https://www.artstation.com/artwork/JrJ6d
https://www.artstation.com/artwork/JrJ6d
Pomnik Czynu Mechatronicznego stał tam, gdzie zwykle stać miał. Trudno jednak by powiedzieć, czy maszyny wchodzące w jego skład celowo doprowadzono na miejsce, czy też może wybrano miejsce, w którym było ich tak wiele pozostawionych. Teraz to właśnie wyglądało tak że cale Mocarne Wojsko strzelało w powietrze. W bitwie pozostawianej dla innych odwiedzających. Tego dnia zresztą celebrowano ją po raz kolejny.
– A zatem na tej polanie lazerne hufce podhalańskie idące spod Zaleśnej starły się z blasternikami spieszonymi Czerwonej Gwiazdy planującymi rajd na Groń. Na szczęście ofensywa oddziałów Landswehr Slawiańskich pod wodzą von Beselera, które niedawno pokonały już Waregów Odyna pod wodzą Inoziemcowa pod Buon Retiro… – ciągnął konferansjer w oddali. A co konferansjer mówi maszyna w miasteczku roznosi z szerokie pole.
Dwie postaci szły przez pole w oddaleniu od uroczystości. Jedna na dwóch nogach, druga na czterech. Jedna z nich już nie dziwi się nawet temu, że widzi drugą. Wiele ostatnio już przeszła rzeczy. Rzeczy, których nie zapomni. Druga z nich już nie żyje. Idą do dziwnej uroczystości w oddali z nadzieją, że ktoś im tam pomoże. A że nudno tak iść po terenie, gdzie min nie ma to rozmawiają sobie. A o czym rozmawiają jeno ziemia słyszy.
– A może to duch czasu przyczajany przez lata, wylazł skądś, jak zobaczył wszystkich co to się w dawne wojny bawili. Wiadomo, dzieje spokojne wówczas były i jedynie energia dawnych bojów mogła ożywić znudzonych pokojem i dostatkiem ludzi. Wchodzili oni do komory i wchodziły w nich echa dawnych pieśni, danych bojów, dawnych dni. I od razu wychodzili zabierając sobie sprzed oczu problemy i zastępując je myślą o tym jak to dawniej było wspaniale. Ach jak na wojence ładnie! Wtedy jeszcze tutaj miało działać uzdrowisko, zjeżdżało czasem towarzystwo odpocząć chorzy zasięgnąć siły u wód i tu też nieświadomi jeszcze tego jak potoczą się dalsze losy tych wynalazków eksperymentowano także z Mgłą Dziejów. -ciągnęła długo pierwsza
– Co ty znowu wymyślasz?
– O stanął tak przed wszystkimi miłośnikami surm bojowych i huku dział w ich rycerskich przebraniach właśnie. Miecze z dykty, hełmy z folii, słuchają przerażeni i rzekł im duch o oczach z zegarów i wąsiskach z sekundników „Jam jest Duch Czasu przywołany waszymi zabawami. Chcecie, by wasze dawne czasy wróciły, wrócił heroizm i wielkie bitwy. Chcecie ujrzeć to swoim oczami. To dostaniecie to tak, że wasze wnuki się nie pozbierają”
– Skończ z tym już naprawdę
– Ja tylko staram dodać się pewnego wyjaśnienia do walącego się już tak długo świata. Bo tego chyba właśnie potrzebujemy. Niby to z tej właśnie okolicy, niby z tego ducha winy wyszły wszystkie naszego świata nieszczęścia. Lepsze to jest niż gadanie o granicach i dalekich ziemiach, które ktoś to chciał zabrać, bo jemu zabrali je wcześniej.
– Bo znasz się świetnie na wszystkim i wiesz kto i zawsze włączył.
– Wiem, że mój stan nie pozwala na to by opowiadać o waszym świecie, ale do duchów dalej jest mi blisko.
– Udajesz, bo też masz dość tego wszystkiego.
– Bycie duchem jakoś tego nie zmienia.
– Ważne jest to jakiego jest się gatunku. I tu mamy mały problem. Nawet pomimo tego co robili inżynierowie czarnoksiężnicy wszystkich armii, ludzie i zwierzęta różnią się między sobą.
– Czyli jak nie prześladujecie się nawzajem z powodu różnic, dyskryminujecie za to inne gatunki. To dla was typowe.
***
Szły dalej sobie przez pole jedna na dwóch lapach, druga na czterech nogach. I mogły już dostrzec jeszcze większy tłum ludzi w miasteczku. Okolica jego była niewiele spokojniejsza niż w latach poprzednich. Każde miejsce takie jest gdy nikt cię tam ciągle nie zabija. Chwila spokoju pozwalała jednak niczym w krajobrazie zniszczonym bombami i rzeczami od bomb groźniejszymi.
– To to już była przesada moim zdaniem. Już po pierwszym ostrzale wszystko tu było martwe. Potem to już chyba nie było potrzeby by działać dalej. chyba ktoś chciał sobie zobaczyć czy można w jeden dzień wyżłobić dolinę. Do tego to trochę jednak im zabrakło.
– Może bali się, że jacyś szczęściarze przetrwali….
– Częściarze raczej. Rozrywało to wszystko na strzępy. Z tych co przeżyli pewnie można by zszyć jednego człowieka i to pewnie wybrakowanego. Ale ja się na waszej anatomii nie znam. Za dużo ze zjadaniem was było zachodu.
– Przesadzasz trochę. Niektorzy
– I jak teraz tu spokojnie. Nie ma to jak szacunek ludzi do ciał kamratów. Nie bedziem profanować mogił naszych kamratów, mówią w sztabie rozwalim ciaper sąsiednią dolinkę, bo tam jeszcze bitki nie było.
– Tak to widzisz?
– Dziwnie się tu teraz wraca .
– Ty też tu byłaś?
– W mieliście tu swoje uzdrowisko, my też coś tym stylu. U nas były to teren nie należący do nikogo. Nikt tu nie polował, ale też i nikogo nie przeganiało się z tej okolicy. Czasem więc można było tu prawie że odpocząć. Kiedy wy zaczęliście się zabijać przylazł tu właśnie ogromny samiec w pościgu za drugim. Twierdził, że skoro wy niszczycie to miejsce, to nie ma już miejsca na pokój dla nas. I zapowiedział że zbije rywala.
– I zrobił to?
– Nie, wasi ustrzelili obu. Mnie to zdziwiło bo to była nasza ziemia i wyście bali się nas niej polować. A tu weszli ludzie ubrani inaczej niż myśliwi i w większej liczbie niż myśliwi. Potem zresztą nawet nie zabrali tylko futra, jak to głupie ludzi czasem robiły tylko od razu ruszyli by nas zjeść.
– A jak wyglądali?
– Tacy w niebieskim to była ta twoja armia wtedy?
– Nie. Nasi w tym momencie mieli już zielone stroje. To może byli…
– Ochotnicze odziały wsparcia – ktoś znowu krzyczał ze szczekaczki.
– O właśnie ci. Nie lubiliśmy ich nigdy. Tak naprawdę to byli zresztą poborowi.
– A co to jest za ogłoszenie?
– Nie potrafisz czytać. Chyba znasz się na wszystkim?
– Ale to ludzkie. To i jak mam to odczytać?
– „Ogłasza się, że w rocznicę chwalebnego boju Jego ekscelencja Minister”
– To chyba nam jakoś nie pomoże?
– „Przybędzie Wielce Szanowna Jego Nadekscelencja Minister Wojny”
– Stanowczo nam nie pomoże
-„Przybędzie na specjalne otworzenie cmentarza i pomnika Czynu Mechatronicznego w mieście. Obywatele musza się obowiązkowo stawić na uczestniczenie w tych patriotycznych chwilach radości” To niemożliwe!
– Co?
– Ten portret! Ta morda.To jest minister Wojny teraz?
– Ty jesteś ludziem, ty go możesz rozpoznać.
– Pamiętam go jeszcze z czasów wojny. Raz tylko się pojawił na jakimś wiecu. Krzyczał wszystkim, że należy porzucić spory dla obrony narodu Krzyczal, że każdy musi wstąpić do armii. I miał sobie coś takiego, że ludzi mu ufali
– To chyba widać, że ma doświadczenie w zawodzie
– Zabił on i wszyscy ludzie z obu sztabów nas wszystkich. Nawet tamci z drugiej strony nie byli aż tak źli. Nawet i w innych miejscach nie zginęło tak wielu ludzi jak tu.
– To może jednak poszukajmy innego miejsca na odpoczynek. Tu chyba raczej nie będziesz zbyt spokojna.
– Musze cos mu zrobić. Muszę pokazać, że żywi wciąż pamiętają o śmierci wszystkich tych którzy ginęli bez sensu.
Odpowiedzią było jedynie smutne spojrzenie kocich oczu. Dopiero potem z kocich ust wypowiedziane zostały słowa:
– Wiesz, jest jedna rzecz jaką chciałam ci powiedzieć. Jedna z nas nie żyje
– To wiedziałam już od chwili kiedy cię spotkałam. Przecież tylko z duchem zwierzęcia można rozmawiać. Przecież widziałam cię dopiero p oraz pierwszy te kilka dni temu przyszłaś do mnie z mgły. Tak wiec jeśli jesteś duchem, jesteś tu naprawdę, to nie jesteś duchem tygrysa. Tylko raczej tych co tu zginęli Jesteś żołnierzem śniacym o byciu tygrysicą.
– Tu się mylisz, przecież dobrze wiem, że żyję. Tylko z martwymi ludźmi daje mi się rozmawiać. I tak naprawdę spotkałyśmy się inaczej. Ty leżałaś już martwa po tej bitwie tak jak i reszta ludzi ty jednak z jakiegoś powodu stałaś obok siebie samej i nie znikłaś gdy oni odchodzili.
– Dalej ciągniesz te swoje dziwne opowieści?
– Jak uważasz. Przekonamy się jak dojdziemy. I co czesz zrobić zanim cię jak wariatkę wyciągną spod trybuny z ministrem. O ile oczywiście żyjesz. Co tylko ty sobie wmawiasz.
-Będę krzyczeć, Może wtedy ktoś usłyszy.
***
I Ostatecznie droga się kończy. Nie wiadomo dlaczego w samym miasteczku już na sam widok idącej pary rozstępuje się mały oddział pilnujący podejścia pod trybunę. Sami ludzie też nie wiedzieli dlaczego rozstępowali się nagle w jednym miejscu. Niektórzy przysięgali jeszcze, że posłyszeli słowa:
– Wykrzycz mu to!
Tu znowu minister wojny zaczął odpowiadać znowu jak żal mu dzielnych bohaterów co za ojcowiznę polegli i że krew ich stała się nasieniem przyszłej zemsty. A Zemsta zbawi naród tak jak dawniej wszyscy wielcy wojownicy bohaterskich czynów dokonywali tez z zemsty. I pomnieć też trzeba bohaterów którzy ginęli i ginąć będą. A tu nagle krzyk słyszy o jakby do niego skierowany:
-Zabiliście na wszyscy. Piliście herbatę ,graliście w tenis , my umieraliśmy za was. A na koniec wręczyliście sobie nagrody za dobry plan.
Minister przerażony zamyka usta, przerywa przemowę. nagle spogląda w dal a eskorta za nim. Nie widać nigdzie osoby co krzyczała
A ludzie z eskorty widzą samego tygrysa.
Literówek jak mrówków.
To jest dobry fragment reprezentatywny.
Dwie postaci szły przez pole w oddaleniu od uroczystości. Jedna na dwóch nogach, druga na czterech. Jedna z nich już nie dziwi się nawet temu, że widzi drugą. Wiele ostatnio już przeszła rzeczy. Rzeczy, których nie zapomni. Druga z nich już nie żyje. Idą do dziwnej uroczystości w oddali z nadzieją, że ktoś im tam pomoże. A że nudno tak iść po terenie, gdzie min nie ma to rozmawiają sobie. A o czym rozmawiają jeno ziemia słyszy.
To zaś wprowadza tylko zamęt.
Na szczęście ofensywa oddziałów Landswehr Slawiańskich pod wodzą von Beselera, które niedawno pokonały już Waregów Odyna pod wodzą Inoziemcowa pod Buon Retiro…
Kulawe to wszystko, nie szło doczytać do końca. Zbyt dużo czeka dobrych tekstów.
Pozdrawiam.
Melduję, że przeczytałam.
Zgodzę się, że napisane kiepściutko. A do tego opublikowane anonimowo – co wróży tyle, że ja poświęcę czas na łapankę, a opowiadanie później zwyczajnie zniknie. Jak mówi Darcon – inne teksty czekają. :<
Veni, vidi, legi.
Nie przekonało.
Fabularnie szału nie ma – idą sobie dwie fantastyczne istoty, rozmawiają (infodumpami), a na końcu jedna z nich wymyśla oficjelowi.
Zgadzam się z przedpiścami, że wykonanie kiepskie. Interpunkcja kuleje – czasami nawet nie ma kropki na końcu zdania. Literówki, zapis dialogów do remontu. Skąpisz didaskaliów, na ogół nie wiadomo, kto co mówi.
Tu znowu minister wojny zaczął odpowiadać znowu jak żal mu dzielnych bohaterów co za ojcowiznę polegli
Jest różnica między ojczyzną i ojcowizną.
Bardzo nie chciałem być upierdliwy, ale będę, i zdyskwalifikuję opowiadanie za brak tytułu pracy w przedmowie. Tyle razy prosiłem, przypominałem, opieprzałem i groziłem, że teraz już muszę być, niestety, słowny.
Poza tym próbowałem przeczytać, ale dałem sobie spokój. Wybacz Autorze, ale naprawdę fatalne wykonanie i treść tak bardzo pogmatwana, iż zasadniczo podpada pod definicję bełkotu, przekonały mnie, że jednak mam lepsze rzeczy do robienia, niż zmaganie się z tekstem, którego czytanie męczy mnie nadzwyczajnie, a które i tak nigdzie dalej nie zaprowadzi ani Ciebie, ani mnie.
Peace!
Z przykrością stwierdzam, że w tekście roi się od usterek, głównie literówek, do tego zły zapis dialogów.
W sumie nie wiadomo, co się tam stało. Zaczęło się od całkiem ciekawego pomnika, jednak ten pozostał bardzo w tle, a główne skrzypce zagrał mało dla mnie zrozumiały i mało ciekawy dialog. Brzmi on z różnych powodów dziwnie – stylistyki, zwłaszcza że nie jest ona równa, tematyki, formy przeprowadzenia.
Idą dwie postacie. Gadają. Dookoła zniszczenia wojenne, zapewne reprezentujące te literówki w tekście. Fabuła więc ani nie porwała, a wykonanie dodatkowo wystraszyło. Bywa.
Niestety w tekście nie ma nic nowego. Nie podeszło.
Bardzo wątły pomysł i fatalne wykonanie – masa literówek, powtórzeń, źle skonstruowanych zdań, dialogi pozbawione didaskaliów i nie najlepsza interpunkcja sprawiły, że z trudem doczytałam do końca.