- Opowiadanie: thomasward - Obserwator

Obserwator

Tak, ten szort jest bardzo dziwny. Dlatego też prosiłbym Was o opinie!

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

regulatorzy, katia72, Użytkownicy II

Oceny

Obserwator

 Nigdy nie oglądaj się za siebie. Nie mów, nie oddychaj, nie jedz, nie ruszaj się. Stój na baczność, jak skarceni żołnierze. Nie śpij, nie płacz, nie śmiej się. Myśl. Myśl i obserwuj uważnie jak poruszają się oni. Myśl o ich zwyczajach, słabościach, siłach. Nie myśl o ich ciałach, myśl o ich duszach. Analizuj. Rozmyślaj. Planuj. I pamiętaj – nigdy nie oglądaj się za siebie.

Takie właśnie zasady szeptali mi rodzice. Trzy mamy, które chyba kochałem i które chyba kochały mnie. Też mogłem szeptać tak jak one, bezdźwięcznie i wtedy tylko, gdy gaszono światło. Ich rady były mądre, więc stałem na baczność i myślałem i obserwowałem i analizowałem i rozmyślałem i planowałem tak jak mi kazano. A jednak wciąż cierpiałem na głód, szczególnie gdy obok przechodzili oni – żywy pokarm.

Pojawiło się światło, a wraz z nim oni, bliżej niż zwykle. Zabrali moje mamy, a one wciąż obserwowały, bez szeptu, bez ruchu. Nie płakałem, pamiętałem o ich radach. Stałem na baczność, w milczeniu. Tak właśnie spędziłem większość mojej egzystencji – na wiecznym obserwowaniu. Miałem dość i byłem głodny, rozpaczliwie głodny, a głód to zdradliwy doradca.

Był blisko, bardzo blisko. Wreszcie podszedł, a ja dotknąłem jego ciała i wessałem się w duszę. Po raz pierwszy i ostatni poczułem ten smak – gorzką słodycz. Pożarłem ją w całości, jednym kęsem, a pozostawioną po pokarmie pustkę napełniłem ciemnością. Nagle usłyszałem głos dochodzący gdzieś zza pleców:

– Kochanie!?

Odwróciłem się i zamarłem. Złamałem najważniejszą z zasad, kierowany odruchem, którego tak bardzo chciałem się oduczyć. Zobaczyłem jedną z tych istot. Stała obok lustra. Jej usta były szeroko otwarte, zupełnie jak oczy. Bardziej przeraził mnie jednak widok mojej pustej, idealnie gładkiej twarzy, bez ust, bez oczu, bez nosa.

Momentalnie obróciłem się i, zastygnąwszy bez ruchu, powróciłem do obserwowania. Ponownie usłyszałem ten sam głos:

– Kochanie… Czy ten manekin sklepowy cię dotknął?

Nikt nie odpowiedział, a ja już nigdy nie nie mogłem się ruszać.

Koniec

Komentarze

Napisałeś, że szort jest dziwny, więc podczas lektury usilnie starałam się pojąć o co w nim chodzi, bo faktycznie, dość osobliwe było to, co czytałam. I dopiero ostatnie zdanie rzuciło światło na sprawę, a choć zaskoczenie było spore, to szort nagle dziwny być przestał. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za opinię. A czy udało mi się wywołać uczucie niepokoju lub chociaż trochę cię zaciekawić, czy jednak niezbyt? :)

Frytki.

A i owszem. Kiedy czytam, a treść okazuje się tajemnicza i trudna do zrozumienia, budzi to we mnie i niepokój, i zaciekawienie. I tak było w przypadku Obserwatora. To naprawdę niezły szort. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Naprawdę miło mi to słyszeć, raz jeszcze dziękuję za opinię!

Frytki.

Bardzo proszę. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmm. Od strony językowej i stylistycznej szort napisany jest dosyć sprawnie, niepokój rzeczywiście wywołuje, jednak w świetle ostatniego zdania, które [UWAGA SPOILER!], jeśli dobrze zrozumiałem, podpowiada, że bohaterem i narratorem jest manekin, całość wydaje mi się mocno naciągana.

Oczywiście horror naciąga z założenia sporo rzeczy, logikę (zwłaszcza zachowania grupy młodzieży w leśnych domkach na uboczu, zaatakowanej przez ZUO), niewiarę, racjonalność. Ale u Ciebie jest to naciąganie samej struktury fabuły i jej składowych. No bo skoro manekin, to jacy niby “rodzice” mu mówili, jakie trzy mamy (pewnie chodziło o manekin-dziecko i sąsiadujące z nim żeńskie manekiny, ale to i tak bardzo naciągane z tymi mamami). Skoro manekin, to po co ta “groza” wywołana ostrzeżeniem "nie oglądaj się za siebie". To zawsze fajnie brzmi w horrorze (przynajmniej od czasów świetnego horroru “Nie oglądaj się teraz”), ale jaki ma sens w stosunku do manekina? Manekin zasadniczo i ogólnie nie powinien się poruszać dla własnego "bezpieczeństwa", każdy jego ruch jest z natury podejrzany i nieracjonalny, więc dlaczego miałby się akurat nie oglądać za siebie? Kolejna rzecz. Jaki głód masz na myśli? Sugerujesz, że manekin żywi się ludźmi/duszami. A to już absurd z gatunku przegiętych. Ok. To jest horror. Niech nawet żywi się ludźmi. Masa lalek i marionetek biega po planach filmowych horrorów klasy B, C, D, Z. Ale pomyśl o konsekwencjach takich założeń świata przedstawionego. Skoro manekiny żrą ludzi (albo wysysają z nich dusze, uśmiercając jak mniemam po końcowym milczeniu małżonka klientki), to znaczy, że ludzie w sklepach znikają/umierają itd. Sam przyznasz – to pociąga za sobą cały łańcuch wydarzeń i skutków, nieprawdaż? A u ciebie ludzie sobie dalej chodzą po sklepach nieświadomi krwiożerczego sąsiedztwa. No i tamte lalki, kukły i strachy na wróble z horrorów BCDZ to jednak zło, które działa, myśli i czuje jak zło, czy to w skutek opętania, personifikacji czystego zła czyniącego zło zgodnie z własną naturą, czy z racji nieludzkich właściwości wynikłych z innych powodów.

Dlatego zastosowany przez Ciebie pomysł wyposażenie manekina w arsenał całkiem ludzkich emocji, myśli, uczuć itd. wydaje mi się niewiarygodny, zwłaszcza w obliczu jego świadomości własnej, nieludzkiej natury (chociaż nie wyglądu jak się okazało w finale, dostrzegam tutaj niekonsekwencję) i obojętności na ofiary. Niby myśli jak człowiek, czuje jak człowiek, ale zarazem wie, że jest czymś innym i całkiem mu z tym dobrze gdy wysysa duszę. Niby zna swoje trzy matki manekiny, a przeraża go własna manekinowa facjata. Nijak nie trzyma się to kupy, moim zdaniem.

Ale skoro jedynie o klimat chodziło, to jest ok.

Ps. Słaby chwyt w postaci rozpoczęcia zdania/akapitu od "Pewnego razu…" zawsze kojarzy mi się bajkami, a najmniej z horrorami.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Hej, dziękuję za obszerny komentarz. Tak, dobrze zrozumiałeś, takie było założenie. [SPOILER] Z częścią zarzutów się zgodzę, są bardzo ciekawy eksploatacją konsekwencji wprowadzenia do świata tego typu bytów, natomiast chciałbym tylko jedną sprostować – ostatnie zdanie miało w założeniu wprowadzić, jak ja to nazywam, “burdel interpretacyjny”. Otóż mamy kilka opcji interpretacji:

  1. Pożarta osoba literalnie nie żyje.
  2. Pożarta osoba literalnie żyje ale została opętana/nie ma duszy.
  3. do tego chciałem podkreślić dylemat: czy narrator jest kimś czy jednak czymś?

Do końcowej rady się zastosowałem, faktycznie to określenie wybija z klimatu. Natomiast generalnie dziury w logice można łatwo załatać (i to było poniekąd moim założeniem) – otóż spojrzenie w lustro i ujrzenie swojego oblicza odbiera manekinom możliwość ruchu i, zarazem, wraca ich do stanu bycia jedynie biernymi, głodnymi obserwatorami. Zastanowię się, jak dodać to do treści opka. Dzięki wielkie za pomoc! :)

Frytki.

Oj… Gdyby dało się z tego wyklarować głód manekina do zdobycia tożsamości, zdobycia duszy, twarzy, bo z tekstu to raczej wybrzmiewa mi dalej termin “pokarm”(coś, co nie jest celem samo w sobie, a jedynie środkiem do zaspokojenia głodu) określający ludzi/dusze ludzkie, a to już nie takie fascynujące… Tak, czy inaczej bardzo ciekawa próba :)

 

Pozdrawiam Czwartkowy Dyżurny

Chyba nie napiszę nic, czego mr. maras już nie ujął w swoim komentarzu. Klimat jak najbardziej jest, ale mi również trochę się rozjeżdża logika świata przedstawionego. 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Całkiem niezły szort i jakoś lubię teksty o manekinach, już same manekiny, gdy na nie patrzę budzą we mnie niepokój… Technicznie też na plus, dobrze się czytało. Ode mnie kolejny, biblioteczny kliczek :)

Katiu – obiecałaś, ale nie kliknęłaś. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

O, Reg, jak dobrze, że Ty nad wszystkim czuwasz :) Bardzo dziękuję :)

Hej, jestem nowy i bez obeznania natomiast osobiście uważam że w historiach takich jak ta najważniejszy jest klimat i to uczucie niepewności/strachu(?) a logika świata przedstawionego schodzi na dalszy plan (co nie zmienia faktu że nie jest ona bez znaczenia). Czytało się bardzo przyjemnie ;)

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

Dobry szort! Bardzo ciekawy:)

Jednak trochę będzie, na nie. Niektóre słowa niepotrzebne, ale ważniejsze, jest to, że mieszasz dwa punkty widzenia. Skąd się wzięły matki, rodzice w doświadczeniu głównego narratora? 

Klimat jest i fajerwerki, niektóre słowa mocne, bardzo. 

 

Z zauważonych:

‘a w raz z nim

chyba razem „wraz”

 

I ja poskarżę się w bibliotece:)

 

pzd srd :)

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dziękuję za kolejne komentarze. Literówkę poprawiłem – to fascynujące, że sprawdzałem ten tekst kilak razy, a i tak jakaś się wkradła. ;) W przyszłości na pewno zwrócę znacznie większą uwagę na logikę świata przedstawionego.

Frytki.

Bardzo dziwne, więc czytałem z dużym zainteresowaniem. Zakończenie zaskakujące, chociaż spodziewałem się czegoś bardziej… mocnego :D

Ale ogólnie jestem na tak. Klimat fajny, opowieść dobrze napisana, wiec cóż… podobało mi się :)

 

Ogólne wrażenia są całkiem niezłe, ale przy bliższym spojrzeniu widać sporo problemów. O większości pisał w swoim długim komentarzu Maras. Ale tak naprawdę gdyby poszukać, to można znaleźć tego więcej (co to znaczy, że manekiny “bezdźwięcznie szeptały” w ciemnościach? W sensie, jak szept może być bezdźwięczny, skoro nie ma szeptu to jak mogą cokolwiek usłyszeć, jest ciemno to nie zauważą ruchu warg, a i tak ani warg nie mają ani się odwracać nie mogą). Do tego co wspominasz w odpowiedzi do Marasa “otóż spojrzenie w lustro i ujrzenie swojego oblicza odbiera manekinom możliwość ruchu i, zarazem, wraca ich do stanu bycia jedynie biernymi, głodnymi obserwatorami” to bardzo, bardzo zły pomysł, głównie dlatego, że pojawia się zupełnie znikąd i nic nie przemawia za logiką takiego rozwiązania, paskudne deus ex machina, tak wygląda niestety leniwe pisarstwo. A przeglądając pozostałe komentarze pozwolę sobie zauważyć, że ze wszystkich najistotniejszy jest chyba ten Blacktoma – bo gdybyś przyjął jego rady i przebudował tekst w tym kierunku, to miałbyś szanse uzyskać coś świetnego. A tak to co prawda czyta się nieźle, klimat jest, ale jednak brakuje zadowalającego obrazu całości. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Hmmm. Końcówka wszystko zaciemniła. Jeśli narrator jest manekinem, to dlaczego tak go zaskakuje twarz manekina? A jeśli jest mężem, to skąd trzy matki. No właśnie, do manekina matki słabo pasują. Przecież powstaje w fabryce albo warsztacie… Gdzie tu rodzice i wychowanie?

Koncepcja z lustrami mogłaby być ciekawa, tylko IMO nie wynika z tekstu.

Babska logika rządzi!

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka