- Opowiadanie: Kazik12 - Zaginięcia w parkach narodowych Stanów Zjednoczonych

Zaginięcia w parkach narodowych Stanów Zjednoczonych

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Zaginięcia w parkach narodowych Stanów Zjednoczonych

Od czasów, gdy na Reddicie pojawiły się short stories napisane rzekomo przez jednego z Search and Rescue Officers, szum medialny wokół zaginięć w parkach narodowych USA odżył na nowo. Park Rangers niechętnie wypowiadają się na te tematy. Istnieje wiele teorii dotyczących zaginionych turystów. Jedni mówią, że mapy zaginięć pokrywają się z systemem jaskiń. Inni – jak David Paulides, uważają, że w wielu przypadkach do głosu dochodzą siły nadprzyrodzone. Ciała znalezionych często pozbawione są ubrań, nierzadko też znajduje się je wiele mil od głównych szlaków w niedostępnych czeluściach lasów. I znowu – brak odzieży można tłumaczyć ostatnim stadium hipotermii, a położone na uboczach szczątki zostały tam przecież zaciągnięte przez dzikie zwierzęta…

Prawda zwykle leży pośrodku. Od dawna wiadomo, iż kartele uprawiają w parkach marihuanę, a główne szlaki turystyczne są uczęszczane nie tylko przez niedzielnych turystów, ale też przez całą masę tzw. feral people – czyli ludzi chcących pozostać na uboczu – morderców, wariatów, więźniów.

Tu zaczyna się nasza historia.

Nick był jednym z takich feral people. Był więc tym „obcym” w oczach społeczeństwa. Zbudował sobie lepiankę w głębi Smoky Mountains. Wcześniej należał do tak zwanych „włóczących się”, czyli społeczności przemierzającej Stany Zjednoczone wzdłuż i wszerz, kradnącej przy tym, co popadnie. Gdy nadchodziła zima, przesuwali się na południe, bliżej granicy z Meksykiem. Gdy jeszcze miał pickupa, lubił nocami jeździć daleko w głąb pustyni Mojave lezącej przy Las Vegas. Widział tam podobnych do siebie – włóczęgów snujących się beż żadnych tobołków czy butelek z wodą, którzy nie zdołają uciec przed porannym upałem. Nie zdołają też dotrzeć do Las Vegas przed południowym upałem. Może przed popołudniowym. Część z nich to osoby, które przegrały wszystko w kasynach, ale nie wszyscy… Na pewno nie wszyscy… Wałęsając się samotnie przez parki narodowe, Nick widział wielu mu podobnych. W pamięć zapadła mu pewna Indianka. Otóż wracając późny popołudniem z wodospadów Hen Wallows (które to były oddalone od głównych szlaków), zauważył młodą dziewczynę idącą w przeciwnym co on kierunku. Ubrana była cała na czarno. Gdy Nick powiedział: „hello, isn’t it too late for a walk to the waterfalls?”, ta przeszła szybko obok niego nie odzywając się ani słowem. Nick szybko zdał sobie sprawę, że gdy dojdzie do wodospadów, będzie już zupełnie ciemno…

Dlaczego więc nasz bohater zdecydował się na takie życie? Życie na uboczu. Wiele czynników skłoniło go do takiej decyzji. Od zawsze czuł, że „ten świat” nie jest dla niego, że nie rozumie ludzi. Zaczął się szwendać zaraz po high school.

Nick miał jednak pewien mroczy sekret. Nie ograniczał się tylko do okradania młodzieżowego obozu skautów, oddalonego wiele mil od jego kryjówki. Podczas przechadzek wypatrywał samotnych turystów.  

Kilka mil od jego ziemianki znajdował się popularny punkt widokowy. Gdy potencjalna ofiara zbliżyła się blisko krawędzi klifu, Nick stanowczym kopniakiem posyłał nieszczęśnika (lub nieszczęśnicę) w głąb doliny. Potem schodził na dół by przeszukać zwłoki. Szczątki wrzucał zwykle do pobliskiej rzeki, płynęły one zazwyczaj z prądem kilkanaście mil. Na przestrzeni czterech lat, zamordował w ten sposób około dwadzieściorga osób.  

Jednak jego dobra passa skoczyła się niespodziewanie pierwszego czerwca 2019 roku. Z sprawcy stał się ofiarą. Nick przeczuwał, że w parku mieszkają też inni feral people. Słyszał nawet o Indianach, którzy nie opuścili tych terenów w czasie niesławnego Szlaku Łez. Część z nich pozostała, ukrywając się w górskich pieczarach. Kolejne pokolenia stawały się coraz bardziej dzikie. Swoje zrobiło też kazirodztwo. Podobno ci, którzy spotkali „dzikich” mówili, że nie przypominali już oni przedstawicieli naszego gatunku homo sapiens. Z wyglądu bliżej było im do neardentalczyków.

Nick, przemierzając gęstwiny Smokies dotarł owego dnia do ziemianki podobnej do jego własnej. Ta była jednak większa. Musiało zamieszkiwać ją kilkoro osób. Uwagę Nicka zwróciły walające się gdzieniegdzie kości. Wszedł do środka. Odurzył go odór przypominający gnijące mięso. Lepianka nie miała okien, nie miała też drewnianej podłogi tylko ubitą glinę. Nick dostrzegł kilka materaców, takich samych jak te z obozu skautów. Na materacach porozrzucane były ubrania, głównie kurtki turystyczne. Nick dostrzegł kurtkę kobiety, którą pchnął w dół klifu pół roku temu. Kurtka poplamiona była krwią…

Oprócz stęchniętych materaców i stosów ubrań, nie dostrzegł żadnych przyborów kuchennych, żadnego paleniska, komina. Wyszedł szybko. Przybycie tutaj było błędem. Wracał do swojej lepianki głównym szlakiem. Choć śmierdział, nie różnił się od innych turystów. Miał na sobie nowiutką kurtkę The North Face ukradzioną dwa tygodnie temu z obozu. W połowie drogi zaczęło padać. Nick zszedł z głównego szlaku i zboczył na znaną tylko sobie ścieżkę.

Noc minęła spokojnie. Gdy Nick wyszedł nad ranem z lepianki dostrzegł kilka piszczeli porozrzucanych przed sosnowymi drzwiami. Zamarł. Nie mogąc zdecydować się co dalej, resztę poranka spędził w pobliskich krzakach. Około jedenastej poszedł na główny szlak. Po czterdziestu minutach szybkiego marszu dotarł na parking kampingu. Zawsze udawało mu się coś ukraść. Z powodu czerwcowych upałów część namiotów była pozostawiona bez opieki, ich mieszkańcy kąpali się w pobliskich wodospadach. Udało mu się zdobyć kilka puszek fasoli, jedną butelkę piwa oraz palnik gazowy. Gdy wrócił późnym popołudniem, zaczął zastanawiać  się gdzie spędzi noc. Wizja innych feral people szwędających się w nocy wokół jego schronienia nie była zbyt zachęcająca. Postanowił, że prześpi się w śpiworze w pobliskich gęstych krzakach. Noc mijała spokojnie. Około godziny trzeciej w nocy z głębokiego snu wybudziły go głośne chrząkania. Stwierdziwszy, że to dzikie świnie, próbował zasnąć. Po kilku chwilach usłyszał pobrzękiwania metalowych garnków. Ktoś był w jego chatce! Dzikie zwierzęta nie potrafiłyby otworzyć drzwi jego lepianki.

– Feral people wyśledzili mnie aż tutaj – pomyślał. – Będę musiał zacząć „nowe” życie w innym parku. O ile przeżyję…

Za chwilę usłyszał też donośne wycie, nie przypominało ono dźwięków które mógłby wydać człowiek. Nick nie zastanawiając się dłużej, wypełznął z krzaków i pognał co sił w stronę otwartej przestrzeni, by tam móc rozejrzeć się i lepiej ocenić sytuację. Jedyna otwarta przestrzeń znajdowała się przy punkcie widokowym. Gdy tam dotarł zaczął obserwować ścianę lasu. Po około trzydziestu minutach ciszy odwrócił się plecami do lasu i spokojniejszy zaczął wpatrywać się w niebo zaraz przy krawędzi klifu. Nagle poczuł silne pchnięcie w kręgosłup. Nie mając oparcia rękoma, zamachnął się i przechylił w stronę przepaści. W tym momencie stracił równowagę. Instynktownie odwrócił się jednak by zobaczyć twarz popychającego…

 

Koniec

Komentarze

Hej 

Nie porwało mnie, forma opowiadania przypomina mi artykuł z gazety. Nie ma też bohatera, któremu można by kibicować .Nick jest bezbarwny i śledzenie jego historii nie wciągnęło mnie. Sam pomysł za to jest ciekawy i popracował bym nad jego rozwinięciem :)

 

Pozdrawiam  

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Witaj. :)

 

Z technicznych – sugestie do przemyślenia:

Gdy jeszcze miał pickupa, lubił nocami jeździć daleko w głąb pustyni Mojave lezącej przy Las Vegas. – literówka

Część z nich to osoby, które przegrały wszystko w kasynach, ale nie wszyscy… – powtórzenie

Nick widział wielu mu podobnych. W pamięć zapadła mu pewna Indianka. – i tu

Na przestrzeni czterech lat, zamordował w ten sposób około dwadzieściorga osób. – zgrzyta mi trochę styl i chyba ten przecinek jest zbędny

Z sprawcy stał się ofiarą. – literówka?

Za chwilę usłyszał też donośne wycie, nie przypominało ono dźwięków (przecinek?) które mógłby wydać człowiek.

Gdy tam dotarł zaczął obserwować ścianę lasu. Po około trzydziestu minutach ciszy odwrócił się plecami do lasu i spokojniejszy zaczął wpatrywać się w niebo zaraz przy krawędzi klifu. – powtórzenia; przy okazji przemyślenie, że postąpił dość nierozsądnie, stając w tak niebezpiecznym miejscu, kiedy przecież przed kimś uciekał

Instynktownie odwrócił się jednak (przecinek?) by zobaczyć twarz popychającego…

 

Tekst bardzo mocno i stosunkowo szybko wciągający czytelnika w fabułę, mroczny, niczym thriller i horror w jednym, dobra akcja, nieco przegadana opowieść o postępowaniu bohatera z licznymi powtórzeniami jego działań, wreszcie punkt kulminacyjny i… szokująco urokliwe zdjęcie (ze śliczną dziewczyną i bezkresną wodą oraz malowniczymi skałami w tle), wstawione w miejscu, w którym czytelnik spodziewa się właśnie teraz drastycznego mordu, dokonanego przez tajemniczą bestię.

A zatem zakończenie zdumiewające i pozostawiające spory niedosyt, choć – jak rozumiem – celowo takie.

Wspomnienie o kazirodztwie oraz kościach przypomniało mi jeden z odcinków kultowego serialu „Z Archiwum X”, w którym rodzina z jedną matką-żoną i licznymi, mającymi zdeformowane genetycznie ciała synami-mężami/partnerami tej kobiety, zabijała w okrutny sposób innych. Pewne fragmenty nasuwały skojarzenia z innym doskonałym horrorem – „Wzgórza mają oczy”.

 

Pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Dziękuję Bruce

I ja dziękuję, pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Cześć,

 

znam przypadek/przypadki zaginięć w PN USA. Mega ciekawe, dlatego Twój tekst mnie przyciągnął. Niestety podałeś całość w formie streszczenia (pierwsza część) i raczej bezbarwnej opowieści (druga część). Przypomina to bardziej szkic, ewentualnie artykuł do gazety, nie opowiadanie. Temat jest jednak na tyle ciekawy, że mam nadzieję, iż pokusisz się o bardziej rozbudowaną, fabularną formę, bo potencjał w tym zjawisku jest spory. 

 

Pozdrawiam

W tej formie mnie nie porwało.

Mnie też nie porwało, zbyt streszczeniowe, chociaż pomysł niezły. Na Twoim miejscu starałbym się więcej pokazywać, a mniej opowiadać.

Do tego za dużo english words, bro. Czasem trochę out of place. Jak ten high school, albo zwrot do kobiety: “hello, isn’t it too late for a walk to the waterfalls?”. Całkiem niepotrzebne. Co ten Nic myśli po polsku, a mówi po angielsku? 

 

Ukłony

[...] chleb [...] ~ Honoriusz Balzac

Kiedy myśli bohatera zapisujesz od pauzy niczym wypowiedź, a wypowiedź przytaczasz w cudzysłowie wciśniętą w środek zdania, mam wrażenie, że coś tu poszło nie tak. Pomysł rzeczywiście ma potencjał, niestety wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Nieco mnie zaintrygowało, ale nie wciągnęło. Tak czy inaczej, życzę powodzenia :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Hmmm… 

Jest coś smutnego w tym, że na polskojęzycznym forum literackim można znaleźć tekst tak naszpikowany (zupełnie niepotrzebnie) obcymi zwrotami. 

Jeśli nie znasz odpowiedników, poszukaj w słowniku, znajdź synonimy, cokolwiek.

 

Przynoszę radość :)

Zgadzam się z przedpiścami – dużo streszczenia, gazetowości. Od siebie dodam, że mało fantastyki.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka