- Opowiadanie: Argesh - Zielony

Zielony

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Zielony

Wszedł do tramwaju człowiek z liściem na głowie… – zanucił człowiek wsiadający do wspomnianego pojazdu. Nie skasował biletu, tylko zajął miejsce przy oknie. Ignorował współpasażerów, lecz wielu z nich nie potrafiło się zdobyć na podobne zachowanie wobec niego. Część ze zgorszeniem odwracała głowy, część drwiąco się uśmiechała, a część próbowała udawać, iż nie widzą w nowym podróżnym niczego dziwnego.

Jego wygląd nie odznaczał się czymś szczególnym. Ów człowiek miał na sobie zwyczajne, poszarpane spodnie, zwyczajną skórzaną kurtkę i równie zwyczajne proste włosy do ramion, zebrane w kucyk. Zielone uszy z wdziękiem dopasowały się do stroju. Właśnie one powodowały różne reakcje ludzi z tramwaju.

Tymczasem ich właściciel z zachwytem obserwował zapadający zmierzch. Listopadowe popołudnie było tego dnia wyjątkowo ponure. Gęsta mgła praktycznie uniemożliwiała widoczność, w powietrzu unosiła się wilgoć. Słońce już nad ranem stwierdziło, że nie watro zerkać zza chmur. Dominowały buroszare kolory, obecnie przetykane nitkami granatu.

Centrum miasta było zatłoczone Plamy kolorów, dźwięków i ludzi zlewały się w jedno w oczach Człowieka O Zielonych Uszach. Nie lubił ich – wolał swój własny świat, nieskażony rzeczywistością. Czy lepszy? Tego jeszcze nie wiedział. Na razie było mu w nim dobrze. Jutro? Jakie to ma znaczenie? I co należy przez nie rozumieć? Nieistotne. A może należało więcej rozmyślać?

Kiedy wysiadł na przystanku przy Ogrodzie Saskim, reszta odetchnęła z ulgą. Z takimi dziwakami nie warto się zadawać. Jak w ogóle można być kimś takim i mieć śmiałość pokazywać się między normalnymi obywatelami bez cienia zażenowania?

– Takiego to chyba należałoby zamknąć. – stwierdził mężczyzna w średnim wieku.

– Ach, ta dzisiejsza młodzież! – westchnął ktoś inny. – Za nic mają dobre wychowanie!

I pojechali dalej, współczująco kiwając głowami.

Człowiek O Zielonych Uszach rozkoszował się samotnym spacerem po opuszczonych alejkach, boleśnie świadomy ludzkiego sądu. Ale czy tak naprawdę był on ważny? Kiedyś na pewno; dopóki nie stał się nań odporny. Przynajmniej zewnętrznie.

Nagle zauważył kogoś idącego z naprzeciwka. Uradowany, dostrzegł coś zielonego.

Podeszła osoba z włosami koloru trawy. Ufarbowanymi, z nieznacznymi odrostami, lecz właściciel niezwykłych uszu nie zważał na to. Przystanął. To samo uczył tamta osoba.

– Dokąd zmierzasz? – zapytał zielonowłosy.

– Nie wiem.

– Dlaczego?

– Bo to nieistotne.

– Musisz mieć cel w życiu.

– Po co?

– Inaczej nie ma ono sensu. A jeżeli tego zabraknie, odejdzie także szczęście.

– Nic nie gwarantuje, że ono już nigdy od kolan mych nie wstanie. – zacytował na próbę.

– Powinieneś być szczęśliwy, widząc cel swej egzystencji. Inaczej możesz równie dobrze umrzeć.

– Dlaczego?

– Życie musi mieć sens. Dzięki temu jesteś szczęśliwy.

– Dlaczego masz na włosach zieloną farbę?

– Jestem wyjątkowy. Mam coś do ważnego przekazania.

– Co?

– Cel egzystencji zapewnia szczęście. Większość ma zawsze rację. – odparł dumnie, a potem szybko poszedł dalej.

Nasz bohater, załamany, pomaszerował w najciemniejszy kąt parku. Jego mroczne piękno nie wywarło już na wędrowcu tak potężnego wrażenia. Słyszał tylko krakanie wron, a nie muzykę w nim zawartą. Widział szarość, zamiast gamy ponurych barw. Szum i wilgoć deszczu przyprawiały o dreszcz zimna, a nie rozkoszy. Mgła stała się denerwującym oparem, a nie schronieniem przed światem i wrotami do innego wymiaru.

Czy watro być tym, kim jestem? zastanawiał się samotnik. Nie móc z nikim rozmawiać? Ciągle trafiać na fałszywych ludzi? I ciągle mieć nadzieję? Czyżby bez niej rzeczywiście było łatwiej? Mniej boli, to pewne. Odrętwienie? Zamarzam i tak. Im szybciej, tym lepiej… Ogarnęło go psychiczne zmęczenie. Jak długo można walić głową w mur, z zamiarem przebicia kamiennej ściany? A jeżeli wystarczy przywrócić uszom dawny kolor? Czy wtedy zostanę członkiem normalnego społeczeństwa? Czy wtedy ktoś mnie zrozumie, wesprze? Czy całe moje życie ulegnie zmianie tylko dzięki uszom? Paradoksalne, ale prawdziwe. Wystarczy jedyni pozbyć się tego zabarwienia, spowodowanego zbyt dużą ilością piwa wypitego 17 marca…

Gdy tego dnia powrócił do pustego domu, chciał zrealizować swój zamiar. W łazience długo wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze. Ogarniały go coraz większe wątpliwości. Najzwyczajniej w świecie się bał, śmiertelnie przerażony zmianą… Nagle wzrok mu się rozjaśnił. Nie może tego zrobić. Nie po to walczył całe życie, by teraz złożyć broń u jego stóp. Może na murze powstała rysa? Czy ma pozwolić, aby ją zaszpachlowano? Znał odpowiedź jeszcze zanim zadał to pytanie.

 

Następnego dnia znów wybrał się do Ogrodu Saskiego. Tym razem nie unikał ludzkich spojrzeń, nie wahał się zamienić kilku słów z przypadkowo poznanymi osobami. Miał odwagę powiedzieć farbowanym, żeby poszli do diabła i nie bawili się w coś, czego nie rozumieją. Zaszokował, zmiażdżył, zranił wielu członków społeczności. Jednak nie miał wyrzutów sumienia. Zrozumiał, że nie warto. Nigdy nie należy wyrzekać się siebie. Rób, co zapragniesz. Niech to będzie miarą.

Szczęście Człowieka O Zielonych Uszach nie miało granic, kiedy poznał Człowieka O Zielonym Języku…

 

 

Koniec

Komentarze

Podoba mi się Twój język i nie mam na myśli jego koloru:) Opis miasta plastyczny, mgła wilgotna, wszystko jak należy, a tego oddziaływania na wszystkie zmysły bardzo brakuje w wielu umieszczanych na tej stronie opowiadaniach. 
Zerknij jeszcze raz na tekst, brakuje tu i tam kropki czy przecinka.

Tylko czy sens opowiadania jest dokładnie taki, jak napisałaś? I tylko tyle?
Możliwe, że jestem zaspany, ale takie odniosłem wrażenie, że to, co powinno zostać do domyślenia się, powiedziałaś wprost.

Nie ma to jak miniaturka na temat "co ja myślę o...". Tym razem na tapecie Sens Życia & Głos Ludu a Sprawa Własna. Proponuję najpierw nauczyć się poprawnie zapisywać dialogi, zanim zaczniemy przekazywać prawdy dziejowe i inne głębokie przesłania.

 

Zaraz ktoś pewnie wystosuje do mnie enuncjację z cyklu "a ten to sie zawsze musi wyzłośliwiać". Ale ja to mam w d... daleko i głęboko, bo Autor mnie oświecił. Przecież nigdy nie należy wyrzekać się siebie! Mogę robić co zapragnę, niech to będzie miarą! Hm... w sumie to dawno nikogo nie mordowałem...     

Nie jestem pewna, ale wydaje się, że są tu dwa wątki. Jeden to problem odmienności, drugi to szukanie celu w życiu.
Dialog mówi o celu, to co przed i po nim o odmienności. Lepiej zostać przy jednym wątku w tak krótkiej formie.
Ja troszeczkę się zgubiłam, ale to tylko moje odczucie.
Pomysł jest. W przeciwieństwie do "przedpiscy" lubię cykł "co ja myślę o ...".
O innych rzeczach nie piszę, bo brak mi kompetencji.

Podoba mi się styl, ciekawy i dość namacalny - można sobie wszystko zmaterializować w głowie, nie czytając jednego zdania pierdyliard razy. Co prawda czasem kolega autor zapędza się w skrótach myślowych i niejasnych metaforach, ale można to zrzucić na karb klimaciku tego opka.
Generalnie - Jakby miało to 15 stron to chyba by mnie cholera wzięła czytając to, ale w takiej formie jak jest, całkiem ciekawe jako przerywnik przy herbatce :)

Tak jak napisał Ajwenchoł, tekst oddziaływuje na zmysły, czytając go czułem to, co czytelnik czuć powinien, a więc bliskość świata, w którym żyje Człowiek O Zielonych Uszach; opisy realistyczne, ponad to treść bogata w pytania i kwestie nieodłącznie nam towarzyszące.

Nowa Fantastyka