- Opowiadanie: Dam Bow - Czarny Smok

Czarny Smok

Uwaga debiut – nie zjedzcie ale konstruktywnie skrytykujcie :)

Miłego czytania i dzięki za poświęcony czas! 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Czarny Smok

Byłem tam gościem. Do dziś nie znam celu tej wizyty. Byłem tam gościem ale nie intruzem. Teraz wydaje mi się to ważne bo powróciłem stamtąd w zdrowiu a żaden włos nie spadł z mojej głowy. Powróciłem jedynie bogatszy o wspomnienia. Nie znam ich znaczenia, nie wiem o czym świadczą. Przez długi czas zastanawiałem się nad tym ale nie doszedłem do niczego sensownego. W końcu zdałem sobie sprawę że jedyne co mi pozostaje to spisanie tego co ujrzałem i przekazanie dalej. Może sens tkwi właśnie w tym, może przyjdą po mnie siwe brody które pojmą znaczenie mych słów. Może byłem swego rodzaju posłańcem, może sługą na ich dworze…

A może rozmyślanie nad tym nie ma żadnego sensu.

Na początku ujrzałem coś najstraszniejszego i najbardziej dziwnego lecz o tym opowiem na samym końcu gdyż wydaje mi się że tak właśnie powinno być.

Nie byłem tam sam, była ze mną Ona. Stała się moją przewodniczką po ich świecie. Naszym świecie. Nie wiedziałem jak ma na imię a jej wygląd teraz, kiedy o tym myślę, był zbyt tajemniczy aby ją dobrze opisać. Jej ubiór, figura, rysy owiane jakby mgłą… Nie mogę odnaleźć tego w pamięci, prawie w ogóle nie rozmawialiśmy, Ona pozwoliła mi obserwować, patrzeć w milczeniu.

Od samego początku poczułem do niej zaufanie, wiedziałem że jest po mojej stronie, że nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo kiedy Ona jest przy mnie. Kiedy już wróciłem, nazwałem ją Czarnym Smokiem. Ten przydomek bardzo do niej pasował. Tak więc Czarny Smok zabrała mnie na ich dwór. Chodziliśmy po kamiennych schodach przyprószonych kurzem, popiołem starych czasów, mijając liczne kolumny, zegary i piece wypełnione rozżarzonymi węglami. Chyba zbliżała się zima. Przeszywał mnie gryzący mróz a po wątłej trawie wyrastającej z żółtej ziemi nie było już ani śladu, gdzieniegdzie pozostały jedynie uschłe liście. Czarny Smok prowadziła mnie za sobą i nuciła coś pod nosem smutną, wojenną pieśń jak mi się wydawało. Po jakimś czasie naszego marszu wyczułem czyjąś obecność, przestaliśmy być sami. Opustoszałe mury wypełniła jakaś siła, czyjaś postać przemknęła gdzieś na granicy światła i cienia. Ale nie bałem się. Kroczyłem pewnie przed siebie. Wkrótce ta tajemnicza postać miała się ucieleśnić. Był to wysoki, bardzo dobrze zbudowany mężczyzna. Wojownik. Lekko żółtawa cera, czarne, cieniutkie wąsy wywinięte ku górze, czarne lśniące włosy zaplecione w kok. Ubrany w czarne kimono nie ograniczające ruchów ale jednocześnie podkreślające jego masywną sylwetkę.

Pojawił się gdzieś poza zasięgiem wzroku, powstał z niczego, powoli zaczął iść w naszą stronę ale ja wiedziałem, że pędzi niczym niedźwiedź aby dopaść właśnie mnie. Moje serce zabiło z potrójną częstotliwością. Bałem się jak dziecko ale Smok była przede mną. Jej obecność pozwalała mi zachować pozorny spokój.

On zatrzymał się pięć kroków przed nami i obrzucił nas zimnym spojrzeniem. Jakby czekał tylko aż zacznę uciekać a wtedy rzuciłby się za mną w szaleńczą pogoń. Ale to nie nastąpiło. Ja nie uciekałem. On zniknął. Wtedy Smok odezwała się do mnie pierwszy raz. Powiedziała że jeśli uczynię coś, co mogłoby zasmucić albo zdenerwować gospodarza, to gospodarz otrzymuje szansę aby mi się odpłacić.

Szliśmy dalej a ja starałem się być bardziej uważny. Rozglądałem się dookoła i wypatrywałem człowieka o twarzy wojownika. Widziałem liczne zbroje i broń ustawioną w pobliżu murów. Wtedy zrozumiałem że zamek szykuje się do wojny. Zagadką pozostawało tylko to, czy będzie nią obrona czy atak. Szliśmy dalej. Znów Go ujrzeliśmy, teraz był towarzystwie innego wojownika. Ten drugi był nieco niższy, z długimi, czarnymi włosami niczym koński ogon, rozpuszczonymi na plecach, ubrany w podobne czarne kimono ale z widocznym haftem czerwonych jak krew maków na jednym z boków. Szliśmy bardzo cicho, byliśmy daleko ale zauważyli nas od razu. Odwrócili się w naszą stronę. Coś spowodowało, że zrobiłem jeden krok w tył. To był mój błąd. Zapomniałem o tym że byłem tam gościem i według zasad nie groziło mi żadne niebezpieczeństwo. Oni ruszyli w naszą stronę a ja znów się bałem jakbym był podrostkiem oglądającym walkę psów. Z jednej strony zafascynowany ale z drugiej gotowy do nagłej ucieczki. Byli już bardzo blisko. Z szaleństwem w oczach spojrzeli na nas. My staliśmy obok masywnej kolumny, nasze ciała napięły się w oczekiwaniu na zderzenie ale oni w ostatniej chwili ustąpili… Zatrzymali się w pół kroku i napięcie gdzieś wyparowało. Przeszli tylko dalej i podążyli w stronę ciemnego korytarza.

Postanowiłem wyjrzeć zza kolumny i odprowadzić ich wzrokiem, dopóki nie zniknęli z pola widzenia a ja nie poczułbym się bezpieczniej, ze świadomością że zagrożenie już minęło. To było głupie. Spojrzałem na Smok ale ta nie powiedziała zupełnie nic, niedługo potem padły jej kolejne słowa, które były ostatnimi jakie od niej usłyszałem. Powiedziała że pilnowanie gospodarza jest złe.

Zacząłem uciekać, w przeciwną stronę niż odeszli wojownicy, po schodach w dół, szybciej i szybciej. Ile sił w nogach, spod moich butów wylatywał biały, kamienny pył. Ja uciekałem dalej i dalej.

Byłem już na niższym piętrze. Zatrzymałem się aby złapać tchu. Tam czekał na mnie wojownik z rozpuszczonymi włosami, sięgnął po swój długi, cienki miecz, katanę ozdobioną czerwonymi frędzlami. Wyszczerzył perliste zęby. Zawróciłem i pobiegłem drogą którą przybyłem. Na górze stała Smok, podszedłem do niej i schowałem się za jej plecami ale ona odwróciła się do mnie i już wiedziałem że przyszedł czas kary za złe zachowanie. Smok stała się Wojownikiem, chwyciła mnie za szyję i przyciągnęła do siebie. To była zemsta Wojownika. Parszywa kuglarska sztuczka. Miraż, oszustwo. Wojownik sięgnął po sztylet przypominający duży kieł…

To co widziałem na początku opowiadam na końcu. Ciemne chmury napłynęły nad twierdzę. Widziałem żołnierzy szykujących się do wojny, ubranych w lśniące zbroje, skórzane pancerze i dziwaczne hełmy. Siedzieli na zaprzęgach, szli pieszo, tłukli żelastwem w tarcze. Wojownik był ich dowódcą. Był najważniejszy, to nie ulegało wątpliwości. Siedział dumnie w potężnym rydwanie, miał wielki hełm przypominający łeb żaby, wystawały z niego trzy czerwone pióra. Trzymał w jednej dłoni błyszczącą włócznie a przez plecy przewieszoną miał kuszę. Wtedy spojrzał na mnie pierwszy raz. Moje nogi ugięły się bezwładnie pod ciężarem ciała. Najdziwniejszy był widok jego zaprzęgu. Rydwan do którego przymocowano dwanaście bali ciągnęło tuzin zwierząt. Był tam szary jak popiół szczur, czerwony jak krew Bawół, żółty jak ziemia Tygrys, biały jak śnieg Królik, zielony jak trawa Wąż, lśniący niczym perła Koń, złowieszcza jak chmura burzowa Owca, Małpa z dzikim szaleństwem w oczach, dumnie kroczący Kogut, wściekle ujadający Pies, Świnia z przerażającymi kłami i czarny jak węgiel Smok.

Koniec

Komentarze

Autorze, w pierwszym akapicie brakuje siedmiu przecinków. Nie odbierz tego jako “zjechania”, ale naprawdę mógłbyś zadbać o to, by pojawiły się przynajmniej w oczywistych miejscach, o których uczy się we wczesnej podstawówce. Bo niechlujnie napisany (zapisany) tekst bardzo źle się czyta. A podejrzewam, że dalej nie jest lepiej.

http://altronapoleone.home.blog

Jak dla mnie, jest tu trochę mało informacji na temat tożsamości bohatera i natury jego wizyty “tam”. Nie wiem też, czy czarny smok ciągnący rydwan i kobieta prowadząca protagonistę po schodach to ta sama postać?

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Byłem tam gościem ale nie intruzem.

Gościem, ale nie intruzem. Co to jest intruz? Hmm?

wydaje mi się to ważne bo

Wydaje mi się to ważne, bo.

powróciłem stamtąd w zdrowiu a żaden włos nie spadł z mojej głowy

W zdrowiu, a żaden włos nie spadł z mojej głowy. Brzmi to angielsko, nienaturalnie w polszczyźnie

Powróciłem jedynie bogatszy o wspomnienia.

Szyk: Powróciłem bogatszy (jedynie) o wspomnienia.

nie wiem o czym

Nie wiem, o czym.

zastanawiałem się nad tym ale

Zastanawiałem się nad tym, ale.

zdałem sobie sprawę że jedyne co mi pozostaje to spisanie tego co ujrzałem i przekazanie dalej

Zdałem sobie sprawę, że jedyne, co mi pozostaje, to spisanie i przekazanie dalej tego, co ujrzałem. Skróciłabym: zdałem sobie sprawę, że pozostaje mi tylko opisać to, co ujrzałem.

przyjdą po mnie siwe brody które pojmą znaczenie mych słów.

Przecinek przed "które". Creepy…

Na początku ujrzałem coś najstraszniejszego i najbardziej dziwnego lecz o tym opowiem na samym końcu gdyż wydaje mi się że tak właśnie powinno być.

Takie obietnice – tylko, jeśli jesteś pewien, że się wywiążesz. Szyk: To, co najstraszniejsze i najdziwniejsze widziałem na początku, opowiem o tym na samym końcu, bo taka kolejność wydaje mi się odpowiednia.

Nie wiedziałem jak ma na imię a jej wygląd teraz, kiedy o tym myślę, był zbyt tajemniczy aby ją dobrze opisać.

Jak to, tajemniczy? To on ją widział – czy nie? Może nie pamiętać, ale nie dlatego, że wyglądała "tajemniczo", tylko z jakichś magicznych powodów. Czytałam kiedyś coś takiego, ale nie pomnę. I wygląd był wtedy, a nie "teraz". Przecinki: Nie wiedziałem, jak ma na imię, a jej wygląd był zbyt tajemniczy, aby ją dobrze opisać.

Nie mogę odnaleźć tego w pamięci, prawie w ogóle nie rozmawialiśmy, Ona pozwoliła mi obserwować

Podzieliłabym to kropkami tam, gdzie są przecinki.

żadne niebezpieczeństwo kiedy

Żadne niebezpieczeństwo, kiedy.

nazwałem ją Czarnym Smokiem. Ten przydomek bardzo do niej pasował.

Ale nijak nie pasuje do tego, co o niej powiedziałeś. Smoki bywają dobre, ale nie są bezpieczne.

Przeszywał mnie gryzący mróz

Dwie niespójne ze sobą metafory.

a po wątłej trawie wyrastającej z żółtej ziemi nie było już ani śladu

To skąd on wie, że jakaś była? Przecinek przed tą frazą.

nuciła coś pod nosem smutną, wojenną pieśń jak mi się wydawało

Nuciła coś pod nosem – smutną wojenną pieśń, jak mi się wydawało.

Po jakimś czasie naszego marszu wyczułem czyjąś obecność, przestaliśmy być sami.

Zdublowana informacja: Po jakimś czasie przestaliśmy być sami.

włosy zaplecione w kok

Zaplata się warkocz, kok się upina.

czarne kimono nie ograniczające ruchów ale jednocześnie podkreślające jego masywną sylwetkę.

Nie jestem przekonana, czy sylwetka może być masywna. Przecinek przed "ale". "Nieograniczające" nie brzmi zgrabnie.

Pojawił się gdzieś poza zasięgiem wzroku

No, to narrator go nie widział.

iść w naszą stronę ale

Iść w naszą stronę, ale.

pędzi niczym niedźwiedź aby

Pędzi niczym niedźwiedź, aby.

Moje serce zabiło z potrójną częstotliwością.

Co zmierzyłem i zapisałem w notesiku.

Bałem się jak dziecko ale

Bałem się jak dziecko, ale.

Jakby czekał tylko aż zacznę uciekać a wtedy

Jakby czekał tylko, aż zacznę uciekać, a wtedy.

szansę aby

Szansę, aby.

Szliśmy dalej a ja

Szliśmy dalej, a ja.

zrozumiałem że

Zrozumiałem, że.

czy będzie nią obrona czy atak

Raczej: czy będzie to wojna obronna, czy zaczepna (ale i tak bym to rozbudowała).

długimi, czarnymi włosami

Bez przecinka.

niczym koński ogon, rozpuszczonymi na plecach

Mętne. Co opisujesz?

kimono ale z widocznym haftem czerwonych jak krew maków na jednym z boków

Kimono, ale. Reszta nie po polsku. Haft może przedstawiać maki, maki mogą być wyhaftowane.

byliśmy daleko ale

Byliśmy daleko, ale.

Zapomniałem o tym że byłem

Zapomniałem, że jestem – consecutio temporum.

w naszą stronę a ja znów się bałem jakbym

W naszą stronę, a ja znów się bałem, jakbym.

podrostkiem oglądającym walkę psów

Nie widzę związku.

zafascynowany ale

Zafascynowany, ale.

oczekiwaniu na zderzenie ale

Oczekiwaniu zderzenia, ale. Zderzenie? Hmm?

pola widzenia a ja

Pola widzenia, a ja.

nie poczułbym się bezpieczniej

Coś tu się rozsypało gramatycznie.

ze świadomością że

Ze świadomością, że.

Spojrzałem na Smok ale

Spojrzałem na Smok, ale.

niedługo potem padły jej kolejne słowa, które były ostatnimi jakie od niej usłyszałem.

Niezręczne.

Powiedziała że

Powiedziała, że.

w przeciwną stronę niż odeszli wojownicy

W stronę przeciwną do tej, w którą odeszli.

Ile sił w nogach, spod moich butów wylatywał biały, kamienny pył.

Pył wylatywał ile sił w nogach?

szybciej i szybciej (…) dalej i dalej

Anglicyzm.

Zatrzymałem się aby

Zatrzymałem się, aby.

drogą którą przybyłem

Drogą, którą przybyłem.

podszedłem do niej

Przed chwilą biegł?

To co widziałem na początku opowiadam na końcu

To, co widziałem na początku, opowiadam na końcu.

włócznie a przez

Włócznię, a przez.

Rydwan do którego przymocowano dwanaście bali ciągnęło tuzin zwierząt

Rydwan, do którego przymocowano dwanaście bali, ciągnęło tuzin zwierząt.

Bardzo oniryczne, i odpowiednio do tego – mało treściwe. Wyraźna symbolika pojawia się dopiero na końcu (chiński zodiak). Prawdziwe sny są dziwaczne i bez sensu, ale sny w literaturze zwykle coś tam symbolizują (dlatego są nierealistyczne).

Zdecydowanie za mało tego tekstu, żeby powiedzieć coś bliższego.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Choć to krótki tekst, przebrnęłam przezeń z trudem, w dodatku nie zorientowałam się, co Autor miał nadzieję opowiedzieć. :(

Szkoda, Dam Bow, że nie poprawiłeś wskazanych błędów i usterek, bo w obecnym kształcie Czarny Smok raczej nie nadaje się do czytania.

 

teraz był to­wa­rzy­stwie in­ne­go wo­jow­ni­ka. –> Pewnie miało być: …teraz był w to­wa­rzy­stwie in­ne­go wo­jow­ni­ka.

 

Wy­szcze­rzył per­li­ste zęby. –> Czy zęby na pewno były perliste? Za SJP PWN: perlisty 1. «składający się z wielu kropel» 2. «składający się z krótkich, następujących szybko po sobie dźwięków»

 

Był tam szary jak po­piół szczur, czer­wo­ny jak krew Bawół, żółty jak zie­mia Ty­grys, biały jak śnieg Kró­lik, zie­lo­ny jak trawa Wąż, lśnią­cy ni­czym perła Koń, zło­wiesz­cza jak chmu­ra bu­rzo­wa Owca, Małpa z dzi­kim sza­leń­stwem w oczach, dum­nie kro­czą­cy Kogut, wście­kle uja­da­ją­cy Pies, Świ­nia z prze­ra­ża­ją­cy­mi kłami i czar­ny jak wę­giel Smok. –> Wszystkie zwierzęta są napisane wielką literą, za wyjątkiem szczura. Dlaczego?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka