- Opowiadanie: Ananke - Noc nadziei

Noc nadziei

OPOWIADANIE ZMIENIONE. Mam nadzieję, że już z rytmu wybijać Was nie będę. :)

 

Opo­wia­da­nie było pi­sa­ne na kon­kurs ero­tycz­ny, ale nie zdą­ży­łam wrzu­cić w ter­mi­nie, więc nie bie­rze udzia­łu w kon­kur­sie. :)

Ale skoro już na­pi­sa­łam – wrzu­cam, może taka sub­tel­na scen­ka do­star­czy Wam miłej lek­tu­ry. :)

Ła­pan­ki bar­dzo mile wi­dzia­ne. :)

 

Dzię­ku­ję Ji­mo­wi i Am­bush za świet­ny kon­kurs i za to, że mo­głam na­pi­sać ten tekst. :) Po­cząt­ko­wo tytuł był inny, ale przy­po­mi­nał jeden z kon­kur­so­wych, więc zmie­ni­łam.

 

P.S. Nie je­stem dobra w ta­gach.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Noc nadziei

Noc. Gwiazdy błyszczały na jej czarnym płaszczu, kiedy stała nad jeziorem ukrytym w gęstym lesie.

– Ta decyzja… Wiem, że to nie jest łatwe. – Przejechała ręką po włosach. Były krótkie, jak u każdej z wojowniczek północy. – Musimy odlecieć dalej, do wschodnich granic.

– Tam nic nie ma – zauważyła Ekha, odruchowo strząsając ćmę, która przysiadła na jej skrzydle.

– Potrzebujemy takiego miejsca.

– Noc, wiem, że przemawia przez ciebie desperacja…

– Dyskusje o podróży zostawcie na rano – ucięła Noc. – Coś jeszcze? – Popatrzyła na resztę.

– A mężczyźni, którzy… – zaczęła Świt, najmłodsza z nimf.  

– Mogą nas wydać. – Noc poprawiła nóż przymocowany do rzemienia zawiązanego wokół pasa; strój sięgał jej do kolan, odsłaniał szczupłe łydki. Na jednej nodze widniało niezagojone rozcięcie. Magiczna pamiątka po walkach z czarodziejami południa.

– Banda Ashii jest na tropie – dodała Ekha. – Używają smoków do tropienia.

– Zdążymy. – Noc rozłożyła srebrzyste skrzydła.

Nadchodził ciepły wieczór nad wodą oświetloną pełnią księżyca. Zbliżał się rytuał połączenia. Nimfy przeleciały przez jezioro. Było ich dziesięć, ostatnie wojowniczki z północy. Noc wylądowała pierwsza, za nią powoli osiadały na trawie pozostałe.

Szły powoli, boso, okryte czarnymi płaszczami, na których wyhaftowane gwiazdy skrzyły się jak zaczarowane. Las szumiał, marudzenie wodników mieszało się ze śpiewem rusałek, trolle ryczały za wzgórzami. Ciemność przykrywała świat, budziły się istoty gardzące światłem. Z lasu dobiegło wycie wilkołaka. Świetliki latały wzdłuż brzegu, ich jaskrawozielone pancerze migotały w szuwarach.

Noc rozpięła płaszcz. Pod nim była naga. Lśniące okrycia upadały na trawę z cichym szelestem. Nimfy pozostały z paskami na biodrach, za którymi wetknięte miały sztylety. Na polanie rosły drzewa, do których byli przywiązani mężczyźni.

Świt podeszła do Miłowita, który jako jedyny nie miał zarostu, a z kieszeni szaty wystawał mu fragment wystruganego w drewnie fletu. Patrzył z wyraźnym rozczarowaniem na Noc stającą przed Bohdanem.

– Myślałeś o Nocy? – Świt uśmiechnęła się.  

– To… – Miłowit zerknął na jej nagie piersi, z trudem skupił wzrok na twarzy. – My wczoraj…

– W rytuale połączenia wybieramy tego, kogo podpowiada nam serce, Miło… Świt wyjęła sztylet. Zimne ostrze dotknęło skóry rąk, więzy zostały przecięte. – Mogę tak do ciebie mówić?

– Tak… – Miłowit kątem oka widział, jak Noc uwalniała Bohdana. – Czemu… nie jest odwrotnie? Czemu to nie wy… jesteście związane?

– U ludzi jest inaczej? – Świt podniosła ostrze. – Nie ruszaj się… To nie zaboli… – W uśmiechu zawarła przeprosiny. – Tradycja… – Cięła sztyletem policzek Miłowita. Rana była płytka, krew spłynęła wolno, załaskotała brodę i szyję.

– U nas… u nas na ślubie wiążemy ręce… Razem, mężczyzna i kobieta.

– Ciekawe. – Świt pocałowała ranę na policzku, zlizała krew, zrobiła krok do przodu, jej stopa znalazła się pomiędzy stopami Miłowita. – Moje siostry opowiadały o tym… To były piękne opowieści, Miło. Może jak wojna dobiegnie końca… weźmiemy ludzki ślub.

– Chciałabyś? – Miłowit dotknął jej skrzydła utkanego z przejrzystych błon.

– Chciałabym robić to, co każdy. Nie w ukryciu, z dala od świata. Ślub ludzki… – Splotła razem ich dłonie. – Może to nas kiedyś czeka, Miło.

– Ale twoja rodzina…

– Nie mówmy o tym – powiedziała głosem kruchym i bezbronnym, przytłoczona ciężarem spalonych wiosek w górach, bolesnych strat. – Jesteśmy tu dla nowej przyszłości…

Zbliżyła usta do twarzy Miłowita. Przez chwilę tylko patrzyła na niego, pachnąca miodem i niezapominajkami. Rozpoczęła pocałunek nieśmiało, przechylając głowę w bok. Smakowała jak ciepły świt budzący do życia.

Zamachała skrzydłami, z których uniósł się rebrny pyłek, osiadając na twarzy i szatach Miłowita.

– To sprawi, że na pewno… – Świt nie zdążyła dokończyć. Miłowit pocałował ją, bardziej zachłannie niż wcześniej, na jego szczupłej i rozmarzonej twarzy połyskiwały drobinki srebra. Wszędzie wokół nich krążyły okruchy magicznego światła zmienionego w pył.

– Wiesz, że pójdę z tobą?

– To niebezpieczne.

– A co jest bezpieczne w czasach wojny? – Miłowit rozwiązał pasek szaty, upadła na ziemię.

Gdzieś tam, pod innym drzewem, Noc jęknęła, cykady zalewały grą okolice jeziora. Świetliki latały tak blisko, że wystarczyło wyciągnąć rękę, aby ich dotknąć.

– Piękne, co? – Świt podążyła za spojrzeniem Miłowita. – Świetliki czerpią z naszych mocy, to nimfy dają im światło… Jest taka legenda, która mówi, że jeśli nimfy znikną, świetliki przestaną świecić.

Miłowit przejechał ręką po giętkim skrzydle, zrzucił tunikę na ziemię. Gładkie udo Świty przylgnęło do jego bioder, krótkie włosy załaskotały w szyję. Przyśpieszony oddech nimfy wypełniał powietrze, palce błądziły po ciele, wywołując dreszcze. Byli jak spieniona toń jeziora, którym zawładnęła burza – chaotyczni, pospieszni, wymieniający urywane pocałunki.

– Jesteś… jak światło, którego szukałem…

– Cii… – Świt pociągnęła go za rękę, pod drzewo, na trawę skąpaną blaskiem świetlików. W gałęziach nad nimi coś poruszyło się, zamruczało.

Miłowit oparł głowę o korę wierzby pachnącą żywicą. Ziemia była ciepła, nie miała w sobie chłodu wieczoru, jakby magicznie dostosowała się do ich rozgrzanych ciał.

Oczy Świty świeciły w ciemności jak u pumy – tęczówki przypominały płynne złoto, rzadkie rzęsy i brwi sprawiały, że twarz była drobniejsza, na szyi widniała podłużna blizna jak po cięciu nożem. Miłowit pocałował zagłębienie tuż przy obojczyku nimfy, objął ją drżącymi rękami, pozwolił ich ciałom rozpocząć to pierwsze, odurzające spotkanie.

I następne, pewniejsze, wśród rozkołysanych gałęzi wierzby, przesuwającej liście w powiewach wiatru, dotykających nagich pleców nimfy. Rozbierali się z niepokoju, odrzucali wstyd. Schowani przed światem, przed stworzeniami żyjącymi nad jeziorem, przed własnymi zaplątanymi w rozedrganych emocjach umysłami – stawali się jednością.

Gdzieś tam, w Północnym Królestwie, czarodzieje szykowali do wyprawy zniewolone umysłami smoki, aby wytropiły nimfy. Lecz tutaj, nad spokojnym jeziorem, rodziła się nadzieja.

Koniec

Komentarze

Hej Ananke !! :)))

 

Bardzo mi się tekst spodobał. Naprawdę fajne! Trochę się zawiodłem jednak, bo chciałem w myślach ujrzeć nagie łono ale takich opisów nie zawarłaś. Tekst nie wstrząsnął mną tak jak chciałem. Ale naprawdę fajnie napisane.

 

Pozdrawiam. 

Jestem niepełnosprawny...

Łapanki bardzo mile widziane. :)

smiley

Excuse-moi, “żę tak powię” z francuska…heh. Nie ma za co łapać. Najwyżej dyskretnie

przymknąć oczko…

usiadła bokiem na kurhanie

Nieco dziwnie to brzmi – moim zdaniem…

szły powoli, na boso, okryte czarnymi płaszczami,

Myślę, że bez “na”…

Zaprawdę subtelny szorcik. Zwiewna i finezyjnie delikatna erotyka… Podobało się.

Pozdrawiam.

 

dum spiro spero

szły powoli, na boso, okryte czarnymi płaszczami,

Myślę, że bez “na”…

 

A ja nawet jestem w 100% pewien, że bez “na”.

 

Zostawiam ten koment tylko po to, by nie zapomnieć tu wrócić. Tekst już czytałem w krótszej wersji, chętnie spojrzę na dłuższą.

 

Pozdrawiam!

 

entropia nigdy nie maleje

Dziękuję za wskazanie błędu ❤ Poprawiłam, na komentarze odpowiem na spokojnie później. :) 

A ja dodam tylko: "(…) pozwolił IM ciałom rozpocząć to pierwsze, odurzające spotkanie." – raczej ich ;) No szkoda, że na konkurs się nie udało zdążyć, naprawdę fajnie wyszło :)

Spodziewaj się niespodziewanego

A ja nawet jestem w 100% pewien, że bez “na”.

laugh No cóż – brutale też maja prawo żyć…wink

dum spiro spero

Dawidzie, hm, czy opisy nagiego łona i inne takie, sprawiłyby, że tekst by wstrząsnął? Bo nie rozumiem. Nie planowałam nikim wstrząsnąć i chciałam utrzymać dość spokojny klimat, z z wojną tam gdzieś daleko, w tle. ;) Fajnie, że tekst się podobał. :) 

 

Fascynatorze, zawsze jest coś do znalezienia. :D Miło mi, że się podobało. ;) 

 

Nieco dziwnie to brzmi – moim zdaniem…

Dziwnie przez siadanie bokiem? Hm, masz rację, że może to brzmieć trochę niezgrabnie, zmienię. ;) 

 

Jim – Jak już będzie – po konkursie zapraszam. :) 

 

NaNa – dziękuję za znaleziony błąd, już poprawiony. :) A że na konkurs nie zdążyłam – cóż, takie życie. Cieszy mnie, że Tobie się podobało. :) 

Witaj.

 

Ze spraw technicznych mam nieco sugestii oraz wątpliwości (do przemyślenia):

Gładkie kamienie (przecinek tu lub tamten do usunięcia?) usypane w kopiec przy wodzie, zadrżały.

Perłowobiała zjawa o twarzy młodej kobiety, usiadła bokiem na kurhanie. – zbędny przecinek?

– Nigdy więcej (kropka?) – Świt pocałowała ranę na policzku, zlizała krew językiem, zrobiła krok do przodu, jej stopa znalazła się pomiędzy stopami Miłowita.

 

Miłowit stał przywiązany do drzewa, czekał. (…) Cięła sztyletem policzek Miłowita. Rana była płytka, krew spłynęła wolno, łaskotała brodę i szyję. (…)

– Cii… – Świt pociągnęła go za rękę, pod drzewo, na trawę skąpaną blaskiem świetlików. W gałęziach nad nimi coś poruszyło się, zamruczało. – przyznam szczerze, że wyciągnięcie sztyletu było dla mnie zapowiedzią rozcięcia więzów Miłowita, bo on był przecież związany przy drzewie i tak czekał na nimfy…

 

W ciemnych lochach zamku więżącego zdrajców pomagającym nimfom – krzyki torturowanych niosły się po korytarzach. – literówki

 

Poza tym, zamiast „Świtu” piszesz „Świty” – jak rozumiem, tak ma się odmieniać to imię nimfy, tak?:

Dwie z nich miały wygięte zakończenia skrzydeł, a u Świty, idącej tuż przy Nocy, w fioletowej błonie, tkwił wypalony ślad po ognistej kuli.

Gładkie udo Świty przylgnęło do jego bioder, krótkie włosy załaskotały w szyję.

Gładkie udo Świty przylgnęło do jego bioder, krótkie włosy załaskotały w szyję.

Oczy Świty świeciły w ciemności jak u pumy …

Zerknął w bok, na Noc, która mówiła coś dalej i do jego uszu dotarły zlewające się słowa Świty i Nocy…

 

Całą fabułę i skupienie na tym, co tu i teraz, nieco burzyły mi powielane odniesienia do przeszłości i rozegranych wtedy walk z czarodziejami. Rozumiem jednak, że chciałaś w ten sposób pokreślić zbliżające się zagrożenie.

 

Nie udało się zdążyć na konkurs, szkoda wielka, ale przecież nadal jeszcze możesz szort (liczący idealnie 6969 znaków – brawa!) wykorzystać jako np. wstęp do kapitalnie zapowiadającej się powieści fantasy o zatargach czarodziejów z nimfami.

Klikam za pomysł i delikatność erotyki, pozdrawiam serdecznie. :)

 

Pecunia non olet

Hej Tak, cały tekst mocno skupia się na opisach i te wychodzą doskonale :). Ale chyba zabrakło miejsca na rozwinięcie fabuły, bo nie połapałem się, po co jest rytuał, kto z kim miał zatargi – wydaje się, że każdy z każdym :). Ale klika wrzucam i pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Fascynatorze, zmieniłam to siadanie bokiem. :)

 

 

Bruce, witaj. :)

 

Gładkie kamienie (przecinek tu lub tamten do usunięcia?) usypane w kopiec przy wodzie, zadrżały.

 

Hm, a czemu przecinek? Bo usypane jako wtrącenie? W sumie nie myślałam o tym jak o wtrąceniu, bo to dość krótkie zdanie. Gdybyśmy mieli podobne, to też stawiać przecinek, np. Żółte kwiaty rosnące w grządkach przy wodzie, zadrżały?

 

Tak się zastanawiam, bo ja przecinki na czuja robię, ale tu mi jakoś tak nie pasuje tzn. mógłby być, gdyby uznać to za wtrącenie, ale czy informacja, że coś jest gdzieś, zawsze musi być wtrąceniem? Fajny temat poruszyłaś, Bruce, dzięki. :) Muszę nad tym pomyśleć albo może ktoś jeszcze wyjaśni tę zagadkę. :)

 

Perłowobiała zjawa o twarzy młodej kobiety, usiadła bokiem na kurhanie. – zbędny przecinek?

Tak, zbędny, dopiero jak usuwałam siadanie bokiem, zorientowałam się, że przecinek jest bez sensu. XD

 

– Nigdy więcej (kropka?) – Świt pocałowała

Chciałam tak oddać klimat, że mówiąc to, całowała, ale skoro nie wyszło to dam kropkę. :D

 

przyznam szczerze, że wyciągnięcie sztyletu było dla mnie zapowiedzią rozcięcia więzów Miłowita, bo on był przecież związany przy drzewie i tak czekał na nimfy…

Bruce, tak, na początku jest, że zostały przecięte więzy. :) Zobacz tutaj:

 

Zimne ostrze dotknęło skóry rąk. Więzy przecięte.

(…)

– Pamiętamy – szepnęła. Miała głos wdzięczny jak rusałka. Cięła sztyletem policzek Miłowita.

 

Dzięki za wskazanie literówek, przerobiłam przy okazji całe zdanie, bo mi nie pasowało. :D

 

Poza tym, zamiast „Świtu” piszesz „Świty”

Tak, bo bohaterka jest kobietą i tak dziwnie by mi się odmieniało w normalnej formie. :) Choć nie wiem, czy są zasady dotyczące bohaterów własnych światów, utworów?

 

Całą fabułę i skupienie na tym, co tu i teraz, nieco burzyły mi powielane odniesienia do przeszłości i rozegranych wtedy walk z czarodziejami.

Hm, to było takie nawiązanie do rytuału, ale jeśli nie dało efektu – wypada mi tylko obiecać poprawę następnym razem. :)

 

 

(liczący idealnie 6969 znaków – brawa!)

Już nie, haha. :D Przeróbki robią swoje.

 

wykorzystać jako np. wstęp do kapitalnie zapowiadającej się powieści fantasy o zatargach czarodziejów z nimfami.

Ja już piszę jedną powieść, więc na razie mi starczy. :D

 

Dziękuję za komentarz i łapankę. heart

 

 

 

Bardzie, chyba te nagie nimfy zawróciły Ci w głowie, skoro przeoczyłeś, kto z kim miał zatargi i po co rytuał. Oczywiście żartuję. :D Tekst jest nieco (bardzo? XD) chaotyczny, taka już moja natura, że z trudem przychodzi mi pisanie fabuły, która gdzieś tam rozgrywa się bez zawirowań. Walczę z tym, ale cóż – z naturą nie zawsze wygrasz.

 

Za tekstem:

Pierwsze bitwy z magami północy.

(…)

Wygnanie przez magów daleko na południe.

(…)

Czas powrotu, czas walk, ostatnia bitwa nimf z czarodziejami.

(…)

Gdzieś tam, daleko, w Północnym Królestwie, czarodzieje zbierali ochotników do walk z niedobitkami nimf.

 

No nimfy walczyły z czarodziejami z północy, można w skrócie, że z Północnego Królestwa. :) A że ochotnicy do walk byli z różnych ras – to tak trochę jak u nas, kiedy w wojnie biorą udział różne narodowości.

 

 

A co do rytuału:

Połączenie z ludźmi, ostatnia decyzja na przedłużenie gatunku. Mogły odejść, zniknąć. Wybrały rozcieńczenie krwi, ale przetrwanie. Wybrały ich wioskę, z dala od szpiegów, na uboczu.

Hm, czy jest to zbyt mało oczywiste? Bo jeśli tak – pomyślę, jak to lepiej rozegrać. Chodziło o to, że niedobitki nimf uznały, że warto połączyć się z ludźmi, wydając potomstwo nimf i ludzi, niż zniknąć całkiem.

 

A opisany rytuał to trochę jak taka nasza ceremonia zaślubin, tyle że my, ludzie, mamy te swoje śluby, suknie, ołtarze, przekroczenie ognia, obrączki, podarunek z trzynastu monet itd., w zależności od kraju, a później noc poślubna i tu też różnie bywa. :) A u nimf tak właśnie to wyglądało, oczywiście w mojej wersji, w moim świecie. :)

 

Dziękuję za komentarz, pozdrawiam i zabieram się za komentarz u Ciebie. :)

Tak, o wtrąceniu tam myślałam, ale moje przecinki zawsze też na czuja i zawsze z pytajnikami, bo nigdy pewności nie mam. :)

Aa… rozumiem. :) Więzy kursywą odczytałam jako metaforę, że uciekły od czarowników i mają “wolne pole do działania” – że tak to ujmę. :))

Pozdrawiam, dzięki także. :)

Pecunia non olet

Poetyckie opowiadanie napisane w taki sposób, że tworzy piękny nastrój!

Z tym przecinkiem, o którym pisze Bruce, to myślę, że wiem o co jej chodzi. 

Gładkie kamienie (przecinek tu lub tamten do usunięcia?) usypane w kopiec przy wodzie, zadrżały.

Jeśli to nie jest wtrącenie, to nie powinno być żadnego przecinka, bo orzeczenia nie oddzielamy od podmiotu. Chyba, że jest wtrącenie… :D

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Bruce, no z tymi przecinkami tak już jest, czasami też potrzeba ich w momencie złapania oddechu. :)

A te “więzy przecięte” nie było kursywą, ale wiem, o co chodzi, w bliskiej odległości jest o zniewoleniu. ;)

 

 

JolkaK – aaa, dziękuję Ci bardzo, ja jestem jakaś przytępiona, że nie zrozumiałam za pierwszym razem. XD

Tak, macie z Bruce rację i usunęłam. :)

Dziękuję za komentarz i pozdrawiam. ;)

Wszystko jasne. :)

Pecunia non olet

Szukałam mojej recenzji i nie znalazłam, a ja ją mam przy konkursie…;)

Przepiękne sceny erotyczne są niewątpliwie siłą tego tekstu. Jest plastycznie, zmysłowo i fantastycznie, a całość jest napisana ładnym językiem. Całość jest momentami aż nieco przesłodzona, ale czyta się i wciąga w ten las. Niestety ostatni akapit, z torturami, flakami i krwią dusi wszelkie westchnienia i uniesienia.

Lożanka bezprenumeratowa

Wyczuwam inspirację ,,Świtezianką”… Czy poprawnie?

Ogólnie fajnie, bardzo klimatycznie, chociaż trochę mało. Równie dobrze mógłby to być punkt kulminacyjny jakiejś dłuższej historii, bo tło jest zarysowane całkiem plastycznie.

P.S.: Chyba dobrze, że w końcu nie zdecydowałem się na udział, bo miałem podobny pomysł. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Bruce – :)

 

Ambush – jeśli znajdziesz, wrzucaj. ;) Co do przesłodzenia – o, bawet bym nie pomyślała, zwłaszcza biorąc pod uwagę te momenty z kursywą. Co do ostatniego akapitu, to ciąg dalszy historii, nie chciałam, by ograniczała się tylko do samej sceny erotycznej, przy świadomości, że gdzieś tam szykuje się wyprawa, ten akt nabiera większego znaczenia, jest zapowiedzią zmian. ;) Poza tym, świetne opowiadanie o morderstwie na końcu, zajęło drugie miejsce, więc chyba takie przeskoki w klimatach nie są obce jury. :D Dziękuję Ci za komentarz i cieszę się, że opowiadanie przypadło do gustu. :)

 

SNDWLKR – Inspirowałam się serialem “Carnival Row”, tam mamy urocze, wojownicze nimfy, choć żadnych tam rytuałów nie ma, to z kolei połączenie naszych ziemskich ceremonii ślubu plus dołożenie do tego Nocy Kupały w bardziej subtelnej formie. ;) Co do tego mało – limit znaków ograniczał. XD Ale miło, że się podobało. ;)

P.S. Oj, szkoda, że nie brałeś udziału, tak naprawdę tekstów typowo erotycznych (nie liczę tych z przemocą) jest dość mało, więc każdy kolejny byłby powiewem świeżości, nawet jak podobne okoliczności. Piszemy różnie, więc wyszłoby inaczej, nawet jeśli w klimatach nad jeziorem. :) Zresztą moje opowiadanie i tak nie brało udziału w konkursie, bo przegapiłam termin, Twoje byłoby jedyne. :D

 

Inspirowałam się serialem “Carnival Row”, tam mamy urocze, wojownicze nimfy, choć żadnych tam rytuałów nie ma, to z kolei połączenie naszych ziemskich ceremonii ślubu plus dołożenie do tego Nocy Kupały w bardziej subtelnej formie.

Przyznaję, nie kojarzę. :\

Co do konkursu, to trudno. Przeczytałem część tekstów, część mi się podobała, część nie, ale jestem już prawie pewien, że gdybym chciał napisać jakiś zgrabny erotyk, to byłoby albo drętwo, albo śmiesznie (albo nieuchronnie skręciłbym w stronę krwi i flaków…), więc pozostawię to innym. ;)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

SNDWLKR

 

 

Polecam serial. :)

 

Co do pisania, na pewno dałbyś radę, nie trzeba było iść zbyt mocno w erotykę, sama historia też miała duże znaczenie. ;) Ja pisząc też skręcałam w stronę nieuchronnych walk, które się rozpoczną, także wiem, o co chodzi. :D Mi ogólnie ciężko wymyślić scenę erotyczną bez odrobiny goryczy. ;p

 

ogólnie ciężko wymyślić scenę erotyczną bez odrobiny goryczy. ;p

Ten konkurs bardzo wyraźnie to pokazuje :)

 

 

Odbieram to opowiadanie nieco inaczej niż Ambush (pewnie znów się pokłócimy :) ).

Historia Miłowita i jego rytuału połączenia jest pełna magii i tajemniczości. W tekście atmosfera budowana jest za pomocą dźwięków i obrazów, które utkane są ze starannością, a język jest bogaty i opisowy. Czasem niektóre zdania wydają się przeszarżowane, ale to zbytnio nie zatrzymuje.

Trochę mi brakuje mocniejszego zajrzenia w głowę Miłowita – owszem opowiadanie jest zapisane w trzeciej osobie, czasem informuje nas co Miłowit czuje – ale ja, jako czytelnik tego nie poczułem.

W tekście dominuje narracja, dialogi poza „chyba śnię” (bez jakichś mocniejszych didaskaliów, czemu Bohdan tak powiedział) – nie istnieją, bo reszta tego co wypowiadane – to ściśle określone fragmenty rytuału – i jako takie, niejako martwe.

Sam przebieg rytuału jest naznaczony przemocą (oprócz tej teraźniejszej, przemocy ujętej w obrzędowy cudzysłów, przebłyskują reminiscencje przemocy rzeczywistej, okrutnej) – co nie jest niczym nowym w tym konkursie, bo jak pisałem już wielokrotnie, prawie każdy tekst te dwie sfery łączy.

Może powinienem zmienić charakter konkursu z erotycznego na coś w stylu „seks, mrok i przemoc”. Cóż – odnotowuję zjawisko, nie oceniam.

Wracając do samego utworu – choć mamy tu trochę informacji o charakterze i wyglądzie bohaterów, niektórzy z nich pozostają dość nieokreśleni. Chciałbym dowiedzieć się więcej o tym jak wyglądają, a przede wszystkim co czują.

Przeplatanie erotyki z przemocą i pamięcią o przemocy – w moim odczuciu nie wychodzi tu za dobrze – a można by na tym albo zbudować narastające napięcie (albo w sensie zagrożenia – które potem jest rozwiewane, albo rosnącą erotyzację), albo wręcz przeciwnie – zrezygnować z tego zabiegu i skondensować te informacje w jakimś jednym obrazie (choć łatwo to może się przerodzić w infodump – ale nawet chyba infodump byłby lepszy od takiego wybijania co chwilę).

Niektóre elementy opowiadania wydają się nielogiczne, lub niedostatecznie uzasadnione (przykładowo: czemu nimfy były aż takim strasznym zagrożeniem, że do armii czarodziejów zgłaszali się ochotnicy innych ras?).

Podsumowując, opowiadanie (ograniczone do jednej sceny) jest pełne pięknych obrazów i magii, jednak wewnątrz wkrada się odrobina chaosu, brakuje konsekwencji, a także mocniejszego zakończenia lub rozwiązania. Choć wydarzenia zmierzają do połączenia i nadziei, czytelnik może oczekiwać bardziej wyrazistego zamknięcia.

Z pewnością limit tu nie pomógł aby rozwijać postaci, ale warto by trochę mocniej im się przyjrzeć. Nie wiem czy najlepszym pomysłem jest przeplatanie w narracji różnych perspektyw, chyba cenniejsza byłaby płynność, aby odbiorca mógł lepiej wczuć się w opisywaną scenę.

Tak czy siak – klikam.

 

entropia nigdy nie maleje

Hmmm. Dla mnie to jest jedna scena i to zdominowana przez eeee… rytuał. Coś ciekawszego zaczyna się dziać dopiero w samej końcówce – w tym opisie geopolitycznym. Ale jest tego malutko.

Nie kumam, dlaczego Miłowit jest przywiązany do drzewa. Przecież jest chętny, nie uciekałby, nawet gdyby mógł. Dla pikanterii?

Babska logika rządzi!

Dobra, przed chwilą usiadłam do opowiadania, żeby napisać scenkę erotyczną z lekkim humorem, głównie w świecie fantasy… I co? Oczywiście pod koniec musiałam zboczyć w kierunku mniej przyjemnych rzeczy. No ciężko, naprawdę. To chyba gdzieś tam jest we mnie i w innych, że jak jest dobrze i miło, to kiedyś to musi się skończyć, że takie życie i baśniowe przyjemności nie mogą pozostać bez zapłaty.

 

Wychowani na:

 

Nic nie może przecież wiecznie trwać, za miłość też przyjdzie nam zapłacić

(Anna Jantar)

 

Jeszcze obok ciebie moje ramię,

A jednak szukamy się.

Może nie pójdziemy już razem,

Słowa z wolna tracą swój sens.

(Piotr Szczepanik)

 

Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości

(Pidżama Porno)

 

Jimie, nowy konkurs jak najbardziej. :D Na cały komentarz odpiszę później, bo muszę przemyśleć pewne kwestie. :)

 

Finklo, Miłowit nie uciekał, bo przywiązanie to część rytuału. :) Przyznam, że inspiracja pochodziła od pogańskiego wiązania dłoni pary młodej, co pokazywało to symboliczne połączenie. Tutaj Miłowit jest przywiązany z własnej woli, czekając na rytuał, w którym nastąpi symboliczne przecięcie więzów. ;) Na resztę odpiszę później, jak na spokojnie przeczytam opowiadanie jeszcze raz. :)

 

Pozdrawiam Was serdecznie :)

Jimie, odpowiem po kolei:

 

Czasem niektóre zdania wydają się przeszarżowane, ale to zbytnio nie zatrzymuje.

No wiem, zapędzam się czasami na drogę, z której trudno zejść. :P

 

Trochę mi brakuje mocniejszego zajrzenia w głowę Miłowita

Hm, nie chciałam tak zagłębiać się w jego odczucia i opisywać konkretnych myśli (już nawet pomijając limit, przez który nie było to możliwe xd), bo wolałam, żeby to wynikało z tekstu, ale skoro nie wynika, to spróbuję coś zmienić. ;)

 

W tekście dominuje narracja, dialogi poza „chyba śnię” (bez jakichś mocniejszych didaskaliów, czemu Bohdan tak powiedział) – nie istnieją, bo reszta tego co wypowiadane – to ściśle określone fragmenty rytuału – i jako takie, niejako martwe.

To prawda, a przecież ja uwielbiam dialogi! Dialogi tworzą opowiadanie, więc ta uwaga jest celna i muszę się zastosować. :) Dialogi będą!

 

Może powinienem zmienić charakter konkursu z erotycznego na coś w stylu „seks, mrok i przemoc”.

No dla mnie taki konkurs byłby idealny. XD

Z drugiej strony, Jimie, pomyśl o tym, co wyzwoliłby taki konkurs… Skoro w erotycznym mamy teksty, jakie mamy… :D

 

pozostają dość nieokreśleni. Chciałbym dowiedzieć się więcej o tym jak wyglądają, a przede wszystkim co czują.

Myślę, że nimfy są opisane bardzo dokładnie, zwłaszcza że akcja skupia się na dwóch nimfach. Zbierając opisy, wychodzi mi ich sporo:

 

Noc. Gwiazdy błyszczały na jej czarnym płaszczu, kiedy nadciągała znad jeziora. Jaśniejąca srebrnym światłem, pełna wdzięku, o jasnych skrzydłach obsypanych lśniącym pyłem. (…) Miała długie, szczupłe nogi, srebrną i gładką skórę. Włosy krótko obcięte, zaczesane na bok. Nosiła sukienkę w kolorze lilii wodnych, z zieloną klamrą. Tuż przy pasku był nóż. Z tyłu łydki widniało brzydkie rozcięcie, wciąż niezagojone. Magiczna pamiątka po walkach nimf z czarodziejami południa.

(…) przypominały bardziej wojowniczki, niż kobiety oczekujące zbliżenia. Wyższe niż dziewczyny z wioski, szczupłe, o umięśnionych udach wystających z każdym krokiem spod długich płaszczy, o oczach utkwionych w dal, krótkich włosach i skrzydłach rozpiętych na całą szerokość, jakby gotowych unieść je w każdej chwili, w momencie niebezpieczeństwa. Dwie z nich miały wygięte zakończenia skrzydeł, a u Świty, idącej tuż przy Nocy, w fioletowej błonie, tkwił wypalony ślad po ognistej kuli.

Noc rozpięła płaszcz. Pod nim była naga. Lśniące okrycia upadały na trawę z cichym szelestem. Nimfy pozostały z paskami na biodrach, za którymi wetknięte miały sztylety. (…) Świt była wysoka, wzrostem dorównywała Miłowitowi. (…) naga, srebrna i giętka jak trzcina (…) Gładkie udo Świty przylgnęło do jego bioder, krótkie włosy załaskotały w szyję. (…) Oczy Świty świeciły w ciemności jak u pumy – tęczówki przypominały płynne złoto, rzadkie rzęsy i brwi sprawiały, że twarz była drobniejsza, na szyi widniała podłużna blizna jak po cięciu nożem.

 

Tyle opisów przy takim limicie? Jak nie u mnie. XD

Jeśli chodzi o głównego bohatera – zgadzam się, ale to chłopak z wioski, a opowiadanie pisane z jego punktu widzenia, ciężko mi było gdzieś na siłę wepchnąć jego opis. Pomyślę nad tym. :) Uważasz, że warto go opisać?

 

(choć łatwo to może się przerodzić w infodump – ale nawet chyba infodump byłby lepszy od takiego wybijania co chwilę).

Nie no, infodumpów nam nie trzeba. :D Trzeba za to skończyć z wybijaniem z rytmu i skupić się na scenach, dobrze mówisz, gdybyś wpadł na nasze spotkanie w Szczecinie, polałabym Ci piwa. A tak to wirtualnie – dziękuję. :)

 

Niektóre elementy opowiadania wydają się nielogiczne, lub niedostatecznie uzasadnione (przykładowo: czemu nimfy były aż takim strasznym zagrożeniem, że do armii czarodziejów zgłaszali się ochotnicy innych ras?).

Nie jestem typem uzasadniającym, niestety. :( Lubię niedopowiedzenia, choć jeśli czytelnik czegoś nie rozumie i brakuje mu tego w tekście – spieszę z pomocą i dodaję to do tekstu, o ile jest taka potrzeba. Wymieniłeś tylko jedną nielogiczność, która nie wydaje mi się taka nielogiczna. Czarodzieje to zazwyczaj garstka, nie tworzą wielkich armii, a nimfy to cała rasa. Inaczej mówiąc: czarodzieje to profesja, więc magiem może zostać ten, kto ma magiczną moc, czyli werbowanie przeciwko nimfom to trochę jak dawne krucjaty werbujące chrześcijan z różnych krajów, niezależnie od pochodzenia.

 

Z dalszym komentarzem się zgadzam, bardzo trafnie to ująłeś, a dzięki połączonej mocy komentarza Twojego i Finkli, w dodatku nieograniczona limitem i konkursem, postanowiłam przerobić opowiadanie na coś w bardziej moim stylu, gdzie erotyka nie będzie tak typowo na pierwszym planie, co oczywiście zrobiłam… Ale po Twoim mailu, ta wersja się nie pojawi, przerobię za to wersję bez dodatkowych bohaterów i spisków. :)

 

 

 

 

Hmmm. Dla to jest jedna scena i to zdominowana przez eeee… rytuał.

Finklo, taki był zamysł, bo pisałam na konkurs erotyczny i głównie skupiałam się na rytuale, który jest takim innym rytuałem ślubu/nocy poślubnej.

Coś ciekawszego zaczyna się dziać dopiero w samej końcówce – w tym opisie geopolitycznym.

Masz rację, Ty i Jim daliście mi motywację do przerobienia opowiadania bez trzymania się konkursowej sceny erotyki, co też zrobiłam, ale obecnie muszę jednak pomyśleć nad czymś jeszcze innym. :)

 

Jeśli chodzi o głównego bohatera – zgadzam się, ale to chłopak z wioski, a opowiadanie pisane z jego punktu widzenia, ciężko mi było gdzieś na siłę wepchnąć jego opis. Pomyślę nad tym. :) Uważasz, że warto go opisać?

 

Ja bym to widział tak, że skoro on zazdrości Bohdanowi Nocy, a jemu samemu przypadła jedynie “gorzka nagroda pocieszenia” – to niech on się przez chwilę zastanowi “co takiego ma Bohdan, czego nie mam ja?” – i już jest okazja do porównania i opisania obu “samców” :) To naprawdę nie musi być dużo, ale taka myśl wydałaby się oczywista (chyba dla obu płci, dziewczyny też przecież potrafią się zastnawiać, czemu wybrał tamtą szmatę, a nie mnie :) )

entropia nigdy nie maleje

Jimie, hm, pomysł dobry, ale zostało mi tak mało znaków, że nie mam jak tego wcisnąć. xD

To znaczy, wcisnęłam, ale za dużo nie wyszło (nie tak, jak przy nimfach). Ten limit… :D

 

Przy okazji – rytuał wyrzucony, tzn. przerywające wstawki, bo rytuał jest, ale w mniej wybijającej formie, no i mamy trochę dialogów. :)

Końcówkę złagodziłam, bo w Księdze chyba lepiej skupić się na erotyce niż przemocy, która i tak gdzieś tam w tekście pobłyskuje.

 

Hm, w Wordzie mam 6888 znaków, czemu tu wybija inaczej? surprise

Licznik strony z reguły pokazuje więcej (tak z 5% więcej), kiedyś nawet robiłem eksperymenty jakie znaki traktuje jako więcej niż jeden znak, ale już nie pamiętam wyników :)

Przykładowo trzykropek (…) to osiem znaków wg licznika strony (bo tak jest kodowany).

 

entropia nigdy nie maleje

Licznik strony wlicza entery.

Eeee, nie, wielokropki IMO liczą się jak jeden znak. Pamiętam, że kiedyś pisałam opko na ściśle określoną liczbę znaków i ku mojemu rozczarowaniu nie było różnicy między kropką a trzema.

Babska logika rządzi!

Dzięki za odpowiedzi. :)

Szkoda, że strona nie liczy jak Word…

 

Hm, a na konkurs, Jimie, liczą się znaki ze strony czy z Worda? :P

Bo na razie nie mam mocy już szukać, co tu usunąć…

 

Co do kropek – jak się stawia w Wordzie jedną kropkę – to jeden znak; jak się stawia dwie – to dwa znaki; jak się stawia trzy – to jeden znak XD. No bo trzy kropki to wielokropek, więc po prostu jeden znak, ale nie wiem, czy tu na forum te wielokropki są tak łapane, trzeba by sprawdzić.

Dość dawno to sprawdzałem i nie pamiętam już, które znaki są liczone z nadmiarem, ale na pewno część z nich – owszem. Może tak jak Finkla zauważyła – entery również.

Trzeba by na nowo eksperymenty przeprowadzić – przykładowo dodając do opka sam wielokropek, sam myślnik czy samą pauzę lub półpauzę – i sprawdzać ile licznik strony pokazuje.

Możliwe, że to o wielokropku liczonym jako osiem znaków – to mi się coś pomieszało, ale jak masz eksperymentatorską naturę, możesz gdzieś w losowym miejscu na chwilę dodać wielokropek do opowiadania i sprawdzić, o ile podbije licznik znaków :)

 

 

Hm, a na konkurs, Jimie, liczą się znaki ze strony czy z Worda? :P

Bo na razie nie mam mocy już szukać, co tu usunąć…

 

Zostaw proszę tak jak jest, potem będziemy jeszcze tekst męczyć, jak już Ambush wróci z wakacji, ja już napisałem Ci większość uwag, jakie miałem :)

entropia nigdy nie maleje

Hej

Widzę 4 kliki, to wpadam.

Trochę pomarudzę. Jak dla mnie za wiele tu przymiotników, za długie wprowadzenie do właściwie niczego, bo cała scena to przygotowanie i… koniec. Wiadomo, o co chodzi, ale trochę podciąłbym opisy dla fabuły.

Z drugiej strony podoba mi się, że zarysowujesz większy świat. Tam gdzieś w tle jest znacznie więcej, czarodzieje, wojny, smoki; widać tutaj, że dostajemy tylko wycinek całości, a to zawsze na plus, gdy świat nie kręci się wokół bohaterów. No i przyznaję, że opisy wychodzą Ci bardzo ładne: bez dosłowności, ale wchodzące w poszukiwaną przez Jima radosną erotykę.

Klikam i znikam ;)

Hej, marudzenia nigdy za wiele!

Marudzenie to najważniejsze, co można dostać. :)

 

Jak dla mnie za wiele tu przymiotników

Mam z tym problem, wiem. Pomyślę, co z tym zrobić. Może jak mnie najdzie Wena, pobawię się ze zmianami. ;)

 

za długie wprowadzenie do właściwie niczego, bo cała scena to przygotowanie i… konie

A to już wina mojego lania wody na początku i limitu. Masz rację z tym długim przygotowaniem, ale co do “niczego”, to już nie. Cała scena to przygotowanie plus zbliżenie, które magicznie zapładnia, więc nie ma tam niczego, a jest “coś”, nowe życie, nowa nadzieja i nowa przyszłość nimf. :) Także trochę więcej niż “nic”. :D Ale rozumiem, że za słabo to mogło w tym tekście wybrzmieć, obiecuję poprawę na przyszłość. :)

 

Dzięki za komentarz i marudzenie. :)

Zbliżenie jest (znaczy, nie ma, jest za kulisami, ale jest) i chwała za to, tak samo za pełen nadziei koniec (chociaż nie wiem, czy nadziei, bo może nimfy to te “złe”, z tekstu nie bardzo wynika). W każdym razie to coś jest bardzo krótkie i mimo wszystko sprawiało wrażenie pospiesznego zakończenia.

 

I tak przekroczyłam limit. XD

 

Ale masz rację, będę jeszcze do tekstu zaglądać i poprawiać, żeby początek bardziej odchudzić i wycisnąć więcej z ogólnej sytuacji świata i nimf, dzięki za komentarz, dużo mi dał. :)

Witaj!

 

Zacznę od technikaliów:

Teraz, wciąż dumne, lecz zdecydowane na zmiany, wciąż przypominały bardziej wojowniczki, niż kobiety oczekujące zbliżenia.

Może jedno “wciąż” zastąpić “nadal” albo innym synonimem?

 

Jego starszy brat był bardziej umięśniony, starszy, dojrzalszy. Miał czarną brodę, w porównaniu do Miłowita, który dopiero niedawno doczekał się pierwszego zarostu. Zamiast polowań, wolał śpiewać i grać na flecie.

Niepotrzebne powtórzenie, że starszy (choć rozumiem, że chodzi o podkreślenie tego faktu).

Może “w odróżnieniu od Miłowita”?

Nie jestem pewien – brat Miłowita był bardziej umięśniony, ale zamiast polowań wolał śpiewać, czy to Miłowit lubił śpiew?

 

 

Zmysłowy i subtelny tekst, gdzie oszczędne dialogi przetykasz opisami odwołującymi się do dotyku oraz zapachu. Świat mocno osadzony w klimacie słowian, ich wierzeń, imion oraz mocnego związku z przyrodą. Czytałem z przyjemnością!

Podoba mi się symetria: Brzask i Noc oraz Miłowit oraz Bohdan. Fajnie też zarysowałaś kontrast między zwiewnym światem nimf (skojarzonych ze światłem, przenikaniem się, zapachem) oraz wrogim im światem czarodziejów i smoków (knujących, zniewalających umysły, kierujących się przemocą).

W charakterystyce nimf udało połączyć Ci się delikatność z pokazaniem ich siły i dumy. Posiadają też znamiona odbytej niedawno walki (np. częściowo wypalone skrzydło), co je nieco urealnia, nie są istotami czysto bajkowymi i doskonałymi.

Witaj nocną porą. :)

 

Może jedno “wciąż” zastąpić “nadal” albo innym synonimem?

Niepotrzebne powtórzenie, że starszy (choć rozumiem, że chodzi o podkreślenie tego faktu).

Człowiek niby czyta, a nie widzi. XD Cudownie jest dodawać tekst i móc go poprawiać po komentarzach. ;) Dzięki za łapankę, już zmieniłam. heart A co do podkreślenia to chyba chodziło bardziej o moje zaćmienie umysłowe, które nie wyłapało powtórzenia. :D

 

Nie jestem pewien – brat Miłowita był bardziej umięśniony, ale zamiast polowań wolał śpiewać, czy to Miłowit lubił śpiew?

Te zdania są w ogóle bez sensu, zresztą to infodumpy, których nie znoszę, ale jakoś w krótkim tekście wpadłam w pułapkę wciśnięcia tych informacji, teraz nie mam pojęcia, dlaczego… To już wyleciało, dzięki! Cieszę się, że wyłapałeś te bzdurki i dałeś mi motywację do drugiego pochylenia się nad tekstem.

 

Po komentarzu Zanaisa zabrałam się do przerabiania, ale potem wyjazd, różne sprawy, niemoc i jakoś tak zapomniałam, żeby skończyć. Teraz usiadłam i już poprawiłam. :)

 

Za dalszy komentarz dziękuję, nie wiem, co odpisać na tak miłe słowa. :)

Przybyłam zachęcona przez Jima i muszę wyznać, że erotyka Nocy nadziei została pokazana nad wyraz subtelnie, co, moim zdaniem, jest niewątpliwym walorem opowiadania i dodaje mu wiele uroku. :)

 

Świt po­ca­ło­wa­ła ranę na po­licz­ku, zli­za­ła krew ję­zy­kiem… → Czy dookreślenie jest konieczne? Czy można zlizać coś inaczej, nie językiem?

 

Wy­ję­ła skó­rza­ny wo­re­czek… → Skąd wyjęła, skoro była naga?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za komentarz i cieszę się, że zawitałaś, mimo moich wcześniejszych absurdalnych opowiadań. :) 

Masz rację z krwią, już poprawiłam. :) Dziękuję za wskazanie. :) 

 

Zastanawiam się nad drugą kwestią – kiedy nimfy zrzucają płaszcze, jest taki fragment:

 

Nimfy pozostały z paskami na biodrach, za którymi wetknięte miały sztylety

 

Czy trzeba tu dopisać, że przy tym pasku miały też te woreczki? 

Bardzo proszę, Ananke. Miło mi, że ucieszyły Cię moje odwiedziny. :)

 

Nimfy pozostały z paskami na biodrach, za którymi wetknięte miały sztylety

Czy trzeba tu dopisać, że przy tym pasku miały też te woreczki? 

To Ty musisz zdecydować, czy trzeba. W czasie lektury wróciłam do tego zdania, bo pamiętałam o pasku ze sztyletem i myślałam, że nie zauważyłam, czy poza sztyletem miała coś jeszcze, ale okazało się, że nie miała i dlatego zaczęłam się mocno zastanawiać, skąd wyjęła rzeczony woreczek, zwłaszcza że wyjmowanie polega na wydostaniu czegoś z jakiegoś wnętrza… ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zawsze cieszą mnie Twoje komentarze, nie tylko do moich opowiadań. :) 

 

Dziękuję za radę, postanowiłam zmienić ten fragment i pozbyć się woreczka na rzecz pyłku ze skrzydeł, teraz jest przejrzyściej i bardziej bajkowo. :) 

A ja się cieszę, że mogłam się przydać. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Delikatne, bajkowe. Przeczytałem z przyjemnością. :)

Nowa Fantastyka