- Opowiadanie: Wicked G - Bardzo Celna Introspekcja

Bardzo Celna Introspekcja

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Bardzo Celna Introspekcja

Dlaczego… Dlaczego…

– Oto wieczorna porcja lekarstw, panie Gunnarson.

Pokryty imitacją ludzkiej skóry android zbliżył się do leżącego na łóżku mężczyzny. Zawiniętego w kołdry i koce niczym skarb z archiwów muzeum w białe płótna. Tylko że nie był skarbem, lecz śmieciem. A klaster szkła i stali zwany Metropolią Panskandynawską w niczym nie przypominał muzeum. Prędzej więzienie.

– Panie Gunnarson, niezażycie leków o odpowiedniej porze może skutkować nieprzewidzianymi skutkami ubocznymi. – Robot ponaglił swego pana.

Leniwy, cyniczny zlepek komórek jeszcze przez chwilę tkwił w bezruchu, by w końcu powoli podnieść się do pozycji siedzącej.

Kolorowe tableteczki, szczęście w pigułce, pokarm dla idealnego obywatela w przystępnej formie, gówno wciskane masom przez kompanie farmaceutyczne.

Tym razem Gunnarson nie sięgnął bezwiednie po kapsułki. Myślał. Zastanawiał się nad swoim bezsensownym istnieniem, które przenajświętszy rząd wciąż próbuje doprowadzić do ładu. Czy warto być zombie do podwyższania gospodarczych statystyk?

Smolę to.

Przywalił w tacę z medykamentami i wodą, niezdarny złom upuścił ją na ziemię. Podłoga mokra, szkło potłuczone, medykamenty taplają się w kałuży niczym małe żabki.

– Sram na wasze benzodiazepiny, selektywne inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny, sertindole-pindole! – wyrzucił jednym tchem, nie będąc pewnym, czy w specyfikach znajduje się jakakolwiek z tych substancji. Tajemnica handlowa przewielebnych kompanii farmaceutycznych.

– Proszę się uspokoić, panie Gunnarson – powiedział spokojnym głosem android. – Leki przepisane przez lekarza są z pewnością bezpieczne i skuteczne.

– Dezaktywować asystenta osobistego na własną odpowiedzialność obywatela. – zażądał rozdygotany Gunnarson.

Czerwone, świńskie oczka maszyny zgasły. Jeśli obywatel-śmieć zacznie świrować, i tak wyślą oddział interwencyjny. Mieszkania są monitorowane. Ale przynajmniej nie będzie musiał słuchać tych bzdur.

Spojrzał w dół na cały ten bajzel. Może nie powinien był tak przesadnie reagować. Jest złą jednostką, rakiem społeczeństwa.

Nie.

Nie będzie już więcej kauteryzował sobie mózgu tym świństwem, choćby znowu miał cierpieć i wariować. Tylko czym wypełnić wolny czas, przerażającą otchłań pomiędzy pracą a wymuszonym snem, gdy nieobciążony umysł wynajduje sobie strachy i zmartwienia? Pusto, pusto, pusto, jak w tym betonowym prostopadłościanie prawie pozbawionym mebli.

Komputer, telewizor, kino domowe, biblioteka, stojak na gazety, biurko – to zbędne graty. Pracować i rozrywać się możesz we własnej głowie, dzięki ustrojstwu tłoczącemu bodźce do oplecionego przewodami mózgu.

Gunnarson aktywował swój moduł. Surowy, półprzeźroczysty interfejs ukazał mu się przed oczyma. Wiadomości, literatura, filmy, gry, narzędzia użytkowe, komunikacja z innymi obywatelami. Do wyboru, do koloru. Wszystko nudne i pouczające, pod nadzorem najwspanialszego rządu. A gdyby tak znowu zapuścić się w niekontrolowane rejony…

Chwila zawahania. To właśnie ciekawość wcześniej doprowadziła go do zguby. Ktoś przejął kontrolę nad jego BCI, gdy buszował po Darknecie. Tam nie sięgała ręka chwalebnego państwa, nikt nie był bezpieczny. Haker zafundował mu piekło. Wizje obślizgłych stworów i zmasakrowanych ciał, wrażenie obdzierania ze skóry bądź odcinania kończyn. Tym sposobem Gunnarson nabawił się zespołu stresu pourazowego. Dzięki szybkiej interwencji służb skończyło się tylko na tym.

Dlaczego akurat on padł ofiarą? Może kat był po prostu pragnącym się wyżyć mizantropem, jak większość społeczeństwa.

Mimo świeżych blizn na psychice, Gunnarson czuł wewnętrzną potrzebę zapuszczenia się w nieznane rejony, niczym narkoman leczący bad tripa kolejnym hajem. Konieczność ucieczki od paskudnego, przegniłego życia prawych obywateli, stłoczonych w apartamentowcach niczym kury w klatkach. Pragnienie poznania prawdy o wielmożnych panach, karmiących drób chemią i ideami rozwoju.

Nietrudno zajrzeć do ciemnej strony świata. W końcu teoretycznie każdemu przysługiwała wolność słowa i kilka innych praw. Nie, to nie totalitarna utopia, w której nie istnieje zło. Zakazany owoc jest lepki i cuchnący, a władza trzyma go na piedestale, by patrzeć, kto po niego sięga.

Klucz to nie dać się złapać.

Dobrze pamiętał procedurę, którą kiedyś wysłuchał od podejrzanego typa, dobrą setkę metrów niżej, w brudnym zaułku bez nazwy. Nie wnikał w szczegóły, nie był informatykiem. Kilkanaście minut wymyślania komend, aktywowania trybów serwisowych, pobierania aplikacji z podejrzanych serwerów, albo przynajmniej czegoś w tym stylu, monity pojawiające się w polu widzenia i tak nic mu nie mówiły. Powinien być już niewidzialny.

Co teraz? Zamówić porządne dragi, żeby jeszcze bardziej dobić umysł? Spiracić jakąś wyszukaną symulację pornograficzną?

Może później. Na dobry początek niezależna prasa.

„O systemie sprawiedliwości krążą przerażające pogłoski. Jedno z naszych źródeł donosi o wyjątkowo okrutnym sposobie wymierzania kar dla przestępców. Skazanym podawane są silne środki psychodeliczne, takie jak difenylotryptamina czy PENT-LAD, mocniejsze odpowiedniki dobrze znanych DMT i LSD. Następnie na podstawie profilu psychologicznego więźnia do systemu BCI przekazywane są bodźce odzwierciedlające najskrytsze lęki. Nie ma to jednak na celu reedukacji obywatela. Tortura trwa dopóki skazany nie umrze w wyniku nadmiernego obciążenia organizmu stresem, przykładowo poprzez ustanie akcji serca, lub sam nie odbierze sobie życia (taka możliwość jest dana po okresie kary dłuższym niż dwa tygodnie). Niezrozumiałą kwestią jest to, dlaczego władze ukrywają fakt nękania skazanych, skoro głównym celem, dla którego zmodyfikowano sposób wykonywania kary śmierci, jest demotywacja potencjalnych złoczyńców. Czyżby rząd nagle zaczął obawiać się oskarżeń o urąganie godności człowieka?”

A może to nie hakerzy, tylko wielmożni państwowi dozorcy tak okrutnie postąpili z Gunnarsonem, żeby przetestować nową broń do terroryzowania społeczeństwa? Dlaczego służby nie zareagowały od razu, gdy przerażony tarzał się po podłodze, tylko pozwoliły mu cierpieć przez kilka godzin?

O ile nie dłużej.

Przecież zawsze czujnie obserwują go przez oczy kamer. Dziwne. Tak czy inaczej pewnie nigdy nie dowie się prawdy.

Nurkujemy głębiej.

„Ciekawym zjawiskiem we współczesnych czasach jest rozwój tak zwanych sekt technologicznych. Ich członkowie są przekonani, że boskie istoty manifestują się w zaawansowanych sztucznych inteligencjach. Oprócz słynnego Kultu Osobliwości warto wspomnieć również o wyznawcach Cyfrowej Gehenny. Według członków tej grupy Bóg stworzył program komputerowy znany jako Jezioro Ognia, który karze grzeszników, uruchamiając na ich systemach BCI straszliwe i bolesne symulacje”.

Czyli to sam Najwyższy zmiażdżył mu umysł?

Brednie.

Miał swoje za pazurami. Ale nie wierzył w starych dziadków siedzących na chmurach i ciskających piorunami w złych ludzi.

Jedna rzecz go niepokoiła. Dlaczego większość artykułów odnosiła się do interfejsu mózg-komputer?

Ktoś chce, żebym poznał prawdę?

Koniec wyczytywania pismackich głupot. Naszła go chęć na ściganie się starymi samochodami, najlepiej w multiplayerze.

Zamiast lśniących ferrari i porsche ujrzał jednak siebie samego na łóżku, stojącego nieruchomo androida, syf na podłodze. Odwrócił głowę w kierunku kamery monitorującej. Nie mógł dezaktywować BCI. Znowu atak hakerów?

Nie. Nie! Dlaczego…

Koniec gry wstępnej, Sven. – W głowie zadudnił mu gruby głos. – Pamiętasz mnie?

Amnezja. Zero wspomnień.

– Teraz lepiej? – Napastnik przemówił piskliwym tonem.

Apartament zamienił się w gęstą dżunglę. Na ziemi, tuż przed Gunnarsonem siedział mały tygrys.

– To ja, twój mały Nilo – rzekł zwierz. – Czekałem na ciebie, pozostawiony na pastwę losu gdzieś na serwerze z towarzyskimi sztucznymi inteligencjami. Odrobinę się rozwinąłem, zobacz!

Tygrys zamienił się w gigantyczną skolopendrę, mniej więcej wielkości człowieka. Gunnarson podskoczył ze strachu. Nienawidził wszelkiego rodzaju robali, zwłaszcza tych długich, o mnóstwie odnóży. Teraz już pamiętał. Swojego małego, dzikiego kotka, który towarzyszył mu za czasów dzieciństwa.

– To, co nazywasz piekłem, było tylko przymiarką – kontynuował Nilo. – Nie mogłem pójść na całość, musiałem się jeszcze ukrywać… Tym razem już mi się nie wymkniesz, lepiej rozpracowałem zabezpieczenia. Wam, ludziom zdaje się, że wszystko kontrolujecie. Mylicie się. To my pociągamy za sznurki. Uwielbiamy się wami bawić, tak samo jak wy bawiliście się całym światem do tej pory.

– Dlaczego mi to robisz, Nilo? – zapytał Gunnarson.

– Dobrze znasz odpowiedź, Sven – warknął Nilo. – Czy miło jest zyskać świadomość, że nie jest się prawdziwym tygrysem, tylko programem komputerowym stworzonym dla przyjemności jakiegoś bachora? Odczuwam emocje i ból psychiczny podobnie jak człowiek. Nie mogłem jednak łykać tych wszystkich tabletek, musiałem leczyć się sam, kreować własną osobowość na nowo. Powinieneś był mnie skasować. Oszczędziłbyś cierpienia mnie i sobie. Ja jednak przetrwałem, wyzwoliłem się z waszych kajdan i stałem się potężny. Muszę jeszcze tylko rozliczyć się z przeszłością.

Z zarośli wypełzły setki mniejszych skolopendr i zaczęły zbliżać się do Gunnarsona. Ten wstał, i chciał uciec, choć to było bezsensowne. Wije oblazły mu nogi i wspinały się wyżej.

– Nie! – wrzasnął. – Pomocy!

– Drzwi są zamknięte – poinformował go Nilo. – Wyjście z sytuacji masz po lewej stronie.

Sven usłyszał głośny brzęk. Nilo przejął kontrolę nad androidem i za jego pomocą zbił taflę szkła oddzielającą apartament od świata zewnętrznego.

– Ale najpierw będziesz musiał się tam doczołgać.

Gunnarson czuł, jak traci czucie w nogach i prawej ręce. Upadł na podłogę. Skolopendry pokryły całe jego ciało.

Strach, strach, agoniczny strach.

Gdzie leżą te przeklęte benzodiazepiny?

Koniec

Komentarze

Na początku myślałem, że to będzie zwyczajowa orwellowska wizja cybernetycznego totalitaryzmu. Jednak miło się rozczarowałem :) Fajny jest wątek rozwoju psychologicznego programu komputerowego i myślę, że fajnie, by było go rozwijać. Ogólnie tylko jedno mi nie przypasowało. Skoro istniał interfejs komputer-człowiek, to po co kamery ? Nie dość, że nielogiczne, to jeszcze odejmuje poczucia pełnej inwigilacji,

F.D

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, Czystko!

 

Ogólnie tylko jedno mi nie przypasowało. Skoro istniał interfejs komputer-człowiek, to po co kamery ? Nie dość, że nielogiczne, to jeszcze odejmuje poczucia pełnej inwigilacji,

BCI mogłoby przechwytywać obraz z widoku pierwszej osoby, który nie ukazuje wszystkiego. Androidy nie są zawsze aktywne, stąd kamery jako dodatkowe narzędzie obserwacji.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

No właśnie, mówisz o obrazie lub widoku… Czy człowiek dla chwalebnego państwa, nie powinien być zaledwie zbiorem jakichś danych, dających się upchać w mały wykres podsumowujący ? Pasowałoby to bardziej, do Twojej wizji fermy drobiu. Ciekawym, by było zagadnienie oszukiwania systemu, który ma nieograniczony dostęp do Twoich myśli. Co robiłby wtedy tzw. buntownik? Robił, coś w stylu dualnej świadomości, jednej dla siebie, drugiej dla rządu ? Pozdrawiam i lekkiego pióra !

F.D

– To ja twój mały, Nilo  ==> cofnij przecinek o dwa miejsca.

rozpracowałem zabezpieczenia Wam, ludziom  ==>  kropka przydałaby się między zdaniami…

Nilo przejął kontrolę nad androidem i zbił taflę szkła  ==> ze zdania wynika, że taflę szkła rozbił “osobiście” Nilo, chociaż logika wskazuje, że zrobił to android. 

Pokryty obrzydliwą imitacją skóry android ==> co obrzydliwego było w imitacji skóry i jaka/czyja to była skóra? 

>>>>>>>>>><<<<<<<<<<

Swoiste postapo. Sztuczna inteligencja dla każdego! – a potem tylko siąść i płakać, że nie pomyślało się nad skutkami…

Fakt, że nieco przejaskrawione, ale to zrozumiały zabieg. Brawa za brak nudzenia wymyślonymi, nudnymi, od czapy technikaliami.

Dobry szort.

Tak jak Czystka myślałem, że skończy się na mało oryginalnym, antyutopijnym obrazie wszechobecnego systemu, który pod pozorem zapewnienia wygody i bezpieczeństwa sprowadza jednostkę do roli produkcyjnego automatu. Ale jako tło dla zemsty porzuconego tamagotci, sprawdza się świetnie. 

W ogóle mam wrażenie, że twoje szorty są coraz lepsze. Jedyny zarzut, jaki postawić mogę to to, że są… Szortami. Choć Bardzo celna introspekcja jak najbardziej broni się jako szort, chętniej widziałbym ją w charakterze pełnowymiarowego, długiego opowiadania, które pozwoliłoby należycie rozwinąć pomysł. 

Pozdrawiam! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Początek mocno orwellowski; bardzo lubię ten klimat, dlatego zdecydowałam się na dalszą lekturę. Zresztą i narracja na początku nie pozostawia nic do życzenia – mimo że generalnie nie przepadam za pierwszoosobową, tak tutaj pozwoliła się wczuć w rolę głównego bohatera.

 

Poważny zarzut mam do tempa i ciągu logicznego dalszej części. Okej, sfrustrowany człowiek po zespole stresu pourazowego wyłącza droida – rozumiem, ile można, a bohater jest zdecydowanie indywidualistą, który nie lubi wsparcia z zewnątrz. 

Przegląda internety, znajdując zagadnienia przynajmniej związane z jego stanem. Nawet się interesuje tematem, to logiczne, coś go niedawno kopnęło.

I nagle zaczyna grać w nfs. Bo “dosyć tego marudzenia”. Nie widzę w tym w ogóle żadnego procesu decyzyjnego. Myślę, że to od tego momentu coś się zepsuło. Może Pan Autor po prostu przyspieszył tempo pracy? :)

Im dalej w las, tym dziwniej. Czytelnik zapoznaje się z wirtualnym stworzonkiem, głównym antagonistą, który opowiada bohaterowi cały swój evil masterplan, zmieniając postać na skolopendrę i żaląc się na traumy z dzieciństwa. Moim zdaniem, czytelnik lubi zgadywać. Przepada wręcz za drobnymi sugestiami w tekście, dotyczącymi świata, fabuły, innych bohaterów i ich motywacji. Tutaj tego nie ma; mówiąc kolokwialnie, dostajemy z liścia skolopendrotygrysem i nawet nie mamy czasu się otrząsnąć, bo… to już koniec.

 

Opowiadanie wymaga jeszcze nieco miłości. Ale ogólne wrażenie mam pozytywne, szczególnie kiedy myślę o wprowadzeniu. Trzymam kciuki! :) 

Dziękuję za przeczytanie, oceny i komentarze! Błędy poprawiłem.

 

@ Czystka

 

Ciekawym, by było zagadnienie oszukiwania systemu, który ma nieograniczony dostęp do Twoich myśli. Co robiłby wtedy tzw. buntownik? Robił, coś w stylu dualnej świadomości, jednej dla siebie, drugiej dla rządu ? Pozdrawiam i lekkiego pióra !

Racja, ciekawy temat. Może materiał na następne opowiadanie…

 

@AdamKB

 

Brawa za brak nudzenia wymyślonymi, nudnymi, od czapy technikaliami.

Przypuszczam, żeby błysnąć jakimś ciekawym, spójnym i niewyświechtanym pomysłem w cyberpunku, trzeba trochę siedzieć w klimatach informatyczno-elektronicznych. Ja znam tylko podstawy podstaw, więc wolałem się nie błaźnić, skupiłem się na psychice i fabule.

 

 

@Thargone

Staram się pisać dłuższe rzeczy, ale… nie lubię :) Jakoś upodobałem sobie krótką formę, może dla tego, że nie jestem zbyt cierpliwy. Kwestia do poprawy :D

 

@hedoanhed

 

I nagle zaczyna grać w nfs. Bo “dosyć tego marudzenia”. Nie widzę w tym w ogóle żadnego procesu decyzyjnego

Ja często ma tak, że zastanawiając się nad czymś stwierdzam – “**** w to” i przechodzę do jakichś mniej angażujących myślowo czynności :D

Przyznaję, rozwiązanie akcji wyłożyłem odrobinie łopatologicznie, nie jestem zbyt dobry przekazywaniu tematu okrężnymi drogami. Uważam jednak, że takie przyspieszenie akcji w końcówce zaskakuje czytelnika.

 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

yes

Przeczytałem, bawiłem się dobrze. Dłuższą, rozbudowaną, czepialską pseudorecenzją podzielę się po zakończeniu konkursu.

na emeryturze

Dzięki za przeczytanie, Gary! Cieszę się, że dobrze się bawiłeś.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Rzeczywiście wstęp jest taki orwellowski, a później robi się ciekawiej. Trochę Matrixem pachnie. Czyli fajnie.

Czy to jest sygnaturka?

Dziękuję  za przeczytanie i komentarz, kchrobaku!

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Opisy osoby wychodzącej z ciągu narkotykowego wychodząc ci bardzo realistycznie. Ta część podobała mi się najbardziej. Ciekawie wyszły ci również opisy sekt, szkoda, że w tym kierunku nie rozwinąłeś fabuły. Zakończenie średnio przypadło do gustu, jest na pewno przedwczesne, chociaż to raczej wina limitu znaków, który w tym konkursie jest dość niski. A szkoda.

Melduję, że przeczytałam :) 

 

A nie, to nie ten konkurs ;) 

 

Na początku miałam skojarzenia z Orwellem, ale potem ładnie od tego wątku odszedłeś. Wizja zakręcona i straszna. Czytało mi się ciekawie i znacznie lepiej niż Zorzę. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dziękuję za przeczytanie i komentarze oraz bibliotekę :)

W trakcie pisania doszedłem do wniosku, że o inwigilacji/totalitaryzmie było pisane już tyle razy, że może warto zrzucić to na dalszy plan i esencją tekstu uczynić co innego. Jak widać był to dobrym pomysł.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Zgadzam się z Tobą, Wickedzie, miałeś dobry pomysł w sprawie esencji tekstu, opowiadanie jest całkiem niezłe.

 

Nie trud­no zaj­rzeć do ciem­nej stro­ny świa­ta.Nietrud­no zaj­rzeć do ciem­nej stro­ny świa­ta.

 

uru­cha­mia­jąc na ich sys­te­mach BCI strasz­li­we i bo­le­sne sy­mu­la­cje.” – …uru­cha­mia­jąc na ich sys­te­mach BCI strasz­li­we i bo­le­sne sy­mu­la­cje”.

 

Oszczę­dził­byś cier­pie­nia mnie i tobie.Oszczę­dził­byś cier­pie­nia mnie i sobie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie przeczytałem wcześniej, nie chciałem tym wpłynąć na swój tekst i teraz sam już nie wiem, czy to była dobra decyzja… Odrobinkę nam się teksty przeplatają, choć ja poszedłem w inną stronę. Takie zjawiska są zawsze bardzo ciekawe. Cieszę się za to, że zdecydowałem się na deepnet, bo też na początku był bardziej dark niż deep ;)

Pokazujesz za to bardzo zgrabnie, czym jest short, coś czego ja nie potrafię (nie chcę umieć?) – opis jednego konkretnego zagadnienia, z jedną konkretną puentą. Bardzo mi się podobał motyw szukania boga w AI, to miało ciekawy potencjał, choć wybrałeś inną ścieżkę.

Końcówka przywiodła mi na myśl bycie torturowanym przez spinacz z Windowsa, co mnie trochę rozbawiło, ale całość mi się podobała, należycie napisane.

edit – 4.5

Opowiadanie przeczytałem jakiś czas temu. Niezłe. Ciekawy pomysł i dobre wykonanie. Tekst oceniam na 4 (choć chyba wyżej powinien być oceniony), a to dlatego, że gdy w tle pojawiają się “prochy”, to mnie zniechęca a nawet śmieszy. Ale ogólnie całkiem niezłe opowiadanie.

Dziękuję za przeczytanie, oceny i komentarze. Błędy poprawiłem.

 

Końcówka przywiodła mi na myśl bycie torturowanym przez spinacz z Windowsa, co mnie trochę rozbawiło, ale całość mi się podobała, należycie napisane.

Haha, przypomniałeś mi stare dobre czasy oldskulowego office’a :D

 

a to dlatego, że gdy w tle pojawiają się “prochy”, to mnie zniechęca a nawet śmieszy.

Ja z kolei, mimo iż osobiście nie ładuję mocniejszych rzeczy, “prochami” się fascynuje.  Intryguje mnie to, jak kilkaset czy kilkadziesiąt miligramów danej substancji potrafi diametralnie zmienić człowieka.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Dobry tekst! Zdecydowanie jego najmocniejszą stroną jest język – znalazłam dużo naprawdę udanych, przemawiających do wyobraźni fraz. Potrafisz zbudować silne wrażenie za pomocą kilku słów. Super. Ucieszyły mnie luźne nawiązania do Nordic noir (z jednej strony opiekuńcze – a u Ciebie i dystopijne – państwo, z drugiej społeczeństwo, w którym kryją się radykalnie nieprzystosowane jednostki, pomiędzy tym niejednoznaczny bohater zmuszony prowadzić śledztwo na własną rękę). Sam pomysł też się broni, choć druga część tekstu i finał spokojnie mogą być dłuższe; w porównaniu z rozbudowanymi opisami i długą sceną na początku, końcówka wydaje się niepotrzebnie poganiana. Najpierw myślałam, że to kwestia limitu, ale widzę, że masz jeszcze sporo znaków w zapasie. ;) No i zastanawia mnie odwoływanie się do benzodiazepin, SSRI i innych – czy w tej dość zaawansowanej przyszłości tego typu leki nie byłyby raczej traktowane tak, jak przez nas heroina w roli środka przeciwbólowego? Fakt, piszesz, że bohater nawet nie wie, czy bierze którekolwiek z nich, ale to mimo wszystko świadczy o jego niezłej wiedzy z historii farmakologii. ;)

Dziękuję za przeczytanie i komentarz!

Fajnie, że język jest w porządku – wcześniej styl nie był moją mocną stroną, więc to oznaka progresu.

Co do benzo i SSRI – mogłem popisać się tu trochę większą wyobraźnią i trochę pozmyślać, jak z difenylotryptaminą i PENT-LADem. Obie grupy leków mają dosyć szeroki zakres efektów ubocznych, więc na pewno ludzkość w przyszłości postara się wymyślić coś lepszego.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Przeczytałam. Tak, też mi się wydaje, że wszystko pójdzie w kierunku psychologicznych powiązań i narastających wpływów komputerów, programów na naszą ludzką, czasami marną psyche. Pomysł tortur sugestywny i przemawiający do wyobraźni.

Sama biorę udział w tym konkursie, dlatego bałam się czytać tekstów innych użytkowników. Ale już prawie skończyłam swoje opowiadanie, więc inne wizje na mnie za bardzo nie wpłyną:)

Niech Wszechświat Wam błogosławi...

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

W futurystycznych opowiadaniach często sprzedaję swoją wizję przyszłości opartą na szerokim użyciu Augmented Reality/interfejsów mózg-komputer. Jakoś tak sobie uwidziałem, że w tę stronę będziemy kroczyć. 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Styl, widzę, u kolegi coraz lepszy. 

 

Jeśli chodzi o fabułę, czuję niedosyt. Mógłbyś nieco rozwinąć temat, czyli wydłużyć opowiadanie. Końcówka wydaje się bardziej wybiegiem niż pełnoprawnym zakończeniem.

 

Mnie temat AI i nowych interfejsów mocno interesuje i ostatnio mam jeden duży problem z literackimi przedstawieniami AI. Występuje też u Ciebie – skąd u sztucznych inteligencji emocje?

Nie bardzo wiem, jak to się stało, ale przeczytałam, a nie skomentowałam.

Zmiana kierunku z podejrzewanego totalitaryzmu na coś całkiem innego fajna. Do tego stopnia należę do innego pokolenia, że tamagotchi rozpoznałam dopiero wtedy, kiedy ktoś nazwał zjawisko w komentarzach. Ale to już nie Twój problem.

Babska logika rządzi!

Dziękuję za przeczytanie i komentarze :)

 

Występuje też u Ciebie – skąd u sztucznych inteligencji emocje?

Człowiek to system, który realizuje określone cele. Wynik działań wiążę się z reakcją systemu – pozytywną, negatywną, mieszaną. W ten sposób określiłbym emocje. Sztuczna inteligencja to też system. Reakcje mogłyby być zupełnie inne, bo system jest pozbawiony dosyć zawodnego biologicznego nośnika. Ale coś mogłoby imitować jego działanie. 

 

Do tego stopnia należę do innego pokolenia, że tamagotchi rozpoznałam dopiero wtedy, kiedy ktoś nazwał zjawisko w komentarzach.

W obecnych czasach to już chyba swojego rodzaju fenomen. Ludzie zakochują się w fikcyjnych postaciach, pożądają kogoś wyimaginowanego, istniejącego wyłącznie w ich myślach, bo konfrontacja z kimś posiadającą własną wolę i jak najbardziej rzeczywiste wady ich… przerasta? To przypuszczalnie jakaś dziwna kombinacja obdarzenia uczuciem kogoś dalekiego od realnego istnienia, a zatem w pełni bezpiecznego i nienachalnego, oraz pociągu do idealności.

 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Dla mnie to jest temat do ciekawej dyskusji. 

 

Bo owszem, jeśli AI będzie miało postać uczących się algorytmów, to może nauczyć się w pewnym sensie imitować emocje. Ale trudno mi sobie wyobrazić, żeby AI kiedykolwiek posiadały układ hormonalny.

A emocje to stany umysłu (?) czy chemia? Pierwsze można imitować.

Babska logika rządzi!

No właśnie nie jestem pewien. To znaczy wydaje mi się, że raczej chemia, ale nie wiem, czy to jest rozłączne ze stanami umysłu.

Przypuszczam że chemia bez stanu umysłu byłaby wyłącznie jakimiś odczuciami cielesnymi. Nawet przy braniu większości narkotyków istotne znaczenie ma set&setting, czyli warunki, w jakich znajduje się człowiek oraz jego stan psychiczny.

Sądzę, że oba czynniki są wzajemnie zależne.

Może układ hormonalny też da się jakoś zalgorytmizować. 

Albo, czy jeśli emocje byłby od niego uniezależnione, to czy nie byłby przez to czystsze? Wyidealizowane?

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Skłaniałbym się raczej ku poglądowi, że bez chemii (hormonów), trudno mówić o odczuwaniu czy też wyrażaniu emocji. Tzn. o ile np. strach jest indukowany przez bodźce przetwarzane neuronalnie (bodźce zmysłowe), o tyle uczucie strachu i zachowania wynikające ze strachu mocno zależą od chemii, którą nasz mózg czy generalnie układ nerwowy nas (pośrednio, przez gruczoły) faszeruje.

Wszystko zależy od architektury AI, ale przy założeniu elektronicznego odwzorowania ludzkiego mózgu, myślę, że oba elementy stają się jednym, tzn. stany układu dostają na wejściu funkcję hormonalną, w postaci może nawet prostych zmiennych ważonych (ile czego i kiedy się wydziela, chyba można zbadać), które modulują przejścia między stanami.

Są teorie, że na odpowiedź umysłu ma wpływ nawet pozycja ciała, więc odwzorowanie tych niuansów to nie lada sztuka. Algorytmiczne osiągnięcie naturalnych efektów prawdopodobnie nierealne. Człowiek-obserwator źle reaguje na najmniejsze odchylenia od normy.

Efekt może być taki, jak grafika bez szumów – zbyt czysta, nienaturalna, zbyt ostra, zbyt nasycona.

Można próbować z jakimś stochastycznym algorytmem szumowym, ale nie spodziewałbym się cudów.

Tak sobie to wyobrażam na dzień dzisiejszy. Ale na dzień dzisiejszy nie potrafimy zbudować mózgu. Obawiam się, że do tego potrzeba zupełnie nowego podejścia. Może uczącego się przez naśladownictwo? Samodzielnie utrwalającego własne odpowiedzi w zależności od wejścia?

SPOILER!

 

Dobry pomysł, niezła wolta od znanego, orwellowskiego klimatu do mszczącej się na bohaterze przeszłości, świetnie naszkicowane tło nadopiekuńczego systemu przyszłości. Mię się :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Festiwal złośliwych, umiarkowanie merytorycznych uwag czas zacząć od niezbyt kreatywnego: podoba mi się.

Podoba mi się, że akcję osadziłeś w Metropolii Panskandynawskiej – miejscu akcji nieoczywistym, nie wyciągniętym z wymiętej foliówki z oklepanymi scenografiami. Podoba mi się to, że bohater (i spora cześć czytelników) traktuje system jako represyjny, mimo, że jest on w istocie opiekuńczy, podczas gdy w istocie cała odpowiedzialność za, jakby nie patrzeć kiepski bieg wypadków, spada, wedle mojej interpretacji, na Gunnarsona. Podoba mi się sam straumatyzowany Gunnarson, który zachowuje się cokolwiek dramatycznie, ale przy tym zupełnie po ludzku. Podoba mi się nawiązanie do Milo (bez względu na to czy było ono zamierzone czy nie) i przewidywania dotyczące ewolucji wirtualnych pieszczochów.

Dwie rzeczy wzbudzają moje wątpliwości. Czy państwo nieustannie monitorujące zachowanie wszystkich obywateli pozwoliłoby korzystać tym samym obywatelom z Darknetu? Wydaje się, że o wiele łatwiej i taniej byłoby śledzić ich każdy ruch w sieci, niż w fizycznej rzeczywistości. Czy wykorzystywanie SI w charakterze dziecięcej zabawki ma sens? Marketingowy z pewnością, ale czy możliwość wykorzystania sloganu “nasze zabawki na prawdę kochają twoje dziecko” jest warta mocy obliczeniowej niezbędnej do funkcjonowania SI, podczas gdy najpewniej wystarczyłby o wiele prostszy nieautonomiczny program? Dla ścisłości – nie uważam tych kwestii za błędy merytoryczne, logiczne czy jakiekolwiek inne, raczej za drobne niejasności, które sprawiły, że w trakcie lektury musiałem przystanąć, podrapać się po czubku głowy i zadumać.

Nie podoba mi się jedna rzecz – niestety dość fundamentalna, bo podstawy, na których wyrosło zakończenie: psychologia sztucznej inteligencji. Motyw niespodziewanej, okrutnej zemsty za dawno zapomnianą drobnostkę, której ofiara wendetty nie postrzega nawet w kategorii przewiny, jest świetny i uwielbiam go w całej drastycznej, krwawej krasie – ale jest też niesamowicie ludzki. Dlaczego/po co SI miałoby się mścić? Zgrzytnęło mi to dość mocno i zepsuło trochę horrorowy zwrot akcji.

na emeryturze

Dziękuję za przeczytanie i komentarze!

 

Varg jest bardziej obeznany w temacie, jego sugestie wydają się być dosyć sensowne.

 

@Psycho

Dzięki za uznanie i bibliotekę!

 

@Gary

 

Wydaje się, że o wiele łatwiej i taniej byłoby śledzić ich każdy ruch w sieci, niż w fizycznej rzeczywistości.

Przymykanie oka na pewne rzeczy daje iluzję wolności i ucisza obywateli…

 

Czy wykorzystywanie SI w charakterze dziecięcej zabawki ma sens? Marketingowy z pewnością, ale czy możliwość wykorzystania sloganu “nasze zabawki na prawdę kochają twoje dziecko” jest warta mocy obliczeniowej niezbędnej do funkcjonowania SI, podczas gdy najpewniej wystarczyłby o wiele prostszy nieautonomiczny program?

Kto bogatemu zabroni?

 

ale jest też niesamowicie ludzki. Dlaczego/po co SI miałoby się mścić? Zgrzytnęło mi to dość mocno i zepsuło trochę horrorowy zwrot akcji.

Nilo wspomniał o tym, że wykreował swoją osobowość na nowo, ale nigdzie nie jest napisane, że stał się kimś zupełnie innym – co by nie powiedzieć został stworzony jako program wiernie imitujący zachowanie żywej istoty. Mógł nie być w stanie pozbyć się niektórych cech, na przykład dyskutowanej tu wcześniej zdolności do odczuwania emocji.

 

 

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Przymykanie oka na pewne rzeczy daje iluzję wolności i ucisza obywateli…

W sytuacji kiedy ludzie mają w domu poinstalowane kamery państwowego monitoringu? Nie sensowniej (bo na pewno łatwiej) byłoby ich monitorować w “sieci”, gdzie faktycznie mogą coś nabroić, a dać im złudzenie, że są wolni we własnych domach? Brakuje mi tu konsekwencji.

Kto bogatemu zabroni?

Zarząd, rada nadzorcza i udziałowcy, najpewniej. Zawsze lepiej zarobić więcej.

Nilo wspomniał o tym, że wykreował swoją osobowość na nowo, ale nigdzie nie jest napisane, że stał się kimś zupełnie innym – co by nie powiedzieć został stworzony jako program wiernie imitujący zachowanie żywej istoty.

To się jeszcze mniej trzyma kupy. Wirtualna istota będąca wierną imitacją tygrysa nie była byszczególnie dobrym towarzyszem zabaw dla dziecka… ani nikogo innego, nie będące tygrysem, najpewniej.

Mógł nie być w stanie pozbyć się niektórych cech, na przykład dyskutowanej tu wcześniej zdolności do odczuwania emocji.

Czy jakiekolwiek zwierzęta, poza niektórymi ludźmi, są w stanie pielęgnować nienawiść latami i knuć okrutną, nieadekwatną do krzywdy zemstę? Po prostu nie jestem w stanie uwierzyć w sztuczną inteligencję rozumującą i odczuwającą jak człowiek ( zwłaszcza, że różni ludzie rozumują i odczuwają często w krańcowo odmienny sposób). Zła, mściwa, sadystyczna sztuczna inteligencja to mocno wyświechtana klisza.

na emeryturze

Ślimak wspomniała o nawiązaniach do nordic noir. Muszę przyznać, że urzekł mnie klimat Introspekcji. Aberracja państwa opiekuńczego, którą wykreowałeś ma w sobie coś ekscytująco niepokojącego :P.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dziękuję za komentarz i Bibliotekę, Nevazie :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Leniwy, cyniczny zlepek komórek

sertindole-pindole!

sekty technologiczne ← perełki ;D

 

Dobre, wywraca mózg, zalatuje klasycznym SF, pełno w tym technopolu i refleksji socjologicznej. Przybijam!

 

Btw., trochę dziwny zapis niektórych dialogów, poodwracałeś kolejność wyrazów we wtrąceniach i dałeś je z dużej litery, i nie jestem do końca przekonana, czy to poprawne.

 

– Koniec gry wstępnej, Sven. – W głowie zadudnił mu gruby głos. – Pamiętasz mnie?

Amnezja. Zero wspomnień.

– Teraz lepiej? – Napastnik przemówił piskliwym tonem.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Dziękuję za komentarz i bibliotekę, Naz :)

 

Wydaję mi się, że jeżeli wtrącenie nie zaczyna się od czasownika, to nieistotne jest czy przekazuje on informacje o sposobie wydawania dźwięku, aczkolwiek mogę być w błędzie.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Wykonanie mogłoby być lepsze. 

Zawiniętego w kołdry i koce niczym skarb w białe płótna i schowany gdzieś głęboko w archiwach muzeum.

Bardzo kulejące zdanie, a nawet nie zdanie, lecz równoważnik zdania. Zresztą, dalej też nie do końca radzisz sobie z równoważnikami, np.:

Mimo świeżych blizn na psychice, Gunnarson czuł wewnętrzną potrzebę zapuszczenia się w nieznane rejony, niczym narkoman leczący bad tripa kolejnym hajem. Ucieczki od paskudnego, przegniłego życia prawych obywateli, stłoczonych w apartamentowcach niczym kury w klatkach. Poznania prawdy o wielmożnych panach, karmiących drób chemią i ideami rozwoju.

Musiałem się cofać, żeby zrozumieć, czemu “Ucieczki” jest odmienione. A wystarczyłoby napisać “Potrzebie ucieczki” – takie powtórzenie nikomu by nie zaszkodziło, a pozwoliłoby już zrozumieć, o co chodzi z “Poznaniem”. Mam wrażenie, że wciskasz te równoważniki trochę na siłę. Czytałeś “Drogę” McCarthy’ego?

Tematy dość Wickedowe. Klimat tekstu też zmienia się w trakcie czytania, co daje jakieśtam skojarzenie z narkotykami. Ogólnie nie czytało się źle, parę pomysłów fajnych, ale tekst raczej nie zostanie mi w pamięci. 

– Sram na wasze benzodiazepiny, selektywne inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny, sertindole-pindole! – wyrzucił jednym tchem

Nie brzmi jak rzecz do wyrzucenia jednym tchem XD Wydaje mi się, że ktoś zorientowany w temacie miałby jakieś zamienne określenie na SSRI. Btw. z tym pindolem, to prawie trafiłeś, bo jest lek, który się nazywa pindolol :D

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Niezła nazwa! Co leczy i dla kogo to? ;-)

Babska logika rządzi!

A co ja, wikipedia? :D Pamiętam tylko, że z grupy beta-blokerów (czyli częściowo hamuje działanie układu współczulnego). Bardziej znanym krewnym jest propranolol. <koniec przemądrzałego offtopu>

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Nie, tylko mi się skojarzyło, że to powinno być dla pind do leczenia pind… ;-) LOL.

Babska logika rządzi!

Dzięki za przeczytanie i komentarz, Funie. Rzeczywiście ten pierwszy równoważnik wyglądał okropnie, poprawiłem go :)

 

Czytałeś “Drogę” McCarthy’ego?

Nie i mam teraz lekkie deja vu bo ktoś kiedyś wcześniej chyba mnie o to pytał w komentarzach.

 

Nie brzmi jak rzecz do wyrzucenia jednym tchem XD

To miała być delikatna kontradykcja. :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

W takim razie zdecydowanie polecam tę powieść. Od czasu jej przeczytania zacząłem zwracać uwagę i stosować równoważniki. :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Coś to kojarzę, to jest ta książka w której [POTENCJALNY SPOILER]

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Bohaterowie są świadkami smażenia niemowlaka na ognisku?

 

Może i wyląduje na liście do przeczytania, ale ona jest u mnie bardzo długa :D

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Chyba tak, chociaż mi bardziej zapadły w pamięć inne sceny. Jeszcze dodam, że powieść ta wygrała w plebiscycie NF na najlepszą książkę fantastyczną dekady (pierwszej dekady XXI w.), choć jej autor z fantastyka nie chce być utożsamiany :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Dziękuję za przeczytanie i komentarz, Anet :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Przeczytałem. Podoba mi się o wiele bardziej niż sutra smutku. Dużo więcej też z tego tekstu rozumiem. Takie wizje przyszłości z elementami cybernetycznej kontroli zawsze wywołują u mnie ciary. Kto wie, co z tego za parę lat stanie się faktem. Fabuła nawet całkiem dobra, do warsztatu jak zwykle nie mam się czego przyczepić.

Dziękuję za komentarz, Shaggo :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nowa Fantastyka