- Opowiadanie: AntonioRadondo - Beta Centauri

Beta Centauri

Szanowni Państwo

Gdy piszę te słowa w sekcji poezja - science fiction znajduje się 11 utworów, z czego częśc nie powinna być w tej sekcji (nie zawiera elementów science-fiction), a część stanowi humorystyczne żarty literackie. Widać zatem, że poezja sf w ujęciu nieżartobliwym to prawdziwa nisza. Trudności sprawia chyba sam gatunek, gdyż czasem mianem poezji sf określa się utwory które po prostu zawierają takie słowa jak "galaktyka", lub "kosmiczny"…

W moim odczuciu poezją sf będzie utwór wierszowany o dowolnej budowie (element poetycki), który jednak zawiera fabułę związaną z jakąś wizją przyszłości (element sf). Ta fabuła jest moim zdaniem decydującym elementem. Wiersz o tym, jak pięknie wygląda ziemia z powierzchni księżyca nie będzie wg mnie wierszem sf, bo tam nie ma tego elementu fabularnego...

Postanowiłem zatem podzielić się z państwem moim wierszem sf i zaprosić do dyskusji. Chętnie dowiem się jak państwo rozumiecie poezję science-fiction.

Dyżurni:

brak

Biblioteka:

Finkla, Outta Sewer

Oceny

Beta Centauri

Przez czerni pustkę międzygwiazdową,

Na kursie w stronę Centauri Beta,

Z prędkością ułamka prędkości światła

Pędzi rakieta.

 

Na jej pokładzie kilka robotów

Czuwa nad misji przebiegiem stale.

Gdzie się podziała ludzka załoga?

Nie ma jej wcale.

 

Człowiek nie sprosta takim wyzwaniom.

Z tak długim lotem miałby kłopoty.

Skąd brać jedzenie? Skąd tlen i wodę?

Wysłali roboty.

 

Lecą rakietą już dekad pięćdziesiąt.

Planety podobne do Ziemi zwiedzili.

Szukali śladów życia w kosmosie –

Nic nie odkryli.

 

Gdzieś przylecieli sto wieków za wcześnie,

Albo z kolei lat milion za późno.

Skanują przestrzeń, badają widma –

Wszystko na próżno.

 

Szukają w ciemno. Gdzie mają lecieć?

Nie wiedzą tego – bo skąd wiedzieć mają?

Wybrali zatem na chybił kierunek

I lecąc – czekają.

 

W końcu zepsuły się wszystkie roboty.

Raczej nie dało się tego ustrzec

I statek dryfować zaczął bezwładnie

W kosmosu pustkę.

 

Mijały lata, mijały wieki,

Zmieniał się wszechświat i jego struktury,

Aż statek się zaczął zbliżać niechybnie

Do czarnej dziury.

 

Dla statku i jego zepsutej załogi

To już był koniec podróży niestety.

Został wchłonięty przez czarną dziurę –

Jak inne rakiety…

Koniec

Komentarze

Podoba mi się Twoja definicja poezji SF.

Sam utworek… Fabułę zawiera, ale bez jakichś wielkich twistów. No, jednak komplet kończyn ma, niech Ci będzie.

 

 

Babska logika rządzi!

Pokombinuj nad trzecim wersem pierwszej zwrotki. “Prędkość” ma synonimy.

Skąd pomysł na załogę z automatów? Pożyczony od na przykład Maxa Tegmarka?

No i to jakże fatalistyczne w prawdziwości zakończenie…

Bardzo zacny wierszyk. ;)

Coraz częściej przychodzi mi na myśl, że tak jak rakiety są wchłaniane przez czarną dziurę, tak my, Ziemianie, mamy coraz większą szansę, że pochłonie nas czarna sempiterna.

 

Szukają w ciemno. Gdzie mają lecieć?

Nie wiedzą tego – bo skąd wiedzieć mają?

Wybrali zatem na chybił kierunek

I lecąc – czekają. → A gdyby trzeci wers tej zwrotki brzmiał: Na chybił trafił wybrali kierunek

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zbyt wcześnie, zbyt późno, zbyt daleko…

Fajne :-)

lck

Wiersze to rzadkość tutaj, więc brawo za odwagę.

Wow, też nie spodziewałem się wiersza, ale to miła niespodzianka. Koncept wielkości przestrzeni kosmicznej wybrzmiewa, a te słowa o "ominietych" spotkaniach dobitnie pokazują, jak nikłym ziarenkiem piasku w kole Czasu jest ludzkość, jej historia, problemy i konflikty. A biedne roboty lecą dalej ;)

Dziękuje za komentarze. 

@AdamKB: “z szybkością równą prędkości” jakoś mi nie pasowało. Może “z tempem”? Też średnio, ale już lepiej chyba… A jeśli chodzi o załogę z robotów, to wydaje mi się po prostu najbardziej rozsądne w obecnej chwili – to znaczy według mnie prędzej zrobimy robota który ogarnie taki lot, niż wymyślimy napęd, który pozwoli polecieć człowiekowi na tyle szybko, by to nie trwało dekad… Nic nie pożyczałem od Tegmarka, bo nie znam jego pomysłów – słyszałem jedynie nazwisko.

@regulatorzy – tu akurat celowo dałem “na chybił” zamiast na chybił-trafił. To drugie sugeruje, że mogli jednak trafić :-)

Antonio, rozumiem Twoje podejście do sprawy.

Miałam doświadczenia wyłącznie z lotto. Nabywając kupon ze skreśleniami na chybił trafił, nigdy nie udało mi się trafić. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jest jeszcze “chyżość”, ale należałoby ją, moim zdaniem, odnieść do światła.

O! Rzadkość nad rzadkościami, czyli portalowa poezja, a w dodatku całkiem dobra. Fanem poezji nie jestem, choć czasem, niezwykle rzadko, coś mi się spodoba, a Twój wiersz mi się spodobał. Nie znam się na tym zupełnie i pewnie ma to jakąś swoją nazwę, albo jest usystematyzowane w obrębie gatunku, jakim jest wiersz, ale podoba mi się tempo, to, że pierwsze trzy wersy zwrotki są fragmentem historii, a ostatni jej mocnym, krótkim spuentowaniem. Nie wiem, czy można klikać wiersze do biblioteki, ale co tam!, Finkla kliknęła, to i ja kliknę.

Known some call is air am

Zostałam tu wezwana jako portalowa “poetry nazi”, jak podejrzewam, więc powiem tak: całkiem zgrabna i na swój sposób zabawna historyjka opowiedziana wierszem, ale ponieważ jest to wiersz raczej skłaniający się ku komizmowi czy pastiszowi niż śmiertelnej powadze, to powinien być formalnie bezbłędny, a tu mamy jednak w paru miejscach rozłażący się rytm oraz niekonsekwencję wersyfikacyjną. Zdarzają się też rymy dokładne, zwane częstochowskimi, ale przymknijmy na nie oko, podobnie jak na niedokładne ;)

W kwestii wersyfikacyjnej sugerowałabym natomiast trzymanie się początkowego układu 10+10+10+5, bo on nieźle do tego wierszyka pasuje. (Jeszcze lepszy brzmieniowo byłby 10+8+10+5, który narzuca się w jednej ze strof, ale to już bardzo dużo przeróbek). Ergo należy poskracać wersy jedenasto– lub dwunastozgłoskowe, zwłaszcza że większość z nich i tak ma kłopot ze średniówką, a więc z rytmem w ogólności. Rzadziej pojawia się czwarty wers sześciozgłoskowy, ale tam też należałoby ciąć.

Poniżej na szybko sugestie, zapewne w paru miejscach można by pokombinować sensowniej, choć wymagałoby to przemeblowania całych strof i czasem zmiany rymów):

 

Z prędkością ułamka prędkości światła → W tempie ułamka prędkości światła

[Poza wszystkim powtórzenie jest niedobre]

 

Wysłali roboty. → Lecą roboty

[To wymaga od czytelnika nieco uwagi, bo jest dość mocna “elizja” treściowa, ale imho zrozumiałe]

 

Lecą rakietą już dekad pięćdziesiąt.

[Oczywiście rytmicznie dobrze byłoby też “Lecą rakietą lat już pięćdziesiąt”]

Planety podobne do Ziemi zwiedzili. → Planet jak Ziemia mnóstwo zwiedzili

[Albo coś w ten deseń, tu do usunięcia aż dwie sylaby]

 

Gdzieś przylecieli sto wieków za wcześnie, → sto lat za wcześnie

[Nie chodzi przecież o konkret, ale o koncept ;)]

Albo z kolei lat milion za późno.

 

Nie wiedzą tego – bo skąd wiedzieć mają?

 

Wybrali zatem na chybił kierunek → Wybrali zatem jakiś kierunek

I lecąc – czekają. → Lecąc, czekają.

[Tu pokombinowałabym z interpunkcją, bo znów jest “elizja”:

Wybrali zatem jakiś kierunek…

Lecąc, czekają.]

 

W końcu zepsuły się wszystkie roboty. → W końcu popsuły im się roboty

 

I statek dryfować zaczął bezwładnie → Statek dryfować zaczął bezwładnie

 

Zmieniał się wszechświat i jego struktury, → Zmieniał się wszechświat, jego struktury,

Aż statek się zaczął zbliżać niechybnie → Statek się w końcu zbliżył niechybnie

 

Najgorzej wyszła ostatnia strofa, bo prawie cała jest niezgodna ze schematem. Są dwa wyjścia: albo tu całkowicie łamiemy (celowo) dotychczasowy rytm, albo jednak walczymy.

 

1.

Dla statku i jego zepsutej załogi

To już był koniec podróży niestety.

Został wchłonięty przez tę czarną dziurę –

Jak inne rakiety…

 

2.

Dla statku oraz jego załogi

To już był koniec drogi niestety:

Zżarła go czarna dziura jak wcześniej

Inne rakiety….

http://altronapoleone.home.blog

Nie porwało mnie, ale czytało się przyjemnie :)

Przynoszę radość :)

Ja tym bardziej nie wiem, w jakiej roli zostałem tutaj przywołany, ale pozostaje mi przytaknąć uwagom Drakainy. Może napisałbym “pewien kierunek” zamiast “jakiś kierunek”, zwłaszcza że definiujesz jednak azymut na Beta Centauri, ostatecznie kwestia gustu. Co do samej konieczności przeróbek: tę wersję na siłę dałoby się potraktować jako regularny wiersz toniczny, 4-4-4-2 w zestrojach, ale też mam wrażenie, że zyska w odbiorze na nadaniu struktury sylabicznej.

Sama treść wiersza – z ładną, niewysiloną prostotą ukazuje niezmierzoną otchłań wszechświata i fatalizm misji niemal programowo spisanej na straty. Nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, że brakuje tutaj jakiegoś dodatkowego pierwiastka, zaskakującej obserwacji czy niesztampowego powiązania faktów, które dałoby czytelnikowi szansę na intelektualne lub emocjonalne zaangażowanie się w trywialną przecież historyjkę. Absolutnie nie twierdzę, że poradziłbym sobie lepiej pod tym względem – to jest kwestia niepokojąco bliska powracającemu jak zły szeląg pytaniu o przedział między poezją a rymowankami.

Zgadzam się, że fantasy jest przynajmniej na pozór prostsze. Wydaje się, że wystarczy wziąć jakieś złowrogie imperium u progu epoki przemysłowej, paru elfów w lasach i krasnoludów w kopalniach, i już można pisać epos jak dwóch Panów Tadeuszów i trzeci malutki, słowa płyną same.

Gil-galad królem elfów był,

smutny śpiewają o nim rym.

Ostatni to, co wolny kraj

w swej władzy aż po góry miał…

Znów jednak pozostaje kwestia, że pisać można, ale niełatwo umieścić w tym jakąś wartość dodaną. A teraz poezja science-fiction? Myślę, że wiele zależy od tego, jak dokładnie zdefiniujemy science-fiction. Czy space opera to science-fiction, czy smutna maska obyczajówki? Czy antyutopia cyfrowa to science-fiction? Czy antyutopia analogowa to science-fiction? Czy postapokalipsa to science-fiction? Czy w miarę wiarygodny naukowo opis przyszłych losów sond Voyager to science-fiction?

Powiedziałbym na początek, że na pewno bardzo poważnym wyzwaniem byłoby napisanie regularnym wierszem czegoś z zakresu tak zwanego hard science-fiction, choćby z tego względu, że obowiązująca terminologia astrofizyczna jakoś się nie lubi z miarą dziesięciozgłoskowca i rymuje też słabo.

Dziękuję za przyczynek do ciekawych rozważań,

Ślimak

Nowa Fantastyka