- Opowiadanie: sinner - Love Story

Love Story

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Love Story

Raz… raz…

Nagrywa się?

Mam nadzieję, że mnie słyszycie, bo chce wam coś opowiedzieć, póki jeszcze mogę. Moją Love Story.

Początek był typowy. Ona była ładna, ja byłem jaki byłem. Chyba tylko cudem zaprzyjaźniliśmy się w ostatniej klasie ogólniaka. A raczej Kingiem – na przerwie jak na introwertyka przystało siedziałem na uboczu i czytałem Carrie. Ona, Basia miała na imię, podeszła do mnie i zagadała czymś w stylu, że to jej ulubiona książka.

Fajny początek, ale dalej już niekonieczne. Ona podobała mi się jak cholera, ja dla niej byłem jedynie przyjacielem, choć nie miała faceta. Znosiłem to rok, aż w końcu postanowiłem podjąć jakieś kroki.

Najłatwiej byłoby zaproponować randkę, ale… No właśnie… cholernie byłem nieśmiały. Opcja łatwa więc odpadała. I pozostało kombinowanie. Dwa tygodnie czytania poradników podsunęło podobno niezawodną metodę: pokazać jej jaki jestem wrażliwy i w ogóle. Jak? Najlepiej przez pocieszanie.

No i znów problem, bo Basia wiodła cholernie wesołe życie i jej jedynym zmartwieniem było czasem to, że brakowało jej kasy. Znowu musiałem cos wymyślić.

I wymyśliłem.

W weekend, kiedy pojechała na dwa dni do dawno niewidzianej przyjaciółki, zabiłem całą jej rodzinę. Ojca, matkę, brata. Nawet jej psa, basseta o prawie bojowym nastawieniu.

Było zajebiście. Pocieszałem ją ponad tydzień przytulając i tym podobne, ale nic to nie zmieniło. Nic! Wyobrażacie sobie? Facet się stara, męczy… Ech…

Trzeba było wymyślić coś innego.

I znów się udało.

Sparaliżowanie Basi od szyi w dół poszło łatwo. Wystarczyło poczytać nieco w tematyce medycyny (neurologii i ortopedii przede wszystkim), nożyk wbity w odpowiednie miejsce, et voila.

Od teraz mogłem się nią opiekować, myć, przebierać, malować, czesać… moja mała laleczka. Seks również uprawialiśmy. Było jak we śnie! Ale nie przewidziałem jednego – postępu paraliżu obejmującego narządy wewnętrzne. Tydzień temu natura skorygowała to moje niedopatrzenie.

– Tu policja. Proszę natychmiast otworzyć drzwi.

Oho. Muszę kończyć.

O czym to ja mówiłem? Aha. Tydzień temu paraliż objął płuca Basi no i… Od dwóch dni cholernie śmierdzi i do tego tak napuchła i zśiniała. Niedawno słyszałem jak sąsiedzi rozmawiają o fetorze i policji i…

…to by było na tyle.

Pa, pa.

Koniec

Michał P. Lipka

Koniec

Komentarze

"A raczej Kingiem - na przerwie jak na introwertyka przystało siedziałem na uboczu i czytałem Carrie."- chyba brakuje dwóch przecinków. Przed "jak" i po "przystało".
"Ona, Basia miała na imię, podeszła do mnie i zagadała czymś w stylu, że to jej ulubiona książka."- chyba "zagadała coś". Chociaż można się spierać. Czymś- tekstem.
"Fajny początek, ale dalej już niekonieczne."- ale dalej początku? Może "ale dalej było już gorzej".
"Ale nie przewidziałem jednego - postępu paraliżu obejmującego narządy wewnętrzne"- tyle że mięśnie są również wewnętrzne. Słyszałeś kiedyś o "paraliżu narządów zewnetrznych"? Może lepiej "postępu paraliżu, obejmującego kolejne organy".
Właściwie niezbyt rozumiem o co chodzi w tym tekscie. Żadnych specialnych emocji nie wywołuje, ot, był sobie wariat i zabił.  No, przynajmniej zapamiętałem, by nie zaprzyjaźniać się z introwertyczkami czytającymi Kinga:). W końcu kiedyś może mi to uratować życie.

Pomysł miałeś, gorzej z wykonaniem. Lassar błędy już wymienił.

"Sparaliżowanie Basi od szyi w dół poszło łatwo. Wystarczyło poczytać nieco w tematyce medycyny (neurologii i ortopedii przede wszystkim), nożyk wbity w odpowiednie miejsce, et voila." - no to jest po prostu głupie. Rzeczywiście na wojnie stosowano taki sposób okaleczania (chyba się to nazywało "głowa na patyku"), ale nie ma siły, żeby zrobił to laik i to na podstawie książek. Poza tym wydaje mi się, że paraliż powstały w wyniku przerwania rdzenia kręgowego jest natychmiastowy, a nie postępujący.

Nie ma tu fantastyki.
Przeciętne.

Z tego co słyszałem, utrata kontroli nad własnym ciałem jest natychmiastowa, przy czym ofiara zostaje świadoma i żyje jeszcze przez jakieś 5 min.
PS: http://www.youtube.com/watch?v=nA8N6PApXSo&feature=mfu_in_order&list=UL 3min. 40s

Chore :D
Ale mi sie podoba :)

Cóż... Podpisuję się pod Lassarem i Eferelin Rand. Coś więcej można było z tego wyciągnąć... 

Głupie, ale śmieszne :P Fajnie jakbyś rozwinął, bo taki zarys tylko wyszedł.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa Fantastyka