Żart, ale krótki.
Żart, ale krótki.
Szedłem przez zaułek, rozglądając się raz po raz wokoło. Mokry od deszczu bruk błyszczał w świetle księżyca, rozświetlając nieco ciemność. Otuliłem się ciaśniej płaszczem i przyśpieszyłem kroku, chcąc jak najszybciej dotrzeć do domu. Z każdym krokiem coraz bardziej żałowałem, że wybrałem drogę na skróty, przez okolicę o marnej reputacji.
Nagle z cienia wyłoniła się postać. Zobaczyłem przed sobą mężczyznę, bladego i ubranego od stóp do głów w czerń. Próbowałem go wyminąć, ale on zbliżył się do mnie, jakby płynąc przez ciemność. Spojrzał mi prosto w oczy i zaczął mamrotać coś pod nosem.
Chciałem się cofnąć, ale moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Nie mogłem ruszyć nawet małym palcem u nogi. Chciałem krzyczeć, ale głos ugrzązł mi w gardle.
Nieznajomy oparł moje bezwładne ciało o ścianę i obnażył kły. Podniósł moją rękę do ust i szybkim ruchem wbił zęby w skórę, wydając przy tym głębokie stęknięcie. Poczułem przeszywający ból, a po ręce pociekła ciepła krew.
Zaczął ssać łapczywie, raz po raz, z wielką siłą. Z każdym łykiem wydawał z siebie pomruk zadowolenia. Czułem dotyk jego podniebienia, muskanie języka, ślinę mieszającą się z krwią. W końcu wydał z siebie głębokie, gardłowe stęknięcie i puścił rękę. Spojrzał w górę, oblizując usta. Westchnął cicho.
Czułem się słabo, jakbym miał zaraz zemdleć. Całe ciało przeszedł chłód.
– Ciekawy… Bardzo ciekawy… – szepnął mój oprawca jakby sam do siebie. Jego twarz zdawała się być teraz jędrna i rumiana, jak u młodzieńca.
W mojej duszy walczyły ze sobą strach przed śmiercią i nadzieja na to, że nasycił się i puści mnie wolno. Nieznajomy zadumał się na chwilę, spojrzał mi prosto w oczy, a potem zaczął mówić, powoli i z namaszczeniem:
– Mmm, co my tu mamy… Na wejściu delikatne akcenty kwiatowe, uzupełnione lekkim kwaskiem. Na języku pojawiają się krzepkie nuty owocowe, z lekką przeciwwagą mokrej ziemi. W gardle za to robi się nieco ostrzej, czuć śliwkę z dymem. Co za ciekawa kompozycja…
Pogładził mnie po policzku.
– Na pewno spotkamy się jeszcze – powiedział, uśmiechając się szeroko. Potem odwrócił się na pięcie i zniknął w ciemności.
Słowo sommelier nabiera całkiem nowego znaczenia;P
Krótko i smacznie;)
"...poniżej wszelkiego poziomu"
Ależ piękny szorcik! Bardzo zgrabna kompozycja, wspaniale się czyta! Jedyne, co mi przeszkadzało, to “moje ciało obleciał paraliż”. Zmieniłabym. Może na “ogarnął”.
pozdrowienia! :)
Zastanawiam się, jakąż to bohater miał zawartość krwi w wybornym winie, że wampir poczuł się aż tak usatysfakcjonowany? ;)
Szedłem przez zaułek, rozglądając się wokół siebie. → Zbędny zaimek – wszak nie rozglądał się wokół kogoś innego.
Chciałem się cofnąć, ale moje ciało obleciał paraliż. → Paraliż nie oblatuje ciała; niczego nie oblatuje.
Proponuję: Chciałem się cofnąć, ale nagle doznałem paraliżu.
Całe moje ciało przeszedł chłód. → Zbędny zaimek – nie czułby chłodu w cudzym ciele.
Strach przed śmiercią i nadzieja na to, że nasycił się i puści mnie wolno, walczyły w mojej głowie. → A może: Strach przed śmiercią i nadzieja na to, że nasycił się i puści mnie wolno, walczyły ze sobą.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Udany żart. Przeczytałam z przyjemnością.
Tylko ten “oblatujący paraliż” mnie lekko wytrącił.
Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!
Bardzo dziękuję za komentarze i dziękuję reg za łapankę, poprawiłem, poza pierwszym zdaniem, bo chciałem jeszcze się zastanowić :)
Kto wie, jeśli wypił kilka butelek, to i bardzo różne nuty smakowe mogły się pojawić…
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Witaj.
Przyznam szczerze, miałam obawy, widząc tytuł oraz zaznaczenie “horroru”. Jak to dobrze, że pożartowałeś w tym urokliwym, wampirzym szorciku, zamiast prezentować dokonania bestialskiego mordercy z filmu grozy, noszącego takie samo imię – Smakosz.
Opisywane wrażenia bohatera przypomniały mi Kurskiego, który delektował się wódką ’z dodatkiem jednego ziarna ziela angielskiego (był to słynny drink jego autorstwa, nazwany “Wolski kafar” – “Bardzo dobry rocznik… Nasłonecznione kartofliska południowej Małopolski… Raczej lewa strona Wisły…”).
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Opisywane wrażenia bohatera przypomniały mi Kurskiego, który delektował się wódką ’z dodatkiem jednego ziarna ziela angielskiego (był to słynny drink jego autorstwa, nazwany “Wolski kafar” – “Bardzo dobry rocznik… Nasłonecznione kartofliska południowej Małopolski… Raczej lewa strona Wisły…”).
Kiedyś czytałem opracowanie antropologiczne, gdzie była lista drinków z dzielnicy uznawanej wtedy w Warszawie za groźną, m.in. “Łza traktorzysty” (wódka z pieprzem).
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
…poprawiłem, poza pierwszym zdaniem, bo chciałem jeszcze się zastanowić :)
Słuszne jest Twoje podejście do sprawy, Greasy, albowiem namysł winien poprzedzać każde przedsięwzięcie. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Kiedyś czytałem opracowanie antropologiczne, gdzie była lista drinków z dzielnicy uznawanej wtedy w Warszawie za groźną, m.in. “Łza traktorzysty” (wódka z pieprzem).
Najpewniej do tego właśnie – że tak powiem – pił Kurski.
Pecunia non olet
Chciałem się cofnąć, ale moje (?) odmówiło posłuszeństwa.
Moje co?
Krótkie – plus.
Zabawne – kolejny plus.
Mam nadzieję, że to nigdy nie będę ja, też lubię chlapnąć sobie winko ;p
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Cześć!
Pomysłowy szorcik, bohater dosłownie poczuł się jak wino… ale chyba nie do końca był z tego zadowolony ;-) Całkiem udany, tylko szkoda, że – zwłaszcza na początku – wykonanie pozostawia nieco do życzenia. Pierwsze zdanie/akapit to – niestety – pierwsze wrażenie. Warto dopracować:
Szedłem przez zaułek, rozglądając się wokół siebie. Światło księżyca odbijało się na mokrym od deszczu bruku, rozświetlając nieco ciemność. Otuliłem się ciaśniej płaszczem i przyśpieszyłem kroku, chcąc jak najszybciej dotrzeć do domu.
3 x się
Szedłem przez zaułek, rozglądając się wokół
siebie.
Zbędne.
Światło księżyca odbijało się na mokrym od deszczu bruku, rozświetlając nieco ciemność.
Powtórzenie.
To nie są błędy, ale zgrzyty, których nie powinno być w pierwszym akapicie, zwłaszcza jeżeli cały tekst ma niecałe 2k znaków.
Pozdrawiam!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
Całkiem udany, tylko szkoda, że – zwłaszcza na początku – wykonanie pozostawia nieco do życzenia. Pierwsze zdanie/akapit to – niestety – pierwsze wrażenie. Warto dopracować:
Cenna uwaga, dziękuję, podrasowane!
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Koneser mu się trafił… A oni nie powinni wypluwać próbek? ;-)
Pomysł nie jest jakiś zabójczo nowy (już mi się zdarzało czytać narzekania wampirów na krew palaczy czy wychwalanie wegetariańskiej), ale czytało się sympatycznie.
Babska logika rządzi!
Było to bardzo wysmakowane Greasy :-) Ciekawe czy nasz bohater musiał długo leżakować, by osiągnąć takie wysycenie aromatami? I czy odczuwane smaki są zależne od drewna, z którego wykonana jest trumna wampira? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi…
Nie mogłem ruszyć nawet małym palcem u nogi.
Czy to tylko ja, będąc w pełni władz fizycznych i umysłowych, i tak nie jestem w stanie ruszyć tym palcem? :-P
Pomysł nie jest jakiś zabójczo nowy (już mi się zdarzało czytać narzekania wampirów na krew palaczy czy wychwalanie wegetariańskiej), ale czytało się sympatycznie.
Dziękuję bardzo! :)
Było to bardzo wysmakowane Greasy :-) Ciekawe czy nasz bohater musiał długo leżakować, by osiągnąć takie wysycenie aromatami? I czy odczuwane smaki są zależne od drewna, z którego wykonana jest trumna wampira? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi…
Dziękuję!
Instrukcja leżakowania:
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Instrukcja leżakowania:
Kładziemy się pod drzewem
Wlewamy w siebie butelkę wina
Leżakujemy
Ile to się można dzięki wampirom nauczyć.
Pecunia non olet
W końcu trochę już zdążyły w życiu i po-życiu leżakować :)
A jeśli ktoś lubi horrory, to zawsze może sprawdzić “W sieciach wspomnień…”. Reg napisała, że co prawda wykonanie zostawia sporo do życzenia, ale też, że jest “osobliwie intrygujący”:
https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/29249
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
No, smakowite :) A możesz jeszcze zdradzić, jakie to było winko? To, które pił wysysany? Co prawda nie chciałabym być na jego miejscu, ale dla dobrego winka bym zaryzykowała ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Nie czytam horrorów, ale tekstu wspólnika od “Christmas visit” z dopiskiem w przedmowie: “Żart, ale krótki”, nie mogłem sobie odmówić. Nie żałuję. Rozbawiło mnie. Mamy, jak widać, podobne poczucie humoru.
No, smakowite :) A możesz jeszcze zdradzić, jakie to było winko? To, które pił wysysany? Co prawda nie chciałabym być na jego miejscu, ale dla dobrego winka bym zaryzykowała ;)
Na pewno jakiegoś klasyka :)
Nie żałuję. Rozbawiło mnie. Mamy, jak widać, podobne poczucie humoru.
Dziękuję, oby nasz sojusz trwał wiecznie!
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Fajne. Szacun, że w tak krótkim tekście zmieściłeś, co prawda scenkę, ale barwną i zabawną.
czuć śliwkę z dymem
Pierwsze moje skojarzenie… kompot z wędzonego suszu…
twarz zdawała się być teraz
Bez “być”!
Mmmmrrr, niezłe, niezłe. Kto powiedział, że wampiry niekulturne ;) (kabaret Potem). Elegancki żarcik.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.