- Opowiadanie: szoszoon - Operacja:"Relikwiarz"

Operacja:"Relikwiarz"

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Operacja:"Relikwiarz"

Nathaniel zaklął na głos i odwrócił się w kierunku okna. Wiadomość, jaką właśnie przekazał mu mistrz Cechu Sędziów, oznaczała jedno: kłopoty.

– Jak zwykle utwierdzasz wszystkich w przekonaniu, że powierzenie ci roli Sędziego było naszą jedyną i największą pomyłką! – stwierdził sucho rozmówca, wstając od stołu. Leżące na blacie dokumenty schował skwapliwie do teczki,pozostawiając tylko jeden skoroszyt.Wyjął papierosy i zapalił jednego. Podszedł do Nathaniela i poczęstował go.

– Zapalisz?

Nathaniel wyjął papierosa.

– Po co to wszystko? Dlaczego zawsze mnie trafiają się takie gówniane zadania?

Mistrz Cechu westchnął wypuszczając dym nosem.

– To, co się stało, było wbrew woli i testamentowi, jaki napisał. Mamy obowiązek bronić go przed… – tu zamyślił się na chwilę, szukając odpowiedniego słowa – ludzką głupotą.

– W dupie mam ludzkie testamenty! – parsknął pogardliwie Nathaniel. – Sam nie miałem okazji sporządzić własnego, a mam się przejmować cudzym?

– To wyjątkowa sytuacja – odparł spokojnie mistrz – a petent był kimś szczególnym, chyba nie muszę ci przypominać, że tylko takich obsługujemy, ale to nie twoja sprawa.

– A niby czyja? – Nathaniel odwrócił się i spojrzał mistrzowi głęboko w świecące bladym, fosforyzującym światłem oczy. Twarz, skryta za gęstym zarostem i ciemnymi okularami, zdawała się być nieodgadniona. Pokręcił ze zniechęceniem głową i zrozumiał, że nie ma żadnej dyskusji. Z mistrzem się nie negocjuje.

– No dobra – westchnął – co mam robić?

– Dokumenty leżą na biurku. Zapoznaj się ze sprawą i potraktuj ją priorytetowo, a może…– machnął ręką niepewny, czy dokończyć.

– Może co? Dostanę cukierka? – sarknął pogardliwie Nathaniel.

– A może dostąpisz okazji ujrzenia Go!

 

***

 

Kradzież relikwii nigdy nie była sprawą łatwą. Zwłaszcza „tych" relikwii. Ktoś obliczył skrupulatnie, że gdyby wierzyć podaniom sanktuariów, ten święty miałby 36 palców, 4 piszczele, 8 łokci i 7 stóp. Maniek i Padlina, dwaj znani policyjnym kartotekom złodzieje, dostali zlecenie. Mieli okraść pobliski kościół, a w zasadzie, jak im się zdawało, bazylikę. Zleceniodawca zapłacił im z góry połowę całkiem przyzwoitej sumy, drugą obiecał po dostarczeniu towaru. Miała to być zwykła, przeszklona skrzynka, w której znajdowały się dwa palce. A raczej to, co z nich pozostało, czyli kilka pożółkłych kosteczek. Problem tkwił w tym, że przy owej skrzynce wiecznie ktoś się modlił.

Padlina wymyślił, że najlepiej będzie przebrać się w sutanny i, korzystając z wielkanocnej pory, udać się do stojących najbliżej ołtarza bocznego i relikwii konfesjonałów. Stamtąd mieliby na wszystko baczenie i wyczekali dogodnej chwili.

 

 

Pod plebanią miejscowego proboszcza stało ich czarne BMW serii 7, które jednak nie wzbudzało niczyich podejrzeń. Księża muszą przecież docierać do wiernych w miarę wygodnie.

Puk puk! – Rozległo się nagle bicie o deski konfesjonału.

– Ki diabeł! – Padlina omal nie krzyknął, nieruchomiejąc.

– Ojcze, ale zgrzeszyłam.

Padlina zamarł z przerażenia. Ktoś chciał mu się spowiadać! W pierdlu zawsze unikał kontaktu z tymi, którzy donosili! A tu proszę. Zebrał się jednak w sobie, sięgnął pamięcią do czasów pierwszej komunii i zapytał:

– Z czym przychodzisz owieczko?

Jednocześnie skulił się w sobie i w duchu klął na zleceniodawcę.

– Ostatni raz u spowiedzi byłam…

O! kobieta! – dotarło doń dopiero teraz i zaśmiał się całą gębą.

– Dobrze moja droga – szepnął przez kratkę – w czym rzecz?

 

Kobieta przez chwilę wahała się, gdyż słowa księdza odbiegały od przyjętej formuły spowiedzi, w końcu jednak przerwała kłopotliwą ciszę.

– Popełniłam okropny grzech, ojcze – szepnęła łamiącym się głosem.

– A jak go popełniałaś, to nie myślałaś, że taki będzie?

– Aj, ojcze, wtedy nie myślałam!

– Czym zatem zgrzeszyłaś, owieczko?

– Zdradziłam męża! – odparła szybko, w przekonaniu, że może ksiądz nie zdąży usłyszeć.

– To dobrze..– Padlina ugryzł się w język – że z tym do mnie przychodzisz. To wielki grzech i wymaga wielkiej pokuty.

– To nie wszystko ojcze – jęknęła grzesznica zanosząc się szlochem.

O! Padlinie spodobała się nowa funkcja.

– Zrobiłam to z miejscowym wikarym.

Ja pierdolę! Padlina starał się nie roześmiać na głos.

– A czy chciałaś tego?

– On tego chciał ojcze. A ja mu uległam. Proszę o wybaczenie.

Padlina wyjrzał ukradkiem z konfesjonału, a gdy spostrzegł, że w kościele jest już zupełnie pusto, postanowił skończyć z kobietą i odesłać ją jak najszybciej. Przypomniał sobie jednak, że ludzie po spowiedzi przez jakiś czas modlą się jeszcze w kościele. A im się spieszyło!

– Idź kobieto i nie grzesz więcej! – Padlina pouczył skwapliwie kobietę odgrywając przypadkową rolę do końca. – A najlepiej, jeśli udasz się teraz do samego wikarego i jego również poprosisz go o wybaczenie!

– Jego? – oburzyła się kobieta. – Za co?

– Zbałamuciłaś go tak, jak mnie teraz bałamucisz! – Padlina omal nie krzyknął. – Proś go o wybaczenie i słuchaj tego, co powie!

– Tak ojcze – zgodziła się niepewnie kobieta. – A co mam za pokutę?

Padlina namyślił się chwilę, po czym rzekł:

– Opuść ten święty przybytek natychmiast i unikaj go do…niedzieli.

– Tak ojcze – odparła niepewnym głosem. – Bóg zapłać.

Zapłaci kto inny – Padlina zaśmiał się w duchu.

Gdy drzwi kościoła zatrzasnęły się, obaj z Mańkiem wyszli z konfesjonałów.

– Dupa mnie boli od tego siedzenia – jęknął Padlina rozprostowując się. – I jeszcze słuchać tych bzdur!

Reszta była dziecinnie łatwa. W kościele były tylko czujniki przeciwpożarowe. Żadnych kamer. Maniek zabrał relikwiarz, który zmieścił się bez trudu w jego sportowej torbie, po czym wyszli z kościoła kierując się w stronę parkingu.

– Czekaj – szepnął Padlina. – Tu jest tablica ogłoszeń!

Podszedł i zapisał w swojej komórce numer miejscowego wikarego.

 

– Słucham? – w słuchawce odezwał się nieco zaspany głos wikarego. – wikary Marek Frączek przy telefonie.

– Słuchaj durniu – Padlina postanowił nie cackać się z rozmówcą. – Nie dzwoń na policję, bo powiem wszystkim, że pieprzysz parafianki!

Przez chwilę w słuchawce zapanowało milczenie.

– Kto mówi? – zapytał w końcu wikary przełykając głośno ślinę.

– Gówno ci do tego! Przestań pieprzyć wiejskie baby i nie otwieraj kościoła do świtu! Rozumiesz?

Wikary przełknął głośno ślinę.

– Rozumiem. A z kim mam przyjemność?

– Przyjemność to masz z mężatkami ,kretynie! – wrzasnął Padlina wyłączając się.

 

Zjechali bez świateł z góry, na której wznosił się kościół i wyjechali na główną drogę. Maniek kierował. Po chwili dojrzeli znak sygnalizujący stację benzynową.

– Zatrzymaj się – zaproponował Padlina – muszę się odlać i mam ochotę na piwo.

– Chyba nie pójdziesz w tej sukience!? -zaśmiał się Maniek zwalniając. – Od razu wezmą cię za zboczeńca!

– Masz rację! Kto przy zdrowych zmysłach by się w sukienki stroił.

Gdy zajechali na stację, Padlina zdjął sutannę i wyrzucił ją do kosza na śmieci. Przy okazji splunął i zapalił papierosa.

– Co ty odpierdalasz! – wrzasnął Maniek wychylając się przez okno. – Palisz na stacji? Jak jebnie, to i relikwie nam nie pomogą!

Padlina pokręcił głową, zgasił papierosa i poszedł do sklepu.

 

– Zajechali na CPN – stwierdził Nathaniel, zapalając papierosa.

– Byś naszego gościa poczęstował – skarcił go Ariel.

Nathaniel odwrócił się do tyłu, wyciągając przed siebie paczkę Marlboro.

– Zapalicie?

– Chętnie – odezwał się pasażer – ale jak odzyskam swoje palce!

 

Pomachał przed Nathanielem kikutem dłoni i uśmiechnął się dobrotliwie.

– Ale mają furę – stwierdził Ariel wkładając do ust gumę do żucia. – Szybkie.

– A nasze? – zainteresował się pasażer.

– Cóż – Nathaniel wypuścił z ust dym wzdychając przy tym przeciągle. – Papa Mobile to to nie jest, ale też szybkie. No i moc jest z nami, ojczulku!

– O model pytam, błaźnie!

Nathaniel spojrzał ze zdziwieniem w lusterko podczas gdy Ariel zachichotał.

– Mamy Subaru Imprezę! Lepszej nie wymyślono a bolidu Kubicy nie dopuścili jak dotąd do ruchu ulicznego. Zresztą te drogi trochę nierówne.

– Dlaczego mnie takim czymś nie wozili? – zapytał pasażer.

– Bo w tym nie ma czasu żeby się modlić! – parsknął Nathaniel pstrykając peta za szybę. – O! wychodzą!

– Co robimy? – zapytał Ariel.

– Jedziemy za nimi! – odparł spokojnie Nathaniel, wyciągając spod siedzenia policyjnego koguta.

– To wy macie Subaru, a Stolica Apostolska nie? – pasażer nie krył zdumienia!

Ariel postanowił przemilczeć uwagę pasażera.

– No dobrze – zawahał się pasażer. – Róbcie swoje!

– Niech Ojciec zapnie pasy!

Nathaniel już miał postawić koguta na dachu, gdy dojrzał, że zbiry ruszyli z piskiem opon i odjechali.

 

– Ty, patrz! – Padlina wskazał na ledwie widoczny szyld – burdel. Skręcaj!

Maniek nie protestował. Koła zapiszczały i po chwili zatrzymali się na parkingu przed „Oazą rozkoszy".

– Zabawimy się – zaproponował Padlina wyskakując z wozu. – Takie zlecenie trzeba opić i wychędożyć co się da!

 

– Ty to byś pieprzył wszystko, co się rusza! – zakpił Maniek.

 

– Za wyjątkiem zegarów! – zasalutował Padlina i zniknął za drzwiami przybytku.

 

– Gdzie oni skręcają z moimi palcami? – jęknął pasażer.

– Niech się ojciec nie martwi!- zaśmiał się Nathaniel. – Damy radę! A palcówki nimi raczej robił nie będzie, więc dziewictwo zachowacie do końca.

– Mówili mi, że macie dziwne metody – pasażer pokiwał głową ze smutkiem. Gdy jednak uświadomił sobie, że dzięki nim mam już na powrót głowę, dwie ręce i jedną nogę, postanowił zamilknąć. – Róbcie swoje, a ja tu poczekam.

– Może piwa? – zaproponował Ariel.

– Wolę wodę.

– Tu święconej nie mają – Nathaniela nie opuszczał dobry humor.

 

– Ręce do góry! – Nathaniel wycelował lufę prosto w głowę Padliny. – Nie ruszać się!

Dziwka, którą zbir właśnie posuwał, przywykła chyba do podobnych sytuacji, gdyż zaklęła pod nosem i pokiwała głową.

Padlina wrzasnął z przerażenia i wyskoczył z łóżka.

– Czego?

– Ubierz się – nakazał Ariel. – Tylko powoli i bez sztuczek!

Padlina zakładał spodnie, dygocząc na całym ciele.

– Czego chcecie? Wysłał was może Granat?

Ariel i Nathaniel popatrzyli po sobie ze zdziwieniem.

– On nazywa się inaczej, w dupie ma broń i chce czegoś, co jest w waszym posiadaniu!

– Przecież oddałem mu cały towar! – zaklinał się Padlina potykając się o nogawkę. Stracił równowagę i upadł na szafkę nocną, rozcinając sobie czoło. Dziwka założyła szlafrok i przypatrywała się zajściu ze stoickim spokojem. Nathaniel uznał, że niezła z niej dupa i pokręcił z uznaniem głową.

– Spierdalaj! – Ariel warknął w jej kierunku. – I pary mi z gęby, bo zrobimy tu Apokalipsę!

Dziewczyna, bez odrobiny strachu w oczach, skinęła ze znudzeniem głową i wyszła. Zamykając spojrzała zalotnie w stronę Nathaniela.

– Czego chcecie? – wymamrotał Padlina. Na jego twarzy malowało się przerażenie. Nigdy nie widział broni, z jakiej właśnie doń mierzono.

– Relikwie! – rozkazał Nathaniel odbezpieczając broń.

– Są w samochodzie – wyjaśnił grzecznie blady ze strachu Padlina.

Nathaniel skinął na Ariela.

– Pójdę sprawdzić.

 

– Pasuje? – zapytał z drwiną w głosie Nathaniel.

Pasażer przyłożył kości do pozbawionej palców ręki i uśmiechnął się. Po chwili miał już dwa zdrowe palce u lewej ręki.

– Chwałą Bogu, te były autentyczne – westchnął, przyglądając się z uwagą swej dłoni. – Może niedługo odzyskamy te z pierścieniem biskupim!

– To może teraz papierosa? – zaproponował Nathaniel wysuwając paczkę ku gościowi.

– A dziękuję, chętnie – odparł wyciągając kikut z dwoma suchymi palcami. – W młodości popalałem. – Zachichotał pod nosem.

– Jak każdy – mruknął Nathaniel podając pasażerowi ogień. – Jak was zwą?

– Zwali, jeśli już.

– To jak was zwali?

– Przecież wiecie, że nie wolno nam mówić! – Odparł pasażer zaciągając się dymem. Mlasnął z zachwytem i stwierdził: – prawie jak kadzidło!

– A ty dokąd? – zdziwił się Ariel, kiedy Nathaniel wysiadł z auta.

– Ktoś na mnie czeka – odparł anioł uśmiechając się łobuzersko. – Poczekajcie chwilę. Muszę coś sprawdzić!

– Co chcesz sprawdzić? – zapytał podejrzliwie Ariel.

– Czy ci dwaj nadal klęczą przed tą przydrożną kapliczką! – Zaśmiał się Nathaniel.

Koniec

Komentarze

Ciekawe opowiadanko. Czytało się je bardzo dobrze. Zakradło się tu jednak trochę literówek, ale to zdarza się każdemu autorowi.

A no i oczywiście zachęcam do lektury moich opowiadań. Wczoraj dołączyłęm kolejne więc jest ich już w sumie trzy.

"głęboko w świecące bladym, fosforyzującym światłem oczy. Twarz, skryta za gęstym zarostem i ciemnymi okularami" - jeśli miał ciemne okulary to w jaki sposób mógł mu popatrzeć w "świecące bladym, fosforyzującym światłem oczy"?

"- Zatrzymaj się - zaproponował Padlina - muszę się odlać i mam ochotę na piwo.

- Chyba nie pójdziesz w tej sukience!? -zaśmiał się Maniek zwalniając. - Od razu wezmą cię za zboczeńca!

- Masz rację! Kto przy zdrowych zmysłach by się w sukienki stroił." - ekhm... rozumiem że goście ledwo wyszli z więzienia, ale przecież fragment wcześniej pokazali, że wiedzą co to takiego "duchowny". Chyba że z tego zdania bije ich głębokie przekonanie, że każdy ksiądz to zboczeniec:P.

"- Co ty odpierdalasz! - wrzasnął Maniek wychylając się przez okno. - Palisz na stacji? Jak jebnie, to i relikwie nam nie pomogą!

Padlina pokręcił głową, zgasił papierosa i poszedł do sklepu."- trochę dziwna fobia jak na wrednego kryminalistę.

Poza tymi obiekcjami muszę przyznać, że tekst jest dobrze napisany, jednak jego treść mnie jakoś nie przekonywuje.

PS: Draquo Storm fajna "jawnoreklama"^^.

"odwrócił się w kierunku okna" - a co to za budynek? Jest dzień, czy noc?
"stwierdził rozmówca" - człowiek bez twarzy? Wystarczyłoby powiedzieć np. "wąsaty" i już jestem w stanie sobie resztę dorobić, nawet jeśli to postać mało znacząca.
"Twarz, skryta za gęstym zarostem i ciemnymi okularami" - i dowiaduję się o tym na koniec rozmowy... Poza tym, skoro miał ciemne okulary, to jak spojrzał mu głęboko w oczy?
"odparła szybko, w przekonaniu, że może ksiądz nie zdąży usłyszeć." - a jak ksiądz nie usłyszy, to nie zapyta "możesz powtórzyć?"?

Częste powtórzenia, głównie imion i ksywek; unikasz opisów czegokolwiek, wspominając jedynie, że coś "jest" i tyle. 3/4 opowiadania to same dialogi, w dodatku strasznie rozgadane o "dupie Maryny"; ciągle te "jęknął, zakpił, sarknął, parsknął..." - używaj tego jak najmniej, bo czytelnik powinien z samego zachowania postaci w danym momencie łatwo wywnioskować, jak wypowiedziane zostały słowa. Konkludując - napisane bardzo słabo, choć interpunkcyjno-ortograficznie bez większych zgrzytów.

Co do fabuły i pomysłu - również bardzo słabe. Byli bandyci, coś ukradli, ktoś ich wyruchał, koniec. Po przeczytaniu w zasadzie nic nie mogę powiedzieć o bohaterach, bo właściwie ich nie rozróżniałem - nikt tutaj nie ma charakteru, a nawet twarzy...

Takie średnie opowiadanie. Praktycznie zero akcji, zero napięcia... Trochę błędów do tego. Przyjechali, cos ukradli, ktoś im zabrał i koniec. Mamba fatima, było i nima. Bez oceny.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

,,i jego również poprosisz go o wybaczenie!''
,,stało ich czarne BMW (...) Księża muszą przecież docierać do wiernych w miarę wygodnie.'' Wiedz, że księża mieszkają na plebanii, która położona jest nieopodal samego kościoła, lub połączona bezpośrednio z nim.
Nie wszystkie zdania brzmiały poprawnie, zdarzały się literówki, a treść właściwie przeciętna, brak intrygi (poza zrabowaniem relikwii), za mało, żeby wzbudzić w czytelniku większe zainteresowanie. Ode mnie 3.

Cóż, ale tam pisze "docierać do wiernych", a nie "docierać do kościoła". Ostatnie namaszczenia i takie tam... (przynajmniej ja tak sądzę).

Może.

operacja: słabe opowiadanie.  Właściwie musiałbym powtórzyć wszystko co napisali poprzednic, bo wszystko jest wypunktowane. 2

Podoba mi się humor, ale mam wątpliwości, czy bez solidnej dawki wulgaryzmów, byłoby równie śmiesznie. Dla mnie za wulgarne. Klimat jakiś jest, ale treść nie za ciekawa. Za to styl w porządku, widać, że masz potencjał.

@qwert - wrzuć jakiś tekst!

No mnie się nie podobało. Pomijając wypunktowane i nie.
Jeden z moich ulubionych fragmentów do wytknięcia jest tutaj:
"(..) wszystko co się rusza
Oprócz zegarów"...
Miał być dowcip. Niestety ruszające się zegary są raczej straszne niż śmieszne. Za to te chodzące są całkiem zwyczajne. Ale idiom jest "wszystko co się rusza"... I takie błędne koło wychodzi autorowi. Zamiast zrezygnować z dowcipu (lub zamienić go) wolał wstawić niedoróbkę.
I również dlatego bez oceny. Mimo, że przeczytałam całość, czekając na jakieś zaskakujące wydarzenie.

Nowa Fantastyka