Heroes Herakleks szedł przez Zabytkową Grację tak prędko że już właściwie biegł szybkim jak wiatr biegiem. Ale tak naprawdę to nie biegł bo nie lubi biegać. A zwłaszcza kiedy nosił na plecach dwa wielkie japońskie miecze zrobione z adamaszkowej stali ostrej jak maszynka do golenia albo i bardziej ostre jeszcze jak ostre papryczki Chile oraz z drzewa sandała z którego była zrobiona rączka do trzymania miecza bezpiecznie, obciągnięta skórką węża pytona. Razem z tymi mieczami nosił toporek na 2 metrowym kijku – który nazywał się Ruchatyną – i kusze, z której kiedyś rozstrzelał rodzinę wilkołaków i minetaura i strzały do niej. Cały magazynek 250 strzał ostrych tak samo jak jego miecze i jego siekiera bojowa.
Ponad to miał na grzbiecie ciężką rycerską zbroję płatową używaną do turniejów i wspaniały płaszcz, który ogrzewał go w nocy jak wełniany kucyk, i pomagał uchować się przed wrogami przed którymi i tak nigdy się nie ukrywał i nie chował bo nie musiał skoro się ich nie bał i zawsze zabijał wszystkich. A nosił to wszystko na barkach, bo były wielkie i barczyste. Miał dużo siły w plecach i w mięśniach w rękach i nogach. Brzuch i piersi też miał mocarne bo był synem Zeusa i miał nadludzką moc taką, że był silniejszy od muła którego miał z przyszywanym ojcem kiedy był mały i sadzili z tym wołem ziemniaki, żeby przeżyć ciężką zimę (termometry pokazywały kiedyś nawet -36 stopni i zawsze spadało dużo śniegu). Bo Zeus nie chciał Hereosa u siebie w zamku na olimpiadzie gdzie miał zazdrosną żonę która była paskudną i odrażającą wiedźmą (chociaż bardzo śliczną :) bo nie lubiła nikogo i nie lubiła też Herkleksa bo chociaż był dzieckiem jej męża Zeusa, to nie był jej dzieckiem tylko innej dziewczyny która na leżała, do rasy śmiertelników a nie nieśmiertelników.
No i tak więc Zeus nie chciał swojego syna na Olimpiadzie, więc wysłał do matki Herekleksa Hermesa (takiego jakby anioła ale ze skrzydłami w nogach nie przy plecach i małymi takimi a niedużymi), żeby zwiastował jej, że ma poślubić rolnika Jakuba i razem z nim wychowywać dziecko na normalnego człowieka, chociaż to się tak nie dało bo szybko się okazało, że Herakleks to prawdziwy Heroes i nie nadaje się do sadzenia ziemniaków i praktykowania roli ale do wyższych celi. A więc kiedy młody Herakleks dorosną i stał się dorosłym mężczyzną wyszedł z ojcowskiej roli, całując go czule, i już nigdy nie wrócił, bo był za bardzo zajęty. Ale tęsknił codziennie, i pisał listy. Nie wysłał ich jednak nigdy, bo był analfabetą jako biedny wieśniak którym był kiedyś i nie potrafił zaadresować koperty bo nie znał adresu. Postanowił jednak, że wróci w końcu do domu kiedy jego ojciec będzie na złożu śmierci i będzie czytał te glisty staruszkowi na głos, raniąc łzy na jego sędziwie zimne czoło trupa. Bo Herakleks nie wiedział, że jego przyszywany ojciec jest na niby a wiedziała tylko matka o tym, ale nic nie mówiła, bo się bała – jak ot matka. A matka Herakleksa była prawdziwą matką – polką więc bała się podwójnie i szczerzę. Ją też Herakleks kochał bardzo i tęsknił za nią codziennie od rana do nocy. Chyba, że się akurat bił, żeby zwalczać zło w iminiu dobra.
Pewnego dnia po południu koło godziny 17:45 albo i trochę później (zegar słoneczny mu się spóźniał], kiedy tak Heroes szedł przed siebie szukając jakiegoś zajęcia do robienia, które mógłby zrobić, nagle usłyszał brzydki wydźwięk wydobywający się z krzaków. Piski, chrumkanie i krzyk jednocześnie jakby wszystko na raz z jednego gardła się wydobywało.
Ocho pomyślał – potwór do zabicia. Zabiję go i zaniosę jego głowę do najbliższej wioski, a jej mieszczanie dadzą mi w nagrodę kilka dolarów i może jaką chętną dziewczę z dużymi balonami do macania!
– Wyjdź! – Ryknął.
– musze!?! – odryknął Potwór.
– Musisz!!! – ryknął znów Herakleks
– Ale ja nie chcę!!!! – zaryczał potwór
– Dlaczego?!? – potwór za skoczył Herakleksa, ale ryknął znowu.
– No bo ty mnie zabijesz! – zapłakał potwór:
heroes był znowu za skoczony, ale, potwora to mu się żal nagie stało.
– nie płacz! – ryknął znowu w krzaki, ale ciot bardziej łagodnie.– a może to ty mnie zabijesz?
– Ja ciebie! A za co?
– no w końcu jesteś złym potworem nie?
– a jak ci powiem, że nie jestem złym potworem i nikogo nie zabijam i nie morduję?
-no to pozwolę ci rzyć dalej, bo ja walczę tylko z złymi otworami, które pochłaniają ludzi i ich jędzą.
– no to ja jestem niezły i nie jem ludzi. – zapewnił potwór który w tym momencie za krztusił się kością i Heroes natychmiast poznał po dźwięku, że to kiść wieśniaka i potwór jest bardzo łzy, bo żre wieśniaków i jeszcze jest oszustem i kłamcą.
– Już ci nie wieżę ty kłamco!, krzyknął Heroes Herakleks, i wydobył swoje miecze i rohatynę którą zakręcił dwa kółka w lewo i odkręcił jedno w prawo i do góry też, tańcząc taniec dzikiego grafa. Wymachiwał kółka i ósemki szybko jak pocisk z Kałasznikova, bo chciał przestraszyć potwora, bo do tego służyły te tańce. No i udało mu się, bo potwór krzyknął ze strachu i umarł z odciętą głową, która odpadła od tułowia i spadła w krzywy w których potwór zmarł śmiercią nagą i nie spodziewaną, a mimo to bolesną, i powolną, bo był bardzo wytrzymały i nie było tak łatwo go zabić, chociaż bez głowy musiał w końcu odwalić kitę.
Heroes uniósł ciężki łeb bestii, ale tylko dlatego, że był on silny jak stu chłopów pańszczyźnianych i nie miał z tym kłopotu. Przyglądał mu się uważnie i szybko dostrzegł jego ładne oczy zamknięte na wieki długie włosy, zgrzebny nosek i ładną twarz kobiety. Ale widział też zęby ostre jak u żarłacza białego labo nawet wielorybiego i usta zaciśnięte w zło wrogim grymasie. Dostrzegał też odgłowione martwe zwłoki potwora, wyglądające jakby nie należały do potwora, tylko do zwykłego lwa, tylko ogromnego.
Sfinks pomyślał.
I miał rację miał, bo to rzeczywiście był sfinks. A skąd sfinks w Grecji? No przecież to bardzo blisko do starożytnego Egiptu, widocznie zabłądził. Może chciał po prostu wrócić do domu? Albo zjadł tego wsiura, bo był po prostu głodny. Herakleks serce miał miękkie po właściwej stronie i znowu poczuł żal bo mógł nie zabijać potwora tylko zabrać go do domu. Ale potem wzruszył ramionami, bo pomyślał, że bestii i tak już nic nie pomorze i zapakował jej głowę do foliowego worka, żeby się nie zepsuła, i poszedł do najbliższej wioski odebrać nagrodę i wyruchać jakąś chętną pannę.