- Opowiadanie: epikon1 - Funky Girl

Funky Girl

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Funky Girl

Funky Girl / short SF/

 

 

Marzeń ci nikt nie odbierze.

zapis wolnego człowieka  

 

 

Spotkałem ją pewnego dnia gdy lato już odchodziło a piękno jesieni jeszcze nie napawało mnie nostalgią.

 

Jak wszystko w moim życiu i to zdarzyło się za późno.

Pamiętam jak sercu brakło miejsca tam gdzie anatomia przydzieliła mu rewir jego tytanicznej pracy. Siedemdziesiąt razy na minutę x 60 minut x 24 godz x 30 dni x 12 miesięcy x 60 lat =ponad sto osiemdziesiąt milionów uderzeń, z których każde było cząstką życia. Gdybym chciał być dokładny to musiałbym wnieść poprawkę za czas kiedy mną zawładnęła na szczęście nie wiedząc o tym– robiłem wszystko aby to ukryć starając się zachować standardowo i chowając maślane oczy. Ten czas musiałbym liczyć nie 70 a 140 na minutę.

 

 

Tajny projekt

 

O zapisach wolnego człowieka dawno już nikt nie słyszał.

Można przypuszczać, że niewolnicy, którym wmówiono,że są wolni, naprawdę w to uwierzyli. Argumentów specjalnie nie trzeba było przedstawiać.

Każdy może robić w życiu co chce, nikt nie zmusza cię do pracy– jesteś wolnym człowiekiem – nie ma granic, możesz podróżować gdzie chcesz. Jest tylko mały szczegół. Każda sfera twojego życia jest opodatkowana – średnio 50%. Kiedyś chłop pańszczyźniany płacił dziesięcinę – 10 % swojego dochodu.

 

Cathy pracowała w IC – międzynarodowej korporacji, która miała laboratoria rozsiane po całym świecie. Co produkowali nikt dokładnie nie wiedział, ponieważ tysiące małych trybików znały tylko niewielki zakres projektu.

Każdy był zajęty swoją cząstką i był dumny,że jego mrówcza praca jest niezbędna jak ogniwo w łańcuchu– o jego wytrzymałości decyduje detal – bez niego nawet wielka wspaniała maszyna nie będzie działać.

 

Zapewne tak, gdyby nie to, że 50% trybików wykonywało pozorowaną pracę nawet o tym nie wiedząc. Ich praca miała za zadanie ukryć prawdziwy cel i odwrócić uwagę od sedna projektu.

 

Ale nie Cathy, o nie. Nie bez powodu nazywali ją Funky Girl.

 

Spotkałem ją ponownie po latach. Nie znaczy to , że zniknęła z mojej pamięci.

Wręcz przeciwnie – wspomnienia o niej utkały sporo moich marzeń.

 

Kiedyś niespodziewanie stanęła w drzwiach mojego zakątka, gdzie marzenia próbowałem przenieść na papier – z różnym powodzeniem. Ze wskazaniem na słowo ‘’ różnym’’

 

Cześć dziadek – powiedziała bez ogródek– jej widok zmiękczył mnie totalnie.

Wyłącz ten maślany wzrok i słuchaj uważnie – jest robota– powiedziała krótko.

 

Gdybym zapytał jaka ?– zabrzmiało by to pewnie zbyt asekuracyjnie z mojej strony.

Wykonałem jakiś niezdarny gest zastanawiając się co powiedzieć.

 

Nie kombinuj – tankujemy auto do pełna i jedziemy – czeka nas długa jazda powiedziała jak zwykle niespiesznie – wszystko opowiem ci po drodze.

 

Po godzinie jazdy wiedziałem już co to za robota – a nawet więcej.

Korporacja IC , w której pracowała Cathy budowała prototyp silnika zaginającego przestrzeń.

Cathy nie wiadomo skąd miała chip startowy do statku eksperymentalnego.

Nigdy mi nie powiedziała skąd go ma. Nie pytałem chociaż bardzo chciałem.

 

Mam przepustkę do hali testów ważną jeszcze 40 min. Wejdziemy razem, weź tą walizkę i przebierz się za technika– tym razem Cathy wydawała się spięta.

A co jest w walizce? – zapytałem.

Czy to ważne? Masz udawać technika , a jeżeli chcesz już wiedzieć to jest tam żarcie – pasuje?

Jasne – odrzekłem – nie wyobrażałem sobie podróży w kosmos na czczo.

 

Cathy przyłożyła kartę do czytnika , bramka się otwarła a ja zdążyłem przejść tuż za nią. Niestety po kilku sekundach usłyszałem krzyk strażnika:

 

Haloo, haloo, panie starszy….

Do mnie mówisz?– Odwróciłem się powoli

A do kogo? – widzisz tu innego dziadka?

Nie obraziłem się bo rzeczywiście byłem stuprocentowym dziadkiem.

 

Przepustkę poproszę – rzekł podchodząc do mnie i ostentacyjnie poprawił kaburę spluwy przypiętą do pasa.

Sięgnąłem do wewnętrznej kieszeni, złapałem za szyjkę Johnny Walkera, którego kupiłem na stacji benzynowej aby oblać pierwszy lot w kosmosie i walnąłem gościa w łeb. Upadł na kolana i ruszał się niemrawo więc poprawiłem walizką celując tą okutą stroną. Gość upadł i znieruchomiał.

Z walizki wysypały się nasze zapasy, Z butelki whisky zostały tylko odłamki, zapach rozlanej wódy walił jak w pubie, ostre światła i przeraźliwy dźwięk alarmu nie wróżyły udanego startu.

 

Cathy hamując ślizg po majonezie z kanapek złapała mnie po drodze za kołnierz i krótkim lobem wrzuciła do kabiny statku. Chwilę później włożyła chip do slota i statek wystartowal.

 

Boże, poczułem się jakby mi transplantowano żołądek do mózgu, a ponieważ nie było tam już miejsca łeb urósł mi do granicy wytrzymałości czaszki, ból był taki, że nie poczułem transplantacji pozostałych organów.

Kątem oka zerknąłem jak sobie radzi Cathy.

Siedziała w fotelu pilota tryumfalnie trzymając środkowy palec do góry.

 

 

Andromeda

 

 

Wylądowaliśmy na planecie podobnej do Ziemi. Statek łagodnie osiadł na brzegu jeziora.

Po kilku minutach przyleciał niewielki pojazd i wysiedli z niego ludzie podobni do nas.

Witajcie Ziemianie– przemówili w naszym języku. Pozwólcie, że na wszystkie wasze pytania odpowiemy telepatycznie– to znacznie skróci czas.

 

Po kilku minutach wiedzieliśmy prawie wszystko.

Ich cywilizacja jest starsza od naszej o 10 000 lat. Nie znają pieniądza.

Automatyczny przemysł dostarcza ludziom wszystkiego czego potrzebują, ludzie pracują dla przyjemności , edukacja telepatyczna daje wszystkim tą samą wiedzę. Mogą podróżować we wszechświecie i żyć gdzie chcą. Ich pierwotna cywilizacja była podobna do naszej. Prymityw istnienia oparty na posiadaniu -jako nadrzędnej wartości doprowadził niemalże do ich unicestwienia.

 

Kiedy udało im się pokonać patologie cywilizacji rozwinęli w sobie piękno istnienia i nieskończoności.

 

Co możemy zrobić? – zapytaliśmy , aby uniknąć samounicestwienia?

Wróćcie na Ziemię, zabierzcie ze sobą wszystkich wartościowych mentalnie ludzi. Damy wam scannery separujące osobniki patologiczne– te zostaną na ziemi. Albo zrozumieją na czym polega nieskończone istnienie albo pozabijają się nawzajem – ewolucja eliminuje z czasem patologie zagrażające nieskończonemu istnieniu.

We wszechświecie są biliony planet nadających się do zaludnienia.

Znacie już technologię podróży bez granic – nic was nie powstrzyma.

 

Tak zrobiliśmy.

 

Tysiąc lat później

 

 

Planeta Szlachetnych Trunków

 

Kustosz Muzeum Exodusu z Ziemi przechylając się płynnie nad próbkami do degustacji zaproponował kolejny toast.

 

‘’ za Cathy i dziadka’’

 

Wszystkie nowe toasty były w tej społeczności przyjmowane niezwykle ciepło.

Desygnacja nowego toastu w celu jego utrwalenia i oficjalnego wpisu w rejestr toastów wymagała powtórzeń aż do rana.

 

Nikt rankiem nie musiał iść do pracy , co niektórzy tylko mieli umówione wizyty w gabinetach regeneracji wątroby.

 

 

CDN?

Koniec

Komentarze

Nie wiem, co przeczytałem.

 

Czy to miała być komedia? A może poważne SF? Nie mam pojęcia.

Fabuła jest tu, oględnie mówiąc, wysoce nasycona absurdem. Bohater gada z panną, bez trudu włamują się do strzeżonej bazy, równie bez trudu kradną statek i lecą w kosmos, by tam odbyć dość drętwą pogawędkę z kosmitami… Nie wiem, czy tak miało być? Czy miałem czuć tu ten absurd, czy to jakaś forma eksperymentalna?

Bohaterowie są, ale jakby ich nie było. Nie potrafię nic konkretnego o nich powiedzieć.

Z całego tego tekstu tylko fragment o opodatkowaniu wydaje się być w jakikolwiek sposób spójny, ale poza lekką naiwnością (och, ten godny pozazdroszczenia żywot chłopa pańszczyźnianego) nie wnosi on nic konkretnego do tego tekstu. O czym on w ogóle jest? O opodatkowaniu? O alkoholu? O ewolucji ludzkiej rasy? Nie mam pojęcia. Nie mam pojęcia, co chcesz mi, jako czytelnikowi, przekazać, jakie wnioski mam wyciągnąć z tej lektury, co czuć, o czym myśleć.

Nie pomaga zapis. Dialogi zapisujemy od półpauzy (-), entery miedzy akapitami nie są potrzebne. Nie pomaga też ogólny chaos, który sprawia, że momentami trudno powiedzieć kto do kogo mówi.

Przed kolejna publikacją popracuj nad formatowaniem i spójnością tekstu, może też nad klarownością przekazu. Wtedy może uda się uzyskać jakiś bardziej konkretny feedback – bo na ten moment trudno mi konkretnie coś powiedzieć o tekście, którego nie rozumiem.

Mam podobne odczucia co do fabuły i bohaterów, a raczej ich braku, jak None. Nie wiem, co chciałeś opowiedzieć, nie jest to nawet impresja, która porywałaby stylem, pomysłem czy oryginalnością.

Na dodatek sam sposób zapisu bardzo utrudnia lekturę. Eksperymentować z formą można, jak najbardziej, ale trzeba to robić z głową, żeby czytelnik miał z eksperymentu przyjemność lekturową.

Tu np. bardzo przeszkadza głupi techniczny szczegół, że rozdzielasz bardzo małe cząstki tekstu tzw. światłem czyli pustym wersem. Tekst jest poszarpany, ale bez przesady, żebyś musiał to aż tak wyróżniać typograficznie. Podobny, ale przyjaźniejszy dla czytelnik efekt można uzyskać np. różnicując czcionkę w obrębie akapitów itd. Ale ponieważ większe narracyjne części rozdzielasz dwoma pustymi wersami, to zapewne te pojedyncze nie mają znaczenia i możesz po prostu je zlikwidować, a podwójne zamienić na pojedyncze.

Druga sprawa – olewasz totalnie zapis dialogów. Gdyby to był strumień świadomości, w którym kwestie dialogowe znajdują się w obrębie długich akapitów, do przeżycia, choć to też irytujące. Ale tu? Nie ma formalnego uzasadnienia dla niezaczynania kwestii dialogowych od poprawnej półpauzy.

Przecinki to chyba sypnąłeś chaotycznie po tekście, już w pierwszym zdaniu brakuje dwóch. Ale potem są – raz poprawnie, raz niepoprawnie, więc to raczej niechlujstwo niż zamysł artystyczny.

 

A już całkowicie technicznie, to: Funky Girl / short SF/ jest niepotrzebne, edytor wstawia tytuł, a kategorie sam ustawiłeś.

http://altronapoleone.home.blog

Bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarz.

Coś wyjaśnię : jedyną rzecz jaką człowiek musi zrobić– chce czy nie chce – to umrzeć. Reszta to przypadek , uwikłanie w kanony, przekonania, wartościowanie życia – tzn jego priorytety etc.– wszystko co pozbawia człowieka wolności w 99%.

A gdzie zieleń traw, miłość i radość z życia ,dzieci nie obarczonych przekleństewm dorosłych? a gdzie świat bez  morderców , psychopatów, bandytów i hipokrytów i polityków co na jedno wychodzi.Świat bez magazynów broni nuklearnej pozwalającej na unicestwienie 10 planet takich jak Ziemia.

 

Dlatego też pytam co to jest ? dialog, przecinki, inne umowne drobiazgi definiujące pisemny kontakt z osobnikami gatunku homo sapiens, techniczne edytory, które bez zastrzeżeń przyjmowane są do selekcji tekstu, serwowanie przecinków na zasadzie przypadkowości, dostarczanie czytelnikowi przyjemności lekturowej –/ lepszy jest sex/ , subtelna, ale jednak krytyka w oparciu o tymczasowe kanony / za 20 lat bedą w muzeum zabytków lingwistyki, o co tu chodzi? nie wiem co przeczytałem.

Odpowiadam: to po prostu rzeczywistość uwikłana w pseudo kanony, prawo niszczące mentalizm człowieka, o zgrozo akceptacja tego zniewalającego prawa przez 99% populacji. I w takiej konfiguracji cz łowieka zniewolonego pytasz mnie zacny Tymoteuszu o co tu chodzi?/ a może biega– biorąc pod uwagę niezbędne tempo powierzchownego życia sterowanego przez psychopatów?/ mówisz mi że nie rozumiesz, dlaczego nie rozumiesz co czytasz? poświęcając swemu niezrozumieniu elaborat ca. 50% tekstu startowego? Niestety to normalne Tymoteuszu– zostałeś zmanipulowany przez kreatywną rzeczywistość , ktoś zadbał o to byś baczył na nieistotne szczegóły aby sedno pozostało tylko dla wtajemniczonych. Moje motto: PRZEŻYĆ ŻYCIE A PÓŹNIEJ SIĘ ZOBACZY………

Chętnie nawiążę dalszy dialog…………  Marek 

Ech… Literacki anarchizm. Dawno tego nie widziałem i całkiem mi tego nie brakowało.

Zapewne nie zdołam ci skutecznie wytłumaczyć, czemu takie pisanie zwyczajnie nie ma racji bytu. Ale co tam, spróbujmy. Każdy ma swoje wiatraki.

Zacznijmy może od rzeczy podstawowej. Te, jak to pogardliwie określiłeś, “dialog, przecinki, inne umowne drobiazgi” nie służą do tego, żeby cię zniewolić. To nie jest klatka. To jest umowa społeczna. Ja rozumiem, że anarchiści społeczeństwem gardzą, bo nonkonformizm bardzo, ale ta umowa istnieje nie bez przyczyny i również nie bez przyczyny się ją stosuje. A przyczyna tą jest komunikacja.

Może i powyższe opowiadanie jest głębokie. Może i zawiera myśl, która odmieniłaby moje życie. Może jest przemyślane, złożone, piękne. Głęboko w to wątpię, ale nie mogę tego wykluczyć. Bo go nie rozumiem. A skoro go nie rozumiem, to dla mnie równie dobrze może być napisane w obcym języku. Albo po prostu być bełkotem. Twoje potencjalnie głębokie przemyślenia do mnie nie docierają. Twój przekaz mnie omija. Nie jesteś w stanie wpłynąć na mnie, wzbudzić we mnie uczuć, pchnąć moich myśli na określone tory, skłonić do przemyśleń. Bo po prostu nie wiem, co chcesz mi przekazać.

Język pisany jest formą komunikacji. Jak w każdej formie komunikacji obowiązują w nim zasady. Litera “a” jest związana z dźwiękiem “a”. Zdanie kończymy kropką. Dialog zaczynamy półpauzą. “Skrzat” piszemy przez “rz”. Te zasady pozwalają nam się sprawnie komunikować – ty za ich pomocą kodujesz informacje, ja za ich pomocą je dekoduje. Kiedy twoje kodowanie olewa zasady, ja mam problem, żeby je zdekodować. Więc wiadomość zamienia się w szum.

Jeżeli chcesz, żeby twoje wiadomości trafiały do czytelników, gorąco radzę, byś jednak używał powszechnie przyjętego kodowania. Twoja wiadomość może być wtedy tak anarchistyczna i wywrotowa, jak sobie zażyczysz, ale przynajmniej ludzie będą w stanie cię zrozumieć. Bo przecież piszesz dla innych, nie dla siebie – inaczej po co publikować swoje twory na forum?

W całym tym wywodzie pomijam oczywiście taki drobiazg jak fakt, że przestrzeganie tych zasad to zwyczajna uprzejmość wobec drugiego człowieka. Ale takimi szczegółami nie będę zawracał członkowi 1% niezmanipulowanych ludzi.

 

Jeszcze na koniec:

Niestety to normalne Tymoteuszu– zostałeś zmanipulowany przez kreatywną rzeczywistość , ktoś zadbał o to byś baczył na nieistotne szczegóły aby sedno pozostało tylko dla wtajemniczonych.

Aż kusi, by zapytać, czym jest owo sedno. Ale obawiam się, że i tak nie zrozumiem odpowiedzi. Chciałoby sie też zapytać, kim są wtajemniczeni i kto ich wtajemniczył, ale po co? Elitaryzm jest nudny.

Co do owego sedna… Strzelałbym, że jest nim utopijna wizja cywilizacji, którą roztaczasz w końcówce. I, jeżeli mam rację, nie jest to szczególnie odkrywczy ani nawet ciekawy pomysł. “Stwórzmy społeczeństwo złożone tylko z dobrych ludzi” to koncept całkowicie odtwórczy. A ty nie dodajesz do niego żadnej oryginalnej myśli, którą byłbym w stanie rozpoznać – poza alkoholizmem. Twoje sedno, jeżeli dobrze je odczytuję, jest więc zwyczajnie kiepskie.

Ale może umyka mi jakaś druga warstwa. Jestem w końcu niewtajemniczony.

Ech, już chciałam się zabrać za łapankę, na szczęście zerknęłam na komentarze i widzę, że nie warto. Właściwie wszystko, co miałabym do powiedzenia, rzekł już None, więc nie będę powtarzać.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nieistotne drobiazgi jak zapis dialogów, układ tekstu i spacje utrudniły mi zapoznanie się z tekstem. 

SF mało przekonujące, bo w zasadzie nie opisałeś nowej planety i nowej społeczności.

Początkowa fascynacja bohatera bohaterką rozmywa się i czytelnikowi zostają tylko rozważania eko-filozoficzne, jak dla mnie to za mało, żeby utrzymać zainteresowanie.

Lożanka bezprenumeratowa

Miś przeczytał i rozczarował się. Dobrze, że zerknął do komentarzy. Zobaczył, że nie jest sam. Świetny komentarz napisał None po Twoje odpowiedzi na wcześniejsze uwagi.

Wybacz, Epikonie, ale tekst jest napisany w sposób doskonale uniemożliwiający jego zrozumienie. Przeczytałam i to wszystko, do czego mogę się przyznać.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka