Powiadają, że w Leniwych Zdrojach, wiosną i na początku jesieni, odbywają się przeloty pieczonych nóżek wieprzowych. Wieśniacy miejscowi łowią je wówczas za pomocą sieci rozpinanych na długich tykach.
Czasami zaraz po roztopach padają tam deszcze w drugą stronę, to znaczy, woda kapie w górę, z ziemi ku niebiosom, na których rychło zaczynają gromadzić się srogie chmury.
W Leniwych Zdrojach, na przednówku, pojawił się kiedyś ślimak, który zeżarł w całości oborę jednego z włościan wraz z bydlętami.
Co do bydląt, to u miejscowego plebana jest niezwykle liczne stado, lecz tylko u niego wszystkie one są nie większe od myszy, a ich oborą jest dziura pod progiem.
W Leniwych Zdrojach był raz pewien młodzieniec, co potrafił pływać w świeżo zaoranym polu, zgrabnie i dziarsko jakby w jeziorze. Kiedyś jednak zanurkował tak głęboko, że już więcej się nie wynurzył.
W Leniwych Zdrojach nie ma kotów, albowiem gdy tylko jakiś się tam zabłąka, zostaje zaraz napadnięty i zjedzony przez miejscowe myszy, które są niezwyczajnie wojownicze.
Kiedyś w Leniwych Zdrojach rozniosła się plotka, że córce Kozieja wyrosły skrzydła, które ona jednak przebiegle i złośliwie ukrywa przed innymi. Wobec tak niepokojących wieści sąd gromadzki wyznaczył trzech chwatów, aby gruntownie rzecz zbadali i wyjaśnili wszelkie wątpliwości. Ci, zamknąwszy się z nią w obórce, nic się nie bojąc ściągnęli z niej ubrania i wzięli do badań, które wszakże trwały i trwały. Wreszcie po tygodniu przez ścianę obory uzyskano informację, że wprawdzie skrzydeł jeszcze nie odnaleziono, ale za to dzielni poszukiwacze odkryli głęboko pod odzieniem Koziejki dwa niewielkie słońca oraz dwa całkiem pokaźne księżyce, słowem – nowe światy, a prócz tego knieję pośród wzgórz, której dzikie głosy i tajemnicze tchnienia niosą w sobie zarówno groźby, jak obietnice nieznanych cudów. Po długotrwałej i niespokojnej naradzie trzej śmiałkowie uznali, że trzeba ową gęstwinę przemierzyć wzdłuż i wszerz i ustalić w końcu, czy nie zostały w niej ukryte owe skrzydła lub jakieś inne rzeczy. Podobno uzbroili się w kije i wyruszyli, jednak musieli zabłądzić, bo więcej ich w Leniwych Zdrojach nie widziano.
Witaj.
Ponieważ nie ma tam kotów, raczej nie odwiedzę tajemniczych, nieprawdopodobnych i zaskakujących Leniwych Zdrojów. :) Sporo miejsca zajmuje opis poszukiwań skrzydeł, zatem pewnie ma najbardziej utkwić czytelnikowi w pamięci. Niektóre fragmenty brzmią, jak mitologia.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
Ci, zamknąwszy się z nią w obórce, nic się nie bojąc ściągnęli z niej ubrania i wzięli do badań,
A fuj!…w krowim nawozie?… Może to była jednak stodółka a nie obórka… Na sianeczku, sianie…
EDIT
ściągnęli z niej ubrania
Miała kilka ubrań na sobie?
dum spiro spero
Cześć, Iwo!
To ja, Twój piątkowy dyżurny!
Bardzo ładnie napisany tekst, językowo zabiera mnie właśnie tam, gdzie lubię, z domieszką ciekawego absurdu.
Natomiast poza tym, w tekście niewiele jest. Albo inaczej – za dużo jest niedopowiedzeń, bym mógł powiedzieć, że jest satysfakcjonujący.
Każda z tych oddzielnych części mogłaby służyć za wstęp do kolejnych rozdziałów, które łączy coś więcej niż tylko tytułowe Leniwe Zdroje.
Pozdrówka!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Czuć w tym Brzezińską!
Trochę taki potok myśli, ale jak zgrabnie, wręcz lirycznie przekazany!
Podobało się!
Pozdrawiam!
"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49
W Leniwych Zdrojach, na przednówku, pojawił się kiedyś ślimak, który zeżarł w całości oborę jednego z włościan wraz z bydlętami.
Proszę bardzo, a już myślałem, że nikt mnie tam nie zauważył…
nie większe od myszy, a ich oborą jest dziura pod progiem. (…) przez miejscowe myszy, które są niezwyczajnie wojownicze.
Nie jestem pewien, czy to dwukrotne wykorzystanie myszy – w zupełnie różnych kontekstach i w bardzo krótkim tekście – korzystnie wpływa na jakość obrazowania.
ściągnęli z niej ubrania i wzięli do badań
Wynikałoby z tego, że oni to ubranie (nie: ubrania) wzięli do badań, a chyba powinno być, że wzięli się do badań nad osobą…
Koziejki
Koziejówny.
uzyskano informację
Nienaturalne w staroświecko na ogół stylizowanym tekście.
zarówno groźby, jak obietnice nieznanych cudów.
“Zarówno” wiąże się z “jak i”.
wzdłuż i wszerz i ustalić w końcu
Okropnie śliska sytuacja pod względem interpunkcji. Przecinek przed drugim “i” może być połowicznie uzasadniony ponowieniem spójnika (połowicznie, bo powtórzenie nie bardzo w tej samej funkcji), może być połowicznie uzasadniony rozpoczęciem dopowiedzenia (połowicznie, bo to nie jest “czyste” dopowiedzenie końcowe, może być traktowane jako zwykłe zdanie składowe), razem co najmniej ¾ uzasadnienia, więcbym ten przecinek postawił.
Z ogólniejszych myśli o tekście – może tu rzeczywiście jest odrobina inspiracji Brzezińską, ale nie było to moje pierwsze skojarzenie. Przywołałem sobie raczej klimat starego wiejskiego pure nonsense’u, w szczególności Dziwy albo absurda Trembeckiego (inc. “Wróbl siedzi na kościele, napinając kusze”).
Ostatni akapit trochę ten odbiór zaburza, bo nie da się ukryć, że mamy tu jednak najprawdopodobniej scenę zbiorowego gwałtu. Można to interpretować jako satyrę na władze odbierające kobietom prawo do decydowania o własnym ciele (skoro “sąd gromadzki wyznaczył trzech chwatów”), można doszukiwać się konsekwencji dla sprawców (skoro “więcej ich nie widziano”), ale i tak wątpię, czy to trafna konwencja literacka do podjęcia tematu. W każdym razie tekst rozpada się na dwie części o zupełnie różnej tematyce i nastroju, brakuje mu spójności.
Niemniej warto było go przeczytać. Dziękuję za możliwość lektury i życzę dalszego rozwoju!
Cześć :)
Szkoda, że każda ze wzmianek o Leniwych Zdrojach nie jest rozwinięta, bo chętnie bym poczytała więcej :(
Uwielbiam taki klimat, mam nadzieję, że napiszesz w przyszłości coś podobnego ;)
Pozdrawiam
tegarsini pu taheerni tvaernnat
Okropnie śliska sytuacja pod względem interpunkcji.
Ślimak Zagłady – Ty nawet mówisz jak ślimak!
A tak na poważnie, ciekawy wywód, który udowadnia jak trudną sztuką jest umiejętność poprawnego przestankowania.
Pozdrawiam!
"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49
Nazgulu, kłaniam się z sugestywnym plaśnięciem!
Dzięki wszystkim komentującym za lekturę i łaskawe przyjęcie. Pozdrawiam!
Bruce
– No niestety, krwiożercze myszy to istotna przeszkoda dla tych cicho kroczących istot, które lubią wydeptywać własne ścieżki. Co do poszukiwań skrzydeł i ich roli to jakoś tak się ułożyło, raczej bez planowania i kompozycyjnych rozważań.
Fascynator
– Co do obórki. Ludność bardziej archaicznej wsi miała inną niż współczesny Europejczyk percepcję brudu i czystości. W oborach ludzie niekiedy sypiali (przy chłodach było tam dość ciepło) i nie było to nic osobliwego. Poza tym stodoła i obora mogły mieścić się w jednym budynku, być tylko oddzielone jakąś ścianką, przegrodą – czy ów budynek była to wówczas obora czy stodoła? Można też wyobrazić sobie, że była to obórka dla owiec, która latem stała pusta.
– Co do ubrań. W tej chwili, z grubsza biorąc, wydaje mi się, że przez słowo ‘ubranie’ można rozumieć 1. rzecz, 2. jakiś zbiór czy zestaw rzeczy, 3. dokonaną czynność, 4. stan (bycie ubranym). Zatem np. lnianą koszulę vel giezło można rozumieć zarówno jako ‘ubranie’, jakąś ‘część ubrania’ oraz element procesu osiągania pewnego stanu. Moje użycie wygląda więc na poprawne (znaczenie nr 1.), jeśli założymy, że dziewczyna miała na sobie jeszcze coś poza koszulą, a twierdzę, że miała. Poza tym użycie liczby mnogiej może być celowe dla zasugerowania, że przejście od stanu ‘strojna dziewka’ do stanu ‘dziewka bez przyodziewku’ była to bardzo długa i kręta droga dla wytrwałych.
Krokus
– Dzięki. Tekst nie zgłasza wielkich roszczeń. Nawet zaskoczyła mnie trochę liczba komentarzy i ich pozytywny ton.
Nazgul
– Miłe słowa. Dzięki. Ale nie wiem, o co chodzi z Brzezińską. Chętnie się dowiem. Coś tam czytałem kiedyś tej autorki, lecz niewiele.
Ślimak Zagłady
Nie jestem pewien, czy to dwukrotne wykorzystanie myszy – w zupełnie różnych kontekstach i w bardzo krótkim tekście – korzystnie wpływa na jakość obrazowania.
– Ja także.
ściągnęli z niej ubrania i wzięli do badań
Wynikałoby z tego, że oni to ubranie (nie: ubrania) wzięli do badań, a chyba powinno być, że wzięli się do badań nad osobą…
Napisane przeze mnie zdanie brzmi:
‘Ci, zamknąwszy się z nią w obórce, nic się nie bojąc ściągnęli z niej ubrania i wzięli do badań, które wszakże trwały i trwały.’
Wydaje mi się, że sens jest wystarczająco czytelny: wzieli (się). Owo ‘się’ tam jest domyślne, zostało pominięte, aby uniknąć kolejnego powtórzenia.
Koziejki
Koziejówny
Mówili na nią Koziejka i nic już na to nie poradzimy.
uzyskano informację
Nienaturalne w staroświecko na ogół stylizowanym tekście.
Literackie stylizacje roją się od nienaturalności, rzeczywistych i mniemanych. Czasem takie ‘zakłócenie’ może być uzasadnione, celowe. Czy ten przypadek jest uzasadniony konwencją – chyba tak, ale nie upieram się.
Co do ‘okropnie śliskiej sytuacji’ z interpunkcja, to pozostałbym przy dotychczasowym zapisie.
Dzięki za Dziwy albo absurda Trembeckiego, bo chyba nie czytałem, ale przypuszczam, że to jest ta linia tekstów (ciągnąca się przecież od antyku). Co do mniemanej inspiracji Brzezińską, to najwyraźniej nie znam tekstu, o który Ci chodzi.
… bo nie da się ukryć, że mamy tu jednak najprawdopodobniej scenę zbiorowego gwałtu…
No, daj spokój, dobrodzieju. Idąc tą drogą trzeba by uznać, że znany kawałek z Kabaretu Starszych Panów (https://www.youtube.com/watch?v=yQNVB1ghR9c) to sadystyczne rojenia o zbiorowym gwałcie.
Ermirie
Dzięki. Może wobec tego coś napiszę.
Wydaje mi się, że sens jest wystarczająco czytelny: wzieli (się).
Nie, sens wychodzi taki, że wzięli ubranie do badań. Zgadzam się, że trzecie “się” w zdaniu wypadłoby niezręcznie, więc może warto to nawet bardziej przeformułować.
Mówili na nią Koziejka i nic już na to nie poradzimy.
Możliwe, nie zetknąłem się ze wszystkimi polskimi gwarami, pewnie w niektórych okolicach córkę Kozieja nazywaliby Koziejką.
Co do ‘okropnie śliskiej sytuacji’ z interpunkcja, to pozostałbym przy dotychczasowym zapisie.
Jasne, czemu nie? To była sugestia, nie wymóg.
Co do mniemanej inspiracji Brzezińską, to najwyraźniej nie znam tekstu, o który Ci chodzi.
Raczej odnosiłem się do komentarza Nazgula: nie wykluczam, że jakaś inspiracja jest, ale nie było to moje pierwsze skojarzenie.
No, daj spokój, dobrodzieju.
Rozumiem, że kiedy trzej chwaci za nakazem sądu zrywają z dziewczyny ubranie i “przemierzają knieję pośród wzgórz”, mam to traktować jako lekki element humorystyczny czy absurdalny? Każdy odbiera literaturę indywidualnie, znajdziesz i takich czytelników. A też nie insynuuję “sadystycznych rojeń”, tylko co najwyżej zastanawiam się nad spójnością przekazu.