- Opowiadanie: skorban - Męczennik

Męczennik

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Męczennik

Jeden z funkcjonariuszy musiał go znać bo już z daleka pozdrowił go, a gdy Jacek podchodził do sceny zbrodni, uczynnie podniósł folię odgradzającą miejsce zbrodni. Jacek szybko ruszył do większego zgrupowania mundurowych, ludzi koronera i kilku lekarzy, po drodze starając się nie wchodzić w kadr fotografom policyjnym. Ledwo zbliżył się do oficerów gdy jeden z nich szybko odwrócił się w jego kierunku, co jednak nie było specjalnie wyjątkowe – na kurtce tegoż oficera wyraźnie napisano "Jednostka K-9", a zrośnięte brwi, spore owłosienie zapewne nie tylko na twarzy i sporo postura podpowiadały Jackowi że to wilkołak. Oficer K-9 warknął cicho, ale Jacek była na to przygotowany i pokazał mu odznakę, a warczenie przeszło w coś w rodzaju piśnięcia połączonego z chrząknięciem – dobry znak, wilkołak uznawał go jako osobę przynajmniej mu równą.

 

-Detektywie… – wilkołak skinął głową okazując szacunek przynajmniej dla wyższego od siebie stopniem – Mamy tu kolejne ciało, zasada podobna do ostatnich 8, już podjąłem zapach ale…

 

Jacek dostrzegł na twarzy wilkołaka coś w rodzaju zmieszania i zrozumiał że funkcjonariusz K-9 naprawdę chce rozwiązać tą sprawę. Skinął głową co zadziałało nad wyraz dobrze.

 

-…ale wydaje mi się że to będzie kolejny zwykły obywatel. Kolejny który nie pamięta co robił przez kilka godzin. Moim zdaniem jesteśmy daleko od rozwiązania sprawy.

 

-Więcej wiary w typowe metody dochodzeniowe. Proszę mi mówić Jacek, panie… – Detektyw wyciągnął rękę, a Wilkołak po chwili wahania podał swoją.

 

-Agnar Goniący Woń. Wiesz Jacek, ja nie czuję tu nic co bym znał a mam już pewne doświadczenie z różnymi zbrodniami. Nie czuję tu ducha, nie czuję tego oślizgłego smrodu demonów, to nie rytuał – Funkcjonariusz K-9 pokiwał głową ze zrezygnowaniem, marszcząc przy tym zabawnie nos. Detektyw powstrzymał śmiech, wiedział że wściekły wilkołak rozerwałby go na strzępy. Zamiast tego położył mu rękę na ramieniu, aby dodać mu nieco otuchy, a sam ruszył w kierunku ciała i na wszelki wypadek zakrył nos chusteczką. Ciało było w koszmarnym stanie, spalone i właśnie zdjęte ze sznura na którym musiało dusić się, wciąż czując oparzenia całego ciała. Nawet Jacek poczuł że nogi mu miękną, a miał za sobą przeszło 15 lat służby i niemal 10 w kryminalnych, na jego szczęście nikt nie czuł się zbyt dobrze w tym miejscu więc nikt nie uznał go za żółtodzioba. Oględziny, choć niechętne, potwierdziły cechę wspólną – każda z ofiar umarła z uśmiechem na ustach, każda miała błogi wyraz twarzy, mimo śmierci w największych możliwych męczarniach. Spojrzał na koronera a ten opowiedział mu skinieniem głowy – zwłoki będą poddane sekcji i to w tempie priorytetowym. Wrócił do samochodu i zamienił kilka słów z Agnarem, funkcjonariusz K-9 obiecał że znajdzie zapach w ciągu kilku godzin…

 

 

Kubek z herbatą spadł z biurka, a Jacek szpetnie zaklął. Zaczytał się w Demonologii Kryminalnej (opracowywanie nowe, poprawione z roku 2008), szukając choćby śladu demona który nie pozostawia typowej dla demonów aury – nadaremno. Jak się okazało każdy demon zostawia swój mały ślad – aurę która pozwala go wytropić, co więcej aura demonów jest bardzo charakterystyczna i dla specjalistów z tej dziedziny bardzo łatwa do wychwycenia. Detektyw nie wątpił że bibliotekarz dał mu wszystko co tylko mógł na ten temat, a gdyby nawet nie mógł mu podać magicznych tomów, sam poszukał by informacji i powiedział mu – ostatecznie Kryminalna Biblioteka Mistyczna była największą i najlepiej zaopatrzoną placówką tego typu w Polsce i prawdopodobnie w Europie, no może poza Brytyjską Mistic Tower. Jacek pochylił się aby zebrać resztki kubka, co nie było łatwe bo cała sala tonęła w półmroku a detektywa bolały niemłode już oczy. Gdy podniósł się z pod biurka omal nie krzyknął, przed nim pojawił się podinspektor Markus Ogierek, przełożony Jacka i 256-letni wampir. Nieumarły uśmiechnął się widząc zdenerwowanie swojego ulubionego podkomisarza i ciesząc się że po raz kolejny jego wampirze zdolności pozwoliły mu podejść ofiarę.

 

-Widzę że pracujemy dzisiaj do późna, ktoś zamienia dzień z nocą? Może chce zostać wampirem?

 

-Mniejsza o to, mamy już wyniki z Krakowa? Magowie coś ustalili?

 

-Ustalili, ustalili. Wiedzą tyle co my – to nie demon, to nie duch, to nie czarodziej, nie klątwa, nie czar, nie artefakt. Widzą w tym działania istot pozawymiarowych ale nic do siebie nie pasuje. Uwierz mi Jacek, jak magowie mówią że czegoś nie wiedzą to znaczy że mamy przesrane. Chcą wysłać tu nawet ABW!

 

-Kontrwywiad? A po jaką cholerę, myślą że nam ktoś taką świnię podrzucił? Mało prawdopodobne. To pasuje do zwykłego seryjnego psychopaty, nawet porównałem jego profil z typowym profilem psychola, prosto z baz FBI

 

-Daj już spokój – Wampir westchnął ciężko, co nie jest łatwą sztuką dla kogoś kto od ponad 250 lat nie oddycha – leć lepiej na dół do patologa. Ma dla ciebie kilka rzeczy, a jeden z K-9 złapał podejrzanego, ale tak jak w poprzednich 8 przypadkach – był tylko marionetką…

 

***

 

Choć Jacek nigdy w życiu nie cierpiał na żadne fobie i nie bał się byle czego, to za każdym razem gdy szedł długim podziemnym korytarzem prowadzącym do kostnicy Komendy Stołecznej, czuł dreszcze i zimny pot na plecach. Zastanawiał się czasami czemu to podłoga musi tak nieść echo i niezależnie od tego jak stawiał kroki, głośne stukanie roznosiło się po całym budynku – czyżby magiczne cholerstwo? Wreszcie dotarł do dużych dwuskrzydłowych drzwi które szybko otworzył, nie zmniejszyło te jednak okropnego skrzypienia bo o oliwieniu zapomniano już dawno. Znalazł się w małej okrągłej sali, na środku której leżało ciało ostatniej ofiary, mężczyzny lat około 26, teraz niemal całe nakryte białym prześcieradłem. W sali poza Jackiem był oczywiście patolog, profesor medycyny Jerzy Gilecki, od ponad 30 lat patolog, człowiek o bystrym oku zdolnościach manualnych które zawstydziłyby niejednego szulera. Obok niego stał ubrany w szary garnitur i jasnobrązowy prochowy płaszcz młody mężczyzna, jednak jego twarz i oczy wyrażały zmęczenie tak wielkie jakby miał na karku ponad pół wieku. Mocno trzymał teczkę, a na jego rękach mimo gorącego lata widniały skórzane rękawiczki – policyjny jasnowidz i medium, jedna z najtrudniejszych i najbardziej obciążających prac dostępnych w policji, a do tego kiepsko opłacana. Policjant podał im ręce, jasnowidz niechętnie ale odwzajemnił gest, lekarz nie miał żadnych oporów i po wymianie grzeczności szybko zaczął:

 

-No cóż podkomisarzu, mamy tutaj cios zadany w tył czaszki tępym przedmiotem, nie był przyczyną śmierci. Krótko po tym ofiarę skrępowano i torturowano… oszczędzę wam szczegółów?

 

Zarówno Jacek jak i medium przytaknęli.

 

-… po torturach osoba została powieszona przy pomocy typowej pętli, ale miała ona odbierać tlen powoli, powodując powolną śmierć przez uduszenie, sama ofiara została oblana benzyną i podpalona. Teraz najfajniejsze – patolog się uśmiechnął, a policjant i medium pobledli – zrobiliśmy trepanacje czaszki i sprawdziliśmy chemię mózgu, a tu niespodzianka! Okazuje się że cały mózg był wypełniony endorfiną!

 

Uśmiech na twarzy patologa nie dodawał otuchy nikomu, a nowiny nie były pokrzepiające – oto człowiek który umarł w męczarniach był cały szczęśliwy z tego tytułu? Policjant spojrzał na medium, ten opowiedział niechętną miną, ale po chwili ruszył do zwłok. Profesor przepuścił go teatralnym ruchem i odsunął się daleko pod ścianę, Jacek wiedział że profesor za magią zwyczajnie nie przepada. Medium podniósł ręce i zawiesił je nad ciałem księdza, wziął kilka głębszych oddechów i zaczął cicho wypowiadać jakieś słowa, może po to aby się skupić, może to były magiczne zaklęcia. Temperatura w całym pomieszczeniu, opadła jeszcze bardziej, pojawiły się także nienaturalne przeciągi. Dla Jacka "przesłuchanie" zmarłego nie było nowością, i miał okazję kilka razy uczestniczyć w takich rozmowach, nawet jeśli nie należały do łatwych. Przez krótką chwilę detektyw zastanawiał się kiedy będzie mógł rozpocząć rozmowę, ale zorientował się że coś jest nie tak. Spojrzał na patologa a ten kiwnięciem głowy potwierdził – obaj widzieli lekki, niebieskawy obrys wokół medium, a to oznaczało że używa naprawdę dużych ilości mocy, za dużych jak na niedawnego nieboszczyka. Po mniej niż minucie tego widowiska, medium westchnął głośno i pokiwał głową, oddychał ciężko i głęboko, tak jakby kazano mu przebiec kilometr na pełnym sprincie. Jacek chwycił go za ramię a profesor chwycił za… termos i zaczął nalewać jakiś gorący płyn, który medium przyjął z dużą chęcią. Mężczyzna był wyziębiony, trząsł się i ledwo stał na nogach, gorąca herbata z prądem bardzo mu pomogła i już po kilku chwilach był w stanie coś powiedzieć

 

-W tym ciele nie ma duszy, ona jest w innym świecie. Została zabrana ale jest szczęśliwa, czysta i szczęśliwa.

 

-O kurwa – Patolog nie krył zdziwienia – Wiesz Jacek że nie lubię magii, ale nawet ja wiem że żadna dusza która została zamordowana nie jest szczęśliwa. Żadna!

 

-Właśnie! – Niemal równocześnie powiedzieli Jacek i Medium

 

***

 

Kawiarnia "Smerf" umiejscowiono na przeciwko Komendy Stołecznej dawał zniżki dla mundurowych, a poza całkiem smaczną kawą, dość dobrym jedzeniem posiadał urocze kelnerki, które swoimi uśmiechami i dobrym słowem umilały służbę funkcjonariuszom policji. Agnar obejrzał się właśnie za brunetką która przyjęła zamówienie i ze wszystkich sił starał nie szczeknąć, zawyć czy czegokolwiek w tym stylu. Jacek spojrzał w resztkę swojej kawy i potem jeszcze raz popatrzył na wilkołaka, ten odwzajemnił spojrzenie i westchnął.

 

-Na gnaty Odyna! Ta sprawa cuchnie! – Wilkołaki były stworzeniami dość impulsywnymi, szybko poddającymi się emocjom i szybko je zmieniającymi – Ludzie są torturowani i mordowani i jeszcze się z tego cieszą! Dusze są zabierane jak przy demonach, ale smrodu demonów nie ma!

 

Agnar przerwał bo brunetka przyniosła pieczeń a Jackowi podała zupę z dyni. Wilkołak tym razem nie wytrzymał i wydał z siebie połączenie gwizdu i szczeknięcia. Kelnerka początkowo zaskoczona, spojrzała na Agnara i musiała domyślić się jego natury, zamiast awantury uśmiechnęła się i to czego Jacek nie widział, puściła wilkołakowi oczko.

 

-A wiesz co mnie najbardziej w tym wszystkim dziwi? – Gdy dziewczyna odeszła, funkcjonariusz K-9 kontynuował swoją tyradę – Że każdy z tych ludzie, zarówno sprawcy jak i ofiary to byli niemal święci! Nic nikomu złego nie zrobili, wręcz przeciwnie!

 

Jacek gwałtownie podniósł wzrok i spojrzał na wilkołaka, a ten zdziwiony szybką i dziwną dla tej sytuacja reakcją cofnął głowę i podniósł górną wargę.

 

-Rany, Agnar ty to masz łeb! Jednak prawdziwy z ciebie pies….. znaczy gliniarz!

 

Agnar pozostał przy stoliku z bardzo zdziwioną miną, tym czasem Jacek już biegł w stronę drzwi wyjściowych, starając się przy tym ominąć stoliki i wybrać jakiś numer telefonu. Agnar obserwując go poczuł wciąż gorącą i niezjedzoną zupę i zrozumiał po raz kolejny że ludzie są dziwni i niepojęci dla jego prostej rasy.

 

***

 

Joanna klęcząc popatrzyła na monumentalną sylwetkę, mężczyzna posiadał potężne barki i wydawała się zasłaniać całe słońce. Mężczyzna podał jej swoją dłoń, wierzchem w dół, a dziewczyna poczuła przypływ ufności i miłości jaką do niego czuła. Spojrzała na jego twarz, na blond włosy które w słońcu wydawały się zrobione ze złota. Zbliżała się do jego twarzy, tak bardzo chcąc go pocałować, dotknąć jego twarzy i włosów. Duży huk wyrwał ją z tego dziwnego transu, poczuła coś ciepłego i lepkiego na swoim policzku, starła to wierzchem dłoni i spojrzała na nią. Krzyknęła głośno gdy zrozumiała że to krew, krew zmieszana ze srebrem. Odwróciła się od mężczyzny i uciekała ile tylko miała sił w nogach. Mężczyzna natomiast spoglądał to na miejsce z którego padł strzał, to na swoją ranę, wciąż nie mogąc do końca uwierzyć co się stało. Przed nim stał człowiek, co ważniejsze w przekonaniu posturnego bez żadnych mocy magicznych, a jednak z wymierzonym pistoletem (może artefaktem) który był w stanie go zranić.

 

-Jak? Jak mnie znalazłeś? – To były jedyne słowa które był w stanie wykrztusić, to były słowa które wywołały uśmiech na twarzy podkomisarza Jacka Sielskiego

 

-Nie jesteś demonem a jednak zabrałeś dusze zupełnie jak demon. Zabierałeś jednak tylko dobrych i dawałeś im radość w wielkim bólu. Nic dziwnego że nie mogliśmy Cię znaleźć, wtedy pomyślałem że może szukamy kogoś o kim nikt by nie pomyślał że może dokonać zbrodni. Tacy jak ty odwiedzają nasz padół bardzo rzadko i zazwyczaj uleczają i pomagają – ty jesteś jednak Aniołem mordercą – wystarczyło aby Krakowscy magowie poszukali sił anielskich, znaleźli jedną w Polsce.

 

Posturny prychnął, ten człowiek miał rację i teraz wiedzieli już jak go szukać. Musiał się spieszyć.

 

-Dawałem im zbawienie, nim zdążą zaprzedać swoje nieśmiertelne dusze dla grzechu! – Anioł podtrzymywał rozmowę aby regenerować ranę, jednak moc nie chciała działać.

 

-Jesteś mordercą według prawa tego kraju i mamy odpowiednie cele dla takich jak ty. Nie próbuj się regenerować, na siły nieczyste jest srebro, a na anioły trzeba użyć złota, kule są nim pokryte!

 

Anioł wrzasnął. Nie spodziewał się że marny człowiek sprawi mu tyle kłopotu. Postanowił zaryzykować i rozedrzeć człowieka anielskim mieczem. Rzucił się z rykiem, ale już w chwili gdy jego mięśnie drgnęły rozległa się symfonia karabinów maszynowych grupy antyterrorystycznej. Czuł jak jego ciał rozrywają dziesiątki pokrytych złotem pocisków, jak ból promienieje w jego ciele, ból tak bardzo prawdziwy! Na twarzy anioł poczuł wilgoć i zrozumiał że umiera, że jest męczennikiem który umiera wypełniając swoją misję, że spotka go nagroda. W chwili gdy ciało anioła osunęło się na ziemię, zamilkła broń, a członkowie grupy AT powoli wychylali się ze swoich stanowisk. Dowodzący grupą uderzeniową spojrzał na Jacka, który wciąż jeszcze był w lekkim szoku, nie spodziewał się że anioł będzie tak szybki, że oni będą jeszcze szybsi. Detektyw szybko otrząsnął się i kiwnął z uznaniem dowódcy, potem wyciągnął telefon komórkowy i wybrał numer telefonu. Grupa AT otaczała teren i wzywała koronera, nie musieli wydawać między sobą rozkazów ponieważ będący poza obszarem działania psionik utrzymywał między nimi telepatyczne połączenie, pozwalając im na komunikację tak szybką jak myśli. Dopiero po kilku dłuższych chwilach w słuchawce telefonu Jacka pojawił się głos:

 

-Jest 12 w południe, lepiej żeby to było dobre, bo spałem – ciężki i zmęczony głos wywołał u Jacka uśmiech

 

-Myślę Marcus że spodoba Ci się wiadomość że nie będzie już 9 ofiary tego nowego seryjnego…

 

Koniec

Autor: Michał Weryśnki

Koniec

Komentarze

Sporo powtórzeń. Przykłady: ,,(...) do sceny zbrodni, podniósł folię odgradzającą miejsce zbrodni'' oraz - Jacek, ciało, demon etc. Gdyby to poprawić byłoby ok.

Ale w ogóle do "sceny zbrodni"?! Ugh.

Napisałam ładny, długi komentarz ale mnie wywaliło. Może w końcu uda mi się zapamiętać żeby na wszelki wypadek zawsze przed kliknięciem dodaj nacisnąć ctrl+c :|

Trudno, napiszę w skrócie:

niestety, mnóstwo błędów językowych, interpunkcyjnych, stylistycznych, logicznych. Sporo literówek. Wydaje mi się, że tekst wrzucony zaraz po napisaniu, bez żadnej korekty.

Natomiast podobały mi się motywy fabularne, cała ta policja, nietuzinkowy sprawca z interesującym motywem. Może tylko zagadka zbyt szybko rozwiązana i w sposób za jakim nie przepadam - ktoś powie jakąś pierdołkę i nagle główny bohater doznaje olśnienia.

Eh, naprawde mi przykro, poprzedni komentarz, którego nikt nigdy nie przeczyta był dużo bardziej konstruktywny.

Pozdrawiam

Okropna interpunkcja, zaimkoza, powtórzenia, zdania tysiąckrotnie złożone, zły zapis dialogów... Techniczna porażka. Postacie nie różnią się od narratora, wszystkie elementy fantastyczne (te wilkołaki, magowie itp.) są koszmarnie bezbarwne, jak całe opowiadanie z resztą. Marnowanie czasu. 

Żeby się nie powtarzać - mam identyczne zdanie jak przedmówcy. Średnie i wtórne, a do tego kiepsko napisane.
Na bardzo słabe - 3.

Odnośnie błędów podpisuję się pod poprzednikami. Skopałeś fajny pomysł, i to skopałeś z kretesem, ale ze względu na to, że dało się to jednak przeczytać, oceniam na trzy.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Dziękuję wszystkim za komentarze i uwagi. Postaram się popracować nad swoim warsztatem.

Nie od razu "ILLIADĘ" napisano :-) na pociechę daję 3

Nowa Fantastyka