- Opowiadanie: Nirred - Platodenetun

Platodenetun

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Platodenetun

To zdarzyło się na ostatnim roku moich studiów w Waltoriańskiej Akademi Sztuki. Grupce najwybitniejszych studentów (w której znalazła się moja osoba) zaproponowano udział w plenerze, zorganizowanym przez Konfederacyjny Związek Przewozu Międzygwiezdnego. Nie muszę mówić, że zgodziliśmy się.

Celem naszej artystycznej wyprawy była mgławica Platodenetun. Transportowiec KZPM-u przelatywał przez nią dosyć regularnie, ponieważ była to jedyna droga, pozwalająca na ominiecie Wielkiej Chmury Ciemnej Materii, zwanej potocznie Wielkim Kleksem. W mgławicy znajdowała się stacja przeładunkowa i niewielki posterunek ochronny. Nie było tam żadnej planety możliwej do zamieszkania, a kilka globów orbitujących wokół białego karła wewnątrz mgławicy to niegościnne martwe światy o skrajnie ekstremalnych warunkach.

Na wyprawę zabrałem swoje najlepsze farby. Prawdziwe oleje, których receptury są starsze niż najstarsze ludzkie kolonie. Zabrałem również płótno, terpentynę oraz zwykłą drewnianą sztalugę. Cóż, jestem tradycjonalistą. Może parę lat temu wymieniłem sobie wątrobę na mechaniczną, ale pewne rzeczy niech pozostaną takie jak kiedyś.

W drodze dowiedziałem się co nieco o Platodenetun. Słyszałem tę nazwę wielokrotnie, nawet widziałem kilka obrazów, które przedstawiały to nadzwyczajne miejsce, ale nigdy jakoś nie zgłębiłem tego tematu.

Pominę astronomiczny opis, ponieważ jestem malarzem a nie astronomem. Jednak warto powiedzieć, skąd wzięła się nazwa: Platodenetun. Jest to zbitka słowna, w całości pochodząca z języka Sennai. Był to jeden z najstarszych języków, który obejmował swoim obszarem więcej niż setkę systemów. Obecnie to martwy język, ale wykładany na kilku uczelniach, i służący głównie jako bicz na leniwych studentów. No i oczywiście sposób na wyróżnienie się z tłumu niewyedukowanego pospólstwa.

„Plato”, „de”, „netun” – oto z jakich słów zbudowana jest nazwa najprawdopodobniej najpiękniejszej mgławicy w naszym ramieniu galaktycznym. „Plato” oznacza Platona – filozofa z Pierwszej Ziemi, „de” wskazuje na przynależność, czyli: „coś od Platona”. Natomiast „netun” oznacza zarówno otwór, jak również i śluzę, ale chodzi o „wyjście z jaskini”. Cała nazwa to: „Wyjście z jaskini Platona”. Wyjście na światło. Ujrzenie prawdy, dobra i piękna.

Zrozumiałem to w pełni, gdy rozsupłało się wrzeciono grawitonowe i okręt wrócił do normalnej przestrzeni. Ustawiłem sobie stanowisko, rozłożyłem farby, nalałem terpentynę. Spojrzałem przez okno na zewnątrz statku i… nic. Zamarłem. Poczułem jak widok za oknem pochłania mnie. Podobnie musi czuć się mucha powoli zjadana przez muchołapkę. Szczęki zamykają się, i z muchy powoli kropla po kropli uchodzi życie. Też czułem jak coś z wnętrza mnie zostaje powoli wyssane w otchłań. Moja pewność siebie. Nie byłem w stanie ruszyć ręką z pędzlem. Spoglądałem a to na paletę a to na kosmiczny pejzaż. Te błękity, te żółcienie, czerwienie, to było niewykonalne. Farby i płótno są zbyt tępym narzędziem żeby to oddać; a słowa by o tym opowiedzieć.

Cały plener spędziłem na obserwowaniu. Nic tylko światłość czysta za oknem i moje nikłe odbicie w aluplastowej szybie.

Gdy powróciłem na Waltorię, zdecydowałem, że na wystawie poplenerowej wywieszę puste płótno. Miał to być manifest bezsilnego. Długo musiałbym opowiadać jaki wstyd i strach czułem. Ale gdy doszło do tego wielkiego dnia, i otworzyły się drzwi galerii, zrozumiałem po co to było. Ta cała podróż. To była lekcja.

Wszystkie płótna były puste.

Koniec

Komentarze

Nie było tam żadnej planety możliwej do zamieszkania, a kilka globów orbitujących wokół białego karła wewnątrz mgławicy było martwymi światami o skrajnie ekstremalnych warunkach.

 

Jest to zbitka słowna, w całości pochodząca z języka Sennai. Był to jeden z najstarszych języków, który obejmował swoim obszarem więcej niż setkę systemów. Obecnie jest językiem martwym, ale wykładanym na kilku uczelniach, i służącym głównie jako bicz na leniwych studentów.”

 

“Gdy powróciłem na Waltorię, zdecydowałem się, że na wystawie poplenerowej wywieszę puste płótno.”

 

Z wyłapanych błędów to właściwie tyle. Szorta czyta się przyjemnie, a jak na taką długość, zdradzasz całkiem dużo o wykreowanym świecie. Zdecydowanie warto było poświęcić chwilę, aby przeczytać tekst, Anonimie.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Anonimie, w króciutkim szorcie udało Ci się zawrzeć całkiem sporo zajmującej treści.

 

To zda­rzy­ło się na ostat­nim moich stu­diów… ―> Chyba miało być: To zda­rzy­ło się na ostat­nim roku moich stu­diów

 

Sły­sza­łem nazwę wie­lo­krot­nie… ―> Sły­sza­łem nazwę wie­lo­krot­nie

 

Po­czu­łem jak widok zza oknem po­chła­nia mnie. ―> Po­czu­łem jak widok za oknem po­chła­nia mnie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo fajny tekst, z klimatem i jakiś taki magiczny, a poza tym krótki, ale tak naprawdę dużo się w nim dzieje, może nie w sensie zdarzeń, ale dużo pokazujesz i wyjaśniasz. Wyjątkowo przyjemna lektura. Ode mnie kliczek.

Przechodzę z klikiem, wrócę z komentarzem.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Podoba mi się :). Krótkie acz treściwe. Pomysł ciekawy, realizacja ciekawą i zakończenie ciekawe. 4/6 :)

Piękny tekst, ma klimacik, jest świetnie napisany. Te puste płótna na koniec, symbolizujące niemoc człowieka w obliczu absolutu – rewelacja.

Jest jednak coś, co przeszkadzało mi w odbiorze szorciku. Nie jestem astronomem, ale coś tam czytałam i właśnie to cośtam mocno się burzyło w trakcie lektury. Rzecz w tym, że te przepiękne zdjęcia kosmosu, robione przez hubble’a nie do końca odpowiadają widzianej przez nas rzeczywistości. Teleskop robi zdjęcia czarno-białe, rejestruje też długość fal świetlnych i na ich podstawie zdjęciom dodawane są barwy. Problem w tym, ludzkie oko rejestruje tylko część barw, w tzw spektrum światła widzialnego. To, co widzimy na zdjęciach jest prawdziwe, tyle że w rzeczywistości nie zdołalibyśmy tego zobaczyć, bo część kolorów pochodzi spoza widocznego dla nas spektrum. Nie jestem pewna, czy Twój bohater mógłby zobaczyć te wszystkie czerwienie, żółcie i błękity. Tym bardziej, że mgławice, to obłoki gazu, najczęściej niewidoczne dla ludzkiego oka.

Po drugie, mgławice są ogromne, podróż do Platodenetum mija się z celem. To jakby wnioskować o wyglądzie kuli ziemskiej, stojąc na szczycie Giewontu. Nie ta perspektywa.

Sorry, że Ci trochę demontuję nastrój, ale to wszystko przeleciało mi po głowie w trakcie lektury. Niemniej jednak szorcik uroczy.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dzięki za odpowiedzi.

Irka_Luz, trafne są te twoje uwagi. Myśląc o tej mgławicy miałem w wyobraźni nie tylko zdjęcia astronomiczne, ale i obrazy z Homeworda (polecam).

Co do spektrum widzialnego i ograniczeń ludzkiego oka: jest taka ciekawa anegdota o awarii prądu w Nowym Jorku. Ludzie zaczęli spanikowani dzwonić na policję, że na niebie unoszą się jakieś dziwne chmury. Pierwszy raz zobaczyli niebo, niezanieczyszczone światłem miasta. Domyślam się, że nawet jeśli mgławica nie wyglądała by tak jak na fotografiach, to ten widok, niezmieniony przez atmosferę i dystans, mógłby być naprawdę piękny.

 

Po za tym gość w szorcie ma cybernetyczną wątrobę. Dlaczego nie wymienić sobie oczu, by widzieć np. ultrafiolet?

Przychylam się do uwag Irki_Luz.

Poza tym… szkoda, że tak krótka forma, bo czytało się bardzo przyjemnie. Zgrabnie napisane.

 

I jeszcze jedna, BARDZO WAŻNA RZECZ: poprawiaj na bieżąco teksty, tak jak sugerują komentujący (oczywiście czasami to tylko ich propozycje). Inaczej Twoje utwory będą nadal zawierały (czasami bardzo istotne, rażące) błędy, które przeszkadzają kolejnym czytającym i niepotrzebnie absorbują ich czas, który poświęcają aby pomóc Ci poprawić to czy tamto! Masz zły nawyk aby zaniechać korekt. Zmień proszę to przyzwyczajenie.

Magiczny tekst z klimatycznymi opisami, jak np. ten: rozsupłało się wrzeciono grawitonowe.

 

Klasyczny kciuk w górę yes

Nie jestem fanką bezdialogowych szortów, ale ten od początku mnie ujął. Bardzo dobry językowo i to właściwie podsumowuje tekst. Dołączam do przeżywanego przez bohatera eksperymentu twórczego i z braku słów, dołączam kilka pustych wersów, wypełnionych pozytywną opinią:

 

 

 

 

 

 

;)

"Bądź spokojny: za sto lat wszystko minie!" ~Ralph Waldo Emerson

Nirred, Twoje krótkie opowiadanie mnie urzekło. Jest w nim coś symbolicznego. Barwnie opisujesz świat, którego opisać się nie da. Czytało się dobrze, mimo braku akcji, wciągnęłam się. 

Już chciałam marudzić, że to puste płótno to manifest nieudolnego artysty, jednak ostatnie zdanie sprawiło, że z marudzenia zrezygnowałam, a całość nabrała wymownego, symbolicznego charakteru. 

Nominuję do Biblioteki.

Sympatyczny szort z ciekawym zakończeniem. Jednak moim zdaniem, prawdziwy artysta powinien przezwyciężyć blokadę twórczą i próbować, mimo wszystko.

Zgrabny, lekko patetyczny, ale poetycki tekst.

Może parę lat temu wymieniłem sobie wątrobę na mechaniczną

Wątrobę, powiadasz? W sensie, że studenci kierunków artystycznych nigdy się nie zmienią?

 

Wydaje mi się, że w drugim akapicie powtarza się “mgławica”.

 

Dobry szort.

Morał dający do myślenia. Ciekawy szort.

Nigdy się nie poddawać

Klimatyczny tekst i bardzo pomysłowy – tekst niby science-fiction, ale to nie nauka gra w nim pierwsze skrzypce, a sztuka i rozterki młodego artysty. Puenta świetnie wyciąga czytelnika z perspektywy bohatera w uniwersalne tematy pojmowania piękna i absolutu. Czytanie tego szorta było czystą przyjemnością :)

Akademi Sztuki

Akademii

 

skrajnie ekstremalnych

Tzn. skrajnie skrajnych? Popieram maleńkie karły i ogromnych gigantów, gdy trzeba, ale skrajnie ekstremalne jakoś mi zgrzytają.

 

Dołączam do usatysfakcjonowanych zakończeniem – a dobre zakończenie jest ważniejsze niż dobry początek i dobry środek :).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

To zdarzyło się na ostatnim roku moich studiów w Waltoriańskiej Akademi Sztuki. Grupce najwybitniejszych studentów (w której znalazła się moja osoba)

Akademii.

Powtórzenie.

I czemu nie: “w której się znalazłem”?

Pominę astronomiczny opis, ponieważ jestem malarzem a nie astronomem.

Powtórzenie.

Długo musiałbym opowiadać[+,] jaki wstyd i strach czułem. Ale gdy doszło do tego wielkiego dnia, i otworzyły się drzwi galerii, zrozumiałem[+,] po co to było.

Ładne zakończenie.

Dobrze mi się czytało, tylko krótko…

Przynoszę radość :)

Interesujące. Spodobało mi się zestawienie astronomii i plenerów malarskich. Kurczę, te zdjęcia z teleskopów – przetworzone czy nie – niekiedy są po prostu piękne. Jest rozmach!

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka