- Opowiadanie: kcpr95 - IN NOMINE PATRI

IN NOMINE PATRI

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

IN NOMINE PATRI

właściwie nie jest to opowiadanie fantasy, raczej luźny pomysł, który od tak przyszedł mi do głowy i być może doczeka się jakiejś bardziej uporządkowanej kontunuacji. Miłej lektury!

 

 

IN NOMINE PATRI

 

 

– Nieeeeeeee!!! – przesłuchiwany wił się na stole próbując uniknąć kolejnych kropli gorącego oleju spadającego na co wrażliwsze części nagiego ciała. Moje śniadanie podchodziło właśnie do gardła i ani myślało się zatrzymać. Z trudem udało mi się przełknąć je z powrotem i kontynuować seans. Mężczyzna na stole przeszedł z fazy bezładnych krzyków do bardziej uporządkowanego błagania o litość.

– Powiem wszystko co chcecie! Tylko już przestańcie!! – jakkolwiek racjonalna, prośba nie przedarła się do umysłu zakapturzonego kata, który szykował się do wylania zdrowej porcji wrzątku na jądra nieszczęśnika. W tym czasie mój żołądek przygotowywał się do odparcia kolejnego natarcia zbuntowanego czerstwego chleba, nędznego kawałka kurczaka i dwóch kufli piwa. Cholera od jutra zmieniam stołówkę, pomyślałem jeszcze zanim z toku rozumowania wybił mnie krzyk tracącego resztki swojej męskości człowieka.

Rozdrażniony podniosłem się, podszedłem do stołu i solidnie przyłożyłem mu w twarz. Krzyk nieco stracił na sile, więc zadowolony z siebie usiadłem z powrotem na swoim miejscu. Kat niezrażony moim wybuchem kontynuował długi i bolesny proces nawracania.

Dwie godziny później wyszedłem z lochu znajdującego się w piwnicach z głębokim przekonaniem, że z moim żołądkiem jest coś nie tak. Czym prędzej skierowałem się w stronę palisady gdzie ustawione były prowizoryczne latryny dla oficerów. Nie zważając na wydobywający się z nich smród oddałem się czynności tak prymitywnej, a jednocześnie dającej tak wiele radości. Skończywszy z satysfakcją i uczuciem ulgi obmyłem ręce w wiadrze z wodą i postanowiłem wrócić do swojego namiotu.

Pomimo późnej pory obóz tętnił życiem zwłaszcza w okolicy prowizorycznej karczmy. Ze względu na dzisiejsze przejścia zrezygnowałem z kolacji u niedomytego karczmarza i skierowałem się do klerykalnej części obozowiska. Odszukałem kwaterę, którą dzieliłem z młodszym zakonnikiem, jako że część namiotów mieszkalnych przekształcono w szpitalne. Po cichu zamknąłem drzwi nie chcąc budzić współlokatora. Zdjąłem służbowy czarny płaszcz oraz znoszoną sutannę i powiesiłem je na krześle. Wyczerpany położyłem się w ubraniu na łóżku i przymknąłem oczy. Moja ręka swobodnie opadła na podłogę, jednak od razu ją podniosłem czując mokrą plamę na ziemi.

W pierwszej chwili pomyślałem, że to pęcherz mojego towarzysza nie wytrzymał stresu towarzyszącego wojnie, ale kiedy otworzyłem oczy i popatrzyłem na postać obok mnie zamarłem w przerażeniu. Z przebitej w jednym miejscu szyi młodzieńca powoli już sączyła się krew. Ciało ułożone było tak, że patrząc od strony drzwi nie sposób było zauważyć niczego podejrzanego. Rana została zadana krótkim sztyletem precyzyjnie w tętnicę. Nie było widać żadnych śladów walki, więc prawdopodobnie został zabity w czasie snu. Podniosłem się na kolana i rozpocząłem krótką modlitwę.

Anima eius et animae omnium fidelium defunctorum… – przerwałem w połowie zdania. Kątem oka zauważyłem ruch za czarną kotarą przesłaniającą okno. W jednej chwili kotara została zerwana i rzucona w moją twarz. Napastnik bez problemu doskoczył do mnie szamocącego się z niepokornym kawałkiem tkaniny i zdzielił mnie porządnie pięścią w twarz. Poczułem silny uchwyt na moich nadgarstkach i nagły ból, kiedy przeciwnik wykręcił mi ręce za plecami. W drzwiach pojawił się, słaniając się na nogach mężczyzna, którego przesłuchiwałem godzinę wcześniej. Lekko skinął głową w stronę osiłka za moimi plecami. Ten popchnął mnie do przodu, po czym wziął zamach i uderzył mnie w potylicę. Bezwładnie upadłem na ziemię. Ten przy drzwiach chwycił leżący na ziemi pogrzebacz. Z przerażeniem obserwowałem jak kulejąc podchodzi do mnie, nie mogąc się ruszyć. Z jeszcze większym przerażeniem zamknąłem oczy, gdy pogrzebacz wzniósł się nade mną. Na początku nie poczułem nic, kiedy jednak szok minął przyszedł ból. Ból niemożliwy do zniesienia. Otworzyłem oczy i popatrzyłem na kawał metalu wbity między moje nogi gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się moja nadzieja na nieślubne potomstwo.

Torturowany mężczyzna stał nad moją głową i patrzył na mnie ze wściekłością. Osiłek stanął obok niego, podał mu ozdobny sztylet i ukłonił się głęboko. Ten wziął go w dłoń i chwilę przyglądał mu się z satysfakcją. Pochylił się nade mną i przyłożył ostrze do mojego gardła.

Requiescant in pace, kurwi synu – powiedział ironicznym tonem z wyraźnym arabskim akcentem i wbił sztylet w moje gardło.

 

Koniec

Komentarze

Nienawidzę tekstów epatujących brutalnością, torturami i fizycznym cierpieniem. Po prostu nie lubię o czymś takim czytać, to niczego nie wnosi do mojego życia. Nie umiem powiedzieć czy to jest dobre, czy nie. Amerykańskich horrorów po prostu nie oglądam.

Znaczy się najpierw chciało ujść jednym kanałem a ostatecznie uszło tym "właściwym" w latrynie?
Ztym zabiciem podczas snu to trochę zbyt skomplikowane jak dla mnie... tym bardziej, że ni ebyło śladów walki ani szamotaniny.

Co do "kanałów" pragnę zauważyć że do latryny udał się dwie godziny później więc cały posiłek miał dość czasu żeby zmienić "kanał". A co do szamotaniny przyznaję się mój błąd.

Nie każdy tekst ze wstawkami po łacinie niezgoda.b oceni wysoko. Ten na przykład nie ma nic, za co mogłabym dać punkt. Q.E.D.

Temat jak najbardziej modny w tym sezonie; to gdzie właściwie w Polsce jest to więzienie dla terrorystów?
 

A ja z kolei lubię brutalne opisy i te tutaj również mi się podobają. Ale tekst zbyt krótki, raczej niczego szczególnego nie przedstawia.

Ja wiem czy to takie brutalne? Przebrnałem bez specjalnych emocji. Faktycznie, wygląda to na zarys, ale gdyby rozbudować, mogłoby być ciekawe.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Ha ha - Fasoletti, do Twoich opisów nie ma co porównywać, więc i jasne, że Ciebie to nie rusza:)

Z przerażeniem obserwowałem jak kulejąc podchodzi do mnie, nie mogąc się ruszyć.
Podchodził, nie mogąc się ruszyć? Interesujące. Bardzo.
W drzwiach pojawił się, słaniając się na nogach mężczyzna, którego przesłuchiwałem godzinę wcześniej.
Bardzo żywotny gość. Na koszt logiki. Bo jakim cudem nie tylko odzyskał siły, ale do tego zdobył pomocników?

Opis tortur i latryny to za mało, żeby uznać cokolwiek za dzieło warte uwagi.

Opis tortur i latryny to za mało, żeby uznać cokolwiek za dzieło warte uwagi.
Chciałbym, żeby ludzie tworzący w dzisiejszych czasach filmy nazywane horrorami wreszcie to zrozumieli.

Co zaś się tyczy samego tekstu: nie spodobał mi się. Ani trochę. Jeśli już autor nastawił się na napisane czegoś, co ma zawierać tylko opisy tortur i tym podobne, to proponowałbym użycie bardziej soczystego języka. Żeby można było poczuć, że tekst rzeczywiście jest o torturach, nie zaś o kurczaku i dwóch kuflach piwa.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Zgadzam się z berylem, mnie tekst także nie przypadł do gustu. Pisane dla samego pisania.

Nowa Fantastyka