- Opowiadanie: dawidiq150 - Bestialski król - pół Bóg

Bestialski król - pół Bóg

Opowiadanie o nieśmiertelnym demonicznym władcy.  Horror, fantasy. Starałem się jak mogłem. Proszę komentujcie co z tego wyszło :)

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Bestialski król - pół Bóg

Pięćset milionów lat temu, jeszcze przed tym jak po Ziemi chodziły dinozaury, na kontynencie nazywanym teraz Europą mieszkała cywilizacja istot bardzo podobnych do ludzi. Państwo liczące czterdzieści milionów mieszkańców rządzone było przez pół boga zwanego Hunedem. Bestialski władca uwielbiał dla zabawy torturować i zabijać swoich poddanych. Mieszkał on w wielkim wspaniałym pałacu, będącym architektonicznym cudem umiejscowionym w centrum imperium. Społeczność ta podzielona była na miasta, którymi z kolei rządzili wybrani przez niego gubernatorzy. Huned jako pół bóg posiadał nadprzyrodzone zdolności. Potrafił na przykład czytać w myślach i przejmować kontrolę nad innymi istotami.

Nie tylko czyny piekielnego władcy budziły grozę. Wzbudzał ją też sam jego wygląd. Huned był wysoki na ponad dwa i pół metra. Posiadał muskularne ciało, białe niczym marmur, przez które prześwitywały ciemnoniebieskie żyły. Posiadał dwie pary rąk, których palce zakończone były twardymi i ostrymi pazurami o czerwonej barwie. Twarz była równie odrażająca, co osobliwa. Posiadał czworo oczu symetrycznie rozmieszczonych na łysej, ale pokrytej żółtymi i czerwonymi naroślami głowie. Paszcza była wiecznie wykrzywiona w sadystycznym uśmiechu, a w środku niej widać było świecące się od śliny, fioletowe dziąsła i ostre zęby.

Huned chodził nagi. Nie posiadał genitaliów i nie był zdolny do prokreacji, ale był nieśmiertelny.

Nikt nie wiedział w jakim monstrum jest wieku i kto je stworzył. Chodziła jedynie legenda, że sto tysięcy lat temu, nad światem otwarły się bramy piekła i z nich wypuszczono Huneda.

 

&&&

 

Przed pałacem władcy znajdował się wielki plac, gdzie stały wbite w ziemię dziesiątki drewnianych krzyży z wiszącymi na nich nieszczęśnikami. Ich los był naprawdę tragiczny, gdyż umierali całymi miesiącami. Specjalnie podawano im wodę by wydłużyć ich cierpienie. Nie było absolutnie powodu do tego okrucieństwa, demoniczny król po prostu lubił patrzeć na taką agonię.

Pewnego dnia zdarzyła się niezwykła rzecz. Na niebie pojawił się nieduży świetlisty obiekt, powoli zbliżający się do ziemi. Wylądował przed pałacem, a potem znikła jego jasna poświata i ujrzano tajemniczą niesymetryczną bryłę o srebrzystym kolorze. Następnie otwarły się w niej rozsuwane drzwi i ukazały dwie ubrane na biało człekokształtne istoty. Można było zauważyć niebieską skórę ich twarzy i dłoni. Mieli nie więcej jak metr wzrostu.

Przybysze skierowali się w stronę bramy pałacu Huneda. Przed nią znajdował się złoty tron na podwyższeniu, gdzie lubił przesiadywać władca, którego akurat teraz tam nie było.

Za dwojgiem niskich istot wyjechał nieduży wózek na kołach. W jego środku znajdował się prezent od obcej rasy.

Wiecznie zalęknieni o swój los służący, pospieszyli do swojego króla, który właśnie moczył się w grzanym basenie, w jednej z pałacowych sali. Gdy usłyszał co się wydarzyło Huned z radością wyszedł z gorącej wody, a kilka osób prędko podbiegło, by jedwabnymi ręcznikami wysuszyć jego ciało.

Gdy władca wyszedł na zewnątrz, przed bramę pałacu, rozpostarł swoje cztery ręce i krzyknął z udawaną uprzejmością:

– Witajcie!!!

Przybysze pokłonili mu się i jeden z nich powiedział coś w obcym języku wskazując na wózek z darem.

– Skuć ich – rozkazał król już nie skrywając swoich zamiarów.

Potem potraktował ich na swój bestialski sposób. Jednemu kazał po kolei oderwać wszystkie kończyny, drugiego utopić w wannie z gorącą smołą.

W niewielkim statku obcych znajdował się jeszcze jeden osobnik, który był pilotem. Gdy zobaczył co zrobiono z jego kolegami prędko włączył silnik i odleciał.

Huned nie przejmując się niczym rozpakował dar. Znajdowały się tam różne ciekawe rzeczy, na przykład ciemnoczerwone wyglądające na owoce bulwy, które bardzo zasmakowały demonicznemu władcy. Była też dużych rozmiarów księga, na której twardych stronach widniały niezwykłe zdjęcia fauny i flory występującej w obcym świecie. Najwięcej miejsca w wózku zajmowała klatka, a w niej dwoje słodziutkich, niedużych zwierzątek. Posiadały one brązowe futerko z cętkami jedno żółtymi drugie z pomarańczowymi.

Huned kazał je zarżnąć, ugotować a potem zjadł.

Z delegacją obcej rasy postąpił w sposób, który musiał się na nim zemścić. To zadecydowało o jego przyszłej sromotnej klęsce.

 

&&&

 

Cztery dni później, trzy dużo większe statki obcych, wylądowały w odległości mniej więcej kilometra od pałacu. Gdyby połączyć linią miejsca ich lądowania, wyszedłby trójkąt równoboczny. Drzwi latających maszyn otwarły się i zaczęły z nich wychodzić wielkie roboty, poruszające się na sześciu mechanicznych nogach. Roboty wynosiły jakieś elementy, które później składały ze sobą tworząc wysokie wieże.

Na ląd wyszła też liczna grupa niskich istot, która ruszyła w stronę pałacu. Uzbrojeni w karabiny strzelające śmiercionośnymi zielonymi promieniami, zabijali każdego, na swojej drodze. Ich głównym celem był władca pałacu odpowiedzialny za bezlitosny i całkowicie niepotrzebny mord dwóch emisariuszy.

Kilku poddanym udało się ujść z życiem. Pędem pobiegli do swojego króla krzycząc:

– Panie, idą po ciebie!

Huned w ogóle się tym nie przejął, rozkazał tylko zacierając ręce:

– Przygotujcie salę tortur.

Był pewny siebie, gdyż miał swoje moce, dzięki którym potrafił przejmować kontrolę nad umysłami. Nie wiedział jednak, że obcy są na nie odporni.

Agresorzy wpadli do pałacu z zamiarem przeszukania go. Nie było to jednak potrzebne, gdyż król wyszedł im na spotkanie. Widząc oprawcę przestawili coś w swoich karabinach i ostrzelali go. Huned padł ogłuszony na posadzkę komnaty. Plan się powiódł. Zabrali nieprzytomnego władcę i opuścili budynek.

Potem umieścili go w pojemniku z niezwykle trwałej substancji którą zaspawali. Nie sposób było ją otworzyć. Następnie wrzucili do wykopanego dołu. Budzący grozę potwór został pochowany żywcem.

Gdy przypominające pająki roboty ukończyły budowę trzech wież, obcy wsiedli do swoich statków i odlecieli. Będąc w bezpiecznej odległości uruchomili postawione urządzenia. Z każdej wieży wystrzelił gruby czerwony promień energetyczny skierowany wewnątrz trójkąta stworzonego przez wieże. W momencie spotkania się promieni doszło do olbrzymiej eksplozji. Z pałacu nic nie zostało, a jego mieszkańcy wyparowali na skutek bardzo wysokiej temperatury. Fala uderzeniowa zniszczyła wszystko w promieniu pięciu kilometrów.

Tak skończyło się panowanie najstraszniejszego władcy, jaki kiedykolwiek chodził po ziemi.

 

&&&

 

Polska, Kraków.

Pięćset milionów lat później. Rok dwa tysiące dwudziesty.

 

Kilku uczonych zgromadzonych w jednej z sal instytutu naukowego, wpatrywało się w tajemniczy przedmiot leżący przed nimi na podłodze. Była to fioletowa skrzynia, na którą natrafili górnicy podczas drążenia ściany, w szybie kopalni w Katowicach. W pomieszczeniu był też dziennikarz i kamerzysta.

– Zaczynajmy – poprosił dziennikarz. – Panowie co możecie powiedzieć o tym znalezisku?

– Włożono coś do środka i zaspawano – powiedział jeden z naukowców, który podszedł i przejechał palcem po krawędzi. – Jest to tu wyraźnie widoczne.

– Według mnie znaleźliśmy trumnę – powiedział inny. – Nie mam jednak pojęcia czyje szczątki mogą się w niej znajdować.

Kolejny profesor wyjął z kieszeni metr i zaczął mierzyć znalezisko.

– Metr czterdzieści siedem szerokości, trzy metry dwanaście centymetrów długości i osiemdziesiąt trzy wysokości – informował na bieżąco.

– A mnie bardzo zastanawia – odezwał się kolejny jajogłowy – z czego to jest wykonane. Wygląda na stop metali a waży jakby było z plastiku. Widziałem jak to tu wnosili. Wystarczyło do tego dwóch mężczyzn.

– Panowie czy otworzenie tego może być niebezpieczne? – zapytał dziennikarz

– Wątpię

– Ja również – padły zgodne odpowiedzi.

 

&&&

 

Pół godziny później przybyli spawacze i zaczęli próbować otworzyć skrzynię. Nie szło im łatwo.

– To cholerstwo jest pierońsko wytrzymałe – powiedział jeden z pracujących, który przerwał pracę by zetrzeć pot z czoła i chwilę odpocząć.

Po kolejnych kilkunastu minutach robotnicy dali za wygraną. Zgodnie stwierdzili, że trzeba zrobić to innym sposobem. Poszli więc do swojego samochodu po lepszy sprzęt, którego z różnych powodów rzadko używali.

Wreszcie się udało. Praca zaczęła postępować. Kwadrans później robota została ukończona.

Nadszedł czas sprawdzenia co znajduje się w środku. Wszyscy wstrzymali oddech a dziennikarz ponownie nakazał koledze włączyć kamerę.

Zsunięto niewiele ważącą pokrywę. Oczom wszystkich ukazał się potwór rodem z koszmarów. Wszyscy wpatrywali się w niego jak zahipnotyzowani. Huned nie wyglądał tak jak wtedy, kiedy został uwięziony. Stracił połowę wagi ciała. Teraz to była tylko skóra i kości. Ale nie umarł, był bowiem nieśmiertelny, co nie znaczyło, że nie odczuwał głodu. Na jego szczęście udało mu się zapaść w pewnego rodzaju letarg.

Zgromadzeni ludzie, nie przestraszyli się jednak, nikomu nie przyszło do głowy, że to coś może ożyć. Patrzyli jednak z niezwykłym zainteresowaniem na istotę o czterech rękach i na osobliwą twarz, na której gościł sadystyczny uśmiech. Widać było rzędy bardzo ostrych zębów i suche dziąsła. Oka z przodu i bo bokach głowy miał zamknięte. Biała niczym śnieg skóra ciasno opinała kości.

– O w mordę! – po chwili grobowej ciszy głośno powiedział jeden z naukowców. – Co za niezwykłe odkrycie!

– Nigdy nie słyszałem by kiedykolwiek żyła na Ziemi podobna istota – odezwał się inny profesor.

Zapach ludzi i świeżego powietrza podrażnił czuły zmysł węchu śpiącego potwora, a światło dnia przeniknęło na gałki oczne, skryte pod zamkniętymi od milionów lat powiekami. Huned wyczuł też myśli kłębiące się tak bardzo blisko niego. Zrozumiał co się z nim stało. Został uwolniony. Nareszcie.

Zanim otworzył oczy, przejął kontrolę nad otaczającymi go ludźmi. Nikt więc nie uciekł, ani nawet nie ruszył się z miejsca, kiedy powieki potwora się podniosły. Wszyscy byli świadomi tego co się działo, niektórzy nawet domyślali się co zaraz się z nimi stanie. Skutkiem czego w pokoju rozniósł się zapach popuszczonego przez nich moczu.

Huned po to by mógł wstać i nabrać sił, musiał koniecznie się pożywić. Dlatego kierując wolą nieszczęśliwców, którzy go uwolnili sprawił by po kolei zbliżali szyję do jego suchych na wiór zębów. Najtrudniej mu było na początku. Jednak, gdy ostre zęby przebiły ludzką skórę i gdy ciepła krew zaczęła wpływać i rozchodzić się po organizmie monstrum, zaczął on odczuwać przyjemne mrowienie w całym ciele. Gdy opróżnił z krwi trzy osoby, zaczął móc lekko poruszać palcami u rąk i nóg. Po kolejnych trzech, spróbował wstać. Nie trwało długo, aż całkowicie odżył. Krew go wzmocniła. Czuł jednak wielki głód. Zaczął pożerać soczystych ludzi, ich mięso smakowało jak nigdy wcześniej.

Gdy skończył, pomieszczenie wyglądało jak sceneria do jakiegoś wyjątkowo krwawego filmu grozy. Wszyscy ludzie, będący świadkiem odrodzenia piekielnego demona nie żyli.

 

&&&

 

„Muszę bardzo uważać” – myślał potwór – „Nad tymi do których nie należy ta planeta nie mam władzy” , „Tak długo spałem, że pewnie o mnie zapomnieli, jednak muszę być ostrożny, moja kara za lekkomyślność była sroga”

Huned początkowo nie wiedział jak wydostać się z pomieszczenia. Przez okno ujrzał słońce. Rozbił szybę i wyskoczył z pierwszego piętra na ulicę. Instytut znajdował się blisko ruchliwej drogi w niemal samym centrum Krakowa.

Ludzie, którzy go zobaczyli zaczęli uciekać w panice. Tylko kilku pomyślało, że to jakiś dowcip w stylu ukrytej kamery.

Potwór był zdezorientowany. Świat jaki ujrzał zszokował go do tego stopnia, że zaczął uciekać byle dalej od tego porządku, gdzie nie istnieli tacy władcy jak on. Zrozumiał, przeglądając umysły ludzi, że są oni sami sobie panami. Jeszcze chwilę wcześniej, gdy dochodził do siebie po milionach lat spędzonych w miniaturowym więzieniu, planował przejąć władzę. Teraz zrozumiał, że jest to niemożliwe.

Przebiegł dwa kilometry i ukrył się w niewielkim lesie z którego nie miał ucieczki. Las bowiem otoczony był przez zurbanizowane tereny.

 

&&&

 

Chwilę później odkryto pokój, w którym znajdowały się zmasakrowane zwłoki naukowców, spawaczy i dwóch dziennikarzy.

W tym samym czasie wielu ludzi widziało jak bestia wbiega do lasu. Niemal wszyscy funkcjonariusze policji w Krakowie zostali zmobilizowani i zaczęto polowanie.

Dowództwo wydało rozkazy utworzenia posterunków wokoło lasu, który zajmował niewiele ponad piętnaście kilometrów kwadratowych.

Zwykli policjanci pół godziny później wycofali się tworząc jeszcze więcej posterunków mających uniemożliwić potworowi opuszczenie lasu. Ich miejsce zastąpili zawodowi żołnierze i brygady antyterrorystyczne.

Minęły trzy godziny, a bestia nie została zabita, ani nawet namierzona. Sytuacja jednak była dużo gorsza niż się spodziewano po ucieczce potwora do lasu. Pojedynczy żołnierze wracali z misji twierdząc, że ich koledzy zwrócili się przeciwko im. Kilku było postrzelonych.

„To coś potrafi kontrolować nasze umysły” – mówili przerażeni.

Potem z lasu wrócił główny dowodzący operacją. Widać było, że jest śmiertelnie przerażony.

– MAM DLA WSZYSTKICH WIADOMOŚĆ!!! – krzyknął głośno.

Gdy został otoczony przez żołnierzy i dziennikarzy zaczął mówić:

– On nie chce prowadzić z nami wojny. Jeśli damy mu helikopter, którym będzie mógł uciec, nikogo już nie zabije. W innym wypadku rozpocznie się rzeź i z pewnością umrze wielu ludzi. Gdy spełnimy jego warunek uwolni wszystkich tych, których jeszcze nie zabił. Mamy godzinę na podjęcie decyzji.

 

&&&

 

Huned potrzebował kilkunastu minut, by przejrzeć myśli polujących na niego ludzi. Dowiedział się wszystkiego o czym oni wiedzieli. „Doprawdy wiele się zmieniło” – myślał. Najbardziej bał się broni, która zastąpiła włócznie i łuki. Była doprawdy śmiercionośna i mogła wyrządzić krzywdę nawet jemu. Tak jak broń tych którzy, przybyli z innej planety i uwięzili go bardzo dawno temu.

 

&&&

 

Po żywej debacie na najwyższym szczeblu, podjęto decyzję przyjęcia warunków tajemniczej bestii. Niewiele o potworze wiedziano ale to, że potrafił wpływać na ludzką wolę było niezaprzeczalnym faktem.

Helikopter z pełnym bakiem wylądował blisko lasu, we wskazanym przez czterorękiego króla miejscu. Z między drzew zaczęli wychodzić żołnierze. Wszyscy trzymali swoją broń przyłożoną do skroni. Widać było, że są przerażeni i zastanawiają się czy przeżyją. Za nimi pojawiła się bestia. Lustrując otoczenie potwór wsiadł do latającej maszyny i mentalnie nakazał pilotowi start.

Helikopter leciał, aż znalazł się nad Beskidem Makowskim. W górach Huned wyskoczył z maszyny i słuch o nim zaginął.

Śmigłowiec miał zamontowany nadajnik. Jego wrak, wraz z nieżywym pilotem znaleziono dużo dalej. W baku nie było już paliwa.

Huned wszystkich oszukał. Gdy tylko opuścił latający pojazd, żołnierzom, nad którymi przejął kontrolę nakazał strzelać do wszystkich. To była prawdziwa rzeź. Gdy opanowano sytuację okazało się, że zginęło czterdziestu dwóch ludzi.

Jeden z tych którzy przeżyli powiedział:

– Jak teraz normalnie żyć, kiedy ma się świadomość, że coś takiego, chodzi po Ziemi.

– Trzeba to wytropić i zabić – powiedział ktoś inny, nie grzeszący rozsądkiem.

Koniec

Komentarze

Pierwsza część zrobiła na mnie wrażenie bajeczki, ale już przeniesienie w czasy współczesne sprawiło, że stało się to straszniejsze. Wizja potwora wybudzonego dziś i demolującego znany nam świat przerażająca. Śląskie godanie śliczne;)

 

Mam też trochę grymaszeń:

W tekście bardzo dużo zaczyn’ozy. Poszukaj sobie i wyedytuj. 

 

W pierwszej części przeplatasz opis kraju/miejsca i osoby/władcy.

Jak dla mnie trzeba by to uporządkować.

 

 

ciemnoczerwone wyglądające na owoce bulwy

zmieniłabym na ciemnoczerwone bulwy, wyglądające jak owoce

 

 

Była to fioletowa skrzynia, na którą natrafili górnicy podczas drążenia ściany, w szybie kopalni w Katowicach. W pomieszczeniu był też dziennikarz i kamerzysta.

 

Przez moment dałabym sobie rękę uciąć, że demon zmienił się w dziennikarza i kamerzystę????

 

Gdy skończył, pomieszczenie wyglądało jak sceneria do jakiegoś wyjątkowo krwawego filmu grozy. Wszyscy ludzie, będący świadkiem odrodzenia piekielnego demona nie żyli.

Takie zdanie, zamiast krwi i flaków, powoduje że stajemy nieco z boku, czyli psuje odczucia. Dygresja wytrąca czytelnika, przez co psuje klimat. 

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush dzięki!!!

 

Serdeczne Pozdro. :)))

Jestem niepełnosprawny...

Ambush ostatecznie to nie wiem czy opowiadanie jest bardzo złe czy może przeciętne?

Jestem niepełnosprawny...

Takie sobie byłoby z samą częścią I, teraz jest na prawdę fajne;)

Lożanka bezprenumeratowa

Ech, Dawidzie, odnoszę wrażenie, że starasz się wymyślać coraz bardziej nieprawdopodobne historie i obowiązkowo wplatasz do nich kontakt z kosmitami, ale zupełnie nie dbasz o to, by zapewnić swojej opowieści choćby śladowe ilości prawdopodobieństwa. Dodanie do opowiadania scen okrucieństwa, wrzucenie kilkudziesięciu trupów i wylanie wielu litrów krwi, nie sprawi, że tekst stanie się horrorem.

Przykro mi to pisać, Dawidzie, ale to nie była satysfakcjonująca lektura, zwłaszcza że opisujesz wiele sytuacji, w które nie sposób uwierzyć.

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

 

Bestialski król - pół Bóg → Bestialski król-półbóg

 

rzą­dzo­ne było przez pół boga zwa­ne­go Hu­ne­dem. → …rzą­dzo­ne było przez półboga, zwa­ne­go Hu­ne­dem.

 

Huned jako pół bóg po­sia­dał… → Huned, jako półbóg, po­sia­dał

 

Nie tylko czyny pie­kiel­ne­go wład­cy bu­dzi­ły grozę. Wzbu­dzał… → Nie brzmi to najlepiej.

 

Huned był wy­so­ki na ponad dwa i pół metra. → Skąd w opisywanych czasach wiedziano, co to metr?

 

Po­sia­dał mu­sku­lar­ne ciało, białe ni­czym mar­mur, przez które prze­świ­ty­wa­ły ciem­no­nie­bie­skie żyły. Po­sia­dał dwie pary rąk, któ­rych palce za­koń­czo­ne były twar­dy­mi i ostry­mi pa­zu­ra­mi o czer­wo­nej bar­wie. Twarz była rów­nie od­ra­ża­ją­ca, co oso­bli­wa. Po­sia­dał czwo­ro… → Powtórzenia.

 

Pasz­cza była wiecz­nie wy­krzy­wio­na w sa­dy­stycz­nym uśmie­chu… → Skąd w opisywanych czasach znano pojęcie sadystyczny?

 

Mieli nie wię­cej jak metr wzro­stu. → ?

 

Za dwoj­giem ni­skich istot wy­je­chał… → Piszesz o istotach, a te są rodzaju żeńskiego, więc: Za dwoma niskimi istotami wy­je­chał

 

w jed­nej z pa­ła­co­wych sali. → …w jed­nej z pa­ła­co­wych sal.

 

by je­dwab­ny­mi ręcz­ni­ka­mi wy­su­szyć jego ciało. → Jedwab nie nadaje się na ręczniki.

Skąd w czasach tego opowiadania znano produkcję jedwabiu?

 

Gdy wład­ca wy­szedł na ze­wnątrz, przed bramę pa­ła­cu… → Skoro wyszedł przed bramę pałacu, to zrozumiałe, że był na zewnątrz.

 

roz­po­starł swoje czte­ry ręce… → Zbędny zaimek.

 

dru­gie­go uto­pić w wan­nie z go­rą­cą smołą. → Skąd mieli smołę, że o wannie nie wspomnę?

 

ciem­no­czer­wo­ne wy­glą­da­ją­ce na owoce bulwy… → Co wyglądało na owoce bulwy?

 

wy­lą­do­wa­ły w od­le­gło­ści mniej wię­cej ki­lo­me­tra od pa­ła­cu. → Skąd wiedziano, co to kilometr?

 

Uzbro­je­ni w ka­ra­bi­ny strze­la­ją­ce śmier­cio­no­śny­mi zie­lo­ny­mi pro­mie­nia­mi, za­bi­ja­li każ­de­go… → Piszesz o istotach, więc: Uzbro­jone w ka­ra­bi­ny strze­la­ją­ce śmier­cio­no­śny­mi zie­lo­ny­mi pro­mie­nia­mi, za­bi­ja­ły każ­de­go

 

znisz­czy­ła wszyst­ko w pro­mie­niu pię­ciu ki­lo­me­trów. → ?

 

Oka z przo­du i bo bo­kach głowy miał za­mknię­te.Oczy z przo­du i po bo­kach głowy miał za­mknię­te.

Oka pływają w rosole.

 

„Muszę bar­dzo uwa­żać” – my­ślał po­twór „Nad tymi do któ­rych nie na­le­ży ta pla­ne­ta nie mam wła­dzy” , „Tak długo spa­łem, że pew­nie o mnie za­po­mnie­li, jed­nak muszę być ostroż­ny, moja kara za lek­ko­myśl­ność była sroga” → „Muszę bar­dzo uwa­żać” – my­ślał po­twór. „Nad tymi, do któ­rych nie na­le­ży ta pla­ne­ta, nie mam wła­dzy. Tak długo spa­łem, że pew­nie o mnie za­po­mnie­li, jed­nak muszę być ostroż­ny, moja kara za lek­ko­myśl­ność była sroga”.

 

Ich miej­sce za­stą­pi­li za­wo­do­wi żoł­nie­rze… → Na ich miej­sce przybyli za­wo­do­wi żoł­nie­rze… 

 

żoł­nie­rze wra­ca­li z misji twier­dząc, że ich ko­le­dzy zwró­ci­li się… → Nie brzmi to najlepiej.

 

ich ko­le­dzy zwró­ci­li się prze­ciw­ko im. → …ich ko­le­dzy zwró­ci­li się prze­ciw­ko nim.

 

„To coś po­tra­fi kon­tro­lo­wać nasze umy­sły” – mó­wi­li prze­ra­że­ni. → Skoro mówili, to zapisz to jak dialog, a nie jak myśl.

 

– MAM DLA WSZYST­KICH WIA­DO­MOŚĆ!!! – krzyk­nął gło­śno. → Masło maślane – krzyk jest głośny z definicji.

Potrafił krzyczeć wielkimi literami?

 

Do­praw­dy wiele się zmie­ni­ło” – my­ślał. Naj­bar­dziej bał się broni, która za­stą­pi­ła włócz­nie i łuki. Była do­praw­dy śmier­cio­no­śna… → Powtórzenie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że bardzo cenie twoje komentarze, do moich tekstów. Ale tak się zastanawiam, abstrahując od warsztatu i wykonania, że może nie zawsze masz rację. To, że w innych opowiadaniach był wątek obcych to nie uwłacza kolejnemu opowiadaniu. Jeśli oczywiście nie jest to zawsze to samo. Jeśli zaś chodzi o prawdopodobieństwo fantastyka ma to do siebie, że jest absurdalna i to jest wspaniałe i ja to kocham. To tylko taka moja refleksja :)

 

Bardzo dziękuję ci za to, że tyle czasu dla mnie poświęcasz. Teraz pracuję nad konkursowym opowiadaniem świątecznym.

 

Serdecznie i ciepło pozdrawiam :)))

Jestem niepełnosprawny...

…mam na­dzie­ję, że zda­jesz sobie spra­wę, że bar­dzo cenie twoje ko­men­ta­rze, do moich tek­stów.

Owszem, Dawidzie, tak podejrzewałam, ale też zdaje mi się, że cenisz sobie wszystkie komentarze zamieszczone pod Twoimi tekstami.

 

Ale tak się za­sta­na­wiam, abs­tra­hu­jąc od warsz­ta­tu i wy­ko­na­nia, że może nie za­wsze masz rację.

Cóż, piszę wyłącznie o własnych odczuciach doznanych po lekturze i nigdy nie twierdziłam, że zawsze mam rację.

 

To, że w in­nych opo­wia­da­niach był wątek ob­cych to nie uwła­cza ko­lej­ne­mu opo­wia­da­niu. Jeśli oczy­wi­ście nie jest to za­wsze to samo.

Tak, wątek obcych nie może przynosić ujmy kolejnemu opowiadaniu, ale jeśli rzeczony wątek pojawia się często, w wielu opowiadaniach, zaczyna być nudny i mało atrakcyjny. I owszem, przybycie statku z obcymi, nawet jeśli mają oni różne zamiary, jest dla mnie zawsze tym samym – kolejnym, spodziewanym i już mało atrakcyjnym pojawieniem się statku z obcymi.

 

Jeśli zaś cho­dzi o praw­do­po­do­bień­stwo fan­ta­sty­ka ma to do sie­bie, że jest ab­sur­dal­na i to jest wspa­nia­łe i ja to ko­cham.

Słusznie, fantastyka może być absurdalna, ale też fantastyka powinna mieć ręce i nogi.

Jeśli piszesz o wydarzeniach, które miały miejsce przed pięciuset milionami lat, mam prawo podać w wątpliwość pisanie o metrach i kilometrach, albowiem te miary pojawiły się pod koniec XVIII wieku. Jeśli piszesz, że bohaterowie sprzed pięciuset milionów lat używali smoły, ciekawi mnie bardzo, skąd tę smołę mieli, że na tych przykładach poprzestanę.

Dawidzie, w opowiadaniu pisałeś chyba wszystko, co podpowiadała Ci wyobraźnia, ale w ogóle nie zadbałeś, aby ta historia miała ręce i nogi.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy spoko, bo martwiłem się, że się na mnie pogniewasz za to co ci napisałem a to była tylko taka refleksja :) Masz sporo, sporo racji. I ja będę z tego czerpał.

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, nie widzę najmniejszego powodu, dla którego miałabym gniewać się na Ciebie.

Przeczytałam opowiadanie i napisałam, co o nim myślę. Jako autor masz prawo nie zgadzać się z opinią czytelnika, ale też czytelnik może wyłożyć/ uzasadnić swoje racje. I tak było w tym przypadku.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Eeee, Dawidzie, to opowiadanie jest takie, jakbyś się cofnął w postępach.

Ani to jest dobre fabularnie, ani dobrze napisane, no, niczego nie ma, co by mi sie podobało. To już czysta bajeczka jest, w dodatku napisana źle, jakby to było jakies sprawozdanie. No i nie ma tutaj w ogóle grozy, a opisy okrucieństw są jakieś takie bezosobowe i trywialne, że bardziej śmieszą niż straszą.

No, nie tym razem, Dawid. Tym razem jest wyjątkowo słabo niestety.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Outta Sewer spoko, nic nie szkodzi. Odbiję się od dna :) Osobiście dziwi mnie nieco taka ocena bo w moich oczach aż tak źle nie jest. Uważam fajny motyw pogrzebania żywcem, potem jak bestia wyskakuje w samym środku miasta…

 

Ale daje mi to dużo do myślenia.

 

Chciałem ci życzyć Wesołych Świąt i wielkiej radości z pisania, wielu ciekawych opowieści i wszystkiego dobrego również w innych dziedzinach życia. Szczęśliwego Nowego ROku. :)))

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka