- Opowiadanie: beleth - Mity po drugiej stronie czasu

Mity po drugiej stronie czasu

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Mity po drugiej stronie czasu

 

Trzy miesiące po zrzuceniu bomb udało im się stworzyć karykaturę społeczeństwa. Rządził nimi wiec składający się z byłych nauczycieli. Ludzie zostali porozdzielani do odpowiednich im stanowisk na podstawie ich byłych profesji. Oleg sam zgłosił się do korpusu myśliwych. Miał dość ciągłych kłótni w obozie. Lepiej czuł się poza nim, zostawiając za palisadą ludzi, z którymi musiał żyć. Polowali pojedynczo. Dzięki temu mogli objąć znacznie większy teren. Zwiadowcy raportowali o coraz dziwniejszych mutacjach w okolicy. Opowiadali o czymś co przypominało wyglądem psa z tym wyjątkiem, że miało koło dwóch metrów w kłębie i pokryte było włosiem sięgającym ziemi, przez co przypominało wielki dywan sunący ośnieżonym lasem. Po czwartym kilometrze, a przynajmniej tak szacował, zaczął czuć się lżej. Okazyjnie w monotonny obraz bieli i szarości ingerował jakiś ptak. Była to jednak zbyt mała zwierzyna, by marnować coraz szybciej ubywające kule. Całe szczęście temperatura wraca powoli do normy, pomyślał myśliwy widząc prześwitujące przez ołowiane chmury słońce. Ze zdziwieniem zaczął słyszeć schrypnięty głos śpiewający kołysankę. Na tyle ile rozumiał rosyjski brzmiała ona tak:

Tili-Tili bum

Zamknij teraz oczy

Ktoś idzie na podwórku

i puka do drzwi…

 

Tili-tili bum

Nocne ptaki ćwierkają,

Jest wewnątrz domu i

idzie zobaczyć, tego kto

 nie śpi…

 

On idzie… On nadchodzi …coraz bliżej!

 

Tili-tili-bum

Słyszysz, jak się zbliża?!

Chowając się w kącie,

I patrzy wprost na ciebie…

 

Tili-Tili-bum

Cicha noc skrywa wszystko,

Skrada się za tobą, i idzie

cię dopaść…

On idzie… On nadchodzi… Coraz bliżej!

 

Starał się podążać za głosem. Czasem gubił go przez skrzypienie śniegu pod butami. Po dziesięciu minutach solidnego marszu był już pewien kierunku, z którego dobiegał śpiew. Z niepokojem zauważał, że to jedyny dźwięk w tej części lasu. Powoli wychylił się zza wzgórza za którym spodziewał się zobaczyć śpiewaczkę, a potem padł w gruby śnieg. Na polanie w dole stała wychudzona obszarpana dziewczyna. To ona śpiewała starą kołysankę. Wokół niej w śniegu leżały szkielety ludzi na wpół obdarte z mięsa. Im dłużej się przyglądał, tym więcej niepokojących szczegółów zauważał. Przywiązana była łańcuchem do jednego z pobliskich drzewa, a na trupach poruszały się sennie istoty mające nie więcej wielkości niż dłoń z przedramieniem. Miały białą skórę, z wyróżniającym je czerwonym kapeluszem. Niewolnica zauważyła go.

– Zabij mnie, proszę! – krzyknęła, przerywając śpiewanie. – Błagam.

W tym momencie jeden z grzybów wyrwany z letargu podszedł do niej.

-Proszę nie. – Dziewczyna rozpłakała się.

Uderzenie zostawiło ślad pazurów na brzuchu dziewczyny. Szloch przeszedł w wycie. Ludek złapał jej dłoń i wyrwał paznokieć, który następnie zjadł. Wycie przeszło na powrót w śpiew przerywany gwałtownymi haustami powietrza. Istoty znowu popadły w letarg. Myśliwy przerażony myślał co ma zrobić. Podjął według niego najrozsądniejszą decyzję. Katowana dziewczyna obserwowała jak powoli odczołguje się za wzgórze. Nie widziała natomiast jak Oleg wyciąga mapę pobliskich terenów i oznacza otaczającą go przestrzeń jako niebezpieczną, do której już nigdy niewskazane jest się zapuszczać. Jego krokom towarzyszył schrypnięty głos.

Tili-Tili-bum

Cicha noc skrywa wszystko,

Skrada się za tobą, I idzie

cię dopaść…

On idzie… On nadchodzi… Coraz bliżej!

 

 

****

 

Po powrocie do obozu udał się prosto do baraku robiącego za karczmę. Ogólnie cała ich osada składała się z jednakowych baraków zostawionych przez robotników pracujących przy wyrębie lasu gdzieś na południu Rosji. W budynku odszukał starszego biologa, któremu zreferował pokrótce co znalazł w lesie.

– Niesamowite, – Biolog podkręcił siwego wąsa. – Mutacje postępują szybciej niż zakładaliśmy. Swoją drogą mam dla ciebie wiadomość. Zostajesz przeniesiony do korpusu terminacji.

Oleg wzdrygnął się słysząc te słowa. Cech, w którym śmiertelność wynosiła koło 70% znowu stracił jednego ze swoich członków. Zawsze było ich piętnastu. To oni dostawali największe racje żywnościowe, oni mieli największe zapasy kul, oni dostawali najniebezpieczniejszą robotę. Zajmowali się głównie zwiadem i poszukiwaniem nowo ocalałych. Rzadziej, ale mimo wszystko zdarzało się, że niszczyli siedliska anomalii takich jak te, które spotkał w lesie.

– Zajmiesz miejsce Jakuba. – Starzec wstał i poklepał go po plecach.

Myśliwy poprosił barmana o shota wódki. Musiał przetrawić nowe stanowisko. Większość korpusu składał się z byłych żołnierzy, myśliwych lub członków służb porządkowych. Główny trzon cechu nie zmieniał się za często – było to trzech mężczyzn po czterdziestce, reszta nie odbiegała jakoś bardzo wiekiem od nich. Poza jedną osobą.

– Jak tam, jeleniu? – Rzucił Warz, uśmiechając się. – Jak myślisz, jak szybko zabierze cię Pan? Ile wytrzymasz w naszym korpusie?

Ewenement korpusu terminacji. Ciemny blondyn o czarnych oczach, w których grały szalone iskierki. Nikt nie wiedział jak dołączył do pochodu tutaj, ale wszyscy są zgodni co do tego, że nie było go w nim od początku. Z tego co mówiono chłopak uciekł podczas kataklizmu z ośrodka wychowawczego prowadzonego przez zakon Nazaretanek. To z tego powodu wydawał się szalony. Od paru lat nie słyszał o niczym innym niż religia. Wyglądał na nie więcej niż siedemnaście lat. Pod pergaminową skórą grały mięśnie przeplatane widocznymi żyłami. Kolega z oddziału był od niego wyższy.

– Pobierz swój nowy sprzęt w magazynie. – Chłopak poprawił krzyżyk wiszący na kombinezonie. – Idziemy dzisiaj na dziewczynki.

 

 

****

 

Pierwszy raz miał opuścić osadę nocą. Pewniej złapał już swój nowy karabinek. Dodało mu to trochę odwagi. Tak naprawdę niedużo zmieniło się w jego stroju. Dostał bardziej opancerzoną wersję kombinezonu. Płytki balistyczne uwierały go na przedramionach.

– Modliłeś się już? – Poczuł ostrze noża przy swoim boku.

Napiął wszystkie mięśnie rozpoznając Wawrza.

– No już nie bój się, kochany. – Jego głos zlał się z dźwiękiem chowanego noża. – Mamy dużo roboty dzisiaj.

Chłopak wyprzedził go znikając w mroku. Po chwili szybkiego truchtu udało mu się go dogonić. Ubrany był w podobną wersję jego kombinezonu, tylko w odróżnieniu na stroju młodszego kolegi widniały wersety biblii, a na plecach bujał się pojemnik, który dziwnie chlupotał przy każdym kroku. Rozpoznawał tę drogę. W tym wrażeniu utwierdził go jeszcze bardziej śpiew wypełniający powoli cichy, nocny las.

– Co konkretnie mamy zrobić? – Oleg złapał za ramię przewodnika.

– Zlikwidować gniazdo, uratować kogo się da, usunąć pozostałych.

Chłopak wyrwał się z uścisku i poszedł dalej w kierunku głosu dziewczynki. Pod wzgórzem wokół uwięzionej leżały grzyby, lekko fosforyzując. W momencie, gdy przestawała śpiewać, któryś z nich budził się, podchodził do niej i katował ją do moment, aż znowu zaczynała.

Wawrz zdjął pakunek. Wyjął z niego czarną maskę, na której niedbale białą farbą narysowany był krzyż. Wyciągnął też kanister, a raczej miotacz ognia, który założył na plecy.

– Zostajesz tutaj i strzelasz tylko jeśli dam znak. – Chłopak zaczął schodzić ze wzgórza, podpalając zapalnik u wylotu miotacza.

Oleg słyszał tylko śnieg ugniatany ciężkimi butami kolegi oraz piosenkę niewolnicy. Do jej cichego zaśpiewu dołączył też Wawrz, tylko on intonował jedną z pieśni o jakich myśli się, gdy widzi się klasztor. Część grzybów zaczęła się niemrawo budzić. Nie miały szans. Członek cechu rozpętał piekło w dolince. Do uszu zwiadowcy doszły nieludzkie krzyki gdzieś na granicy słyszalności wydawane przez mutanty podczas palenia się żywcem. Widział przez lunetę jak eksterminator metodycznie zbliża się do dziewczyny. Zauważył też jak ten mruży oczy najprawdopodobniej w uśmiechu nie przerywając zaśpiewu podczas dzieła zniszczenia. Na tę krótką chwilę las rozjaśnił się jakby niebiańskim światłem. Wawrzyn dotarł do dziewczyny i stanął przy niej, paląc resztki małych potworów. W jednej chwili niewolnica zerwała się przełamując apatię i złapała go za rękę, w której trzymał spust. Krzyczała, żeby ją ratował, że nie ma zamiaru go puszczać dopóki jej nie pomoże. Jej krzyki zlały się w jedno z sykiem sprężarki zasysającej łatwopalną ciecz ze zbiornika. Niewolnica zajęła się w jednej chwili kuląc się w śniegu starając się ugasić swoje ciało. Oleg podszedł powoli do Wawrzyna. Chłopak spojrzał w stronę kolegi znad maski. 

– Mutanty rozwijały się w ciałach zainfekowanych ludzi. – Powiedział stłumionym przez pancerz głosem. – Dlatego ją zabiłem. Dlatego spaliłem wszystkie szczątki. Nie możemy ryzykować. Nie kuśmy Pana.

– Yhym. – Mruknął Oleg patrząc na skulone w śniegu zwłoki.

Faktycznie pod okiem dziewczyny wyrastały małe kapelusze grzybów. Poczuł się tym wszystkim przytłoczony. Chciał wrócić do cechu myśliwych.

– Pozbieraj to, co zostało z tego czegoś. – Wawrzyn trącił ciężkim butem truchło anomalii. – Polecenie Starszyzny.

 

****

 

 

Koniec

Komentarze

Przykro mi, beleth, ale twoje opowiadanie nie przypadło mi do gustu. A jest mi przykro, ponieważ pomysł jest całkiem ciekawy, niestety wykonanie odbiera całą przyjemność z czytania :(

Co pierwsze rzuca się w oczy: tworzysz zbyt krótkie zdania, a to nigdy nie jest dobre na dłuższą metę. Staraj się je łączyć w ciekawy sposób (oczywiście bez przesady).

 

Źle zapisujesz dialogi i robisz wiele błędów. Oto niektóre z nich: 

 

Całe szczęście temperatura wraca powoli do normy. – pomyślał myśliwy, widząc prześwitujące przez ołowiane chmury słońce.

Bez kropki na końcu wypowiedzi, a zamiast myślnika lepiej wstaw przecinek, ponieważ jest to myśl bohatera.

 

– Zabij mnieproszę! – krzyknęła, przerywając śpiewanie. – Błagam.

W tym momencie jeden z grzybów wyrwany z letargu podszedł do niej.

-Proszę nie. – Rozpłakała się dziewczyna.

Oprócz wskazanych przecinków brakuje ci spacji w wypowiedzi dziewczyny. 

 

– Niesamowite. – podkręcił siwego wąsa. – mutacje postępują szybciej, niż zakładaliśmy. Swoją drogą mam dla ciebie wiadomość. Zostajesz przeniesiony do korpusu terminacji.

Powinno być: – Niesamowite – podkręcił siwego wąsa – mutacje…

Jest to wtrącenie, więc bez kropek.

 

– Zajmiesz miejsce Jakuba. – Starzec wstał i poklepał go po plecach.

 

– Jak tam, jeleniu?– rzucił Warz uśmiechając się. – Jak myślisz jak szybko zabierze cię Pan? Ile wytrzymasz w naszym korpusie?

 

– Pobierz swój nowy sprzęt w magazynie. – Chłopak poprawił krzyżyk wiszący na kombinezonie. – Idziemy dzisiaj na dziewczynki.

– Modliłeś się już? – Poczuł ostrze noża przy swoim boku.

Napiął wszystkie mięśnie rozpoznając głos Wawrza.

 No już nie bój się kochany. – Jego głos zlał się z dźwiękiem chowanego noża. – Mamy dużo roboty dzisiaj.

Ja bym napisała: No już się nie bój, kochany. 

 

– Zostajesz tutaj i strzelasz tylko, jeśli dam znak. – Chłopak zaczął schodzić w dół wzgórze, podpalając zapalnik u wylotu miotacza.

Wzgórza.

 

– Mutanty rozwijały się w ciałach zainfekowanych ludzi. – powiedział stłumionym przez maskę głosem. – Dlatego ją zabiłem. Dlatego spaliłem wszystkie szczątki. Nie możemy ryzykować. Nie kuśmy Pana.

– Yhym. – mruknął Oleg, patrząc na skulone w śniegu zwłoki.

Powiedział, mruknął itp. to czynności gębowe, więc zapisujemy je z małej litery bez kropki na końcu wypowiedzi. 

 

– Pozbieraj to, co zostało z tego czegoś. – Wawrzyn trącił ciężkim butem truchło anomalii. – Polecenie Starszyzny.

 

Przypomniał sobie ośrodek , w którym spędził ostatnie dziesięć lat życia.

Niepotrzebna spacja po ośrodku.

 

Czasem gubił go przez skrzypienie śniegu pod jego butami.

Wiadomo, że chodzi o jego buty. Niepotrzebny zaimek. 

 

Powoli wychylił się zza wzgórza, za którym spodziewał się zobaczyć śpiewaczkę i zaraz padł w gruby śnieg.

Lepiej: “a potem padł…”

 

 

Powodzenia w dalszym pisaniu!

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Dziękuje bardzo za konstruktywną krytykę! <3

Pomysł ciekawy, przywodzi na myśl (chociażby miejscem akcji) serię “Metro” i gry z uniwersum Stalkera. Aż się prosi rozbudować nieco ten setting – na przykład, skąd biorą się te mutanty? Czy są naturalną mutacją, czy pochodzą z jakiegoś źródła? Czy jego eliminacja jest możliwa?

Ciekawym pomysłem było włączenie w tekst rymowanki – ale jeśli celem było podkreślenie nastroju grozy w scenie z grzybkami, przydałoby się podrasować klimat. Dziesięć minut to sporo, niewielka szansa, że przez cały ten czas dziewczynka śpiewała nieprzerwanie. Co widział Oleg zbliżając się do miejsca jej kaźni? Co się działo, gdy przestawała śpiewać?

Ostatni akapit jest… oderwany. Cała opowieść jest z punktu widzenia Olega, Wawrzyn jest jako postać drugoplanowa. Dlaczego nagle przeskakujemy na jego punkt widzenia? Czy miało to dać nam wgląd w jego punkt widzenia? Wyjaśnić, skąd u niego tyle religijnych motywów? Dać jakieś backstory?

 

Co do samego światotworzenia, pozwolę się przyczepić do jednej rzeczy – imion postaci. Oleg pasuje jak najbardziej, natomiast dwa pozostałe wspomniane w tekście imiona:

“Jakub” jest stricte polskim wariantem tego imienia, wziętym z łaciny przez języki zachodnie (łacińskie Jacobus → niemieckie Jakob). Wschodnia słowiańszczyzna przyjęła je z greki (transliteracja za Wikipedią: Jákowos), co zostało przerobione na rosyjskie Яков (Jakow) i ukraińskie Яків (Jakiw). Wspominasz, że akcja dzieje się gdzieś na południu Rosji – więc obstawiałbym raczej, że świętej pamięci Jakub posługiwał się raczej którymś z tych wariantów. ;)

Wawr/Wawrz/Wawrzyn (doliczyłem się trzech różnych form) – nie jestem pewien czy jest to przezwisko, czy faktyczne imię. W pierwszym wypadku wycofuję sprzeciw (chociaż przydałoby się ujednolicić jego formę), w drugim natomiast ponownie – brzmi ono mocno nietypowo dla rosyjskiego. Lokalną wersją imienia Wawrzyniec jest Ławrentij, zdrobniale Ławr.

 

W kwestii formy, niestety, powtórzę za Laną – jest sporo błędów… Z tych, które udało mi się wyłapać:

Była to jednak zbyt małą zwierzyna

“Było to jednak zbyt małą zwierzyną” albo “Była to jednak zbyt mała zwierzyna”

 

Miały białą skórę, której impas przełamywał kapelusz jaki posiadają muchomory.

Za słownikiem: “impas – sytuacja bez wyjścia; zastój”.

 

zreferował po krótce co znalazł w lesie.

pokrótce

 

Wycie przeszło na powrót w śpiew przerywany gwałtownymi haustami powietrza. Istoty na powrót popadły w letarg.

Powtórzenie w dwóch kolejnych linijkach. Można by zamienić na “ponownie”, albo spróbować przerobić jedno ze zdań.

 

Do uchu zwiadowcy doszły nieludzkie krzyki gdzieś na granicy słyszalności wydawane przez mutanty podczas palenia się żywcem.

Strasznie to zdanie się… ciągnie. “Usłyszał nieludzkie, będące na granicy słyszalności, krzyki palących się żywcem mutantów” jest krótsze, dynamiczniejsze, a przekazuje dokładnie tę samą informację. Mutant to nie drewno w ognisku, będzie się szamotał i rzucał – ten dynamizm można spokojnie ująć słowami.

 

I również powtórzę za przedmówczynią – powodzenia w dalszym pisaniu! :)

„Lepiej czuł się po za nim[+,] zostawiając za palisadą ludzi, z którymi musiał żyć.” – Poza łącznie.

 

„Ułatwiało im to też podejść do zwierzyny niezauważenie.” – To zdanie jest niegramatyczne.

 

„że miało koło 2 metrów w kłębie” – dwóch, nie 2

 

„pokryte było włosiem sięgającym ziemi[+,] przez co przypominało to wielki dywan sunący ośnieżonym lasem.”

 

„Była to jednak zbyt małą zwierzyna[+,] by marnować coraz szybciej ubywające kule.”

Jeśli mieli mało amunicji, powinni raczej ją zostawić w celach obronnych, a polować z wnykami, sieciami, wykopami, łykami, procami itp.

 

„i puka do drzwi …” – „on nie śpi …” – brak spacji przed wielokropkami.

 

„idzie zobaczyć, tego kto on nie śpi …” – To nie ma sensu. Albo idzie zobaczyć tego, kto nie śpi, albo „On nie śpi” w sensie „on” jako intruz.

 

„On nadchodzi …coraz bliżej!” – Wielokropek po „nadchodzi”, a nie przed „coraz”.

 

„Słyszysz, jak się zbliża ?!” – zbędna spacja przed ?!

 

„Tili-Tili-bum.” – Zbędna kropka

 

„Skrada się za tobą, I idzie” – „i” małą literą.

 

„On nadchodzi. coraz bliżej!” – „Coraz” wielką literą.

 

„Powoli wychylił się zza wzgórza za którym spodziewał się zobaczyć śpiewaczkę[+,] a potem padł w gruby śnieg.”

 

„Im dłużej się przyglądał[+,] tym więcej niepokojących szczegółów zauważał.”

 

„Miały białą skórę, której impas przełamywał kapelusz jaki posiadają muchomory.” – Sprawdź w słowniku znaczenie słowa „impas”. Poza tym „kapelusz jaki posiadają muchomory” to mocno niezgrabne sformułowanie.

 

„– Zabij mnie, proszę! – Krzyknęła, przerywając śpiewanie.” – „krzyknęła” małą literą.

 

„-Proszę nie. – Rozpłakała się dziewczyna.”

Powinno być:

– Proszę, nie. – Dziewczyna rozpłakała się.

 

„-Proszę nie. – Rozpłakała się dziewczyna.

Uderzenie zostawiło ślad pazurów na brzuchu dziewczyny.”

Generalnie jeśli to jest „dziecina”, to słowo „dziewczyna” wszędzie powinno być zastąpione „dziewczynką”.

 

„Wycie przeszło na powrót w śpiew przerywany gwałtownymi haustami powietrza. Istoty na powrót popadły w letarg.”

 

„Katowana dziewczyna obserwowała jak powoli odczołguje się za wzgórze.”

 

„oznacza otaczającą go przestrzeń jako niebezpieczną, do której już nigdy nie wskazane jest się zapuszczać.” – Znów wyszło niezgrabnie. Do której już nigdy nie jest wskazane się zapuszczać, ew. niewskazane razem. I dlaczego przestrzeń? Na mapie mamy obszar, teren, potrzeba tu słowa kojarzącego się z dwuwymiarowością.

 

Zwrotka kołysanki jw. źle zapisana.

 

„któremu zreferował po krótce co znalazł w lesie.” – pokrótce łącznie.

 

„– Niesamowite – podkręcił siwego wąsa. – mutacje postępują szybciej niż zakładaliśmy.”

Powinno być:

– Niesamowite[+.] – Biolog podkręcił siwego wąsa. – Mutacje postępują szybciej niż zakładaliśmy.

Zmieniasz podmiot, więc należy nowy dookreślić (ostatnio mieliśmy „zreferował” odnoszące się do głównego bohatera).

 

„Swoją drogą mam dla ciebie wiadomość. Zostajesz przeniesiony do korpusu terminacji.” – Bezsensowny zbieg okoliczności. Co, jakiś biolog nagle wydaje rozkazy/przekazuje je, akurat przypadkowo spotkanemu myśliwemu?

 

„Wzdrygnął się słysząc te słowa.” – I znowu zmiana podmiotu. Przed chwilą mówił biolog, więc kto się wzdrygnął?

 

„Cech, w którym śmiertelność wynosiła koło 70% znowu stracił jednego ze swoich członków. Zawsze było ich koło piętnastu.”

 

Co rozumiesz przez „nowo ocalałych”? Oni chyba nie byli nowo ocaleni, a „staro” ocaleni, z katastrofy, która nastąpiła już jakiś czas temu. Czy chodzi Ci po prostu o „nowych” ocalonych?

 

„Poprosił barmana o shota wódki.” – Kto? Ostatnim podmiotem był „starzec”.

Co do „shota”, to raz, że zastosowałabym wersję spolszczoną „szot”, a dwa że to jest drink/koktajl, złożony z mocnego alkoholu z dodatkami. Może się mylę, ale chyba nie można mówić o szocie samej wódki?

 

„Po za jedną osobą.” – Poza łącznie.

 

„– Jak tam jeleniu?– Rzucił Warz uśmiechając się. – Jak myślisz jak szybko zabierze cię Pan?”

Powinno być:

– Jak tam[+,] jeleniu?[spacja]– rzucił Warz[+,] uśmiechając się. – Jak myślisz[+,] jak szybko zabierze cię Pan?

 

„Nikt zbytnio nie wie jak dołączył do pochodu tutaj, ale wszyscy są zgodni co do tego, że nie było go w nim od początku.” – Skąd nagle czas teraźniejszy? Ponadto nie można czegoś wiedzieć bądź nie wiedzieć „zbytnio”. Nikt dokładnie nie wiedział.

 

„Z tego co wiedział od starszyzny chłopak uciekł…” – Kto wiedział? Poza tym „wiedział” stanowi tu powtórzenie.

 

„To z tego powodu wydaje się szalony.” – Znowu czas teraźniejszy.

 

W całym tym akapicie przeplatasz ze sobą zdania dotyczące dwóch różnych osób i nigdzie nie zaznaczasz zmian podmiotu.

 

Brakuje też informacji, że bohater złożył komuś meldunek o tym, co zobaczył, i dlatego duet zostaje wysłany, aby zlikwidować grzyby.

 

„Pewniej złapał już swój[-,] nowy karabinek.”

 

„Tak naprawdę niedużo zmieniło się w jego stroju. Zamienił swój lekki biały kombinezon na bardziej opancerzoną wersję.”

 

„Napiął wszystkie mięśnie rozpoznając głos Wawrza.

– No już nie bój się[+,] kochany. – Jego głos zlał się z dźwiękiem chowanego noża. – mamy dużo roboty dzisiaj.”

Mamy wielką literą.

 

„Ubrany był w podobną wersję jego stroju[+,] tylko w odróżnieniu na stroju młodszego kolegi widniały wersety biblii…” – Biblii wielką literą.

 

„Rozpoznawał tą drogę.” – Tę drogę.

 

„leżały grzyby[+,] lekko fosforyzując.”

 

„W momencie, gdy przestawała śpiewać, któryś z nich budził się[+,] podchodził do niej i katował ją do moment, aż znowu nie zaczynała.”

 

„Wawrz zdjął pakunek z pleców. Wyjął z niego czarną maskę, na której niedbale białą farbą narysowany był krzyż. Wyciągnął też kanister, a raczej miotacz ognia, który założył na plecy.”

 

„Oleg słyszał tylko ugniatany śnieg ciężkimi butami kolegi” – Bezsensowny szyk. Śnieg ugniatany ciężkimi butami.

 

„Do jej cichego zaśpiewu dołączył też wawrzyn” – Jaki znowu wawrzyn? Małą literą? Nagle zmieniasz bohaterowi imię…?

 

„tylko on intonował jedną z pieśni o jakich myśli się[+,] gdy widzi się klasztor.”

 

„Do uchu zwiadowcy doszły” – uszu

 

„Zauważył też jak ten mruży oczy najprawdopodobniej w uśmiechu[+,] nie przerywając zaśpiewu podczas dzieła zniszczenia.”

Jak zauważył te zmrużone oczy? Czy Wawrz/Wawrzyn nie oddalał się od głównego bohatera, to jest nie był plecami do niego?

 

„Na tą krótką chwilę las rozjaśnił” – Tę chwilę.

 

„dotarł do dziewczyny i stanął przy niej[+,] paląc resztki małych potworów.”

 

„Wawrzyn dotarł do dziewczyny i stanął przy niej paląc resztki małych potworów. W jednej chwili dziewczyna zerwała się przełamując apatię…”

Znowu: zdecyduj się, w jakim wieku jest ta postać.

 

„nie ma zamiaru go puszczać dopóki jej nie pomogą.” – Raczej pomoże. Nie mogła wiedzieć, że jest tam ktoś jeszcze.

 

„Niewolnica zajęła się w jednej chwili[+,] kuląc się w śniegu [+i] starając się ugasić swoje ciało.”

 

„Chłopak spojrzał w stronę kolegi znad maski. Następnie wrócił do zadania wypalania grzybów.”

Myślałam, że dopiero co wypalił „resztki małych potworów”, zanim spalił dziewczynę.

 

„– Mutanty rozwijały się w ciałach zainfekowanych ludzi[-.] – powiedział stłumionym przez maskę głosem.”

A ja cały czas żyłam w przekonaniu, że główny bohater został na tyle daleko, że nie mógłby go usłyszeć…

 

„– Yhym[-.] – mruknął Oleg”

 

„Czekał[+,] aż Oleg zda raport radzie.”

 

„Wyglądał jak spadająca gwiazda w budzącej się powoli do życia osadzie.” – Niedopałek papierosa jak spadająca gwiazda, naprawdę?

 

„Jego myśli błądząc w jutrzence dnia” – Myśli błądzące w jutrzence dnia brzmią okropnie.

 

„Przypomniał sobie ośrodek , w którym spędził ostatnie dziesięć lat życia.” – spacja przed przecinkiem.

 

„Nie dlatego, że nie mógł[+;] po prostu uważał, że jeśli chce być wolny[+,] nie może się poddać karze…”

 

„skamląc o posiłek[+,] czego oczekiwały.”

 

„Po tym czasie, gdy zasłabł czwarty raz tego samego dnia[+,] One same dały mu posiłek na stołówce.” – Czemu „one” wielką literą? Poza tym jakoś sobie nie wyobrażam tego czterokrotnego zasłabnięcia.

 

„Ona tylko szeptała mu to[+,] co on miał już w głowie.”

 

„Jedyną rozrywką była tam ironicznie modlitwa i śpiew.” – Co właściwie znaczy to zdanie?

 

„wersetów z apokalipsy świętego Jana” – Stosujesz tu nazwę konkretnej księgi, więc Apokalipsa wielką literą.

 

„Każdą wolną chwilę poświęcał na studiowanie pisma świętego.” – J.w., opisujesz konkretną księgę, Pismo Święte.

 

„Patrząc w niedopałek papierosa” – Patrząc na niedopałek, ewentualnie wpatrując się w niedopałek.

 

Generalnie ten ostatni akapit jest potwornie długi – takie bloki tekstu bardzo źle się czyta, wypadałoby to rozbić przynajmniej na 3-4 części.

 

 

Ogólnie nie bardzo wiem, co myśleć o fabule przedstawionego przez Ciebie tekstu. Mieszasz tu tak jakby dwie historie, żadnej nie opowiadając w pełni, tylko obie lekko szturchając. Szkoda, bo gdybyś lepiej przemyślał wykreowany przez siebie świat, to mógłbyś zrobić coś całkiem interesującego, bo potencjał jest (choć w sumie ja za bardzo nie kupuję zmutowanych muchomorów zmuszających dziewczynkę do śpiewania…). Niezależnie od tego jednak, przede wszystkim na ten moment powinieneś pochylić się nad kwestiami technicznymi. Dużo czytaj i dużo pisz, bo nad interpunkcją, zapisem dialogów, gramatyką, a nawet ortografią czeka Cię jeszcze sporo roboty. Powodzenia.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Zdaje sobie z tego sprawę. Dzięki za krytykę. 

Wyznaję to ze smutkiem – szort jest napisany bardzo źle, więc czytałam z trudem, a choć się starałam, nie udało mi się pojąć, Belecie, co miałeś nadzieję opowiedzieć. :(

 

udało im się zor­ga­ni­zo­wać, by utwo­rzyć ka­ry­ka­tu­rę spo­łe­czeń­stwa. ―> …udało im się zor­ga­ni­zo­wać ka­ry­ka­tu­rę spo­łe­czeń­stwa. Lub: …udało im się utwo­rzyć ka­ry­ka­tu­rę spo­łe­czeń­stwa.

 

Rzą­dził nimi wiec skła­da­ją­cy się z by­łych na­uczy­cie­li. ―> Chciałabym wiedzieć, kto rządził i co składało się z samych nauczycieli?

 

Lu­dzie zo­sta­li po­roz­dzie­la­ni przy­dzie­le­ni do od­po­wied­nich im sta­no­wisk. ―> Brzmi to fatalnie.

 

Le­piej czuł się poza nim ,zo­sta­wia­jąc… ―> Zbędna spacja przed przecinkiem, brak spacji po przecinku.

 

Po czwar­tym ki­lo­me­trze, a przy­naj­mniej tak sza­co­wał, za­czął czuć się lżej. ―> Co to znaczy?

 

Całe szczę­ście tem­pe­ra­tu­ra wraca po­wo­li do normy, po­my­ślał my­śli­wy wi­dząc prze­świ­tu­ją­ce przez oło­wia­ne chmu­ry słoń­ce. ―> Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać myśli: Zapis myśli bohaterów

 

Nocne Ptaki ćwier­ka­ją… ―> Dlaczego wielka litera?

 

isto­ty ma­ją­ce nie wię­cej niż dłoń z przed­ra­mie­niem. ―> Czy to znaczy, że istoty składały się tylko z dłoni i przedramienia?

 

Miały białą skórę, któ­rej impas prze­ła­my­wał ka­pe­lusz jaki po­sia­da­ją mu­cho­mo­ry. ―> Co to jest impas skóry?

 

-Pro­szę nie. – dziew­czy­na roz­pła­ka­ła się. ―> Pro­szę nie. – Dziew­czy­na roz­pła­ka­ła się.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

do któ­rej już nigdy nie wska­za­ne jest się za­pusz­czać. ―> …do któ­rej już nigdy niewska­za­ne jest się za­pusz­czać.

 

Cech, w któ­rym śmier­tel­ność wy­no­si­ła koło 70%… ―> Cech, w któ­rym śmier­tel­ność wy­no­si­ła koło siedemdziesiąt procent

Liczebniki zapisujemy słownie, nie używamy symboli.

 

Więk­szość kor­pu­su skła­dał się z by­łych żoł­nie­rzy… ―> Literówka.

 

Chło­pak za­czął scho­dzić w dół wzgó­rza… ―> Masło maślane – czy istniała możliwość, aby schodził w górę wzgórza?

Wystarczy: Chło­pak za­czął scho­dzić ze wzgó­rza

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć,

Mnie za to zmutowane muchomory zmuszające kobietę do śpiewanie kołysanek dość mocno zaintrygowały. Ogólnie, motywy w tym opowiadaniu pojawiły się całkiem interesujące. Jednak, tekst jest nieco niedopracowany i za krótki. Jeśli uniknąłbyś masy wspomnianych Ci błędów i rozwinął jeszcze tę historię, można by wycisnąć z tego coś całkiem fajnego.

Co do uwag dodam od siebie tylko jedną wątpliwość:

 

Wokół niej w śniegu leżały szkielety ludzi na wpół obdarte z mięsa. – Według mnie, szkielet to z definicji w całości pozbawiona mięsa konstrukcja człowieka, same kości i już. Więc może leżały ciała ludzi…?

 

Pozdrawiam!

do.Ob

Dziękuje jeszcze raz wszystkim za krytykę. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze długa droga przede mną.

Dla mnie pomysł z grzybami-ludkami jest trochę zbyt odjechany, nawet jak na standardy poatomowego świata. Nie mówię, że to źle, tylko że w moje gusta jednak się nie wstrzeliło, niestety. Końcówka też niezbyt mnie poruszyła – powinno być smutno, ale jednak zabrakło mi tu czegoś, aby się bardziej zaangażować.

deviantart.com/sil-vah

 Trzy miesiące po zrzuceniu bomb udało im się stworzyć karykaturę społeczeństwa.

Komu?

 Rządził nimi wiec

Wiec to zebranie. Nie rząd.

 Ludzie zostali porozdzielani do odpowiednich im stanowisk na podstawie ich byłych profesji.

Niezgrabne.

Oleg sam zgłosił się do korpusu myśliwych.

Sam się zgłosił. Ale zaraz, przecież tu nie można się zgłaszać na ochotnika? Przed chwilą tak powiedziałeś?

 Lepiej czuł się poza nim, zostawiając za palisadą ludzi, z którymi musiał żyć.

Hmm.

 Dzięki temu mogli objąć znacznie większy teren.

Objąć teren mogą poszukiwania, ale nie ludzie.

 Zwiadowcy raportowali o coraz dziwniejszych mutacjach w okolicy

Składali raporty albo donosili. Nie łączy mi się to z poprzednim zdaniem.

 Opowiadali o czymś co przypominało wyglądem psa z tym wyjątkiem, że miało

Opowiadali o czymś, co przypominało wyglądem psa, z tym, że miało. Masz strasznie sztywne pióro. Odpręż się. Coś może przypominać psa i dywan naraz, jasne, ale kiedy już zobaczyłam psa, dywan jest mylący. Przejdź się, popatrz na burki, pomyśl, co przypominają i opisuj to, co widzisz, nie to, co interpretujesz. Interpretować ma czytelnik.

 Po czwartym kilometrze, a przynajmniej tak szacował, zaczął czuć się lżej.

Zaraz, a kiedy on wyruszył? I właściwie kto? Psodywan?

 Okazyjnie w monotonny obraz bieli i szarości ingerował jakiś ptak.

Okazyjnie można kupić drukarkę, a ingerencja nie ma nic wspólnego z obrazami ani ptakami, nie wspominając już o tym, że tutaj brzmi śmiesznie wymyślnie. I co to jest obraz bieli? Jak sportretujesz biel? Tak, wiem, że się czepiam, ale takie drobiazgi mogą zniszczyć tekst. I niszczą.

 Całe szczęście temperatura wraca powoli do normy

Całe szczęście, temperatura powoli wraca do normy. Hmm.

pomyślał myśliwy widząc

Pomyślał myśliwy, widząc.

 prześwitujące przez ołowiane chmury słońce

Czy ołów kojarzy się z prześwitywaniem? Hmm?

 Ze zdziwieniem zaczął słyszeć

Tak sobie pomyślał: a, zacznę słyszeć. A może jednak usłyszał?

Na tyle ile rozumiał rosyjski brzmiała ona tak:

Na ile rozumiał rosyjski, brzmiała ona tak. Bardzo mało pokazujesz. “Oleg” to rosyjskie imię – on nie jest Rosjaninem?

 zobaczyć, tego kto

Zobaczyć tego, kto.

 Po dziesięciu minutach solidnego marszu był już pewien kierunku, z którego dobiegał śpiew.

Ale cały czas szedł w tę stronę?

Z niepokojem zauważał, że to jedyny dźwięk w tej części lasu

Bardzo nienaturalne, także dlatego, że interpretuje – pokaż mi tę ciszę.

 Powoli wychylił się zza wzgórza za którym

Powoli wychylił się zza wzgórza, za którym. Dobrze, tak mógłby go opisać ktoś, kto widzi to wynurzanie. Ale nie on sam, prawda?

a potem padł w gruby śnieg.

Tak ni stąd, ni zowąd?

 wychudzona obszarpana dziewczyna

Równorzędne przymiotniki: wychudzona, obszarpana dziewczyna.

 Im dłużej się przyglądał, tym więcej niepokojących szczegółów zauważał.

Doskonale zbędny komentarz odautorski, wyrywa z zawieszenia niewiary. Po prostu opisz tę scenę.

jednego z pobliskich drzewa

Literówka.

 poruszały się sennie istoty mające nie więcej wielkości niż dłoń z przedramieniem

Nie większe, niż dłoń. No, doprawdy, piszmy po polsku.

Miały białą skórę, z wyróżniającym je czerwonym kapeluszem.

Skórę z kapeluszem? I z czego on je wyróżnia?

 krzyknęła, przerywając śpiewanie

Wystarczy samo "krzyknęła". Nie mogła jednocześnie śpiewać, nie?

 jeden z grzybów wyrwany z letargu podszedł

Wtrącenie: jeden z grzybów, wyrwany z letargu, podszedł.

 Proszę nie.

Proszę, nie.

Istoty znowu popadły w letarg.

Pokaż mi to.

 Myśliwy przerażony myślał co ma zrobić.

I kładziesz nam to łopatą do głów, bo?

 Podjął według niego najrozsądniejszą decyzję.

Trudno mi to poprawić, bo nie wiem, jak blisko jesteś swojego bohatera. Chcesz się od niego odciąć ("według niego" na to wskazuje), czy jednak przybliżyć?

 dziewczyna obserwowała jak

Dziewczyna obserwowała, jak. To samo w następnym zdaniu.

 oznacza otaczającą go przestrzeń jako niebezpieczną

Aliteracja, nie oznacza się na mapie "przestrzeni" tylko miejsce.

 do której już nigdy niewskazane jest się zapuszczać

Mylące podwójne przeczenie.

 Jego krokom towarzyszył schrypnięty głos.

Mylące.

 Ogólnie cała ich osada składała się

Nie wiem, po co Ci "ogólnie".

 baraków zostawionych

Pozostawionych.

 zreferował pokrótce co znalazł w lesie

Opowiedział pokrótce, co znalazł w lesie.

 – Niesamowite, – Biolog

– Niesamowite. – Biolog.

 szybciej niż zakładaliśmy. Swoją drogą mam dla ciebie wiadomość.

Szybciej, niż zakładaliśmy. Swoją drogą, mam dla ciebie wiadomość. Toż to prawie schizofazja.

 wzdrygnął się słysząc

Oddzielamy imiesłowy: wzdrygnął się, słysząc.

 Cech, w którym śmiertelność wynosiła koło 70% znowu stracił jednego ze swoich członków.

Cech, w którym śmiertelność wynosiła koło siedemdziesięciu procent znowu stracił jednego ze swoich członków. Liczby słownie.

 nowo ocalałych

Nowo?

 Musiał przetrawić nowe stanowisko

Przetrawić mógł wieści, ale nie stanowisko.

 Większość korpusu składał się

Literówka.

 reszta nie odbiegała jakoś bardzo wiekiem od nich

Nie po polsku.

 Ewenement korpusu terminacji.

https://sjp.pwn.pl/szukaj/ewenement.html

 Nikt nie wiedział jak dołączył do pochodu tutaj, ale wszyscy są zgodni co do tego, że nie było go w nim od początku.

Nikt nie wiedział, jak dołączył do pochodu, ale wszyscy byli zgodni co do tego, że nie było go w nim na początku.

 Z tego co mówiono chłopak uciekł

Z tego, co mówiono, chłopak uciekł.

 To z tego powodu wydawał się szalony. Od paru lat nie słyszał o niczym innym niż religia.

Uch, taki z Ciebie Spenser, jak ze mnie Engels.

 mięśnie przeplatane widocznymi żyłami

Robi to dość obrzydliwe wrażenie, tak ma być?

 Kolega z oddziału był od niego wyższy.

Kto jest wyższy od kogo?

 Pewniej złapał już swój nowy karabinek

Źle się to parsuje.

 Tak naprawdę niedużo zmieniło się w jego stroju.

Niepewne, rozciapkane zdanie. "Tak naprawdę" mówią gimnazjalistki, nie postapokaliptyczni myśliwi.

 Płytki balistyczne uwierały go na przedramionach.

Hmm.

 Poczuł ostrze noża przy swoim boku

Przy cudzym boku chyba by nie poczuł.

 Napiął wszystkie mięśnie rozpoznając Wawrza.

Napiął wszystkie mięśnie, rozpoznając. Na pewno "rozpoznając", nie "rozpoznawszy"? I Wawrza – czy Wawra?

 No już nie bój się

No, już, nie bój się.

 Jego głos zlał się z dźwiękiem chowanego noża.

Niezbyt wiarygodne.

 wyprzedził go znikając

Wyprzedził go, znikając.

 Po chwili szybkiego truchtu udało mu się go dogonić

Nadmiar zaimków utrudnia parsowanie.

 był w podobną wersję jego kombinezonu

Nie po polsku. Ubrany był w kombinezon podobny do stroju Olega.

 w odróżnieniu

Ani to potrzebne, ani ułatwia zrozumienie tekstu.

 W tym wrażeniu utwierdził go jeszcze bardziej śpiew wypełniający powoli cichy, nocny las.

Niezgrabne.

 złapał za ramię przewodnika.

Anglicyzm: złapał przewodnika za ramię.

 poszedł dalej w kierunku głosu

Poszedł dalej, w kierunku głosu. Poszedł w kierunku dziewczyny, albo w kierunku, z którego dochodził głos dziewczyny.

 leżały grzyby, lekko fosforyzując

Fosforyzowanie jest świadomą czynnością?

 W momencie,

Zbędne.

 katował ją do moment

Literówka. Całość bardzo skrótowa.

 aż znowu zaczynała

Zaczęła, tu nie może być formy częstotliwej.

niedbale białą farbą narysowany był krzyż

Źle się to parsuje, jest niejasne.

 tylko jeśli

Tylko, jeśli.

 podpalając zapalnik

Na pewno?

 tylko on intonował jedną z pieśni o jakich myśli się, gdy widzi się klasztor

Nienaturalne.

 Członek cechu rozpętał piekło w dolince.

Hmm.

 Do uszu zwiadowcy doszły nieludzkie krzyki gdzieś na granicy słyszalności wydawane przez mutanty podczas palenia się żywcem.

Nienaturalne i mało wiarygodne. "Na granicy słyszalności" czyli ledwo je słyszy. "Podczas" to bardzo formalne słowo.

 Widział przez lunetę jak

Widział przez lunetę, jak.

 metodycznie zbliża się

https://sjp.pwn.pl/slowniki/metodycznie.html

 Zauważył też jak ten mruży oczy najprawdopodobniej w uśmiechu nie przerywając zaśpiewu

Zauważył też, jak mruży oczy, najprawdopodobniej w uśmiechu, nie przerywając śpiewu. Ale patrzy za nim, czyli widzi jego plecy. Nie?

 Wawrzyn

To jak on się w końcu nazywa?

 zerwała się przełamując apatię

"Przełamując apatię" to interpretacja. Skasuj.

złapała go za rękę, w której trzymał spust

To rękę się trzyma na spuście.

 nie ma zamiaru go puszczać dopóki jej nie pomoże

Nie ma zamiaru go puszczać, dopóki jej nie pomoże.

 Jej krzyki zlały się w jedno z sykiem sprężarki

Daj spokój tym zlewającym się dźwiękom.

 Niewolnica zajęła się w jednej chwili kuląc się w śniegu starając się

Głęboki oddech. Przecinki przed imiesłowy, ale za dużo tu "się", a "starając się" jest bardzo powolne i spokojne, nie pasuje do sytuacji.

 ugasić swoje ciało

Rozwlekasz.

 Chłopak spojrzał w stronę kolegi znad maski.

Trudno się parsuje.

 Nie kuśmy Pana.

Teologicznie, przepraszam, to jest czysty idiotyzm. Możliwe, że Wawrzyn jest religijnym świrem, ale zaznaczyć to trzeba.

Mruknął Oleg patrząc

Mruknął Oleg, patrząc.

 na skulone w śniegu zwłoki

To słabo spalone… zresztą ogień tak nie działa, to jest, nie gaśnie, kiedy przestaje być potrzebny.

Poczuł się tym wszystkim przytłoczony.

Łopatą nam to kładziesz.

 Pozbieraj to, co zostało z tego czegoś.

Żeby przywlec zarazę do osady? Pogłupieli?

 

Klimat prawie osiągnąłeś, ale zadławiło go wykonanie i nieprzemyślane szczegóły. Fabuła dość standardowa – nie wiem, czy wymyśliłeś coś więcej poza tymi trzema scenami, ale na razie mało mogę powiedzieć.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka