- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Burza toporów: Ślina i gołoledź - EPILOG

Burza toporów: Ślina i gołoledź - EPILOG

To już koniec “Śliny i gołoledzi”, tomu pierwszego trylogii “Burza toporów”. 

Tomu drugiego szukajcie na półkach księgarni i bibliotek. 

Oceny

Burza toporów: Ślina i gołoledź - EPILOG

Abajur uśmiechnął się, uśmiechnął się zwyczajnie, jakby…

Jak gdyby nigdy nic – tak się uśmiechnął. Nie ulegało bowiem wątpliwości, że w tym miejscu i w tamtym czasie historia się kończyła. A miejscem tym była pewna książka, a czasem tamtym była epoka straconych minut i darmowego fitnessu dla twoich brwi, gdy nieświadomie je uniosłeś lub uniosłaś, głowiąc się nad tragedią tysięcy drzew, które oddają co roku życie, by zbezcześciła je zła literatura.

Abajur pomyślał o tym. Przestał się uśmiechać. Splunął. A potem uśmiechnął się złowrogo. Była jeszcze szansa, by temu zapobiec. Wskoczył na swojego smoka, Gołoledziusa.

– Goło, leć! 

I poleciał mi wpierdolić.

Koniec

Komentarze

Bardziej niż same teksty rozbawiła mnie zapowiedź “WSPANIAŁEJ POWIEŚCI”, by wszystko nagle się skończyło. Przesłanie czytelne, chociaż nawet chyba za bardzo. 

Tomu drugiego szukajcie na półkach księgarni i bibliotek.

Czyli drugi tom z pewnością będzie “dobrą literaturą”. Przecież nie można marnować papieru na “złą literaturę” :)

Dobre rzeczy zawsze kończą się zbyt szybko.

Dobre rzeczy zawsze kończą się zbyt szybko.

Trudno nie przyznać racji. Z drugiej strony teksty są tak dobre, że Anonim chyba nie powinien się ich wstydzić, prawda?

Z racji tego, żeś nie wykorzystał należycie świetnego pomysłu, jakim jest drabblo – powieść, rażąc go stopniowym przerostem formy nad treścią, ostatnie zdanie trafiło w punkt ;-)

Och, gdybym odkrył swoją tożsamość, znów zacząłby się problem z fanami. Mój kot drugi raz by tego nie zniósł. 

Jedyny przerost jaki u mnie występuje dotyczy bicepsów. 

Szkoda, że zabrakło miejsca na informację, czy odlatywali w stronę zachodzącego słońca…

Nasuwa się pytanie: i co, wpierdolił? 

 

Ech, dobrze, że ten dzień już się kończy – internety dzisiaj pełne kiepskich żartów. 

Fun, jeszcze godzina. A w godzinę tyle się może zdarzyć…

No i chyba nie jestem targetem dla wysokich lotów, ambitnych, epickich, wspanialych, wielowątkowych trylogii fantasy. Miast z zapartym tchem i zmarszczonymi brwiami śledzić wysokich lotów, ambitną, epicką, wielowątkową wspaniałość dzieła, cały czas zastanawiałem się, na czym do cholery pasł się Gołoledzius w środku zaśnieżonego lasu.

Jak powszechnie wiadomo, smoki pasą się dziewicami :-)

No ale tutaj smoki są weganami. Musiałby więc chyba wygrzebywać sobie mech spod śniegu, jak renifery Świętego Mikołaja…

Zimowy las to też nie jest raczej naturalne środowisko występowania dziewic. Chociaż kto wie, wszak to epicka fantasy jest…

Thargone, jak nie? Ile to okładek książek było przedstawiających dziewicę na tle zimowego krajobrazu? A skąd wiem, że dziewica? Panna, bo żaden quasiśredniowieczny mąż nie pozwoliłby żonie biegać w stringach i staniku. A dziewczyna ma takie mieczysko, że żaden niezakontraktowany kawaler by się nie zbliżył. ;-)

Dobrze, Anonimie, że wykazałeś umiar i zamknąłeś rzecz w trzech częściach. Ostatnia okazała się dość rozczarowująca, więc kolejna mogłaby być nie do zniesienia.

– Goło, leć!

Zrozumiałam tytuł. A przynajmniej jego część ;)

Do mnie nie trafiło. Chyba tępy jestem…

 

Dupy w troki, obiboki, bo trza bić smoki! !?!?!?!?

To było raczej szybkie. Autor chyba otrzymał wspomniany wpierdol, bo się już nie odzywa :)

Nowa Fantastyka