- Opowiadanie: estera - Sokół usiadł na moim oknie.

Sokół usiadł na moim oknie.

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Sokół usiadł na moim oknie.

Zabierz mnie ze sobą. Nawet nie wiesz, jak marznę w tym domu. Nie lubię tych ścian, są takie białe. W ogóle nie lubię tego miejsca. Chciałabym polecieć z tobą, Panie Sokole, a ty tu sobie siedzisz na parapecie. Masz ładne pióra.

Dzisiaj Louis powiedział, że jestem brzydka, ale mu nie wierzę. Mama zawsze powtarzała, że jestem piękna. Najpiękniejsza na świecie.

Dobrze, że jesteś tu ze mną.

– Znowu nie możesz spać?

Miło, że ze mną rozmawiasz, Panie Sokole. Czasami mam wrażenie, że ludzie tutaj w ogóle nie potrafią mówić! Czy coś cię swędzi pod skrzydłem, przyjacielu?

– Chryste, Emilia, to mówię ja, a nie jakieś wstrętne ptaszysko. Jestem tutaj!

To ten głos, nie lubię go. Zawsze tu jest i nie mogę się go pozbyć. Skrzeczy i marudzi, nie daje mi spokoju. Oprócz głosu, jest jeszcze dziewczyna, śpi w łóżku obok. Też jej nie lubię, a tak naprawdę myślę, że jest mężczyzną. To znaczy ona się zmienia, w ciągu dnia jest dziewczyną, pryszczatą i pyskatą, a w nocy staje się brzydkim facetem. Tak właśnie myślę. Myślę też, że wtedy nazywa się Charlie.

– Nie jestem facetem, a na imię mam Renata! A ty… Ty jesteś największym czubkiem, jakiego spotkałam! Masz gorzej ode mnie!

Znowu to robi! Nie daje mi spokoju. Nie lubię Charliego.

– Świetnie. Porozmawiaj z sokołem.

Czasami widać stąd gwiazdy, chciałbyś to zobaczyć, Panie Sokole! Małe, błyszczące guziczki na czarnej sukience. Pamiętam, że kiedyś chodziłam z mamą na spacery w nocy, taty wtedy nie było. Któregoś razu znalazłyśmy na drodze dziwne zwierzę. Było ogromne, włochate, z wielkimi kłami i błyszczącymi oczami. Zupełnie jak guziczki. Mama mówiła, że powinnyśmy sobie pójść, ale ja wiedziałam, że to chciało nas przy sobie zatrzymać. Ono umierało, Panie Sokole. Wiesz jak to jest, gdy się umiera?

– Zamknij się wreszcie, Emilia! Jest czwarta w nocy… Albo nad ranem. Nieważne, po prostu się zamknij i daj mi spać.

Rebecca jest nieznośna.

– Renata!

Trudno mi w to uwierzyć, że muszę siedzieć w tym miejscu. Parę razy chciałam po prostu wyjść, ale ci ludzie w białych piżamach mi nie pozwalają. Tłumaczyłam im, że idę do domu, ale oni nie rozumieją! Nikt tutaj niczego nie rozumie. A już na pewno nie Joseph! On całymi dniami siedzi twarzą przy ścianie i gada do siebie. Wyobrażasz sobie, Panie Sokole? Gada do siebie – jak wariat! Josepha też nie lubię. I jeszcze Glorii, ona jest dziwna. Zjada swoje włosy, dlatego jest całkiem łysa. A potem wymiotuje nimi jak kot.

– Na litość boską. Od twojego gadania gorsze są tylko imiona, które wymyślasz. Ona się nazywa Grażyna. Śpij, ty tępa strzało bez grota.

Zobacz, Panie Sokole. Rebecca zamienia się w Charliego. Widzisz? Ma przebrzydłą paszczurę! Krzywy nos i zajęcze wargi. I jeszcze ma garba. Charlie jest brzydki…

Obudziłam się i już cię nie było, Panie Sokole. Prosiłam cię, żebyś mnie zabrał ze sobą…

– Marto, Marto! Zabierzcie ją z mojego pokoju, ona mi nie daje spać!

– Przykro mi, kochana, znasz zasady. Gdybyśmy wszystkich mieszali na życzenie, mielibyśmy tu niezły bałagan w papierach.

– Ale ja przy niej zwariuję!

– To nie były najlepsze słowa, jakich mogłaś użyć, Renatko.

– Suka…

– Słyszałam. Zresztą, dobrze wiesz, że Emilia cię potrzebuje.

Nie wiem kim jest Emilia.

– Grażyna Treska, lekarstwa!

– Jezu, zróbcie coś z nią, ona znowu wymiotuje…

– Renata Niechciał, lekarstwa!

– Odsuń się, spaślaku. To moja kolej.

– Emilia Falkonowska, lekarstwa!

Nie wiem kim jest Emilia…

– Emilia Falkonowska, lekarstwa!

Nie wiem kim jest Emilia! Nie wiem!

– Emilia Falkonowska, proszę podejść do okienka. Twoje lekarstwa!

NIE WIEM KIM JEST EMILIA! NIE WIEM KIM JEST EMILIA!

– Emilia, idiotko, uspokój się.

Nie wiem, nie wiem… Nie wiem.

– Wyluzuj, mogę ci powiedzieć kim jest Emilia… To taka jedna, która śpi ze mną w pokoju i ma nieźle we łbie poprzestawiane. Nie lubi lekarstw, ludzi i szpitala, chociaż to akurat nie jest nic dziwnego. A ja jestem Renata. Żaden Charlie i Rebecca, tylko Renata! Rozumiesz, wredna jędzo?! RE-NA-TA! Renata! A Emilia to ty! Emilia! Emilia! Emilia!

– Renata, przestań! Stresujesz ją!

– Emilia! Emilia! Emilia!

– Zabierzcie je do izolatki! Obie!

– Ale mnie za co?! Puszczaj, zafajdańcu…!

 

 

 

 

Zabierz mnie ze sobą, Panie Sokole.

Zimno mi.

Czy mógłbyś mnie odwiedzić? Jestem tu sama.

Wydaje mi się, że rosną mi pióra. Coś strasznie swędzi i mam takie bąbelki na skórze. Myślisz, że będę mogła z tobą polecieć?

Panie Sokole, mam dziób. I coraz więcej piór, widziałeś? Bardzo się cieszę, tylko, że swędzi…

– Dobrze, złotko, swoje już odsiedziałaś. Możesz wyjść na… SŁODKI JEZU! Zabierzcie ją do medycznego! Natychmiast! Na Boga, coś ty sobie zrobiła, dziewczyno?! Boże, dobry Boże, ile tu krwi…

 

 

 

Nienawidzę ich! Zobacz, co mi zrobili, Panie Sokole! Owinęli mnie całą w bandaże, żeby zasłonić moje pióra! Nie chcą ich oglądać, bo mi zazdroszczą, że będę mogła latać. Polecę z tobą, obiecuję. Muszę się tylko stąd wydostać… Mówiłam, że nic nie rozumieją. Pomóż mi, Panie Sokole!

­– Nie mogę cię słuchać, ani na ciebie patrzeć, Emilia. Jesteś szalona.

Chcę stąd odlecieć! Natychmiast. Mam pióra, mam skrzydła. I dziób. A oni mnie przywiązali! Nie chcę tu być.

– Emilia…

Nie wiem kim jest Emilia.

Nie chcę tu być! Mam skrzydła! Rozwiąż mnie!

– Chyba zwariowałaś, kretynko! Prawie się obdarłaś ze skóry własnymi rękoma…!

Rozwiąż mnie…

– Nie ma mowy!

Proszę cię. Renatko…

Spójrz, Panie Sokole. Jestem wolna, a przed nami niebo! Tak bardzo chcę stąd odlecieć, ale wiesz, trochę się boję. Mam nadzieję, że zrozumiesz, to mój pierwszy raz, wcześniej nie latałam. Pisklęta wyskakują z gniazda, żeby się nauczyć latać, prawda? Może stanę tutaj, będzie łatwiej… Czujesz ten zapach, Panie Sokole? Tak pachnie wiatr… Spójrz, ja lecę!

 

Koniec

Komentarze

Styl w ogóle mi nie odpowiada. Takie zdania jak '' Dzisiaj Louis powiedział, że jestem brzydka, ale mu nie wierzę. Mama zawsze powtarzała, że jestem piękna. '' brzmią banalnie i zwyczajnie tekst traci w oczach czytelnika (moich), a te ciągłe irytujące zwroty Panie Sokole, Panie Sokole, Panie Sokole... Daj Pan spokój.
Bez oceny.

Pan Sokół jest, jak mi się wydaje, symbolem marzeń i świata zewnętrznego. Emilia --- no cóż, coś jej dolega...
Czy można opisać nieznane nam i niedostępne dla nas, ludzi z nazwy i definicji normalnych, światy wykluczonych poza nawias owej normalności? Raczej nie; każda próba będzie jedynie próbą, która może kogoś przekonać do siebie, kogoś innego rozśmieszyć, jeszcze kogoś rozzłościć.
Loty nad kukułczym gniazdem to przedsięwzięcie wysoce ryzykowne.
Od oceny powstrzymuję się --- nie wiem, czy byłaby odpowiednia, chociaż, na pociechę dodam, nie byłaby niską.

Loty nad kukułczym gniazdem to mój ulubiony rodzaj lotów.
Dlatego będę podejmować ten temat jeszcze nie raz i nie dwa. Może w końcu się uda.
Dzięki za słowa krytyki :}

Ogólnie myślę, że jednak warto ryzykować, nawet jeśli efekt naszych starań nie będzie najepszy. A co do tekstu, to nie wciągnął mnie już jak "Wicher", ale też nie zraził szczególnie. Próba może nie najwyższych lotów, ale przeczytać można, a i długością nie razi. W każdym razie ja lubię takie fantazjowanie na granicy szaleństwa bo wtedy można wymyślać naprawdę niestworzone rzeczy i nie potrzebują one wyjaśnienia, bo w końcu wszystko może się wydarzyć w takiej głowie, choć jak wspomniał AdamKB, wcale tak naprawdę nie wiemy co może się tam dziać. Ale myślę, że A. C. Clarke też nie wiedział jak wyglądaja odległe części kosmosu, a jak blisko prawdy okazał się być. Dlatego próbować warto. Jedyne co mnie rozsmieszyło w tym tekście to stwierdzenie pod sam koniec " Chyba zwariowałaś, kretynko! " - bardzo odkrywcze:)
Daję 3 i pozdrawiam.

Przebiłem się przez ten tekst z zadziwiająca lekkością, chociaż nie powiem, aby mnie szczególnie porwał. Wywołał we mnie raczej uczucie swego rodzaju niepokoju - czyli chyba nieźle.

Według mnie "Wicher" napisałaś dużo lepiej, bardzo dużo lepiej niż ten tekst. Tamten się czuło, niemalże widziało opisywane przez ciebie obrazy, tego nie czułem wogóle. Ot, dziewczynka zamknięta w wariatkowie ma atak, a co z tego ataku wynika, widzimy. I tyle. Ja tu nic więcej nie widzę, nie dostrzegam żadnej ukrytej głębi, żadnego drugiego dna... Choć może ono tu faktycznie jest. Dlatego oceny brak.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa wersja "Ptaśka"? Żeby było fantastycznie, brakuje dziwacznych piórek w pokoju Renaty po tym, jak Emilia się zabiła, spadając ;)
Oczywiście się czepiam, ale to subiektywne.

Oj taaak, uwielbiam "Ptaśka". Ale to profanacja, porównywać moje to-to do Wiliama Whartona ;d

Dlaczego, poziom podobny.

Nowa Fantastyka