- Opowiadanie: Zyzio29 - Opowiadanie dla nieco młodszych.

Opowiadanie dla nieco młodszych.

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Opowiadanie dla nieco młodszych.

Michał Kowalski pędził przed siebie swoim wozem. Koniecznie chciał zdążyć na lotnisko, by odebrać swoja ukochaną, która wróciła z Nowego Jorku. Niezmiernie cieszył się z tego spotkania, ponieważ to właśnie dziś zamierzał się oświadczyć. Wszystko było zaplanowane, tak, aby Kasia nigdy nie zapomniała tej chwili. Nasz bohater nie mógł wiedzieć, że pan Henio – 42 letni kierowca ciężarówki godzinę temu po imprezie suto zakrapianej alkoholem wsiadł do swojego Stara. Nie mógł też wiedzieć, że ich pojazdy spotkają się tuż za zakrętem. Wynik tej nierównej walki mógł być tylko jeden…

Michał ocknął się w ciemnym i śmierdzącym stęchlizną miejscu. Cztery zimne kamienne ściany na pewno nie przypominały wnętrza jego samochodu, wyłożonego skórzaną tapicerką. Ogarnęła go złość. – Gdzie ja u diabła jestem?! – Krzyczał. Jeszcze raz przyjrzał się pomieszczeniu, w którym się znalazł. W rogu dostrzegł kufer – otworzył go. W środku nie było nic interesującego, poza pięknie wykonanym toporem. Michał wziął broń do ręki i machnął nią.

– Ostrożnie!

Mężczyzna odwrócił się, lecz nikogo nie ujrzał. Jeszcze raz zamachnął toporem i znów usłyszał:

– Przestań!

Niczego nie rozumiał. Przecież był tutaj sam, więc skąd ten głos? Wbrew wszelkie logice zawołał:

– Gdzie jesteś?

– Tutaj bezmózga małpo! – Usłyszał w odpowiedzi.

Tym razem zrozumiał. Głos, który słyszał należał do broni ze skrzyni.

– Chyba oszalałem, to tylko zwykły topór.

– Zwykły??! Kmieciu jestem bronią samego Umun – Ra. Boga wszelkiego istnienia.

– Aha, a mógłbyś mi powiedzieć gdzie ja jestem?

– Jesteś w krainie Zanzaria, gdzie magia znajduje się wszędzie.

Michał chciał, by to wszystko było snem. Miał dość gadającej broni i pomieszczenia, w którym przebywał. Marzył by wyjść na świeże powietrze.

Wiesz jak stąd wyjść? – Zwrócił się do topora.

– Pewnie podejdź do ściany przy kufrze i powiedz „Memento".

Mężczyzna zrobił to, co powiedział topór i ściana podniosła się w górę ukazując tunel. Nie bacząc na nic ruszył przed siebie. Tunel biegł cały czas prosto i był niemiłosiernie długi. W końcu Michał ujrzał wyjście. Gdy wyszedł oślepiło go poranne słońce, przetarł oczy i rozejrzał się. Znajdował się na leśnej polanie.

– Jak tu pięknie – pomyślał.

Ten widok przypomniał mu, jak poznał Kasię. Spędzał urlop w Bieszczadach. Podczas spaceru natknął się na atrakcyjną brunetkę robiącą zdjęcia.

Podszedł do niej i zaczął rozmowę od dowcipu, który jeszcze nigdy nikogo nie rozśmieszył. Wbrew wszystkiemu, co normalne dziewczyna uśmiechnęła się ukradkiem. Dalsza rozmowa potoczyła się prosto:

– Witaj, jestem Michał.

– Kasia.

– Więc co tu robisz? – Zapytał.

– Hm, może zdjęcia? – Odpowiedziała naigrywając się.

– Piękna i dowcipna, czego chcieć więcej?

– Ty mi powiedz – rzekła uśmiechając się zalotnie.

– Wiesz, niedaleko stąd jest kawiarenka, podają tam nieziemskie espresso. Może dasz się zaprosić?

– Chętnie, ale obiecaj mi jedno.

– Słucham.

– Nie opowiadaj więcej dowcipów…

Po tym spotkaniu były kolejne i kolejne, aż Michał nie wyobrażał sobie życia bez niej. Ach, gdyby mógł ją teraz przytulić…

Z tych radosnych rozmyślań wyrwał go krzyk topora:

– Skacz w bok! Już!

Bohater zareagował błyskawicznie. W miejsce, gdzie przed chwilą stał uderzyła z ogromną siłą maczuga. Michał odwrócił się i spojrzał. Przed sobą miał wielkiego ogra, zdziwionego tym, że ta mała istota przeżyła jego cios.

– Szybko, atakuj go – powiedział topór.

Michał uderzył ogra w nogę. Stwór ryknął z bólu i ponownie zaatakował maczugą. Mężczyzna w ostatniej chwili zrobił unik. Nim potwór zdążył zadać kolejny cios, rzucił toporem trafiając ogra w głowę. Stwór stał jeszcze chwilę, nim padł na ziemię bez życia.

Zwycięzca podszedł do ciała i wyciągnął topór tkwiący w czaszce.

– Piękny rzut! Ciężko trafić w coś tak małego jak mózg ogra – powiedziała pełna entuzjazmu broń.

– Miałem szczęście – odpowiedział Michał.

– Skromniś z ciebie wędrowcze – rzekł głos dobiegający zza pleców bohatera.

Michał odwrócił się i zobaczył trzy niskie postacie. Gdyby nie brody i ciężkie topory można by je uznać za dzieci.

– Nie obawiaj się – powiedział pierwszy krasnolud. – Jestem Thor, a to Dorin i Gloin. Tropiliśmy tego ogra od trzech dni.

– Jestem Michał i przepraszam, że wam przeszkodziłem.

– Nonsens, bardziej ciekawi nas, kto cię nauczył tak władać toporem.

– Nie wiem, to chyba wrodzone.

Krasnoludy wybuchły śmiechem.

– Wrodzone! Słyszeliście, mówi jak krasnolud – powiedział ze śmiechem Dorin.

– Jesteś pewien, że twój ojciec nie był krasnoludem? – Zapytał Gloin.

– Nic mi o tym nie wiadomo – odpowiedział mu żartobliwie Michał.

– Już dość. Uspokójcie się – rozkazał Thor. – Michale, czy zechcesz nam towarzyszyć w dalszej podróży?

– Chętnie, mam już dość samotności.

– Świetnie, niedaleko mieszka mój stary przyjaciel Mafestus. Myślę, że z chęcią nas ugości.

Cała czwórka wędrowała leśną drogą. Krasnoludy śpiewały piosenki o pracy w kopalni i walkach z elfami. Uwagę Michała przykuła piękna pieśń o kurtyzanie, której narzeczony był wilkołakiem, ale prawdziwa miłość między nimi zdjęła klątwę. Po niezbyt długiej i bardzo przyjemnej podróży ujrzeli okazałe domostwo.

– Zanim tam wejdziemy chcę wam przypomnieć, że Mafestus jest magiem. Postarajcie się go nie obrazić.

Weszli na teren posiadłości czarodzieja, minęli ogród z bardzo dziwnymi roślinami i stanęli przed masywnymi drzwiami wejściowymi. Thor wyciągnął z kieszeni jakiś błyszczący kamień i wyszeptał coś do niego. Kamień zniknął, a drzwi się otworzyły. Krasnoludy i Michał weszli do środka. W przedpokoju przywitała ich młoda, rudowłosa kobieta.

– Mafestus się was spodziewał. Proszę chodźcie za mną.

Zaprowadziła ich do biblioteki gdzie siedział starszy człowiek.

– Witaj Thorze. Cieszę się, że mnie w końcu odwiedziłeś. Na pewno jesteście głodni i spragnieni. Idźcie z Angelą, wskaże wam drogę do kuchni.

Dziewczyna wskazała przyjaciołom drogę do kuchni. To, co tam ujrzeli przerosło ich najśmielsze oczekiwania. W pomieszczeniu stały dwa masywne dębowe stoły zastawione mnóstwem jedzenia, a obok stały beczki z piwem. Michał niewiele myśląc usiadł przy stole i zabrał się do jedzenia, krasnoludy poszły za jego przykładem. Gdy już wszyscy zaspokoili swój głód do pokoju weszła Angela.

– Michale, Mafestus prosi, żebyś do niego przyszedł. Sam – dodała, gdy krasnoludy wstały z miejsc.

– Nie przedstawiłem się. Skąd wiedziałaś jak się nazywam?

– Drobiazg, umiem czytać w myślach – powiedziała z tryumfem w głosie.

– Akurat – powiedział Dorin. – Jeśli tak, to, co teraz pomyślałem?

– Że mam zgrabny tyłeczek.

Thor i Gloin zaczęli się śmiać, a gdyby nie gęsta broda wszyscy widzieliby jak Dorin zaczerwienił się.

Michał uśmiechnął się i podążył za Angelą. Gdy tak za nią szedł, w myślach przyznał Dorinowi rację, ale szybko przypomniał sobie o zdolnościach dziewczyny i przeprosił ją na głos.

Dziewczyna zaśmiała się. Przyjęła przeprosiny i powiedziała, że akurat teraz nie czytała w jego myślach.

W końcu stanęli w drzwiach biblioteki. Michał wszedł do środka, gdzie czekał czarodziej.

– Usiądź – powiedział wskazując na krzesło.

Gdy Michał zajął miejsce czarodziej kontynuował:

– Nie jesteś z tego świata. Prawda?

– Nie jestem.

– Zostałeś wybrany prze Umun – Ra, to jego topór dzierżysz.

Michał spojrzał na broń wetkniętą za pas.

– Dlaczego ja?

– Bogowie mają to do siebie, że ich wyroki są niezbadane.

– Do czego zostałem wybrany?

Czarodziej westchnął:

– Widzisz, Zanzaria jest zagrożona przez armię chaosu.

– Mam sam pokonać armię?

– Nie. Twoim zadaniem jest zniszczyć zło u źródła.

– Czyli gdzie?

– W twierdzy Sedach, która znajduje się w Górach Mglistych, niedaleko Grzmotogrodu – siedziby krasnoludów.

– Jak tam trafię?

– Wyruszysz wraz z Thorem i pozostałymi krasnoludami.

– Gdy już tam będę, to, czego mam szukać?

– Za całym złem stoi Nekromion – księga mająca własną świadomość.

– Zaraz, największym zagrożeniem dla tego świata jest książka? – Zapytał z niedowierzaniem Michał.

– Brzmi śmiesznie, ale tak Nekromion zawiera najgorsze i najobrzydliwsze zaklęcia, napisane ludzką krwią. To jedna z tych rzeczy, które dla dobra człowieka nie powinny nigdy powstać.

– Jak zniszczę tę księgę?

– Niestety. Tylko wybraniec wie jak ją unicestwić, musisz poszukać w sobie odpowiedzi.

– Super. Nie mogłoby, chociaż raz być łatwo?

– Czas nas nagli. Wasza podróż trwałaby zbyt długo, więc przeniosę was na miejsce za pomocą magii. Chodźmy do laboratorium, twoi towarzysze z pewnością już tam są.

Rzeczywiście krasnoludy były już na miejscu.

– Zobaczę dom. Dawno tam nie byłem – wołał uradowany Gloin.

– Michale jesteśmy gotowi – zameldował Thor.

– Pójdziemy za tobą choćby na śmierć – dodał Dorin.

– Cieszy mnie wasz entuzjazm – odpowiedział Michał.

– Jesteście ostatnią nadzieją Zanzarii. Zanim wyruszycie, weź jeszcze to wybrańcu – rzekł Mafestus wręczając Michałowi róg ze złota.

– Dziękuję jest piękny.

– W odpowiedniej chwili użyjesz go ratując wiele istnień.

– Tym bardziej dziękuję.

Czarodziej podniósł ręce i wypowiedział zaklęcie. Czwórka bohaterów zniknęła w obłoku magicznego dymu.

– Powodzenia – dodał szeptem Mafestus…

– ŁUPS!! – Michał, Thor, Dorin i Gloin wylądowali na posadzce Sali tronowej.

Natychmiast zostali otoczeni przez straż.

– Przesuńcie się. Na bogów jestem królem, czy nie?! – Wołał poirytowany

Władca rozsuwając strażników. – Toż to mój bratanek Thor. Niech cię uściskam – złapał krasnoluda w ramiona.

– Wujku, pozwól, że ci przedstawię to Michał – wybraniec.

– Rad jestem niezmiernie z tego spotkania, jakem Eryk – władca Grzmotogrodu – powiedział ściskając dłoń Michała. – W innych okolicznościach ugościłbym was, ale moi zwiadowcy donieśli mi, że zbliża się ku nam olbrzymia armia.

– Ilu ich jest? – Zapytał Thor.

– Około stu tysięcy.

– A nasza armia? – Dopytywał się Gloin.

– Wraz z zaprzyjaźnionymi koboldami nasze siły liczą dwadzieścia pięć tysięcy zbrojnych.

– Nie mamy wielkich szans – rozpaczał Dorin.

– Nieważne! Staniemy do walki! Po śmierć i chwałę! – Wykrzyczał król wznosząc w górę bojowy młot.

– Po śmierć i chwałę! – Odpowiedziały krasnoludy

– Wasza wysokość – zwrócił się Michał do króla.

– Słucham?

– Czy mogę walczyć razem z wami?

– Zwykle nie pozwalamy się wtrącać ludziom do naszych wojen, ale skoro jesteś przyjacielem mojego bratanka i w dodatku wybrańcem, to masz prawo zginąć razem z nami.

– Dziękuję Wasza wysokość.

Michał podążył za krasnoludami w miejsce, gdzie miał rozegrać się bitwa. Już z daleka dało się słyszeć jęki zbliżającej się Armii Chaosu.

– Demony, szkielety, wampiry i inne plugastwo z dna piekieł – powiedział przez zaciśnięte zęby król. Nie poddam miasta. Nie dam wam tej satysfakcji.

Michał wiedział, że krasnoludy nie mają szans. -Przejdą przez nas jak gorący nóż przez masło. Muszę coś zrobić – pomyślał.

Nagle przypomniał sobie o rogu. Przyłożył go do ust i mocno dmuchnął.

Cała okolica pola walki wypełniła się dźwiękiem instrumentu. Armia chaosu właśnie ruszyła naprzód, gdy ziemia zatrzęsła się i otworzyła pochłaniając wszystkie wojska nieprzyjaciela.

Nastała cisza, po której wybuchły pełne radości okrzyki. Wszystkie krasnoludy wiwatowały na cześć Michała.

Godzinę po bitwie bohater siedział w Sali tronowej i rozmawiał z królem:

– Czemu nie cieszysz się wybrańcu, zło zostało pokonane.

– Nie całkiem.

– Co to znaczy?

– Jeżeli nie zniszczę księgi oni wrócą.

– Jak możemy ci pomóc?

– Chcę znać najkrótszą drogę do twierdzy Sedach.

– Chyba wiem jak ci pomóc. Chodź za mną.

Michał i król zeszli schodami do podziemi pałacu. Tam władca podszedł do drzwi i otworzył je.

– To sekretna droga wiodąca do twierdzy Sedach.

– Kolejny tunel, chyba mam deja vi.

– Na końcu tej drogi czeka strażnik. Powiadają, że jest potworny. Podobno nikt nie przeżył spotkania z nim.

– Kiedyś musi być pierwszy raz.

-Powodzenia i niech bogowie mają cię w opiece – dodał król i odszedł.

Michał przemierzał pełen pajęczyn i pleśni korytarz. Wdepnął w kałużę gęstej zielonej mazi.

– Cholera! Moje ulubione buty.

Szedł dalej z czasem zapach pleśni ustąpił i mężczyzna wyczuł świeże powietrze. Wkrótce zobaczył otwór, wyszedł nim do pięknie urządzonego ogrodu.

– Łał – powiedział przyglądając się altankom i klombom.

W dali ujrzał sztuczny wodospad i sadzawkę. Podszedł bliżej i usłyszał kobiecy śpiew. Piękna driada zażywała kąpieli pod wodospadem, całkiem naga. Michał stwierdził, że poza zieloną skórą ma wszystko na swoim miejscu. Pech chciał, że nadepnął na suchą gałąź. Trzask rozległ się echem w dolinie. Driada skoczyła do wody, przepłynęła sadzawkę i wyskoczyła z mieczem w dłoni tuż przed Michałem.

Zdziwiła się niezmiernie, bo przybysz zamiast walczyć patrzył w dół.

– Czemu patrzysz pod nogi? – Zapytała odkładają miecz.

– Jesteś naga – wyjąkał Michał.

– Nikomu z wcześniejszych przybyszy to nie przeszkadzało.

– Jednak wolałbym…

– Dobrze, odwróć się i nie podglądaj – dodała ze śmiechem.

Driada ubrała piękną białą sukienkę, wzięła leżący obok grzebień i poczesała włosy. Po raz pierwszy w życiu chciała się komuś podobać.

– Już możesz patrzeć – powiedziała do Michała.

Choć wydawało się to niemożliwe ubrana była jeszcze piękniejsza. Uwagę skupiały zwłaszcza jej zielone oczy i powalający uśmiech.

– Twoje oczy… – zaczął Michał.

– Co z nimi?!! – Wystraszona Driada podbiegła do sadzawki by się przejrzeć w wodzie.

– Źle mnie zrozumiałaś, chodziło mi o to, że są ładne.

– Jeszcze nigdy nie słyszałam czegoś takiego. – Gdy to powiedziała Michał zauważył, że jej policzki zrobiły się bardziej zielone.

– Więc to niby ty jesteś tym potwornym strażnikiem?

– Tak mówią? Ja po prostu pilnuję swojego ogrodu.

– Przed kim?

– Przed tymi pokurczami.

– Krasnoludy, a po co mieliby niszczyć ci ogród?

Driada złapała Michała za ramię i zaprowadziła go przed sadzawkę.

– Spójrz na dno.

Mężczyzna przyjrzał się i zobaczył, że całe dno się błyszczy.

– Diamenty! – Wykrzyknął.

Driada przytaknęła ruchem głowy.

– Przykro mi, że krasnoludy chciały zniszczyć ci ogród.

– Nie szkodzi, zabiłam kilku i od tamtej pory boją się tu wchodzić.

– Rozmawiamy od dłuższej chwili, a ja nawet nie znam twojego imienia.

– Moren.

– Ładnie.

Policzki driady ponownie się zazieleniły.

Michał opowiedział o tym, że musi zniszczyć Nekromion. Moren poprosiła, żeby został chwilę i coś zjadł. Mężczyzna uznał to za dobry pomysł, bo rzeczywiście dawno nic nie jadł. Gdy tak jedli owoce dziewczyna zapytała:

– Podobam ci się?

– Posłuchaj Moren ja…

Nie pozwoliła mu dokończyć wstała i uciekła. Michał biegł za nią, aż zatrzymała się przy krzaku róż.

– Kocham róże – powiedziała wyraźnie smutna.

– Nie chciałem, żebyś uciekła.

– Nie przejmuj się. Rozumiem, jeśli się mną brzydzisz.

– Dlaczego miałbym to robić?

– Bo jestem inna – powiedziała patrząc mu w oczy.

– Moren jesteś wyjątkowa, ale ja mam już kogoś.

– I nie przeszkadza ci mój wygląd?

– Chyba żartujesz.

Driada przytuliła się do Michała i powiedziała.

– Chodź wskażę ci drogę.

– Dziękuję, a jeszcze coś.

-Tak?

– Przyjaciele? – Zapytał wyciągając dłoń.

– Przyjaciele – powtórzyła odwzajemniając uścisk.

Moren zaprowadziła Michała pod samą twierdze i tam go pożegnała.

Twierdza Sedah była olbrzymią budowlą. Michałowi od początku coś się nie podobało. Brama była otwarta, wokół żadnej straży, wszędzie pusto. Zupełnie jakby ktoś chciał ułatwić mu zadanie. Mężczyzna stawiając na logikę stwierdził, że Nekromion będzie w bibliotece.

– Tylko jak ją znajdę? – Pomyślał.

Spacerując po placu twierdzy zobaczył bramę z napisem: „Biblioteka"

– Bez jaj – powiedział. Po czym otworzył drzwi i wszedł do środka.

– WITAJ WYBRAŃCU.

Michał spojrzał na księgę umieszczoną w centralnym miejscu.

– To ty jesteś tą straszną książką?

– JESTEŚ ZUCHWAŁY.

– To nie ja chcę zniszczyć świat.

-KAŻDY MA JAKIŚ CEL.

– Dobra dość tego – Michał dobył topora i uderzył księgę.

Coś błysnęło i rzuciło mężczyzną o ścianę.

– Au, będzie siniak – powiedział rozmasowując plecy.

– GŁUPCZE. MYŚLAŁEŚ, ŻE MOŻESZ MNIE ZNISZCZYĆ?! PODBIJĘ TEN ŚWIAT I NA NOWO NAPISZĘ JEGO HISTORIĘ.

– Napisać na nowo? – Pomyślał Michał. – A może?

Rozciął sobie dłoń toporem i podszedł do Nekromiona.

Otworzył księgę i własną krwią napisał na pierwszej stronie:

„Idź do diabła". Pokój zawirował, a księga zaczęła płonąć.

To ostatnie, co pamiętał Michał, zanim stracił przytomność…

Gdy się ocknął ujrzał nad sobą zatroskaną Kasię.

– Gdzie ja jestem?

– W szpitalu. Miałeś wypadek, nie pamiętasz?

– A Zanzaria, Nekromion, krasnoludy?

– Kochanie musiało ci się coś przyśnić. Lekarze pozwolili mi zabrać cię do domu.

Michał odebrał swoje rzeczy i wyszedł z ukochaną. Był wieczór, gwiazdy świeciły wysoko na niebie. Mężczyzna czuł się nieco skołowany.

– Długo spałem?

– Trzy dni.

Spojrzał na dłoń, zobaczył rozcięcie.

– A to?

– Dziwna sprawa uderzyła w ciebie ciężarówka, a ty nie masz żadnych obrażeń poza tą raną.

– Mam farta.

– Najwidoczniej – powiedziała Kasia całując go w policzek.

Michał włożył dłoń do kieszeni. Niemożliwe! Wciąż ma pierścionek.

Niebo nad nimi rozświetlały tysiące gwiazd.

– Piękny widok – rzekła dziewczyna wtulając mu się w ramię.

– To druga najpiękniejsza rzecz, jaką widziałem – odpowiedział mężczyzna.

– A pierwsza?

– To ty – nim Kasia zdążyła cokolwiek zrobić Michał uklęknął wyciągną pierścionek i zapytał:

– Czy wyjdziesz za mnie?

– Tak – powiedziała dziewczyna

Michał wstał, założył ukochanej pierścionek i oboje połączyli się w namiętnym pocałunku…

Koniec

Komentarze

Widzę tu odniesienia do Hobbita, Władcy Pierścieni, Pratchetta, Necronomiconu, Narnii, chyba Baldur's Gate i zapewne jeszcze paru rzeczy. Zapewne, bo przeczytałem jakieś 3/4 i reszty mi się nie chce. Rozumiem, że to miała być satyra, ale wyszła raczej słaba: większość opowiadania to proste dialogi, często błędnie zapisane. Humor bardzo grzeczny, historia miała być chyba trawestacją wyżej wymienionych, ale, jak mówiłem, wyszło bardzo cienko...   

Wolę jednak mniej dialogów, więcej treści :-( Nie oceniam, bo nie dotrwałam do końca.

I ja również się poddałam. Wywęszyłam Xanth. Tak?
Tak czy owak, nie, to mi się nie podobało.

Nowa Fantastyka