- Opowiadanie: jhpl1 - Ci, którzy lubią dobrze zjeść

Ci, którzy lubią dobrze zjeść

To moje pierwsze opowiadanie, które pisałem do szuflady. Zdecydowałem się jednak podzielić się nim, może komuś się spodoba.  Raczej nie jest to tekst dla bardziej wrażliwych odbiorców :)

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Ci, którzy lubią dobrze zjeść

Nick wyjął w pośpiechu klucze i otworzył drzwi do swojego mieszkania. Zanim przekroczył próg dokładnie wytarł podeszwy butów o wycieraczkę. 

– Dzisiaj jest bardzo ważny dzień Nick. – pomyślał mężczyzna – Jeśli dobrze to rozegram, awans masz w kieszeni.

 

Sięgnął po swoją komórkę i spojrzał na ekran urządzenia. Wyświetlacz oprócz godziny 16:04 ukazał także informację o niskim stanie baterii, więc zaraz po zdjęciu butów Nick popędził po ładowarkę. Gdy podłączył już telefon i przebrał się, ruszył w stronę lodówki. Otworzył jej drzwi, a jego oczom ukazała się ogromna ilość przedniej jakości wędlin i serów, wiele świeżych warzyw, smakowitych sosów, a oprócz tego masa innych wykwintnych smakołyków.

– I to się nazywa dobrze wyposażona lodówka. – powiedział Nick i uśmiechnął się.

Nie sięgnął jednak po żaden ze swoich znamienitych produktów, a po najtańszą kiełbasę, ukrytą za wielkim kawałkiem sera pleśniowego. Te rzeczy nie były przeznaczone dla niego. Mężczyzna przyrządził sobie kilka kanapek, a następnie schował resztki kiełbasy z powrotem do lodówki, upewniając się, że będzie ona ukryta.

 

Dwa tygodnie temu, Nick doprowadził do bardzo dochodowej transakcji z zagraniczną korporacją, za którą dostał sowitą premię. Kwota ta jednak wydawała się mu śmiesznie niska w porównaniu, z sumą jaką dostanie jego szef, Pan Walton. Dlatego wtedy w jego głowie zrodził się plan zaproszenia swojego szefa i jego żony na wykwintną kolację. Uważał, że jeśli odpowiednio się zaprezentuje, to zostanie z pewnością doceniony. Wiele razy w jego firmie słyszało się pogłoski, że właśnie przez takie zagrywki otrzymuje się awans, więc Nick był pełny nadziei. Od tamtej chwili regularnie odwiedzał lokalne sklepy z wysokiej jakości żywnością i kupował najbardziej kojarzone z luksusem produkty, by zaimponować gościom podczas kolacji.

 

Wydawało się, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik, jednak pozostawał jeden zasadniczy problem. Nick nie wiedział, co ma ugotować. Codziennie po pracy przeczesywał Internet w poszukiwaniu najbardziej wyszukanych potraw, ale nie znajdował nic wartego uwagi. Z tego co słyszał, Pan Walton miał bardzo wyszukane podniebienie i nic nie było w stanie w pełni go zadowolić. Jack, znajomy Nicka powiedział mu kiedyś, że na jednej z kolacji poprzedzonej awansem zostały podane białe trufle. Na Waltonie nie zrobiło to jednak wrażenia. Co dziwniejsze następnego dnia szef przyznał awans, jednak nie było wiadomo, co wtedy zaimponowało szefowi. Jack zarzekał się, że naprawdę nie wiedział nic więcej.

 

Kiedy dzisiaj rano Nick przyszedł do pracy, był naprawdę załamany i powoli godził się z myślą, że awans przemknie mu koło nosa. Miał nadzieję, że Jack mu jakoś pomoże, ale nie było go dzisiaj . Mężczyzna przystąpił do pisania raportu, co jakiś czas smętnie spoglądając na zegarek. Wydawało mu się, że to już koniec, kiedy niespodziewanie na telefon mężczyzny przyszła wiadomość SMS. Przerwał pisanie raportu i wyjął telefon z kieszeni spodni, by ją odczytać.

 

" Hej, Nick.

Wczoraj znalazłem coś bardzo ciekawego.

Myślę, że bardzo Ci się to przyda.

Nie przejmuj się, że nie ma mnie w pracy,

bo dzisiaj robię coś naprawdę pysznego ;)"

 

Na dole wiadomości był podany link do jakiegoś forum, sądząc po nazwie prawdopodobnie kulinarnego. Nick uśmiechnął się i z radością wrócił do raportu.

Jack, to jednak świetny gość. Muszę kupić mu jutro jakieś dobre whisky. – pomyślał.

Z zamyślenia wyrwał, go dźwięk zegara, który poinformował go o wybiciu pełnej godziny.

– O, nie. Już siedemnasta… – wyszeptał z niedowierzaniem mężczyzna i zasiadł przed komputerem. Wyjął komórkę z kieszeni i przepisał adres strony z ostatniego SMS-a.

 

Forum nosiło nazwę "Gotowanie to pasja" i wyglądało dość staromodnie. Tematem dyskusji w tym wątku forum było znalezienie najbardziej ekstrawaganckich dań. Nick powoli zjeżdżał w dół strony i czytał odpowiedzi forumowiczów. Jedni wspominali o homarach, krewetkach i ośmiornicach w nietypowych sosach, drudzy chwalili się podawaniem jeszcze żywych zwierząt, a inni polecali najrzadsze gatunki przypraw, które rzekomo całkowicie odmieniały smaki potraw. Uwagę mężczyzny zwróciła jedna z najnowszych odpowiedzi, która została udzielona przez konto założone kilka dni temu. Nie zawierała ona nic oprócz adresu strony. Nick spojrzał na zegarek i uświadomił sobie, że wkrótce musi zabrać się do gotowania.

Najechał myszką na link i go kliknął. W nowej karcie otworzyła się profesjonalnie zrobiona strona. Na samej górze, pięknymi złotymi literami napisane było "Dla tych, którzy lubią dobrze zjeść". Strona nie posiadała żadnych odnośników, lecz poniżej znajdowało się kilka linijek tekstu. Nick z nadzieją zaczął je przeglądać.

 

– Przyrządzenie posiłku to sztuka. Trudna, wymagająca i nieprzewidywalna. Można odkryć tak wiele wspaniałych, nowych smaków i uczuć ukrytych tuż za cienką zasłoną codziennej przyzwoitości. Jeśli spróbowałeś wszystkiego i myślisz, że nie ma nic co mogłoby Cię zaskoczyć to trafiłeś idealnie. W tym miejscu odnajdziesz to, do czego tak bardzo dążysz. – czytał na głos.

 

Czytając to mężczyzna kiwał raz po raz głową, ciesząc się, że w końcu odnalazł coś co z pewnością zaskoczy Pana Waltona. Na stronie jednak nie było niczego więcej, oprócz małej czarnej ramki na dole strony. W jej wnętrzu czerwonymi literami było napisane "Pobierz film instruktażowy". Zaciekawiony Nick kliknął na guzik i pobrał plik. Film nosił nazwę "Posiłek". Nie mając już wiele czasu do wieczornej kolacji, założył słuchawki i odpalił go.

 

Na początku ekran był czarny, ale w słuchawkach było słychać ciche szeptanie. Najpierw z lewej strony, potem z prawej, a na końcu tak jakby z tył. Nickowi bardzo przypominało to ASMR, którego czasem słuchał, więc nie przejął się tym zbytnio. Głos należał prawdopodobnie do młodej kobiety. Nie potrafił zrozumieć wszystkich słów szeptu, ale chyba była tam mowa o ogromnym apetycie. Nagle przyjemny głos umilkł, a na ekranie zaczęły pojawiać się obrazki. Na początku był to pusty talerz na stole, następnie widelec i nóż. Zdjęcia zaczęły zmieniać się bardzo szybko, aż w końcu wszystkie zaczęły zlewać się ze sobą. Nick przysiągłby, że widział tam twarz Jacka, ale to przecież było niemożliwe i musiało mu się tylko wydawać. Wpatrywał się w ten przedziwny pokaz slajdów czując, że początkowe uczucie niepokoju przeradza się w spokój i opanowanie. Mogło się wydawać, że oglądał te szybko zmieniające się obrazy odkąd tylko pamięta. Wszystko jednak nagle się skończyło i na ekranie ponownie zapanowała czerń. Znowu było słychać głos kobiety, ale tym razem był on bardzo wyraźny:

– Twój głód zostanie wkrótce zaspokojony. Nie musisz się już niczym martwić. Uczta właśnie się rozpoczyna.

 

Po tych słowach ekran nagle się rozjaśnił. Okazało się, że od początku film przedstawiał wnętrze pokoju. Do pomieszczenia wszedł mężczyzna w eleganckim garniturze i ukłonił się. Pomieszczenie było całkowicie puste, za wyjątkiem kominka po lewej stronie. Ściany pokoju były białe, a podłoga drewniana. Panele wyglądały na dosyć drogie.

Mężczyzna po chwili wyszedł z pomieszczenia, lecz wkrótce wrócił z małym jednoosobowym stołem. Następnie przyniósł również krzesło, później napalił w kominku, a na końcu wrócił ze średniej wielkości koszykiem, który położył na stole. Do tej pory wszystko odbywało się w całkowitej ciszy, ale po odłożeniu koszyka postać podeszła do kamery i włączyła dźwięk. Mężczyzna wrócił na miejsce i poprawiając swój krawat, zaczął mówić.

– Witam serdecznie, przyjacielu. Nazywam się James Jolly i naprawdę się cieszę, że mogę Ci zaprezentować prawdziwą sztukę kulinarną. Podstawą dobrego posiłku jest klimat i znakomite samopoczucie, więc zadbam teraz o odpowiedni wystrój. – mówiąc te słowa mężczyzna wyjął z kosza śnieżnobiały obrus i go rozłożył. 

Oprócz tego na środku stołu położył wazon z kilkoma czerwonymi różami.

– Jak sam widzisz najprostsze mamy już za sobą, więc możemy przejść do przyjemniejszych rzeczy. Przyniosłem ze sobą sporo narzędzi. – mówiąc to wyjął z koszyka szereg różnego rodzaju noży, tasaków i szpikulców, które z wielkim zaangażowaniem rozłożył na stole. 

– Zanim przejdę do rzeczy musisz pamiętać, że na smak potraw wpływa również odpowiedni podkład muzyczny. Do tego posiłku polecam wybrać coś klasycznego. – po tych słowach mężczyzna dwukrotnie klasnął dłońmi, a do pomieszczenia wszedł inny mężczyzna, który również był ubrany w garnitur. 

W przeciwieństwie do Jamesa Jolly'ego miał jednak na twarzy nieskazitelnie białą maskę, z grymasem przypominającym uśmiech. Nickowi kojarzyło się to z teatrem antycznym. Człowiek w masce stanął tuż obok kominka i wyjął z futerału skrzypce.

– Kiedy więc wszystko jest już gotowe, możemy zaczynać. – powiedział James i z uśmiechem zdjął marynarkę, którą zawiesił na stojącym obok stołu krześle.

– Pamiętaj, żeby niczego sobie nie odmawiać i być gotowym na poświęcenia. Wkrótce przekonasz się, że to wszystko jest tego warte. Bon appétit, przyjacielu.

 

Po tych słowach mężczyzna w masce zaczął grać na instrumencie. Muzyka była bardzo głośna i wpadała w ucho. Nie przypominała jednak Nickowi, żadnej znanej mu melodii. James w tym czasie ściągnął również krawat i koszulę, które równie umieścił na krześle.

Wybrał pierwszy z prawej nóż i wziął go do ręki. Następnie przyłożył go do swojej brodawki sutkowej i kilkoma cięciami ją odciął. Swoją zdobycz włożył do ust i z wielkim zadowoleniem na twarzy zaczął ją przeżuwać. Identycznie postąpił z drugą brodawką, a potem zabrał się za swoje uszy. Z coraz większą ochotą przeżuwał każdy kęs tej niesamowitej potrawy, a na jego twarzy gościł błogi uśmiech. Co chwilę zmieniał rodzaj narzędzia, którym odcinał kolejne kąski, a te użyte wycierał w obrus i odkładał na swoje miejsce. Gdy na jego twarzy nie było już nosa, a zamiast ust i policzków było widać białe zęby, które mieliły nowe kawałki mięsa na krwawą miazgę, James odsunął stół na prawą stronę, by krzesło było doskonale widoczne przed kamerą, a narzędzia dalej były w zasięgu ręki. Po tej czynności mężczyzna zaczął ściągać swoje buty i spodnie. Przez ten cały czas muzyk stojący przy kominku, kontynuował swój występ, zupełnie nie zwracając uwagi na to co się dzieje. Jego melodia zagłuszała wszelkie dźwięki brutalnego okaleczania.

Gdy Jolly uporał się z resztą ubrań, zdjął również swoje bokserki. Siedział na tym krześle zupełnie nagi, a krew z ran na twarzy kapała na jego ciało i podłogę. Następnym krokiem mężczyzny było odkrojenie wszystkich swoich palców u stóp, a następnie włożenie ich do ust. Każdy z dziesięciu palców dokładnie przeżuwał, a pozostałe kosteczki i paznokieć wypluwał. Później sięgnął po tasak i odciął swoje stopy. Zaczął pożerać je bardzo łapczywie, a jego zęby wydawały się robić coraz bardziej ostrzejsze, a oczy zupełnie puste i pozbawione dawnego człowieczeństwa.

 Kiedy odciął wszystko co było poniżej jego kolan, nie przejmował się już wypluwaniem kości i zaczął wszystko połykać. Przyszła też kolej i na jego przyrodzenie, które odciął jednym, szybkim cięciem. Błyskawicznie zniknęło ono w jego paszczy, a po tym czymś co było wcześniej twarzą Jamesa było widać, że sprawiało mu to ogromną przyjemność. Odłożył nóż na stół i nie trudząc się już odcinaniem odrywał pozostałe kawałki swoich nóg od kości i wkładał je do czegoś, co niegdyś było ustami. 

Następnie zabrał się za swój brzuch, który zaczął chciwie rozrywać. Spadł wtedy z krzesła, ale nie przestawał kontynuować swojego posiłku. Wnętrzności powoli zaczęły wylewać się z dziury w jego brzuchu, a jego ręce momentalnie zaczęły po nie sięgać. Wyciągał coraz to nowe fragmenty ze swojego wnętrza i wkładał między naprawdę ostre zęby. Coraz bardziej przyspieszał jedzenie siebie, aż w końcu przypadkiem przy wkładaniu mięsnych fragmentów, odgryzł jeden ze swoich palców. Ze zdziwieniem spojrzał na swoją niekompletną dłoń i momentalnie włożył ją do ust. Gryzł i pochłaniał, aż z jego lewej ręki pozostał tylko krwawy kikut. Sięgnął prawą ręką do swoich oczodołów i zaczął z zaangażowaniem wydłubywać nowe kąski. Potem kolej przyszła na jego język, a końcowym elementem była jego prawa ręka, a przynajmniej tyle ile zdołał z niej zedrzeć mięsa i zmielić kości. 

Gdy James nie był już w stanie zdobyć już nowych kąsków, bo nie dosięgał głową żadnych kawałków, a strzępki kończyn do niczego się już nie nadawały, zaczął jedynie kłapać swoimi potwornie wyglądającymi szczękami wydając przy tym dziwne gardłowe dźwięki. Słychać było je mimo zagłuszającej wszystko muzyki. Po minucie muzyk, który do tej pory cały czas cudownie grał na skrzypcach, przerwał swój koncert. Położył skrzypce na ziemi i podszedł do stołu, z którego zabrał jeden z tasaków.

Uklęknął nad tym co zostało z Jolley’ego i zaczął odcinać jego fragmenty ciała, które wrzucał między wciąż kłapiące tym samym tempem szczęki.

Robił to tak długo, aż szczęki w końcu przestały się poruszać. Z ciała została już tylko głowa i część klatki piersiowej. Mężczyzna w masce odłożył tasak na stół i odwrócił się do kamery. Zrobił zamaszysty ukłon i zdjął swoją maskę. Skrzypek był łysy, a na jego twarzy gościł uśmiech równie szeroki co na jego masce. Postać powoli zaczęła podchodzić do kamery i z każdym krokiem coraz mniej przypominała człowieka. Skóra mężczyzny wyglądała blado i była bardzo pomarszczona, tak jakby była to tylko kolejna maska. Oczy skrzypka wydawały się płonąć żądzą mordu i oglądając je można było czuć jak przeszywały ludzką duszę. Gdy na prawie całym ekranie było widać tylko jego przerażającą twarz muzyk otworzył usta ukazując szereg drobnych, ostrych zębów. Nie ruszając ustami przemówił niskim głosem:

– A teraz Ty jesteś gotowy, by spożyć swój posiłek.

 

I wtedy skończył się ten dziwny film. Nick sparaliżowany strachem, wciąż wpatrywał się w monitor komputera. Mimo, że film się skończył, to wciąż wydawało mu się, że przed oczami miał zakrwawione ciało Jamesa Jolley’a i uśmiech dziwnego skrzypka. Przełamując strach spojrzał na zegarek. Była godzina dziewiętnasta piętnaście. Już wkrótce miała zacząć się kolacja. Powoli wstał z krzesła i roztrzęsiony ruszył do kuchni. Mimo tego koszmaru, który zobaczył kolacja musiała się odbyć. Nick naprawdę potrzebował tego awansu. Wyjął z lodówki kilka wędlin i serów, by przygotować przystawki. Z szuflady wyjął jeden ze swoich najlepszych noży i przystąpił do krojenia. Musiał się bardzo śpieszyć, a przebłyski krwawej łaźni jaką zobaczył wcale mu w tym nie pomagały. Przy jednym z cięć Nick przypadkowo odciął kawałek swojego palca. Jęknął i z grymasem bólu włożył obficie krwawiący palec do ust. Krew z palca obficie spływała po jego języku i roznosiła się po całej jamie ustnej. Z twarzy Nicka zniknął grymas cierpienia, a na jego miejscu pojawił się spokój i zadowolenie.

– Chyba już wiem, co będzie dzisiaj na kolacji. – powiedział z radością Nick, a następnie podniósł z deski do krojenia odcięty kawałek palca i włożył do ust.

Koniec

Komentarze

Witaj.

 

Fajny pomysł z mrocznym motywem horrorowym rodem z kultowego “Delicatessen”. :)

Aż strach pomyśleć, jaki jest ciąg dalszy Twojej opowieści. ;)

 

Z technicznych, zerknij w interpunkcję, bo tu jest sporo do poprawy.

Także powtórzenia nieco utrudniają czytanie: dużo występuje, stojących obok siebie np. wyrażeń “szef”, “również” itd. 

Literówka: z tyłu

 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Mam mieszane uczucia po przeczytaniu tego opowiadania. IMO, druga część jest bardzo dobrze napisana, trzyma w napięciu. Chociaż temat był już podejmowany, u Ciebie został przedstawiony w sposób poruszający emocje. W kwestii technicznej: człowiek wykrwawiłby się na śmierć przed końcem posiłku, ale to fantastyka, więc nie będę się czepiać.

Pierwsza część tekstu nie przypadła mi do gustu. Zaczynasz od rzeczy zwykłych, codziennych. Nie każdy czytelnik przebrnie przez początkowe akapity do ciekawszych wydarzeń. W pierwszych linijkach powinnno się umieścić coś, co przykuje uwagę odbiorcy, zainteresuje go. Zaczęłabym od wprowadzenia do “uczty”, zapowiadając coś wyjątkowego. Wtedy pierwsza część tekstu spełniałaby rolę przedstawienia bohatera i jego sytuacji. Gdyby bohater zobaczył na filmie swojego kolegę z pracy, “uczta” byłaby bardziej dramatyczna.

Ogólnie, ciekawy pomysł. Technicznie nieźle napisany tekst, chciaż kilku przecinków zabrakło. Powtarza się błąd w dialogach:

 

– I to się nazywa dobrze wyposażona lodówka. – powiedział Nick i uśmiechnął się.

Po słowie lodówka nie powinno być kropki:

– I to się nazywa dobrze wyposażona lodówka – powiedział Nick i uśmiechnął się.

 

Hej

 

Mam wrażenie, że podczas pisania pierwszej części tekstu byłem trochę głodny? XP

Proponuję skrócić rozwodzenie się nad tym, co kto ma w lodówce i co kto napisał na forum. Sam po sobie wiem, że kiedy się piszę nie dostrzega się tego, bo halo hej przecież to nakreśl cały obraz sytuacji, pozwala zobaczyć wszystko co bohater. Ale dla czytelnika nie jest to pasjonujące.

Dlatego bardzo przyjemne jest to przyspieszenie akcji od połowy tekstu. Później klimat jest już bardzo fajny, niepokojący, a końcówka taka… no mocno. Bez fizycznych wybuchów, tylko mentalnych.

 

No czegoś takiego jeszcze nie czytałem. Zarówno jeśli chodzi o pierwszą i drugą część opowiadania :)

Hmm, zaczęłam z kanapką w ręku i pożałowałam. Początek rozwleczony, druga część jak dla mnie przedobrzona. I do niczego nie prowadzi, przynajmniej tak mi się wydaje. To znaczy nie wiem, co chciałeś powiedzieć i czemu miały służyć te opisy.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cześć!

Pierwsza połowa opowiadania zdecydowanie zniechęca, brakuje w niej czegoś, co zwiastowałoby zbliżające się zagrożenie. Opisujesz zbyt wiele nudnych czynności, które nic nie wnoszą. Niewiele dowiadujemy się o głównym bohaterze, a bez przywiązania do postaci horror traci na straszności. Scena z filmem jest makabryczna, ale wysoki poziom obrzydliwości to nie jest esencja dobrego horroru. Udało Ci się zbudować pewne napięcie w tej scenie, co uważam za plus. 

Technicznie jest wiele rzeczy do poprawy. Wskażę Ci kilka kwestii, od których możesz zacząć.

– Dzisiaj jest bardzo ważny dzień Nick. – pomyślał mężczyzna – Jeśli dobrze to rozegram, awans masz w kieszeni.

Błędny zapis myśli. Nie rozpoczyna się od myślnika i zapisuje kursywą lub w cudzysłowie. 

– I to się nazywa dobrze wyposażona lodówka. – powiedział Nick i uśmiechnął się.

Błędny zapis dialogu. Jeśli po myślniku znajdują się didaskalia dialogowe, to wypowiedzi nie kończy się kropką. Prawie wszystkie dialogi do poprawy. Zalecam lekturę tego poradnika:

https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

Poza tym do poprawy kwestie związane z nadużywaniem: zaimków oraz “być”, “mieć”, “że”. Spróbuj przeredagować tekst i wyeliminować powtarzające się wyrazy. 

Gdy podłączył już telefon i przebrał się, ruszył w stronę lodówki. Otworzył jej drzwi, a jego oczom ukazała się ogromna ilość przedniej jakości wędlin i serów,…

Skóra mężczyzny wyglądała blado i była bardzo pomarszczona, tak jakby była to tylko kolejna maska. Oczy skrzypka wydawały się płonąć żądzą mordu i oglądając je można było czuć jak przeszywały ludzką duszę. Gdy na prawie całym ekranie było widać tylko jego przerażającą twarz… 

Gdy na jego twarzy nie było już nosa, a zamiast ust i policzków było widać białe zęby, które mieliły nowe kawałki mięsa na krwawą miazgę, James odsunął stół na prawą stronę, by krzesło było doskonale widoczne przed kamerą, a narzędzia dalej były w zasięgu ręki.

Masz tendencję do wstawiania zbędnych przecinków albo umieszczani ich w złym miejscu. 

Kwota ta jednak wydawała się mu śmiesznie niska w porównaniu[,] z sumą[+,] jaką dostanie jego szef, Pan Walton.

Dlatego wtedy w jego głowie zrodził się plan zaproszenia swojego szefa i jego żony na wykwintną kolację.

Nie brzmi to dobrze, z jednego można zrezygnować. I nadmiar “jegów”.

 

Uważam, że powinieneś porządnie popracować nad tym opowiadaniem, zanim zabierzesz się za pisanie kolejnego. 

No, niezła makabreska. Początek trochę mi się dłużył, ale filmik był ciekawy.

Odnoszę wrażenie, że bohater najpierw zrobił zakupy, potem zaprosił szefostwo, a na końcu zaczął się zastanawiać, co poda. Wydaje mi się, że to dziwna kolejność.

I jeszcze zaskoczyły mnie sosy w lodówce. Toż chyba nie zamierzał częstować tak ważnych gości czymś kupnym?

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka