Czy to już jest space-opera?
Czy to już jest space-opera?
Wróciłem z pracy, zjadłem co nieco i postanowiłem się odstresować. Siadłem w fotelu, otworzyłem laptop i sięgnąłem do biblioteki NF, chciałem wybrać jakieś opowiadanie do przeczytania. Pierwszy na liście był horror. Już miałem go otworzyć, taki miałem nastrój, że akurat ten gatunek mi odpowiadał, ale w tym momencie pojawiła się przede mną ona. Na ładnej twarzy miała uśmiech, lecz z nutką dezaprobaty. Nic nie powiedziała, tylko pokręciła głową. Zrozumiałem, że nie byłby to dobry wybór, ale dla pewności spytałem:
– Tego mam nie czytać?
Na jej twarzy pojawił się uśmiech, będący potwierdzeniem. Równocześnie okno otwartej strony na ekranie laptopa przesunęło się w dół i zaczęło migać na nim NAPISZ OPOWIADANIE. Zjawa znikła, a w mojej głowie pojawiły się różne pomysły na opowiadania, ale żaden nie prowadził do horroru. Zrozumiałem, że to była wena, coś co podobno nawiedzało autorów, jeśli chciało. Ja o to nie prosiłem, bo jedyne teksty ‘literackie’, jakie musiałem napisać, to były wypracowania na tematy zadawane przez panią od polskiego, dawno temu w szkole. W pracy miałem do czynienia od lat tylko z liczbami i dokumentacją techniczną. Nie dostałem jednak wyboru, ilekroć otwierałem strony biblioteki lub poczekalni ulubionego portalu, migało NAPISZ OPOWIADANIE. Przestało dopiero wtedy, gdy odważyłem się spróbować i pokazałem krótki tekst społeczności NF.
Odwiedzały mnie różne weny, czasem bardzo pomocne w pisaniu i niekiedy swoją urodą wprowadzające mnie w świetny nastrój, co też miało znaczenie. Jednak nie mogę zapomnieć tej pierwszej, chociaż nie pojawiła się więcej. Nie była piękna, ale miała w sobie to coś, była niepowtarzalna, nomen omen zjawiskowa. Zakochałem się w niej, taką pierwszą miłością, której się nie zapomina. Pewnie dlatego nie lubię i nie czytam horrorów.
Khaire!
Zdaje się, że czytałem już coś podobnego w konkursie na Przygodę z cytatem. Czy będzie z tego seria autorefleksyjnych szortów? ;)
Wyszedł z tego ładny panegiryk dla portalowej weny (z pewnością nazywa się Nofamne), ale jeśli podejść do sprawy poważnie (nuda!), to taką anegdotę ciężko ocenić. Podzielę się tylko własnym doświadczeniem, że ja trzymałem sobie portal NF w odwodzie latami, zanim powiedziałem sobie “dość” i postanowiłem coś tu opublikować ;)
D_D
Twój głos jest miodem... dla uszu
Sympatyczne…
Nie mam tego czytać?
Moja Wena podpowiada: Mam tego nie czytać?
Pozdro.
dum spiro spero
Wena nie miała racji, Misiu, horrory to bujdy na resorach – wampir czy wilkołak znikają, kiedy tylko przestajesz o nich czytać :); znacznie gorsze są te “realne” straszaki, thrillery, bo one mogą zdarzyć się naprawdę. :)
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Hej
Koala75, dobry horrory nie dość, że ciężko napisać, to jeszcze nie cieszy się zbytnią popularnością, a ty jeszcze taki tytuł dziabnąłeś :P Szort jest fajny i ok wszystko jest jasne, że objawiła ci się fajna dziewczyna i teraz nie czytasz horrorów i nie piszesz ;) Ale o taki prowokacyjny tytuł to cię nie podejrzewałem :P
Pozdrawiam
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Hej misiu!
No i sprawa wyjaśniona, nie czytasz horrorów, bo wena nie pozwala ;)
Ciekawi mnie, jakaż to wena kazała Ci napisać ten tekst i czy była tak samo uśmiechnięta, jak tamta pierwsza?
Dziękuję za lekturę!
Równocześnie okno otwartej strony na ekranie laptopa przesunęło się w dół i zaczęło migać na nim NAPISZ OPOWIADANIE.
Mam to samo!
Tylko, że ze mnie jest ignorant skończony, więc nic z tym nie robię. Na razie… ;)
Przyjemne!
Pozdrawiam!
"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49
Nie mogłem odpowiadać na bieżąco, więc teraz po kolei:
D_D, przez dwa lata tylko czytałem, zanim się zarejestrowałem i zacząłem komentować. Pierwszy tekst ośmieliłem się zamieścić nie od razu po rejestracji.
Fascynatorze, Twoja Wena ma zapewne rację, ale byłem wtedy w szoku.
Bruce, to nie strach mnie powstrzymuje, lecz sentyment, mówiąc oględnie.
Bardjaskierze, cieszy, że udał mi się tytuł.
Gruszel, wydawało mi się, że to była moja decyzja, ale możesz mieć rację. Pewnie to zakulisowa robota jakiejś weny, z czego nie zdawałem sobie sprawy.
Nazgulu, ulegnij wskazaniom weny, bo z nimi nie można walczyć z powodzeniem. Lepiej od razu się poddać.
Wszystkich pozdrawiam. :)
Z sentymentem nie można walczyć. :)
Pecunia non olet
Bruce, w tym przypadku nawet nie próbuję. :)
Wszystko przez muzę, co ma sukienkę krótką;)
Lożanka bezprenumeratowa
Rozumiem, że z Panią Weną nie dyskutuje się, kiedy autor tworzy dzieło, ale nie popadajmy w przesadę i nie pozwólmy, by decydowała za nas o wyborze lektur!
No, chyba że Pani Wena przestrzegała nie przed gatunkiem opowiadania, a przed jego mało wartą miałką treścią. ;)
– Nie mam tego czytać? -> Tego mam nie czytać?
Uśmiech na jej twarzy, jaki się pojawił, był potwierdzeniem. → A może: Na jej twarzy pojawił się uśmiech, będący potwierdzeniem.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Urokliwa miniatura.
Życzę więcej napisanych opowiadań zatem :)
A może kiedyś i horror się trafi – do przeczytania lub napisania.
Pozdrawiam!
Che mi sento di morir
Łowuszko, moja wena nie oczarowała mnie krótką sukienką. :)
Reg, to mi nie przyszło do łebka. Wskazane poprawki zaraz wprowadzę. :)
BasementKey, dzięki za życzenia. Może… :)
Misiu, nigdy nie miałam do czynienia z Panią Weną, ale wydaje mi się, że to istota dość samowolna, więc może miała taką fanaberię, by wpłynąć na Misiowe lektury… ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Reg, ta pierwsza była raz i więcej się nie pokazała. :(
Kolejny autobiograficzny szorcik? OK, chociaż fantastyka tylko pretekstowa.
Życzę dorwania jakiejś konkretnej, niejednorazowej weny. ;-)
Babska logika rządzi!
Byle serce wytrzymało…a raczej żyła – vena to etymologicznie żyła (łac.)
dum spiro spero
Finklo, myślałem, ze pisanie o wenie to już fantastyka, a skoro wyszedł szort autobiograficzny, to znak, że pora umierać. :)
Fascynatorze, oby jeszcze trochę wytrzymało ono i ona. ;)
to znak, że pora umierać. :)
Tak mawiano w starożytnym Rzymie, przecinając sobie veny – i kółko się zamyka…
dum spiro spero
Jak zwykle, Koalo75, szort zacny, te weny to jednak są takie paskudy trochę, że racjonalnych mężczyzn, pracujących na codzień z liczbami, zmuszają do takich wynaturzeń jak opowiadania. Ciekawe, czy portalowym autorkom też jawią się powabne weny, czy też nawiedzane są przez męskich wenów, a może nawet Wanów? ;-)
Miło się czytało :)
entropia nigdy nie maleje
Ciekawe, czy portalowym autorkom też jawią się powabne weny, czy też nawiedzane są przez męskich wenów, a może nawet Wanów? ;-)
Ja nikogo takiego nie zauważyłam. Czekam na jakiś konkurs, żeby zacząć obmyślać świat i fabułę.
Babska logika rządzi!
I ze wszystkim zdążasz?
U mnie z reguły, jak już jest wszystko obmyślone – i świat, i fabuła, i postacie – to już jest dawno po konkursie :)
entropia nigdy nie maleje
Światy czasem biorę gotowe – tak było ostatnio. Na ogół zdążam na wszystkie konkursy, na których mi zależy (bo niektóre nie pasują bardziej lub mniej). Oszczędzam czas na postaciach. ;-)
Babska logika rządzi!
Space jest i chyba też opera. :))
A może weny żyją w rodzinkach i nie są pojedyncze?
Zerknij na tę fajną zebrzą rodzinkę. xd Wypisz– wymaluj weny. Gdybym chciała je sobie przedstawiać paski byłyby obowiązkowe i kreskowane światy.
Morris Hirshfield, samouk malarski. Amerykanin, urodził się Polsce, pochodzenie żydowskie.
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Finklo&Jimie. towarzyszę Waszej rozmowie z ciekawością, ale się nie wtrącam. :)
Smokini, mnie by się zakręciło w głowie od tych pasków. Żadna z przychodzących takiej sukni nie miała. ;)
Może weny chadzają różnymi drogami, a zabarwiają je kontakty z ludźmi. ;-)
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Smokini, weny są przecież kobietami. ;)
Z weną już tak jest, że przychodzi wtedy, kiedy człowiek się najmniej spodziewa. W moim przypadku zawsze wygląda to tak, że siedzę na zajęciach i nagle coś z otoczenia wrzeszczy do mnie: “Jaki świetny pomysł na opowiadanie!”. Chcę się wtedy zerwać z miejsca, uciec do domu i pisać, ale oczywiście nie można. A po paru godzinach, jak już się wróci do domu, pomysł wciąż jest, ale wena zdążyła już sobie uciec. Taki to smutny żywot tekściarzy :P
Fajnie się czytało. Też nie jestem fanem horrorów, choć King wchodzi gładko jak sernik na Wielkanoc.
Pozdrawiam
NP
Zapraszam na mój kanał YouTube
Nikodemie, myślę, że pomysł jest najważniejszy. Pozdrawiam. :)
Trochę kontrowersyjny tytuł. ;)
A morał z tego taki, że jedna lektura – tudzież jej brak – potrafi wpłynąć na całe życie. :)
,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."
Dla mnie – nie, Koalo. :-) Wena jest rodzaju męskiego – flow, przepływ, jak nie próbuję go przypisać zawsze wychodzi męski. z tymi rodzajami wielki mam kłopot, bo dla mnie jest spektrum, a w j. polskim musi być określony. Określony i już. Kwestia języka i reguł.
We flow zakochałam się wieki temu, bo była stanem, na który mogłam mieć wpływ, w odróżnieniu od kapryśnej weny, przychodzącej i odchodzącej kiedy chce.
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
To ja – podobnie, jak Ambush – widzę wenę jako Muzę ze słynnego przeboju “Pod Budą” – “… ma sukienkę krótką (… i ) skrzydła ma u rąk”. :)
Pecunia non olet
… ma sukienkę krótką
To popieram!…
skrzydła ma u rąk
…a tu bym oponował – wszystkie aniołki, amorki i inne husarie maja zawsze skrzydełka na plecach.
Zgodnie z zasadami ergonomii. No, ale licentia poetica…
dum spiro spero
Nie zawsze, Fascynatorze. Taki na przykład Hermes był przedstawiany ze skrzydełkami u stóp, przy sandałach, że o skrzydełkach na kapeluszu nie wspomnę. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
regulatorzy
Właśnie – przy sandałach i na kapeluszu… Hermes to całkiem inna bajka. Tatuś Hermafrodyty
i Pana, trochę oszust i kombinator (na miarę czasów i miejsca), oraz – rzekomy – patron złodziejaszków. Nie ubrany zawsze jest bez tych quasi skrzydeł…
Edit – a może wena ma napęd antygrawitacyjny a nie skrzydlaty?
dum spiro spero
Fascynatorze, Hermes i muzy, opiekunki sztuki i nauki, to całkiem ta sama bajka – wszak byli rodzeństwem przyrodnim, jako że mieli wspólnego tatusia.
Uważam też, że obecne muzy, opiekujące się pisarzami, mogą mieć u rąk skrzydła symbolizujące lekkość pióra i łatwość pisania. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
No tak, nadchodzi New Age…
Edit – inna bajka w sensie mentalnym nie rodzinnym…heh
dum spiro spero
Cóż, można na to i tak spojrzeć. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Faktem jest, że nadchodzą globalne zmiany kulturowe i ogólnospołeczne.
Wiekowi już Rzymianie mawiali w takich okolicznościach: czas umierać i podcinali sobie veny.
dum spiro spero
Mam jednak nadzieję, że mimo już zauważalnych wspomnianych zmian, nie ma w nas jeszcze desperacji dawnych Rzymian. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Myślę, że ta desperacja powoli wchodzi bocznymi drzwiami, Ale to temat do Hyde Parku…
dum spiro spero
Pozwolę sobie dorzucić swoje zdanie, że weny mogą występować w różnych postaciach, nawet jako flow, przecież są boginiami.
Hej. Lubię twoje teksty. Są w jakiś sposób autorefleksyjne i pokazują NF twoimi oczami. Ponownie mnie nie zawiodłeś. Pozdrawiam
Kto wie? >;
Skryty, też pozdrawiam i cieszę się z takiego komentarza.