- Opowiadanie: dawidiq150 - Cud w Żębicy

Cud w Żębicy

Zapraszam do lektury (w przyszłości może szkolnej:)))) Szorcik. Bardzo dużo razy czytałem i poprawiałem. W końcu dałem sobie spokój żeby nie przedobrzyć. 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Cud w Żębicy

Sierpniowy dzień był niezbyt pogodny. Ciemne chmury wisiały na niebie, wiał mocny wiatr, a termometry wskazywały osiem stopni.

Żębica w Górach Kaczawskich słynęła z bardzo dobrze zachowanych ruin trzynastowiecznego zamku. Tego pochmurnego dnia, dwóch przyjaciół Daniel i Krzysztof wybrało się je zwiedzić.

Brudna, czerwona Honda Concerto, zaparkowała na trawiastym parkingu, gdzie nie było dzisiaj żadnych innych samochodów. Przyjaciele wysiedli i podeszli do siedzącego nieopodal na ławeczce młodego, długowłosego mężczyzny, zajętego czytaniem książki.

– Dzień dobry. Pan jest przewodnikiem? – zapytał Daniel.

Ten zamknął wolumin i spojrzał na mężczyzn.

– Dzień dobry. Tak, witajcie panowie. Mam na imię Rafał.

Długowłosy wstał. Można było się domyślić, że na nikogo więcej już nie czekał.

– To nikt już do nas nie dołączy? – zdziwił się Krzysztof.

– Nie, dzisiaj jesteście tylko wy. Chodźcie!

I cała trójka ruszyła powoli, stromą ścieżką pod górę. Zanim przewodnik zaczął opowiadać o zamku, zapytał:

– Skąd panowie jesteście?

– Z Krakowa – odparł Krzysztof – Aktualnie studiujemy we Wrocławiu.

– A jaki kierunek?

– Historię, dlatego często robimy takie wypady. Uwielbiamy zwiedzać.

Szli dobre dwadzieścia minut, podczas których Rafał opowiadał bardzo ciekawe historie. Między suche fakty, wplatał ciekawe i często bardzo humorystyczne anegdoty.

– Podobno żyjący tu książę Jan III Zuchwały – mówił – posiadał penis tak wielkich rozmiarów, że jego żona Rozalia, gdy umarł odcięła mu go i schowała w szkatule.

W końcu zdyszani wyszli na wzniesienie, ruiny zamku były już niemal na wyciągnięcie ręki.

Nagle Krzysztof zainteresowany czymś innym, niż opowieści Rafała powiedział:

– Patrzcie, kozica.

Daniel wraz z przewodnikiem, skierowali wzrok w miejsce, gdzie patrzył Krzysztof. I rzeczywiście, kilkanaście metrów od nich, stało wpatrujące się w nich zwierzę. Rafał zdjął przewieszoną przez ramię torbę, otworzył ją i wyciągnął kanapkę, którą planował zjeść na drugie śniadanie. Następnie położył ją na ziemi i powiedział:

– Można tu na nie trafić. Zawsze daję im swoje kanapki. Oddalmy się trochę.

Gdy to zrobili, kozica ośmieliła się, powoli podeszła i ku ucieszę całej trójki, zaczęła jeść.

Patrzyli na nią przez chwilę i już mieli iść dalej, gdy nagle bardzo silnie zatrzęsła się ziemia. Podłoże, na którym stali zapadło się. Cała trójka, razem z konsumującą kanapkę kozicą, runęła w dół.

Było to bardzo silne trzęsienie ziemi. Nikt absolutnie się go nie spodziewał, gdyż takie zjawisko zdarza się w Polsce średnio raz na około dwieście lat.

Powstała utrudniająca widzenie i oddychanie wielka chmura kurzu. Gdy trzęsienie minęło, a ona nieco opadła, okazało się, że razem z kozicą znaleźli się w głębokiej na jakieś cztery metry, dość obszernej wyrwie. Jak sądził Rafał, wpadli do jednego z zamkowych lochów.

Poza kilkoma obtarciami, szczęśliwie nikomu nic wielkiego się nie stało, jedynie dzika koza połamała obie przednie nogi.

– Ale katastrofa, jak my teraz stąd wyjdziemy? – zakłopotał się Krzysztof.

Gruz i ziemia blokowały jedyne wyjście, a ściany rumowiska były zbyt strome by się na nie wspiąć.

Daniel wyciągnął telefon.

– Nie ma zasięgu.

– No to klops – odezwał się Rafał.

 

&&&

 

Długo czekali na pomoc, lecz nikt nie przyszedł. Prawdziwie nieszczęsnym zbiegiem okoliczności było, że żaden z trójki mężczyzn nie powiadomił nikogo o swoim wypadzie.

Nie mając lepszego zajęcia, Rafał opowiadał o zamku. W końcu się ściemniło. Położyli się na niewygodnych kamieniach i po kilkudziesięciu minutach wreszcie udało im się zasnąć.

Rafała rano obudziły głosy żywiołowej rozmowy. Daniel z Krzysztofem prowadzili jakiś spór.

Gdy zauważyli, że przewodnik się obudził zamilkli.

– O czym rozmawiacie? – spytał.

– O niczym ważnym – odpowiedział Daniel – Mój przyjaciel tylko mi tłumaczy, że gdy nie przyjdzie prędko pomoc, będziemy musieli pić swój mocz by się nie odwodnić.

– To prawda, w takiej sytuacji tylko tak przeżyjemy – powiedział przewodnik.

– No widzisz! – z triumfem krzyknął Krzysztof.

– To ja proponuję, by pić też mocz kozicy. – Daniel próbował ukryć lekkie poirytowanie.

Krzysztof zignorował to i zwrócił się do Rafała zmieniając temat:

– Opowiedz coś o swoim życiu.

Ten zaczął po chwili namysłu:

– Jestem szczęśliwy i mało rzeczy zmieniłbym, jeśli miałbym taką moc…

Krzysztof popatrzył na swojego przyjaciela z wyrazem twarzy, który niezwykle trudno było zinterpretować.

– Zawsze twierdziłem – kontynuował Rafał – że by być szczęśliwym, trzeba urodzić się w odpowiednim miejscu, i w odpowiednim czasie. Ale trzeba dodać do tego jeszcze parę rzeczy; kochającą rodzinę, zdrowie, wartościowe cechy charakteru. Ja to wszystko mam. Dodatkowo bardzo podobam się kobietom i zdając sobie z tego sprawę, nieustannie to wykorzystuję. Jestem kobieciarzem…

Rafał chciał mówić dalej, ale Daniel, wykazując dziwne zniecierpliwienie, mu przerwał.

– Proponuję dobić kozę, zwierzę niepotrzebnie się męczy. Będziemy mogli zjeść jej wątrobę, zrobiłem się bardzo głodny.

– A jak chcesz to zrobić? – zapytał Rafał.

Ten wyciągnął z kieszeni składany nożyk i powiedział radośnie:

– Tym. Zawsze go przy sobie noszę. – i po chwili dodał – ale nie w takim celu! Ja tego nie zrobię.

Na to odparł długowłosy przewodnik:

– W porządku, ja to załatwię.

Jednak Daniel zasępił się trochę:

– Może nie róbmy tego jeszcze, tylko jak naprawdę zgłodniejemy.

Zapadła dłuższa cisza, podczas której Daniel i Krzysztof często patrzyli na siebie, zastanawiając się nad czymś. Robili to jednak w taki sposób, że Rafał nic nie zauważył.

W pewnym momencie Daniel znowu zagaił:

– Jesteś wierzący?

Ten momentalnie odparł:

– Nie, jestem ateistą.

I już miał dalej mówić, w celu poparcia swojej odpowiedzi jakimiś argumentami. Lecz Krzysztof mu przerwał:

– Nieważne, zaczekaj. Podsumowując; nie masz żony i dzieci, nie masz oporów przed zabiciem tej kozy i jesteś ateistą. Czy tak?

– Tak, dokładnie tak.

Krzysztof odwrócił się do Daniela i powiedział:

– W porządku, w takiej sytuacji się zgadzam. Zrób to.

Daniel pokiwał głową, podszedł do Rafała z uśmiechem i zakomunikował:

– Przyjacielu, nie będziesz musiał pić moczu, by przeżyć.

I z nieludzką szybkością przywarł otwarte usta do szyi Rafała. Z jego górnych dziąseł za linią zębów wysunęły się ostre kły. Wampir zatopił je w tętnicy szyjnej długowłosego przewodnika…

 

&&&

 

Sześć dni później.

 

Fragment artykułu z pierwszej strony lokalnej gazety:

 

“Cud w ruinach zamku w Żębicy”.

Trzech mężczyzn: przewodnik i dwóch turystów zostało uwięzionych w rumowisku po trzęsieniu ziemi. Mimo, że żaden nie miał nic do jedzenia ani picia po pięciu dniach znaleziono ich w pełni zdrowych…”

Koniec

Komentarze

Na początek parę baboli, które zwróciły moją uwagę:

Zawsze daje im swoje kanapki.

Zawsze daję im swoje kanapki.

No i kanapki dla kozicy? Nie wiem czy kozica by się w ogóle kanapką zainteresowała… no chyba, że z dużą ilością zielska ;)

Podłożę, na którym stali zapadło się.

Podłoże

Gruz z kamieni i ziemi blokował jedyne wyjście

Gruz z kamieni to trochę masło maślane. Zostawiłabym samo “gruz” lub ewentualnie “gruz i ziemia”

 

Trójka mężczyzn;

Raczej “trzech mężczyzn”. I dwukropek zamiast średnika.

 

Spróbuj też przejrzeć jeszcze raz pod kątem przecinków. Trochę ich brakuje.

Jeśli chodzi o treść, nie jestem pewna czy rozumiem zakończenie. Daniel i Kzysztof to wampiry, zamieniają też w wampira Rafała i…? Przeżywają po prostu dlatego, że są wampirami, czy piją czyjąś krew? Kozicy?

Jeśli dobrze rozumiem, akt przemienienia Rafała w wampira jest podyktowany empatią, żeby on też mógł przeżyć? Ciekawe podejście do tematu wampirów, z pewnością pomysłowe :)

Podsumowując; nie masz żony i dzieci, nie masz oporów przed zabiciem tej kozy i jesteś ateistą.

Pytanie o rodzinę i dzieci jeszcze mogę zrozumieć, z tą kozą nie jestem pewna o to chodzi (że się nie cofa przed krwią? fakt, byłoby to problematyczne dla wampira…), ale już kompletnie nie wiem, co ma do tego ateizm. Sugerujesz, że osoby wierzącej nie da się zmienić w wampira?

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Hej!!! Z przyjemnością witam Panią :)

 

Wydaje mi się, że temat wampirów jest bardzo szeroki w takim sensie, że w różnych opowieściach mają one różne zdolności, ograniczenia itp. Na tym bazuję.

Ja sobie wymyśliłem, że po pierwsze wampiry chodzą za dnia. A to o co pytasz już wyjaśniam: wampiry piją krew ale mogą wytrzymać bez niej kilka dni, dłużej niż ludzie bez wody. 

Dalej: skoro Rafał nie ma oporów przed zabiciem kozy, będzie miał mniejsze moralne rozterki jak stanie się wampirem, który musi zabijać. (Chodzi tu o jego podejście a nie sam fakt, że może ją zabić) A jeśli jest ateistą to tak samo nie będzie się może kompletnie tym przejmował.

 

PS.

Znowu imponujesz mi bystrością :) bo faktycznie prawie dobrze rozpoznałaś moje zamysły.

Jestem niepełnosprawny...

Dalej: skoro Rafał nie ma oporów przed zabiciem kozy, będzie miał mniejsze moralne rozterki jak stanie się wampirem, który musi zabijać.

Trochę to naciągane moim zdaniem. Bo, po pierwsze, kozica jest już ranna i można uznać jej zabicie za ukrócenie jej cierpień. A po drugie, mimo wszystko zabicie kozy, a zabicie człowieka to dwie baaaardzo różne rzeczy. Każdy, kto je mięso, ma jakiś (pośredni) udział w zabijaniu zwierząt, a to wcale nie znaczy, że łatwiej mu przyjdzie zabijać ludzi niż wegetarianinowi ;)

 

A jeśli jest ateistą to tak samo nie będzie się może kompletnie tym przejmował.

Ateista nie będzie się przejmował, że został wampirem i musi zabijać ludzi…?! Zdajesz się mieć strasznie niskie mniemanie o ateistach. Większość ateistów jednak szanuje ludzkie życie.

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Witaj, Dawidiq150.

 

Ależ mnie zdumiałeś! surprise

Opowiadanie niezwykle zaskakujące. Ciekawe i żartobliwe w wielu miejscach, pełne nagłych zwrotów akcji i to w najmniej spodziewanych fragmentach. 

 

Pomijając w tym momencie kwestie techniczne (szczególnie moje ulubione przecinkidevil), skupiłabym się na innych sprawach:

– Zawsze twierdziłem – kontynuował Rafał – że by być szczęśliwym, trzeba urodzić się w odpowiednim miejscu, i w odpowiednim czasie. Ale trzeba dodać do tego jeszcze parę rzeczy; kochającą rodzinę, zdrowie, wartościowe cechy charakteru. Ja to wszystko mam. Dodatkowo bardzo podobam się kobietom i zdając sobie z tego sprawę, nieustannie to wykorzystuję. Jestem kobieciarzem…

(…)

– Nieważne, zaczekaj. Podsumowując; nie masz żony i dzieci, nie masz oporów przed zabiciem tej kozy i jesteś ateistą. Czy tak?

Tak, dokładnie tak.

 

Tutaj nie zrozumiałam – to on miał tę rodzinę i żonę, czy nie miał?

 

Przyznam, że w pewnej chwili, przypominając sobie jakiś makabryczny film sprzed wielu lat o chłopcach, maszerujących już długo i śmiertelnie głodnych, zaczęłam obawiać się całkiem innych czynów obu studentów względem biednego przewodnika. Na szczęście po prostu zagryźli go jako wampiry. laughwink

 

Oczywiście poczęłam szukać też w internecie informacji na temat zagadkowego księcia. Jak się okazało, taki przydomek nosił średniowieczny książę Burgundii z bocznej linii Walezjuszów, Karol, teść króla niemieckiego i rzymskiego cesarza z dynastii Habsburgów, a dziadek Filipa Pięknego (którego żona, Joanna Szalona, oszalała z zazdrości, że był piękniejszy od niej laugh). 

 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Witaj bruce :)))

 

Ale miłe słowa, w tej chwili czuję się fantastycznie :))))))))

 

mindenamifaj podziwiam trzeźwość twojego myślenia!!! Ale polemizowałbym; gdyby okazało się, że Rafał ma opory przez zabiciem kozy (a nie trzeba było jej zabijać/dobijać przecież) wszystko mogło by zakończyć się inaczej. Ale w porządku, ja wiem, że pisząc nie dostrzegam głębszej logiki. 

I tak jestem w szoku, że jest tak mało logicznych błędów. Naprawdę dużo pracowałem nad tym tekstem, rano wstałem było chyba za dziesięć 5 i nad jedną wypowiedzią półtorej godziny myślałem, żeby wszystko grało. (według mnie grało)

 

Jestem niepełnosprawny...

To ja bardzo dziękuję, gratuluję pomysłu i pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Cześć, Dawid

Sierpniowy dzień był niezbyt pogodny.

Czy jest sens pisać, że dzień nie był zbyt pogodny? Myślę, że lepiej to pokazać. Tak, jak zrobiłeś to później. Może: Ciemne chmury wisiały na sierpniowym niebie? To zdanie wydaje mi się prostsze, łatwiejsze do odczytania. Uwaga: Proszę pamiętać, sam nie mam dużego doświadczenia, więc moje wypociny, to jedynie luźne sugestie. Możesz jednak na tym pomyśleć, może ta druga wersja wyda ci się lepsza? 

 Ciemne chmury wisiały na niebie, wiał mocny wiatr, a termometry wskazywały osiem stopni.

Świetny opis, bardzo wyraźny. Jednak wydaje mi się, że zamiast podkreślonego fragmentu mógłbyś ukazać skutki mocnego wiatru. Na przykład napisać o łamiących się gałęziach lub poprzewracanych koszach. Wtedy obraz powinien być wyraźniejszy. Co o tym sądzisz? 

Żębica w Górach Kaczawskich słynęła z bardzo dobrze zachowanych ruin zamku, wybudowanego w trzynastym wieku.

Czy nie jest to trochę przekombinowane zdanie? “Żębica w Górach Kaczawskich słynęła z bardzo dobrze zachowanych ruin trzynastowiecznego zamku“. Moja propozycja. To zdanie ma prostszą budowę, więc teoretycznie jest łatwiejsze w odbiorze. 

Tego pochmurnego dnia, dwóch przyjaciół Daniel i Krzysztof wybrało się je zwiedzić.

Zainteresowałeś mnie. Stary zamek i dwójka przyjaciół? To może być naprawdę dobra przygoda, o której chętnie przeczytam. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz :) 

Brudna, czerwona Honda Concerto, zaparkowała na trawiastym parkingu, gdzie nie było dzisiaj żadnych innych samochodów.

Ładny opis samochodu, zwięzły, ale bardzo plastyczny. Za to moim zdaniem ogólne wrażenie psuje podkreślony fragment. Psuje nieco odbiór. 

Zanim przewodnik zaczął opowiadać o zamku zapytał:

Zanim przewodnik zaczął opowiadać o zamku, zapytał:

Ogólnie jestem miło zaskoczony. Masz mało błędów interpunkcyjnych w tym tekście. Widać, że poświęciłeś sporo czasu na poprawianie. 

Szli dobre dwadzieścia minut, podczas których Rafał bardzo ciekawie opowiadał.

Może lepiej: opowiadał bardzo ciekawe historie.

Wyżej napisałeś całkiem dobry dialog. Udało ci się ukazać relacje postaci bez używania infodumpa, a z tym w swoich wcześniejszych tekstach miałeś ogromny problem. Robisz postępy :) 

Napięcie powoli wzrasta. Spodziewamy się podróży do zamku i tego, że wydarzy się tam coś niesamowitego. To bardzo dobra struktura. 

Dialogi czasami wydawały mi się odrobine nierealistyczne. Jednak wypowiedzi bohaterów niosły ze sobą emocje i za to plus. 

 

zdjął przewieszoną przez ramię torbę, otwarł ją

Może lepiej “otworzył ją”?

ucieszę całej trójki, zaczęła jeść.

Przecinek. 

Skupiasz się bardzo na kozie i czytelnik może pomyśleć, że zwierzę ma bardzo duże znacznie. Ryzykowna próba ;P 

 

Patrzyli na nią przez chwilę i już mieli iść dalej, gdy nagle bardzo silnie zatrzęsła się ziemia. Podłoże, na którym stali zapadło się. Cała trójka, razem z konsumującą kanapkę kozicą, runęła w dół.

Coś się popsuło. Fragment mógłby być dwa razy dłuższy. Idealnie nadawał się do zbudowania napięcia. Szkoda, że nie wykorzystałeś w pełni jego potencjału, bo mogłoby być znacznie lepiej. 

Przydałoby się pokazać emocje bohaterów. Chciałbym zobaczyć, jak reagują na niebezpieczeństwo. 

Było to bardzo silne trzęsienie ziemi. Nikt absolutnie się go nie spodziewał, gdyż takie zjawisko zdarza się w Polsce średnio raz na około dwieście lat.’

Infodump, zabija akcję. Przypomina, że twój świat nie jest realny. To nie jest chyba to, co chcesz osiągnąć? 

Jak sądził Rafał, wpadli do jednego z zamkowych lochów.

Zobacz, bohater reaguje na trzęsienie tak, jakby nic się nie stało. Mógłbyś pokazać jego emocje, to jak się boi, jak czuje ból. 

Poza kilkoma obtarciami, szczęśliwie nikomu nic wielkiego się nie stało, jedynie dzika koza połamała obie przednie nogi.

Trochę nielogiczne. Przeżyli trzęsienie ziemi, chociaż wpadli do czterometrowej wyrwy. Co więcej nie odnieśli żadnych poważnych obrażeń. 

– Ale katastrofa, jak my teraz stąd wyjdziemy? – zakłopotał się Krzysztof.

Po raz kolejny widać brak emocji. Przydałoby się, żeby bohater odczuwał. 

– Nie ma zasięgu.

– No to klops – odezwał się Rafał.

Ten dialog mi się naprawdę podobał. Jest przyzwoicie napisany. 

 

Koniec sceny? W takim razie czas na małe podsumowanie. 

Poznałem trzech bohaterów. Jedyny problem jest taki, że oni niezbyt się od siebie różnią. Mają podobne zachowania i brakuje im emocji. 

Ładnie zarysowałeś klimat, ale brakowało mi trochę dokładniejszego opisu zamku, by móc się odnaleźć w akcji. 

Bohaterowie wpadli w pułapkę razem z nieszczęsną kozą. Zaciekawiłeś mnie tym, jak dalej potoczą się ich losy. Wydarzenia mają swój logiczny ciąg, a za to duży plus. 

 

– O niczym ważnym – odpowiedział Daniel – Mój przyjaciel tylko mi tłumaczy, że gdy nie przyjdzie prędko pomoc, będziemy musieli pić swój mocz by się nie odwodnić.

– To prawda, w takiej sytuacji tylko tak przeżyjemy.

Mógłbyś zaznaczyć, że mówi to przewodnik, bo trochę się zgubiłem :) 

I z nieludzką szybkością przywarł otwarte usta do szyi Rafała. Z jego górnych dziąseł za linią zębów wysunęły się ostre kły. Wampir zatopił je w tętnicy szyjnej długowłosego przewodnika…

Mocny fragment. Zrobiłeś nieoczekiwany zwrot akcji, który wypadł świetnie. Dlaczego? Ponieważ wcześniej opisałeś, jak przyjaciele wymieniają się spojrzeniami, a czasem wypowiadają dziwne zdania. Dlatego, gdy rozwiązałeś zagadkę, nie wydała się ona przypadkowa, lecz przemyślana. Bo już wcześniejsze wskazówki mówiły o tym czytelnikowi, chociaż wtedy nie potrafił ich jeszcze poprawnie odczytać. 

 

Potrafisz pisać dobre zakończenia i ten tekst to doskonały tego przykład. W końcówce czytelnik spogląda na całą sytuację z innej perspektywy, bo z perspektywy dziennikarza. Dobry chwyt. 

 

To kawał dobrego tekstu, ale czegoś tu brakuje. Miał dobre momenty (zakończenie), ale czasami za szybko prowadziłeś akcje. Za mało czasu poświęcałeś na budowanie napięcia i ukazywanie emocji bohaterów. 

Masz świetne pomysły, jeśli polepszysz warsztat, to spokojnie każdy twój tekst będzie trafiał do biblioteki, a niektóre z nich dostaną piórka. Co mogę ci polecić? Skup się na opisywaniu emocji. Jeśli się tego nauczysz, to uwierz, że twoje teksty będą znacznie lepsze. Czasem wystarczy dodać, że bohater pobladł, uronił łzę lub krzyknął. Polecam spróbować. 

Pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę powodzenia! 

 

Zapadła dłuższa cisza, podczas której Daniel i Krzysztof często patrzyli na siebie, zastanawiając się nad czymś. 

Rafał chciał mówić dalej, ale Daniel, wykazując dziwne zniecierpliwienie, mu przerwał.

nie będziesz musiał pić moczu, by przeżyć.

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

 Witaj Młody Pisarz !!!!!!!

 

Od razu pragnę powiedzieć, że naprawę dajesz mi bardzo cenne rady. Dały mi do myślenia i postaram się je zapamiętać.

Poprawiłem to co dało się poprawić bez większych zmian w całej historii. Ogromne dzięki!

 

Zastanawiam się, bo przecież musiałeś bardzo dużo pracy włożyć w ten komentarz, naprawdę jestem wdzięczny. Dlaczego tak mi pomagasz? :)

 

Dziękuję!!! Pozdr.

Jestem niepełnosprawny...

Doobre. Zaskoczyło mnie rozwiązanie na plus. Wyobraziłem sobie, że Daniel i Krzysztof zamierzają zabić Rafała, żeby przeżyć jego kosztem jako kanibale, a tu okazało się, że zafundowali mu długie życie i specjalne moce. Sprytnie też rozegrałeś powiadomienie nas o tym. Gwiazdki.

Wyobraziłem sobie, że Daniel i Krzysztof zamierzają zabić Rafała, żeby przeżyć jego kosztem jako kanibale

Koalo75, napisałeś to, czego ja się bałam napisać. wink

 

 

Pecunia non olet

Ciekawy powód, żeby zrobić z kogoś wampira.

Zgrzytnęło mi pytanie o wiarę. To nie jest tak, że wierzący/katolicy są dobrzy, a ateiści źli i nie mają sumienia.

Babska logika rządzi!

Hej, dawidiq150

Jak zawsze, przyjemnie się czytało. Mniej streszczeniowo niż zazwyczaj – bardzo na plus. Było tajemniczo, myślałem że go zjedzą. Dobrze się zakończyło, nie spodziewałem się tego.

 

Było kilka mankamentów technicznych, ale opowiadanie czytałem tydzień temu i nie wszystko pamiętam. To, co zauważyłem to:

– Skąd panowie jesteście?

– Z Krakowa – odparł Krzysztof – przyjaźnimy się od liceum. Aktualnie studiujemy we Wrocławiu.

Jak ktoś pyta “skąd jesteście” to “przyjaźnimy się od liceum” wydaje się bardzo nadmiarową informacją. Jakoś mi to nie pasowało.

 

Zgrzytnęło mi pytanie o wiarę. To nie jest tak, że wierzący/katolicy są dobrzy, a ateiści źli i nie mają sumienia.

Akurat to wydawało mi się usprawiedliwione. Gorliwy chrześcijanin uznałby, że teraz nie dozna zbawienia, ateista: jestem nieśmiertelny. Przynajmniej tak to oczytałem, więc wampiry wydawały mi się taktowne w tym momencie. Chociaż może i grunt niebezpieczny. :)

 

Edit:

Podsumowując; nie masz żony i dzieci, nie masz oporów przed zabiciem tej kozy i jesteś ateistą. Czy tak?

No tak, to pytanie o kozę trochę jednak sugeruje co innego. Chyba, że żywią się zwierzętami i wampiry chciały się upewnić, czy zabijanie zwierząt jest dla niego okej :p

Pozdrawiam.

Gorliwy chrześcijanin uznałby, że teraz nie dozna zbawienia, ateista: jestem nieśmiertelny. Przynajmniej tak to oczytałem, więc wampiry wydawały mi się taktowne w tym momencie.

Hmm. O tym nie pomyślałam. Ale ateista może uważać, że nie wolno mu krzywdzić ludzi i wtedy po zwampirzeniu ma problem taki sam, jak wierzący.

Babska logika rządzi!

Cześć!

Czytałem kilka twoich wcześniejszych opowiadań i wydaje mi się, że miewasz problemy z kreacją postaci. Bohaterowie są strasznie nijacy, można odnieść wrażenie, że są tylko nośnikiem akcji. Ich wypowiedzi – miejscami sztywne i mało wiarygodne.

Natomiast pomysł fajny. Na początku nie miałem pojęcia, dokąd zmierza historia, a w punkcie kulminacyjnym pomyślałem: ,,Co?! Ale jak to…?!”. Ale na końcu przyszedł podziw wobec przewrotności opowiadania. ;)

Co do tego kontrowersyjnego pytania o wiarę – mi się wydawało, że powód jest bardziej nadprzyrodzony, np. wampir (istota ,,nieczysta”) nie ma przystępu do wierzących/ochrzczonych.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Nowa Fantastyka