Podziękowania dla Anoia za wstępne uwagi, w tym za literówkę w dosłownie pierwszym słowie.
Podziękowania dla Anoia za wstępne uwagi, w tym za literówkę w dosłownie pierwszym słowie.
Nasza wieś leżała na granicy gęstych borów, nieopodal rzeki. W lasach straszyły wilki, wokół dopływów rzeki rozciągały się zdradliwe mokradła. Mało wiedzieliśmy o tym, co było dalej od nas, ale słyszałam, że za gęstymi borami kończył się już świat. Czasem wędrowny kupiec opowiadał o innych wsiach, a nawet o małym mieście daleko w dół rzeki. Byli to rzadcy goście, bo na wiosnę i jesień polne drogi zachodziły błotem, a w lecie suchy piach, rozwiewany przez wiatr, dusił i drażnił oczy. Mieliśmy u siebie wszystko, czego nam było trzeba, i nie potrzebowaliśmy odwiedzać odległych stron. Z opowieści zrozumieliśmy tyle, że w innych częściach świata ma się te same liczne troski i krótkie chwile radości.
Skoro nasza wioska była na końcu świata, rzadko widywano tu Wyniosłych, tak że dożyłam jedenastu wiosen, gdy po raz pierwszy spotkałam jednego z nich. Zbierałyśmy z siostrami zioła na zupę, gdy przybiegła młoda Haid i krzyknęła, że widziała Wyniosłego. Pobiegłyśmy czym prędzej. Widziałyśmy, jak z każdego zakątka wychodzą swojacy i spieszą na spotkanie czcigodnej istoty. Gdy dobiegłam do drogi, zobaczyłam go z oddali. Był wysoki prawie jak dorosły. Jego pozbawione kończyn ciało pokryte było segmentami pancerza i falowało, gdy sunął po ziemi. Jego głowa, wyrastająca wprost z pancerza, zakończona była żuwaczkami i gębą, z której wystawały krótkie, ostre zęby.
Gdy zbliżył się, usłyszałam piosenkę. Wiedziałam, że każdy słyszy ją trochę inaczej, na przykład Ait mówiła, że jest dla niej jak po mistrzowsku nastrojone gęśliki. Ja słyszałam chór cudnych głosów, jakby nie z tej ziemi. Piosenka była tak śliczna, że stanęłam bez ruchu i poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Moi swojacy klękali, płakali, wykrzykiwali wyrazy oddania i śpiewali pieśni na cześć przybysza. Córki Akilów wysypały przed Wyniosłym kwiaty polne, maki, irysy, chabry. Stara Orfa przyniosła zdobny haft, a mężczyźni zarżnęli dorodnego świniaka i upiekli nad ogniskiem. Tańczyliśmy i śpiewaliśmy, a ból, troski i zmęczenie uleciały z nas, jakby wywiane wiatrem. Czuliśmy się lekko jak puch, wesoło jak ptaki na wiosnę. Wtedy Sarta, która znała mowę Wyniosłych, uklękła przy nim i słuchała przez dłuższy czas w skupieniu. My też w końcu zaprzestaliśmy tańców i śpiewów, bo po minie Sarty widać było, że gość ma nam coś ważnego do przekazania. Po chwili kobieta wstała i powiedziała uroczystym głosem, że spotkał nas zaszczyt dostarczenia trójki dzieci do Wyzwolenia. Dorośli klękali i dziękowali, doszło jednak do gorszącej sceny, bo Ede i Urta zaczęły szarpać się o to, której dzieci będą wybrane. Ostatecznie Sarta i Orfa wyznaczyły trójkę dzieci, starszych ode mnie. Córka Ede została pominięta, a Urte wyróżniona, przez co Ede, choć poddała się osądowi starszych, patrzyła zgorzkniałym wzrokiem i była nieco osowiała.
Dzieci ustawiły się przed Wyniosłym i po kolei były wyzwalane. Nie potrafię opisać ulgi i radości, która od nich biła, gdy dusza jednała się z istotą, a ciało zalegało na ziemi niczym stara, porwana koszula. Gdy Wyzwalanie skończyło się, śpiewy dziękczynne rozległy się znowu. Stary Etgo na dużym kawale drewna wyrył obraz, przedstawiający to wielkie wydarzenie. Wtedy Sarta, najwyraźniej znowu wezwana przez istotę, przekazała nam, że Wyniosły zadowolony jest z gościny, ale święte i tajemnicze obowiązki, dla prostych ludzi nieprzeniknione, wzywają go w dalszą drogę. Na twarzach moich swojaków zagościł smutek, niektórzy błagali przybysza, by został, ten jednak ruszył dalej, a pieśń słabła, gdy się oddalał. Gdy już ledwo ją słyszałam, poczułam straszne zmęczenie. Spojrzałam po raz ostatni w kierunku Wyniosłego, który wydawał mi się dziwnie większy niż przedtem.
W końcu wszyscy padliśmy na ziemię tam, gdzie tańczyliśmy, po czym spaliśmy na ziemi trzy dnie i trzy noce. Obudziliśmy się głodni i wyczerpani, z bólem głowy jak po ognistym soku. Orfa zasypywała piaskiem plamy krwi, które widać było tam, gdzie wcześniej leżały ciała. Zdziwiło mnie, że Urta łkała, gdy szła do swojego domu. Ja sama czułam się dziwnie, bo podczas tańców sama pragnęłam być wyzwolona, teraz jednak na myśl o tym odczuwałam niepokój.
Cześć!!!
Śpisz już? Fajny tekst, nawet bardzo. Dzięki za komentarz.
Jestem niepełnosprawny...
dawidiq150, dzięki serdeczne!
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Dość to mroczne i niepokojące, choć odczuć te stany można dopiero na końcu, kiedy zostaje kilka zdań. Nie ma tutaj żadnej głębszej myśli, jednak sam pomysł na durnych ludzi dających się zjadać czemuś obcemu, a jednocześnie uważać to za przywilej i wielkie szczęście o podłożu religijnym, jest ciekawy. I prawdopodobny. Prawdę powiedziawszy to coś podobnego mam rozgrzebanego – podobnego nie fabularnie, ale występuje tam ten, wspomniany wyżej, motyw. Podobało mi się, choć sporo usterek nie pozwoliło mi się dostatecznie cieszyć z lektury. Poniżej lista tych, które mnie zatrzymały. Jeśli poprawisz to i owo, to kliknę :)
Co było dalej od nas, to mało o tym wiedzieliśmy, ale słyszałam, że za gęstymi borami kończył się już świat.
To zdanie do przemodelowania, bo dziwnie brzmi, szczególnie to podkreślone, bo to “to” tam nie pasuje.
Przez uboczne położenie rzadko widywano tu Wyniosłych, tak, że dożyłam siedmiu wiosen, gdy po raz pierwszy spotkałam jednego z nich.
Dziwne sformułowanie, uboczne położenie, ale to chyba nie błąd, jednak coś mi nie gra. Zdanie i tak przemodelowałbym, a to znów z powodu podkreślonego fragmentu, bo dziwnie brzmi.
Zbieraliśmy z siostrami zioła do zupy, gdy przybiegła młoda Haid i krzyknęła, że widziała Wyniosłego.
A nie “na zupę”?
Był wysoki prawie jak dorosły, a jego podłużne ciało bez kończyn pokryte było segmentami pancerza. Ciało falowało miarowo, gdy sunął po ziemi. Jego głowa, wyrastająca wprost z pancerza, zakończona było szczypcami i ostrymi zębami.
Ten pogrubiony fragment zminiłbym na: jego pozbawione kończyn, podłużne ciało… Podkreśliłem Ci też powtórzenie.
Czy pisząc szczypce, miałeś na myśli żuwaczki?
na przykład Ait mówiła, że jest dla niej jak pięknie nastrojone gęślarki. Ja słyszałam chór pięknych głosów, jakby nie z ziemi. Piosenka była tak piękna, że stanęłam bez ruchu i poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.
Potrójne nagromadzenie piękna. Poza tym co to jest gęślarka według Ciebie? Serio pytam, bo internet mi wypluwa tylko recordy o kobietach pasających gęsie, a ja nie bardzo wiem, jak takie kobiety brzmią, gdy są pięknie nastrojone :D No i masz “nie z ziemi” zamiast “nie z tej ziemi”.
Córki Akilów wysypały przez Wyniosłym kwiaty polne, maki, irysy, chabry.
Literówka.
Stara Afa przyniosła zdobny haft, a mężczyźni zarżnęli dorodnego świniaka i upiekli nad ogniskiem.
Zabiłeś mnie, człowieku :D:D:D Już tłumaczę, dlaczego, ale nie bój nic, to żaden błąd :D Jestem ze śląska, znam gwarę, a w śląskiej gwarze Afa to małpa, natomiast mianem “starej afy” zwykło się u nas określać wścibskie, złośliwe staruszki :D Parsknąłem śmiechem, że hej! Wiem, że to tylko mój odbiór, do tego uwarunkowany regionalnie, ale zrobiłeś mi humor, w dodatku nieintencjonalnie :D
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Opowiadanie wprowadziło mnie w konfuzję i nie rozumiałam zamiaru autora. Ostatnie akapity wyjaśniły wszystko i walnęły mnie prawym sierpowym w szczękę. Czepnę się, że tytuł nieco naprowadza;)
Krótkie, treściwe, mocne.
Fajnie oddałeś emocje ludków.
I mały błąd:
Zbieraliśmy z siostrami zioła do zupy, gdy przybiegła młoda Haid i krzyknęła, że widziała Wyniosłego.
Jeśli ona z siostrami, to zbierałyśmy.
Lożanka bezprenumeratowa
@Outta Sewer: dzięki serdeczne za łapankę i pozytywny odzew, sam pomysł nie jest pewnie jakiś bardzo oryginalny (kojarzę mgliście książkę ze Star Warsów, gdzie dziwna istota leczy ludzi, a czasem ich zje, także “Miasto Złudzeń” Le Guin ma podobny motyw prostych ludzi manipulowanych przez kosmitów, więc po głębszym przemyśleniu dzisiaj dochodzę do wniosku, że zbiłem dwa trope’y w jedno, wczoraj trochę spontan mi się zrobił i mimo kilkukrotnego czytania nie wyłapałem sporej ilości błędów).
Czekam na Twoje opowiadanie :)
Miały być gęśliki, taki ze mnie “ekspert” od kultury ludowej.
Z Afą aż się uśmiechnąłem, faktycznie kiedyś to słyszałem :)
Poprawiłem!
@Ambush – dzięki! Zależało mi, żeby językowo było wiarygodne. Poprawka naniesiona.
Narratorka postarzona trochę.
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Cześć, mam z tym opowiadaniem pewien problem. Podoba mi się treść i wykonanie, bardzo atrakcyjny opis Wyniosłego, ale brakuje mi jakiejś puenty.
Ja sama czułam się dziwnie, bo podczas tańców sama pragnęłam być wyzwolona, teraz jednak na myśl o tym odczuwałam niepokój.
Może jakaś chęć pozbycia się Wyniosłych, albo w drugą stronę – tęsknota za usłyszeniem jego śpiewu?
Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny
Mroczne i mocne. Będzie kontynuacja? Może znajdą się odporni na ten rodzaj zbiorowej hipnozy i zawalczą o uwolnienie się od Wyniosłych? Miś chętnie by przeczytał.
Może sam pomysł na ludzi ogłupionych i traktujących zwyczaje obcych jak religię nie jest nadzwyczaj oryginalny, ale bardzo podobał mi się klimat Twojego opowiadania i gorzka, otwarta końcówka. Duży blok tekstu przeczytałam ‘jednym tchem’. Klikam.
Cześć!
Podobał mi się początek, zbudowałeś fajny klimat miejsca odciętego od świata, do którego docierają tylko opowieści przynoszone przez wędrowców. Sam motyw ofiary postrzeganej jako zaszczyt, jak dla mnie jest zbyt oczywisty, więc historia mnie nie zainteresowała, ale czytało się przyjemnie.
Niewielu słowami opisałeś szczególny epizod z życia wioski istniejącej gdzieś hen i odciętej od świata i może dlatego tekst zrobił na mnie tak duże wrażenie.
Trwogą napawa zachowanie mieszkańców wioski, ich łatwowierność i bezgraniczne oddanie pełzającemu Wyniosłemu.
Udaję się do klikarni. :)
Jego głowa, wyrastająca wprost z pancerza, zakończona było żuwaczkami… → Literówka.
My też w końcu zaprzestaliśmy tanców i śpiewów… → Literówka.
…wzywają go w dalszą drogę. Na twarzach moich swojaków zagościł smutek, niektórzy błagali przybysza, by został, ten jednak ruszył w dalszą drogę… → Czy to celowe powtórzenie?
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Podoba mi się klimat, groza, która wypełza powoli i uderza celnie.
Gdy zbliżył się, usłyszałam piosenkę. Wiedziałam, że każdy słyszy ją trochę inaczej, na przykład Ait mówiła, że jest dla niej jak po mistrzowsku nastrojone gęśliki. Ja słyszałam chór cudnych głosów, jakby nie z tej ziemi. (…) Tańczyliśmy i śpiewaliśmy, a ból, troski i zmęczenie uleciały z nas, jakby wywiane wiatrem. Czuliśmy się lekko jak puch, wesoło jak ptaki na wiosnę.
Trafił do mnie ten fragment. Podoba mi się pomysł, że każdy słyszy pieśń trochę inaczej.
Poza tym, to nie musiało być do końca tak, że wieśniacy byli naiwni. Oni otrzymywali coś od Wyniosłych – śpiew, który jak narkotyk przynosił im upojenie, zdejmował z nich brzemię codziennych trosk. Owszem, musieli za to drogo płacić. Ale może godzili się na taki układ? W jakiś tam sposób to bardzo ludzkie. :)
Cześć, mam z tym opowiadaniem pewien problem. Podoba mi się treść i wykonanie, bardzo atrakcyjny opis Wyniosłego, ale brakuje mi jakiejś puenty.
@Radek – tak, to mój problem chyba w ogóle. Odrobinę rozszerzyłem ostatni akapit.
Może sam pomysł na ludzi ogłupionych i traktujących zwyczaje obcych jak religię nie jest nadzwyczaj oryginalny, ale bardzo podobał mi się klimat Twojego opowiadania i gorzka, otwarta końcówka. Duży blok tekstu przeczytałam ‘jednym tchem’. Klikam.
@Bellatrix – Dzięki! Cieszę się, że się dobrze czytało.
@Koala – nie wykluczam, ale mi pomysły wpadają do głowy raz na jakiś czas, zresztą w sumie bardziej jako zbitki innych znanych mi już, sam z siebie mam problem z wymyślaniem fabuł.
Podobał mi się początek, zbudowałeś fajny klimat miejsca odciętego od świata, do którego docierają tylko opowieści przynoszone przez wędrowców. Sam motyw ofiary postrzeganej jako zaszczyt, jak dla mnie jest zbyt oczywisty, więc historia mnie nie zainteresowała, ale czytało się przyjemnie.
@Alicella – dzięki, mi trochę chodziło o to, że oni są zaczadzeni podczas “wizytacji”. Ale oczywiście to rodzi pytanie, co będzie dalej z ich pamięcią, jakim cudem się nie zorientowali.
Podoba mi się klimat, groza, która wypełza powoli i uderza celnie.
@kavka – Bardzo dziękuję, to najlepsze zdanie pochwalne, jakie dotąd dostałem!
@regulatorzy – dzięki, nigdy nie myślałem, że będzie tak mało poprawek! Oczywiście tu Outta dużo pomógł.
@kronos.maximus – dzięki, Twoja interpretacja tego tekstu jest głębsza niż moje myśli, gdy go pisałem. To ciekawa obserwacja :)
Mam pytanie otwarte :) Czytając komentarze, przyszła mi do głowy taka powieść – planeta, gdzie ludzie żyją prosto i prymitywnie, i są wyzyskiwani przez różne lokalne rasy, ale na różne sposoby – rasa biurokratów, rasa wyrafinowanych zdzierców, żarłoczne potwory, rasa wyrafinowanych sadystów, itp. I bohaterka/bohater próbują przygotować ludzi do walki, ale są ostatecznie zmuszeni lawirować między różnymi oprawcami i ich konfliktami, przy czym sami mają pokusę, żeby przejść na złą stronę. Czy Saba powinna iść tą drogą? :)
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Fajny pomysł, ale nie łatwy. Bo trzeba stworzyć kawałek świata, więc szort to nie będzie;)
Lożanka bezprenumeratowa
Dla mnie bomba. Żeby sobie ułatwić można by to pokazać np. migawkami, fragmentami interakcji kilku bohaterów z różnymi rasami, a potem rozbudowywać fabułę.
Pomysł przypomina mi "Punktown" Jeffreya Thomasa, albo Babylon 5, tyle, że z ludźmi jako rasą służebną. W sumie coś takiego w pewnym stopniu też można znaleźć w "Muzie ognia" Simmons, a to dobre rzeczy są, więc chyba warto rozwijać pomysł :)
Known some call is air am
Przeczytane. Podobało się;)
No, dałeś czadu. Opium dla ludu w sensie dosłownym. Obcy/bóstwo się nażarło i poszło dalej. Dziwne, że go znienawidzili, ale może zresztą i nie tak dziwne, niestety. Doskonale dobrane imię.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Fajny pomysł, ale nie łatwy. Bo trzeba stworzyć kawałek świata, więc szort to nie będzie;)
Chyba czas wyjść ze strefy komfortu, chlip.
Pomysł przypomina mi "Punktown" Jeffreya Thomasa, albo Babylon 5, tyle, że z ludźmi jako rasą służebną. W sumie coś takiego w pewnym stopniu też można znaleźć w "Muzie ognia" Simmons, a to dobre rzeczy są, więc chyba warto rozwijać pomysł :)
Dzięki za rekomendacje, sprawdzę! Ja nie jestem jakoś wybitnie oczytany w SF & Fantasy.
Przeczytane. Podobało się;)
Dziękować!
No, dałeś czadu. Opium dla ludu w sensie dosłownym. Obcy/bóstwo się nażarło i poszło dalej. Dziwne, że go znienawidzili, ale może zresztą i nie tak dziwne, niestety. Doskonale dobrane imię.
Serdecznie dziękuję, “that’s high praise”.
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Motyw obcych hodujących ludzi w celach pokarmowych lub dla innych korzyści, znamy już od czasów Herberta G. Wellsa i jego Marsjan z „Wojny światów”, dla których mieliśmy być pożywieniem oraz Morloków z „Wehikułu czasu” z apetytem pałaszujących Elojów. Znamy również z obsesji Charlesa H. Forta z jego teorią Ziemi jako własności potężnych obcych, zaprezentowanej np. w „Księdze wyklętych". Kontynuatorem poglądów Forta był m.in. ex-jezuita Salvador Freixedo, autor książki „Ludzka ferma. Niewidoczni panowie Ziemi” oraz liczni zwolennicy teorii spiskowych. Podobna koncepcja pojawia się też na przykład w filmie Wachowskich „Jupiter: Intronizacja”, gdzie tzw. Imperium wytwarza z ludzi nektar długowieczności.
Jednak moją ulubioną wizją „wykorzystania” człowieka przez obcych jest pomysł zawarty w znakomitych „Więzach krwi” Octavii E. Butler… Polecam, jeśli nie czytałeś.
Co do zniewalającej człowieka muzyki obcych, przychodzi mi na myśl niegdyś portalowe i zdaje się piórkowe (ale usunięte) opowiadanie Wybranietz „Illicium”, wydane m.in. w jej zbiorze autorskim.
Wymieniam te tytuły nie po to, żeby wytykać brak oryginalności, tylko wykazać, że motyw nie jest nowy i był już wielokrotnie „pokazywany”, ale Tobie udało się przedstawić go w interesującej, (nazwijmy ją rustykalną) otoczce. Czyli to nie jest nasz świat.
Całość napisana klimatycznie, bardzo zgrabnie i warsztatowo na dobrym poziomie. Jeśli miałbym na coś pomarudzić, to może nadmiar imion (jak na tak krótki szort) oraz zakończenie (w pewnym stopniu).
Dlaczego na zakończenie? Otóż wygląda na to, że w tym świecie Wyniośli panoszą się już od dłuższego czasu, a zachowanie Urty i wątpliwości narratorki z ostatniego zdania sugerują, że jednak ta cudownie kojąca pieśń obcego nie działa w stu procentach, a na absolutnym poddaństwie ludzi, którzy zdolni są nawet do oddawania własnych dzieci jakiejś paskudzie, pojawiają się wyraźne rysy.
Czy zatem te rysy (bo skoro tutaj pojawiają się u dwóch osób, to pewnie w przeszłości pojawiały się wielokrotnie) nie spowodowałyby już wcześniej jakiegoś buntu, sprzeciwu trzódki wobec hodowców?
Jednak ogólnie jestem usatysfakcjonowany z lektury. Szorcik zgrabny, niepokojący, można sobie ten świat wyobrazić na podstawie przedstawionej nam krótkiej opowiastki.
Technicznej łapanki nie robiłem, ale nic w zasadzie nie rzuciło mi się jakoś szczególnie w oczy. No, może rozbiłbym bloki tekstów jakimiś akapitami, które same się nasuwają w paru miejscach i nie dawał takiego spoilera w tytule.
Poza tym dobra robota, GreasySmooth.
Po przeczytaniu spalić monitor.
Motyw obcych hodujących ludzi w celach pokarmowych lub dla innych korzyści, znamy już od czasów Herberta G. Wellsa i jego Marsjan z „Wojny światów”, dla których mieliśmy być pożywieniem oraz Morloków z „Wehikułu czasu” z apetytem pałaszujących Elojów.
Po pierwsze, serdeczne dzięki za dobre słowo i za ciekawe tytuły do przeczytania. Jeszcze Lord Dunsany, szczególnie Book of Wonders, mi przychodzi do głowy. Co do Forta, to miałem ostatnio z tyłu głowy, żeby do niego wrócić po latach, więc chyba to zrobię.
Co do rustykalnej otoczki, to oczywiście daleko mi od jakiegokolwiek znawstwa, ale czytałem ostatnio trochę książek o nieco teraz modnej tzw. historii ludowej, w szczególności świetne książki prof. Bohdana Baranowskiego, więc ten temat był mi jakoś ostatnio bliski. Cieszę się, że to w twoich oczach dobrze wyszło.
Dlaczego na zakończenie? Otóż wygląda na to, że w tym świecie Wyniośli panoszą się już od dłuższego czasu, a zachowanie Urty i wątpliwości narratorki z ostatniego zdania sugerują, że jednak ta cudownie kojąca pieśń obcego nie działa w stu procentach, a na absolutnym poddaństwie ludzi, którzy zdolni są nawet do oddawania własnych dzieci jakiejś paskudzie, pojawiają się wyraźne rysy.
Zgoda, to się nie klei do końca, po prostu muszę napisać dalszy ciąg…
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Tak. Myślę, że rozwinięcie tej historii może być interesujące (zarzewie buntu itd.). Chociaż pewnie będzie trochę przypominało nieszczęsną powieść (i jeszcze gorszy film z Travoltą) założyciela kościoła (a raczej sekty) scjentologicznego Rona Hubbarda czyli “Pole bitewne Ziemia”.
Po przeczytaniu spalić monitor.
Chociaż pewnie będzie trochę przypominało nieszczęsną powieść (i jeszcze gorszy film z Travoltą) założyciela kościoła (a raczej sekty) scjentologicznego Rona Hubbarda czyli “Pole bitewne Ziemia”.
Nawet tego chłamu nie przypominaj, mr.marasie, bo to wiekopomne dzieło powinno szczeznąć wraz z autorem.
Known some call is air am
Jak było wspominane wcześniej – motyw znany. Ja po lekturze zostaję z bardzo dużym niedosytem oraz poczuciem, że od samego początku wiedziałam co się wydarzy. Dlatego nie mogę powiedzieć, że tekst zrobił na mnie wrażenie. Warsztatowo dobrze napisane, ale ekspozycja treści nie pasuje mi. Podkreślam, że piszę moje subiektywne odczucia, a sam szorciak zapowiada od Ciebie ciekawe teksty, bo masz pomysły i wiesz jak je realizować.
Znany motyw. Fajne wykonanie. Chętnie zobaczyłbym to w dłuższej formie :) Pozdrawiam
Całkiem fajne, tylko urwane na końcu.
Przynoszę radość :)
Cześć!
Krótkie i przyjemne, choć zakończenie robi wrażenie urwanego. Jabba albo inny wężolud zstąpił na ziemski padół na obiad, nieco mroczne, ale dzięki temu zapada w pamięć. Gawędziarska forma nie męczy w tak krótkiej formie i pasuje do relacji dziecka, lecz trochę obniża poziom dramaturgii opisywanych scen, trochę brakuje emocji imho. Ale udany szort.
Pozdrawiam!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
Można wysnuć wniosek, że zabobony kradną nam jakąś część życia. Niby nic odkrywczego, a jednak rozmaici wyniośli mają się świetnie.
Czytało się przyjemnie, acz w pamięci na długo raczej nie zostanie.
Babska logika rządzi!
Dzięki jeszcze raz za komentarze :) Tak, zakończenie za krótkie, to za mną chodzi już dłuższy czas, tj. też w innych tekstach.
Rafał Baranowski zaprosił opko do swojego e-zina, mam nadzieję że nie popełniam jakiejś gafy. Jestem tu dość krótko :)
https://www.radosczpisania.pl/e-zin/
Poprawiłem tam straszące wilki na grasujące, do tego końcówka, nie wiem, chyba ciekawsza:
(Mam w głowie dłuższą formę, gdzie ścierają się różne postacie oporu – brutalni, niedomyci bojownicy, cwani kolaboranci, wizjonerzy edukacji, itp. Coś a la epoka Króla Stasia i szamotanina stronnictw)
W końcu wszyscy padliśmy na ziemię tam, gdzie tańczyliśmy, po czym spaliśmy na
ziemi trzy dnie i trzy noce. Obudziliśmy się głodni i wyczerpani, z bólem głowy jak po
ognistym soku.
Orfa zasypywała piaskiem plamy krwi, które widać było tam, gdzie
wcześniej leżały ciała. Ja sama czułam się nieswojo, bo podczas tańców gorąco pragnęłam
być wyzwolona, teraz jednak na myśl o tym odczuwałam strach.
Zdziwiło mnie, że Urta łkała, gdy wracała razem ze wszystkimi do zabudowań.
A idąca obok mnie, mała Haid powiedziała, jakby przez sen:
– Jaki piękny był jego powóz…
Długo zastanawiałam się, dlaczego, słysząc muzykę Wyniosłego, nie widziałam go
tak, jak inni. Gdy potem wspominałam go, wydawał mi się obmierzły i groźny. A może
jeszcze ktoś ze swojaków przejrzał czary istoty?
***
Od Autora:
Podziękowania dla społeczności fantastyka.pl za sugestie, uwagi i wsparcie.
facebook.com/tadzisiejszamlodziez