- Opowiadanie: SindbadŻeglarz - Przyszłość studentów - dwa scenariusze

Przyszłość studentów - dwa scenariusze

O tym, co może być choć niechciane albo nie może choć chciane. Albo o tym po prostu, co będzie. Lub co nie będzie. Rozważanie egzystencjalne w bajkę lub tragedię ubrane.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Przyszłość studentów - dwa scenariusze

1. Jest źle

 Rok 2050, Warszawa

 Nie ma już uniwersytetów. Nieliczni mieszkańcy, których stać było na pozostanie w mieście pracuje w piwnicach. Reszta wyjechała – niszczy resztki lasów w rozpaczliwym poszukiwaniu jedzenia. Śmiertelne ofiary głodu i pragnienia podaje się w miliardach.

W Polsce średnia temperatura w ciągu dnia wynosi 35℃ – w nocy jest niewiele chłodniej. Tutaj – tak jak i na całym świecie panują susze. Rolnictwo nie było przygotowane na taką katastrofalną zmianę. Podjęto oczywiście próbę ratowania klimatu Polski, ale zrobiono to za późno – ten sam błąd popełniły inne kraje. Te nieliczne, które w porę spostrzegły nadchodzącą katastrofę nie mogły nic poradzić wobec obojętności świata. Ostatnie nadające się do uprawy gleby znajdują się nad oceanami i morzami. Zbiory są jednak zwykle nieliczne, bo niszczone przez katastrofalne zjawiska.

W miarę pewnym, ale niezwykle drogim źródłem pożywienia zostają ryby i inne zwierzęta morskie. Niestety przez rozpaczliwy głód, połów błyskawicznie eksploatuje głębie. Bioróżnorodność bardzo szybko zanika. Nikt już tego nie chroni – nie liczy, nie bada, nie dba. Pojawiają się kolejne mutacje wirusów. Morska fauna zanika.

Na całym świecie wybuchają zamieszki. Ludzie boją się wojny. W sejmach nie ma posłów, w senatach nie brakuje senatorów. Krajem rządzą Ci, którzy potrafili wywalczyć swoje stanowisko. Tu nawet nie chodzi o autorytaryzm, czy terror. Głód pozbawia energii, ludzie walczą i giną albo po prostu mrą z głodu.

 

Rok 2070, Warszawa

 Tutaj nie ma już nic. Nie ma ludzi, budynków. W 2064 wybuchła wojna. Najpierw tylko terytorialnie – kontrola płodnych obszarów nadmorskich. Niestety konflikt narastał. Przegrani walczyli rozpaczliwie. Bo w obliczu śmierci całych narodów, walczy się rozpaczliwie. W końcu użyta została broń jądrowa. Według ekspertów miała nie zniszczyć życia pod wodą – ludzie w podziemnych nadmorskich osiedlach mieli przetrwać. Ale kiedy w konflikt włączyły się kolejne potęgi świata, nastąpiła ogromna katastrofa. Większość świata została zmieciona z powierzchni planety. Powstały suche dziury i przestrzenie wypełnione promieniującą rozpaczą. Przygotowane schrony w większości wypadków okazały się zbyt słabe.

Na świecie pozostało niewiele miejsc, w których ludzie przeżyli ostatnie wybuchy. Ale i tak większość niebawem zmarła – choroby popromienne. Ci nieliczni, którym udało się przeżyć, żyją w tragicznych warunkach. Nowo narodzone dzieci, często nie przypominają nawet ludzi. 

 

2. Nie jest źle

 

Mieszkał przy ulicy S. Lema. Tak w zasadzie przyjęło się mówić – bo ulice już prawie nie istniały. Poza nielicznymi rozpadającymi się budynkami starego typu oraz szkołami, wszystkie osiedla ukryte były pod ziemią. Nie były to bynajmniej ciasne klitki, ale ogromne przestrzenie! Dzięki takiemu rozwiązaniu cała powierzchnia miasta mogła być wykorzystana przez roślinność i absorbery dwutlenku węgla – relikt już. Od lat nieużywany a pozostawiony tylko ku pamięci bliskiej katastrofy. 

Pirx obudził się o 4.30 – tak wczesna pora nie jest niczym niezwykłym, odkąd w 2053 pewien norweski uczony opracował optymalny przesypiacz. Urządzenie wygląda jak kapsuła do hibernacji używana w lotach kosmicznych i jest na tyle tanie, że nawet studenci mogą sobie na nie pozwolić. Tym bardziej, że jak większość nowego AGD jest bardzo trwałe. W 2024 roku powstała Światowa Organizacja Przeciwdziałania Zmianom Klimatycznym. Wprowadziła liczne reformy, w tym jedną regulującą trwałość większości nowo produkowanych przedmiotów. Świadomy bliskiego końca świat zjednoczył się, dlatego nawet pojedyncze niechętne zmianom państwa nie miały mocy przeciwstawienia się ogółowi.

Mechanizm działania przesypiacza nie jest skomplikowany – urządzenie monitoruje fazy snu i przy użyciu fal sennych (odkrycia, za które została przyznana Nagroda Nobla w 2051) dostraja go tak, żeby był optymalny. 

A obudził się w swoim pokoju na piętrze -385. Pod nim znajdowały się już tylko pomieszczenia techniczne i maszynownie. Tak głębokie usytuowanie pokoju powodowało, że mimo ciągłej pracy wentylatorów było dosyć gorąco. I chociaż było go już stać na lepsze mieszkanie, lubił swoje stare lokum. Poza tym zainwestował już w nie trochę pieniędzy – poza typowymi zmianami starego lokatora, wstawił wysokiej jakości nibyokna i lampy słoneczne.

Wstał. W poniedziałki zajęcia zaczynał trochę później niż zwykle. Poza przygotowaniem śniadania miał jeszcze chwilę wolnego czasu. Jadł głównie owoce (po reformie ekologicznej z 2037, owoce i warzywa stały się najtańszym i ogólnie dostępnym pokarmem – w odróżnieniu od mięs i nabiału, które podrożały znacząco). Ale nie były to zwykłe owoce. Technologia GMO poczyniła znaczący postęp – wytworzono między innymi: markinty – owoce kształtu gruszki, ale wypełniony mazią przypominającą w smaku jogurt różniący się w zależności od odmiany; ripoty – coś trochę podobnego mandarynkom, ale z kawałkami o smaku i konsystencji żółtego lub białego sera; gurgiele – chrupiące owoce przypominające smakiem pyszne bułki. 

Poza tym w każdej kuchni honorowe miejsce – cały sufit i pół ścian – zajmowały rośliny, których liście mogły mieć najróżniejszy smak. Od wszelkich serów, szynek i dżemów, przez chrupiące kotlety, czy mięsa w ziołach, aż po chipsy i nachosy. Te ostatnie były zwłaszcza lubiane przez Pirxa. Tym bardziej jeszcze, że dzięki specjalistom od zdrowego żywienia zamieniono całe staromodne śmieciowe jedzenie na nowoczesne pełnowartościowe i zdrowe rośliny – i mimo zmiany składników, zachowano nawet podobny smak! Tak przynajmniej mówiono, Pirx tego już nie pamiętał.

Wolną chwilę po śniadaniu zawsze wykorzystywał. Lubił zabytkowe książki Sapkowskiego – zwłaszcza Wiedźmina. Geralt codziennie rano wykonywał ćwiczenia pozwalające mu utrzymać sprawność. Pirx też.

Oczywiście nie były to ani pompki, ani brzuszki. Używał specjalnej maty (rozmiarów około 2x2m). Stawał na środku, a kiedy wykonywał krok w którąś stronę, mata automatycznie obracała się, utrzymując go zawsze na środku. Poza samym ruchem w 2 płaszczyznach, mata mogła się przechylać, a nawet wybrzuszać symulując bardziej nieregularny teren.

Do porannej zabawy Pirx nie zakładał specjalnego kombinezonu – tego używał tylko w pełnej wersji gry. Rano wkładał same okulary i odwiedzał wiedźmińską mordownię – tor przeszkód, na którym młodzi adepci trenowali swoją zwinność i szybkość.

Po treningu brał szybki prysznic – ale tu też możemy się na chwilę zatrzymać. Prysznic ciepły od pewnego czasu (około 15 lat) jest dostępny tylko dla osób powyżej 54 roku życia oraz na basenach publicznych. Tego przepisu Pirx nie lubił. Zazdrościł rodzicom, że w jego wieku mieli ciepłą wodę. Mimo że tak naprawdę był już przyzwyczajony, zawsze odczuwał ten lodowaty wstrząs. I zawsze wtedy miał żal do EKP. 

 

EKP – Elektornowy Kreator Pomysłów pochłania miliony danych, by na ich podstawie przeprowadzać różnorodne symulacje. Na ich podstawie sporządza propozycje nowych rozporządzeń. Zaletą jego (ale też i wadą) jest to, że nie w pełni bierze pod uwagę komfort ludzki, a raczej zdrowie populacji i przyszłość planety. Z badań wynika, że prysznice zimne są zdrowe. Poza tym nie trzeba zużywać energii na ogrzanie jej.

 

Kiedy wychodził spod prysznica była już 6.30 – najwyższa pora, żeby udać się w stronę kosmodromu. Większość ludzi preferowała podziemne windy – podróżowało się nimi znacznie szybciej niż tradycyjnie (na piechotę, czy rowerem – samochodów nikt już nie używał). Ale Pirx zawsze wolał spacer. Nigdy się specjalnie nie spieszył.

Wędrówka przez park miejski zwykle trwała niecałe 2 godziny – ale nie był to do końca czas stracony. Pierwszy kwadrans zawsze spędzał na podziwianiu tego, co widział. Bo choć chodził podobną trasą prawie codziennie od kilku lat, zawsze dziwiły go coraz to dziwniejsze rośliny, czy zwierzęta. Nierzadko zdarzało się, że spotykał ludzi spacerujących ze smokami, czy gryfami. Nierzadko drzewa wyskakiwały z ziemi tylko po to, żeby porozmawiać z innym drzewem, a później wracały. Nierealnie te przypadki dowodzą rozwoju nauki. By zapobiec katastrofie, w krótkim czasie musiało powstać wiele nowych gatunków. Udało się, ale efektem ubocznym były rozmaite nienaturalne twory.

Kolejną godzinę spaceru zajmowało Pirxowi powtarzanie do zajęć – zawsze uczyło mu się lepiej w ruchu – zwłaszcza kiedy świeciło prawdziwe słońce. Ostatnie 3 kwadranse przeznaczone były dla przyjaciół – w pobliżu uczelni zwykle kogoś spotykał, a czasem rozmawiał przez satrę (coś w rodzaju telefonu montowanego prosto do ucha – jak kolczyk).

Gmach kosmodromu jako jeden z niewielu budynków wzniesiony był nad ziemią. I chociaż był naprawdę ogromny, to powierzchnie nadziemne przeznaczono tylko dla specjalnych eksperymentów i obserwacji. No i oczywiście dla startujących rakiet. Większa część uniwersytetu, sale wykładowe i ćwiczeniowe mieściły się pod ziemią.

Pirx, który spotkał się wcześniej z kilkoma znajomymi, zjeżdżał właśnie windą na pierwsze ćwiczenia. Wolał ćwiczenia. Wszyscy woleli. Wykłady odbywały się w ogromnej auli i choć ciekawe, były nużące. Na ćwiczeniach natomiast każdy student miał własną kabinę przypominającą kokpit lekkich promów międzygwiezdnych. Konstrukcja umożliwiała zarówno naukę teoretyczną (ekrany wyświetlały treść i zadania dopasowane do szybkości pojmowania studenta), jak i praktyczne wykorzystanie (symulacje lotów). Dzisiejszy temat miał dotyczyć plantacji lodogrzmotów w pasie asteroid pomiędzy Marsem a Jowiszem. Bardzo ciekawy – chociaż przydatny raczej dla pilotów Układu. Galaktyczni, do których Pirx miał nadzieję w przyszłości należeć, nie zajmowali się takimi drobnostkami. Lodogrzmoty Andromedy! To dopiero ciekawy temat! 

Po zajęciach, studenci mieli chwilę czasu na lunch. Ten wyglądał inaczej każdego dnia – dzięki ogromnemu ruchowi, stołówka mogła sobie pozwolić na niezwykłą różnorodność posiłków. I tak każdego dnia przychodziły dostawy najróżniejszych specjałów z całego świata. A dzięki temu, że gotowały roboty, nie było potrzeby wymiany kucharzy. Po prostu jeden – na przykład Australijski – robot wgrywał do sieci świeżo wynaleziony przez siebie przepis i każdy wystarczająco odważny inny robokucharz, mógł wykonać potrawę dokładnie tak samo. Mógł też dodać własne komentarze i ocenę.

Właśnie w ten sposób nasz student zjadł bułkę z serem – kieszeń studenta to nie kieszeń pilota, jakby nie patrzeć. Ale bułka nie była zwykła! Wyrosła z nasiona (bo większość pieczywa wyrasta bezpośrednio z ziemi), które przywieziono z Argentyny. Miała niepowtarzalną lekkość i komponowała się wspaniale z serem wprost z podmorskich farm glonów w okolicach Norwegii.

Kolejne zajęcia to trening w zmiennych warunkach ciężkości. Odbywał się w sali wyposażonej w liczne elektromagnesy, dzięki którym możliwe było wygenerowanie względnie jednolitego pola magnetycznego. Uczestnicy zajęć byli ubrani w stroje przypominające skafandry kosmiczne. Były one wykonane z ferromagnetyków – ale rozłożonych tak genialnie, że studenci mogli poczuć się jak w prawdziwej przestrzeni 0G! W ten sposób odbywały się treningi sprawności, gibkości, samoobrony, wspinaczki, a nawet wyścigi przy zmiennych ciążeniach. Ale to był dopiero wstęp do przedmiotu czekającego ich w kolejnym roku – prawdziwych przeciążeń na pokładzie statków szkoleniowych. Dopiero tam będą mogli zmierzyć się z przeciążeniami działającymi na ich organy.

Około godziny 15.30 wycieńczeni studenci kończyli zajęcia.Część z nich – w tym Pirx udawali się do uczelnianej sauny. Dzięki temu unikali późniejszych zakwasów. Bo choć wymyślono różne specyfiki mające je powstrzymać, zwykle okazywały się one nieskuteczne… A sauna, poza samą użytecznością, spełniała jeszcze bardzo ważne dla studentów zadanie – towarzyskie.

Oczywiście pracował wieczorami. Rozlewał piwo w barze. I to właśnie zdumiewa socjologów, dziwi biologów, przedmiotem jest dla filozofów – życie ludzkie, choć zmieniło się zupełnie, pozostało jednak takie samo.

 

Koniec

Komentarze

Witaj.

Ze zdumieniem spoglądam, że ten tekst ma już wystawioną najwyższą ocenę, ale – bez komentarza. :)

Mocno przygnębiająca wizja przyszłości i to całkiem nam bliskiej. Czy rzeczywiście tak skończymy, kto wie? 

Miło powspominać czasy studenckie, choć za żadne skarby świata nie chciałabym przeżywać ponownie tamtych lat. :)

Strona językowa tekstu wymaga jeszcze wielu poprawek, dostrzegłam m. in. kwestie interpunkcyjne, powtórzenia oraz styl i składnię. 

Pozdrawiam. :)

 

Pecunia non olet

Bruce, dziękuję za powitanie! 

Co do poprawek – z pewnością masz rację! Ocena tak wysoka – też zdumiewa mnie, ale nie będę przecież narzekał :) Za to chętnie napiszę kolejną rzecz! Na razie cieszę się, że tu trafiłem! Dużo fajnych tekstów można znaleźć – i jest miejsce, by swoje napisać!

Pozdrawiam :) 

Hej 

Myślałem że zakończysz – życie ludzkie, choć zmieniło się zupełnie to na szczęście nadal mamy piwo :) . Cała wizja świata przyszłości ciekawie przemyślana, mały ukłon w stronę Lema w postaci Pirxa też mi się podobał. Z tym Wiedźminem mam trochę mieszane uczucia jakoś mi to nie pasowało do całości. 

Pozdrawiam  

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Sindbadzie, witamy na portalu :)

Przybywam z dyżurnym komentarzem. Nie skupiałam się na drobnych usterkach językowych, przecinkach itd, ale z całą pewnością można by ten tekst nieco wygładzić.

Jeśli zaś chodzi o treść… Mniej więcej chyba widzę, co próbujesz przekazać, ale trochę temu tekstowi brakuje, żeby naprawdę mógł się podobać. Pierwsza część jest bardzo sucha i relacyjna. W drugiej pojawia się jakiś bohater, więc jest nieco lepiej, ale mamy masę opisów technologicznych cudów, za to praktycznie żadnej fabuły, żadnej kreacji bohatera. O Pirxie wiemy tylko, że jest studentem, ale prawie nic o jego charakterze, marzeniach, dążeniach, odczuciach… tylko że wolałby prysznic brać w ciepłej wodzie.

Podsumowując: jest wizja, natomiast można by popracować nad przekazaniem jej w bardziej angażujący czytelnika sposób. Może trochę więcej perspektywy bohatera?

Zastanawiają mnie nawiązania do Lema, nie bardzo wiem, co one mają tutaj wprowadzić (ale czytałam baaaaardzo dawno i prawie nie pamiętam, więc może czegoś oczywistego nie skojarzyłam).

A tak na marginesie: do ocen punktowych, a w szczególności tych bez komentarza, mało kto tu przywiązuje wagę.

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Ze zdumieniem spoglądam, że ten tekst ma już wystawioną najwyższą ocenę, ale – bez komentarza.

Po piweńku wszystko da się zrobić…heh. S.Lem się może w grobie nie przewraca, ale czuć

i widać jego ducha…

 

Lodogrzmoty Andromedy! To dopiero ciekawy temat! 

A lodogrzmoty w kryształowym tumblerze z odrobiną Courvoisier XO – to jest dopiero inspiracja…

 

Resztę – jak Budda niewygodne pytania – pomijam “szlachetnym milczeniem”…

Ale chęci nie brakuje, to fakt.

 

dum spiro spero

Dziękuję również i pozdrawiam, Sindbadzie. :) Przy okazji namawiam do zerknięcia do Hyde Parku, gdzie są ciekawe konkursy z super nagrodami, szczególnie dla Nowych Użytkowników. :) 

 

Fascynatorze, ocena po piweńku, powiadasz? :))

Pecunia non olet

SindbadzieŻeglarzu, miałeś pomysł na opisanie dnia studenta żyjącego w nie tak bardzo odległej przyszłości, wspomniałeś też o zdarzeniach, które doprowadziły świat do stanu, w jakim rzecz się dzieje, ale nie mogę powiedzieć, aby Przyszłość studentów okazała się szczególnie interesująca, zwłaszcza że poza suchą relacją czynności bohatera w domu i opisami zajęć na uczelni, nie dzieje się tu nic szczególnie zajmującego. A ponieważ wykonanie pozostawia wiele do życzenia, lektury nijak nie mogę uznać za satysfakcjonującą.  

 

Nie­licz­ni miesz­kań­cy, któ­rych stać było na po­zo­sta­nie w mie­ście pra­cu­je w piw­ni­cach.Nie­licz­ni miesz­kań­cy, któ­rych stać było na po­zo­sta­nie w mie­ście, pra­cu­ją w piw­ni­cach.

 

Resz­ta wy­je­cha­ła – nisz­czy reszt­ki lasów w roz­pacz­li­wym po­szu­ki­wa­niu je­dze­nia. → A może: Resz­ta wy­je­cha­ła i nisz­czy reszt­ki lasów, roz­pacz­li­wie po­szu­kując je­dze­nia.

 

tem­pe­ra­tu­ra w ciągu dnia wy­no­si 35… → …tem­pe­ra­tu­ra w ciągu dnia wy­no­si trzydzieści pięć stopni Celsjusza

Liczebniki zapisujemy słownie; nie używamy skrótów i symboli.

 

Zbio­ry są jed­nak zwy­kle nie­licz­ne… → Zbiory mogą być obfite albo nie, ale nie będą nieliczne.

Proponuję: Zbio­ry są jed­nak zwy­kle niewielkie/ skromne

 

połów bły­ska­wicz­nie eks­plo­atu­je głę­bie. → Jeden połów? A może raczej: …połowy bły­ska­wicz­nie eks­plo­atu­ją głębiny.

 

W sej­mach nie ma po­słów, w se­na­tach nie bra­ku­je se­na­to­rów. → Nie bardzo rozumiem – nie ma posłów a senatorów jest pod dostatkiem?

 

Kra­jem rzą­dzą Ci, któ­rzy po­tra­fi­li wy­wal­czyć swoje sta­no­wi­sko.Kra­jem rzą­dzą ci, któ­rzy po­tra­fi­li wy­wal­czyć sobie sta­no­wi­sko.

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

Ale kiedy w kon­flikt włą­czy­ły się ko­lej­ne po­tę­gi świa­ta… → Skoro głód i zniszczenie były wszechobecne, to jak się uchowały, przetrwały i co sobą reprezentowały rzeczone potęgi świata?

 

Ci nie­licz­ni, któ­rym udało się prze­żyć, żyją w tra­gicz­nych wa­run­kach. → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Ci nie­licz­ni, którzy ocaleli, żyją w tra­gicz­nych wa­run­kach.

 

Pirx obu­dził się o 4.30… -> Pirx obu­dził się o czwartej trzydzieści

 

jak więk­szość no­we­go AGD jest bar­dzo trwa­łe. → Piszesz o artykułach gospodarstwa domowego, więc: …jak więk­szość no­wych AGD, jest bar­dzo trwa­łe.

 

było dosyć go­rą­co. I cho­ciaż było go już stać… → Powtórzenie.

Proponuje w drugim zdaniu: I cho­ciaż mógł pozwolić sobie…

 

poza ty­po­wy­mi zmia­na­mi sta­re­go lo­ka­to­ra, wsta­wił wy­so­kiej ja­ko­ści ni­by­ok­na i lampy sło­necz­ne. → Czy dobrze rozumiem, że, prócz okien i lamp, wstawił też typowe zmiany starego lokatora?

 

miał jesz­cze chwi­lę wol­ne­go czasu. → Masło maślane – chwila to czas.

Proponuję: …miał jesz­cze wolną chwilę. Lub: …miał jesz­cze nieco wol­ne­go czasu.

 

po­dro­ża­ły zna­czą­co). Ale nie były to zwy­kłe owoce. Tech­no­lo­gia GMO po­czy­ni­ła zna­czą­cy po­stęp… → Powtórzenie.

 

Poza tym w każ­dej kuch­ni ho­no­ro­we miej­sce – cały sufit i pół ścian – zaj­mo­wa­ły ro­śli­ny… → Czy sufit i ściany to na pewno honorowe miejsca kuchni?

Proponuję: Poza tym w każ­dej kuch­ni wiele miej­sce – cały sufit i pół ścian – zaj­mo­wa­ły ro­śli­ny

 

maty (roz­mia­rów około 2x2m). → …maty (o rozmiarach około dwa na dwa metry).

 

Poza samym ru­chem w 2 płasz­czy­znach… → Poza samym ru­chem w dwóch płasz­czy­znach

 

mło­dzi adep­ci tre­no­wa­li swoją zwin­ność i szyb­kość. → Zbędny zaimek – czy adepci trenowaliby cudzą sprawność?

 

od pew­ne­go czasu (około 15 lat) jest do­stęp­ny tylko dla osób po­wy­żej 54 roku życia… → …od pew­ne­go czasu (około piętnastu lat) jest do­stęp­ny tylko dla osób po­wy­żej pięćdziesiątego czwartego roku życia

 

by na ich pod­sta­wie prze­pro­wa­dzać róż­no­rod­ne sy­mu­la­cje. Na ich pod­sta­wie spo­rzą­dza→ Czy to celowe powtórzenie?

 

nie trze­ba zu­ży­wać ener­gii na ogrza­nie jej. → Jej, czyli czego? Domyślam się, że wody, ale z tekstu to nie wynika.

 

Kiedy wy­cho­dził spod prysz­ni­ca była już 6.30… → Kiedy wy­cho­dził spod prysz­ni­ca, była już szósta trzydzieści

 

zwy­kle trwa­ła nie­ca­łe 2 go­dzi­ny… → …zwy­kle trwa­ła nie­ca­łe dwie go­dzi­ny

 

Nie­rzad­ko zda­rza­ło się, że spo­ty­kał ludzi spa­ce­ru­ją­cych ze smo­ka­mi, czy gry­fa­mi. Nie­rzad­ko drze­wa… → Czy to celowe powtórzenie?

 

Ostat­nie 3 kwa­dran­se… → Ostat­nie trzy kwa­dran­se

 

wznie­sio­ny był nad zie­mią. I cho­ciaż był na­praw­dę ogrom­ny, to po­wierzch­nie nad­ziem­ne… → Nie brzmi to najlepiej. Czy, skoro był nad ziemią, to mam rozumieć, że w powietrzu?

Proponuję: …został wznie­sio­ny na powierzchni. I cho­ciaż był na­praw­dę ogrom­ny, to przestrzenie nad­ziem­ne

 

Po za­ję­ciach, stu­den­ci mieli chwi­lę czasu na lunch. → Masło maślane.

Proponuję: Po za­ję­ciach, stu­den­ci mieli czas na lunch.

 

Po pro­stu jeden – na przy­kład Au­stra­lij­ski – robot wgry­wał… -> Po pro­stu jeden – na przy­kład au­stra­lij­ski – robot wgry­wał

 

kie­szeń stu­den­ta to nie kie­szeń pi­lo­ta, jakby nie pa­trzeć. → …kie­szeń stu­den­ta to nie kie­szeń pi­lo­ta, jak by nie pa­trzeć.

 

moż­li­we było wy­ge­ne­ro­wa­nie względ­nie jed­no­li­te­go pola ma­gne­tycz­ne­go. Uczest­ni­cy zajęć byli ubra­ni w stro­je przy­po­mi­na­ją­ce ska­fan­dry ko­smicz­ne. Były one… → Lekka byłoza.

 

Około go­dzi­ny 15.30… → Około go­dzi­ny piętnastej trzydzieści

 

stu­den­ci koń­czy­li za­ję­cia.Część z nich… → Brak spacji po kropce.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję Wam wszystkim bardzo za komentarze. Zwłaszcza za niezwykle obszerną korektę językową! Z nieobecności bohatera zdaję sobie sprawę. Nie było moim celem tu pisanie opowiadania, które nim właśnie przyciągnie uwagę. Ale z pewnością jest to najlepszy trop, dlatego zapamiętam dobrze. Dzięki! 

Hmm, a może potraktuj ten tekst jako zarys pomysłu na pełnowymiarowe opko, które będzie miało konkretnego bohatera, przeżywającego konkretne przygody. To mogłoby być ciekawe w świecie, który wymyśliłeś.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nowa Fantastyka