- Opowiadanie: tojestniewazne - Na podłodze

Na podłodze

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Na podłodze

JEB! Kopniakiem, w którym jest cała moja energia, cała masa rozpędzona w doskoku i półobrocie, wbijam drzwi do środka – z drzwiami lecą resztki zamka przestrzelonego przed ćwierćsekundą z czterdziestki czwórki, lecą zawiasy i kawałki framugi. Ktoś odskakuje przerażony, z tupotem stóp, krzykiem na trwogę, piskiem wysokim, kobiecym, w rejestrach dla faceta z pewnością nieosiągalnych i próbuje spierdolić mi bezczelnie w głąb mieszkania.

Ale moje refleksy – kurwa, przecież zwą mnie Speedy John, co ja wam będę mówił, chwalił się, rozpytajcie na mieście, u znajomych, w branży – moje refleksy są mniej refleksyjne, instynktowne bardziej, szybsze, doboostowane krzemem, uberkoksem, smarem zerojedynkowym i światłowodami pod skórą; mam oko spięte z ręką, bezpośrednio, bez zbędnych przystanków w mózgu, w sumieniu; od oka do ręki, od źrenicy do cyngla idą impulsy nieskrępowanie, w mgnieniu nanosekund. Jestem jak rekin, żarłacz biały, jak tyrannosaurus rex, velociraptor mongoliensis, jak ksenomorf – ten obcy z Obcego – perfekcyjna maszyna do zabijania, automat do czynienia masakry – przy robocie jak w transie, w orgazmicznym spełnieniu. Więc to nie jest tak, że się zastanawiam, że się waham, że mam czas się przestraszyć. Strzelam po prostu, prosto w głowę strzelam, a trup ściele się lekko.

 

Zbyt lekko – dociera do mnie dopiero, kiedy na wyświetlaczu wewnątrzgałkowym dostaję info o wymiarach i wadze denata. Sto pięćdziesiąt dwa i trzy dziesiąte centymetra wzrostu, czterdzieści dwa i pół kilograma wagi. Kurwa.

No kurwa, myślę. Kurwa przejebane, wrzeszczy ja do ja pod czaszką.

Drobna kobieta albo dzieciak, nie ma bata, myślę, myśli mi się, myśli to, co pozostaje mną tu pod spodem, gdy instynkt mordu kule nosi. Niech to chuj strzeli, kurwa, Kurwa, KURWA. A tak długo mi się udawało, tak długo te odruchy naspidowane, naostrzone zwracały ramię moje tylko w kierunku bandziorów niebezpiecznych, złych ludzi zasługujących na śmierć bez przebaczenia, bez wahania, bez zwłoki. Ale zawsze musi być ten pierwszy. Zawsze musi być, nie inaczej, zawsze, dla każdego. Mówią nam to od początku. Nie ma ucieczki. Więc dzięki ci boże, patronie cyber-mecha-elektro-zabójców, który nie istniejesz, dzięki ci za to, że tak długo pozwoliłeś mi czekać.

Gdybym się modlił kiedykolwiek, gdybym w moc modlitwy wierzył, gdybym choć nadzieję miał najmniejszą na to, że jakikolwiek bóg istnieje, słucha i kiwa palcem, prosiłbym żeby to była kobieta, dorosła lecz drobna kobieta, z bronią w ręku, z wielką giwerą szybkosztrzelną w dłoni, śmiertelnie niebezpieczna, zagrażająca życiu, niezaprzeczalnie przeznaczona do likwidacji drogą poszatkowania jej truncus cerebri, przerobienia jej mózgu na tatara.

 

Trup leży, innych zagrożeń brak, więc komputer pokładowy wygasza niepotrzebne podsystemy, przestaje pompować wspomagacze bojowe, wyłącza boostery, szmery bajery. No to zaczynam myśleć trzeźwiej, coraz mniej automatycznie, instynktownie. I pocić się zaczynam, stresować bardziej, reagować fizjologicznie – ciśnienie rośnie, serce wali, tętno skacze do stu osiemdziesięciu uderzeń na minutę. Ale chwilę później ten tamten sztuczny inteligencik za uchem już się orientuje, że coś nie halo, że mi coś weszło na bańkę i mną telepie, jak nigdy. Więc znowu, po raz kolejny dzisiaj, zalewa mnie chemia – inna niż wcześniej – wciąż z zewnątrz nic mi nie grozi, dlatego w żyłę dostaję zwykłe uspokajacze, przeciwlękowce, całe to gówno na pierwsze objawy zespołu stresu pourazowego.

 

Wszystko trochę zwalnia i wreszcie w spokoju, w bezruchu, pośród cmentarnej ciszy, mogę spojrzeć, zatrzymać się i tępym wzrokiem zagapić na plamę krwi, kałużę burgundowego syropu, jak rośnie, pełznie, tężeje wokół jasnowłosego nastolatka, leżącego z przestrzeloną czaszką na podłodze korytarza.

Koniec

Komentarze

Cześć.

Coś nowego. Fajnego.

Interpunkcja z kilkoma potknięciami. Ale nie powodują utraty tempa, więc jest OK. Za to interpunkcja w ogóle, czyli ta jej poprawna część, już trochę masakruje. Bo co z tego, że ona jest OK, skoro masz tak wielokrotnie złożone zdania?

Ty znasz tekst, ja nie. Przeczytanie go było mozolniejsze, niż być powinno. Powinienem widzieć, słyszeć, jak koleś się drze. Choćby w swojej głowie. A musiałem się jąkać. Po prostu byłoby lepiej to słyszeć niż widzieć. Albo nieco ułatwić czytelnikowi (choć być może byłoby to ze stratą dla tekstu).

Fajne.

Uznaję to za częściowo wiarygodne, gdyż 1/3 tekstu to etyczne i religijne dywagacje kogoś, kto wygląda jak ewidentny świr. Ta środkowa część nie pasuje.

 

Fajne. Fajne, bo mam kolegę, który ma nieprawdopodobną zdolność myślenia i mówienia takim chaosem na co dzień. A to nawet po kilkunastu latach sprawia, że żuchwa opada.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Ciekawy eksperyment, choć mi nie do końca podszedł. Trochę trudno się to czyta, jako szort jeszcze się sprawdza, w dłuższej formie byłoby ciężkie do przyswojenia.

Czy to reakcja na kolejne doniesienia o śmierci po dopalaczach?

Jest w tym tekście coś niepokojącego, a sprawia to chyba ta poszatkowana narracja.

Ciekawy eksperyment, jak napisał belhaj.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nie dotarł do mnie sens filozoficzny (jeśli był) – trudno się czytało te scenkę “fantastycznego” zabójstwa. Przyznam się szczerze, że do mnie nigdy nie docierał sens moralnych dywagacji nad zabójstwem z broni palnej – nie bierze się przecież pistoletu żeby z niego lać wodę (taki kultowy dialog z Demonów wojny… mi się przypomniał:

– co masz kurwa w rekach ? czy to jest wiadro ?

– nie ! to nie jest wiadro !

– a co to jest ?

– karabin kbk akms

– to nie jest karabin na wodę)

Co innego nóż – tym można chociaż jabłko obrać, albo bród zza paznokci wybrać…

F.S

PT: Czytam ostatnio Masłowską, to mi trochę przesiąka. Faulknera też zawsze uwielbiałem – on jest mistrzem zdań wielokrotnie złożonych, więc być może stąd również nieświadoma inspiracja. Zresztą ja w ogóle nie lubię, jak tekst jest przezroczysty, nie lubię stylu Pilipiuka na przykład, który chyba sobie tę przezroczystość poczytuje za cnotę, więc ćwiczę się w długich i czasem trochę trudnych zdaniach.

 

belhaj: No dłuższa forma to właśnie na przykład Wojna polsko-ruska…, ale tam jest to oczywiście lepiej zrobione, bardziej przemyślane, może i bardziej uzasadnione, więc pewnie łatwiej zaakceptować.

 

bemik: Nie, to raczej było ćwiczenie z free writingu. Często to robię – biorę brulion, pióro, zaczynam od jakiegoś pojedynczego zdania albo prostego obrazka i lecę dalej, sprawdzam, co mi się urodzi. Czasem to potem przepisuję do komputera, poprawiam i gdzieś wrzucam. Albo pracuję nad tym dalej i rozwijam, jeśli czuję potencjał na dłuższy tekst.

 

FS: Jeśli już mam coś wyjaśniać, to nie chodziło mi o zabójstwo z broni palnej, ani o broń palną w ogóle, raczej o możliwość zaistnienia (już wkrótce właściwie) takich sytuacji, w których samo zabójstwo będzie dokonywane z założenia w warunkach niepełnej decyzyjności czy wręcz poczytalności sprawcy, bo w czasie takiej akcji jest on krótkotrwale naszpikowany jakimś chemicznym syfem albo posiada właśnie wszczepy pozwalające reagować na ruch de facto szybciej niż mózg przetwarza bodźce.

Przeczytałem. Nie czuję tego. Cały czas widzę, że to eksperyment pisarski, ćwiczenie. Nie czuję, co się dzieje w tekście. Dla mnie pozostaje to eksperymentem dla eksperymentu. Ale chwalę sobie takie próby, widzę sens w pisaniu czegoś nowego w celu szlifowania warsztatu. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

bemik: Nie, to raczej było ćwiczenie z free writingu. – wiesz, ja mam tak zawsze albo prawie zawsze. Nie wiedziałam tylko, że tak się to nazywa wink

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Muzycy mogą improwizować, kto zabroni pisarzom? ;)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

tojestniewazne – trudno, takie było moje pierwsze wrażenie.

samo zabójstwo będzie dokonywane z założenia w warunkach niepełnej decyzyjności czy wręcz poczytalności sprawcy, bo w czasie takiej akcji jest on krótkotrwale naszpikowany jakimś chemicznym syfem

To się nazywa “hormon”. Ludzie krótkotrwale “szpikują się” odpowiednim hormonem, przez co tracą poczytalność, mogą nawet stracić pamięć – dlatego często zabójcy powołują się na chwilowy brak pamięci w momencie np. zabójstwa (nawet jeśli takiego zaniku nie doznali – to jest popularna linia obrony ostatnio)

F.S

To nie muszą być hormony, mogą być różne leki i narkotyki “szyte na miarę”, oddziałujące na bardzo różne sposoby, od wyostrzania zmysłów i skracania czasów reakcji, po wyciszanie sumienia i lęków po zleceniu.

Słusznie, mogą być. Zastanawiam się co z wykrywalnością czegoś takiego? Testy 1:1 (jeden narkotyk=jeden rodzaj testu) już dzisiaj się nie sprawdzają.

 

F.S

Dla mnie to tylko scenka. Fakt, z ciekawym tłem, ale nie przepadam za rąbankami, więc wolałabym poznawać skutki grasowania takich cyborgów. Nie, nie mam na myśli statystyki zabójstw. Na przykład sądy – kto odpowiada za opisaną wyżej śmierć? Czy bohater jest “legalny”? Bo, kto wie, może jest żołnierzem albo robocopem na usługach policji? Dla mnie ciekawsze wydaje się to, co pozostawiłeś w cieniu.

Babska logika rządzi!

Klimat szturmu (na drzwi ;) udało Ci się oddać. W osobie bohatera mamy jakby dwóch. Imbecyla podczas ataku (odciętego od mózgu) też udało się pokazać, ale tego drugiego już mniej. Niestety nie domaga, jak dla mnie, klimat przerażenia bohatera (już tego z mózgiem), że stało się to gorsze. Końcówka z otępieniem, okej. No, tekst wygląda na ćwiczenie.

Blackb​urn, Finkla: tak, to scenka, ćwiczenie. Na tym etapie mniej więcej jestem – ćwiczę różne pomysły, style narracji, sytuacje fabularne, konfrontuję z czytelnikami, sprawdzam, co działa, a co nie.

 

Dziękuję wszystkim komentatorom za przeczytanie i uwagi :)

A co testowałeś w tym tekście?

Jeśli rwaną narrację z miejsca akcji, to całkiem, całkiem.

Babska logika rządzi!

Finkla: no właśnie, chodziło mi o coś bardziej dynamicznego, z szybszą akcją, gęstszą i bardziej galopującą narracją. Ale faktycznie, druga część, gdzie miało nastąpić pewne zatrzymanie, chyba nie do końca mi wyszła.

No to szybka narracja wyszła, ale kawałek jest za krótki, żeby należycie wybrzmiała. Trzeba ją było zestawić z wolniejszą… Druga część chyba nie spełniła tego zadania.

Babska logika rządzi!

Biorąc pod uwagę, że nigdy nie opisywałem takiej szybkiej akcji, ważniejszy cel został osiągnięty :)

Podobało mi się jako dynamiczny fragment czegoś wolniejszego. Fabularnie nic tu specjalnego nie było, ale naprawdę fajnie mi się czytało. Również wielokrotnie złożone zdania.

Komentarz adekwatny długością ;)

Przeczytałem i streściłem sobie całość w głowie. Brzmi tak: przyszedł, strzelił, patrzy. I co? I nic. 

Przeczytałam i nie będę streszczać, bo zrobił to już Łukasz.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To nie było ćwiczenie z treści, ale z formy.

Nie do końca zgadzam się z przedpiścami. Prawda, że to jest scenka, którą można streścić w kilku słowach, ale czy nie na tym polega tworzenie literatury, że proste zdarzenie typu “poszedł facet do kiosku i kupił gazetę” obudowuje się materią słowną w taki sposób, aby wyszła z tego wciągająca, pełna emocji historia? Otóż coś takiego dostrzec można właśnie w “Na podłodze”. Opowiadanie naprawdę mnie wciągnęło, widać też, że autor potrafi zarówno rozbawić, jak i chwilę później przerazić czytelnika. Gdyby prezentowany tekst zmierzał donikąd, jak to się często zdarza, mógłbym napisać: to jest tylko scenka zmierzająca donikąd. Autor dotarł jednak do ciekawego momentu, w którym zabójczy cyborg musi zmierzyć się ze skutkami działania programu, któremu podlega.

 

Jak dla mnie, efekt ćwiczenia całkiem satysfakcjonujący.

Marcin Robert: dzięki :)

O kurczę, jaki fajny szort mi umknął!

Po pierwszym akapicie pomyślałem: Facet pastiszuje Masłowską. I bardzo to jest dobre. Myślę sobie, że sama Pani Dorota by się uśmiechła.

Na portalu ceni się przede wszystkim fabułę. I ja to szanuję, bo uczciwej fabuły brakuje teraz najbardziej. Ale w szorcie można pobawić się czystą formą. Lubię taką zabawę i lubię metatekstowe nawiązania (sam przyznajesz, że świadome).

A poza wszystkim, kiedy widzę tekst, jaki sam chciałbym umieć napisać, to klikam.

KLIK!

cobold: dzięki :) To było dla mnie ważne ćwiczenie. I cieszę się, że paru osobom przypadło do gustu.

Tak sobie przeglądam starsze publikacje, no i proszę – trafiam na coś ciekawego :)

Narrator pierwszoplanowy opisujący rzeczywistość zgodnie ze swoją konstrukcją. No i sama wizja zabójcy – czuć cyberpuank :)

Dobry kawałek.

Blacktom: dzięki :)

Zwykle nie podchodzi mi sci-fi, opisy walk i napierdalanek też mnie zwykle męczą, ale doceniam eksperymentalne podejście do opisywania tychże napierdalanek. Fajne toto, zwłaszcza dwa pierwsze akapity, są naładowane tą energią, wyczuwa się sterydowego kopa narratora. Gdyby tekścik był dłuższy, zapewne niejednego czytelnika by straszliwie zmęczył.

Z minusów – puenta jest mało wyrazista na tle całości. Rozmywa się, nie robi wrażenia. 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

No proszę, i po pół roku udało mi się uzbierać aż 3 kliknięcia :)

 

gravel, Cieniu: dzięki :)

 

gravel: chyba za bardzo zajarałem się tą szybką sekwencją, na puentę nie starczyło mi energii w tym ćwiczeniu.

Mocą nabytą rozlicznymi komentarzami, klikam ;) Należy się. Chociaż ze wtórnych uwag, muszę zauważyć, że należałoby nieco porozbijać te wielokrotnie złożone zdania na mniejsze. Bardziej nerwowe niczym wystrzały z karabinu. Z drugiej strony pasują do narkotykowego natłoku słów – ciągu myśli, gdzie kropki byłyby niepotrzebnym zawahaniem.

 

W ogóle jestem fanem skondensowanego przekazu. I ten jest dla mnie czytelny. I w cale nie uważam, że na puentę nie starczyło Ci energii. Rzecz nie polega, aby wszystko oprawiać w ramki i wystawiać puszczać przed wiadomościami. Mam nadzieję, że nie będziesz przy tym gmerał ;)

 

Pozdrawiam. Klik.

WOW. Trafiłem do biblioteki po prawie siedmiu (7!) miesiącach :)

 

Dzięki :)))

Gratulacje, a teraz spróbuj polecić jakieś teksty, żeby inni nie musieli czekać aż tak długo. ;-p

Babska logika rządzi!

Ech, niestety nic a nic czasu ostatnio nie mam. Ani na pisanie, ani na czytanie (nawet książki leżą i się kurzą).

Nowa Fantastyka