- Opowiadanie: Dawka - Przygody Drako - Studnia

Przygody Drako - Studnia

 

Witam ponownie :) Na wstępie chciałem podziękować z całego serca Panom ​Outta Sewer, Crucis, NearDeath, None i Golodh za cenne rady które zostawili mi pod pierwszym bardzo krótkim tekstem :D

 

Przy pisaniu już dłużej formy starałem się wyłapywać liczne powtórzenia i błędy, pewnie nadal nie jest to ideał i długo nie będzie ale warto próbować :) 

 

Przed Państwem krótkie opowiadanie fantasy, bohaterem jest najemnik Drako. Ogólnie przygód z tą postacią mam nakreślonych już sporo w swoim zeszyciku z pomysłami, około pięciu dość długich opowiadań i materiał na dłuższą przygodę. Tylko siadać i pisać :) Zapraszam do czytania i oceniania :)

 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Przygody Drako - Studnia

Śnieg skrzypiał pod butami kiedy przechodził przez podwórko zrujnowanego gospodarstwa. Zatrzymał się obok studni i usiadł na tym co jeszcze z niej pozostało. Biały puch oraz pełnia księżyca sprawiały, że Drako widział tak dobrze jak w pochmurny dzień. Obłok pary z jego ust stał się mocniejszy, poczuł, że zrobiło się jeszcze zimniej. Wyciągnął swój miecz z pochwy i obejrzał go dokładnie z każdej strony. Odbicie księżyca w stali prawie go oślepiło. Z torby, którą miał przy boku wyciągnął świeczkę, która była czerwona. Przejechał nią po ostrzu miecza, a po chwili pojawiły się na nim runy, które pulsowały na czerwono. Nie przepadał za takimi zleceniami. Wolał wiedzieć z kim się mierzy i jak się na to przygotować. Jedyną wskazówką jaką posiadał były rozszarpane ciała rolników, zrujnowane gospodarstwo i zima w środku lata, która pokryła całe domostwo. Wiedział, że będzie musiał się zmierzyć z potężną magią i na to był przygotowany. Oparł swój miecz na bucie, zamknął oczy i czekał. Wcześniej sprawdził całe gospodarstwo i nic nie znalazł. Jedynym pomysłem jaki mu teraz przychodzi do głowy to wystawienie siebie jako przynętę. Było mu zimno, ale nic innego nie pozostało. 

 

Otworzył oczy, kiedy usłyszał hałas dochodzący z dna studni. W ostatniej chwili udało mu się odskoczyć, gdy z otworu wyłoniła się ogromna macka. Odwrócił się od razu w jej kierunku stając przed nią w bojowej postawie. Wszystkiego się spodziewał ale nie gigantycznej ośmiornicy w studni. Kiedy jej ramię uderzyło prosto na niego od razu przeturlał się w bok. Zanim macka dotknęła ziemi, Drako stał już na wyprostowanych nogach i wyprowadził atak. Uderzył z całej siły od boku, sądził, że uda mu się przeciąć ją lub chociaż wbić w nią miecz. Zdziwił się, kiedy odbił się od niej jak od galaretki. Musiał włożyć sporo siły, by wyhamować miecz, który leciał teraz w jego stronę. Macka wykorzystała chwilę nieuwagi swojego przeciwnika i od razu uderzyła w niego niczym bicz. Zatrzymał się na przewróconych drzwiach od stodoły, przeleciał około dziesięć metrów. Po uderzeniu poczuł ból w klatce piersiowej, spowodowany złamanym żebrem lub nawet dwoma. Z grymasem na twarzy podniósł się, zauważył, że jego miecz leży w połowie drogi między nim a ośmiornicą. Miał chwilę na zastanowienie się nim macka wydłuży się na tyle by go sięgnąć.

 

Długo nie musiał czekać, aż pomysł wpadnie mu do głowy, wyciągnął z torby kolejną świeczkę. Tym razem czarną oraz mały podłużny przedmiot. Wyczekał odpowiedniego momentu, kiedy to macka wycofała się delikatnie do tyłu, ruszył w kierunku miecza tak szybko jak tylko potrafił. Macka również zaatakowała. Drako był szybszy, wykorzystując śnieg. Wślizgiem zdobył swoją broń, musiał działać szybko. Kiedy dzielił ich metr był gotowy, szybkim skokiem znalazł się na swoim przeciwniku. Macka zaczęła się wić, lecz był na to przygotowany. Mocno zaparł się stopami w galaretowate ciało. Czarny wosk zapłonął kiedy przejechał po nim podłużnym przedmiotem. Płonący miecz trochę oświetlił ciemność. Tym razem nie chciał ciąć lub dźgać. Poczekał aż macka ustawi się pionowo by go zrzucić. W tym czasie przyłożył płonące ostrze do macki i poluzował swój uchwyt, zjechał na niej do samej ziemi. Miejsce na jej odnóżu po którym przejechał mieczem zapłonęło, zostawił na niej praktycznie cały wosk a jego broń przygasła.

 

Podpalona macka wiła się każdym kierunku, po chwili zaczęła cofać się do studni. Kiedy nie było jej już widać i na całym gospodarstwie zapanowała cisza Drako podbiegł do studni, zerknął ostrożnie do środka. Na dnie widać było otwarty portal. Wiedział, że nie ma zbyt dużo czasu. Potwór pewnie niedługo wróci ze swojego wymiaru, więc musiał za wszelką cenę zamknąć portal. Wbiegł do chaty, a raczej do tego co z niej zostało, szybko zlokalizował to czego szukał. Beczka z naftą stała nienaruszona w spiżarni, uśmiechnął się i wytoczył ją z chaty. Po drodze chwycił jeszcze kawał sznura, który leżał na popękanym stole. Chwilę zajęło mu przeturlanie ciężkiej beczki pod studnie. Odkorkował beczkę swoim mieczem i wyciągnął czerwoną świeczkę, którą wrzucił do środka i zakorkował wieko. Z torby wygrzebał jeszcze laskę dynamitu, którą nosił ze sobą na czarną godzinę, a za pomocą sznura przymocował ją do beczki. Zrobił się cały czerwony na twarzy, kiedy podnosił beczkę by wrzucić ją do studni. Była wypełniona po brzegi naftą, oparł ją o pęknięty kołowrót. Podłużny przedmiot okazał się niczym innym jak krzesiwem, użył go by podpalić dynamit. Drako musiał chwilę odczekać z zrzuceniem beczki do portalu, ponieważ musiał obliczyć idealny moment. Puścił beczkę i szybko odskoczył do tyłu. Pobiegł w stronę chaty, słup ognia wydobył się ze studni, cegły z których była zbudowana rozleciały się po całym gospodarstwie. Jedna trafiła go prosto między łopatki kiedy uciekał, uderzenie pomimo amortyzacji powaliło go na ziemię. Zamknął oczy i przykrył głowę, aby ochronić się przed kolejnymi odłamkami.

 

Kilka sekund później zapanowała cisza. Drako podniósł się, otrzepał z ziemi i śniegu, do bólu żeber dołączył jeszcze ból pleców. Ze studni praktycznie nic nie zostało, oprócz kopczyka gruzu, odetchnął z ulgą. Usiadł jeszcze chwilę by odpocząć, po chwili ruszył jednak do karczmy by zjeść śniadanie i odebrać nagrodę. Na horyzoncie pojawiły się pierwsze promienie słońca.

 

Dwójka zakapturzonych osób przyglądała się nieopodal jak Drako opuszcza gospodarstwo. Jeden z nich wyciągnął palec w kierunku gospodarstwa i zatoczył nim kółko w powietrzu. Chwilę później po śniegu nie było już śladu.

-Wygrałem – zachichotał jeden z dwójki.

-No niestety, tym razem Ci się udało – odpowiedział ten mniej zadowolony. -Następnym razem przywołujemy guźca a nie śnieżną ośmiornice.

-Przegra tak samo, zobaczysz. A tak właściwie co to jest guziec – zapytał zwycięzca. 

-Taka świnia z pustyni.

-A no chyba, że tak – jego towarzysza już nie było. Westchnął tylko i pstryknął palcami. Przed nim pojawił się portal do którego wszedł. Na polanie, na której stali został jedynie króliczek, który wyruszał właśnie na poszukiwanie śniadania.

 

 

Koniec

Komentarze

Takie trochę wiedźminowate w stylu “Sezonu Burz”. Czyta się całkiem dobrze, aczkolwiek zimowa ośmiornica, jest więcej niż dziwna. No i zestawienie, miecz, dynamit. Prywatnie to nafta jakoś mi nie przeszkadzała ale dynamit już zgrzyta. 

Smaczkiem na koniec było tych dwóch magów bawiących się w zakłady kosztem śmierci śmierci zwykłych ludzi.

Powiem szczerze że Wiedźmin mi gdzieś tam z tyłu głowy siedzi ale ten cyfrowy, chociaż jedynie ten słowiański świat. “Sezonu Burz” akurat nie czytałem :D

No dynamit tak głupio tu pasuje, mogłem użyć jakiegoś eliksiru który wybucha. 

Dzięki za opinie! :) 

Mam wrażenie, że brakuje interpunkcji, np. tutaj :

 

”Czarny wosk zapłonął, kiedy przejechał po nim podłużnym przedmiotem. Płonący miecz trochę oświetlił ciemność. Tym razem nie chciał ciąć lub dźgać. Poczekał, aż macka ustawi się pionowo by go zrzucić.” 

Potem masz sporo powtózeń macki: macka tu macka tam… macka, macka, macka.

 

Składne i logiczne, miły wtrąt z czcigodnej komedii 

 

Niech twe słowa będą poparte czynem.

Bardzo przyjemnie się czytało. No i element humorystyczny na końcu cieszy :)

Mieć, źle, nie mieć, też źle.

Cześć!

 

No to będzie rad ciąg dalszy, może nawet się zniechęcisz ;) Ale oczywiście nie rób tego, nie zniechęcaj się, zostając tutaj zdołasz poprawić swój warsztat i będziesz pisać lepiej. A teraz już lecimy z tematem.

 

Pierwsza uwaga dotyczy wyglądu tekstu. Masz zwarte bloki, nie poprzetykane żadnymi akapitami. Cos takiego źle się czyta. Poza tym, układem tekstu możesz budować też podłoże pod nastrój i emocje zawarte w tekście. Pozwalam sobie przekleić tutaj Twój początek, ale nieco rozbity, jednak bez żadnych zmian w tekście, oprócz przecinków, które dodałem.

 

Śnieg skrzypiał pod butami kiedy przechodził przez podwórko zrujnowanego gospodarstwa.

Zatrzymał się obok studni i usiadł na tym, co jeszcze z niej pozostało. Biały puch oraz pełnia księżyca sprawiały, że Drako widział tak dobrze jak w pochmurny dzień. Obłok pary z jego ust stał się mocniejszy, poczuł, że zrobiło się jeszcze zimniej.

Wyciągnął swój miecz z pochwy i obejrzał go dokładnie z każdej strony. Odbicie księżyca w stali prawie go oślepiło. Z torby, którą miał przy boku, wyciągnął świeczkę, która była czerwona. Przejechał nią po ostrzu miecza, a po chwili pojawiły się na nim runy, które pulsowały na czerwono.

Nie przepadał za takimi zleceniami.

Wolał wiedzieć z kim się mierzy i jak się na to przygotować.

Jedyną wskazówką jaką posiadał, były rozszarpane ciała rolników, zrujnowane gospodarstwo i zima w środku lata, która pokryła całe domostwo. Wiedział, że będzie musiał się zmierzyć z potężną magią i na to był przygotowany. Oparł swój miecz na bucie, zamknął oczy i czekał.

Wcześniej sprawdził całe gospodarstwo i nic nie znalazł. Jedynym pomysłem, jaki mu teraz przychodzi do głowy, to wystawienie siebie jako przynętę.

Było mu zimno, ale nic innego nie pozostało.

Żadnych zmian w tekście, a teraz czyta się lepiej.

A teraz będzie czepianie się konkretnych fragmentów ;)

 

Obłok pary z jego ust stał się mocniejszy, poczuł, że zrobiło się jeszcze zimniej.

Co to znaczy, że “obłok stał się mocniejszy”? Może być większy, bardziej skłębiony, gęstszy, ale nie mocniejszy. Usunąłbym “jego” bo wiemy, że o jego usta chodzi, nie ma tam nikogo innego. Dodatkowo przebudowałbym to zdanie, mniej więcej tak → Wydobywający się z ust obłok pary stał się gęstszy, bardziej skłębiony. Chwilę później Drako poczuł, że zrobiło się jeszcze zimniej.

 

Z torby, którą miał przy boku wyciągnął świeczkę, która była czerwona. Przejechał nią po ostrzu miecza, a po chwili pojawiły się na nim runy, które pulsowały na czerwono.

Czemu nie prościej? “czerwoną świeczkę” i “pojawiły się na nim pulsujące szkarłatem runy”? Pamietaj, żeby nie nadużywać słowa “który”, bo to źle wygląda w tekście.

 

Wiedział, że będzie musiał się zmierzyć z potężną magią i na to był przygotowany.

Zmień szyk → i był na to przygotowany.

 

Oparł swój miecz na bucie, zamknął oczy i czekał. Wcześniej sprawdził całe gospodarstwo i nic nie znalazł. Jedynym pomysłem jaki mu teraz przychodzi do głowy to wystawienie siebie jako przynętę.

Niepotrzebny zaimek. “i nic” zmieniłbym na “ale niczego”. Potem zjadło Ci “ł” na końcu słowa, ale to całe zdanie jest trochę bez sensu. Musiałbyś coś w tym stylu → Jedynym pomysłem, który przychodził mu teraz do głowy, było wystawienie się na przynętę.

 

Chciałem dalej łapac i pokazywać co jest nie teges, ale jest tego tyle, że musiałbym zatrzymać sie u Ciebie na dłużej, a chciałem poczytać inne jeszcze teksty. Widać, że dopiero zacząłeś pisać, bo narracja jest słaba, zdania budujesz w dziwny, a czasem mocno rwany sposób. Do tego interpunkcja, szyk zdań, nadmiar “gdy”, “i”, “był”, “Który” – czyli wszytskie standardowe błędy początkującego :) Ale to jest do przerobienia. Polecam skorzystać Ci z mechanizmu bety, kiedy Twój tekst będzie wałkowany przez innych ludzi, a Ty będziesz mógł go poprawić przed publikacją i jeszcze sporo się nauczyć w trakcie betowania.

Jeszcze tylko co do fabuły się odniosę:

Oczywiście “Wiedźmin” jako inspiracja, czyli najmita lub inny bohater solo wykonuje misje, napotykając rozmaite przeszkody. Schemat stary i moim zdaniem mocno zgrany, ale czasem komus się jeszcze udaje coś z tej konwencji wycisnąć. Tutaj niestety mamy gościa, który z jakiegoś powodu trafia na gospodarstwo, w którym wydarzyła sie jakaś tragedia. Potem atakuje go zimowa ośmiornica z wnętrza studni, pomimo tego że wygrywa, to jednak przegrywa, bo grzecznie czeka aż bohater wrzuci jej na łeb beczkę nafty. Potem bohater wraca do karczmy po odbiór nagrody – aha, czyli to była kacja za kasę, szkoda, że dopiero na końcu się otym dowiadujemy – a obserwująca go z dala dwójka postaci gada ze sobą tekstami z “Poranka kojota”, uświadamiając czytelnikowi, że Drako jest przez kogoś w jakimś celu testowany.

Przykro mi, ale to się bardzo słabo trzyma kupy. Szczególnie sama walka i ośmiornica w portalu w studni są dość niedorzeczne i budzą uśmiech. Może następnym razem, Dawko, będzie lepiej na tyle, że się przekonam do Drako i jego przygód, tym jednak razem jestem na nie.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Hej, hej,

 

myślę, że to fajna wprawka, pisz takie, a jestem przekonany, że poprawisz warsztat. Tutaj mamy właściwie tylko scenę walki – pewnie można by dodać, jakiś element tajemnicy, np. związany z tropienim stwora, analizowaniem ciał.

 

Podpisuję się pod radami od MPJOutta. Warto też, wg mnie, byłoby popracować nad sceną walki, podpalenie macki wydaje się nieco banalne, nie wiem też czy wosk by zaplonał w połączeniu z oslizgłą macką – może by użyć, wspomnianej przez MPJ nafty? Myślę również, że dobrze byłoby dodać jakiś element związany z bohaterem – jego sprawnością fizyczną czy umysłową, tak, żeby czytelnik polubił tę postać.

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

OK, jest jakiś pomysł na przygodę, ale nad wykonaniem powinieneś jeszcze pracować. Nad szczegółami świata też by się przydało.

Bo dziwnie wygląda połączenie miecza i dynamitu. Jeśli już wynaleźliśmy materiały wybuchowe (a nawet wpadliśmy na to, że można ich używać do walki, a nie tylko do fajerwerków), to zamiast ryzykować wojownikiem, z bezpiecznej odległości obrzucamy potwora granatami.

Odnoszę wrażenie, że bohater nie walczył z całą ośmiornicą, tylko z jedną macką. Jakim cudem ona orientowała się, co robi przeciwnik? Może akurat ten typ macek ma oczy na czubkach, może wyczuwała zawirowania w manie, może coś innego. Nie wyjaśniasz tego w żaden sposób, nawet bohatera to nie dziwi.

Dużo błędów i błędzików różnych rodzajów. Interpunkcja kuleje na obie nogi.

Śnieg skrzypiał pod butami kiedy przechodził przez podwórko zrujnowanego gospodarstwa.

Co jest podmiotem w drugiej części zdania i dlaczego śnieg? BTW, przecinek po “butami”.

Obłok pary z jego ust stał się mocniejszy, poczuł, że zrobiło się jeszcze zimniej.

A tu podmiotem jest obłok.

Kiedy dzielił ich metr

Czy w Twoim świecie była Rewolucja Francuska, podczas której wymyślono metr?

-No niestety, tym razem Ci się udało

Pan, ty, twój itp. w dialogach piszemy małą literą. Spacje między półpauzami a słowami obok.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka