- Opowiadanie: drakaina - Bajka

Bajka

Skoro tyle osób już wrzuciło rzeczy z antologii ukraińskiej (”20.04.2022”), to ja też. “Bajka” otwiera tę antologię (po wstępie Wojtka Guni, oczywiście) i była na Pyrkonie podstawą mitotwórczych warsztatów literackich (nie przeze mnie prowadzonych), co uważam za wyróżnienie specjalne :) Za inspirację dziękuję ludowym bajkom oraz Mikołajowi Gogolowi, a także, oczywiście, Władimirowi Proppowi jako autorowi “Morfologii bajki”.

 

Link do strony wydawnictwa IX, gdzie można kupić antologię. Zakup ebooka nadal oznacza wsparcie dla Ukrainy, więc gorąco zachęcam.

 

PS. Wiem, że 11k to portalowo nie szort, ale charakter tekstu jest zdecydowanie szortowy, nie opowiadaniowy. Pierwsze opowiadanie pisane na ten nabór tak się rozrosło, że ostatecznie wylądowało w NF 5/2022.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Bajka

Nie wiodło się na wojnie carowi, oj, nie wiodło. Wojsko, niegdyś tak bitne i najliczniejsze na świecie, marniało w oczach, jakby nieprzyjaciel miał magiczne pociski i wojowników o nadzwyczajnych zdolnościach. A przecież wszyscy doradcy zapewniali, że wróg to pchełka: wystarczy tupnąć, a ucieknie; nadepnąć, a zginie!

Z dnia na dzień pochmurniał więc car coraz bardziej, generałów chłostać kazał, a kilku ministrów wtrącił do tiurmy. Nie pomogło to jednak armii, która nadal kurczyła się, znikała w nieprzyjacielskich ostępach i grzęzła na bagnach, jakby sama przyroda pomagała wrogom.

Zafrasował się wszechwładca na widok najnowszych doniesień z frontu i kazał przynieść sobie księgi o magicznych istotach. Skoro wróg wzywa siły nieczyste na pomoc – rozumował – to i my tak uczynimy.

Generałowie i doradcy dziwili się, lecz co car każe, to dworzanie robią bez mrugnięcia okiem. Przyniesiono więc księgi, które zajęły cały wielki stół w sali narad, i przez następne dni car czytał, a wszyscy chodzili cichutko, na palcach, w obawie przed gniewem władcy.

Trzeciego dnia car wezwał jednego z ministrów i posłał go na poszukiwanie Żar-ptaka.

– Najpierw – powiedział – pióro ogniste znajdziesz, a potem schwytasz dla mnie raroga. Jeśli to uczynisz, a on spełni moje żądania, zrobię cię pierwszym ministrem.

Pojechał więc minister na poszukiwanie, a po siedmiu dniach powrócił z Żar-ptakiem w złotej klatce. Car nie chciał słuchać opowieści o tym, czego musiał dokonać minister, by złapać magiczne stworzenie, lecz kazał postawić klatkę na wielkim stole, po czym odprawił wszystkich dworzan.

– Od dziś – oznajmił – będziesz słuchał moich rozkazów.

Żar–ptak przechylił głowę, zdumiony słowami cara.

– Jutro polecisz nad miasta wroga i spalisz je ogniem swych piór.

Złote oko wpatrywało się w cara, on zaś w rozpierającej go pysze nie widział, że pióra Żar–ptaka płoną nie ogniem, lecz blaskiem.

Skoro świt wypuścił stworzenie z najwyższej wieży kremla i patrzył, jak złoto-czerwony pocisk leci na zachód, ku ziemiom wroga, gdzie żółte pola stykały się z błękitnym niebem. Radowało się serce cara na myśl o spustoszeniach, jakich dokona deszcz ognistych piór w nieprzyjacielskich szeregach.

Wieczorem jednak donieśli mu doradcy, że miasta wroga nie tylko nie spłonęły, lecz w mieszkańców wstąpiła nowa odwaga.

Rozgniewał się car, kazał powiesić ministra, a potem spędził kolejne godziny na wertowaniu starych ksiąg. O północy wezwał jednego z generałów.

– Weźmiesz najodważniejszych adiutantów i schwytacie Żelaznego Wilka! Jeśli przyniesiecie mi go w klatce, zostaniesz głównodowodzącym mojej armii.

Generał wiedział o losie, jaki spotkał ministra, wierzył jednak, że jemu się powiedzie, wyruszył więc do pradawnej puszczy i po trzech dniach przywiózł na kreml ogromnego wilka o kłach i futrze z żelaza. Uradował się car, odprawił dworzan i przemówił do zamkniętego w klatce stworzenia:

– Jutro pobiegniesz co sił w łapach do miast i wiosek wroga, by pożreć wszystkie jego dzieci!

W swej pysze car nie poczuł, że myśli wilka przenikają w głąb jego duszy. Skoro świt wypuścił straszliwe zwierzę przez pałacową bramę i patrzył, jak pomyka ku zachodowi, gdzie słońce złoci promieniami skały nad błękitnym morzem.

Wieczorem zaś przerażeni doradcy donieśli, że hordy nieprzyjacielskie galopują na żelaznych rumakach i odpierają ataki carskiej armii jeszcze skuteczniej niż wcześniej.

Rozzłościł się car, kazał rozstrzelać generała i kolejną noc spędził nad księgami. Następnego dnia wezwał popa.

– Pojedziesz za siódmą górę i za siódmą rzekę – oznajmił – i odnajdziesz Wasylisę Przemądrą. Jeśli ona udzieli mi rady, jak wykorzystać magiczne stworzenia, uczynię cię najwyższym patriarchą.

Pop skłonił się; nie w smak było mu szukać księżniczek, lecz nie śmiał się przeciwstawić rozkazowi cara, wyruszył więc w podróż, by po zaledwie jednym dniu powrócić, niosąc siedzącą na liściu żabę.

Na ten widok złość ogarnęła cara, wezwał więc sługi i kazał im utopić popa. Zanim jednak wyszli z komnaty, żaba przemówiła ludzkim głosem.

– Nie karz tego człowieka – powiedziała. – Znalazł mnie, bo sama się tu wybrałam, by uchronić ciebie i twoje królestwo przed wielkim nieszczęściem.

Car kazał tylko zamknąć popa w tiurmie, sam zaś odezwał się do żaby:

– Posłałem po Wasylisę Przemądrą, by udzieliła mi rad, a nie po bezsilną gadzinę.

Złote oczy spojrzały na niego ze smutkiem. Światło w komnacie zamigotało i chwilę później na stole siedziała niezwykłej piękności kobieta.

– Widzisz, królu – powiedziała – czytasz i czytasz stare księgi, lecz nic z nich nie rozumiesz.

Uniosła dłoń, by uciszyć gniewne uwagi, które cisnęły się carowi na usta.

– Nie doczytałeś, że i w postaci żabki potrafię pomóc temu, kto potrzebuje mojej pomocy, nie zaufałeś mi.

Car spurpurowiał, ale milczał, nie chcąc rozgniewać księżniczki.

– Tak samo nie zrozumiałeś innych istot, które przyzwałeś na pomoc. Nie, nie przyzwałeś… kazałeś pojmać i uwięziłeś!

Car zacisnął pięści.

– Mogę dać ci radę, o którą prosisz, a jest ona prosta. – Wasylisa nie przejmowała się oznakami gniewu władcy. – Zakończ wojnę, odbuduj miasta tych, których uważasz za nieprzyjaciół, i dożyj przeznaczonych ci dni w spokoju, a uratujesz swoje królestwo i może nawet własną duszę.

Słowa te rozwścieczyły cara, bo nie takiej rady oczekiwał.

– Wezwałem cię, wiedźmo, żebyś powiedziała mi, jak mam pokonać wroga, a nie nakłaniała do okazania słabości!

Złote oczy spoglądały na niego ze smutkiem. Ludzka postać zamigotała i na stole znów siedziała zielona żabka.

Car nachylił się nad Wasylisą, z trudem powstrzymując gniew. Było mu już obojętne, jaki przybrała kształt, byle zgodziła się pomóc.

– Powiedz mi, jak mam zmusić Żar–ptaka i Żelaznego Wilka, aby mi służyli, inaczej obedrę cię z żabiej skóry i upiekę na ruszcie! – zagroził.

Ku jego zdumieniu żaba się zaśmiała.

– Nadal nic nie rozumiesz, królu?

Zamachnął się pięścią, lecz żabka odskoczyła zwinnie na drugi koniec wielkiego stołu, a dłoń cara uderzyła boleśnie w twarde drewno.

– Nie rozumiesz, że Żar–ptak broni tego, co piękne? Ty niszczysz, zamiast budować! – zaskrzeczała Wasylisa. – Nie wiesz, że Żelazny Wilk karze krzywoprzysięzców? Ty jako władca przysięgałeś chronić ludzi!

Rzucił się za nią rozzłoszczony car, lecz wymykała się uderzeniom, aż w końcu skoczyła na tron stojący u jednego z krańców stołu i zamieniła się z powrotem w niezwykłej urody kobietę.

– Dobrze – powiedziała – dam ci radę, dzięki której możesz zwyciężyć.

Car zatrzymał się w pół kroku.

– Istnieje magiczna istota, która, jeśli się jej nie ulękniesz, zapewni ci zwycięstwo nad każdym wrogiem. Jeśli jednak ogarnie cię lęk, przegrałeś na wieki.

Zaśmiał się car, bo nie przerażały go armie nieprzyjaciela, nie uląkł się ognistego ptaka ani nawet wilka z żelaza, kto więc miałby być dość straszny, by napełnić go śmiertelnym lękiem?

– Dobrze, wiedźmo, wezwij tę istotę. Z jej pomocą pokonam wrogów i zapanuję nad całym światem!

W wypełniającej go pysze nie zauważył igrającej w złotych oczach Wasylisy iskierki pozbawionego radości triumfu.

Zaczęła szeptać tak cicho, że car nie rozumiał słów, czuł jedynie ich straszliwą moc. Zamigotało światło, za oknami pociemniało, jakby nad kreml nadciągnęła burza. Pod ścianami pojawiały się cienie dziwacznych istot, w głębi pałacu rozległ się pogłos ciężkich kroków, a jednocześnie na środku komnaty mrok zaczął gęstnieć.

W demonicznych kształtach przemykających na obrzeżach pola widzenia car dostrzegł zalążek armii, którą będzie mógł poprowadzić na wroga, uradowało się więc jego serce. Jak urzeczony przyglądał się coraz wyraźniejszej postaci, powstającej w samym sercu ciemności.

Wasylisa zamieniła się w żabę i zeskoczyła z tronu, ustępując miejsca carowi.

– Usiądź – powiedziała – i patrz. Jeśli się nie przelękniesz, cały świat legnie u twoich stóp.

Car zasiadł na tronie, który nigdy wcześniej nie wydawał mu się tak wysoki i tak wygodny. Żelazne kroki ucichły i wszechwładca ujrzał przed sobą pokraczną postać: niedużego człowieczka o ciele oblepionym grudami ziemi i kończynach przypominających poskręcane korzenie. W pierwszej chwili chciał wyśmiać gnoma i Wasylisę, lecz dostrzegł twarz przybysza – a raczej to, co zastępowało mu twarz: opadające do samej ziemi żelazne powieki – i na jedno uderzenie serca car pobladł. Lecz że serce miał kamienne, nie uląkł się.

Na oparcie tronu wskoczyła żabka i przemówiła carowi do ucha:

– To ostatnia chwila, by zaniechać próby, o królu. Istota, którą przed sobą widzisz, jest wcieleniem przerażenia, strachu, lęku. Kiedy słudzy Wija podniosą jego powieki, on zobaczy wszystko. Wszystko! Niczego nie zdołasz przed nim ukryć! Jeśli zaś ty spojrzysz na niego i się przelękniesz, wszystko utracisz.

Car zaśmiał się gardłowo.

– Nareszcie mam właściwego dowódcę! – zakrzyknął. – Jeśli Wij poprowadzi moją armię na wroga, a poprzedzać ją będzie strach i ból, nikt i nic nigdy mi się nie oprze!

Demony otoczyły Wija i poruszyły lekko jego powieki.

– Masz jeszcze czas – szepnęła Wasylisa.

Car machnął ręką i słudzy Wija podfrunęli i unieśli całkowicie żelazne powieki.

Za ich zasłoną ziała czarna pustka. Car niemalże poczuł rozczarowanie, lecz wtem w otchłani zaczęły kłębić się kształty: matek usiłujących wydostać dzieci z płonących domów, żołnierzy padających pod gradem pocisków, pięknych budowli rozjeżdżanych przez wojenne machiny, psów wyjących nad ciałami poległych. Z głębi oczu Wija dochodziły okrzyki przerażenia, bólu, rozpaczy.

Car jednak zaśmiał się tylko i klasnął w dłonie.

– Tego mi było trzeba! – zawołał. – Tym pokonam wroga!

Powieki opadły na mgnienie oka, lecz demoniczni słudzy szybko unieśli je znowu. Tym razem pustka skierowała wzrok ku źródłu głosu i carskiemu tronowi. Kiedy miejsce nieprzyjacielskich żołnierzy i kobiet zajęli jego właśni ludzie, car nie przestał się śmiać.

– Jeszcze możesz ocalić duszę – rozległ się nad jego uchem szept Wasylisy.

– Nie jesteś Przemądra, wiedźmo, ale głupia! Moje królestwo jest wielkie! – odpowiedział. – Nawet jeśli utraciłem już połowę armii, z Wijem jako dowódcą pokonam sto razy silniejszego wroga, choćby wszystkie magiczne istoty stanęły po jego stronie!

– Nic nie zrozumiałeś! – zaskrzeczała żabka i zeskoczyła z tronu, by zniknąć w mroku.

Wij tymczasem uniósł po raz trzeci powieki, kierując przeraźliwy wzrok na kamienne serce władcy i wtedy car ujrzał samego siebie. Małego, bezsilnego człowieczka, stojącego na górze popiołów. Nie było już sług, którzy szeptaliby pochlebstwa do jego ucha, nie było żołnierzy gotowych umrzeć, by go rozweselić, urzędników gnących przed nim karki ze strachu; nie było kobiet, których uległość kupiłby za złoto królestwa, ani wrogów, nad którymi mógłby triumfować. Był on sam, lecz nie budził już przerażenia, jedynie śmiech.

Do wtóru głuchego, drwiącego śmiechu wydobywającego się z żelaznych ust Wija car osunął się martwy na ziemię u stóp własnego tronu.

Kiedy w błękitno–złotej godzinie przedświtu na kreml wjechał na Żelaznym Wilku zwycięski wódz, nie zauważył rozsypującego się truchła leżącego w tronowej komnacie. Tylko Żar–ptak podfrunął i potężnym uderzeniem skrzydeł rozwiał popiół na cztery strony świata.

Koniec

Komentarze

Cześć, drakaina.

Bardzo dobre opowiadanie. Czytało się przyjemnie, nie ma tu zbyt wiele grozy wojny, ale za to dużo pokrzepienia. Najlepsze przesłanie spośród wszystkich innych tekstów, które do tej pory czytałem. 

Styl: Bardzo przejrzysty, zatrzymałem się tylko dwa razy. Świetne opisy i dialogi, 

Bohaterowie: Wyraziści. Car i księżniczka naprawdę świetnie przedstawieni. Nie potrzeba było tu wielu postaci i cieszę, że nie dałaś ich za dużo. Bohaterowie epizodyczni też dobrzy, bez szału, ale OK. 

Fabuła: Dość prosta, przewidywalna. Szału nie zrobiła. Myślę jednak, że bardziej skomplikowana zepsułaby ten tekst. 

Mógłbym oceniać kolejne elementy, ale uważam, że tekst spełnia swoją rolę i taki jaki miał być, taki jest. Idę do klikarni. 

Pozdrawiam! 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Bystrooka,  dobra ta bajka. W dalszym ciągu aktualna. Pięknie pomyślana i napisana. Świetnie wykorzystane elementy z rosyjskich baśni. Z bajkowym przebiegiem akcji i zakończeniem, w którym dobro zwycięża, jak powinno w prawdziwej bajce. Szkoda, że w realu rzadziej. Klik.

Witaj, Drakaino. Czytałem Twoją bajkę na Pyrkonie i mam już za sobą całą jej analizę pod kątem roli bohaterów (nie wiem na ile poznałaś materiał bajki, ale wniosek był taki, że większość roli obsadza tu żaba:P). W sumie fajne to było, z morałem, trochę baśniowe i – co ważne – ładnie wpasowujące się w motyw przewodni antologii. Idę kliknąć do klikarni.

Wiem, że 11k to portalowo nie szort, ale charakter tekstu jest zdecydowanie szortowy, nie opowiadaniowy.

Ta uwaga aż zasługuje na uwagę. Wreszcie moja niestrudzona walka przeciw temu limitowi 10k przynosi rezultaty!

Слава Україні!

Bardzo dobrze się czytało, znakomicie uchwycony baśniowy styl.

A w bajce, jak to w bajce, postacie czarno-białe, fabuła przewidywalna (dobro musi zwyciężyć). Dokładnie tak jest, jak powinno być.

Odwołania do motywów klasycznych baśni – świetnie dobrane. Motyw potrójnej próby (boh trojcu lubit) – klasyka :)))

 

Zgrzytnęło mi tylko w jednym momencie:

nie zauważył igrającej w złotych oczach Wasylisy iskierki pozbawionego radości triumfu

Igranie ma w sobie ten element radości i zabawy, co kłóci się z dalszym opisem.

 

Pozdrawiam :)

Drakaino!

 

Przeczytałem to opko jakieś dwa miesiące temu… hmmm, jak to możliwe? :D

Z Golodhem mieliśmy przyjemność analizy Twojego opowiadania na Pyrkonie podczas wykładu o konstrukcji mitów. ^^

I faktycznie, jest to baśń z krwi i kości. Mamy zmiennokształtnego, mamy protagonistę, antagonistę, mentora, informatora… ach, trochę tego było, ale jeszcze coś pamiętam! Przekaz jak wiadomo – uniwersalny.

A prawie każdy bohater prawdziwego mitu to żaba! Klikam. ^^

 

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Dzięki wam wszystkim, miło, że paru portalowiczów było na tych warsztatach na Pyrkonie :) A tak po prawdzie Władimira Proppa i jego "Morfologię bajki" powinnam dopisać do inspiracji :)

http://altronapoleone.home.blog

Przeczytałem i kłaniam się z wyrazami bardzo wielkiego uznania.

 Świetny klimat, idealnie oddana konwencja baśni, co prawda nie XIX wiek i Francja ;) ale wyszło świetnie. Jest prawda naszego świata, jest bezmiar pychy i okrucieństwa, jest upór cara, ale też jest morał. Po przeczytaniu jest też jakaś taka wiara, że jak to z baśniami bywa, to co było, co jest, to będzie. Rosja miał już kiedyś cara, który uważał że “Rosji potrzebna jest jakaś mała zwycięska wojenka”. Rozpętał ją, ale wojen nie była jednak ani mała, ani zwycięska. 15 lat później car i jego cała rodzina skończyli zaszlachtowani w piwnicy. Może gdyby obecny car, zamiast robić tego swego poprzednika świętym prawosławia, zrozumiał jego błędy, to dziś świat wyglądałby inaczej. 

Jakieś licho podkusiło mnie, żeby tu zajrzeć i nie potrafię uwierzyć, jak bardzo chęć wypromowania się może stępić ludzkie odruchy. Wojna to nie bajka, ale najwyraźniej siedzenie w ciepłym i wygodnym fotelu sprzyja tworzeniu takich bredni, które pozwolą się łatwo wypromować. W końcu każdy chce choć kawałeczek obrzydliwego “wojennego tortu”. Taka miałka opowiastka, w kontekście wojny na Ukrainie, to policzek dla ludzi walczących o życie, patrzących na śmierć bliskich. Ludzi budzonych przez eksplozje, chwytających dzieci i uciekających do obcego kraju. Nie jestem wstanie znaleźć nawet odpowiedniego słowa, które oddałoby moje oburzenie. Wstyd, po prostu wstyd.

 

PS. Wyjątkowo nie przyznam gwiazdek, bo musiałyby być ujemne.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Osvaldzie, jeśli uważasz, ze to “odcinanie tortu” i “wstyd”, to może spójrz na przedmowę. Ten tekst pochodzi z antologii, z której zyski w całości idą na wsparcie działań humanitarnych na rzecz ofiar tej wojny.

 

wilk-zimowy, oczywiście, że spojrzałem na przedmowę. Nie wiem, czy znasz na tyle dobrze rynek wydawniczy, żeby wiedzieć jak takie akcje są wymyślane i przeprowadzane. Widzę też w przedmowie zachwyty nad tym jakie opowiadanie jest genialne, bo otwiera antologię i było przedmiotem warsztatów, a nie widzę ani słowa o ofiarach wojny. To dodatkowo daje do myślenia.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Osvaldzie, organizatorzy tej akcji (Wydawnictwo IX użyczyło im przestrzeni, ale to nie wydawnictwo to organizowało) prezentowali już rozliczenia.

A Ty oburzasz się na autorkę, choć twierdzisz, ze to kwestia rynku wydawniczego. Ale nawet pomijając tę kwestię – nadal ta akcja przełożyła się na realną, finansową pomoc. Natomiast Twój krytykujący tę formę wsparcia komentarz nie.

 

Nie, oburza mnie głównie tekst i jego płycizna.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Bajka to dobry tytuł. Oddaje w zupełności klimat i charakter opowiadania. Podobało mi się, choć liczyłam na mocniejsze/bardziej zaskakujące zakończenie. To mnie akurat rozczarowało. Całość jest lekka i przyjemna, ma morał, ale podkreślana mądrość Wasylisy nie wybrzmiała.

a nie widzę ani słowa o ofiarach wojny.

 

Może dlatego, że te słowa padają w samym tekście?

Nie bardzo rozumiem, o co Ci chodzi, Osvaldzie. Cóż ma zrobić innego literat, jak nie właśnie pomagać wojującym za pomocą pióra? Uważasz, że autorka powinna osobiście szturmować linię frontu w Donbasie? Można mieć zastrzeżenia co do samego tekstu, ale Twój zarzut uważam za mocno niezrozumiały…

Co do utworu:

Bajka jest bardzo dobrze napisana. Czuć w niej specyficzny ruski klimat. Chociaż czytając dodatkowo miałem przed oczami mrok, dym i zgliszcza, więc mógłbym dodać, że i odrobinę braci Grimm wleciało.

Niemniej – też uważam, że rozwiązanie mogłoby mocniej wybrzmieć. Ale ogólnie wrażenia z lektury bardzo pozytywne. Na pewno jest to tekst biblioteczny, dlatego pozwolę sobie go nominować.

 

EDIT:

Nie wiem, czy znasz na tyle dobrze rynek wydawniczy, żeby wiedzieć jak takie akcje są wymyślane i przeprowadzane.

 

Osvaldzie, ja nie znam, pokornie proszę zatem o przybliżenie tematu.

Osvaldzie, wszyscy na tym portalu już wiedzą, że wcielasz w życie swój plan wskazywania nam wszystkim po kolei, że nasza pisanina jest funta kłaków niewarta i wyzywania wszystkich od beztalenć. Zapowiedziałeś to w profilu i konsekwentnie to realizujesz, tylko że jedno trochę nie wypala: nikt się na poważnie tymi opiniami nie przejmuje.

Niemniej tu przegiąłeś, nie dlatego, że podobnie jak wszystko inne mój tekst Ci się nie podoba, ale dlatego, że w sposób absolutnie podły insynuujesz, że my, autorzy opowiadań zamieszczonych w antologii “24.02.2022” lansujemy się na tragedii Ukrainy i Ukraińców.

Pomijam, że nie zrozumiałeś mojego tekstu, który jest metaforycznym, baśniowym ujęciem nadziei na to, że zło w końcu polegnie, bo potrafi jedynie niszczyć. Nie dostrzegłeś w tym tekście wizji ofiar i okropności wojny w tym, co Wij pokazuje carowi, bo nie chciałeś tego dostrzec, podobnie jak we wszystkich tekstach, jakie dotychczas skomentowałeś, nie masz najmniejszej ochoty dostrzegać zalet, a jedynie wyżywać się na autorach. Jeśli masz problemy, to bardzo Ci współczuję, ale może znajdź inny sposób ich rozładowywania?

Mogę Ci poza tym powiedzieć tylko tyle, że nie wiem jak Ty, ale ja zamartwiam się, kiedy jedyna bliższa znajoma, jaką mam w Ukrainie, w bombardowanej Odessie, z której nie chce wyjechać, nie odpisuje mi przez kilka dni na maila. I dla niej, Ukrainki, która tam na miejscu pomaga armii, ten tekst, a także cała nasza antologia, to było coś bardzo ważnego. Nie tylko dlatego, że realne pieniądze poszły na pomoc Ukrainie, ale także jako symbol. I akurat mój tekst jest symboliczny, dlatego zapewne znalazł się na początku, przed bardziej konkretnymi.

W związku z tym mogę Ci powiedzieć tylko jedno: wstyd to mi jest za to, że na portalu znalazł się ktoś, kto komentuje tak jak Ty.

http://altronapoleone.home.blog

Jakkolwiek nie zgadzałbym się z opinią Osvalda, to jednak nie widzę powodu by się nią bulwersować, gdyż to jedynie karanie swoich nerwów za cudze słowa. Ostatecznie jesteśmy na tym forum po to by, tak przynajmniej sądzę, poprawiać swoje umiejętności i wystawiać na opinie ludzi spoza naszych kręgów znajomych, a nie po to by mieć echokomorę pełną zachwytów. Nawet gdy jakaś opinia jest niesłuszna, to wciąż stanowi cenne źródło informacji i może być wykorzystana ku dobremu. 

Co zaś tyczy się samej bajki, to podobała mi się, gdyż korzystając z takiej formy możemy skomentować rzeczywistość w sposób, który jest nieosiągalny dla każdego innego gatunku; opowiedzieć w prostej formie o zdarzeniach tak strasznych i skomplikowanych, że inaczej oddalibyśmy im sprawiedliwość jedynie setkami stron ciężkiej lektury. Przypomina to trochę “Fable of the dragon tyrant”, które w bajkowy sposób opowiada o tym, że nie możemy akceptować śmierci, jako naturalnego stanu rzeczy. Po części dlatego sam preferuję fantasy, gdyż mogę tak komentować rzeczywistość, będąc jednak od niej odsunięty.

Co najwyżej zrezygnowałbym z cara i generalnego wschodniego klimatu, dzięki czemu Twoja bajka byłaby bardziej uniwersalna i mogła odnosić się do rzezi Palestyńczyków, ataków na Jemen czy dziesiątków innych, bezsensownych i krwawych konfliktów, toczonych w imię bzdurnych ideałów, martwych bogów, czy zwykłej chciwości paru skurwysynów. 

Pozdrawiam

Drakaino, zapewniam, że tekst zrozumiałem, żadne to wyzwanie. Nawet niezbyt rozgarnięty ośmiolatek zrozumiałby tę metaforyczność. Opowiadanie jest pozbawione jakiejkolwiek wartości literackiej. Żeby pisać o wojnie, zwłaszcza takiej, która rozgrywa się na naszych oczach, trzeba mieć mnóstwo wrażliwości i doskonały warsztat. Nie każdy powinien się na to porywać, bo wyjdzie właśnie taka karykatura opowiadania.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Cześć, Osvaldzie, ponieważ się nie znamy. 

Jestem użytkownikiem tego forum i zależy mi na tym, aby pozostało miejscem przyjaznym dla nowych i obecnych użytkowników. Początkowo, jak każdemu, który tutaj zagląda dałam Ci kredyt zaufania i byłam ciekawa opinii na temat tekstów, tego co czytasz poza forum, czy piszesz, przeczytanych przez Ciebie książek, komiksów, oglądanych filmów. W tym momencie ów limit został przez Ciebie zużyty. 

Wystawianie ocen punktowych 1,2,3 wybranym opowiadaniom oraz sporadyczne – chyba trzykrotne, nie przebywam na forum 7/24 godziny – umotywowanie oceny krótkim uzasadnieniem składającym się z uogólnień i generalizacji nacechowanych silnym ładunkiem negatywnej emocji w stosunku do konkretnego tekstu, a w zasadzie całego forum, jego zawartości i Autorów, nie jest w porządku. Zwyczajnie mi się to nie podoba.

Niniejszym, zgłaszam Twój komentarz do moderacji.

A, i nie odpowiem na ewentualną ripostę, gdyż nie widzę powodu do nabijania komentarzy w wątku służącym dyskusji nad konkretnym tekstem. Poczytaj sobie w sieci, albo nie tylko o funkcji tzw. „sensitive readers”.

Ostatnie, proszę nie wrzucać mojego komentarza do szufladki z „polityczną poprawnością”, ponieważ nią nie jest.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Bajkowy klimat tworzysz bardzo zgrabnie, co nie jest dla mnie dziwne, bo przyzwyczaiłaś mnie poprzednimi tekstami do pewnej jakości. ;p Za konwencję i za budowę tekstu wielkie plusy – i za to, że zło upada również, bo przecież w takiej antologii to bardzo potrzebny obraz. Cieszę się, że przypomniałaś mi o tym projekcie swoim tekstem – widziałam go na etapie naboru, przegapiłam premierę, teraz chętnie kupię w ramach wsparcia.

Wracając do głównego tematu, opowiadanie przypadło mi do gustu. Uważam, że to jeden z Twoich najbardziej przejrzystych tekstów (oczywiście, z tych które czytałam), a przy tym nie ucierpiał jego klimat.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ładna bajka. Podobało mi się, jak budujesz rosyjski klimat – elementami ze wschodnich bajek, słówkami (tiurma, wszechwładca itp.). Bardzo zgrabnie to wyszło.

Mam nadzieję, że tego wszechwładcę szlag trafi szybciej niż później. Szkoda, że tylu bardziej wartościowych ludzi zabierze ze sobą.

Babska logika rządzi!

gdzie żółte pola stykały się z błękitnym niebem

woow, super analogia do barw Ukrainy, mistrzostwo!

 

Światło w komnacie zamigotało i chwilę później na stole siedziała niezwykłej piękności kobieta.

Fantastycznie opisana transformacja. Muszę czytać więcej Twoich dzieł, jest z czego się uczyć.

 

opadające do samej ziemi żelazne powieki

Yyy, jak do samej ziemi? Ciężko jest mi to sobie wyobrazić.

 

Bardzo przyjemnie mi się czytało. Ten szort ma wszystko, czego potrzeba: piękne, a jednocześnie stonowane opisy, elementy baśniowe i satysfakcjonujące zakończenie.

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

Hej, Holly, dzięki za zauważenie kolorów :) Zgodnie z baśniowym rytmem trójkowym to się pojawia trzy razy, ale z komórki nie zacytuję…

http://altronapoleone.home.blog

Hej, komentarz oczywiście będzie pisany na bieżąco.

Początek, nie wiem czemu, skojarzył mi się z Sapkowskim i „Trylogią husycką”. Taki styl jak u Sapkowskiego, ten narrator trochę zgryźliwy, trochę prześmiewczy. Lubię takich narratorów.

 

Zafrasował się wszechwładca na widok najnowszych doniesień z frontu

Wiem, że to bajka odnośnie obecnej sytuacji na Ukrainie, ale jednak sam klimat sugeruje nam trochę dawniejsze czasy. I teraz pytanie: czy wtedy mówiono „front”? To słowo mi nie pasuje, tak gryzie się z tekstem. Ale jeśli tak mówiono, to okej, nie czepiam się, tylko jestem ciekawa. ;)

 

Generałowie i doradcy dziwili się, lecz co car każe, to dworzanie robią bez mrugnięcia okiem.

Hm, skoro robią coś bez mrugnięcia okiem, to kiedy mają czas na dziwienie się? :D Trochę niefortunne ułożenie słów. Może najpierw niech zrobią coś „bez mrugnięcia okiem”, a później ochłoną, pomyślą i się zdziwią? Ew. niech się nie dziwią (bo to zakazane/przywykli, że car jest jaki jest). Można też zmienić to wyrażenie „bez mrugnięcia okiem” na inne, bo wprowadza niepotrzebny zamęt.

 

Car odczytał stare księgi i wysłał jednego z ministrów na poszukiwanie raroga. Swoją drogą, ciekawy ptak, nie znałam go, ma też sympatyczne zdrobnienie raraszek. :) Motyw prosty, ale to bajka, więc absolutnie się nie czepiam.

 

Pięknie podkreślone, że car nie zauważył blasku piór u raraszka, marząc o sianiu zniszczenia. W tak krótkiej informacji zawarłaś mnóstwo emocji, pokazałaś zaślepienie cara wojną, jego brak dostrzegania tego, co istotne.

 

futrze z żelaza

Czy futro może być z żelaza? Futro to przecież sierść, warstwa włosów, a włosy jakkolwiek twarde, ciężko porównać do… żelaza. Może jakoś inaczej ubrać to w słowa, żeby miało sens?

 

W swej pysze car nie poczuł, że myśli wilka przenikają w głąb jego duszy.

Czy żelazny wilk ma osobną historię? Potrafi przemieniać zwierzęta w inne żelazne zwierzęta? Jeśli tak, to okej, choć szkoda, że nie ma w tekście czegoś więcej, bo samo „przenikanie duszy” to chyba za mało, żeby tworzyć nową armię? Chyba że wilk uznał, że car był tak podły i zły do szpiku kości, że należało go zabić i pokonać jego armię.

 

– Posłałem po Wasylisę Przemądrą, by udzieliła mi rad, a nie po bezsilną gadzinę.

Tutaj trochę przekombinowany słowotok cara, który tak się złości, tak średnio jest rozgarnięty, a zamiast rzec, że nie chce słuchać prostej żaby, wymyśla „bezsilną gadzinę”? No nijak mi to nie pasuje do kreacji, którą tworzyłaś wcześniej…

 

obedrę cię z żabiej skóry

Czy dodawanie „żabiej” ma znaczenie? Chyba w nerwach nie rzuciłby po prostu, że obedrze ją ze skóry, w końcu jak zmieni się nagle w księżniczkę, to chyba też dotrzyma „obietnicy”?

 

Podoba mi się, jak budujesz klimat, jak księżniczka rzuca carowi wyzwanie, jak car w swojej pysze czeka na istotę, której – jak uważa – się nie ulęknie. Czarujesz słowami, jak w bajce, gęstniejący mrok przenosi mnie do innego świata, wciąga i pozwala na oderwanie od rzeczywistości.

Wij i żelazne powieki aż do ziemi, błoto i żaba szepcząca do ucha. Klimat jest baśniowy, mroczny, taki, jak lubię.

 

Dobre, bajkowe zakończenie. Tak to już jest z tymi carami, władcami, królami, politykami, którzy na popiołach chcą budować swoją potęgę, którzy są niczym bez innych ludzi udających szacunek i miłość. Dopiero kiedy to zrozumieją, potrafią odczuć strach maskowany latami. Szkoda, że ten strach tylko w bajkach przemienia w truchła.

 

Pozdrawiam,

Ananke

Baśń (bajka magiczna) bardzo udana, napisana sprawnie i zgodnie z założeniami gatunku. Może trochę cierpieć z powodu jego ograniczeń, można się zastanawiać nad doborem konwencji tekstu do tak poważnej problematyki. Zastanawiam się jednak, czy nie przypominałoby to czynienia powieści zarzutu, że średniówek jej nie dostaje.

Bajka magiczna, właśnie. Trąciło mi tutaj systematyką Proppa, zanim jeszcze zauważyłem go w przedmowie. A przecież nadajesz postaciom nowe znaczenia, nie przetwarzasz niewolniczo sklasyfikowanych już motywów. Weźmy na przykład Żelaznego Wilka…

Jest obszernie omówiony tutaj: https://bajka.umk.pl/slownik/lista-hasel/haslo/?id=210. Wychodziłoby na to, że w klasycznej postaci najbardziej przypomina… wiedźmina z prawem niespodzianki. Osobiście kojarzę go raczej z Pana Tadeusza (gdzie Giedymin Ukołysany, marzył o wilku żelaznym / I zbudzony, za bogów rozkazem wyraźnym / Zbudował miasto Wilno). Spotkałem kiedyś wprawdzie hipotezę, jakoby tamten wilk żelazny miał być gwarowym określeniem pucharu wina, ale wydała mi się wysoce wątpliwa. Zgoda, że spragniony książę mógłby przed snem marzyć o trunku, jednak w przypisie autorskim Mickiewicz podaje wyraźnie, że Podług tradycji, wielki Książe Gedymin miał sen na górze Ponarskiéj o wilku żelaznym, i za radą Wajdeloty Lizdejki założył miasto Wilno. Trudno uwierzyć, aby przedmiot proroczo zinterpretowanego snu miał być tak prozaiczny.

Tutaj zaś Żar-ptak i Żelazny Wilk pełnią w sumie nieodróżnialne funkcje, należy je rozumieć chyba w ten sposób, że oderwanego od rzeczywistości autokratę opuszczają sojusznicy i najemnicy. Wydłużona scena z Wasylisą żabką ukazuje ignorowanie doradców i specjalistów, a Wij przynosi konkluzję: człowiek pragnie władzy absolutnej, bo przeraża go własna małość i śmieszność, a to okazuje się jego zgubą. Jasne, że tak pomyślany morał nie będzie uchwytny dla dziecka, baśń jest skierowana do dojrzałych czytelników. “Są takie chwile w życiu żółwia”, że potrzebuje baśni.

Dostrzegam tu jednak pewien problem, trudno uchwytny, a przecież wpływający na odbiór opowiadania. Otóż przekazuje ono – jak wskazałem wyżej – prawdę ogólną dotyczącą typowych mechanizmów degeneracji i upadku reżimów. Jest tymczasem bardzo szczególnie osadzone kreacją świata przedstawionego w konkretnej, trwającej tragedii, a trudno zagwarantować (mimo najlepszych chęci), że ona dopełni się akurat w ten sposób. Wydaje mi się, że może to wytwarzać u czytelnika pewien dysonans poznawczy.

Gdy zauważam rozdźwięk między ogólnością utworu a konkretem dramatów ludzkich, nie znaczy to oczywiście, jakobym przychylał się do uwag Osvalda. Osvaldzie, piszesz jak człowiek, któremu zrobiono krzywdę, wpajając nieprawidłowe wzorce krytyki literackiej. Analiza tekstu nie polega na rzucaniu miałkimi frazesami tworzeniu takich bredni, miałka opowiastka, tekst i jego płycizna, niezbyt rozgarnięty ośmiolatek, pozbawione jakiejkolwiek wartości literackiej, karykatura opowiadania etc. etc. Jeżeli rzeczywiście chcesz krytykować, okaż chęć nauki w tym zakresie, każdy Ci chętnie pomoże; jeżeli chcesz dowalić, pomyliłeś adresy (wysyłkowa sprzedaż worków treningowych to nie tutaj) i długiej kariery na portalu Ci nie wróżę. Piszesz o swoim oburzeniu i wstydzie. Oburzasz się na Czerwonego Kapturka, że trywializuje tematykę uprowadzenia i gwałtu? Wstyd Ci za autora Złotowłosej, że tak lekko podszedł do zagadnienia bezdomności i squattingu? A jeżeli nie, jeżeli widzisz jakąś różnicę – to może jednak warto posiąść narzędzia krytyki literackiej, aby umieć to wyjaśnić innym?

Czuj się jednak ostrzeżony, że insynuowanie autorce chęci wypromowania się jako przyczyny napisania tekstu do charytatywnej antologii nie realizuje obowiązujących w naszej społeczności standardów dialogu.

 

Z drobiazgów wychwyconych w tekście…

Z dnia na dzień pochmurniał więc car coraz bardziej, generałów chłostać kazał, a kilku ministrów wtrącił do tiurmy.

Z dnia na dzień – car co robił? chmurniał – konieczność uzgodnienia aspektu.

Car kazał tylko zamknąć popa w tiurmie

Ten wyraz został przyswojony raczej w formie “turma”.

Kiedy w błękitno–złotej godzinie przedświtu

Kolory zauważyłem dwa razy, w miejscu przytoczonym powyżej przez Holly i tutaj, trzeciego nie spostrzegłem. W błękitno-złotej powinien jednak być dywiz, nie półpauza. Ten sam błąd w niektórych wystąpieniach Żar-ptaka.

 

Podsumowując, jestem bardzo zadowolony z lektury. Do Biblioteki nie zgłaszam, bo masz już komplet głosów, a do piórka – tak mi się wydaje, mogę się mylić – trzeba jednak czegoś więcej niż tutaj. Pozdrawiam ślimaczo!

Zgodnie z baśniowym rytmem trójkowym to się pojawia trzy razy, ale z komórki nie zacytuję…

Zauważyłam, tylko nie przytaczałam już reszty, zrobię to teraz:

gdzie żółte pola stykały się z błękitnym niebem

gdzie słońce złoci promieniami skały nad błękitnym morzem

Kiedy w błękitno–złotej godzinie przedświtu

 

Szkoda, że ten strach tylko w bajkach przemienia w truchła

Oj, tak.

 

 

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

Dziękuję wszystkim gościom za odwiedziny :) Finklo, cieszy mnie szczególnie, że Tobie rosyjskość się tu spodobała.

 

Ananke – wszystkie występujące w “Bajce” istoty są wzięte z bajek i literatury, a więc np. żelazne futro nie jest moim wymysłem, tylko tak jest w ludowej bajce. Podobnie z żabią skórką – to aluzja do motywu z baśni o Wasylisie, królewnie-żabce. Z kolei Wij z żelaznymi powiekami opadającymi do samej ziemi to wymysł Gogola, którego opowiadanie “Wij” dzieje się, skądinąd, na Ukrainie. 

 

Ślimaku – skoro przeczytałeś przedmowę, to wiesz, że to tekst ze specyficznej antologii, toteż nawiązania do konkretu są jak najbardziej świadome, ale zarazem postarałam się, żeby to nie było zbyt nachalne, bo wszystkie trzy żółto-niebieskie nawiązania (jedno zresztą w odwróconym porządku góra-dół) były naturalne, a więc i uniwersalne. Co jest bardziej typowego krajobrazowo niż złote pola uprawne i niebieskie niebo albo wyzłocone słońcem skały i niebieskie morze? Nie dałam np. słoneczników i chabrów, co byłoby już lekko naciągane pod temat, tylko takie absolutnie najzwyklejsze rzeczy. Celowo. Myślę, że jak czasem bywa z tekstami, w których w danym momencie czytamy wyraźne aluzje do aktualności, to ma szanse zblednąć jako nawiązanie do hic et nunc, i przestać być zauważalne jako kolory ukraińskie.

 

Co do “tiurmy”, to SJP PWN podaje obie formy jako poprawne, a zależało mi na wschodniosłowiańskim, a nie germańskim brzmieniu ;)

 

Kwestie półpauz to wynik składu dla antologii – kopiowałam z ostatecznego pliku. 

 

Zarisie

 

Co najwyżej zrezygnowałbym z cara i generalnego wschodniego klimatu, dzięki czemu Twoja bajka byłaby bardziej uniwersalna

Nie mogłam zrezygnować z cara i tak dalej z dwóch powodów. Po pierwsze to jest tekst napisany do charytatywnej antologii na rzecz Ukrainy. Po drugie klasyczne analizy bajek ludowych, w tym wspomniany w przedmowie Propp, wykorzystują właśnie wschodniosłowiańskie bajki, i analiza Proppa bajki o “dojrzewaniu bohatera” kończy się nawet punktem “bohater zostaje carem” ;) A ten kontekst był dla mnie równie istotny jak elementy zaczerpnięte właśnie z tych bajek.

Czym zresztą miałbym zastąpić konkretne postacie: wilka, żar-ptaka i Wasylisę, żeby było uniwersalnie? Generic postaciami? Wtedy bajka straciłaby sens, który w dużej mierze opiera się na nawiązaniach do istniejących bajek.

http://altronapoleone.home.blog

Osvaldzie, piszesz jak człowiek, któremu zrobiono krzywdę, wpajając nieprawidłowe wzorce krytyki literackiej. Analiza tekstu nie polega na rzucaniu miałkimi frazesami tworzeniu takich brednimiałka opowiastkatekst i jego płyciznaniezbyt rozgarnięty ośmiolatekpozbawione jakiejkolwiek wartości literackiejkarykatura opowiadania etc. etc. Jeżeli rzeczywiście chcesz krytykować, okaż chęć nauki w tym zakresie, każdy Ci chętnie pomoże; jeżeli chcesz dowalić, pomyliłeś adresy (wysyłkowa sprzedaż worków treningowych to nie tutaj) i długiej kariery na portalu Ci nie wróżę. Piszesz o swoim oburzeniu i wstydzie. Oburzasz się na Czerwonego Kapturka, że trywializuje tematykę uprowadzenia i gwałtu? Wstyd Ci za autora Złotowłosej, że tak lekko podszedł do zagadnienia bezdomności i squattingu? A jeżeli nie, jeżeli widzisz jakąś różnicę – to może jednak warto posiąść narzędzia krytyki literackiej, aby umieć to wyjaśnić innym?

Ślimaku Zagłady, tak się składa, że za krytykę i recenzje to mi od lat nawet przyzwoicie płacą, więc śmiem twierdzić, że niezbędną wiedzę posiadam. Nie odnalazłem jednakże na tym portalu tekstu, który wart byłby tego, abym poświęcił czas na profesjonalną krytykę. Inaczej rzecz ujmując: jaki tekst, taki komentarz.

Nawiązanie do Czerwonego Kapturka czy Złotowłosej w kontekście tego tekstu szczerze mnie rozbawiło, bo to zupełnie nie ten poziom. Przypomniała mi się krążąca po internecie anegdota opisująca, jak w muzeum sztuki współczesnej zwiedzający wzięli za eksponat wózek sprzątaczki i doszukali się tam wielkiego przesłania, niebanalnej realizacji i odważnego nawiązania do sytuacji społecznej. Dla mnie ten tekst to właśnie taki literacki “wózek sprzątaczki”, któremu na siłę przypisuje się wielkie znaczenie i kunszt tylko ze względu na “otoczenie” (głównie odniesienie do wojny na Ukrainie).

Pragnę też zwrócić Twoją uwagę, iż pod tym tekstem jest bardzo dużo “miałkich frazesów” typu: dobrze się czytało, świetny klimat, ładnie napisane itp., ale jakoś nie widzę, abyś autorów tych wypowiedzi podejrzewał o skrzywdzenie i kazał się doszkalać. Bardzo to ciekawe.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

tak się składa, że za krytykę i recenzje to mi od lat nawet przyzwoicie płacą, więc śmiem twierdzić, że niezbędną wiedzę posiadam.

Osvaldzie, śmiem twierdzić, że na razie udowodniłeś jedynie, iż tej wiedzy nie posiadasz ;) Twoje recenzje są ogólnikami, kopiuj-wklej z pierwszej lepszej recenzji w internecie. Aby recenzować, trzeba znać się na różnych gatunkach, a nie porównywać wszystko do jakiegoś ideału, który może być idealny tylko dla ciebie. Niestety, jako recenzent musisz się jeszcze wiele nauczyć.

tak się składa, że za krytykę i recenzje to mi od lat nawet przyzwoicie płacą, więc śmiem twierdzić, że niezbędną wiedzę posiadam.

 

Rozumiem. I dlatego obiektem Twojej krytyki stały się osoby, z którymi kilka innych person ostatnio toczyło forumowe boje. Natomiast inni piórkowi autorzy, którzy swoimi tekstami są równie obecni na forum – zostali grzecznie pominięci. Wyjątkowy to zbieg okoliczności, zaiste. Rozumiem, że będziesz się, Osvaldzie, tłumaczyć, że sam dobierasz teksty do oceny. To się chwali, ale ja nie wierzę w aż takie przypadki, wybacz.

 

Nie odnalazłem jednakże na tym portalu tekstu, który wart byłby tego, abym poświęcił czas na profesjonalną krytykę. Inaczej rzecz ujmując: jaki tekst, taki komentarz.

 

Nie zauważyć tekstu, który dostał “Zajdla” za zeszły rok? Wyjątkowo wybiórcze to rozglądanie się, jak na zawodowca przystało ;D …

To ja poproszę o linki lub adresy bibliograficzne tych przyzwoicie płatnych recenzji, chętnie poczytam. Chyba się ich nie wstydzisz i oczywiście podasz namiary?

http://altronapoleone.home.blog

zanais, udowadnianie Ci czegokolwiek zupełnie mnie nie interesuje i tak, jak napisałem w poprzednim komentarzu: jaki tekst, taki komentarz.

 

silver_advent, być może uraziła Cię moja odmowa przeczytania Twojego tekstu, choć starałem się to zrobić uprzejmie. Czytam głównie opowiadania oznaczone brązowym piórkiem, pod ten tekst zajrzałem natomiast, bo został polecony na shoutboxie, a autorka posiada także teksty wyróżnione. Uległem więc ciekawości. Natomiast jeśli chodzi o kłótnie, to zbyt szanuję swój czas, aby śledzić tego typu rewelacje, więc tutaj na pewno nie jestem na bieżąco i nie brakuje mi tej wiedzy.

 

drakaina, podejrzewam, że miałaś już okazję się z moją recenzją zapoznać, ale nie podam tutaj żadnych informacji pozwalających na zidentyfikowanie mnie. Pozostanie anonimowym Osvaldem w zupełności mi odpowiada.

 

Pozwolę sobie jeszcze na komunikat. Będę pisał komentarze w sposób, jaki uznam za stosowny i oddający w pełni moje odczucia jako czytelnika (nie jestem tu zawodowo). Kierowane pod moim adresem obelgi oraz straszenie mnie moderacją nie sprawią, że zacznę chwalić teksty, które uważam za bardzo słabe.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Drakaino, żółto-niebieskie nawiązania rzeczywiście są naturalnie wkomponowane i z czasem praktycznie przestaną być czytelne jako odniesienie do konkretnej wojny, tu się chętnie zgadzam. Rzeczywiście zbyt nachalne wydało mi się chociażby nazywanie siedziby władcy “kremlem”. Wyjaśniłaś już w odpowiedzi dla Zarisa, czemu nie można było zrezygnować z tego wschodniego klimatu, ale przynajmniej w mojej skromnej opinii utwór mocno przez to traci na uniwersalnym przesłaniu, które przecież jest podstawowym wymogiem i zaletą baśni jako gatunku literackiego.

Tiurma – skoro obie formy poprawne, jasne, że ta lepiej pasuje do kontekstu.

Dywizy i półpauzy – rozumiem, że osoba odpowiedzialna za skład antologii pomyliła się w paru miejscach, ale tutaj przecież można poprawić.

 

Osvaldzie, “w Internecie nikt nie wie, że jesteś psem”, czy na przykład krytykiem literackim. Skoro posiadasz niezbędną wiedzę i umiejętności, przy ich wykorzystaniu z pewnością mógłbyś zostać jedną z wyróżniających się postaci portalu. Jeżeli jednak postanawiasz symulować brak tejże wiedzy i umiejętności, pisząc komentarze ubogie w treść merytoryczną, nie dziw się, że będziesz postrzegany adekwatnie.

Dla mnie ten tekst to właśnie taki literacki “wózek sprzątaczki”, któremu na siłę przypisuje się wielkie znaczenie i kunszt tylko ze względu na “otoczenie” (głównie odniesienie do wojny na Ukrainie).

Osobiście, jak wyżej, uważam odniesienie do wojny na Ukrainie za najsłabszy element tego tekstu, więc nie ze mną ta polemika.

Pragnę też zwrócić Twoją uwagę, iż pod tym tekstem jest bardzo dużo “miałkich frazesów” typu: dobrze się czytało, świetny klimat, ładnie napisane itp., ale jakoś nie widzę, abyś autorów tych wypowiedzi podejrzewał o skrzywdzenie i kazał się doszkalać. Bardzo to ciekawe.

Rzeczywiście zwykłem oczekiwać od krytyki większej wnikliwości niż od pochwał. Taka konwencja społeczna, może nie uniwersalna, ale chyba dosyć powszechnie przyjęta. Nie wiem, co w tym “bardzo ciekawego”.

silver_advent, być może uraziła Cię moja odmowa przeczytania Twojego tekstu, choć starałem się to zrobić uprzejmie.

 

A ja wciąż zapraszam :> Nie uraziła, po prostu znalezienie się w tak doborowym towarzystwie “zjechanych” uznałbym za komplement. Nie ukrywam, że próbowałem to sprowokować, ale najwyraźniej bezskutecznie :D

Braku uprzejmości nie mogę Ci zarzucić, przynajmniej w kwestii wymiany PW. 

 

Czytam głównie opowiadania oznaczone brązowym piórkiem, pod ten tekst zajrzałem natomiast, bo został polecony na shoutboxie, a autorka posiada także teksty wyróżnione. Uległem więc ciekawości. Natomiast jeśli chodzi o kłótnie, to zbyt szanuję swój czas, aby śledzić tego typu rewelacje, więc tutaj na pewno nie jestem na bieżąco i nie brakuje mi tej wiedzy.

 

Okej, ale mnie wciąż trudno w to uwierzyć, z prostego względu:

Zakładam, że jestem osobą mało znającą forum i wchodzę na listę tekstów piórkowych. Co widzę jako pierwsze w momencie, kiedy rozpocząłeś aktywność na forum? Tekst mr.Marasa pt. “Dzieci Marii”. Tymczasem pod tym tekstem nie ma nawet oceny. Podobnie uwagi nie doczekali się ani BasementKey, ani Krokus. Za to Zanais dostał po uszach za bobry, chociaż to tekst z dołu strony. Kilkakrotnie zachęcałem do odwiedzin tekstów Funa i Cobolda, które ktoś zajmujący się krytyką literacką znać musi, no nie ma siły.

Omijasz temat zręcznie, co akurat może i uwiarygadnia Twoją tożsamość, Osvaldzie.

W sumie może być tak, że miałeś po prostu bardzo niefortunny moment na forumowe wejście. W takim razie wybacz podejrzliwość, mamy tutaj ostatnio okres “burz i naporu”. No, dzieje się, krótko mówiąc… ;D

A do krytyki wręcz zachęcam, ale może nie ad personam, bo w przypadku Drakainy – miłe to nie było. Krytykujmy teksty, a nie autorów. 

zbyt nachalne wydało mi się chociażby nazywanie siedziby władcy “kremlem”.

Ślimaku, ale kreml ma także potoczne znaczenie, więc w tym przypadku można go traktować jako element budujący klimat na równi z carem. Trochę dziwne, że bojarów zabrakło.

Babska logika rządzi!

osvaldzie

wybierasz mój stary tekst, tekst Gekikary, tekst Drakainy oraz Outta Sewera. Myślisz, że nie widać, co łączy te osoby?

I wszędzie tragedia, czarna rozpacz i krzywda na papierze. Same ogólniki, zero konkretów, wyczucia konwencji. Ba! Żadnych pozytywów, a przecież w każdym opowiadaniu można znaleźć coś dobrego. Może czytaliśmy różne recenzje, ale twoje wyglądają dość jednostronnie ;)

Wskaż według ciebie dobre opowiadania na tym portalu. A może ich nie znalazłeś? Wtedy wymień swoje idealne teksty…

Finklo – ja nie odmawiam kremlowi istnienia jako wyraz pospolity, jednak jest to słowo rozpoznawalne przede wszystkim jako nazwa własna. Dlatego odnoszę wrażenie, że wykorzystanie akurat tego określenia siedziby władcy silnie, nawet silniej niż “car”, umiejscawia tekst w konkretnych realiach i obniża jego uniwersalność. Krok dalej byłoby już wskazywanie po nazwiskach i nazwach geograficznych.

I to prawda.

Babska logika rządzi!

Ślimaku, powołałeś się sam na Proppa. Propp ma w moim życiorysie znaczenie szczególne, zapytaj ninedin ;) Jest osobiście kultowy. Uczyłam tego Proppa przez kilka lat, także na zajęciach z fantastyki, to jeden z powodów. No i Propp opiera się też na bajkach wschodniosłowiańskich; jak już tu zacytowałam, na koniec w Morfologii bajki “bohater zostaje carem”.

Uważam, że wpisana w neutralne realia ta bajka straciłaby sens. Jest car, jest kreml – bo są “z tej samej bajki” Żar-ptak, Żelazny wilk i Wasylisa, a także literacki twór Wij. To wszystko postacie z konkretnego baśniowego uniwersum i naprawdę nie widzę powodu, dla którego miałabym z tego rezygnować – wręcz przeciwnie. Gdybym wybrała sobie jako materiał coś z baśni bliskowschodnich, to byłby wezyr, sułtan albo szach, a gdybym napisała coś z folkloru indiańskiego, to wódz plemienia. Muszę przyznać, że jak zazwyczaj doskonale rozumiem Twoje uwagi, tak tu całkowicie odpadam od tego rzekomego uniwersalizmu, jaki miałby powstać z nieosadzania baśniowych postaci w ich własnych realiach.

 

Co do kremla – celowo piszę małą literą, żeby było wskazanie, że to nazwa pospolita. W Kazaniu, w którym byłam jako jedynym mieście Rosji, jest jak najbardziej kreml. Kto ciekaw – wygugla. No i czemu car miałby siedzieć na zamku? To by był dla mnie zgrzyt.

 

Natomiast pod “zwykłem oczekiwać od krytyki większej wnikliwości niż od pochwał” zgadzam się w 100%. Zawsze piórkowe NIE uzasadniam dokładniej niż TAK, podobnie zresztą robiłam z pracami, kolokwiami czy zaliczeniami/egzaminami studentów: każdą ocenę niedostateczną uzasadniałam bardzo dokładnie, natomiast raz studentka, której dałam bez słowa piątkę zapytała “ale za co?” i znacznie trudniej było znaleźć konkrety, wiec powiedziałam: “za to, że widać, że pani wszystkiego się nauczyła” ;)

 

Osvaldzie – wyobraź sobie, że nie spodziewałam się, że się ujawnisz. Szkoda, że jednak wstydzisz się swojej recenzenckiej twórczości, bo gdybyś ją ujawnił, może rozwiałbyś nasze wątpliwości co do Twoich kompetencji w tym względzie.

podejrzewam, że miałaś już okazję się z moją recenzją zapoznać

Interesujące, czyżbyś zatem miał ze mną jakieś zaszłości i z tego powodu ta miażdżąca opinia o tym opowiadaniu? Że o de facto wycieczkach osobistych nie wspomnę?

Skądinąd skoro tyle o mnie wiesz, to może wiesz również, że kiedyś zarabiałam na recenzjach (drukowanych w szerokozasięgowych gazetach oraz niszowym czasopiśmie literackim), tylko mi się to znudziło, podobnie jak całe zajmowanie się literaturoznawstwem. Ergo umiem odróżnić dobrze napisaną recenzję od źle napisanej. Na tym portalu nie zaprezentowałeś jeszcze ani jednej dobrze napisanej.

http://altronapoleone.home.blog

Hej, hej,

 

podobało mi się, dobrze sie czytało :)

 

A tak bardziej serio, dla mnie ten tekst wpisuje się dobrze w rzeczywistość, która przypomina mi baśń, albo zły sen. Demony wojny powracają, mimo, że wydawało się, że jest to zło, z którym się już uporaliśmy na naszym globalnym podwórku. 

Twój tekst na pewno odpowiada na emocje, które czuję, dając nadzieję, że to zło przeminie, że rozpadnie się w pył, który wiatr historii rozwieje tak, że nie pozostanie po nim ślad.

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Muszę przyznać, że jak zazwyczaj doskonale rozumiem Twoje uwagi, tak tu całkowicie odpadam

I tutaj obiecałem sobie, że zachowam daleko posuniętą ostrożność, bo przypominam sobie, że kiedy ostatnim razem nie rozumiałaś moich uwag, zmarnowałem sporo Twojego i swojego czasu, aby wreszcie dojść do smutnej konkluzji, że splątałem Adama Krafta z biografią Norwida.

Powołałem się sam na Proppa… Uprzedzę może, że moja wiedza o Proppie sprowadza się mniej więcej do “ten dziwny Rosjanin, który bardzo rzetelnie klasyfikował baśnie i z uporem nazywał je bajkami”. Parę razy zaglądałem do tych rejestrów baśniowych motywów (oczywiście w jakichś polskich opracowaniach) w poszukiwaniu inspiracji, to wszystko. Skoro jesteś znawczynią teorii Proppa, na pewno się z przyjemnością dokształcę, gdybyś miała ochotę opowiedzieć o nim coś więcej.

To wszystko postacie z konkretnego baśniowego uniwersum i naprawdę nie widzę powodu, dla którego miałabym z tego rezygnować – wręcz przeciwnie. Gdybym wybrała sobie jako materiał coś z baśni bliskowschodnich, to byłby wezyr, sułtan albo szach, a gdybym napisała coś z folkloru indiańskiego, to wódz plemienia.

Tak, ten argument do mnie trafia. Baśnie są umieszczone w konkretnych realiach kulturowych i za ich pośrednictwem przekazują ogólne prawdy, bardzo często dotyczące możności przezwyciężenia zła. W tym zakresie jest zupełnie naturalne, że król rezyduje w pałacu, car na kremlu, padyszach ma ogród rozkoszy, a negusowi doradza zgromadzenie rasów; pomieszanie tych elementów przybrałoby charakter groteskowy. Następnie zdarza się czasem przypadkowo, że baśń zrzuca kokon symboliki i odnosi się do danej sytuacji nad podziw dokładnie – czytam, przypuśćmy, o kanibalu zabitym w samoobronie przez niedoszłe ofiary i mówię “dosłownie jak w Jasiu i Małgosi!”. Jeżeli dobrze rozumiem, przyjęłaś tutaj takie założenie literackie – uwarunkowane też wymogami antologii – że napiszesz nową baśń, w której oprócz przekazu uniwersalnego zawrzesz właśnie takie konkretne skojarzenia z inwazją Rosji na Ukrainę. Założenie to, o ile umiem ocenić, zrealizowałaś bardzo solidnie.

Moim zdaniem wiąże się z nim jednak pewien problem. Kontynuując analogię do klasycznych baśni: dobrze jest czytać Śpiącą królewnę i czerpać z niej ogólną naukę, że miłość pozwala przezwyciężać trudności. Gorzej jest czytać Śpiącą królewnę, gdy przyjaciółka pozostaje w śpiączce i przekonałaś się już dowodnie, że okazywanie miłości w niczym jej nie pomaga. A gdyby w dodatku okazało się, że w nowym wydaniu Śpiącej królewny autor całkowicie wykorzystał do kreacji szczegółów przypadek tej przyjaciółki (wciąż pozostającej w śpiączce), to czytałoby się już całkiem źle; owszem, miałabyś chyba do niego uzasadnione pretensje?

Wydaje mi się więc, że czym innym jest, gdy ogólna prawda baśni przypadkiem pasuje do konkretnej tragedii (”tekst daje mi nadzieję, że wszystko będzie dobrze”), a czym innym jest, gdy pasuje celowo (”tekst z założenia miał mi dać nadzieję, że wszystko będzie dobrze”). Nie mam pewności, czy takie podejście różnicujące odbiór utworu w zależności od kontekstu jego powstania jest w ogóle prawidłowe w świetle współczesnej teorii literatury, ale z grubsza tak to postrzegam. Widzę oczywiście w komentarzach, że większość odbiorców nie ma podobnych zastrzeżeń. Teraz da się mniej więcej zrozumieć, co próbuję przekazać, czy wciąż masz wrażenie, że raczej gadam od rzeczy?

 

Pozdrawiam serdecznie,

Ślimak Zagłady

Trochę na odwrót. Zabierając się do drugiego podejścia do tej konkretnej antologii (w dniu dedlajnu, oczywiście), zdecydowałam się odwołać do folkloru i "literackiego folkloru" (Gogol i jego Wij, który wrósł w mitologię) tego kawałka świata. Wij w zasadzie był pierwszym elementem, który postanowiłam wykorzystać, a potem przyszedł do głowy pomysł na ujęcie "nauczki dla samowładcy" w formę klasycznej bajki (u Proppa jest skazka, podejrzewam, że to oznacza zarówno baśń jak i bajkę) i pojawiły się, naturalne dla przyjętego sztafażu, stworzenia fantastyczne oraz Wasylisa. W tym konkretnym kontekście wydało mi się to naturalne, zwłaszcza że zakładałam, że stworzenia są dość powszechnie znane (tu, jak widać z komentarzy, trochę się przeliczyłam). Doczytałam głównie ukraińskie wersje baśni z tymi stworzeniami, żeby dać im naturę jakoś z tymi przekazami związana, choć nie najbardziej oczywistą. Tyle ;) Propp gdzieś w tle.

http://altronapoleone.home.blog

Bardzo ładne, podo mi się. Uwielbiam Gogola, zwłaszcza jego “Wija”, więc zachęta była od samego początku, no i nie zawiodłem się. Dziękuję i kłaniam się nisko. M:) 

Cześć!

 

Całkiem przyjemna baśń, choć jak na klimaty wojenne jest trochę zbyt bajkowo. Car czyta, wierzy w czary a ludzie pokornie wykonują jego wolę. Wojna i motywacje, które ją powodują są imho – nieco bardzie bezpośrednie, prostsze i niższe. A pole manewru uwikłanych w nią ludzi niewielkie. Mocno czuć tu Gogola, co bardzo cieszy tych, którzy go znają (reszta sama może być sobie winna ;-) )

Udana bajka, drakaino. 

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Hej, ho! :)

 

Podobał mi się styl – taki baśniowy – i prześmiewcze ukazanie Zgredka. Podobały mi się motywy folkowe (ciekawy pomysł, a może motyw, z powiekami o.O), tylko że koniec wydał mi się niewiarygodny – nie wiem, dlaczego ta ostatnia wizja miałaby przerazić cara, skoro był pewny swojej wielkości i swego zwycięstwa…

 

Był on sam, lecz nie budził już przerażenia, jedynie śmiech.

Do wtóru głuchego, drwiącego śmiechu wydobywającego się z żelaznych ust Wija car osunął się martwy na ziemię u stóp własnego tronu.

Jakoś po prostu nie przemówił do mnie ten fragment – nie było tutaj nic o przerażeniu cara, żadnego uzasadnienia jego nagłej śmierci – sama musiałam to sobie dopowiedzieć (i nie do końca w to uwierzyłam).

 

Ale końcówka przyjemna, tak to powinno być. :)

 

Ja znalazłam barwy dwukrotnie: raz pola i niebo (podobno stąd wzięły się barwy ukraińskiej flagi), raz morze i złocone słońcem skały.

 

Pozdrawiam :)

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Hej, DHBW :)

 

Jest jeszcze złoto-niebieski przedświt na końcu ;)

 

Powieki Wija to pomysł Gogola, więc jemu słać pochwały.

 

Natomiast co do końcówki – dla tyrana nie ma nic gorszego niż pustka, w której przestaje cokolwiek znaczyć, bo tyran musi mieć pochlebców, służalców i tak dalej, on istnieje poprzez nich. Jak ich zabraknie – jest niczym. To dość stary motyw, wszystko tu jest oparte na tradycyjnych motywach ;)

A co do samego “głuchego, drwiącego śmiechu”, to jest z kolei cytat z jednego z najlepszych wierszy polskich, “Pieśni”Tadeusza Borowskiego z 1942 r. (sam koniec, ale przytaczam całość, bo warto):

 

Nad nami noc. W obliczu gwiazd –

ogłuchłych od bitewnych krzyków

jakiż zwycięzców przyszły czas

i nas odpomni, niewolników?

 

Pustynię, step i morza twarz

mijamy, depcząc, grzmi karabin,

zwycięzców krzyk, helotów marsz

i głodny tłum cyrkowych zabaw.

 

Wołanie, śpiew, pariasów wiara,

łopoce wiatrem wrogi znak,

krojony talar, łokieć, miara

i chodzą ciągle szale wag.

 

Niepróżno stopa depcze kamień,

niepróżno tarcz dźwigamy, broń,

wznosimy czoło, prężne ramię

i ukrwawiamy w boju dłoń.

 

Niepróżno z piersi ciecze krew,

pobladłe usta, skrzepłe twarze,

wołanie znów, pariasów śpiew

i kupiec towar będzie ważył.

 

Nad nami noc. Goreją gwiazdy,

dławiący, trupi nieba fiolet.

Zostanie po nas złom żelazny

i głuchy, drwiący śmiech pokoleń.

 

 

http://altronapoleone.home.blog

dla tyrana nie ma nic gorszego niż pustka, w której przestaje cokolwiek znaczyć, bo tyran musi mieć pochlebców, służalców i tak dalej, on istnieje poprzez nich

Hm, no być może, po prostu zabrakło mi jakiegoś opisu reakcji, jakiegoś płynnego przejścia od wizji do śmierci.

 

Wiersza oczywiście nie znałam. ^^

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Co tu dużo mówić, Drakaino. Napisałaś bajkę przesyconą klimatem, który pamiętam z podobnych dzieł czytanych w dzieciństwie, a jednocześnie nie wolną od spraw napawających lękiem, budzących grozę i rodzących sprzeciw dla sytuacji, z którą przyszło nam się zetknąć.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Po zastanowieniu i powtórnej lekturze postanowiłem tekst nominować. Przede wszystkim dlatego, że jest to porządna bajka i w swojej kategorii jednym z lepszych tekstów szortowych, jakie czytałem na portalu.

Naturalnie za największe pozytywy uważam klimat i nawiązania do słowiańskich baśni, ale doceniam także ładną kompozycję i wykorzystaną wiedzę z teorii literatury.

Слава Україні!

Ładna opowieść z morałem i świetnie się czytało do samego zakończenia, ale IMHO ono właśnie wymaga dopracowania. Niby wiadomo, że zły car nie boi się ani upadku wrogów, ani swoich ludzi, a jedynie swojego własnego, ale brakuje w tym jakiegoś dopełnienia.

Podziwiam połączenie motywów ruskich baśni.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Po przemyśleniu i ponownej lekturze postanowiłem zaprosić lożę do wizyty w tym temacie i zadecydowania, czy piórko się tu należy. Jestem pewny, że ta decyzja będzie roztropna.

Mamy tu interesujący klimat, tekst jest napisany bardzo sprawnie, a w dodatku w słusznej sprawie. Byłby to interesujący akcent w forumowej antologii.

Miłej niedzieli :P

Już opublikowane teksty nie wchodzą do antologii. Tak że tego…

Babska logika rządzi!

O, to moje przeoczenie. A czy w takim razie nie powinno być złotego piórka tutaj? Chciałem dobrze, ale w sumie to trochę idiotyczna sytuacja, bo skoro tekst ukazał się już w antologii, to dyskutowanie o jego piórkowości jest poniekąd musztardą po obiedzie. Jeśli autorka sobie tego życzy, to usunę nominację.

Nie, zostaw nominację. Złote piórka mają opka druknięte w NF. Pozostałe mogą o pierze walczyć, ale do antologii wchodzi tylko to, co nie zostało wydrukowane w innych książkach (antologiach pokonkursowych itp.).

Babska logika rządzi!

Oki, dzięki za wyjaśnienie! (i wybaczcie, za narobienie zamieszania. Silver <= Słoń w składzie porcelany… )

Silverze, opowiadania publikowane wcześniej może dostać piórko, antologia to tylko wartość dodana do piórka ;)

http://altronapoleone.home.blog

Wiem, czego brakuje na koniec :-)

Car, żeby się dobrze przerazić i zginąć, musi zostać wyprowadzony ze strefy komfortu. Słudzy Wija, otwierając żelazne powieki pokazują władcy “telewizję”. Brakuje jakiejś jaskini czy innego szczytu, gdzie mógłby się sam skonfrontować ze swoim lękiem. Choćby to ostatnie miało być we śnie, do czego akurat żabka świetnie pasuje.

 

@Osvald:

Żeby pisać o wojnie, zwłaszcza takiej, która rozgrywa się na naszych oczach, trzeba mieć mnóstwo wrażliwości i doskonały warsztat.

Wybacz, ale nie. Wejdź do księgarni, kiosku czy dowolnego miejsca, gdzie sprzedają zadrukowany papier. Wcale nie trzeba, może masz na myśli, że w/g Ciebie wypada?

 

Z portalami nie jest lepiej.

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Czytało mi się przyjemnie. Gratuluję od razu otwarcia antologii oraz warsztatów – brzmi to jak super sprawa, gdy ludzie analizują twój tekst; jednocześnie chyba by mnie to mocno stresowało, że wynajdą jakąś słabiznę i ją wytkną. ^^

Bajka odhacza wszystkie obowiązkowe punkty programu, przez co, jak mniemam, świetnie nadała się do rozłożenia na czynniki pierwsze i nauki. Jednocześnie ogrywa wojenny temat i bardzo fajnie wpisuje się w tematykę antologii. Przy czym to jednoznaczne wskazanie na wschód jakoś tak odziera “Bajkę” z uniwersalności, a szkoda.

Jest to wszystko dobre, na temat, pokrzepiające i z morałem, ale jednocześnie brakuje mi tu elementu, który by się wybijał i pozwalał nim zachwycić.

płoną nie ogniem, lecz blaskiem

Jeśli coś płonie – to ogniem.

 

Przyjemna lektura. Doskonale dobrałaś styl, co zresztą mnie wcale nie dziwi. Lektura rzeczywiście przywiodła mi na myśl baśnie w stylu braci Grimm, klimatem bardzo do nich przystawała. Dodatkowy plus za użycie postaci z rosyjskiego folkloru.

I właściwie niewiele tu można by skrytykować, bo każdy element jest ładny, przyjemny, sensowny, a historia kończy się morałem – banalnym, tak, ale właśnie takim powinna kończyć się baśń.

Czego więc brak? Trudno to określić. Mam do czynienia opowiadanie porządne w formie i treści, ale jednak nie wychodzące poza konwencję, nie zaskakujące, kroczące pewnie utartym szlakiem. Czy to źle? Absolutnie nit. To takie, przy którym mogę pochwalić warsztat i wyobraźnię autora, jednak nie mogę napisać, by tekst mnie bardziej poruszył, bym za coś do mocniej cenił, coś mnie urzekło, czy tym bardziej wprawiło w zachwyt.

I nie twierdzę, że koniecznie opowiadanie powinno to robić – po prostu tym razem czegoś mi zabrakło. Będę więc na NIE.

Spokojnie. Tak naprawdę mnie tu nie ma.

Klasyczna bajka z silnymi odniesieniami popkulturowymi, no i Tolkien się kłania, co bardzo lubię. To fajne, choć jednocześnie sprawia, że historia nie zaskakuje. Choć może z tym obniżaniem napięcia bardziej chodzi – teraz przyszło mi do głowy, gdy czytałam drugi raz – o konstrukcję podobną do poniższej:

,W pierwszej chwili chciał wyśmiać gnoma i Wasylisę, lecz dostrzegł twarz przybysza – a raczej to, co zastępowało mu twarz: opadające do samej ziemi żelazne powieki – i na jedno uderzenie serca car pobladł. Lecz że serce miał kamienne, nie uląkł się.

Moja ciekawość ulatnia się, gdy czytam w pierwszych słowach, że coś chciał, poniewaź już wiem, że będzie inaczej (stosujesz rodzaj uprzedzenia czytelnika). I tak się staje. Wolałabym nie wiedzieć tego, a więc tylko przeczytać o wyśmianiu i lęku, kamiennym sercu.

 

Drobiazgi:

,W wypełniającej go pysze nie zauważył igrającej w złotych oczach Wasylisy iskierki pozbawionego radości triumfu.

Wydaje się trochę przekombinowane?

,Jeszcze możesz ocalić duszę – rozległ się nad jego uchem szept Wasylisy.

jw, nie można krócej „usłyszał szept, szepnęła”. 

 

Baśń mi się podobała, morał też, naturalnie. :-) Gdy myślę o całości szorta mamy długie wejście w historię, lecz to, co najciekawsze rozgrywa się w ostatnich zdaniach. 

Biblio bez wahania, piórko dla mnie – nie tym razem. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Hej, hej

Gratuluję publikacji!

Bajka pełną gębą, zarówno w formie, jak i w treści. Podoba mi się wykorzystanie dwóch istot kojarzących się z wojną – żar-ptaka oraz wilka z żelaza. Stworzyłaś bajkę poprzez wykorzystanie typowych elementów: mamy tutaj władcę, który uważa się za mądrzejszego niż w rzeczywistości (na swoją zgubę), mądrą czarodziejkę (?) i kolejne próby zawrócenia bohatera z drogi do samozniszczenia.

Tworzy to jednocześnie zaletę, bo przecież ma wyjść bajka, ale i wadę, bo niczym nie zaskakuje. Tematyka i kontekst narzucają specyficzne ograniczenia, przez co znika możliwość zaskoczenia czytelnika. Od pierwszych słów wiadomo, jak opowieść się skończy. Nie ma w tym nic złego, bo przecież antologia ma dawać nadzieję i trudno tam o inne rozwiązanie, jednocześnie obniża wartość opowiadania, gdy patrzeć z boku.

Na piórko nieco za mało, ale mam nadzieję, że Twoja bajka będzie prorocza :)

Ładny tekst. Postacie, które wykorzystałaś kojarzą się z rosyjskim folklorem. To nie są bóstwą, którym trzeba składać ofiary, ale stwory, które przybywają na pomoc, gdy lud potrzebuje. I mam wrażenie, że w ten sposób chciałaś wyrazić nadzieję, że rosyjskie społeczeństwo się zbuntuje. Jednocześnie zarówno tematyka, jak i postacie sprawiają, że tekst staje się niecco przewidywalny. To się po prostu nie mogło inaczej skończyć.

Inna rzecz, że opku brakuje ponadczasowości. Stwory z rosyjskiego folkloru, silne odwołania do wojny w Ukrainie, kierują uwagę czytelnika w bardzo określoną stronę. Problem w tym, że czytając Bajkę po siedmiu miesiącach wojny, mam wrażenie, że nieco się zdewaluowała. Nie zrozum mnie źle, pisałaś ten tekst zaraz na początku wojny i wyraziłaś w nim nadzieję wielu ludzi, także moją, że Putin upadnie. Niestety już chyba mało kto w to wierzy, i w związku z tym tekst nie daje nadziei, którą miał dawać. Jednocześnie te silne odwołania do wojny w Ukrainie sprawiają, że trudno Bajkę traktować, jako tekst uniwersalny. On się po prostu będzie z tą konkretną wojną kojarzył. Dlatego będę na NIE.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Spodobało mi się. 

Bajka przesiąknięta elementami wschodniego folkloru, z morałem, pokrzepiająca i podnosząca na duchu. Nie zgadzam się, że jest ona zdezaktualizowana, klęski i upadki lubią przychodzić do tyranów w najmniej spodziewanych momentach. W obecnej formie opowieść uważam za bardzo dobrą, ale pomyślałem też, że dobrze by jej zrobił twist – wydawałoby się, że car osiągnie swój cel, jest on tuż-tuż, nagiął nadnaturalne siły do swojej woli i właśnie w takim momencie przewrotny los mógłby postanowić go ukarać ;) 

Nie zgadzam się z jednym z zarzutów powyżej, że bajka może stanowić chęć “wypromowania się” na ludzkim nieszczęściu. Ani przez chwilę nie przyszłoby mi do głowy, żeby tak napisać. Opowieść, jak niemal każda bajka, uwieńczona jest szczęśliwym finałem, ukazuje, że za popełnione zło należy ponieść karę i mnie podniosła na duchu, a sądzę również, że ma szansę spełnić taką samą rolę dla wszystkich potencjalnych odbiorców. 

Pozdrawiam Autorkę, jak i wszystkich, którzy będą uprzejmi przeczytać moją wypowiedź :)

Nowa Fantastyka