- Opowiadanie: vimbago - Bizabin

Bizabin

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Bizabin

– Rozczarowujesz mnie. Rozczarowujesz mnie młody Bizabinie. Mnie – Astea Vallasego. Rozczarowujesz mnie odkąd twój ojciec przywiózł cię do nas na naukę. Rozczarowujesz mnie, bo znałem go wyśmienicie. Ba, wiele razem przeszliśmy i pewnie bylibyśmy przyjaciółmi, gdyby nie srogie okoliczności, kiedy to osiem lat temu ojciec twój stanął po stronie swego wasala, który to zwrócił się przeciw majestatowi władzy. Bylibyśmy przyjaciółmi, gdyby nie to, że pod Afenband stanęliśmy z wojskami naprzeciw siebie. I może gdyby jego wasal – Lord Tannerbau poległby wówczas, ojciec twój trafiłby do mojej niewoli. A wiem, że jego poglądy na sprawę zaboru ziem Lorda nie były wcale nieprzejednane. Wiem, że bardziej miłował sobie pokój niż wojenne wyprawy swojego pana. Wiem, że nie smuciłby się i łez nie ronił za swym panem, ale okoliczności zmusiły go do tego by stanął pod Afenband. Bylibyśmy przyjaciółmi z twoim ojcem, młody Bizabin, gdyby to nie on poległ na polach pod Afenband.

Nie kiwaj tak lekceważąco głową chłopcze, wiem że znasz tę historię, ale chcę byś wiedział, co mnie skłoniło by cię u nas zatrzymać. Zatrzymałem cię i wychowywałem, bo prosił mnie o to twój ojciec. Bał się o ciebie, bo wiedział, że rebelia czy jak to nazywają – zryw Lorda Tannenbrau nie potrwa długo i nie będziesz bezpieczny we włościach twego ojca. Z resztą ojciec twój przypuszczał, że ziemie jego i posiadłości nie będą stanowić żadnej wartości jeśli rebelia upadnie. Myślał też o swojej śmierci, dlatego przywiózł cię do mnie, do nas – do naszej Akademii. Również dlatego wcześniej spieniężył sporą część swojego majątku, aby było na twoje utrzymanie. Gospodarowaliśmy tymi funduszami oszczędnie, niestety, po rebelii gdy rozkradziony został skarbiec Lorda Tannerbau (który z resztą bił fałszywe monety częściej niż swoją żonę), pieniądz Tannerbergu stracił na wartości ponad dziesięciokrotnie. Nim się zorientowaliśmy, wszystko co twój ojciec zostawił tobie, stało się zaledwie równowartością pięcioletniego czesnego.

Nic to młody Bizabin, nie wypominam ci nic i nic nie liczę ci w długi, ojciec twój był mi bliski i gdybym mógł, zrobiłbym dla niego więcej, niż tylko opiekować się jego synem. Co prawda liczyłem na to, że gdy już skończysz nauki, zostaniesz tutaj, może z wdzięczności, a może z przyzwyczajenia i wesprzesz mnie na starość w prowadzeniu Akademii. Ale nie wypominam ci nic. To, że mnie rozczarowujesz, o co innego zahacza.

Pierwsze, że nigdy nie byłeś subordynowany. Sprawiałeś tyle kłopotów, że każdy inny z uczniów przy takim sprawowaniu już dawno na własnej skórze poznawałby trudy życia poza murami Akademii. Ale nie, z tobą byłem związany poprzez słowo dane twemu ojcu. Sytuacja w jakiej postawiłeś Akademię, gdy trzy lata temu wydelegowaliśmy cię na zamek, żebyś nabrał trochę ogłady podczas konsylium, a ty spiłeś owego posła i to co zrobiłeś z jego przyrodzeniem… Nie, nie odzywaj się nawet, nie obchodzi mnie czy na to zasłużył i czy zgadzałeś się z jego poglądami i sposobem w jaki traktował kobiety. Nic mnie to dziś nie obchodzi. Nawet słowem tego nie komentuj.

Rozczarowałeś mnie wiosną poprzedniego roku, gdy wypisywałeś te paszkwile pod pseudonimem, które celowały w mistrza Atreusa. Wiem, że w konsekwencji wyszło na jaw, iż mistrz Atreus defraudował część dotacji ze świątyni Odkupienia Machenasza, ale nie usprawiedliwia to twojej pychy i zadufania. Nie załatwia się rzeczy tym sposobem, zawsze miałem dla ciebie czas i wystarczyło, byś powiedział mi o swoich przypuszczeniach. Pisywanie obelżywych tekstów, które kalają nie tylko imię Akademii ale są jak robaki pośród sztuki słowa pisanego i kaligrafii, niegodne jest adepta.

Rozczarowałeś mnie popierając protest studentów, gdy rada postanowiła dyscyplinarnie wydalić tych dwóch twoich kolegów, nie pamiętam już za co… Nie, nie przerywaj mi, to już dawno zostało wyjaśnione i winę im udowodniono. Twoje poparcie dla protestu bardzo niekorzystnie wpłynęło na stosunki w Radzie, bo nie pozwoliłem cię ukarać przykładnie, przez co długo krytycznie się do mnie odnoszono. Ale nie wypominam ci tego, bo robiłem to przez pamięć dla twojego ojca. Potem jeszcze wiele razy mnie zawiodłeś. Gdy wdałeś się w ten romans z tą wieśniaczką i blisko było do skandalu, po którym by twoje nazwisko kojarzyło się tylko i wyłącznie z rozpustą i lubieżnością. I że ręce które tyle lat szkoliliśmy, by władały najpiękniejszą ze sztuk magicznych marnują się obłapiając brudne wiejskie dziewuchy… Nie klnij, Bizabin! Bo za młody jesteś i za głupi aby docenić to, że dla twojego dobra i dla dobra twojego rodu tę pospolitą kobietę wysłaliśmy za góry Usteckie – żeby ci chuć w głowie nie poprzewracała. To co wówczas wyrabiałeś w swojej gorączkowej złości też ci wybaczyłem i pozwalałem ci swobodnie się poruszać po Akademii, nawet po tym, jak w afekcie spaliłeś dwa znakomite inkabuły o wyższości szlacheckiej nad ciżbą wieśniaczą.

Nie liczę ci tego wszystkiego w poczet długu, Bizabin, bo twój ojciec zrobiłby to samo dla mego syna, gdybym go miał i gdyby los inaczej nami pokierował. Nie pomnę, że odszedłeś z Akademii bez pożegnania, nie licząc się z ludźmi, którzy tyle zrobili dla ciebie. Nie liczyłem na to, że jeszcze cię kiedyś zobaczę. I tu też się rozczarowałem – otóż jesteś! Przybyłeś do nas, nie sam, przybyłeś tu z jakimiś psubratami, którzy sieją terror. Doprawdy towarzystwo godne ciebie.

Przyjechałeś szmat drogi tylko po to aby wyłożyć mi jakieś swoje rewelacje. Rozczarowujesz mnie, Bizabin. Liczyłem, że więcej masz oleju w głowie. Jak możesz wierzyć w takie łgarstwa? Po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem, śmiesz wypominać mi, że ojciec twój zostawił drugą część majątku, i że jakoby należy się ona tobie? Ojciec twój byłby tobą rozczarowany. Cóż to za podłe insynuacje? Twój ojciec ufał mi, byliśmy prawie jak przyjaciele… Jak śmiesz tak mówić? Jak śmiesz oceniać to, co działo się podczas rebelii? Jak śmiesz smarkaczu twierdzić cokolwiek? Co możesz wiedzieć o Afenband? Co możesz wiedzieć… Milcz gówniarzu! Nie walczyłeś w żadnej bitwie, nie widziałeś wojny. Jakim prawem? Nie możesz wiedzieć… Pod Afenband było piekło! Rzeź czy piekło, to jedno! Po tym wszystkim co zrobiłem dla ciebie i twojego ojca i na jego pamięć! Kto mógł ci to powiedzieć gówniarzu, skoro spod Afenband nikt nie wyszedł żywy spośród tych, co przegrali? Kto ci powiedział? Z resztą, nie ma to znaczenia. Twój ojciec nie był lepszy od tego całego Tannerbau! Stało się, co się stało, nawet jeśli to ja wydawałem ostatecznie rozkazy… Nigdy nie dowiesz się, co to wojna gówniarzu!

……

– Rozczarowujesz mnie. Rozczarowujesz mnie,  Bizabin! Nie przypuszczałeś chyba, że weźmiesz mnie żywcem…

Koniec

Komentarze

Po pierwsze – rozumiem, że to długi monolog, ale taki wielki blok tekstu nie zachęca do czytania.

Po drugie:

Rozczarowujesz mnie Bizabin.

Rozczarowujesz mnie, Bizabinie. Imię jest inne, ale nie wymyka się polskiej gramatyce. 

Bylibyśmy przyjaciółmi z twoim ojcem, młody Bizabin, gdyby to nie on poległ na polach pod Afenband.

Znowu, co stoi na przeszkodzie do odmiany imienia? Już nie mówiąc o tym, że nie wiem o kogo chodzi w zdaniu.

 

Przyznam się, że nie czytałam w pełnym skupieniu. Ale w samym monologu jest zamknięta historia, która nawet byłaby intrygująca, gdyby napisana jako pełnoprawne opowiadanie. Sam monolog jest nudny i trzeba się nieźle nagimnastykować, aby zaciekawić. Tutaj niestety, nie poczułam żadnego zainteresowania. Jakiś pomysł się tli, tylko trzeba go uwolnić.

Sporo jest też do poprawienia pod kątem interpunkcji. 

Vimbago, bardzo źle czyta się taki zwarty blok tekstu, trudniej też zrozumieć jego sens. Spróbój podzielić go na mniejsze akapity – wszak i monologujący, i czytelnik, muszą od czasu do czasu zaczerpnąć powietrza. 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję, z przyjemnością odniosłem się do sugestii.

No cóż, nie najlepiej czyta się tekst z tak wieloma powtórzeniami, pełen zbędnych zaimków, różnych błędów i usterek.

Monolog Astea Val­la­se­go okazał się bardzo męczący i tak po prawdzie, Vimbago, to nie bardzo wiem, co miałeś nadzieję opowiedzieć. W szorcie nie dostrzegłam nawet odrobiny fantastyki.

 

Roz­cza­ro­wu­jesz mnie. Roz­cza­ro­wu­jesz mnie młody Bi­za­bi­nie. Mnie Astea Val­la­se­go. Roz­cza­ro­wu­jesz mnie odkąd oj­ciec przy­wiózł cię do nas na naukę. Roz­cza­ro­wu­jesz mnie, bo zna­łem go wy­śmie­ni­cie. ―> Czy wszystkie powtórzenia i zaimki są konieczne?

 

oj­ciec twój sta­nął po stro­nie swego wa­sa­la, który to zwró­cił się prze­ciw ma­je­sta­to­wi wła­dzy. ―> O ile wiem, wasal to ktoś, kto złożył przysięgę wierności feudałowi i zobowiązał się do służby wojskowej u niego w zamian za ziemię i opiekę.

Czy mam rozumieć, że ojciec Bizabina oddał się pod władzę własnego wasala? A może to ojciec Bizabina był wasalem lorda Tan­ner­baua?

 

I może gdyby jego wasal – Lord Tan­ner­bau po­legł­by wów­czas… ―> I może gdyby jego wasal – Lord Tan­ner­bau po­legł­ wów­czas

Czy lord Tannerbau był na pewno wasalem ojca Bizabina?

 

By­li­by­śmy przy­ja­ciół­mi z twoim ojcem, młody Bi­za­bin… ―> By­li­by­śmy przy­ja­ciół­mi z twoim ojcem, młody Bi­za­binie

 

co mnie skło­ni­ło by cięnas za­trzy­mać. Za­trzy­ma­łem cię i wy­cho­wy­wa­łem, bo pro­sił mnie o to twój oj­ciec. Bał się o cie­bie bo wie­dział… ―> Nadmiar zaimków.

 

zryw Lorda Tan­nen­brau nie po­trwa długo… ―> zryw Lorda Tan­nen­braua nie po­trwa długo…

 

Z resz­tą oj­ciec twój przy­pusz­czał… ―> Zresz­tą oj­ciec twój przy­pusz­czał

 

My­ślał też o swo­jej śmier­ci, dla­te­go przy­wiózł cię do mnie, do nas – do na­szej Aka­de­mii. Rów­nież dla­te­go wcze­śniej spie­nię­żył sporą część swo­je­go ma­jąt­ku, aby było na twoje utrzy­ma­nie… ―> Jeszcze jeden przykład nadmiaru zaimków.

 

roz­kra­dzio­ny zo­stał skar­biec Lorda Tan­ner­bau (który z resz­tą bił fał­szy­we mo­ne­ty… ―> …okra­dzio­ny zo­stał skar­biec Lorda Tan­ner­baua (który zresz­tą bił fał­szy­we mo­ne­ty

 

Nic to młody Bi­za­bin… ―> Nic to, młody Bi­za­binie

 

Nie klnij, Bi­za­bin! ―> Nie klnij, Bi­za­binie!

 

spa­li­łeś dwa zna­ko­mi­te in­ka­bu­ły… ―> Co to są in­ka­bu­ły?

A może miało być: …spa­li­łeś dwa zna­ko­mi­te in­kuna­bu­ły

 

Bi­za­bin, bo twój oj­ciec zro­bił­by to samo… ―> …Bi­za­binie, bo twój oj­ciec zro­bił­by to samo

 

Roz­cza­ro­wu­jesz mnie, Bi­za­bin. ―> Roz­cza­ro­wu­jesz mnie, Bi­za­binie.

 

Twój oj­ciec nie był lep­szy od tego ca­łe­go Tan­ner­bau! ―> Twój oj­ciec nie był lep­szy od tego ca­łe­go Tan­ner­baua!

 

Roz­cza­ro­wu­jesz mnie,  Bi­za­bin! ―> Roz­cza­ro­wu­jesz mnie,  Bi­za­binie!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wybrałeś sobie bardzo trudną formę. Monolog, drugoosobowa narracja… Potrzeba nielichego talentu i wprawy, by utrzymać zainteresowanie czytelnika i nie wpaść w manierę zbytecznego ględzenia. Fajnie jest, gdy narracja obejmuje jakieś cechy charakterystyczne "opowiadającej" postaci, jakiś specyficzny sposób mówienia, by nie było zbyt gładko i "literacko", ale z drugiej strony trzeba uważać, by owe "charakterystyczne" elementy nie wyglądały jak błędy (na przykład źle brzmiące powtórzenia, kiepska składnia). Historia musi być widoczna od samego początku i wciągająca, ale z kolei gdy się przesadzi ze złożonością, to czytelnik się gubi – nie ma możliwości wprowadzenia oddechu w postaci opisów, zmiany perspektywy, chwytliwych dialogów itd. Ani świata wprost nie przedstawisz, ani tempem akcji się nie pobawisz… Taka narracja to nie banan z masłem :-) 

I nie mogę powiedzieć, że Ci się zupełnie powiodło. Maniera Vallasego, z całym tym powtarzaniem, nadmiarem zamków, niewłaściwą odmianą nazwisk jest dość męcząca i trudnością mi powiedzieć, czy tam właśnie na być, bo Vallasy tak mówi, czy po prostu autorowi nie poszło najlepiej. Historia przyspiesza dopiero na końcu, z przyzwoitym tłistem, ale brakuje jakiegoś haczyka wcześniej, czegoś, co wywołałoby zainteresowanie – bo choć fabuła jest wyraźna (zdecydowanie na plus) to jednak zanim czytelnika zbierze potrzebne informacje, musi przez tekst brnąć. A narracja powoduje, że opowiadanie wydaje się dużo dłuższe, niż jest w rzeczywistości. Powstaje wrażenie, że tekst, choć krótki, jest przegadany. 

Rozwiązaniem powinien być świetny, porywający styl, który powoduje, że aż chce się czytać, chce się delektować każdym zdaniem, ale, jak wcześniej pisałem, autor musi być niezwykle sprawny i wprawny. A "Bizabin" jest napisany… po prostu przyzwoicie. Całkiem porządnie, ale nie porywająco. Dlatego, choć są ewidentne plusy – niezła historia, dwóch wyraźnych, określonych nie wprost (jeden przez swój monolog, drugi przez swoje czyny) bohaterów, ciekawy zwrot akcji – to w połączeniu z niezwykle trudnym rodzajem narracji tekst nie robi zbyt dużego wrażenia. Złego właściwie też nie, ale to trochę mało :-) Myślę, że byłoby lepiej bez narracyjnych eksperymentów, gdyby przedstawić tę historię w formie zwykłego opowiadania. 

Pozdrawiam! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Nie ma co sie bronić przed tyloma trafnymi uwagami. Nie jest to banan z masłem, fakt! A błędy merytoryczne i interpunkcyjne odkrywają trupa pachnącego naftaliną. Nie będę już tego tekstu przemalowywał, bo więcej nie wycisnę z niego i prawdy o własnej ignorancji nie ukryję. Ale zachowam sobie wszystkie rady na przyszłość, dziękuję bardzo.

Jedna tylko rzecz mi nie daje spokoju – ta odmiana imion. Sięgam do przykładu jaki mi się nawinął:

“– Słuchaj, Geralt, może nasz miejscowy czarodziej odpali ci coś za tę padlinę.”

“– (…) Możny mag, Geralt, z samego wyglądu poznasz.”

ale już

“– Kim jesteś, Geralcie z Rivii, że chcesz uchodzić za wyrocznię w kwestii zwyczajów i praw?”

 Czy to reguły gramatyczne, czy wyczucie stylistyczne określa, gdzie ten mianownik a gdzie wołacz?

 

Pozdrawiam serdecznie.

A gdzie tu jest fantastyka?

Forma monologu nużąca.

Wołacz czy mianownik. Poprawnie jest używać wołacza. Ale jeśli bohater jest młody (mama, kup mi lizaka!) albo nieokrzesany/niewykształcony (Ziutek, co ty odpitalasz?), raczej użyje mianownika i będzie to wyglądało naturalnie w dialogu. Tutaj mówiący chyba jest między innymi nauczycielem w akademii, więc mógłby się wyrażać poprawnie.

Babska logika rządzi!

Uhm, dzięki. Pozdro.

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka