- Opowiadanie: Piotruś Pan - Neandertalczyk

Neandertalczyk

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Neandertalczyk

NEANDERTALCZYK

 

Kiedy Yago wstał było jeszcze ciemno. Wygasłe ognisko dymiło jeszcze cieniutką smużką. Wczorajsza kolacja sprawiła, że miał piękny sen. Sen, że ludzie odeszli z jego ziemi, zostawiając puste zabudowania. Czy Yago był wrogiem pokrewnemu mu i jego towarzyszom rodzajowi ludzkiemu? Bynajmniej, ale oni tu przyszli i wzięli w posiadanie jego ziemię. Zbudowali osady, wykarczowali lasy i wprowadzili uprawy rolne. Tego nie robił on, ani nikt z jego towarzyszy. Co więcej, robienie czegoś takiego było w jego oczach bezprawiem, a nawet gwałtem.Yago był prawie zupełnie nagi. Miał tylko przepaskę na biodrach, osłaniającą genitalia. To wszystko. Zresztą nie potrzebował odzienia, było ciepło.Na posłaniu obok spał jego wierny warp, ale i on przebudził się po chwili.Mieli przed sobą długą drogę. Zwierzyna w tej okolicy była przetrzebiona już znacznie. Przez kogo? Przez ludzi rzecz jasna. Teraz, żeby upolować tłustego jelenia musiał się oddalić od swoich rodzinnych stron o jakiś tydzień drogi stąd, ale nie zaprzestał tu przychodzić. W tej okolicy się urodził. Tu czułby się u siebie, gdyby nie ludzie.Yago rozniecił z powrotem wygasłe już ognisko. Musiał coś zjeść i nakarmić swojego wiernego warpa. Ze złością stwierdził, że zapasy już się kończą. Naprawdę musiał ruszać na wschód, w te dzikie ostępy, gdzie ludzie jeszcze nie dotarli.Kiedy ognisko dobrze już się roznieciło nadział na długi kij kawał mięsa i skierował je nad ogień. Opiekł je starannie w gorących płomieniach, a następnie zaczął przeżuwać mięso swoimi potężnymi szczękami. Kiedy zaspokoił już poranny głód resztkami uraczył swojego wiernego warpa. Zwierzę nasyciło się także.Wtedy przyszła pora ruszać, chociaż było jeszcze ciemno.Yago starannie wygasił po sobie ognisko, a następnie przysypał je ziemią. Teraz mogli ruszać.Przepasał się łukiem przez pierś. Kołczan ze strzałami zawiesił na ramieniu. W rękę wziął oszczep. Był już gotowy do drogi. Omiótł jeszcze tylko okolicę wzrokiem. Nie wiedział kiedy tu powróci. Przed nim było długie i wyczerpujące polowanie.Ruszył wreszcie przed siebie, a przy jego nodze jego wierny warp.Warp pomagał mu w polowaniu, naganiał zwierzynę, tropił ją razem z Yago i uczestniczył w długich pościgach, kiedy ranny jeleń miał jeszcze tyle sił, żeby uciec, nieraz daleko.Yago mógł liczyć na warpa jak na nikogo na świecie.Inni myśliwi tacy jak on, żyli podobnie. Też mieli swoje wierne warpy.Zbierali się od czasu do czasu, żeby wymienić doświadczenia, ale w zasadzie każdy z nich kochał wolność i swojego warpa. Chyba że nadchodził czas godów, kiedy w głowach myśliwych były przede wszystkim zaloty i te inne, mniejsze stworzenia, które wywierały na myśliwych taki dziwny wpływ.Yago szedł na wschód dobrze sobie znaną okolicą, wybierał więc najwygodniejszy trakt, tam gdzie nie było buszu i mokradeł.W głowie kołatały mu się dziwne myśli. Myślał o tym co zaszło na ostatnim spotkaniu myśliwych i o tym co mówili, że trzeba przegnać stąd ludzi i że wybrali go swoim przywódcą, bo był najsilniejszy i najbardziej wytrzymały z nich wszystkich. Nie zdawał sobie dokładnie sprawy z tego co to wszystko znaczy. Nie chciał zaszczytów, kochał wolność, ale perspektywa przegnania stąd ludzi spodobała mu się, dlatego się zgodził.Musiał jeszcze przedrzeć się przez knieje, żeby stanąć na skraju przepaści nad doliną. Kiedy tam dotarł słońce wychynęło zza horyzontu i zalało swoimi promieniami rozciągającą się w dole dolinę, jego rodzinną dolinę.W dali ujrzał drewniany mur, za którym byli ludzie i poczuł jak nienawiść pulsuje mu w żyłach.Nadchodził dzień kiedy wszyscy myśliwi z okolicy i ze wschodu zbiorą się i rzucą na ludzi ukrytych za murem.Słońce rozlało się już szeroko po dolinie. Yago podniósł oszczep w górę i wydał doniosły okrzyk, który rozniósł się po dolinie, ponad siedzibami ludzkimi. Po chwili odpowiedziały mu takie same okrzyki ze wszystkich okolić naokoło miejsca, gdzie żyli ludzie. Okrzyki zlały się w jeden wielki głos, który zwiastował ludziom złą przyszłość.Do okrzyku przyłączyły się warpy, a słońce oślepiało swoimi długimi promieniami.Yago poczuł siłę jakiej nie zaznał nigdy w życiu na złą wróżbę ludziom.

Koniec

Komentarze

"Sen, że ludzie odeszli z jego ziemi" - to mi jakoś nie pasuje. może "sen o tym, że ludzie odeszli z jego ziemi"?
"Yago był prawie zupełnie nagi" - to prawie, czy zupełnie?
Czy warpa nie można nazwać inaczej. W kółko powtarza się tylko "warp".
Czasem brakuje odstępów, co irytuje.
"rozciągającą się w dole dolinę, jego rodzinną dolinę", "Słońce rozlało się już szeroko po dolinie", "wydał doniosły okrzyk, który rozniósł się po dolinie"
"Yago poczuł siłę jakiej nie zaznał nigdy w życiu na złą wróżbę ludziom." - ? o co chodzi w tym zdaniu?
Tekst króciutki, a tyle w nim błędów. Nie przekonał mnie. Nawet pomysł niezbut ciegawy, nie wciągający.
Pozdrawiam.

Redil wypisał, co i mi zgrzytało. Podobne ma też danie o tekście jako takim. Ot, tyle.

Ach, ten Yago... Mógłby być maskotką Euro 2012. Pasowałby. Tak jakoś go sobie wyobraziłem teraz... W poetyckim uniesieniu...

...always look on the bright side of life ; )

Troche zginąłem w tym tekście. Mnie także raził ten "wierny warp". Zauważyłem też trochę rozbieżności pomiędzy Yago, a znanymi faktami na temat neandertalczyków, ale to akurat nie ma większego znaczenia. Bez dłuższego komentarza.

Słabo. Wierne warpy, drewniane mury, fabuła, która nigdzie nie zmierza... Nie to mnie zastanowiło jednak, a fakt, czy kultura rolnicza przypadkiem nie rozminęła się z homo neanderthalensis, który, przyjmuje się, wyginął ok 30 000 lat temu, zaś homo sapiens mu współczesny formował się raczej podówczas w kultury zbieracko-łowieckie i tak jak neandertalczyk, był raczej koczownikiem. No, chyba że to jest element fantastyczny w tym opowiadaniu.

Uczepiłbym się praktycznie każdego zdania. Zbyt rozwiniętej inteligencji neandertalczyków, tego, że w ogóle mówią, te mury i budowle, o warpach nie wspomne. No ale to fantastyka więc te rzeczy przejdą. Ale już fabuły i wykonania nic nie ratuje...

Tak na marginesie, to polecam autorowi książkę, ew. film, bo książka jest długa, "Walka o ogień".

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

No, chyba że się Autor opierał na "dziele" Rolanda Emmericha: "10 000 B.C." Ale to już świat bez neandertalczyków... i bez sensu, ale o tym sza!

Ta, "10 000 B.C." był dobry. No prali sie, więc mi się podobał. A fajny  był też taki, chyba z lat pięćdziesiątych jeszcze, "Milion lat przed naszą erą" :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Ten z Raquel w skórkach? Widziałem. Oglądałem. Ale to później, w sześćdziesiątych było kręcone. Nawet po głównych bohaterach znać było, że akcja działa się rzeczywiście gdzieś tak milion lat przed naszą erą ;D

ciężko się czyta

Nowa Fantastyka