrzeba tylko trochę pracy.
– Jakby nie patrzeć to wciąż dziecko, nawet jeśli bardzo inteligentne.
– Boję się w takim razie, co będzie, kiedy zacznie wchodzić w okres buntu. – Volter zaśmiał się pod nosem.
Jego towarzysz odpowiedział mu pojedynczym uśmiechem, po czym wrócił do oglądania telewizji.
***
Tak jak przewidział Volter sprawa rozeszła się po kościach, a media szybko podchwyciły jeden z wielu, nowych, palących tematów. Nataly dorastała, starając się opanować swą magię, jednak pomimo całych lat treningów, badań i wysiłków, jej moc zawsze pozostawała destrukcyjna i nieobliczalna. Dziewczyna jakkolwiekby się nie starała, nie potrafiła zmniejszyć strumienia eksplozji. Korporacja postanowiła więc postawić na nowoczesne technologie, które mogłyby to dziewczynie umożliwić.
– Dobra zapnijmy jeszcze te klamerki i powinno być gotowe. Wygodnie ci w tym?
– Cóż… – zaczęła nastolatka, przyglądając się metalowej rękawicy, kilkukrotnie prostując i zginając palce. – Do czego jest to szklane na tych rękawicach? – Wskazała na soczewki zamontowane w samym środku wewnętrznej strony dłoni.
– To repulsor – wyjaśnił mężczyzna w okularach. – Pozwoli ci kontrolować siłę i dystans oraz samą moc penetracyjną twojej eksplozji. Będziesz mogła strzelać seriami jak z karabinu, cienką wiązką, podobną do lasera, i tak dalej.
– No dobra, drugi doktorze. – Tak dziewczyna zazwyczaj nazywała asystenta Voltera. – A te buty to po co? – Wskazała na metalowe wysokie konstrukcje na jej stopach.
– Jeśli odpowiednio wykorzystamy twoją energię magiczną, a masz jej w sobie mnóstwo, to dzięki tym butom będziesz mogła unosić się w powietrzu, z kolei repulsory w rękawicach powinny pomóc w stabilizacji lotu.
– Będę latać?! – wykrzyknęła uradowana.
– No w teorii tak, ale jeszcze tego nie testowaliśmy. Na razie to tylko przymiarki, trzeba cię zabrać na plac poligonu i tam przetestować. – Mężczyzna dokręcił kilka śrubek w urządzeniu.
– Ja chcę to przetestować teraz! – zażądała.
– Muszę do tego przygotować specjalny kombinezon, żebyś nie zmarzła w powietrzu, a dodatkowo, żeby chronił cię przed atakami innych magów oraz przed bronią konwencjonalną.
– Czekaj, to ja mam się z kimś tłuc?! – wykrzyknęła zdziwiona.
– Na razie z nikim, ale jesteś młoda i przyszłość stoi przed tobą otworem, a latający mag to coś o czym każda korporacja może pomarzyć.
– Haha!- zaśmiała się głośno. – Będę jak superbohaterowie z filmów… – Zamilkła na chwilę, po czym uśmiechnęła się pod nosem, a jej brwi się zmarszczyły, co nadało jej twarzy złowieszczy wygląd. – Albo będę jak złoczyńcy, którzy walczą z superbohaterami. Tak! Tak! Czemu musimy stać po dobrej stronie drugi doktorze? Czemu nie możemy po prostu podporządkować sobie innych?! – Patrzyła szalonym wzrokiem na mężczyznę.
– Kto wie… – mruknął, odwzajemniając uśmiech, podczas gdy refleks światła błysnął w jego okularach.
***
– Stabilizacja lotu osiągnięta. Repulsory w pełni sprawne – zakomunikował Volter. – Jak sytuacja tam na górze?
– Ja latam! – Usłyszał krzyk, przepełniony entuzjazmem i radością, w swojej słuchawce. – Stąd widać całą okolicę! Epicko! – darła się Nataly.
– Pamiętaj, że nim opanujesz cały ten sprzęt minie trochę czasu. Nie wykonuj żadnych nagłych ruchów.
– A tam! Nie będziesz mi tutaj nic dyktował! Widzisz jak zasuwam po niebie! I bam, bam, bam! – powtarzała raz, po raz, strzelając wiązkami energii z repulsorów na dłoniach.
– Chcesz, żebyśmy cię musieli zdrapywać z ziemi! Uspokój się! – rozkazał Volter.
– Dobra już dobra – powiedziała zniecierpliwiona. – Obiecałeś jakichś przeciwników. Gdzie oni są?
– Co z tymi dronami? – Volter, obrócił się w stronę jego zastępcy.
– Dostawa części do ich systemów nawigacyjnych nieco się opóźniła. Ponoć jest to spowodowane faktem, że coś rozwaliło dach w ich wieżowcu.
– Ech… – westchnął mężczyzna. Nataly nie będzie zadowolona. – Mamy małą obsuwę z dostawcą. Niestety dziś nie dostaniesz ruchomych celów.
– Co to ma znaczyć?! Mieli być przeciwnicy! – darła się do słuchawki.
– Ale ich nie będzie! Wracaj do bazy!
– Albo sama sobie ich poszukam… – wyszeptała.
– Co?
– Nic. Nic. Już wracam – zapewniła po czym posłusznie wróciła do placówki.
***
Nataly najciszej jak tylko mogła opuściła swój pokój. Wymagało to nie lada sprytu, gdyż na futrynach były zamontowane czujniki, a zaraz za drzwiami znajdowało się dwóch pilnujących jej funkcjonariuszy korporacji. Tym razem jednak udało jej się jakimś cudem wydostać na korytarz placówki badawczej. Starała się bezszelestnie przemierzać spowite w półmroku, wyłożone chłodnym metalem korytarze. Planowała dostać się do pomieszczenia laboratoryjnego, w którym znajdował się stworzony dla niej kombinezon. Minęła kilka skrzyżowań i zgodnie z zapamiętaną drogą otworzyła drzwi do sekcji laboratoryjnej, jednak nie spodziewała się ujrzeć tam jednego z badaczy.
O kurde, co ten gość tutaj robi? Czy naukowcy nigdy nie śpią?!
– Ej! Nataly, dlaczego jesteś poza swoim pokojem?! Uciekłaś?! W tej chwili wracaj, albo wezwę ochronę – odezwał się zaalarmowany naukowiec.
– Spokojnie, ja ją wezwałem. – Usłyszała za swoimi plecami znajomy głos.
Kiedy się obróciła ujrzała, odbijające światło okulary i zielonkawy uniform korporacji.
To ty drugi doktorze?! Jak dobrze, że naukowcy nigdy nie śpią…
– A, jeśli tak wygląda sprawa, to wszystko jest w porządku. W takim razie dobranoc, ja kończę swoją zmianę. – Naukowiec kiwnął głową w stronę doktora i minąwszy go ruszył korytarzem w stronę swojej kwatery.
– Ale szczęście, że się pojawiłeś drugi doktorze. Gdyby nie ty, byłoby po mnie.
– Widziałem na kamerze, jak opuszczasz swój pokój. Może i potrafisz częściowo unieszkodliwić czujniki, wkładając w nie wsuwki do włosów, oraz wybrać moment, w którym ochronie już się przysypia, jednak w tym miejscu nic się nie dzieje bez mojej wiedzy. Volter myśli, że jest tutaj szefem, ale gdybym nie trzymał wszystkiego w ryzach, to ta jego bańka dawno by prysła – wytłumaczył, wpisując kod na klawiaturze przy jednej z komór.
– No dobra, dobra… – zaczęła Nataly – Powiedz mi, czego ty tak naprawdę chcesz?
– Ja? – Spojrzał na nią. – Dokładnie tego, co ty. Postępować po swojemu i nie być więźniem własnej korporacji. Obecnie posiadam zbyt dużo informacji, bym mógł ot tak pojechać na urlop. Jestem kontrolowany w każdym miejscu, poza ośrodkiem badawczym.
– Ale nie w samym ośrodku. – Zauważyła dziewczyna.
– Zgadza się. Wygląda na to, że najciemniej jest pod latarnią. Tutaj właśnie mogę działać najbardziej swobodnie, gdyż nikt nie będzie mnie tu o nic podejrzewał, szczególnie z moimi uprawnieniami.
Kiedy mężczyzna zakończył wpisywanie kodów, z komory wydobył się syk, wyrównującego się ciśnienia.
– Mój sprzęt! – zawołała radośnie dziewczyna, podchodząc bliżej komory.
– Mhm, to właśnie on. Możesz go sobie wziąć i jesteś wolna – oświadczył z uśmiechem.
– Gdzie jest haczyk? – Nataly zrobiła groźną minę.
– Nie ma żadnego haczyka. To wszystko mój dobroduszny gest.
– Zawsze jest jakiś haczyk – wycedziła groźnie Nataly celując otwartą dłonią w stronę mężczyzny.
– Nie haczyk, tylko umowa – zapewnił podnosząc ręce w geście bezbronności.
– Jaka znów umowa? – zapytała zniecierpliwiona.
– Ja pomogę tobie, a ty mnie.
– Mów dalej. – Opuściła dłoń.
– Dam ci kombinezon, a ty zrobisz z niego użytek, w postaci lotu do miasta i włamania się do siedziby korporacji Obsydian.
– Mam rozpocząć wojnę korporacyjną? – zapytała zdziwiona.
– W żadnym razie, zrobisz to całkowicie anonimowo i incognito. Nikt nie wie, że mamy cię w swoich szeregach. Chodzi o jedną małą probówkę z czarną cieczą. Ponoć zawiera ona skroploną silną energię magiczną natury mroku. Potrzebuję jej na własny użytek.
– Czyli mam ci ją przynieść, a ty wtedy pozwolisz mi stąd odejść?
– Tak. Do tego postaram się by do rana, nikt nie dowiedział się o twoim zniknięciu. Zatrę też wszystkie ślady. W tym czasie na pewno zdołasz się gdzieś zaszyć.
– I o to właśnie chodzi drugi doktorze! – wykrzyknęła podekscytowana.
– Ciszej – wyszeptał mężczyzna kładąc palec na ustach.
– Umowa stoi. – Pokiwała twierdząco głową. – Dawaj ten sprzęt.
***
Głośny huk przeszył powietrze, a następnie nad jednym z korporacyjnych wieżowców, wzniósł się kłąb dymu. Nataly wleciała przez dziurę w elewacji i stanęła na jednym z pięter budynku należącego do korporacji Obsydian. Wszędzie dookoła nieustannie migało czerwone światło, a z głośników wydobywał się odgłos syren alarmowych.
Ale frajda, wreszcie coś się dzieje! – Dziewczyna, aż drżała z radości. – Drugi doktor wspominał coś, że ta cała substancja powinna być trzymana, mniej więcej w przedziale pięter od trzynastego, do piętnastego. Chyba wbiłam się trochę za wysoko, muszę dostać się na dół.
Dziewczyna wycelowała dłonią w podłogę pod swoimi stopami, i już po chwili wiązka eksplozji, jaka wydobyła się z jej kończyny, przez repulsor, stworzyła otwór w podłodze kilku niższych pięter.
Swobodnie zlatywała coraz to bardziej w dół, aż wreszcie na jednym z pięter, ujrzała magów ubranych w czarno-fioletowe uniformy.
– Cześć wam! – rzuciła, powoli opadając z wysokości sufitu, ku dołowi.
– Latające dziecko? – zapytał jeden z magów.
– Nie daj się zwieść, to wróg! Wszyscy obecni zlikwidować intruza! – wykrzyknął jeden z magów.
Wiązki wszelakiego typu magii zaczęły śmigać w stronę dziewczyny, która z gracją unikała ataków, lub unieszkodliwiała je swoją własna magią. Wiedząc jednak, że najlepszą obroną jest atak i ona nie szczędziła mocy na obrońców, tak że już po chwili, na podłodze leżało kilkanaście martwych ciał.
Nataly była wniebowzięta. Wreszcie mogła poczuć na własnej skórze jak to jest unieszkodliwić jakiegoś przeciwnika i to nie byle kogo tylko magów Obsydianu, korporacji która uchodziła za jedną z silniejszych w świecie.
– Nie pozwolę ci przejść dalej! – Usłyszała groźny głos.
Na piętrze, w którym mieściło się laboratorium, oświetlony tylko pojedynczymi wiązkami czerwonego światła, stał postawny mag o długich blond włosach. Nikt nie musiał jej go przedstawiać, był to jeden z czołowych magów korporacji, w końcu stał przed nią sam Tarasov, mag rangi S, władający naturą wody.
– No proszę! – wykrzyknęła Nataly, lewitując około metra nad podłogą. – Nie sądziłam, że na pierwszym samotnym wypadzie spotkam się twarzą w twarz z kimś sławnym, a tu proszę Tarasov we własnej osobie – powiedziała z wyższością. – Ja jestem Nataly.
– Znasz mnie, to dobrze, ale ja nie muszę znać ciebie. Wystarczy mi, że uśmiercę cię tu i teraz! – Podniósł wzrok, spoglądając złowrogo na Nataly.
– Dobrze! Dobrze! Wspaniale! – wykrzyczała, z szaleńczym uśmiechem dziewczyna. – Zmierzmy się Tarasov!
– Wodny Kanon!
– Bum.
Dwa pociski magiczne zderzyły się ze sobą sprawiając, że drobne kropelki wody rozprysnęły się wokół. Na kilka sekund zapanowała cisza, jednak już po chwili oboje magów ruszyło do walki.
Nataly unikała pocisków, latając między kolumnami, które podpierały sufit.
– Bum. Bum. Bum. – Eksplozje latały po pomieszczeniu, zostawiając za sobą zniszczenie.
Ta mała włada bardzo rzadką magią. Jest też zaskakująco inteligentna i świadoma jak na tak młody wiek. Nigdy nie widziałem też by jakiś mag potrafił latać. Trudno mi to potwierdzić, ale raczej nie działa solo, jej sprzęt wydaje się zbyt dobrej jakości, więc nie może to być samoróbka. Muszę ją szybko wyeliminować.
– Wodne Pociski! – Drobne i zabójcze, niczym prawdziwe pociski, wiązki wody poleciały w stronę Nataly.
Dziewczyna większość z nich rozbiła za pomocą swojej magi, przed resztą musiała jednak uskoczyć, za kolumnę.
– Wodny Wąż!
Kilkumetrowy, wodny gad z dziką prędkością ruszył po posadzce, pędząc w stronę Nataly. Nagły atak przezroczystej bestii, zaskoczył dziewczynę na tyle, iż ta musiała wyskoczyć zza osłony. Na taki dogodny moment czekał Tarasov.
– Wodny Kanon!
– Bum! – Wodny pocisk ponownie rozprysnął się w powietrzu, jednak nie był to koniec.
– Wodna Eksplozja! – Wąż eksplodował, rozpryskując się dookoła na setki igiełek wody pod wysokim ciśnieniem.
Przynajmniej kilkadziesiąt z nich uderzyło w Nataly, którą impet wodnych pocisków zmiótł do tyłu. Dziewczyna uderzyła plecami o ścianę i osunęła się na ziemię.
– To koniec – wyszeptał Tarasov, ruszywszy w stronę leżącej na ziemi nieruchomej dziewczyny. – Pycha zawsze kroczy przed upadkiem. Jesteś o dekady za młoda by móc się ze mną mierzyć – mruknął, patrząc na bladą twarz dziewczyny, po której policzku ciekła strużka krwi.
– Niespodzianka! – wydarła się nagle brunetka szeroko otwierając oczy i uśmiechając się szaleńczo. – Bum!
Potężna wiązka eksplozji uderzyła w ciało mężczyzny posyłając go w górę, tak iż ten przebił przynajmniej kilkanaście kondygnacji.
– Wreszcie mam cię z głowy – oznajmiła zadowolona.
Ten kombinezon jest naprawdę ekstra. Nie tylko chroni przed chłodem na dużych wysokościach, ale absorbuje nawet potężne ataki przeciwnika. To z nawiązką rekompensuje fakt, że kombinezon jest szeroki i gruby niczym skafander kosmonauty. – Pomyślała, przyglądając się zaledwie obdrapanemu ubraniu. – Teraz czas znaleźć to czarne coś, o które prosił drugi doktor.
Odnalezienie probówki zajęło dziewczynce kilkanaście kolejnych minut, podczas których musiała zlikwidować kilkudziesięciu magów. W końcu jednak znalazła to czego szukała. By całkowicie się wyżyć zniszczyła jeszcze większość sprzętu znajdującego się w laboratorium, po czym wyleciała przez wysadzoną sobie drogę ucieczki, wprost w nocny chłód i mrok.
Daleko pod nią, na oświetlonych ulicach miasta, zdążyły już się ustawić kordony policji, która jednak nie została wpuszczona przez magów do budynku.
Nataly uruchomiła słuchawkę, która tkwiła w jej uchu.
– Drugi doktorze, mam tę czarną maziaję! – wykrzyczała euforycznie. Po czym strzeliła eksplodującą wiązką w helikopter lecący w jej stronę. – Ależ tutaj jest świetna zabawa! Nikt nie ma ze mną szans! Haha! – zaśmiała się szaleńczo, obserwując jak płonący helikopter uderza, w jeden z budynków.
– Czy ty masz świadomość czego się dopuściłaś? – W słuchawce zamiast głosu drugiego doktora, rozbrzmiał głos Voltera…
***
Kiedy Nataly rozpoczęła atak na siedzibę Obsydianu, informacje o włamaniu dość szybko rozeszły się po mediach. Świadkowie na bieżąco wrzucali do sieci zdjęcia i filmy obiektu, przypominającego człowieka, który leci po nocnym niebie, a także serii eksplozji, które widoczne były na fasadzie wieżowca należącego do Obsydianu. Informacje błyskawicznie dosięgły innych korporacji, w tym także CyberHorn.
– Volter, co to ma do cholery być?! – Szorstki głos prezesa rozbrzmiał w telefonie naukowca.
– Ja nie wiem szefie… Emm… Właśnie badamy sprawę. Faktycznie Nataly nie ma na miejscu, ale nie mamy pewności… – Mieszał się mężczyzna.
– Jakie nie mamy pewności?! Nawet ślepy kret zauważyłby, że to jest nasz obiekt testowy. Jeśli ktoś ją przechwyci i znajdzie przy niej nasz sprzęt, to mamy gotową wojnę korporacji, będziemy skończeni rozumiesz?!
– Ja…
– Zbyt długo tolerowałem wybryki tej smarkuli! Kończę ten projekt! Nakazuje niezwłoczną terminacje tej dziewuchy!
– Ale szefie… Ona jest bezcennym obiektem badawczym. Jej potencjał to naprawdę coś niesamowitego…
– Właśnie widzę jej potencjał! Cała telewizja i pół internetu o niej huczy! Ten jej sprzęt można wysadzić zdalnie, tak?
– Em… Tak, korzysta z jej źródła mocy magicznej, ale da się je łatwo zdestabilizować, przez odwrócenie przechwytywania mocy…
– No to ją wysadźcie! Ma po niej nie zostać nawet, jeden włos! Ma wyparować w tej chwili!
– Niech tak będzie… – przytaknął cicho Volter.
***
– Czego chcesz Volter? Gdzie drugi doktor? – zapytała nerwowo dziewczyna.
– Aresztowany… Próżne jest blokowanie obrazu z kamer i działanie z cienia, skoro ktoś kogo wysłał jest na ekranach całego świata. Ty się do tego przyczyniłaś Nataly – ogłosił oskarżycielsko.
– Nie, żeby mi na nim specjalnie zależało. Skoro i tak już jest aresztowany to ta maziaja, od Obsydianu, na nic mu się nie przyda. – Dziewczyna wyrzuciła probówkę za siebie. – Ja, w każdym razie, jestem wolna. Narka!
– Szefostwo chce twojej terminacji Nataly!
– I jak zamierzacie to niby zrobić? Hm? – zapytała kpiąco. – Właśnie załatwiłam Tarasova, a ty mnie straszysz śmiercią? Haha! Śmieszny jesteś!
– Pokonałaś go? – Dziewczyna usłyszała w słuchawce zaskoczony głos. – Zresztą to nie jest ważne. Wysadzimy twój skafander, a ty eksplodujesz razem z nim – oznajmił stanowczo.
– Co!? – wydarła się Nataly.
– Właśnie teraz twój sprzęt kumuluje całą energię. Nie minie minuta, a nic z ciebie nie zostanie. Przykro mi, wiele razy się za tobą wstawiałem, ale dziś dałaś się poznać jako zagrożenie, którego nie wolno lekceważyć.
Zabijecie dziecko?! Jesteście chyba jacyś nienormalni! Jeśli nic nie zrobię to spłonę jak kometa!
Brunetka zaczęła szarpać swój sprzęt i skafander, jednak jego części ani drgnęły.
– No złaź ze mnie złomie! – darła się dziewczyna.
– Nic ci to nie da. Potrzebujesz pomocy, zarówno żeby go zdjąć, jak i założyć. To nasze pożegnanie, zostało ci trzydzieści sekund.
Nataly poprawiła palcami sztywny, szeroki kołnierz kombinezonu. Przeczesała palcami włosy i rozejrzała się dookoła. Około ośmiu śmigłowców zmierzało w jej stronę.
– Skoro to nasze pożegnanie, to sprawię, że będzie ono naprawdę pamiętne! – wydarła się, a na jej ustach pojawił się dziki uśmiech. – Zabiorę tę waszą śmieszną korporację ze sobą!
– Co?! – Usłyszała nerwowy głos mężczyzny.
Dziewczyna w momencie zerwała się z miejsca i zanurkowała w dół, lecąc najszybciej jak tylko potrafiła w stronę zielonego, neonowego napisu „CyberHorn" znajdującego się u zwieńczenia jednego z wieżowców. Wiatr smagał jej twarz, a przecinane powietrze szumiało w uszach. Kiedy przekroczyła prędkość dźwięku usłyszała huk, a następnie zaczęło robić jej się gorąco. Zielony neon zbliżał się z każdą chwilą i stawał się coraz większy, brakowało już naprawdę niewiele. Kilkaset metrów, sto metrów, kilkadziesiąt i…
***
Ogromna eksplozja przeszyła nieboskłon nad miastem. Szyby okolicznych budynków wyleciały z hukiem. Fala uderzeniowa odepchnęła najbliższe chmury, a ziemia na moment się zatrzęsła. Wiele amatorskich nagrań ukazuje, jak spadający, palący się obiekt, eksplodował niedaleko siedziby korporacji CyberHorn. Górne piętra budynku ucierpiały najbardziej, jednak najnowsze materiały i technologie, sprawiły że obrażenia, jakich doznał budynek, nie były tak dotkliwe jak się początkowo spodziewano. W ciągu dwóch miesięcy udało się naprawić uszkodzenia, a wedle ekspertów, wieżowiec nie był nawet blisko zawalenia. Atak na dwie korporacje tej samej nocy, spowodował jeszcze większe zaangażowanie Rady Magicznej w zwalczanie triad, które to obarczono winą za tajemnicze ataki. Media szumiały o tym incydencie jeszcze przez dłuższy czas. Pomimo zeznań świadków i wywiadów, z niektórymi pracownikami Obsydianu, nikt nie dawał do końca wiary, że takich zniszczeń dokonała młoda dziewczyna, szczególnie że nie odnaleziono po niej nawet najmniejszego śladu…