- Opowiadanie: Nevaz - Dzieci, które nie chorują

Dzieci, które nie chorują

Mało fantastyczne krótkie opowiadanie osadzone w fantastycznym uniwersum z mojego kawałka rumskiej antologii “Magia i cała reszta”.

Dziękuję Teyami za pomocne uwagi.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Dzieci, które nie chorują

Pa­ste­rze z Do­li­ny Mar­twych Mo­nar­chów za­wsze ra­dzi­li, by scho­dząc z gór we mgle uważ­nie trzy­mać się drogi. Jeśli wi­docz­ność nie po­zwa­la iść dalej, le­piej prze­cze­kać w pa­ster­skim sza­ła­sie albo pod półką skal­ną. Ner­sed cenił mą­drość gó­ra­li, ale nie mógł sobie po­zwo­lić na wol­niej­szy marsz. Niósł w ka­płań­skiej sa­kwie ważne pisma z Ce­sar­stwa. Skó­rza­na torba ze zwo­ja­mi per­ga­mi­nu nie cią­ży­ła­by mu bar­dziej, gdyby za­miast tego była wy­peł­nio­na oło­wiem.

Bro­dził w chmu­rach prze­szy­wa­ją­cej zim­nem wil­go­ci. Nosił strój z do­brej wełny i po­rząd­ne buty, w któ­rych szedł śmia­ło, nie zwa­ża­jąc na nie­wy­go­dy. Na któ­rychś roz­dro­żach mu­siał jed­nak uchwy­cić się złego szla­ku. Mi­nę­ło kilka go­dzin for­sow­nej wę­drów­ki, nim zo­rien­to­wał się, że tra­fił do bocz­nej do­li­ny. Mgła roz­rze­dzi­ła się, gdy wcho­dził do mia­stecz­ka zbu­do­wa­ne­go z ka­mien­nych do­mostw. Do­brze pa­mię­tał osady, które mijał, po­dró­żu­jąc w prze­ciw­nym kie­run­ku, i wie­dział, że w tej zna­lazł się pierw­szy raz.

Słoń­ce cho­wa­ło się już za gó­ra­mi, a chmu­ry za­kry­wa­ły księ­życ, nie po­zwa­la­jąc iść dalej. Poza tym był zmę­czo­ny. Oparł kij o ścia­nę naj­bliż­sze­go bu­dyn­ku. Za­ci­snął pię­ści, pró­bu­jąc wy­krze­sać ze swo­je­go ciała ukry­te reszt­ki ener­gii. Nie zdo­łał. Po­sta­no­wił tylko, że wy­ru­szy o brza­sku, by jak naj­szyb­ciej po­wró­cić na wła­ści­wą drogę. Roz­cza­ro­wa­ny sła­bo­ścią, po­krę­cił głową i ru­szył po­szu­kać miej­sca na spo­czy­nek.

Do­pie­ro wtedy do­tar­ło do niego, że z mia­stecz­kiem coś było nie w po­rząd­ku. Na­sta­ła późna pora, po­go­da spar­szy­wia­ła. Zro­zu­mia­łe, że miesz­kań­cy nie mieli ocho­ty wa­łę­sać się po uli­cach bez kon­kret­ne­go po­wo­du. A jed­nak… Nie­prze­nik­nio­na cisza bu­dzi­ła nie­po­kój, a ka­płan ni­g­dzie nie wi­dział nawet wą­tłe­go pro­mie­nia świa­tła. Osie­dle opu­sto­sza­ło.

Za­stu­kał do drzwi pierw­szej na­po­tka­nej chaty. Nikt nie otwo­rzył. Spró­bo­wał z ko­lej­ną. Ciszę prze­ry­wa­ło tylko stu­ka­nie ko­łat­ki. Przy trze­ciej nie wahał się długo i sam otwo­rzył. Pro­sty zamek za­skrzy­piał i skrzy­dło ustą­pi­ło. W izbie było ciem­no, mu­siał wy­do­być oliw­ną lampę, by móc się choć tro­chę ro­zej­rzeć.

Roz­pa­lił ją zzięb­nię­ty­mi pal­ca­mi i w świe­tle do­strzegł kilka sier­pów zwi­sa­ją­cych z belki stro­po­wej. Obok roz­po­ście­ra­ła się za­sło­na z pęków su­szo­nych traw i jagód ja­łow­ca. Od­gar­nął ją i prze­szedł do ko­lej­ne­go po­miesz­cze­nia. Cen­tral­ne miej­sce zaj­mo­wa­ło łoże, w któ­rym ktoś leżał, przy­kry­ty kil­ko­ma gru­by­mi ko­ca­mi. Ner­sed, prze­ła­mu­jąc opory, zbli­żył się ostroż­nie i od­gar­nął pledy. Wej­rzał w duże, czar­ne oczy. Po­sła­nie zaj­mo­wa­ła kukła. Długa może na pięć stóp, z wło­sa­mi z czar­nej przę­dzy i usta­mi z klo­no­wych skrzy­dla­ków. Przy słab­szym świe­tle mógł­by wziąć ją za od­po­czy­wa­ją­ce­go pod­rost­ka.

Na­stęp­ny dom na­le­żał do ko­wa­la. Po­dróż­nik wszedł przez kuźnię. Piec zdą­żył po­kryć się już pa­ję­czy­ną. A w izbie cze­ka­ła ko­lej­na lalka, dziew­czyn­ka w skó­rza­nym far­tu­chu. Sama obec­ność tych nie­co­dzien­nych miesz­kań­ców nie wzbu­dza­ła­by w przy­by­szu stra­chu, ale w po­łą­cze­niu z bra­kiem ja­kich­kol­wiek ży­wych ludzi wokół, na­pa­wa­ła trud­nym do zro­zu­mie­nia nie­po­ko­jem.

Prze­czu­wał, że w każ­dym ko­lej­nym do­mo­stwie czeka go po­dob­ne do­świad­cze­nie. Po­sta­no­wił po­wró­cić do miej­sca, gdzie zna­lazł weł­nia­ne koce – nawet bez mgły chłód dawał o sobie znać. Po dro­dze za­czerp­nął z obu­do­wa­ne­go źró­dła, które nie prze­sta­wa­ło dzie­lić się ży­cio­daj­ną wodą z wy­mar­łym mia­stecz­kiem. Już w izbie ro­ze­brał się, obmył dło­nie i twarz, czu­jąc lo­do­wa­te orzeź­wie­nie. Potem prze­tarł zęby ko­rze­niem mięt­ni­ka, prze­stu­dio­wał mapę na tyle do­kład­nie, na ile po­zwa­la­ło mu słabe świa­tło oliw­nej lampy. Na ko­niec od­mó­wił mo­dli­twy i wśli­zgnął się po­mię­dzy war­stwy wełny. Pledy nie były przy­jem­ne dla skóry, ale da­wa­ły bło­gie cie­pło, które wnet wpra­wi­ło go w sen.

Gdy o po­ran­ku wy­cho­dził z do­mo­stwa, wy­da­wa­ło mu się, że z belki stro­po­wej ubyło traw i sier­pów. Nie był jed­nak pe­wien, świa­dom zmę­cze­nia, jakie od­czu­wał po­przed­nie­go wie­czo­ru. Przed wy­ru­sze­niem w dal­szą drogę po­sta­no­wił jesz­cze od­na­leźć miej­sco­wy chram i od­kryć, ja­kie­mu bó­stwu go po­świę­co­no. W gór­skich do­li­nach po­gra­ni­cza łatwo było prze­żyć w tym wzglę­dzie za­sko­cze­nie. Przy głów­nym placu wzno­si­ła się nieco tylko gó­ru­ją­ca nad resz­tą bu­dow­li świą­ty­nia Ukry­te­go Boga. Dra­bi­na o sied­miu szcze­blach zdo­bią­ca fa­sa­dę nie po­zo­sta­wia­ła miej­sca na wąt­pli­wo­ści. Uśmiech­nął się, czu­jąc du­cho­wą więź z ludź­mi, któ­rzy nie­gdyś za­miesz­ki­wa­li osie­dle. Fun­da­men­ty wy­ko­na­no z ka­mie­nia, a wyżej bu­do­wa­no już z drew­na, wień­cząc kon­struk­cję nie­wy­so­ką, wie­lo­bocz­ną ko­pu­łą – po­dob­ne Ner­sed wi­dy­wał w Hol­da­va­rze i mia­stecz­kach za­chod­niej Zurei.  

Wszedł jesz­cze na cmen­tarz, by choć odro­bi­nę za­spo­ko­ić pa­lą­cą cie­ka­wość ta­jem­ni­cy za­gi­nio­nych miesz­kań­ców. Mo­gi­ły ozna­czo­no drew­nia­ny­mi ta­bli­ca­mi na modłę zu­rej­ską. Nie­któ­re z in­skryp­cji trudno już było od­czy­tać, nie­mniej szyb­ko zo­rien­to­wał się, że naj­le­piej za­cho­wa­ne na­grob­ki znaj­du­ją się w są­sia­du­ją­cych ze sobą kwa­te­rach, okolo­nych bia­ły­mi ostro­krze­wa­mi. Ro­śli­ny te sa­dzo­no przy mo­gi­łach usy­pa­nych przed­wcze­śnie. Za­pi­sy na ta­bli­cach po­twier­dza­ły, że i ten zwy­czaj w wio­sce gó­ra­li nie od­bie­gał od przy­ję­te­go w Zurei. Wiek w chwi­li śmier­ci u żad­ne­go ze zmar­łych nie prze­kra­czał kil­ku­na­stu lat.

Ner­sed za­ci­snął usta. Mu­siał spie­szyć dalej, ale żądza roz­wi­kła­nia ta­jem­ni­cy na mo­ment prze­sło­ni­ła mu nawet po­czu­cie obo­wiąz­ku. Szyb­kim kro­kiem po­śpie­szył w stro­nę świą­ty­ni. Po­sta­no­wił sobie, że po­świę­ci jesz­cze dwie miar­ki świe­cy na przej­rze­nie do­ku­men­tów, jeśli ja­kieś od­naj­dzie, a potem wy­ru­szy w dal­szą drogę i bę­dzie szedł aż do zmierz­chu. Albo dłu­żej, jeśli po­zwo­li na to księ­ży­co­wa po­świa­ta.

Z ła­two­ścią od­na­lazł się w kapłańskiej izbie. We­wnątrz nie osta­ło się nic war­to­ścio­we­go. Wszyst­ko, co słu­ży­ło do spra­wo­wa­nia kultu, wraz ze świę­ty­mi pi­sma­mi, naj­pew­niej zo­sta­ło za­bra­ne przez wy­chodź­ców – a przy­naj­mniej tak ro­zu­mo­wał. W drew­nia­nej skrzy­ni po­zo­sta­ła jedna księ­ga. Po­zba­wio­na wszel­kich zdo­bień i tak cięż­ka, że po­dró­żo­wa­nie z nią po gór­skich ścież­kach na­strę­cza­ło­by trud­no­ści. Po­rzu­co­na, jak cała osada, któ­rej por­tret kre­śli­ła. Język był na tyle po­dob­ny do zu­rej­skie­go, że Ner­sed bez trudu zro­zu­miał, że ma przed sobą kro­ni­kę wspól­no­ty.

Za­czął prze­glą­dać ją od końca. Nie­za­pi­sa­na po­zo­sta­wa­ła mniej niż szó­sta część. Ka­płan ener­gicz­nie cofał strony, aż tra­fił na ostat­nie zda­nie. „I pro­si­li­śmy Stwór­cę, by bez­piecz­nie wy­pro­wa­dził nas z Otavy”. Otava. A więc tak na­zy­wa się to miej­sce. Ner­sed prze­wrócił jesz­cze kil­ka­na­ście kart wstecz. „Wkrót­ce po po­wro­cie z po­dró­ży Dabor za­cho­ro­wał i umarł. Kilka dni póź­niej cho­ro­ba owład­nę­ła córką ko­wa­la. Na ciele dziew­czy­ny po­ja­wi­ły się opu­chli­zny, które szyb­ko za­czę­ły ciem­nieć. Zie­larz po­da­wał jej napar uśmie­rza­ją­cy ból, ale nie zdo­łał zwal­czyć moru”. Dal­sze wpisy do­ty­czy­ły już tylko ko­lej­nych miesz­kań­ców Otavy ule­ga­ją­cych za­ra­zie. Była mowa o do­ro­słych – cie­śli, garn­car­ce, gar­ba­rzu. Znacz­nie czę­ściej jed­nak sta­wia­ne drżą­cą ręką li­te­ry utrwa­la­ły fakt na­stę­pu­ją­cych po sobie śmier­ci dzie­ci. „Gdy syn i córka kraw­co­wej ode­szli tego sa­me­go dnia, nie­szczę­sna ko­bie­ta od­mó­wi­ła mo­dli­twy i nie chcia­ła opu­ścić swo­jej izby przez kilka dni. Kiedy w końcu wy­szła do ludzi, oka­za­ło się, że uszy­ła kukły na kształt swo­ich po­tom­ków”. Ner­sed się wzdry­gnął. Po­przed­niej nocy wi­dział dwie lalki – czy to mogły być nowe dzie­ci osza­la­łej kraw­co­wej

„Do końca pró­bo­wa­łem prze­ko­nać wier­nych, że nie po­win­ni­śmy po­zwo­lić za­ra­zie roz­prze­strze­nić się poza do­li­nę, jed­nak kiedy Ma­ri­za przy­szła do ko­wa­la po­da­ro­wać mu kukłę, która miała za­stą­pić jego zmar­łą córkę, w lu­dziach coś pękło. Opo­wia­da­li o klą­twie, wza­jem­nie szu­ka­jąc u sie­bie winy. Mąż Ma­ri­zy opu­ścił Otavę jako pierw­szy, nie mogąc znieść wsty­du, potem umar­ło jesz­cze kil­ka­na­ścio­ro dzie­ci i wszy­scy po­sta­no­wi­li odejść, choć­by i do pa­ster­skich sza­ła­sów, byle dalej od nie­szczę­sne­go cmen­ta­rzy­ska. A kraw­co­wa wciąż szyła nowe kukły”.

Ner­sed po­mo­dlił się, pro­sząc Ukry­te­go o zro­zu­mie­nie i dzię­ku­jąc, że nie dane mu było za­znać stra­ty, ja­kiej do­świad­czy­li ota­via­nie. Ob­cho­dząc świą­ty­nię i cmen­tarz, do­strzegł na­je­żo­ny ska­ła­mi wąwóz, któ­rym pły­nął nie­wiel­ki potok. Na pro­stej ławie sie­dzia­ła nie­ru­cho­ma po­stać. Ko­lej­na kukła – po­my­ślał ze smut­kiem Ner­sed. Twarz miała za­sło­nię­tą kap­tu­rem, a suknia po­ru­sza­ła się od po­dmu­chów wia­tru. Ka­płan zbli­żył się po­wo­li. Tak, to była kukła. Tym razem o wło­sach z ja­snych traw, ze sznu­rem czer­wo­nych ko­ra­li wokół szyi. Do­tknął jej ręki. Szew był nie­wy­czu­wal­ny. Kra­wiec­ki kunszt Ma­ri­zy z gór­skie­go od­lu­dzia za­wsty­dził­by nie­jed­ną mi­strzy­nię tego rze­mio­sła z kró­lew­skich miast w ro­dzin­nym kraju Ner­se­da.

– Zo­staw ją. Nie do­ty­kaj. – Ko­bie­cy głos za ple­ca­mi ka­pła­na był zimny, po­zba­wio­ny cie­nia sym­pa­tii. Na­zna­czo­ny pięt­nem dłu­gich wie­czo­rów sa­mot­ne­go pła­czu.

– Spo­koj­nie, sio­stro, je­stem ka­pła­nem Ukry­te­go.

– Nie no­sisz ka­płań­skiej szaty! – za­uwa­ży­ła, pod­cho­dząc bli­żej.

– Je­stem od wielu dni w po­dró­ży, Ma­ri­zo. Tra­fi­łem tu, zbłą­dziw­szy na szla­ku.

– Nawet, gdy­byś na­praw­dę był sługą bożym, nie­wie­le by to zmie­ni­ło – od­par­ła z go­ry­czą. – Żaden bóg nie kiw­nął pal­cem, aby oca­lić moje dzie­ci. Wy­cier­pia­łam swoje, dając im życie, wy­cier­pia­łam, pie­lę­gnu­jąc je. A potem ktoś mi je ode­brał. A nasz ka­płan mówił, że mamy ufać bogu. Ja już nie za­ufam. I ni­cze­go wię­cej nie dam sobie ode­brać.

– Nikt z nas nie ma pełni wie­dzy, sio­stro. Twoim dzie­ciom może być le­piej tam, gdzie teraz są. – Pró­bo­wał ją po­cie­szyć.

– W ziemi – wy­ce­dzi­ła przez zęby.

– Z ich Stwór­cą. A on, jak każdy stwórca, dba o los swoich dzieci. Przecież i cie­bie ob­da­rzył wy­jąt­ko­wym ta­len­tem. Nigdy nie wi­dzia­łem tak pięk­nej lalki – po­wie­dział, wska­zu­jąc głową kukłę.

– Nie bój się. – Ma­ri­za nie mó­wi­ła do Ner­se­da, tylko do lalki. Sta­wia­ła drob­niut­kie kroki, coraz bli­żej ka­pła­na. Kiedy z ukry­cia wy­do­by­ła błysz­czą­cy sierp i sko­czy­ła na niego, nie zdo­łał się uchy­lić. Ostrze prze­cię­ło po­dróż­ną szatę i wbiło się w skórę. Ner­sed in­stynk­tow­nie ode­pchnął od sie­bie ko­bie­tę. Była lekka jak strach na wró­ble, nie­mal ete­rycz­na. A on był mło­dym męż­czy­zną, w pełni sił. Nie­wie­le wy­star­czy­ło, by kraw­co­wa sto­czy­ła się w dół wą­wo­zu.  

– Ma­ri­za! – krzyk­nął za nią, trzy­ma­jąc się za krwa­wią­ce ramię.

Ciało ko­bie­ty le­ża­ło wśród ka­mie­ni po­wy­krzy­wia­ne, bez ruchu. Ner­sed wpatrywał się w nie jeszcze przez chwilę. Pierwszy raz w życiu naprawdę pragnął usłyszeć okrzyk bólu, ujrzeć jakikolwiek znak, świadczący o tym, że Mariza żyje. Kapłan nie ujrzał jednak znaku. Wie­dział zaś, że jeśli nie za­pew­ni lalkarce po­chów­ku, zwło­ka­mi zajmą się dzi­kie zwie­rzę­ta. Prze­klął w duchu swoją cie­ka­wość i wes­tchnął do Ukry­te­go w po­czu­ciu winy. Gdyby nie za­nie­dbał swo­je­go obo­wiąz­ku, nie mu­siał­by teraz roz­wa­żać, co jest wła­ści­we. Miał prze­cież misję do wy­ko­na­nia. A jed­nak ru­szył w kie­run­ku ciała. Gdyby nie za­nie­dbał swo­je­go obo­wiąz­ku, Ma­ri­za wciąż by żyła. Wio­dłaby ist­nie­nie dziw­ne i mrocz­ne, ale mia­ła­by swój czas, by przy­go­to­wać się na spo­tka­nie ze Stwór­cą.

Przy­naj­mniej jej ciało nie było dla niego cię­ża­rem. Po­cho­wał lal­kar­kę przy świą­ty­ni, w płyt­kim gro­bie. Imię i datę wyrył na po­bli­skim na­grob­ku. Gło­śno od­mó­wił mo­dli­twę i już bez oglą­da­nia się, ru­szył w dal­szą po­dróż. Opusz­cza­jąc Otavę, za­uwa­żył znaki ostrze­ga­ją­ce przed za­ra­zą. Nie wi­dział ich wcze­śniej, za­gu­bio­ny we mgle. Nie minie kilka lat, a oko­licz­ni gó­ra­le prze­sta­ną oba­wiać się klątw i na po­wrót za­ludnią stare sie­dli­sko – po­my­ślał.

 

Koniec

Komentarze

Zaintrygował mnie początek. Szczególnie spodobało mi się to zdanie o zwojach i ołowiu. Potem tekst wciągnął jeszcze mocniej, gdy zaczęła być nakreślana tajemnica wioski i pojawiło się pierwsze nietypowe znalezisko. I jeszcze ta wzmianka po przebudzeniu o sierpach i trawie – wprowadziło do całości lekki dreszczyk. Fajne, naprawdę fajne.

Później atmosfera trochę siadła, gdy doszło do sceny nad wąwozem. Opadła ta niesamowita zasłona tajemnicy, a prawda okazała się, cóż… mniej ciekawa. Na dodatek sprawa rozwiązała się tak szybko, że nie zdążyłam się przejąć zdarzeniami.

Czytało się bardzo dobrze, trudno mi jednak oprzeć się wrażeniu, że przeczytałam fragment, a nie “samostojące” – że tak to ujmę – opowiadanie.

deviantart.com/sil-vah

Cześć, Nevaz!

 

To opowiadanie, które urzeka bardziej atmosferą i stylem, niż pełną zwrotów konstrukcją fabularną. Niewiele jest tak krótkich tekstów osadzonych w bardzo konkretnym świecie, które mimo braku wiedzy od A do Z na jego temat, czyta się dobrze, ale tu imho tak jest. Może nie podajesz wszystkiego na tacy, ale pozostawiasz pole dla wyobraźni i zaciekawiasz na tyle, że sięgnęłabym po więcej. Innymi słowy: wiem, że to część czegoś większego, ale nie psuje mi absolutnie odbioru, raczej zachęca, żeby sięgnąć po więcej.

 

musiał jednak uchwycić się złego szlaku

Taka drobnostka, która trochę razi. Może po prostu: musiał zboczyć ze szlaku?

 

Pozdrawiam!

Ale numer!

Podobny wątek jak w moim opowiadaniu, które nota bene opublikowałem tego samego dnia!

Szczególny przypadek!

 

Bardzo fajne, klimatyczne opowiadanie. Czyta się jednym tchem, chce się dowiedzieć, co było dalej. Styl i atmosfera na plus. Tak, jak napisała Oidrin, widać, że cały świat jest przemyślany, nawet po krótkich napomknięciach czuć, że stoi za nimi coś więcej.

 

Pozdrowienia,

K.

www.popetersburgu.pl

Bardzo dziękuję za lekturę.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Piękne, klimatyczne opowiadanie, ale trochę zaskoczyła mnie końcówka. Spodziewałam się chyba czegoś więcej. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania.

Opisana historia, mimo że dość krótka i sprowadzająca się do zajmującego epizodu, jaki stał się udziałem posłańca zbłąkanego na drodze, którą podążał, okazała się niezwykle intrygująca. Ukazanie wyludnionego miasta i osobliwych rezydentów opuszczonych domostw wprowadziło stosowny klimat i sprawiło, że, ku memu zadowoleniu, powiało horrorem.

 

Po­dróż­nik wszedł warsz­ta­tem. ―> A może: Po­dróż­nik wszedł przez kuźnię.

 

Nie­któ­re z in­skryp­cji cięż­ko już było od­czy­tać… ―> Nie­któ­re z in­skryp­cji trudno już było od­czy­tać

 

w są­sia­du­ją­cych ze sobą kwa­te­rach, oka­la­nych bia­ły­mi ostro­krze­wa­mi. ―> …w są­sia­du­ją­cych ze sobą kwa­te­rach, okolonych bia­ły­mi ostro­krze­wa­mi.

 

Ner­sed prze­su­nął jesz­cze kil­ka­na­ście stron wstecz. ―> Czy strony księgi można przesuwać?

Może: Ner­sed przewrócił jesz­cze kil­ka­na­ście kart wstecz.

 

Ko­lej­na kukła - po­my­ślał ze smut­kiem Ner­sed. ―> Zamiast dywizu powinna być półpauza.

 

poły sukni po­ru­sza­ły się od po­dmu­chów wia­tru. ―> Jeśli postać była ubrana w suknię, to ta raczej nie miała pół.

Proponuję: …fałdy sukni po­ru­sza­ły się od po­dmu­chów wia­tru.

Za SJP PWN: poła «dolny fragment jednej z dwóch części ubioru rozpinającego się z przodu»

 

ze sznu­rem czer­wo­nych ko­ra­li wokół szyi. ―> …ze sznu­rem czer­wo­nych ko­ra­li wokół szyi.

 

i już bez oglą­da­nia się wstecz… ―> A czy można oglądać się w przód?

Proponuję: …i już nie patrząc wstecz

 

i na po­wrót za­sie­dlą stare sie­dli­skopo­my­ślał. ―> Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …i na po­wrót zaludnią stare sie­dli­sko – po­my­ślał.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Oidrin, dobra uwaga, przemyślałem ją i zdecydowałem się zostawić “uchwycić”, rzut okiem do słownika nie utwierdził mnie w tym przekonaniu, ale wydaje mi się, że fragment jest zrozumiały i podkreśla sens i emocje, które chciałem wyrazić. Znalazłem w książkach dosłownie pojedyncze przykłady podobnego zastosowania (ale jednak ;) ).

Kitty, dziękuję za lekturę. 

Reg, słuszne sugestie, zdecydowana większość znalazła się w poprawionej wersji tekstu.

Miło, że się tu pojawiłyście : ).

 

 

 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Całkiem niezła historia, dobrze napisana. Zgadzam się z przedmówcami, że w pierwszej części opowieści atmosfera jest znacznie lepiej wyczuwalna, a potem, gdy kapłan spotyka Marizę, stopniowo słabnie. Akcja nad wąwozem robi się gwałtowna i tą prędkością niezbyt pasuje do reszty tekstu. Szalona lalkarka to przepis na niezły horrorek, tutaj jednak zakończenie nieco rozczarowuje.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Fajne, może jeszcze nie horror, ale grozą na pewno powiało ;)

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękuję za lekturę.

Nie myślałem o horrorze. Ładnych parę lat temu natknąłem się na historię japońskiej wioski Nagoro, zamieszkałej przez lalki dawnych mieszkańców. Ten obraz na tyle mocno odcisnął mi się w wyobraźni, że prędzej czy później musiałem po niego sięgnąć. Tekst byłby pewnie ciekawszy i bardziej na czasie, gdyby opowiadał o jakiejś przyszłej pandemii, która doprowadzi do zastąpienia dzieci robotami – ale to już temat na inną opowieść (wcale bym się nie zdziwił, gdyby ktoś już coś takiego napisał : ) ).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Ciekawy tekst. Jest tu element horroru – może nie na pierwszym planie i nie wyeksploatowany do końca, ale jednak – który ładnie zazębia się z tajemnicą miejsca. I generalnie to ta tajemnica gra pierwsze skrzypce – nawet przed bohaterem, którego oczami narracja śledzi to zapomniane miejsce.

Tempo narzucasz opowiadaniu ostre i czasem miałem wrażenie, że nazbyt ostre. Nuty strachu i niepokoju nie zdążyły wybrzmieć, gdy już czytałem księgę “parafialną” i wraz z nią poznałem tajemnicę miejsca. Potem spotkanie z lalkarką – szybkie, a jeszcze raz potem równie szybki bieg do końcowych wniosków.

Bohater ok, ale jak pisałem – jest raczej tłem dla tajemnicy. Świat podobnie, ale zaciekawia. Generalnie koncert fajerwerków na plus :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dzięki za kliknięcie i twoje uwagi NWM.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Klimatyczne, przyjemne opowiadanie.

Faktycznie, fantastyki mało.

Czuć, że to część większego świata i widać, że ten świat jest bogaty – języki, bogowie, mody na urządzanie cmentarzy…

Te lalki w opuszczonej wiosce przemawiają do wyobraźni.

Babska logika rządzi!

Witaj, Nevaz!

Wstydem jest to, że komentuję dopiero teraz opowiadanie „sąsiada z dołu” z poczekalni.

Mimo iż fabuła jest prosta i krótka, tajemnica i klimat tworzą tutaj niezwykły obraz. Elementy grozy budują jeszcze lepszy wydźwięk całości, zwieńczony spotkaniem z lalkarką. Postać kapłana jest w porządku, jednak tutaj dla mnie pierwsze skrzypce grały opisy i budowa klimatu.

Masz niezwykle lekkie i przyjemne pióro, opisy i narracja są na bardzo wysokim poziomie, czytałem be potknięć. Jest to na prawdę godne podziwu. Gratuluję i zazdroszczę ;)

Jak tylko będę miał dostęp do komputera, zgłoszę  do biblioteki, może reszta również się znajdzie.

Pozdrawiam i powodzenia!

,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind

Dobre opowiadanie i zajawka świata. Dla mnie jest fantasy i piękna, dziwna tajemnica i dramat. Podobnie jak Silvie wydaje mi się fragmentem z większego kawałka, ale może po prostu chciałabym przeczytać o tym świecie więcej. :-:

Dobrze napisane. 

Skarżę do biblio!

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Bardzo dziękuję, za krzepiące komentarze : ).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

 uważnie trzymać się drogi

Hmmm.

 Jeśli widoczność nie pozwala iść dalej

Techniczne. Prawie, jak zalecenia GOPR.

 gdyby zamiast tego była wypełniona ołowiem.

Wycięłabym "zamiast tego", nic nie dodaje.

 Brodził w chmurach przeszywającej zimnem wilgoci.

Sama nie wiem. Niby obrazowe, ale coś tu się nie parsuje.

 Nosił strój z dobrej wełny

Miał na sobie.

 w których szedł śmiało, nie zważając na niewygody

Najpierw przez ponad akapit tłumaczysz, że było mu niewygodnie, a teraz nagle dorzucasz, że to nie miało znaczenia. Ładnie to tak?

 musiał jednak uchwycić się złego szlaku

Anglicyzm ("musiał") i – uchwycić? Jesteś pewien? Nie spotkałam się z takim zastosowaniem.

 trafił do bocznej doliny

Hmm. Skonsultuj się z Chrościskiem co do geologii.

 Słońce chowało się już za górami

Zaraz, przecież facet szedł we mgle? Jasne, zauważy, że słońce już zaszło, bo jest ciemno, ale nie zobaczy, że się schowało za góry, bo nie widzi samego słońca. Prawda?

 Zacisnął pięści, próbując wykrzesać ze swojego ciała ukryte resztki energii.

Ekhm? Poza purpurą – to coś nadprzyrodzonego? Czy gość się zbiera, ale nie wychodzi? Bo jeśli to drugie, to raczej nie.

 Rozczarowany słabością

Rozczarowany własną słabością.

 że z miasteczkiem coś było nie w porządku

C.t. – coś jest nie w porządku.

 Nieprzenikniona cisza budziła niepokój

A może opisz tę ciszę? Całe zdanie przedzieliłabym na dwa.

 Prosty zamek zaskrzypiał

Zamek – czy zawiasy? Zamek jest po to, żeby ktoś z zewnątrz nie mógł otworzyć. Był znany już w Starożytności: spójrz tutaj: https://www.buildingconservation.com/articles/locks/locks.htm

 W izbie było ciemno, musiał wydobyć oliwną lampę, by móc się choć trochę rozejrzeć.

Trochę nienaturalny ten szyk. Lampy oliwnej raczej się nie nosi przy sobie – oliwa mogłaby się wychlapać. Oczekiwałabym raczej lampy wiszącej koło drzwi.

 rozpościerała się zasłona z pęków suszonych traw i jagód jałowca

Jagód? Nie gałęzi z jagodami? Nie jestem przekonana do "rozpościerania się" – ta zasłona zwisa, tak?

 przełamując opory

Albo bym to wycięła, albo pokazała.

 Wejrzał w duże, czarne oczy.

Hmm.

 Piec zdążył pokryć się już pajęczyną.

Szyk: Piec zdążył już się pokryć pajęczyną. Albo: już pokryć się.

 Sama obecność tych niecodziennych mieszkańców nie wzbudzałaby w przybyszu strachu, ale w połączeniu z brakiem jakichkolwiek żywych ludzi wokół, napawała trudnym do zrozumienia niepokojem.

Zapewniasz. Drugi przecinek wytnij.

 Przeczuwał, że w każdym kolejnym domostwie czeka go podobne doświadczenie.

Mało to naturalne.

 Postanowił powrócić

Aliteracja.

Po drodze zaczerpnął z obudowanego źródła, które nie przestawało dzielić się życiodajną wodą z wymarłym miasteczkiem.

Trochę to purpurowe.

 czując lodowate orzeźwienie

No, doprawdy. I jeszcze imiesłów…

 na ile pozwalało mu słabe światło

"Mu" zbędne.

 Pledy nie były przyjemne dla skóry

Czemu tego nie pokażesz?

Nie był jednak pewien, świadom zmęczenia, jakie odczuwał poprzedniego wieczoru.

Nie jest to naturalne.

 W górskich dolinach pogranicza łatwo było przeżyć w tym względzie zaskoczenie

Jak wyżej.

 Przy głównym placu wznosiła się nieco tylko górująca nad resztą budowli świątynia

Potrzeba przecinków, żeby się dobrze parsowało: Przy głównym placu wznosiła się, nieco tylko górująca nad resztą budowli, świątynia.

 by choć odrobinę zaspokoić palącą ciekawość tajemnicy zaginionych mieszkańców

To też jest nienaturalne, tak okrągłe, że nie ma za co chwycić.

 nagrobki znajdują się

Powtórzone "się". Może: leżą?

 przy mogiłach usypanych przedwcześnie

Czyli przed zgonem? Bo jeśli miałeś na myśli mogiły przedwcześnie zmarłych, to nie to samo.

 ten zwyczaj w wiosce górali nie odbiegał od przyjętego w Zurei

Chyba jednak: że i tym obyczajem górale nie różnili się od zurejczyków.

 Wiek w chwili śmierci u żadnego ze zmarłych nie przekraczał kilkunastu lat.

Bardzo techniczne. Żadne ze zmarłych nie dożyło dwudziestki.

 ale żądza rozwikłania tajemnicy na moment przesłoniła mu nawet poczucie obowiązku

Hmm.

 Szybkim krokiem pośpieszył

Masło maślane.

 odnalazł się

Przed chwilą było "odnajdzie".

 osada, której portret kreśliła

Hmm.

 Zaczął przeglądać ją od końca

Ją przeglądać.

 Nersed przewrócił jeszcze kilkanaście kart wstecz.

"Wstecz" dziwnie tu wygląda. Zresztą wiemy, że posuwał się wstecz, bo przed chwilą to powiedziałeś.

 choroba owładnęła córką

https://sjp.pwn.pl/szukaj/owładnąć.html

 pojawiły się opuchlizny, które szybko zaczęły ciemnieć

?

 Zielarz podawał jej napar uśmierzający ból, ale nie zdołał zwalczyć moru

Medycyna nie zamyka się w podawaniu środków przeciwbólowych. Sorry, ale trochę mnie wkurza, kiedy ludzie tak piszą.

 utrwalały fakt następujących po sobie śmierci dzieci

Mało to naturalne.

krawcowej

W zapadłej wiosce w górach – krawcowa? Nie po prostu szwaczka?

 Kiedy w końcu wyszła do ludzi, okazało się, że uszyła kukły na kształt swoich potomków”.

Hmm.

 nie powinniśmy pozwolić zarazie rozprzestrzenić się poza dolinę

Hmm. Niezbyt naturalne.

 Opowiadali o klątwie, wzajemnie szukając u siebie winy.

Hmm.

 doświadczyli Otavianie

https://sjp.pwn.pl/zasady/124-20-25-Nazwy-mieszkancow-miast-osiedli-i-wsi;629446.html

 Naznaczony piętnem długich wieczorów samotnego płaczu.

Hmm. Purpurowe.

 – Spokojnie, siostro, jestem kapłanem Ukrytego.

Brzmi jakoś mało przekonująco.

 – Próbował ją pocieszyć.

To wynika z wypowiedzi.

 Niewiele wystarczyło, by krawcowa stoczyła się w dół wąwozu.  

Jasne, skoro ją pchnął w tamtą stronę.

 Ciało kobiety leżało wśród kamieni powykrzywiane, bez ruchu.

Hmm.

 Kapłan nie ujrzał jednak znaku.

Rozumiem celowość tego powtórzenia, ale nie jestem przekonana, że to dobry pomysł.

 westchnął do Ukrytego w poczuciu winy

Zapewniasz.

 nie musiałby teraz rozważać, co jest właściwe

Taaak, bo życie ma być proste i bez trudności.

Wiodła by

Łącznie.

jej ciało nie było dla niego ciężarem

To wyrażenie idiomatyczne, sugeruje chyba nie to, co chcesz powiedzieć. A może?

 Imię i datę wyrył na pobliskim nagrobku.

Cudzym?

 Głośno odmówił modlitwę i już bez oglądania się, ruszył w dalszą podróż.

Wtrącenie: Głośno odmówił modlitwę i, już bez oglądania się, ruszył w dalszą podróż.

 Nie minie kilka lat, a okoliczni górale przestaną obawiać się klątw i na powrót zaludnią stare siedlisko – pomyślał.

Mhm. Albo i nie.

Bardzo nastrojowe, choć poza tym niewiele. Mam wrażenie, że sam nie wierzysz w wyjaśnienia kapłana (chociaż może nic dziwnego, bo one są mocno "dla dzieci", a dzieci też by się połapały, że to kit) – w każdym razie warstwa filozoficzna wydała mi się blada. Końcówka ciut rozczarowująca, chciałoby się iść z bohaterem dalej – zgadzam się z Silvą, że w sumie to jest fragment, i że najlepsza w nim jest ta część, w której nie wiemy, co się stało i mogło się stać wszystko. Horror. Nie zdziwiłabym się, gdyby na przykład Nersed zachorował w dalszej drodze…

 zdecydowałem się zostawić “uchwycić”, rzut okiem do słownika nie utwierdził mnie w tym przekonaniu, ale wydaje mi się, że fragment jest zrozumiały i podkreśla sens i emocje, które chciałem wyrazić. Znalazłem w książkach dosłownie pojedyncze przykłady podobnego zastosowania (ale jednak ;) ).

"Uchwycić się" w takim kontekście oznaczałoby raczej, że zboczył ze szlaku i miał wprawdzie wątpliwości, ale uparcie je odganiał i szedł dalej. O to chodziło?

 Czuć, że to część większego świata i widać, że ten świat jest bogaty – języki, bogowie, mody na urządzanie cmentarzy…

Tak, to zaleta, ale też podkreśla tę fragmentaryczność. Każdy miecz ma dwa ostrza ;)

 Te lalki w opuszczonej wiosce przemawiają do wyobraźni.

Oj, tak. Szkoda, że tak szybko się rozwiązały…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dziękuję za lekturę. Otavianie faktycznie powinni być małą literą, dzięki : ).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Aż chciałoby się przeczytać nieco więcej o kapłanie i otaczającym go świecie. Muszę się zgodzić, że to klimat opowiadania odpowiada za sukces tego tekstu. Nie ma wielkich zwrotów akcji, ale miło było przeczytać, coś lekkiego, ale wciągającego. Podobało mi się. :)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dziękuję za lekturę i komentarz Morgiano. 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Miło mi.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nastrojowe, klimatyczne, intrygujące. Po prostu dobre. Specjaliści znajdą miejsca do poprawy. Misiowi się podobało.

Bardzo dobrze mi się czytało, a tajemnicę wprost wyczuwałam palcami;)

Poruszające i intrygujące. 

 

Lożanka bezprenumeratowa

Dziękuję za lekturę.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nowa Fantastyka