- Opowiadanie: Diossos - KLON cz.II

KLON cz.II

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

KLON cz.II

II

 

Widok z okna przypominał Miłce ostatnie chwile w świecie, który znała, kiedy u boku swego ukochanego męża oglądała panoramę miasta na tej przeklętej imprezie. Nie mogła uwierzyć że od tamtej chwili dzieli ją zaledwie parę godzin.

Do pokoju wszedł Maks.

-Jak się czujesz?– spytał

„Chce mi się wyć i chce natychmiast zobaczyć się z mężem i córką, i nie obchodzi mnie, że to niemożliwe" pomyślała, po czym powiedziała

-Kiedy będę mogła wrócić do rodziny?– Maks usiadł obok niej, wziął ją za rękę, spojrzał głęboko w oczy i łagodnie powiedział.

-Wiem, że to dla ciebie trudne i że się denerwujesz, ale musisz mi wierzyć, że robimy wszystko co w naszej mocy, żeby umożliwić ci powrót do normalnego życia. Poza tym, jeżeli cię to trochę uspokoi, to pamiętaj, że nie jesteś pierwszą i jedyna osobą w takiej sytuacji i zawsze wszystko udawało się załatwić pomyślnie. – miała wrażenia, że zaraz pogłaszcze ja po głowie, ale tego nie zrobił. Wyjął za to flakonik z jakimiś lekarstwami i podał jej.

-Połknij to i spróbuj się przespać. Jakbyś czegoś potrzebowała to mój pokój jest po drugiej stronie salonu, a jak mnie nie będzie to przyciśnij ten guzik.– pokazał guzik przy drzwiach– albo zadzwoń do mnie na komórkę, to jest mój numer– podał jej wizytówkę– telefon masz przy łóżku. Lodówka jest pełna, czuj się jak u siebie.– po czym szybko pożegnał się i wyszedł.

Prawda o tym co się stało docierała do niej powoli i ciągle nie bardzo wierzyła w to co słyszał.

Ten piękny świat który ją otaczał, był niemal identyczny z jej rodzimym, tylko wydawał się być doskonalszy, bo tu po wojnie w Polsce Stalinowi nie udało się przejąć władzy. Polska została pięknie odbudowana, rozwój a z nim nauka ostro ruszyła do przodu. No i ktoś postanowił pobawić się w teleportacje, podróże w czasie i inne tym podobne i razu pewnego zamiast w przyszłości jak planowali wylądowano w grajdole pokomunistycznym. Po pierwszym razie postanowiono przebadać świat równoległy i stąd wpadki, jeżeli ktoś stał za blisko miejsca w którym odbywał się skok, mógł niechcący przeskoczyć także, co właśnie przytrafiło się Miłce, kumplowi Filipa i jego dziewczynie. Sprawdzano właśnie urządzenie do skoków gdy nastąpił nieplanowany skok.

„Muszą tu pracować jakieś ćwoki skończone, jeżeli zdarzają im się takie wpadki" zżymała się w duchu Miła, była załamana i bała się, przez co sam fakt niezwykłości zdarzenia jakie ją spotkało mało ją w tej chwili obchodził.

Kolejny skok w celu przerzucenia ich z powrotem, miano zorganizować jak najszybciej cokolwiek to miało znaczyć, ale nie było pewności czy nie będą potrzebne trzy osobne skoki.

Miłkę denerwowało, że nie ma kontaktu z pozostałą dwójką, i że jest non stop obserwowana.

Wyjaśnienia iż sama nie może wychodzić na miasto, bo może spotkać swój odpowiednik albo kogoś ze swojej rodziny też jej nie wystarczały, a wręcz trochę ją kusiło, żeby zobaczyć jak żyje jej „drugie ja" na tym świecie. Natomiast sformułowania w stylu „wszystko zawsze udawało się załatwić pomyślnie" jakoś źle jej się kojarzyły.

Apartament w którym ją umieścili był jak sama w duchu przyznawała naprawdę piękny. Olbrzymi salon połączony z kuchnią i jadalnią ulokowany na narożniku, na jednym z najwyższych pięter wieżowca, urządzony był w ciepłym, relaksującym stylu z ogromnym wyczuciem smaku. Salon rozdzielał sypialnie ulokowane po oby jego stronach, jej sypialnia była po prawej od salonu , pozostałe dwie sypialnie w tym jedna którą zajmował Max były po drugiej stronie, było tam też biuro i biblioteka. To duże, pięknie urządzone mieszkanie nie wyglądało w opinii Miłki na służbowe, ktoś włożył za dużo wysiłku w jego wygląd.

 

 

***

 

-Cześć, jak leci– zawołał Maks wchodząc do hali

Piękny Alex cały roztrzęsiony biegał po hali od komputera do pojazdu i z powrotem, wściekły na wszystkich i wszystko. Gubił się i winił za to cały świat wykluczając oczywiście siebie.

Alex uwielbiał swoja pozycję szefa chociaż kompletnie się na to stanowisko nie nadawał, brak kompetencji zawsze wyłaził w sytuacjach kryzysowych, zwłaszcza teraz kiedy wpadka ze skokiem przytrafiła się na jego dyżurze. Alex, służbista z potwornymi kompleksami i niezwykle wysokim mniemaniem o sobie, nie ogarniał nigdy całości działań zespołu ale uwielbiał dyrygować ludźmi i narzucać innym własna wolę. Awansował tylko dzięki protekcji Maksa i wcześniejszemu przejściu na emeryturę szefa całego wydziału Romana Solskiego zwanego także„Starym". Cały czas zachodził w głowę jak to się stało, że promień został skierowany na sufit i skok dotknął ludzi, którzy akurat zabawiali się na firmowym przyjęciu. Cały czas podejrzewał, że ktoś z zespołu podłożył mu świnię. Nie za bardzo też wiedział jak zabrać się do zdiagnozowania błędów i odwrócenia skutków skoku,. Wszystko mu się sypało i wzrokiem zbitego psa poszukiwał Maksa w nadziei że i tym razem wszystko za niego załatwi, miał też już paru winnych do ukarania na oku.

Maks tymczasem całą swoja energię poświecił w odwracanie efektów niefortunnego skoku, czym zyskał olbrzymią wdzięczność Alexa. Zwłaszcza fakt ,iż tak szybko i sprawnie zebrał obiekty, czyli całą trójkę z terenu, zanim się rozlaźli i skontaktowali z odpowiednikami swoich rodzin w tym świecie. „wtedy byłby dopiero bajzel"– na samą myśl Aleksa przebiegał dreszcz grozy.

-Stary makabra – zawołał Alex na widok Maksa, wołał niezbyt jednak głośno, żeby zespół nie słyszał– z kim ja tu kurna muszę pracować, zawsze wszystko spieprzą.

-Nic się nie martw, Irka i Kryśkę przerzucimy już zapewne w przyszłym tygodniu, a o tej trzeciej na razie zapomnij i nikomu o niej nie wspominaj, bo możesz wpakować się w niezłe kłopoty, tak więc cisza, biorę to na siebie, wszystko będzie na czysto. Jasne?– uśmiechnął się zadziwiająco pogonie Maks– Przygotuj tylko dobrze skok Irka i Kryśki, na przyszłą środę.

-Dzięki stary nie wiem jak ci się odwdzięczę, ale pewnie ktoś za to beknie co?

-Nie -westchnął Maks– wytłumaczyłem sponsorom, że takie rzeczy przy nie do końca sprawdzonych technologiach po prostu zawsze mogą się zdarzyć i trzeba z tym żyć i wliczać to w koszta. Zachwycenie nie byli ale nie dyskutowali. Koniec końców jak na razie tylko my dysponujemy taką technologią. Nic się nie martw, jasne?– Maks poklepał Aleksa po ramieniu

-Jasne– odparował Aleks nieco zdziwiony dobrym nastrojem, który nie opuszczał szefa od wczoraj.

 

Maks po opuszczeniu hali, swoje pierwsze kroki skierował do kwatery Irka i Krysi.

-Witam, jak samopoczucie?– spytał wypracowanym, zatroskanym głosem

-Dziękuję nie najgorzej. Czy to prawda, że za tydzień wrócimy do domu?– Krysia spojrzała na niego badawczym i nieufnym wzrokiem

-Jak wszystko dobrze pójdzie, przerzucimy was najprawdopodobniej już za tydzień, musicie przejść wszystkie testy, miną wam halucynacje, wyśpicie się, a potem wrócicie do domu i wszyscy będą zadowoleni – podsumował Maks, w myślach zaś dodał „ a dwoje dodatkowych świrów wierzących w ufo na nikim nie powinno zrobić wrażenia nawet na tamtym świecie"

-Jak wszystko dobrze pójdzie… – powtórzył niby bezmyślnie Irek

-Niestety zawsze trzeba się liczyć z komplikacjami, ale jak nie uda się za tydzień, spróbujemy w następnym tygodniu, trzeba być dobrej myśli. Puki co możecie się poruszać po terenie tego budynku i po parku, ale proszę, żebyście nie próbowali sami opuszczać instytutu, nie chcemy żebyście spotkali tutaj swoje odpowiedniki to mogłoby wiele spraw skomplikować i nie byłoby dla was bezpieczne, a jak rozumiem wam także zależy na powrocie do swoich rodzin.

Maks patrzył na nich i w duchu myślał, że strasznie dziwnie jest przemawiać do osób które się zna od lat, z którymi zdarzało się nieraz wypaść do pubu na jednego i czasem pogadać od serca, jak do obcych. Wiedział przecież o nich bardzo dużo, o Krysi wiedział jakie lubi piwo i że nie znosi ryb i owoców morza, a może się mylił ? Tych dwoje nie miało jednak pojęcia, że ich odpowiedniki z tego świata, jego kumple i pracownicy jego wydziału, przenieśli się w świat równoległy w trakcie skoku i mieli czekać w umówionym miejscu i czasie na podmiankę.

-Jeszcze jedno, czy na obiad mogą być ryby, w kuchni robią świetnego łososia?-spytał szykując się do wyjścia.

-Owszem, czemu nie– odparła dosyć obojętnie Krysia

-Lubisz owoce morza?– spytał nieco zdziwiony Max .

-A co w tym dziwnego?– Krysia wyraźnie się zaciekawiła.

-Nie nie nic, to do zobaczenia później– Maks już żałował, że zadał to pytanie i nie chciał ciągnąć tematu , więc szybko skierował się do drzwi.

-Niech dorzucą piwko!- krzyknął za wychodzącym Maksem Irek

 

-No i co o tym wszystkim myślisz?-spytał Irek, gdy Maks się ulotnił.– gość wygląda jak jeden aktor.

-Nie mam pojęcia ale daj mi kompa, internet i zaraz się wszystkiego dowiem, a swoja drogą szkoda, że nie mamy telewizora. Mogliby się bardziej postarać, przecież nie mają się czego obawiać,a może…..– Krysia zamilkła na chwile, po czym westchnęła ciężko.– Czy nie odniosłeś wrażenia, że on nas zna?

-Ciekawe co się dzieje z tą dziewczyną jak jej tam Ludmiła?– Irek pogrążony był we własnych myślach.

-Imię porażka, ma szczęście, że niezła z niej laska inaczej z takim imieniem nie przeszłaby podstawówki– powiedziała zupełnie od czapy Krysia.

-Mówisz, że z niej laska? Czy to jest normalne, że wszystkie baby oglądają się za innymi babami.

-Tak tygrysie, to jest logiczne, oceniamy zagrożenie, zanim nasz mężczyzna dostrzeże obiekt.– zaśmiała się lekko Krysia.

-A może ona była częścią halucynacji? Jakoś nigdzie jej nie widać i nic o niej nie wspominają.– zastanawiał się na głos Irek

-Przerażasz mnie, mam nadzieje, że……, że nie chcą nas zlikwidować.

-Nas? Nie ma mowy jesteśmy za fajni– powiedział Irek i przytulił ją.

-Słuchaj, pozwolili nam poruszać się po tym budynku, przejdziemy się?– zaproponował.

-Ledwie zdążyli opuścić pokój i zrobić parę kroków, gdy zatrzymał ich starszy niewysoki mężczyzna, Irek miał wrażenie, że gdzieś już go widział.

-Przepraszam pan Irek Majewski?-spytał mężczyzna

-Tak, a o co chodzi?

-A…. mam do pana, do państwa pewną sprawę.– odparł nieznajomy.

 

 

***

 

Max postanowił do domu wrócić piechotą, miał o czym myśleć. Było na tyle późno i ciemno, iż nie obawiał się, że ktoś go rozpozna i nikt nie zawoła za nim „Klon" lub „Pustak". Lata planowania dały na koniec oczekiwany efekt. Nareszcie ona tu była i czekała na niego w jego mieszkaniu. Urządził je tak jak ona o tym kiedyś marzyła, starał się wszystko sobie przypomnieć i odtworzyć. Po drodze do domu kupił butelkę wytrawnego białego wina i sałatkę z krewetek, zamówioną w sprawdzonej restauracji. Ona uwielbia białe wino, chociaż po ostatniej rozmowie z Krysią nie był już tego taki pewien. Im bliżej był domu tym bardziej nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Nie miał pojęcia, ze będzie się tak bardzo denerwować. Zatrzymał się, usiadł przy fontannie i zagłębił we wspomnienia. Wspomnienia o niej. O tym jak pierwszy raz się spotkali, jak było im dobrze, co lubiła, czego chciała od życia. Miał w planach tym razem nie zawalić, nie zawieść jej. Był prawie pewny że już wie jak to zrobić. Wszystko zaplanował i był zdeterminowany doprowadzić do „szczęśliwego" końca, ale teraz musiał się zebrać na odwagę i wrócić do domu w którym czekała ona.

 

c.d.n.
Koniec
Nowa Fantastyka