- Opowiadanie: 12kapsel12 - "Luna" (Noc 3/4)

"Luna" (Noc 3/4)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

"Luna" (Noc 3/4)

Noc 3

Trzecia noc z rzędu. Po raz kolejny spotykamy się w pokoju wśród płonących świec, które w zasadzie uczestniczą w całym naszym życiu. Oznaczają życie, miłość i śmierć. Życie, to światło i nadzieja, miłość, to nastrój, a śmierć, to pamięć. Na razie spotkałam się z pierwszą świecą, która będzie następna tego nie wiem. Ciekawe jak będzie w przypadku „reporterki". Ostatnią świecę trzymam w swoich dłoniach. Czy jej użyję? Na to nie mogę odpowiedzieć.

– Dzisiaj chciałabym cię zapytać o wampiry. – zaczęła z szerokim uśmiechem.

– Czyżby mi coś umknęło? Wydawało mi się, przez ostatnie dwie noce opowiadałam ci tylko o nich. – zdziwiłam się.

– Chciałabym wiedzieć troszkę więcej na wasz temat.

– Hm… ok, a co konkretnie?

– Wasza egzystencja opiera się wyłącznie na zdobywaniu pokarmu…

– Nie prawda! – zaprotestowałam jak małe dziecko.

– No dobrze, może nie tylko na tym, ale codziennie musicie jeść.

– Jak byłam człowiekiem również codziennie jadłam. Chyba jesteś wyjątkiem, skoro twierdzisz, że tylko wampiry są zmuszone do codziennego spożywania pokarmu.

– Chodziło mi o to, że…

– Dość. Wiem, o co ci chodziło. – szybko przerwałam „reporterce", ponieważ jej nie przemyślane zdania irytowały mnie jeszcze bardziej niż jej obecność w tym „mrocznym pokoju" jak zwykła nazywać to obce mi miejsce. – Zadawaj mi konkretne pytania.

– Ok, ok… eh… może opisz jak przebiega polowanie i jedzenie.

– Każdy robi to inaczej. Oczywiście podstawą polowania jest ofiara, a podstawą jedzenia krew. Opiszę ci mój sposób polowania. Przeważnie swoje ofiary znajduję w tych gorszych dzielnicach, ponieważ większość mieszkających tam ludzi jest wulgarna i niebezpieczna. Przechadzam się ciemnymi uliczkami w poszukiwaniu zagubionej duszy, a gdy ją znajduję zaciągam w kozi róg i konsumuję. Wpijam swoje kły w tętnicę i piję.

– Tylko tyle? Nie ma w tym żadnej pasji lub namiętności? – była zawiedziona, jak dziecko poznające prawdę o Świętym Mikołaju.

– Nie będę się rozczulać nad jakimś degeneratem, co innego gdyby był to ktoś inny. – skłamałam, ale cóż jestem tylko istotą Bożą zmutowaną przez bestię. Nie mogę zdradzić jej wszystkich szczegółów, bo równałoby się to z samobójstwem. Szukając ofiary nie wybieram pierwszego lepszego śmiertelnika. Obserwuję ludzi stojących w grupach bądź idących ulicą. Zwracam uwagę na każde ich zachowanie oraz na to, co mówią. Jeżeli są szczęśliwi, mają plany i nie robią innym krzywdy, a ich zachowanie nie odbiega od ustalonej przeze mnie normy nie zabiję ich. Dlaczego? Nie chcę odbierać im szansy na lepszą przyszłość, spełnienie marzeń i wykorzystanie czasu, jaki daje nam życie. Ja nie dostałam takiej szansy, więc dopóki oni ją mają, nie chce im jej zabierać. Na cel zaś biorę tych, którym należy się surowa kara, wszystkich złodziei, morderców, chuliganów, gwałcicieli, handlarzy narkotyków itd., wszystkich tych, którzy w swoim postępowaniu krzywdzą innych. Są dla mnie śmieciami, których trzeba się pozbyć. Najczęściej są to mężczyźni, których uwodzę, zaciągam w odludne miejsce obiecując to, czego chcą, a potem robię swoje. Z kobietami mam trochę większy problem, ponieważ trudniej jest mi zdobyć ich zaufanie. Najczęściej ten proces trwa dłużej, muszę się z nimi zaprzyjaźnić, upić a potem przytulić na pożegnanie i wtedy zaatakować.

Za każdym razem pijąc krew swoich ofiar moje ciało przechodzą dreszcze, a zmysły domagają się jej jeszcze więcej i więcej. Jest to stan porównywalny do alkoholowego upojenia, narkotyzowania, orgazmu. Muszę się kontrolować, aby krwiożerczy instynkt całkowicie nade mną nie zapanował i abym nie rozszarpała swojej zdobyczy. Jest jednak coś, czego nie mogę się oduczyć, co wykonuję zawsze, gdy na języku poczuję kroplę ludzkiej krwi. Robię to od samego początku, czyli odkąd po raz pierwszy zabijając swoją ofiarę czułam i słyszałam tętniące w niej życie. Brakuje mi serca, jego bicia i tej automatycznej oznaki życia, oraz jego wspaniałych cech. Zatapiam kły w skórze, zawsze w miejscu, w którym przebiega główna żyła, gdy na język spadnie kilka soczystych kropli wysuwam zęby i zaczym pić swoją ambrozję. Moja dłoń automatycznie podąża w stronę serca ofiary. Opuszki palców wyczuwają jego rytm, który z każdym moim przełknięciem słabnie i dopóki nie ucichnie wypełniam nim swoje martwe serce. Zawsze mam nadzieję, że zacznie bić… To właśnie wtedy czuję w sobie energię, gdy połknięta przeze mnie krew jeszcze chwilę drży w żołądku jakby siła, z jaką serce ją tłoczy wnikała w jej składniki, a pierwsze uderzenie serca jest tak silne, że wstrząsa moim ciałem, jakby był to cios od ofiary, którym w zasadzie jest. Zazdroszczę im wtedy tego, czego ja już nie mogę zrobić i zawsze się zastanawiam, czy gdyby wiedzieli, co ich czeka, to zmieniliby się? Gdyby Paul przed zmianą powiedział mi, że już nigdy nie zobaczę zachodu słońca, tych kolorów, które mu towarzyszą oraz magii, jaką niesie oglądanie go w różnych zakątkach świata, zmieniłabym pewnie swoje zachowanie lub zabiła go, aby tylko nie pozbawiał mnie tej i wielu innych przyjemności życia śmiertelniczki. Może się wam wydawać, że nie ma w tym nic specjalnego, normalne ludzkie życie pozbawione tego, czego wam zawsze brakuje, co ma jakąś nazwę, ale nie umiecie jej rozczytać, bo jesteście ślepymi analfabetami. Prawda jest taka, że niczego wam nie brakuje, wszystko dostaliście za darmo od Boga, tylko musicie nauczyć się to dostrzec. To jest właśnie jak ta magia, którą czułam za każdym razem, gdy oglądałam zachód słońca, wtedy niczego więcej nie potrzebowałam. Dlatego pijąc krew ludzi chcę poczuć ich serce i przypomnieć sobie swoje.

Wcześniej nie zwracałam uwagi na to, co robię, dopiero mój przyjaciel uświadomił mnie o tym, gdy chciałam wypić jego krew.

– Na pierwszym spotkaniu powiedziałaś, że Paulowi… nie smakowała twoja krew. Czy to znaczy, że każdy z nas smakuje inaczej? – zapytała wyrywając mnie z zamyślenia

– Rozumiem twoje zdziwienie. Ja również nie wiedziałam, że ludzka krew ma jakiś smak, dopiero, gdy zostałam wampirzycą dowiedziałam się o tym fakcie. Dla was ludzi krew ma smak miedzi, zaś dla nas jest to smak duszy zmieszany z całym życiem człowieka, jego przeżyciami, myślami, uczuciami. Gdy wszystkie te składniki połączą się ze sobą powstają indywidualne smaki, cos jak perfumy na zamówienie. Twoja krew smakuje inaczej niż krew rodziców, rodzeństwa czy krewnych. Nawet gdybyś miała siostrę bliźniaczkę ona i tak będzie smakować inaczej. Dlatego wampiry są łase na ludzką krew i piją zwierzęcą tylko w ostateczności, ponieważ nie ma ona smaku. Nie jesteśmy bydłem, ale pół ludźmi, więc byle czym nie będziemy się karmić.

– Czy są jakieś smaki, które wyróżniacie?

– Jak już mówiłam każdy jest indywidualny, jednak są podstawowe, które oddziałują na nasz zmysł smaku, które są wyraźnie wyczuwalne we krwi, na przykład smak: gorzki, słodki, słony, pieprzny, kwaśny i ostry.

– Teraz pytanie z innej beczki. Co z waszą higieną? Czy w ogóle się myjecie, a jeśli tak to jak często, oraz czy macie problemy z poceniem się w sytuacjach stresowych?

– Yyy…. – jej pytanie bardzo mnie zdziwiło, ale głośno odchrząknęłam nabrałam powietrza i odpowiedziałam – Tak myjemy się, gdybyśmy tego nie robili, ludzie od raz rozpoznali by nas przez zakrwawione ubrania, dłonie, twarze. Ale myjemy się nawet wtedy, gdy nie jesteśmy ubrudzeni krwią, jest to pozostałość po ludzkiej egzystencji, podobnie jak oddychanie, mruganie i ziewanie. Oczywiście higiena nie jest obowiązkowa i nie wszyscy ją stosują, ja zaś lubię kąpiele w wannie pełnej zapachowych płynów, olejków i soli, ponieważ po nich moja skóra pachnie. Nie wydzielamy potu, bo nasz organizm nie potrzebuje wody, której w trakcie ruchu mógłby się pozbywać w celu utrzymania odpowiedniej temperatury ciała. Dlatego nasza skóra nie wydziela zapachu, jako że większość z nas poluje uwodząc swoje ofiary dbamy o to, aby pachnieć zachęcająco. Oczywiście ma to swoje plusy, na przykład zapachowe kosmetyki i perfumy nie wietrzeją tak szybko jak u ludzi.

– W ostatnich latach powstało wiele książek i filmów o wampirycznej tematyce, głównie opisujących wasze nadprzyrodzone zdolności. Czy takie posiadacie?

– Większość to stek bzdur, ale zawierają ziarno prawdy. Jesteśmy szybcy i silni, a nasze zmysły są bardzo wyostrzone, poza tymi cechami nie potrafimy nic więcej. Wszystkie inne są wymysłem pisarzy, abyśmy stali się jeszcze bardziej niezwykłymi i tajemniczymi bohaterami pisanych przez nich historyjek. Ludzie kochają sekrety i niebezpieczeństwa, dlatego w czasach, w których nie wieży się w wampiry, wilkołaki, zombi, wiedźmy, wróżki, skrzaty, elfy, gnomy, ogry, duchy itp. literatura fantastyczna automatycznie staje się łakomym kąskiem dla poszukiwaczy przygód i doznań. Autorzy ścigają się na rynku wydawniczym wymyślając to nowsze opowieści ubarwiając w nich bohaterów, aby byli nienaganni, co w zasadzie jest nie możliwe, gdyż każda niezwykła cecha posiada swoje negatywne strony, które czytelnik od razu wychwyci.

– Która z tych zdolności jest według ciebie najbardziej przydatna?

– Hmm…. chyba siła, ponieważ pomaga pozbyć się trupów.

– W jaki sposób to robicie? Wspominałaś wcześniej, że palicie je. Jest jeszcze jakiś inny sposób?– jej oczy od raz pojaśniały, co nie wróżyło niczego dobrego. Milczenie jest złotem…

– Mogę jedynie powiedzieć, że podpalenie jest najbardziej powszechnym sposobem, ale również mamy inne. Najbardziej leniwi pozbywają się ciał zamawiając sprzątaczy. Reszta jest tajemnicą.

– Dlaczego? – dalej naciskała, a ja coraz bardziej miałam ochotę zatkać jej usta.

– Nie zdradzę ci więcej szczegółów, ponieważ odpowiedź będzie gwoździem do mojej trumny. – omal nie krzyknęłam wypowiadając ostatnie słowa.

– Ok, skoro nie chcesz nie będę nalegała. – w końcu oświadczyła podnosząc dłoń w geście pokoju. – Jakiś czas temu przeczytałam cykl książek o krwiopijcach i była opisana w nich pewna wasza cecha, a konkretnie świecenie w promieniach słońca. Czy to prawda, że możecie chodzi po ulicach przez cały dzień i tylko strzec się słońca, aby nie błyszczeć?

– Doskonale wiem, o jakich książkach mówisz, ostatnio w naszej społeczności rozgorzało wiele dyskusji na temat autorki i jej sagi. Może, gdy powiem to w tym wywiadzie, a ty go opublikujesz to w końcu wyjaśnimy tą drażniącą nas plotkę. Wampiry nie są pokryte diamentowym pyłem, który rzekomo odbija się od promieni słonecznych. Wniosek z tego taki, że nie potrafimy się świecić, tzn. kiedyś widziałam świecącego się wampira, tylko on wtedy płonął, więc raczej się nie zalicza… Gdybyśmy przebywali na słońcu nasze ciała spłonęłyby, tak jest w przypadku zmienionych. Co innego jest z wampirami takimi jak Paul, one mogą przebywać na słońcu.

– Jak przebiega przemiana człowieka w wampira?

– Ja osobiście jeszcze nigdy tego nie robiłam, ale opowiem ci jak wyglądało to ze mną. Kiedy Paul zaczął pić moją krew myślałam, że wyssie całą, ale jak już wiesz nie smakowała mu, więc dla własnego bezpieczeństwa zmienił mnie w wampirzycę. Aby przemiana się powiodła wampir musi wypić odpowiednią ilość krwi, jeżeli wyssie jej za mało lub za dużo człowiek nie stanie się wampirem. W przypadku pierwszego błędu, ofiara przeżyje i ucieknie, a wtedy wampir ma przechlapane, jeśli chodzi o drugi człowiek umrze i nici z planów posiadania drugiej połówki. Wampir musi dojść do pewnej wprawy w picu krwi i wiedzieć ile już jej wypił i ile pozostało w ciele ofiary. Tylko wampir z długoletnim stażem potrafi prawidłowo stworzyć drugiego wampira.

– Co dzieje się dalej? Pozostawia ofiarę, aby sama się zmieniła?

– Że niby co? !Sama się zmieniła?? Gdyby to było takie proste, to przez ilość wypadków samochodowych dziennie rodziłoby się milion wampirów!

– No racja…

– Wampir karmi ofiarę swoją własną krwią, a wypowiadając w tym czasie formułkę chrzczą, w celu powodzenia inicjacji i uświadomieniu powstającemu wampirowi kto jest jego/jej panem, czyli kto ma nad nim pełną władzę i kontrolę, również wcześniej stworzone przez niego wampiry dowiadują się o nowym potomku.

– Stąd No wiedziała o twoim istnieniu i gdzie cię szukać! – krzyknęła podniecona „reporterka" jakby właśnie odkryła nowy pierwiastek.

– Tak, ale powróćmy do tematu. Jeżeli tego nie zrobi nie zostanie zawarta między stwórcą i stworzonym specjalna więź i nowo powstały wampir może popełnić wiele głupstw. Z początku Paul chciał mnie zabić, jednak smak mojej krwi mu nie odpowiadał, więc zmienił i ochrzcił ażeby chronić swój własny tyłek, gdyby nie doszło do zawarcia więzi i zrobiłabym jakieś głupstwo inne wampiry ukarałyby go za to, a mnie zabili.

– Ukarali? Na czym polega taka kara?

– Jej wysokość jest mierzona w skali problemów, jakie wyrządził młody wampir, najgorszą jest uwięzienie go w sześciu trumnach: trzech metalowych i trzech srebrnych, a na koniec osadzenie ich w grobie głębokim na sto metrów i zalanie cementem. Dopiero na cement sypie się niewielką górkę piasku, aby na powierzchni wyglądało to jak grób. To takie zabezpieczenie na wypadek próby ucieczki wampira z pudła. W takim wypadku wampir ma do wyboru albo leżeć i czekać aż okres kary się zakończy, najniższy wymiar kary to sto lat, lub podjąć próbę ucieczki, która skończy się śmiercią. Dlatego jeśli chcesz jeszcze kiedyś poczuć smak krwi i przeżyć obowiązkiem jest chrzest. – powiedziałam i uśmiechnęłam, gdy przed oczami stanął mi obraz Paula uwięzionego w śmiertelnej trumnie na tysiąc lat.

– Czy to znaczy, że w świecie wampirów istnieje władza, której podlega każdy wampir?

– Naturalnie, inaczej ludzi już dawno nie byłoby na świecie.

– Macie jakiegoś władcę?

– Nawet nie jednego. Taką funkcję pełnią najstarsze wampiry, których pozostała już garstka. Co roku zbierają się w różnych krajach i debatują na temat naszego społeczeństwa. Są jednocześnie sędziami, kapłanami, władcami, politykami i doradcami. Odnosimy się do nich z wielkim szacunkiem, ponieważ są naszymi ojcami i matkami.

– Czyli Paul też do nich należy?

– Nie. Naturalnie jest wampirem czystej krwi, ale nie jest najstarszym wampirem.

– Najstarszy wampir to taki, który został, jako pierwszy zmieniony w wampira przez innego?

– Nie, należą do nich tylko pierwsze powstałe na ziemi wampiry, które w procesie ewolucji poszły w zupełnie inną stronę niż ludzie. Było ich kiedyś więcej niż śmiertelników, jednak, gdy ci zorientowali się, że coś jest nie tak zaczęli urządzać na nie polowania i tak wampiry rozpłynęły się w nocy. Dopiero w XVI wieku zaczęły częściej ukazywać się zjadaczom chleba, co nie zawsze kończyło się dla nich dobrze, a w XVII bała się ich cała ludzkość.

– Wróćmy do przemiany, co dalej dzieje się z człowiekiem po nakarmieniu?

– Z początku człowiek nie chce pić krwi swojego pana jednak, gdy pierwsze krople spadają na usta odruchowo zlizuje je i wtedy do organizmu wraz z krwią dostaje się pewna substancja, która uśmierca serce, oczywiście nie od razu, a gdy dociera do żołądka wysyła do mózgu wiadomość, że żołądek jest pusty, a smak krwi nieziemsko smaczny. Wtedy zaczyna pić coraz więcej i więcej, póki wampir mu nie zabroni, a gdy już to zrobi czuje jak jego serce umiera. Na początku jest silne ściśnięcie wszystkich jego komór, wtedy przeszywa go ból i odczucie jakby serce miało zaraz pęknąć, po chwili mięśnie się rozluźniają i serce nie wykonuje żadnych ruchów, co jest bardzo dziwnym odczuciem. Jeszcze chwilę ofiara zwija się w konwulsjach, gdy jego żołądek zaczyna akceptować nowy pokarm. Po wszystkim przychodzi głód i rozdrażnienie, ponieważ młody wampir nie jest przyzwyczajony do swoich wyostrzonych zmysłów. Tak przebiega cały proces zamiany w wampira.

– A co z mózgiem? Dlaczego nie umiera z braku krwi i tlenu? – zapytała dziewczyna przyglądając mi się uważnie, jakby czekała na moje potknięcie .

-Utrzymuje go substancja wypita wraz z krwią wampira. Nadal jednak posiadamy w żyłach krew i jest jej tyle ile powinno być w organizmie człowieka. To substancja łączy się z czerwonymi krwinkami i produkuje je zaraz po przemianie. Nie możliwym byłoby stworzenie wampira bez inicjacji.– odpowiedziałam poważnym tonem i z władczym spojrzeniem.

– Ehh… czyli nie jest to nic przyjemnego…

– Umieranie zazwyczaj nie jest przyjemne. – stwierdziłam podnosząc się z sofy.

– Mam jeszcze kilka pytań, które wolałabym dziś zadać, ponieważ jutro jest nasze ostatnie spotkanie, a chciałam poruszyć inny wątek. – oświadczyła dziewczyna. Niezbyt chętnie usiadłam na sofie i czekałam na kolejną falę pytań.

– Wal śmiało – dodałam ze słabym uśmiechem niby na zachętę, jednak prawda była taka, że spotkanie wolałabym już zakończyć.

– Co ze związkami? Wampiry w ogóle się zakochują? A jeśli tak, to czy zawsze jest to osoba ich pokroju czy jednak może to być człowiek?

– Już wspominałam, że Paul miał żonę i prawdopodobnie No i jego łączyło coś więcej. Tak zakochujemy się i wiążemy, często do końca życia. Poznałam wiele takich wampirzych par, w których jedno zostało stworzone przez drugie lub znaleźli się będąc już dawno po przemianie. Są też tacy, którzy wybierają życie z ludźmi, jednak zawsze ci żywi chcą stać się tym, kim ich ukochani, aby móc przeżyć razem całe życie. Również są wampiry, które wiążą się z ludźmi na krótki czas.

– Czy to prawda, że wampiry są najbardziej namiętnymi kochankami na świecie? – na twarzy „reporterki" pojawiły się rumieńce. Rozbawiona całą sytuacją starałam się nie parsknąć śmiechem. Zrobiłam krótką pauzę i nie patrząc na dziewczynę odpowiedziałam.

– Nie spałam z wampirem ani przed ani po przemianie, jednak pociąg seksualny jest widoczny na każdym kroku, nawet w rozmowie. Można by pomyśleć, że jesteśmy zboczeńcami lub seksoholikami, jednak potrafimy wytrzymać bez seksu bardzo długo, ale kiedy nasuwa się okazja to wykorzystujemy ją, ponieważ jest to dla nas o wiele bardziej przyjemniejsze niż za życia no i nie kończy się ciążą.

– Jak wiadomo wasz gatunek żywi się krwią jednak zastanawiam się czy macie czasami ochotę zjeść jedzenie ludzi. Czy wpłynęłoby na was dostarczenie waszemu żołądkowi dawnego pokarmu?

– Po pierwsze dziękuję za uświadomienie. Szczerze to nie sądziłam, że takie z nasz skurczybyki. Hmm… krew? Muszę jej kiedyś spróbować. – zaczęłam żartobliwie i przeszłam do odpowiedzi – Po drugie, nie mamy chęci na inne jedzenie, tzn. na widok soczystego hamburgera w ustach nie zbiera się ślina, żołądek nie burczy, a mózg nie każe nam go zjeść. Raz spróbowałam dawnego jedzenia na zaspokojenie głodu, to było następnego dnia po przemianie. Nie czułam jego smaku, miałam wrażenie, że przeżuwam folię, a gdy połknęłam głód nie mijał. Skutków ubocznych nie miałam, a jedzenie rozłożyło się w żołądku.

– W opowieściach o wampirach zawsze słyszy się o sposobie ich uśmiercania. Podstawą są: słońce, kołki, woda święcona, srebro, ogień, krzyż. Czy jest to wymysł ludzi czy jednak prawda?

– Z pewnością uśmierca nas srebro, ogień i światło słoneczne. Wbijanie kołków w serce jest nieskuteczne, bo jak można zabić coś, co już jest martwe. Reszta jest bujdą wymyśloną przez kościół katolicki, aby utrzymać przy sobie wiernych. Mój przyjaciel jest praktykującym chrześcijaninem z poświęconym krzyżykiem na piersi, z którym nigdy się nie rozstaje.

– Hmm wydaje mi się, że to wszystko, co chciałam dzisiaj wiedzieć. – wreszcie podsumowała „reporterka" zamykając swój notatnik i wyłączając dyktafon.

Uśmiechnęłam się na pożegnanie i zniknęłam.

Koniec
Nowa Fantastyka