- Opowiadanie: darek71 - Dobry uczynek

Dobry uczynek

Odświeżyłem kolejny sześcioletni tekst. 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Dobry uczynek

Miałem naprawdę piękny sen. Pełen przemocy i seksu. Trzymałem w ramionach urodziwą brunetkę o nienagannej figurze, zastanawiając się czy wyczerpałem już wszystkie pozycje „Kamasutry”. W tym samym czasie prowadziłem celny ogień z karabinka szturmowego do gromady nachalnych typków. Szybko sobie z nimi poradziłem. Zmieniłem magazynek i podekscytowany czekałem na ciąg dalszy. Nagle ktoś szarpnął mnie za ramię zbyt gwałtownie, by podejrzewać o to obiekt moich westchnień. Otworzyłem oczy. Rzeczywistość powróciła równie brutalnie, co pamięć.

Nazywam się Brat Cit i jestem oficerem floty galaktycznej. Podczas jednego z lotów zwiadowczych w rejonie Neptuna olbrzymi stwór połknął mój statek. Soki trawienne potwora szybko uporały się z poszyciem rakiety i zaczęły wpływać do wnętrza. Na szczęście, w tej samej chwili, straciłem przytomność.

Rozejrzałem się wokół. Obok fotela, w którym cały czas siedziałem przypięty pasami, zdumiony ujrzałem, wysokiego, czerwonoskórego mężczyznę. Nosił gustowny i markowy garnitur. Głowę zdobił okazały pióropusz, a eleganckie, włoskie buty zapierały dech w piersiach.

– Nazywam się Pewien Apacz – przedstawił się Indianin. – Jednocześnie chwycił moją dłoń i gwałtownie ją potrząsnął.

– Brad Cit – odparłem, manipulując przy klamrze. Moje wysiłki zdały się na nic. Ciągle tkwiłem w uprzęży – wściekły i bezbronny.

– Mam dla ciebie złe wieści, przystojniaczku. Zostało ci dokładnie pięć minut życia. Za chwilę enzymy naszego gospodarza zaczną cię rozkładać na substancje odżywcze.

– Przepraszam, ale czy zamiast tyle gadać, mógłbyś mnie uwolnić? – spytałem, nie kryjąc sarkazmu. – Zyskasz dzięki temu jeden, ale za to kurewsko dobry uczynek.

– Przykro mi, ale to nie wchodzi w zakres moich obowiązków.

– A co wchodzi, jeśli można wiedzieć?

– Najprościej mówiąc: pełnowartościowa rozrywka. Przyjęło się, że przyszły denat ogląda, tuż przed zgonem, całe swoje życie w kilkusekundowym skrócie. Doszedłem do wniosku, że to żadna uciecha. Zainteresowałem się twoim przypadkiem i dogadałem z Ponurym Żniwiarzem. Kosztowało mnie to dwie flaszki dobrej whisky, ale Pan Śmierć pozwolił mi zmienić, co nieco, z ostatnich chwil twego żywota. Pomyślałem, że należy ci się coś specjalnego i sięgnąłem do domowego archiwum. Dzięki mnie stałeś się pierwszoplanową postacią w pełnym przemocy i seksu śnie.

– Mogę wiedzieć, dlaczego doświadczyłem tego zaszczytu?

– Jesteś ostatnim potomkiem legendarnego szewczyka Skuby. Od czasu, kiedy zjadł mnie smok darzę szczególną atencją ich zabójców. W tym wypadku wystarczy zwykłe pokrewieństwo.

– Miło mi to słyszeć. Obawiam się jednak, że jesteś tylko kolejnym snem, albo ułudą.

Uznałem, że nie ma najmniejszego sensu dyskutować z urojeniem. Priorytet to ratowanie własnej skóry. Musiałem tylko, w jakiś sposób, dotrzeć do kapsuły ratunkowej. Jedyne, co przyszło mi do głowy, to rozhuśtać fotel. Niestety okazało się, że mebel mocno trzyma się podłoża. W akcie rozpaczy wbiłem zęby w pasy i usiłowałem je przegryźć. Syntetyczna tkanina oparła się jednak moim siekaczom.

– Nadal masz nadzieję, że jestem tylko snem. Na wszelki wypadek możesz się uszczypnąć, albo zadać sobie ból w inny sposób – rzucił Indianin i uśmiechnął się głupkowato.

– Nawet jakbym zgruchotał własną czaszkę młotem kowalskim i wypił mózg przez słomkę, to i tak nic nie zmieni!

Nagle poczułem leciutkie łaskotanie. Zaraz potem mrowienie i wiedziałem już, że potwór obudził się z letargu i zaczął trawienie.

Pewien Apacz wyjął z kieszeni charakterystyczną ampułkę.

– Cyjanek potasu jest najlepszy w takich wypadkach – powiedział łagodnie.

– Dorzuć latarkę – poprosiłem. – Nienawidzę ciemności, a nie wiem jak długo będę musiał czekać na światełko w tunelu.

Indianin sięgnął do kieszeni i wcisnął mi do ręki znajomy, podłużny kształt. Połknąłem pigułkę. Z dwojga złego wybór zdawał się oczywisty.

Ocknąłem się w długiej kolejce do bram raju. Kilka tygodni trwało zanim dostałem się przed oblicze Świętego Piotra i otrzymałem stosowny przydział w niebiesiech.

– Staniesz jeszcze tylko przed obliczem Pana i czeka cię wieczne życie – objaśnił mi najważniejszy z kluczników. – Wejdź teraz do windy i wybierz milionowe piętro. A potem korzystaj z wszelkich dobrodziejstw Edenu.

Zachwycony perspektywą egzystencji w raju postąpiłem według zaleceń pierwszego biskupa. Nie dane mi było jednak spojrzeć w oczy Stwórcy. Dźwig osobowy zatrzymał się nagle, po przebyciu ledwie połowy dystansu.

– Wyobraź sobie, że wystarczą dwie butelki dobrego wina i można załatwić sprawę na naprawdę wysokim szczeblu – oznajmił rozradowany Pewien Apacz.

Odwróciłem się na pięcie i pomknąłem schodami w dół. Oby Szatan nie był równie łasy na alkohol.

Koniec

Komentarze

Chyba nie do końca zrozumiałem.

i dobrze, albowiem ów tekst z rozumem nie ma wiele wspólnego.

Pewien Apacz, jak się okazuje, pojawia się zawsze i wszędzie. A jeśli zabraknie go w jakimś miejscu, to znaczy, że to miejsce nie istnieje. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zaryzykuję wniosek, że powstało uniwersum Pewnego Apacza. Pozostaję mi czekać na telefon z Hollywood.

Nie należy biernie czekać, bo Hollywood może wykręcić taki numer, że nie poznasz pewnego Apacza.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Na szczęście jest jeszcze Bollywood.

Rozumiem, że Hollyłódź nie jest brane pod uwagę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Szkoda, że Smarzowski jest zajęty.

Że posłużę się cytatem: “– Wyobraź sobie, że wystarczą dwie butelki dobrego wina i można załatwić sprawę na naprawdę wysokim szczeblu…”

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dla Pana Wojciecha zainwestowałbym w cysternę z alkoholem.

A może pierwej negocjacje, potem inwestycje…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tempo zaiste błyskawicznie. Rano umieszczam na portalu short o Apaczu, a wieczorem zaczynam negocjację z jednym z najlepszych polskich reżyserów. Taki motywator to skarb.

W takim razie życzę owocnego negocjowania.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jako rzecze Disney – jest we mnie moc.

Hmmm. Czytało się, czytało, a potem nadeszła końcówka. I skojarzenie ze starym dowcipem:

Wchodzi facet do windy, a tam schody.

Babska logika rządzi!

Mogę mieć tylko nadzieję, że nie zażądasz odszkodowania.

Nie zażądam. Dowcip w miarę. ;-)

Babska logika rządzi!

To dobrze. Nie śmierdzę kasą, a negocjację w sprawie sfilmowania uniwersum Pewnego Apacza idą jak po grudzie.

Niestety okazało się, że mebel mocna trzyma się podłoża.

Literówka.

Fajne :)

Widzę, że dla Pewnego Apacza czas i przestrzeń nie mają znaczenia. Ba, ma wejścia nawet w zaświaty :)

Przed sfilmowaniem pomyślałabym o wersji książkowej :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Z tym najgorzej. Tłumy wydawców nie dają mi żyć. Boję się wyjść z domu. Gdyby mi płacili za sarkazm od lat mieszkałbym na tropikalnej wyspie w otoczeniu służby i pochlebców.

Tak, jestem zdecydowanym fanem fanem Pewnego Apacza. Dodam, że nie miałem idoli od czasów Jeremy’ego Breta, i Guns ‘n Roses.

Oby tylko Axel nie był zazdrosny. Dzięki za dobre słowo.

Ten przecinek po “Breta” jest, gdyż zdaje się, kogoś pominąłem. :-) 

Tak czy owak #teampewienapacz 

Wydaje mi się, że największym atutem “Dobrego Uczynku” jest/ w założeniu miał być humor. Poczucia humoru są różne : ).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nope. Poprzednie lepsze. Oglądałeś kiedyś serial The outer limit? Był taki odcinek w którym statek kosmiczny połknęło coś, co było pełne takich pająków wielkości psa, które po dobraniu się do ofiary powodowały halucynacje przed śmiercią delikwenta. To nie ma wiele wspólnego z Twoim opowiadaniem, tak tylko przyszło mi na myśl.

Known some call is air am

Do Taveza: piszę, co mi w czaszce gra i bez założeń w stylu, to ma być śmieszne.

Do Putta: serialu nie oglądałem. Ponoszę pełną odpowiedzialność za tekst.

Nie wiem, kto to Putt, ale zakładam, że Pewien Apacz mi to kiedyś wyjaśni. Zapytam go też wtedy, czy Tavez to Nevaz.

Known some call is air am

To wszystko dlatego, że jestem w lesie na spacerze. Pokręciłem dokumentnie. Wybaczcie.

Spoko. Tam na dziki uważaj lepiej. Chyba, że jest z Tobą Apacz, wtedy bardziej uważaj na niego ;)

Known some call is air am

Nowa Fantastyka