- Opowiadanie: krzkot1988 - Czerwona Kalina (18+)

Czerwona Kalina (18+)

Opo­wia­da­nie in­spi­ro­wa­ne hi­sto­rią bar­dzo naj­now­szą. Po­wsta­ło w celu wy­la­nia z sie­bie ne­ga­tyw­nych emo­cji i po­czu­cia bez­sil­no­ści w ob­li­czu bar­ba­rzyń­stwa w, wy­da­wa­ło­by się, cy­wi­li­zo­wa­nym świe­cie. Być może zbyt ostro, być może zbyt wul­gar­nie, być może zbyt emo­cjo­nal­nie. A być może po pro­stu kiep­sko na­pi­sa­ne, ale pi­sa­nie było bar­dzo sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ce, co mam na­dzie­ję po­czu­je­cie i wy! 

 

Całość opowiadania znajdziecie w antologii folk horroru “Baźnie”, wydanej przez Dom Horroru w listopadzie 2022 roku.

Oceny

Czerwona Kalina (18+)

Kula z ma­ka­ro­wa gład­ko we­szła w po­ty­li­cę ucie­ka­ją­cej co sił star­szej ko­bie­ty. Nim opu­ści­ła ciało przez jeden z oczo­do­łów, ofia­ra już nie żyła. Padła mar­twa, obok kilku in­nych „szczę­śliw­ców”.

– Kurwa, Ljo­cha… Ty to masz oko! – z po­dzi­wem wy­krzy­czał Wi­ta­lij, uno­sząc lekko woj­sko­wą czap­kę z dasz­kiem i dra­piąc się in­ten­syw­nie w nie­my­tą od wielu dni głowę. – Niby stara, ale suka za­pier­da­la­ła na­praw­dę szyb­ko. Jak ty to, do kurwy nędzy, ro­bisz?

– Ech, Witia… z tym się trze­ba po pro­stu uro­dzić – od­parł pro­tek­cjo­nal­nym tonem Alek­siej, krę­cąc ma­ka­ro­wem młyn­ka w po­wie­trzu i cho­wa­jąc go do ka­bu­ry. – A ty uro­dzi­łeś się je­dy­nie z kar­to­flem za­miast mózgu. Na pewno nie je­steś z Bia­ło­ru­si? – za­py­tał i pac­nął Wi­ta­li­ja w czoło tak, że aż czap­ka na­szła mu na oczy. – Czyja teraz kolej?

Wi­ta­lij bez słowa prze­łknął znie­wa­gę prze­ło­żo­ne­go i po­pra­wił na­kry­cie głowy.

– Chyba Żeni. Sie­dzi w czoł­gu z mło­dym.

– Żenia! Żeń! – za­wo­łał Ljo­cha.

– Co, kurwa? – od­par­ła umo­ru­sa­na sma­rem głowa, wy­ło­niw­szy się z czoł­go­we­go włazu.

– Przy­wlecz tu swoje za­woł­żań­skie dup­sko. Twoja ko­lej­ka. I weź mło­de­go – dodał po na­my­śle. – Niech się uczy, kurwa, wo­jacz­ki.

Sier­żant Jew­gie­nij Na­umow znik­nął na mo­ment w trze­wiach że­la­znej be­stii z wy­ma­lo­wa­ną na boku li­te­rą „Z”. Po chwi­li na dachu T-80 po­ja­wił się młody chło­pak, na oko dzie­więt­na­sto­let­ni, w sta­now­czo za dużym mun­du­rze i woj­sko­wych bu­tach. Celny kop­niak wy­cho­dzą­ce­go za nim sier­żan­ta eks­pre­so­wo spro­wa­dził po­bo­ro­we­go na zie­mię.

– Co, pi­ter­ski pe­da­le, my­śla­łeś że całą wojnę w czoł­gu prze­sie­dzisz? – spy­tał Wi­ta­lij, non­sza­lanc­kim kro­kiem pod­cho­dząc do mło­dzień­ca. Od­pa­lił pa­pie­ro­sa, a tlącą się jesz­cze za­pał­kę upu­ścił tuż przy twa­rzy chło­pa­ka. – Bym ci za­pro­po­no­wał, ale, kurwa, brzo­skwi­nio­wych kis­sów nie palę.

Żenia za­re­cho­tał tak gło­śno, że śmiech odbił się echem od po­bli­skich zde­wa­sto­wa­nych bu­dyn­ków.

– Może jest tym… no… fa­pe­rem! – dodał od sie­bie.

– Co, kurwa? – za­in­te­re­so­wał się czysz­czą­cy z pie­ty­zmem broń Alek­siej.

– No tym, kurwa, co elek­tro­nicz­ne jara.

– Va­pe­rem, de­bi­lu.

– Vaper, faper, wszyst­ko, kurwa, jedno. – Wzru­szył ra­mio­na­mi Żenia. – Jedna pizda.

– Wsta­waj Ar­tiom – rzekł spo­koj­nie Ljo­sza. – Roz­kaz ka­pi­ta­na.

Chło­pak dźwi­gnął się po­wo­li z ziemi. Zaraz jed­nak cof­nął się o krok, wi­dząc po­roz­rzu­ca­ne wszerz drogi ciała.

– Teraz twoja kolej. – Alek­siej wy­szar­pał z rąk pro­te­stu­ją­ce­go Witii win­to­rie­za i podał Ar­tio­mo­wi. – Masz, na po­czą­tek damy ci fory.

Ski­nął na sier­żan­ta, a ten bez słowa skie­ro­wał się do spo­żyw­cze­go mar­ke­tu, je­dy­ne­go nie­tknię­te­go bu­dyn­ku w oko­li­cy. Gdy otwo­rzył za­ry­glo­wa­ne drzwi, z wnę­trza do­bie­gły stłu­mio­ne jęki, płacz dzie­ci i bła­ga­nia ko­biet. Żenia nie za­ba­wił tam długo i wkrót­ce wy­ło­nił się z po­wro­tem, trzy­ma­jąc w że­la­znym uści­sku wrzesz­czą­cą i sza­mo­czą­cą się dziew­czy­nę w za­awan­so­wa­nej ciąży.

– Pa­mię­taj Tioma – zwró­cił się sier­żant do chło­pa­ka. – To wciąż się liczy jako jeden punkt.

Na­umow po­now­nie za­rżał do­no­śnie i pchnął dziew­czy­nę mię­dzy po­zo­sta­łych żoł­nie­rzy.

– Ład­niut­ka – za­uwa­żył Wi­ta­lij. – Może by się tro­chę za­ba­wić przed ko­lej­ną rundą?

– Brzu­cha­tą bę­dziesz jebał? – za­in­te­re­so­wał się Żenia. – Nie brzy­dzisz się?

– Brzu­cha­ta, nie brzu­cha­ta, otwór ma na mego gnata – od­parł fi­lo­zo­ficz­nie Witia. – I to nie jeden… – dodał przy­ku­ca­jąc obok dziew­czy­ny i de­li­kat­nie prze­su­wa­jąc wy­cią­gnię­ty zza pasa nóż po jej po­licz­ku.

Ukra­in­ka prze­sta­ła już pła­kać i sie­dzia­ła tylko w kom­plet­nej ka­ta­to­nii, głasz­cząc rę­ko­ma swoje nie­na­ro­dzo­ne dziec­ko. Nagle jed­nak jej za­mglo­ne błę­kit­ne oczy po­now­nie stały się przy­tom­ne i dziew­czy­na z całą mocą, na jaką było ją jesz­cze stać, splu­nę­ła soł­da­to­wi w twarz.

Wi­ta­lij nawet się nie po­ru­szył. Ze­skro­bał je­dy­nie nożem reszt­ki śliny z po­licz­ka, a na­stęp­nie po­wol­nym ru­chem zli­zał je z ostrza, spo­glą­da­jąc głę­bo­ko w oczy ko­bie­ty.

– Dobra – po­wie­dział w końcu. – Mam po­mysł na inną za­ba­wę. Na­zy­wa się „pokaż kotku, co masz w środ­ku”. Przy­trzy­maj­cie kurwę! – zwró­cił się do resz­ty, chwy­ciw­szy moc­niej nóż.

– Spo­kój, Witia. – Roz­legł się ostry głos ka­pi­ta­na. – Mu­si­my dać Ar­tio­mo­wi uczci­wą szan­sę, praw­da?

Żoł­nierz nie­chęt­nie scho­wał nóż i od­stą­pił od dziew­czy­ny. Ar­tiom, który do tej pory spa­ra­li­żo­wa­ny stra­chem nie po­ru­szył nawet mię­śniem, teraz w pa­ni­ce wo­dził roz­bie­ga­nym wzro­kiem mię­dzy to­wa­rzy­sza­mi.

– Lu­dzie! Kurwa mać! – wy­krzyk­nął ła­mią­cym się gło­sem. – Prze­cież tak nie można! To prze­stęp­stwo, zbrod­nia… co do kurwy… – Ar­tiom za­niósł się gło­śnym szlo­chem i ukrył twarz w dło­niach.

– Sze­re­go­wy Gro­mow! – Alek­siej pod­szedł do Ar­tio­ma tak bli­sko, że nie­mal ze­tknę­li się czo­ła­mi. Jego wzrok świ­dro­wał dziu­rę w głąb czasz­ki chło­pa­ka. – Czy mam ro­zu­mieć, że od­ma­wiasz wy­ko­na­nia bez­po­śred­nie­go roz­ka­zu?

Tioma z naj­wyż­szym tru­dem zdo­łał się nieco opa­no­wać. Po­wi­nien teraz cie­szyć się pierw­szym ro­kiem uni­wer­sy­tec­kie­go życia. Pod­ry­wać stu­dent­ki spa­ce­ru­ją­ce w pro­mie­niach wio­sen­ne­go słoń­ca po new­skich bul­wa­rach. A nie uczest­ni­czyć w tek­sań­skiej ma­sa­krze piłą me­cha­nicz­ną. I to on miał być tym złym.

– Co na to ge­ne­rał? – Ar­tiom zła­pał się ostat­niej deski ra­tun­ku. – Na pewno nie sank­cjo­no­wał ta­kich dzia­łań.

– „Na pewno nie sank­cjo­no­wał ta­kich dzia­łań” – prze­drzeź­niał go Żenia. – Ej, to­wa­rzy­szu ge­ne­ra­le! Czy ze­zwa­la pan na prze­pro­wa­dze­nie spe­cjal­nej ope­ra­cji mor­do­wa­nia na­zi­stow­skich kurew? – za­wo­łał do męż­czy­zny sie­dzą­ce­go na ską­pa­nej w słoń­cu ła­wecz­ce.

Ge­ne­rał Ar­ka­dij Gien­na­die­wicz Izju­mow, głów­no­do­wo­dzą­cy 4. Kor­pu­su Zme­cha­ni­zo­wa­ne­go Sił Zbroj­nych Fe­de­ra­cji Ro­syj­skiej, był za­la­ny w trupa. Gdyby nie za­ło­żo­ne na opar­cie ławki ra­mio­na, praw­do­po­dob­nie już dawno runął by na sie­dzi­sko. Za­schnię­te wy­mio­ci­ny, które skle­iły me­da­le na kla­pie ka­man­di­ra, świad­czy­ły o tym, że znaj­du­je się w tym sta­nie od dłuż­sze­go czasu.

– Ze­zwa­lam, ze­zwa­lam – wy­chry­piał zdar­tym gło­sem do­wód­ca, ma­cha­jąc ręką, jakby chciał od­go­nić na­tręt­ną muchę, po czym po­wró­cił w ob­ję­cia cie­płe­go ba­se­nu wy­peł­nio­ne­go sa­mo­go­nem, jakim był obec­nie jego umysł.

– Wi­dzisz? Ge­ne­rał wła­śnie usank­cjo­no­wał nasz kon­kurs. – Ka­pi­tan po­ło­żył dłoń na ra­mie­niu Ar­tio­ma. – A teraz po­dej­dziesz tam, ka­żesz ukra­iń­skiej dziw­ce ucie­kać, a na­stęp­nie roz­pier­do­lisz głowę tej suki przy uży­ciu snaj­per­ki, ro­zu­mie­my się? – Alek­siej dla ja­sno­ści prze­ka­zu przy­ło­żył swo­je­go za­byt­ko­we­go ma­ka­ro­wa do skro­ni chło­pa­ka. Po­bo­ro­wy przez chwi­lę stał jak ka­mień, ana­li­zu­jąc w gło­wie wszel­kie moż­li­we sce­na­riu­sze. W każ­dym z nich ktoś ginął.

– Służę Rosji, panie ka­pi­ta­nie! – Ar­tiom wy­ko­nał szyb­ki salut drżą­cą dło­nią i po­stą­pił do przo­du. – Bie­gnij – po­wie­dział do dziew­czy­ny wska­zu­jąc kie­ru­nek win­tow­ką.

Nie po­ru­szy­ła się. Nawet nie spoj­rza­ła w jego stro­nę. Wpa­try­wa­ła się tylko tępo w nie­okre­ślo­ny punkt w od­da­li. Ar­tiom przy­kuc­nął na linii jej wzro­ku.

– Bie­gnij – po­wtó­rzył chło­pak bła­gal­nym tonem, gdy upew­nił się, że Ukra­in­ka sku­pi­ła się na jego twa­rzy.

Dziew­czy­na zdaje się po­ję­ła za­mysł, który nie­mal te­le­pa­tycz­nie sta­rał się prze­słać jej Ar­tiom. Po­wo­li wsta­ła na nogi i za­czę­ła się cofać. Naj­pierw tyłem, a gdy uwie­rzy­ła, że nikt nie roz­strze­la jej od razu, od­wró­ci­ła się i po­gna­ła w kie­run­ku od­le­głej linii drzew tak szyb­ko, jak tylko po­zwa­lał jej stan.

– No, Tioma, to twój chrzest – do­pin­go­wał go Żenia obej­mu­jąc ra­mie­niem. – Wy­kończ ją i pój­dzie­my się napić!

Ar­tiom po­wol­nym ru­chem uniósł do oka ce­low­nik optycz­ny. Syl­wet­ka wy­cień­czo­nej ko­bie­ty była do­sko­na­le wi­docz­na na tle ota­cza­ją­cych mia­stecz­ko pól. Ukra­in­ka nie prze­by­ła jesz­cze nawet po­ło­wy drogi dzie­lą­cej ją od lasu. Po­tknę­ła się, nie po raz pierw­szy, na błot­ni­stej ziemi i obej­rza­ła za sie­bie. Ar­tiom przez lu­ne­tę ka­ra­bi­nu wi­dział jej prze­ra­żo­ne oczy. To był mo­ment de­cy­zji. Chło­pak miał tylko na­dzie­ję, że okaże się słusz­na.

– Strze­laj. – Z boku do­biegł na­pię­ty głos ka­pi­ta­na.

– Ucie­ka ci, kurwa! – dodał zde­cy­do­wa­nie bar­dziej pod­nie­co­ny Żenia.

Gro­mow dalej zwle­kał. Może jeśli za­cze­ka jesz­cze chwi­lę, pod­no­szą­ca się nad czar­no­zie­mem mgła skry­je dziew­czy­nę przed ich wzro­kiem.

– Dawaj to, pe­da­le! – wark­nął Alek­siej wy­pro­wa­dzo­ny w końcu z rów­no­wa­gi. Pró­bo­wał wy­szar­pać win­to­rie­za z dłoni Ar­tio­ma, ale ten ucze­pił się broni naj­moc­niej, jak tylko po­tra­fił. W końcu ka­pi­tan przy­ło­żył mu z głów­ki pro­sto w nos, a na­stęp­nie po­pra­wił kop­nia­kiem w brzuch. Ostat­ni cios od­rzu­cił chło­pa­ka na dobre dwa metry w tył. Upa­da­jąc Ar­tiom ude­rzył mocno w as­fal­to­wą na­wierzch­nię drogi i jego umysł ogar­nę­ła ciem­ność. Zdą­żył jesz­cze za­re­je­stro­wać, jak Ljo­sza pod­no­si win­tow­kę do strza­łu, a na­stęp­nie klnie siar­czy­ście.

 

***

 

Całość opowiadania znajdziecie w antologii folk horroru “Baźnie”, wydanej przez Dom Horroru w listopadzie 2022 roku.

Koniec

Komentarze

Widzę, że opublikowałeś, a miałem jeszcze dziś na becie podzielić się opinią :)

No, ale skoro już wisi, to przecież moge tutaj pisać, gdzie wszyscy widzą.

ZAcznijmy od tego, że tekst jest IMHO dobrze napisany, nie nudzi, cały czas coś się dzieje, a losy bohaterów (?) śledziłem z niesłabnącym zainteresowaniem. Trochę mógłbym się przyczepić do początku, bo wprowadzasz cztery postacie na szybko, potem je rozdzielasz i ciężko mi się było połapać który jest który, jednak wraz z rozwojem wydarzeń wszystko się poukładało i rozróżniałem Artiom od Ljoszy, czy tam innego Dimy.

Nie powiem, żebyś bawił się w subtelności, bo jest brutalnie, okropnie, choć momentami tak groteskowo, że w zasadzie śmiesznie. Jedziesz po bandzie, prawie wypadając na kilku łukach, a jednak udaje Ci się utrzymać fabułę w ryzach i konwencji, za co jestem pełen podziwu. Jesli jednak ktoś ma słabsze nerwy to powinien sobie odpuścić lekturę, bo to, co robią sołdaci i to co ich później spotyka, jest mocne, ale też zgodne z tym, jak wygląda obraz wojny, którą wszyscy możemy śledzić.

Kiedy bohaterowie znajdują się już w lesie dajesz nam groteskowego slashera, bo spodziewamy się śmierci żołnierzy. Ale dla mnie to nie jest problem, tym bardziej, że Leszy, Wij i cała reszta legendarnych stworzeń to ciekawa menażeria, której popisy czyta się z zaciekawieniem. Myslałem nawet czy tego tekstu nie napisałeś na konkurs “Baźnie”, ktory się właśnie odbywa, i uważam, że powienienś dodać taga konkursowego, bo to jest niezłe i do tego dziwne, a fanthomas lubi dziwne rzeczy, więc jakiegoś tam plusa od głównego jurora byś dostał ;)

Koniec jest satysfakcjonujący, to, że jeden z bohaterów przeżył nie dziwi, jest umocowane w tekście, podoba mi się. Tekst zasługuje na bibliotekę, toteż klikam, a także pozdrawiam serdecznie :)

Q

Known some call is air am

Miły tekst mojemu sercu, jednak wojna to nie je bajka.

Outta Sewer, wielkie dzięki za pozytywną opinię i pomoc przy doszlifowaniu tekstu w becie! Odebrałeś opowiadanie z dokładnie takimi emocjami i wrażeniami, które chciałem osiągnąć. To było dla mnie bardzo ważne przy tej historii, więc poklepię się po lekko po plecach :-)

Widziałem konkursowe “Baźnie”, ale tam zdaje się limit do 30 tys. znaków, więc odpada, chyba że poza główną rywalizacją.

Za horyzontem, miło, że się spodobało. A wojna to, niestety, rzeczywiście nie bajka. Dlatego prawdziwy horror rozgrywa się w pierwszej części opowiadania, potem jest już lżej…

Hej! Dobrze i płynnie się czyta, a to zawsze doceniam w tekście. Sugestywne opisy, często przepełnione brutalnością, ale adekwatne do treści. Dobrze oddałeś mentalność soldatów i świetnie wkomponowałeś elementy nadprzyrodzone. Miejscami było zabawnie. Fabuła nie zaskoczyła, ale nie o to tu chodziło. Polecam do biblioteki.

Podobnie jak OS, myślę, że tekst mógłby brać udział w konkursie “Baźnie”.

Krzkocie!

 

Szkoda, że nie zdążyłem zabetować, ale i tak wpadam tutaj, żeby nie było. :3

 

Z reguły nie czytam takich tekstów, ale ten napisany został bardzo dobrze. Brutalnie, okropnie, ale w ten dobry dla horroru sposób. Pierwsza część, ta, w której opisani są cywile była średnio przyjemna, ale potem, gdy akcja skupiła się na żołnierzach – już czytało mi się lepiej. Rzadko kiedy można zobaczyć tak dogłębne i dokładne opisy mordów i innych, średnio moralnych czynności. Wielu pewnie to nie podpasuje, ale patrząc ze strony technicznej – wyszło Ci to dobrze.

 

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Na Baźnie wystajesz poza limit, ale może chociaż dostaniesz tag konkursowy. Warto, bo opowiadanie jest dosyć oryginalnym ujęciem tematu, z licznymi odwołaniami do folkloru.

Tak jak pisałam podczas bety, mogłeś użyć innych rozwiązań, jednak w tym kształcie tekst również zasługuje na zauważenie. Jest brutalny, momentami na granicy dobrego smaku, ale jednocześnie odważny, szczery i satysfakcjonujący czytelnika.

Mimo długiego rozmiaru, napisany zajmująco, ciekawym stylem. Sceny z potworami wypadły dynamicznie, miejscami strasznie. Opowiadanie łatwo się czyta, a plastyczne i naturalistyczne opisy działają na wyobraźnię. 

kronos.maximus, BarbarianCataphract, ANDO, dzięki za miłe słowa i docenienie tekstu! A dla BarbarianCataphract dodatkowe podziękowania za przyjęcie zaproszenia do bety, zabrakło mi cierpliwości, by na Ciebie poczekać, ale liczą się chęci ;-)

Przeczytawszy. 

oidrin Bardzo mi miło z tegoż powodu :-)

Slasherowy ten tekst, więc jest akcja, groza i makabra. No i folk.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Ech, żeby to tak działało. A tu musi wystarczyć, że ziemia walczy po stronie obrońców.

Trochę przewidywalne zakończenie – z góry wiadomo, że ci, którzy zasłużyli sobie na śmierć, muszą się jej doczekać przed końcem opowiadania. Ale wymyśliłeś dla nich niemiłe sposoby na rozstanie się z tym światem, więc lektura satysfakcjonująca.

Odgryzienie górnej połowy ciała skutecznie zatrzymało dopływ moczu.

Hmm. Dlaczego? Nie powinno jeszcze dołożyć poluźnienia zwieraczy? Chyba że pęcherz znajduje się w tej górnej połowie, ale to już zależy, jak dzielić.

Babska logika rządzi!

Fanthomasie i Finklo, dzięki wielkie za przeczytanie i docenienie tekstu. Sądząc po komentarzach, udało mi się nienajgorzej wyważyć elementy akcji, horroru i groteski, a obawiałem się mocno przesadzenia w którymś aspekcie :-)

 

Odgryzienie górnej połowy ciała skutecznie zatrzymało dopływ moczu.

Hmm. Dlaczego? Nie powinno jeszcze dołożyć poluźnienia zwieraczy? Chyba że pęcherz znajduje się w tej górnej połowie, ale to już zależy, jak dzielić.

Hmm. Możesz mieć rację Finklo, ale chyba nie ma co dzielić ruskiego generała na czworo xd

Hmmm. Dlaczego? ;-)

Kiedyś stosowano ćwiartowanie wobec niektórych przestępców. Jeśli to, co oni wyrabiają na Ukrainie, się nie kwalifikuje, to co?

Babska logika rządzi!

Nie wiedziałem, że można stworzyć literackiego slashera…

Część opisów budzi autentyczną odrazę, ale że taki był zamysł, to nie ma co wybrzydzać. Najbardziej podobały mi się kreatywne porównania (

Silnik KAMAZa krztusił się niczym pacjent w terminalnym stanie na oddziale covidowym.

), czarny humor (

Wielki Żmij w swym nieskończonym miłosierdziu szybko przerwał upokorzenie oficera.

) oraz danie drugiej szansy Dimie i Artiomowi – od razu robi się trochę cieplej na sercu.

Na koniec zacytuję Finklę – 

Ech, żeby to tak działało.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Dzięki za przeczytanie SaNDWaLKeR :-)

 

Nie wiedziałem, że można stworzyć literackiego slashera…

Ja też nie, ale okazuje się, że nawet da się. Następnym razem może porwę się na literacki musical xd

 

Część opisów budzi autentyczną odrazę, ale że taki był zamysł, to nie ma co wybrzydzać.

Niestety, na odrażające czyny, trzeba reagować odrazą.

Nie do końca mój typ horroru, bo ja lubię sączącą się grozę, ale jest akcja, jest krwawo, jest groźnie, dużo się dzieje, a do tego jest sprawnie napisane. Satysfakcja z zemsty na żołnierzach wprawia mnie w stan klikowy.

 

Mam uwagę – kilka razy jest, że ktoś “wdepnął” pedał albo też sprzęgło, nie jestem pewien, czy “wcisnął” nie pasuje lepiej?

 

Wątpliwości natury militarnej – kapitan, generał i sierżant przy małym oddziale na tyłach, nie za wysoka szarża? W armii RUS jednym czołgiem dowodzi chyba sierżant, ale może ktoś się lepiej zna.

 

Na początku opowiadania uderzony z pięści żołnierz odlatuje dwa metry do tyłu, człowiek po uderzeniu w twarz jednak tak daleko nie pada.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Hej GreasySmooth, dzięki za przeczytanie i zgłoszenie do klika! Co do uwag:

 

Mam uwagę – kilka razy jest, że ktoś “wdepnął” pedał albo też sprzęgło, nie jestem pewien, czy “wcisnął” nie pasuje lepiej?

W mojej głowie “wdepnął” to takie mocniejsze “wcisnął”, od razu sugerujące duży i nagły nacisk. A w tym opowiadaniu wszystko jest mocno i szybko xd Ale może faktycznie gdzieś warto byłoby podmienić, tak dla różnorodności.

 

Wątpliwości natury militarnej – kapitan, generał i sierżant przy małym oddziale na tyłach, nie za wysoka szarża? W armii RUS jednym czołgiem dowodzi chyba sierżant, ale może ktoś się lepiej zna.

 

Sierżant w czołgu to norma. Że akurat kumplował się z kapitanem, a w pobliżu siedział generał? Pewnie trochę naciągane. Natomiast nie był to mały oddział, lecz spore zgrupowanie wojsk, po prostu opowiadanie opisuje mały wycinek, więc obecność generała nie jest niemożliwa. A poza tym męczenie oficerów jest bardziej satysfakcjonujące :-P

 

Na początku opowiadania uderzony z pięści żołnierz odlatuje dwa metry do tyłu, człowiek po uderzeniu w twarz jednak tak daleko nie pada.

Artiom nie został uderzony z pięści, tylko “dostał kopniaka w brzuch”. Co prawda po kopniaku też raczej nie przeleciałby dwóch metrów w powietrzu, ale bardziej miałem tu na myśli, że kopniak go odrzucił, poleciał do tyłu, zrobił parę kroków próbując złapać równowagę i w końcu wyrżnął głową o asfalt dwa metry dalej :-)

Cześć,

 

Bardzo to było brutalne (w pewnym sensie również groteskowe), ale niestety, tak właśnie wygląda historia, niestety – również ta najnowsza. Obawiam się, że sposób działania rosyjskich żołnierzy oddałeś bardzo wiarygodnie. Żałuję tylko, że w rzeczywistości takie skurwysyństwo nie jest natychmiast karane w podobny sposób – byłoby pięknie. :)

 

Jedna rzecz – ponieważ jestem bardzo czepialska:

widok jej ciasnej szparki sprawił,

Skąd wiedział, że jest ciasna? Nie wiedziałam, że to widać. :( xD

Tak trochę żartuję, no, ale, logika musi być. ;D

 

Biblioteka IMO zasłużona, choć opowiadanie napisane jest… hm… dość swobodnym językiem. Ale rozumiem oczywiście, że ten język tworzy określony efekt, i mnie się ten efekt podobał.

 

Pozdrawiam :)

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Hej DHBW, dzięki za przeczytanie. Cieszę się, że ci się “podobało”. W cudzysłowiu, bo to chyba nie do końca trafione słowo przy tym opowiadaniu :-)

 

Obawiam się, że sposób działania rosyjskich żołnierzy oddałeś bardzo wiarygodnie.

 

Z docierających co chwilę informacji można by wnioskować, że nieco załagodziłem prawdziwy obraz :-(

Jedna rzecz – ponieważ jestem bardzo czepialska:

widok jej ciasnej szparki sprawił

Hmm, tu widocznie Witalij się zagalopował w ocenie… A może to autor? Któż to może wiedzieć xd Uznajmy, że narrator dysponuje większą wiedzą niż bohaterowie i w tym konkretnym wypadku uznał za stosowne podzielić się nią z czytelnikiem :-P

 

Pozdrawiam :-)

narrator dysponuje większą wiedzą niż bohaterowie i w tym konkretnym wypadku uznał za stosowne podzielić się nią z czytelnikiem :-P

^^’ Pozostaje się cieszyć, że autor ma wszystko dobrze przemyślane. ;D

 

to chyba nie do końca trafione słowo przy tym opowiadaniu :-)

Napisałam, że podobał mi się efekt. ;) A opowiadanie też mi się podobało, toż – przynajmniej po części – jest lepsze niż rzeczywistość.

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Kurczę, zgrałam sobie opka na czytnik, doszłam do Twojego i fragmenty piosenki mi się pojawiły o tak:

 

Îé ó ëóçł ÷ĺđâîíŕ ęŕëčíŕ ďîőčëčëŕń˙,

×îăîńü íŕřŕ ńëŕâíŕ Óęđŕżíŕ çŕćóđčëŕń˙.

Ŕ ěč ňóţ ÷ĺđâîíó ęŕëčíó ďłäłéěĺěî,

Ŕ ěč íŕřó ńëŕâíó Óęđŕżíó, ăĺé-ăĺé, đîçâĺńĺëčěî!

 

I muszę powiedzieć, że robiło to nawet większe wrażenie, niż oryginalna Czerwona kalina ;)

 

No, brutalnie było. Nie przepadam za takimi tekstami. W pierwszym momencie odłożyłam, ale potem doszłam do wniosku, że jednak przeczytam do końca. No cóż, jestem człowiekiem i zemsta ukraińskiej ziemi dała mi sporo satysfakcji. A sie skurczybykom należy. Z drugiej strony można było przewidzieć, że to się tak skończy. I do pełnej satysfakcji brakuje mi jeszcze informacji, co stało się z kobietą i resztą więźniów.

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Hej Irka_Luz! Dzięki za przeczytanie. Cyrylica rzeczywiście się krztusi na czytniki, jeśli jest kodowanie na łacinę ustawione. Ale masz rację, że w tej formie nawet bardziej pasuje :-) Acz chyba żołnierze dwa razy by się zastanowili, zanim podeszli by do kogoś, kto jest w stanie zaśpiewać takie dźwięki :-P

 

Z drugiej strony można było przewidzieć, że to się tak skończy.

To często przewijająca się w komentarzach opinia. Ja, mimo wszystko, stoję na stanowisku, że byłbym zawiedziony, gdyby pod koniec pojawił się jakiś plot twist i nie wszystkich spotkała zasłużona kara :-)

 

I do pełnej satysfakcji brakuje mi jeszcze informacji, co stało się z kobietą i resztą więźniów.

Kobiecie w ciąży najprawdopodobniej udało się uciec, została w lesie pokierowana we właściwym kierunku przez staruszka-Leszego. Co do innych więźniów, to ich los pozostaje nieznany. Ale kto wie? Być może zanim pojawił się u boku Artioma, Leszy posłał też Dimę, aby ich uwolnił :-)

Już pierwsza scena zasygnalizowała, co jest tematem opowiadania i że należy spodziewać się opisu sytuacji okrutnych, wręcz sadystycznych, bestialskich. Jednak nie przypuszczałam, że akcja rozwinie się tak dynamicznie i że nic nie potoczy się po myśli pokazanych na początku sołdatów, że trafi kosa na kamień. Wplecenie do opowiadania postaci z dawnych wierzeń i baśni sprawiło, że choć Czerwona kalina nadal pozostała dziełem niezwykle brutalnym, to jednocześnie poczułam powiew nadziei.

 

– Żenia, od­pa­laj KA­MA­Za. → – Żenia, od­pa­laj KA­MA­Z-a.

Ten błąd pojawia się w opowiadaniu wielokrotnie.

 

– To nie pier­do­lo­ne Fer­ra­ri – od­gryzł się Żenia… → – To nie pier­do­lo­ne fer­ra­ri – od­gryzł się Żenia

Nazwy samochodów piszemy małą literą. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/marki-samochodow;715

 

naj­zna­mie­nit­sze so­pra­ny Te­atru Bal­szoj. → …naj­zna­mie­nit­sze so­pra­ny Te­atru Bol­szoj.

 

trium­fal­nie uno­sząc w górę litr Chor­ty­cy… → …trium­fal­nie uno­sząc w górę litr chor­ty­cy

Nazwy trunków też piszemy małą literą.

 

żeby prze­nio­sła się do mnie, do Ka­za­ni. → Czy tu aby nie miało być: …żeby prze­nio­sła się do mnie, do Ka­za­nia.

 

a jego mo­car­na pięść trzy­krot­nie ude­rzy­ła w pier­si. → …a jego mo­car­na pięść trzy­krot­nie ude­rzy­ła w pier­ś.

Mężczyzna ma jedną pierś, w którą może się uderzyć, choćby i wielokrotnie.

 

gdzie kró­lo­wa­ła mi­łość i bra­ter­stwo… → Piszesz o dwóch czynnikach, więc: …gdzie kró­lo­wa­ły mi­łość i bra­ter­stwo

 

A Ba­tiusz­ka car jak się od­no­si… → A ba­tiusz­ka car jak się od­no­si

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki Reg, poprawki wprowadzone :-) Pisanie tak brutalnego i wulgarnego tekstu sprawiło mi dużo ponurej satysfakcji. Kto wie, może to ze mną jest coś nie tak? :-P Ale należało im się!

 

żeby przeniosła się do mnie, do Kazani. → Czy tu aby nie miało być: …żeby przeniosła się do mnie, do Kazania.

To było celowe. Kazań (Казань) w języku rosyjskim ma rodzaj żeński, stąd forma “do Kazani”. Oczywiście po polsku miasto posiada męski rodzaj, ale pozwoliłem sobie na taką lingwistyczną wrzutkę, mimo że formalnie to błąd. Także zostaje :-)

Bardzo proszę, Krzkocie, miło mi, że mogłam się przydać. :) Dziękuję też za wyjaśnienie sprawy Kazania. ;)

 

Pisanie tak brutalnego i wulgarnego tekstu sprawiło mi dużo ponurej satysfakcji. Kto wie, może to ze mną jest coś nie tak?

Czy z Tobą jest coś nie tak? – nie wydaje mi się. Napisałeś bardzo porządne opowiadanie, o szczególnej treści, więc zrozumiała jest zarówno satysfakcja, jak i to, że jest ona ponura.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ech, Krzkocie, Czerwona kalina nie daje mi spokoju, więc idę do nominowalni. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cieszę się bardzo reg, ale jednocześnie mam nadzieję, że nie śni się po nocach :-)

Nie, Krzkocie, sny mam spokojne i całkiem przyjemne. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mocny ten slasher. Tworzysz klimat zarówno odpowiednio dobranymi porównaniami, jak i dialogami, które czynią z postaci bandytów z krwi i kości. Podoba mi się również, że udało się domknąć wszystkie wątki oraz zawrzeć w tym wszystkim nieco czarnego humoru. Podobnie ma się sprawa z mieszkańcami lasu, przedstawiłeś wiele stworów i duchów tak, że nie mylą się i nie wydają tu być na doczepkę.

Na minus trochę traktowanie kobiet w taki a nie inny sposób, ale rozumiem wojna, zezwierzęcenie oraz kontrast reszty swołoczy z naszym final boyem. Smacznie nie zawsze było, ale to nie problem. Za to pod względem folku i horroru bardzo pożywnie.

Dziękuję za udział w konkursie i pozdrawiam.

Podobało się: Dużo rzeczy, na czele z literami w powietrzu. Dobry tekst!

Nie podobało się: W wielu momentach wyczuwałem kropkę, przez co uległem iluzji że tekst miał się kończyć ale jeszcze się nie skończył. Zrzucę to jednak na swoje niedoczytanie.

 

Gratuluję i pozdrawiam!

Dzięki oidrin za wizytę i pochwałę!

 

Na minus trochę traktowanie kobiet w taki a nie inny sposób

Niestety, nie było w tym elemencie chyba żadnych wyolbrzymień z mojej strony, ani fantastyki :-( W opowiadaniu przynajmniej mamuny odpłaciły się nieco za przedmiotowe i poniżające traktowanie kobiet.

 

Olgierd Glista, również dzięki za komentarz. W wielu miejscach sam już stawiałem kropkę, ale jednak coś kazało mi postawić po niej jeszcze jedną wielką literę :-P

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Dzięki Anet! Takie komentarze lubię – krótko, zwięźle i na temat ;-)

Mocne opowiadanie. Pojechałeś po bandzie. Na Ukrainie powinny rosnąć takie lasy.

Dzięki za przeczytanie Tom_11. Z reguły nie popełniam podobnych tekstów, ale tu nie dało się inaczej.

Nowa Fantastyka