- Opowiadanie: dawidiq150 - Dwie tajemnice

Dwie tajemnice

Zapraszam do przeczytania tego króciutkiego opowiadania.

Proszę czytelniku zostaw komentarz.

Dziękuję wszystkim którzy mnie wspierają :)

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Nevaz, Finkla

Oceny

Dwie tajemnice

Jest rok dwa tysiące dwieście czterdziesty ósmy. Obecnie znajduję się na Marsie, który jest skolonizowany od blisko wieku. Dzięki zasiedleniu Czerwonej Planety zniknął problem przeludnienia Ziemi. Po kolonizacji jedną trzecią powierzchni przykrywa klosz, pod którym oddycha się wspaniałym powietrzem nieskażonym przez żadne trujące substancje. Są tu ogromne generatory produkujące powietrze. Nie ma fabryk ani samochodów wytwarzających spaliny. Do przemieszczania służą wyłącznie specjalne elektryczne pociągi.

Znajduje się tu jedno wielkie sanatorium dla starców. Mieszkam w bardzo wygodnym pokoju, w którym jest wszystko, czego tylko mi potrzeba. Obsługują mnie roboty, w każdym szczególe wyglądające jak ludzie, które posiadają sztuczną inteligencję. Wykonują czynności, które potrafi człowiek i dodatkowo tysiące innych. Nie męczą się, nie jedzą. Jedynie co pewien czas musiały być ładowane.

Poza budynkiem, w którym mieszkam znajdują się łąki, lasy i jeziora z naturalną ziemską fauną i florą przeniesione z Ziemi. Dookoła klosza marsjańskiej kolonii zbudowane są wyrzutnie rakiet, które mają za zadanie zestrzeliwać meteory.

Na Marsa przymusowo trafia każdy kto przekroczy osiemdziesiąt pięć lat. Nie jest to dużo, ja na przykład w tym roku skończę sto dwadzieścia dwa. Teraz średnio ludzie dożywają stu trzydziestu. Tę długowieczność, zawdzięcza się wynalezieniu leków na niemal wszystkie choroby nękające ludzkość.

Mieszkając w sanatorium nie jestem odizolowany od świata, bynajmniej. Codziennie setki promów obsługiwanych przez ogromny port przywożą gości, którzy najczęściej są krewnymi mieszkających tu osób. Dużą grupę stanowią też turyści, którzy chcą odwiedzić Marsa. Ja również mogę raz na cztery miesiące złożyć wizytę na Ziemię.

Dzisiaj, w moim życiu zaszła zmiana. Wiedziałem, że kiedyś nastąpi, jednak nie wiedziałem kiedy. Podejrzewam, że nadszedł czas bym naprawdę umarł. Zanim to się stanie, spieszę by opowiedzieć mój niezwykły przypadek. Nigdy wcześniej nie mogłem tego zrobić. Gdy się do tego zabierałem, z niewiadomego powodu działy się uniemożliwiające to rzeczy. Kiedy chciałem to spisać, trzęsły mi się ręce, a gdy chciałem komuś o tym opowiedzieć, traciłem przytomność. Dzisiaj obudziłem się w środku nocy i poczułem, że pękła jakaś bariera. Poczułem, że mogę i nawet muszę to zrobić. Napisać o mojej świadomości, którą posiadałem jako nieliczny z ludzi.

Moje istnienie zaczęło się w epoce, w której ludzie dopiero zaczynali używać ognia. Doskonale wszystko pamiętam. Miałem dwanaście lat, żyliśmy w niewielkiej kilkudziesięcioosobowej grupie, a naszym domem była zimna jaskinia. Ludzie wyglądali wtedy całkiem inaczej, mieli przygarbioną postawę i chodzili prawie nadzy. Każdy nosił ze sobą jakąś broń, zaostrzony kij albo maczugę. Dorosłem do takiego wieku, że starsi postanowili wziąć mnie na polowanie. Jako najmłodszy szedłem bezpiecznie za nimi. Celem miała być niedźwiedzica, wychowująca w swoim gawrze młode. Nie poszło tak, jak było w planie. Gdy otoczyliśmy niedźwiedzicę zaatakował nas samiec, który był w pobliżu. Nagle poczułem ogromny ból na ramionach. Niedźwiedź wbił mi pazury i rozorał całe plecy. Było nas za mało by walczyć z dwiema bestiami i po chwili wszyscy wzięli nogi za pas. A ja straciłem przytomność i prawdopodobnie później zostałem zjedzony.

Na chwilę ogarnęła mnie ciemność. Było mi tak przyjemnie ciepło i wygodnie. Ten stan trwał dość długo, ale nie było powodu by narzekać. Z czasem jednak robiło mi się ciasno, rozpychałem się i w końcu opuściłem to miłe miejsce. Zobaczyłem świat na nowo, ujrzałem dwie uśmiechnięte kobiety. Jedna z nich mnie pocałowała. Było tu zimno i nieprzyjemnie. Zacząłem wrzeszczeć. Miałem nowe malutkie ciałko. Nie wiedziałem do końca co się stało, dostałem po prostu drugie życie. Dorastałem widząc, że otoczenie się nieco zmieniło. Żyliśmy w chatach. Wszyscy rozmawiali językiem innym niż wcześniej. Znając więcej słów, dało się dużo lepiej porozumieć. Czułem, że życie jest łatwiejsze niż poprzednio. Za tym drugim razem dożyłem dziewiętnastu lat. Zmarłem na jakąś chorobę zakaźną.

Za trzecim razem urodziłem się, gdy nadal jeszcze nie było kalendarza. Ale zrozumiałem, że odradzam się w przyszłości. Jeszcze nie wiedziałem, że jestem wyjątkowy i, że jako nieliczny pamiętam każde swoje poprzednie życie. Tak, piszę nieliczny bo potem w historii, były podobne przypadki.

Umierałem i rodziłem się. Teraz, gdy znam historię mogę stwierdzić, że początkowo przeskakiwałem tysiące lat, potem były to setki. Zawsze jednak okres ten się zmniejszał. Po kilkunastu wcieleniach, byłem najmądrzejszym człowiekiem jaki kiedykolwiek żył. Nie wynikało to z mojej inteligencji, która raz była niższa a raz wyższa tylko z doświadczenia. Często zarabiałem na życie jako pisarz opisujący życie w byłych epokach. W dziewiętnastym wieku zacząłem bardzo dobrze zarabiać jako psycholog, gdyż znałem przeróżne ludzkie charaktery, temperamenty i psychologiczne problemy takie jak na przykład nieśmiałość, czy różne kompleksy. Sam tego doświadczyłem.

Miałem kilkanaście nieprzyjemnych wcieleń. Raz urodziłem się niepełnosprawny. Raz, gdy byłem noworodkiem porzucono mnie i umarłem z braku pożywienia. Raz urodziłem się jako czarnoskóry niewolnik. Czasami cierpiałem z głodu. Także dokonano na mnie aborcji, było to niezwykle bolesne przeżycie. Większość razy jednak, byłem raczej zdrowy i zawsze rodziłem się mężczyzną. Kilka razy poszczęściło mi się. Pamiętam jak kiedyś narodziłem się jako syn bogacza. Było to w tysiąc pięćset dwudziestym pierwszym roku.

Niektórzy ludzie na przestrzeni dziejów wierzyli w reinkarnację. I mieli rację. Jednak teraz czuję, że wszystko się kończy. Próbuję zliczyć ile lat przeżyłem. Będzie tego dobre kilka tysięcy.

Kończę ten krótki życiorys i wysyłam do najpopularniejszej gazety.

 

***

 

Zastanawiam się, jaki cel miał Stwórca dając mi dar pamięci moich poprzednich wcieleń. Teraz czuję ogromne zmęczenie. Jakbym przebył męczącą drogę. Wiem, że zaraz umrę. Lecz tym razem całkowicie. Ból w klatce piersiowej uświadamia mi, że nadchodzi zawał serca.

 

***

 

Umarłem, lecz tym razem zamiast ciemności otacza mnie jasność i czuję coś czego jeszcze nigdy wcześniej nie czułem. Jest to ogromna wręcz namacalna miłość. A więc Bóg istnieje. Następnie ponownie jestem w łonie matki. Gdy po porodzie leżę w łóżku, jestem ciekawy który jest rok. Ludzie rozmawiają w norweskim języku, który znam. Jest rok dwa tysiące sto dwudziesty trzeci. Nie jestem zadowolony z tego faktu, bo podejrzewam, że teraz będę się cofał. Poznałem jedną z dwóch ogromnych tajemnic świata. Jedną jest to, że Bóg istnieje, druga natomiast – kiedy nastąpi dla mnie koniec świata, jest mi nadal nieznana.

Koniec

Komentarze

Masz zadziwiające pomysły, Dawidzie, a i Twoje pisanie jest coraz lepsze. Szkoda, że to tylko krótka notatka szczególnie obdarzonego bohatera, bo przypuszczam, że żyjąc po wielokroć, miałby naprawdę wiele do opowiedzenia.

Zastanawiam się tylko – skoro bohater zachowuje pamięć wszystkich żywotów, a teraz zaczyna  cofać się w czasie – czy jego wiedza z przyszłości nie będzie ważyć na bieżących zdarzeniach, czy nie spowoduje to zmian w życiu przyszłych pokoleń?

 

Dzię­ki za­sie­dle­niu czer­wo­nej pla­ne­ty…―> Dzię­ki za­sie­dle­niu Czer­wo­nej Pla­ne­ty

Za SJP PWN: Czerwona Planeta (= Mars)

 

wspa­nia­łym po­wie­trzem nie ska­żo­nym przez… ―> …wspa­nia­łym po­wie­trzem, nieska­żo­nym przez

 

dłu­go­wiecz­ność, za­wdzię­cza się… ―> dłu­go­wiecz­ność za­wdzię­cza się

 

Dużą grupę sta­no­wią też od­wie­dza­ją­cy, któ­rzy chcą od­wie­dzić Marsa. Ja rów­nież mogę raz na czte­ry mie­sią­ce od­wie­dzić Zie­mię. ―> Brzydkie powtórzenia.

Proponuję: Dużą grupę sta­no­wią też turyści, któ­rzy chcą od­wie­dzić Marsa. Ja rów­nież mogę raz na czte­ry mie­sią­ce złożyć wizytę na Zie­mi.

 

kie­dyś na­stą­pi, jed­nak nie wie­dzia­łem kiedy. Po­dej­rze­wam, że nad­szedł czas bym na­praw­dę umarł. Zanim to na­stą­pi… ―> Powtórzenie.

Proponuję w drugim zdaniu: Zanim to się stanie

 

Lu­dzie wy­glą­da­li wtedy dużo ina­czej… ―> Lu­dzie wy­glą­da­li wtedy całkiem ina­czej

 

pa­mię­tam swoje po­przed­nie życia. ―> Życie nie ma liczby mnogiej.

Proponuję: …pa­mię­tam każde swoje po­przed­nie życie. Lub: …pa­mię­tam swoje po­przed­nie żywoty.

 

jaki cel miał stwór­ca dając mi dar pa­mię­ci swo­ich po­przed­nich wcie­leń. ―> …jaki cel miał Stwór­ca, dając mi dar pa­mię­ci moich po­przed­nich wcie­leń.

 

Ból w klat­ce pier­sio­wej uświa­da­mia mnie, że―> Ból w klat­ce pier­sio­wej uświa­da­mia mi, że

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dawidiqu150, daj znać po poprawkach.

Che mi sento di morir

Poprawiłem!

 

regulatorzy to miało być dłuższe opowiadanie ale niestety mam małą wiedzę historyczną… Dzięki za ocenę i korektę.

 

Taki jestem szczęśliwy, że jest OK.

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, w takim razie sugeruję, abyś zabrał się do uzupełnienia niedostatków w tej dziedzinie, bo jestem przekonana, że taka wiedza przyda Ci się przy pisaniu przyszłych opowiadań. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Kurde, naprawdę ciekawa historia, ten żywot który pędzi w czasie w jedną stronę, a potem wraca. To niezwykłe i zastanawiające. Bardzo duży progres dostrzegam w Twoim pisarstwie, tak trzymaj ;) To opowiadanie jest dla mnie obecnie Twoim najlepszym.

 

Kilka uwag:

Znajduje się tu jedno wielkie sanatorium dla starców.

Dałbym tutaj akapit.

 

Obsługują mnie roboty, w każdym szczególe wyglądający

“Wyglądające”.

 

Poza budynkiem, w którym mieszkam znajdują się łąki, lasy i jeziora z naturalną ziemską fauną i florą przeniesione z Ziemi.

Nowy akapit.

 

Na Marsa przymusowo trafia każdy kto przekroczy osiemdziesiąt pięć lat.

Akapit.

 

Mieszkając w sanatorium nie jestem odizolowany od świata, bynajmniej.

Nowy akapit.

 

Jak chciałem to spisać

“Gdy” albo “kiedy”.

 

jako bardzo nieliczny z ludzi.

niedźwiedzica, wychowująca w swoim gnieździe młode

W “jaskini” raczej lub “gawrze”.

 

Ludzie rozmawiają w norweskim języku[+,] który znam.

 

Che mi sento di morir

Hejka, Dawid!

 

Jedynie co pewien czas muszą był ładowane.

→ Muszą być? / Musiały być?

 

Czasami cierpiałem głód.

→ Czasami cierpiałem z głodu. 

 

Ja również uważam, że to jedno z lepszych Twoich opowiadań. Krótkie, nawet ciekawe, w sumie to spoko. Choć często kręcę nosem pod Twoimi tekstami, tym razem podpiszę się pod Reg i Basement. 

Dobrze, że niektóre uwagi bierzesz do serducha i starasz się unikać wcześniej powielonych błędów – no widać. 

Okej, już nie chwalę, bo przyjdzie następny tekst i będzie trzeba ochraniacz na zęby przyszykować ;) 

Byle do przodu, pozdro! 

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

BasementKey NearDeath naprawdę jestem wam wdzięczny, że czytacie moje teksty!!!! To dzięki wam właśnie się rozwijam. Fajnie mieć takich znajomych. Teraz piszę nie tylko dla siebie ale również dla was :)

Jestem niepełnosprawny...

Pomysł tym razem naprawdę niezły.

Wykonanie nadal szwankuje. I to ostro. Łapanki nie robię, po prostu przeczytaj sam jeszcze raz i powyłapuj – zwłaszcza błędy gramatyczne.

Ale przebrnąłem bez bólu.

Jest lepiej.

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

rrybak bardzo dziękuję, dawno nie byłem taki szczęśliwy :) Mam nadzieję, że kolejne moje opowiadania nie będą już nigdy takie kiczowate jak wiele tych, które tu powrzucałem. Ale w sumie czemu mają być? Przecież jak człowiek się czegoś nauczy to już nie traci tego. Dzisiaj biorę i zaczynam pracę konkursową. Przemyślałem sobie już fabułę. Jeszcze raz chcę powiedzieć, mimo tej bardzo ograniczającej mnie choroby jestem ogromnie szczęśliwy!

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, tylko wyprostuję jedną rzecz. 

Przecież jak człowiek się czegoś nauczy to już nie traci tego

To, niestety, nie do końca prawda. Jeśli nie ćwiczyć czegoś, to, to zapominasz, połączenia neuronów w mózgu słabną i później znów trzeba się rozruszać, zanim osiągniesz poprzedni poziom. Ale jeśli piszesz codziennie to w porządku. Nie musisz pisać tak szybko kolejnych opowiadań, daj im odleżeć, później łatwiej wyłapać błędy.

Zanais mi chodziło o coś takiego jak np. mówienie. Jak się nauczysz to już mówisz do końca życia.

Jestem niepełnosprawny...

No, Dawidzie, propsy. Bardzo fajne opowiadanie. Nie wiem co jeszcze dodać, czego nie powiedzieli już poprzednicy. Więc się chyba powtórzę: ciekawy pomysł, wykonanie o wieeele lepsze niż przy poprzednich tekstach.

Przeczytałem z niekłamanym zainteresowaniem.

 

Ale jedna uwaga:

 

Ludzie rozmawiają w norweskim języku, który znam. Jest rok dwa tysiące sto dwudziesty trzeci. Nie jestem zadowolony z tego faktu, bo rozumiem już, że teraz będę się cofał.

Skąd on wie, że teraz będzie się cofał?

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

Outta Sewer dzięki!!!

 

Masz rację, zmienię na “podejrzewał” :) Będzie lepiej.

Jestem niepełnosprawny...

Zgadzam się z przedmówcami! Choć nie uważam, że powinno być dłuższe. Znaczy chciałabym ze względu na historię (uwielbiam długowieczność i rodzenie się w nowych wcieleniach – polecam w tym względzie Pierwszych piętnaście żywotów Harrego Augusta), ale twoje umiejętności nie pozwalają póki co na dłuższe opowiadania – styl nie przykuwa czytelnika do ekranu. Gdybyś nagle zaserwował mi np. 30 tys pewnie bym odpadła. Ale powoli możesz zwiększać limit. Szczególnie, że idzie ci coraz lepiej ;)

 

 

Po kolonizacji jedną trzecią powierzchni przykrywa klosz[+,] pod którym oddycha się wspaniałym powietrzem nieskażonym przez żadne trujące substancje.

 

Na chwilę ogarnęła mnie ciemność. Potem odzyskałem świadomość.

Usunęłabym całe to zdanie, bo jeśli na chwilę ogarnęła go ciemność, wiadomo, że potem odzyskał świadomość ;) Poza tym nie pasuje do następnych zdań.

 

 

Większość razy jednak, byłem raczej zdrowy i zawsze rodziłem się mężczyzną.

Rodząc się na nowo tyle razy, jestem pewna, że choć raz chciałby urodzić się kobietą, tak dla odmiany. Sama dodałabym o tym jakąś myśl, że np. żałuje, że przez tyle żyć nie poznał, jak to jest być kobietą czy coś takiego.

Choć przyznaję, że niezbyt podoba mi się to, że zawsze był mężczyzną, bo “dusza” nie ma właściwie płci, a bohater w końcu nie wybierał sobie kim chce żyć ;) To tylko takie spostrzeżenie, rozumiem, że taki był twój zamysł.

 

 

Jak zwykle, powodzenia w dalszym pisaniu!

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Dołączę do przedpiśców, to jest zdecydowanie najlepszy z Twoich dotychczasowych tekstów :) Tak pod względem pomysłu, jak i wykonania, choć wykonanie idealne jeszcze nie jest.

Podoba mi się pomysł zrobienia z Marsa domu dla seniorów. Bohater, który pamięta swoje poprzednie wcielenia też niczego sobie. Fajny tekst :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irka_Luz dzięki!!! Cieszy mnie to bardziej niż kogokolwiek innego by ucieszyło :) Pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

Łał, miło mi, że mój komentarz tak Cię ucieszył :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Bo ja teraz żyję tylko pisaniem stało się to moją wielką pasją. I cieszę się jak mi się UDA :D

Jestem niepełnosprawny...

Trochę mieszałeś czas teraźniejszy z przeszłym i nie zawsze wychodziło to, w moim odczuciu, elegancko.

Jednak ja również pamiętam (mniej więcej) poziom twoich poprzednich tekstów i zauważam rozwój pod względem warsztatu i konstrukcji fabuły:).

A pomysły masz ciekawe. Ten konkretny nie jest super oryginalny, ale nie natykam się na niego codziennie, poza tym naprawdę spodobały mi się opisy kolejnych wcieleń.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dzięki Nevaz obiecuję, że będzie jeszcze lepiej. Super sprawa z tym pisaniem opowiadań :))) Bardzo lubię to robić i spędzam masę czasu na pisaniu, żartobliwie nazywam to moją “pracą”

Jestem niepełnosprawny...

Ależ świetny pomysł!

Bardzo mi się podobał, końcówka naprawdę fajna. Miałam luźne skojarzenia z Benjaminem Buttonem oraz z Lucy (scena, gdy cofała się do różnych epok). Aż trochę szkoda, że nie pokusiłeś się o dopisanie kilku scenek z różnych inkarnacji bohatera, ja na pewno byłabym zadowolona. Osadzenie akcji na Marsie, choć bez znaczącego wpływu na fabułę, też było ciekawym zabiegiem.

Jeszcze musisz trochę popracować nad warsztatem, bo przecinki masz niesforne bardzo, a i powtórzenia hasają po tekście ;)

Dobre to było!

Iluzja dziękuję :))) Pozdrawiam!!!

 

Będę się bardziej w przyszłości starał by opowieść była kompletna.

Jestem niepełnosprawny...

Fajny pomysł z pamiętaniem reinkarnacji. Chyba jeszcze lepszy z cofaniem się w czasie. No, tu by dopiero można namieszać z losami bohatera. Czy świadomość, że w którymś tam roku na danym terenie wybuchnie wojna coś zmieni? W życiu jednostki na pewno, ale co z historią?

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka