- Opowiadanie: Kalistos - Złote szczury

Złote szczury

Witam . Próba pierwsza z dziesięciu . Wszelkie uwagi mile widziane. 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Złote szczury

Na arenie było cicho, spiker dopiero przestał mówić i wszyscy czekali zwróciwszy wzrok na czarne wrota.

Zębatkowy mechanizm zadziałał z małym opóźnieniem. Trzy, może cztery sekundy przerwy. Dopiero po tym czasie tryby ruszyły. Najpierw powoli jakby od niechcenia, celowo przedłużając chwile pełnego rozwarcia. Po pięciu latach przerwy miały prawo skrzypieć, chociaż trudno uwierzyć, aby organizatorzy nie zadbali o ich właściwą konserwacje. Po kolejnej sekundzie zatrzymały się, jakby na chwilę się nad czymś zastanawiały następnie coś trzasnęło i wrota ponownie powoli zaczęły się przesuwać. Wykonane z drewna i obite stalą wyglądały jak okładka olbrzymiej księgi, która skrywa w sobie starożytne tajemnice. Na wrotach znajduje się wypukły taoistyczny znak taijitu, symbolizujący połączenie i mieszanie się pierwiastka męskiego i żeńskiego, duchowego i cielesnego, yang i yin. Znak, który dla przeszłych pokoleń był tylko ozdobą, wisiorkiem lub ciekawostką i której nikt nie potrafił prawidłowo zrozumieć. Znak, który teraz symbolizowały wszystko, czym stał się świat.  

Taijitu zaczął się dzielić na dwie połowy. Ze stanu stałego połączenie wuji wszechświat znów wchodzi w stan rozdzielonego yin i yang.  Skrzydła powoli rozsuwały się na zewnątrz.Stalowe obicie odpychały cienką warstwę białego piasku, naniesionego przez przeciągi na kamienną podłogę.

 Wrota zapiszczały i stanęły, w ich rozdziawionej paszczy zamajaczyła biała postać. Krocząc spokojnie z samego końca długiego korytarz Adonis zbliżał się do wrót, aby stoczyć swoją ostatnią walkę. Ubrany w białe, luźne spodnie i białą zwiewną kamizelkę dziewiętnastolatek trzymał w prawej ręce długą na dwa i pół metra włócznie. Białe matowe drzewce kontrastowało z czarnym, pochłaniającym światło ostrzem. Wychodząc na słońce zatrzymał się i na chwilę zmrużył oczy. Źrenice zwęziły się, ale nie wystarczająco, słońce wciąż mocno go raziło. Złożył wolną dłoń w pieczęć, wyszeptał kotwicę i momentalnie połowa komórek światłoczułych w jego oczach przestała być aktywna. Teraz widział doskonale. Szybko zrobił kolejne dziesięć kroków, Poczuł jak słońce pali jego skórę i ponownie zastanowił się skąd tyle lotnego piasku na sztucznej wyspie po środku Pacyfiku. Przerwał rozmyślania wywinął włócznią młynka wokół ciała, podrzucił ją oburącz tak, że zakręciła się nad nim jak śmigło, chwycił zręcznie w jedna rękę i stanął na przeznaczonym dla niego okrągłym kamieniu, jednocześnie uderzając drzewcem o kamień obok. Rozległo się głuche uderzenie, dopiero wtedy tłum zaczął wiwatować. Siedzący na złotym tronie hegemon uniósł nieznaczne dłoń i stutysięczna widownia momentalnie ucichła.

Po przeciwnej stronie areny na wprost Adonisa otwierała się druga para olbrzymich czterometrowych wrót. Na całej arenie były tylko dwie pary takich drzwi. Wrota Wybrańców. Przeznaczone tylko dla dwójki finalistów. Adonis spojrzał na inne drzwi znajdujące się na ścianie okalającej arenę. Średnie dla półfinalistów i małe dla wszystkich szczęściarzy, którym udało się dostać i walczyć na arenie. Teraz zostało ich tylko dwójka. Adonis i Isztar, która właśnie stanęła na swoim kamieniu. Isztar kucnęła i przejechała metalową dłonią po kamieniu. Tłum znów wydał okrzyk zachwytu. Tym razem hegemon pozwolił dłużej wiwatować. Nie chodziło o większą sympatie czy próbę pokazania wsparcia. Hegemon nie dbał o to, kto wygra, jego czas i tak dobiegał końca. Zwyczajnie liczył na dobre widowisko a rozgrzany tłum zapewnia prawidłową atmosferę. Wybrańcy dopełnili tradycji, dotykając podłoża bronią oddali cześć arenie.

Isztar stała wyprostowana, przez chwilę unosiła zaciśniętą pięść, ale widząc, że tłum nie przestaje wiwatować, opuściła ją i skupiła się na przeciwniku. Ubrana była w identyczne jak Adonis białe spodnie, jednak zamiast kamizelki miała białą opaskę na piersi, dodatkowo włosy związała białym materiałem. Jej dłonie i przedramiona skryte były w metalowej zbroi, lśniącej na słońcu i rzucającej błyski na publiczność stalowe palce skrywały w swoim wnętrzu ostre jak brzytwa pazury. Isztar poruszała palcami i metalowe paznokcie powoli zwiększały swoją długość. Dopiero, kiedy wysunęły się na dwa centymetry Isztar stanęła bez ruchu i zwróciła całą uwagę na stojącego naprzeciw niej chłopaka.

W tym samym czasie, kiedy hegemon wstrzymał wiwatujący tłum Isztar i Adonis zaczęli iść po okręgu badając się nawzajem i oceniając swoje siły. Po półfinałach Adonis miał pociętą twarz i zwichniętą nogę. W tydzień korzystając z autohipnozy, głębokich transów i kilku przyśpieszających metabolizm kotwic mógł ją uleczyć, ale noga na pewno była słabsza i to w nią będzie celowała Isztar. Adonis zapamiętał, że Isztar wyszła z półfinałów bez szwanku, ale używała tylu technik o tak niewyobrażalnej dla zwykłego człowieka mocy, że jest mało prawdopodobne, aby wróciła jeszcze do zdrowia. Krwotoki wewnętrzne, naderwanie mięśni, pęknięcia kości, siniaki, nie są widoczne, ale powodują ból i zmniejszają sprawność. Ta kobieta była niebezpieczna, dowiodła tego dochodząc do finałów. Jeszcze w jAcademy słynęła ze znajomości trzydziestu technik, podczas pięciu lat w Akademii bez problemu mogła podwoić albo nawet potroić tą ilość. On znał raptem czterdzieści dwie, z czego połowa nie służyła do walki. Adonis liczył na szybkość i celność swojej włóczni, chciał cały czas trzymać przeciwnika na dystans. Szkoda, że Isztar miała inne plany.

 -Zaczynajcie!- Krzyknął hegemon a jego wzmocniony elektronicznie głos potoczyła się po arenie.

Isztar stanęła w rozkroku, ugięła kolana do kąta prostego i klasnęła w dłonie. Dźwięk klaśnięcia potoczył się po arenie. Zacisnęła mocno oczy, przywołała obraz biegnącego lwa i wypowiedział słowa kotwicy

– Arslangiin khüch chadal

Mięśnie wzdłuż kręgosłupa rozluźniły się, mięśnie brzucha i klatki piersiowej napięły. Krew z narządów wewnętrznych powędrowała do nóg i ramion. Ścięgna, powięzi i więzadła rozluźniły się. Isztar przyjęła pozycję na czterech kończynach. Jej czoło zmarszczyło się nienaturalnie tworząc nad oczami ochronę przed słońcem. Źrenice wbrew panującym warunkom rozwarły się. Wyglądała teraz jak szykujący się do ataku lew a nie człowiek. Sylwetka wymodelowana podczas setek godzin transu i doprowadzone do perfekcji ruchu niedostępne dla zwykłych ludzi. Prawdziwa transformacja przywołana w ciągi sekundy dzięki kotwicom hipnotycznym. Prawdziwe czary dla widzów a nauka i ciężka praca dla walczących Wybrańców

-Zaczynajmy– powiedziała do siebie Isztar i pomknęła na czterech kończynach w stronę przeciwnika.

Adonis stał i patrzył. Kiedy Isztar klasnęła w dłonie wiedział, że ma mało czasu. Kiedy usłyszał słowa kotwicy, przestraszył się na chwilę. Nie spodziewał się, że użyje tej samej techniki, co w półfinałach. To na niej głównie opierała swoje zwycięstwo. Tym razem miała jeszcze metalowe szpony. Tydzień temu gołymi rękoma rozszarpała gardło trzem osobą. Poruszył bezgłośnie ustami, wystarczyło, aby jego nerki wyrzuciły kolejną dawkę adrenaliny. Jak to przeżyje przez kilka dni będzie musiał leżeć w łóżku. Mała cena za życie. Uśmiechnął się i powtórzył kotwice, może nawet leżeć miesiąc, jak przeżyje to nie będzie miało to znaczenia. Nadnercza w bólach puściły kolejną dawkę hormonów.

Czas zwolnił, a przynajmniej Adonis miał takie wrażenie. Wytrenowane serce biło w tempie trzystu uderzeń na minutę, mózg dostawał dwa razy więcej glukozy niż zwykle i Adonis wiedział, że wszystkie rejony były teraz aktywne.  Isztar biegła na czterech kończynach wykonując długie na cztery metry skoki. Dotrze do niego w pięć góra sześć sekund. On sam przebiega sto metrów w niecałe osiem, oczywiście z wykorzystaniem kotwic. Technika czterech kończyn dawała użytkownikowi niesamowite możliwości. Sprint przestawał być wtedy płaską czynnością, z łatwością można biegać po ścianach a nawet po suficie, kiedy się ją dobrze opanuje. Adonis nie opanował, ten styl był dla niego zbyt wymagający, użyteczny, ale nie dla niego. On był mistrzem precyzji i cichych kotwic. Żadnych krzyków i darcia mordy, jak to nazywał, tylko cicha wypowiedziana w głowie lub szeptem kotwica. Po co przeciwnik ma wiedzieć, z czym na niego biegniesz? Chwycił włócznie w dwie ręce i skierował równolegle do podłoża, delikatnie podrzucił przed sobą, Pstryknął palcami, usta znów poruszyły się bez głośnie. Zrobił krok, podskoczył i z półobrotu kopnął włócznie w pędzącą na niego Isztar. Kopnięcie było perfekcyjne i szybsze od mrugnięcia oka.  Biało-czarny dwu i pół metrowy pocisk poleciał w stronę biegnące przeciwniczki.

Najgorsze, co można zrobić podczas walki to rzucić w przeciwnika nożem. Pomyślała Isztar. Prosty sposób na oddanie broni. Nóż a co dopiero włócznie. Isztar patrzyła jak włócznie leci w jej stronę. Widziała ją dokładnie, każdy pokonany przez nią centymetr. Widziała jak ostrze rozcina ziarenka piasku unoszące się swobodnie w niespokojnym powietrzu. Dodatkowa broń nie była jej potrzebna. Zmniejszyła długość skoku, odbiła się znowu tym razem trochę mocniej i przeleciała nad lecącą włócznią. Będąc nad nią kopnęła jeszcze w ostrze i skierowała je do dołu. Wtedy ją uderzył.

Adonis nie stał i nie czekał. Wiedział, że Isztar jest podniecona od ilości hormonów. Czuł, że skupi się na lecącej broni a nie na nim. Zaraz po tym jak kopnął ostrze opadł na cztery kończyny. Nikomu nie powiedział, że była to jedna z jego kotwic. Usta poruszyły się tym razem wydobył się z nich dźwięk, jednak słyszalny tylko dla niego

-Tsubasa no hayasa

Całkowicie nie potrzebie głośne wypowiadanie kotwic, ale Adonis wiedział, że w jego żyłach też jest za dużo hormonów. Pognał za włócznią, zgięty i pochylony prawie przy samej ziemi, ręce trzymał wzdłuż ciała. Odciął do nich dopływ krwi, aby większa ilość mogła trafić do nóg. Widział jak Isztar robi jeden krótszy skok, jak wybija się mocniej i kopie w czarne pochłaniające światło ostrze. Widział cień uśmiechu na jej twarzy i widział jak uśmiech znika zmieciony jego potężnym uderzeniem. Coś gruchnęło. W pierwszej chwili Adonis myślał, że złamał jej kark dopiero po chwili pojął, że to jego dłoń.

Niemożliwe, pomyślał, a jednak czuł jak kości jego utwardzanych dłoni pękają, jak kosteczki w nadgarstku przemieszczają się, jak odłamek kości przebija skórę. Odciął z ramion za dużo krwi i nie był w stanie odpowiednio napiąć mięśni. Wystarczyłoby żeby zwykłemu człowiekowi zmieść głowę albo rozwalić kukłę w sali ćwiczeń, ale to za mało na utwardzone kości szczęki i napięte do granic możliwości mięście karku. Taki głupi błąd

 Isztar odleciała w bok. Jej napięte jak skała mięśnie karku przyjęły na siebie uderzenie a utwardzona szczęka oddała zakumulowaną energię wprost w dłoń Adonisa. Obróciła się w powietrzu i wyhamowała na czterech łapach, spod jej dłoni poszło kilka iskier. Nie czekała, spięła się i pomknęła w stronę zdziwionego Adonisa.

Adonis, po pierwszym szoku szybko wrócił do siebie, wykonał przewrót, chwycił włócznie i wstał wykonując asekuracyjne machnięcie za siebie. Isztar już była przy nim. Ominęła niecelny atak i skoczyła do głowy Adonisa. Adonis puścił włócznie, przeklinając w głowie swój wybór. Padł plecami na ziemie i kopnął obunóż w powietrze w znajdującą się nad nim Isztar. Celował w wątrobę i podbrzusze. Wiedział, że trafił. Isztar znów wykonała w powietrzu obrót i bezpiecznie opadła. Nie zaatakowała jednak.

Ból był straszny, musiała wstać i po kolei wykonywała zbiór kotwic, aby złagodzić ból. Przerwała, bo przeszył ją zimny dreszcz, po chwili mocny skurcz, którego nie dała rady zahamować, musiała się pochylić. Zwymiotowała żółcią i krwią. Miała pękniętą wątrobę. Zostało jej jakieś pięć minut życia. A to oznacza, że walczyć może jeszcze przez minutę. Nie zamierzam tu umierać, pomyślała. Na ostrzach prawej dłoni zobaczyła krew. Udało się jej rozedrzeć lewą nogę Adonisa.  Pomknęła zygzakiem.

Adonis skończył składać dłoń. Kości koślawo wróciły na swoje miejsce. Bolała, ale zignorował to, nie miał czasu na znieczulające kotwice i hasła. Isztar rzygała, udowadniając tym, że ma jeszcze jakieś szanse. Noga krwawiła, ale jakimś cudem pięć ostrzy ominęła główne żyły i tętnice.  Chwycił włócznie w obydwie dłonie i ścisnął, ze zranionej dłoni trysnęła krew. W wyniku napięcia jeden z kawałków kości przeciął żyłę.

-Szlag– przeklął pod nosem  

Isztar skakała szybko w jego kierunku, wykonywała szybkie skoki o różnej długości i w różne strony. Zbliżyła się i skoczyła. Uniknął jednej ręki zasłaniając włócznią gardło i odbijając atak. Zdążył uratować tym życie, ale nie zdążył uniknąć drugiej ręki

Isztar zatrzymała się z dłonią wbitą po sam nadgarstek w brzuch Adonisa. Adonis opuścił włócznie, jego dłonie powędrowały powoli w stronę wbitej dłoni. Czuła jego ciepłe pulsujące wnętrzności.

-Chyba wygrałam– powiedziała hamując odruch wymiotny.

-Chyba nie

Adonis szybko chwycił oburącz za kark dziewczyny

-Rigor mortis!- Zaryczał Isztar prosto w twarz.

Mięśnie ramion i przedramion zareagowały błyskawicznie, Dłonie zacisnęły się niemal natychmiast nie dając Isztar szans na reakcje. Palce wbiły się w mięsień czworoboczny i wbił się mocno. Poczuł jak napięcie ustępuje, wtedy odchylił się i uderzył swoim utwardzonym czołem w nos Isztar. Gruchnęło i tym razem wiedział, że to nie jego kości.

Najbardziej zaskoczył ją nie nagły atak, nie ręce na jej szyi i ból, ale krzyk. Tego się nie spodziewała. Nie po Adonisie, który od początku Akademii szkolił się byciu cichym i który otwarcie gardził głośną kotwicą. Ogłuszający, przeszywający, wchodzący w głąb ciała i wprawiający narządy w wibracje krzyk to za wiele na tą chwile. Zacisnęła pięści i pogodziła z porażką. Zakrwawiona dłoń wysunęła się z jego brzucha, ciągnąc za sobą jelita. Isztar padła. Adonis stał. Obydwoje umierali, ale to on wygrał. Sanitariusze już biegli, aby ich ratować, nie miało to jednak znaczenia. On ustał, kiedy przeciwnik upadł. On przetrwał. On a nie ktoś innych. Z tysięcy, którzy zaczynali z jAdcademy z setek, którzy przeszli do Akademii, z tych wszystkich, którzy walczyli w kolejnych etapach, którzy walczyli i ginęli, odpadali lub rezygnowali. Z tych wszystkich na placu boju został tylko on. On jeden. Adonis. Zwycięzca turnieju. Zwycięzca i nowy pan świata na kolejne pięć lat. Zwycięzca i osiemdziesiąty czwarty hegemon Adonis.

Koniec

Komentarze

O matulu! Szczegółowo – o wiele za bardzo szczegółowo w niektórych momentach – opisałeś scenkę walki. I nic więcej. Nazwy poszczególnych mięśni, czy kości nie sprawiają, że tekst robi się ciekawszy, czy lepszy. Wręcz przeciwnie – rozpraszają. Tak jak i wydłużona niepotrzebnie scena otwierania wrót.

Mieszasz czasy – prowadzisz narrację w czasie przeszłym i nagle wtrącasz zdania w czasie teraźniejszym. Mieszasz końcówki – najczęściej brak ogonków przy ąę, ale też zamieniasz ą i “om”. Mieszasz rodzaje – Isztar zrobił, Adonis zrobiła. Zdarzają się powtórzenia – najbardziej uderzył mnie często powracający zwrot “cztery kończyny”. 

To wszystko sprawia, że tekst jest niechlujny i czyta się go ciężko.  

Ponieważ to tylko jedna scena, trudno jest mi wypowiedzieć się na temat fabuły i pomysłu, bo za wiele tu nie ma. Zbierasz w jedno miejsce bogów z różnych mitologii, którzy walczą o władzę na kilka lat i co? I nic więcej nie wiem. 

Dopracuj swoje pisanie, rozwiń pomysł, pokaż więcej o co w tym świecie chodzi, to poczytamy i zobaczymy. 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Raczej scenka niż opowiadanie. Ponieważ o bohaterze nie wiem nic, prócz tego, że jest świetnym zawodnikiem i cudotwórcą, ani mnie ziębiło, ani grzało jego życie i zwycięstwo. Opis wrót na początku nużył, poświęcono mu tyle czasu jakby to co najmniej tarcza Achillesa była. W samej scenie walki bardzo dobra dynamika, zbudowane napięcie, nawet nie przeszkadzałaby mi przesada i motywy jak z filmów kung-fu, gdyby Autor tak uporczywie nie starał się nafaszerować tekstu szczegółami anatomicznymi i tłumaczyć wpływu takiego czy innego zaklęcia/kotwicy na fizjologie bohaterów, bo w trakcie wychodziło, że Jego wiedza na ten temat jest dość powierzchowna.

Lekturę niestety utrudniały liczne błędy:

wszyscy czekali+, zwróciwszy wzrok na czarne wrota.

imiesłowy przysłówkowe oddzielamy przecinkiem. Błąd się powtarza.

Najpierw powoli+, jakby od niechcenia,

sporo brakujących przecinków w zdaniach złożonych ( na tyle sporo, że nie chce mi sie ich wszystkich wypisywać, ale sprawdź przed “jakby”, “jak”, “a”, itp.)

Brak kropek na końcu części zdań.

Na wrotach znajduje się wypukły taoistyczny znak taijitu,

A skąd ta zmiana czasu na teraźniejszy?

Ze stanu stałego połączenie wuji wszechświat znów wchodzi w stan rozdzielonego yin i yang.

Nie rozumiem, o co chodzi w tym zdaniu, przypuszczalnie przez literówkę. I kolejna zmiana czasu.

Złożył wolną dłoń w pieczęć, wyszeptał kotwicę i momentalnie połowa komórek światłoczułych w jego oczach przestała być aktywna. Teraz widział doskonale.

Nie, to tak nie działa. Jak wypali ci się połowa pikseli na monitorze, to obraz bynajmniej nie będzie doskonały.

-Zaczynajcie!- Krzyknął hegemon+, a jego wzmocniony elektronicznie głos potoczyła się po arenie.

Dialog zaczynamy i kończymy myślnikiem (ewentualnie półpauzą), a nie dywizem. Po myślniku spacja. Krzyknął małą. Potoczył, a nie potoczyła. I czy głos może się potoczyć po czymś? Wątpię.

Błędy w zapisie dialogów się powtarzają. Tutu znajdziesz poradniki na ten temat.

 

Prawdziwa transformacja przywołana w ciągi sekundy dzięki kotwicom hipnotycznym.

ciągu

Poruszył bezgłośnie ustami, wystarczyło, aby jego nerki wyrzuciły kolejną dawkę adrenaliny.

To dopiero cud. Normalnie nerki nie wydzielają adrenaliny. Robią to nadnercza – kilka linijek niżej zresztą piszesz o nich. To nie są synonimy. I nadnercza – to już do dalszej części – nie bolą przy wzmożonej funkcji. Jak chcesz w tekście zagłębiać się w fizjologiczno-anatomiczne szczegóły, to najpierw porządnie poczytaj na ten temat.

Wytrenowane serce biło w tempie trzystu uderzeń na minutę,

Auć! Boli. To jest trzepotanie komór, wiesz? Stan zagrożenia życia. Tego się nie da wytrenować. Dobra, na tym etapie przyjmuję, że to nie ludzie, tylko kosmici z serduchami z reldomiozyny czy cuś i przestaję się czepiać jakiejkolwiek wiarygodności i logiki, bo ma być chyba “naukawo”, a nie naukowo.

 

Sporo powtórzeń.

 

Dalsze dziewięć prób proponuję odłożyć na jakiś czas, a potem spokojnie przeczytać je na głos i postarać się poprawić błędy.

Potencjał jest, sceny walki to imho jedna z trudniejszych rzeczy do opisania, a tu było płynnie i dynamicznie, więc trochę pracy nad gramatyką, fabułą i pogrzebania w źródłach na temat tego, o czym się pisze, a będzie naprawdę nieźle.

Pozdrawiam.

 

 

 

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Na początku miałem wrażenie, że głównymi bohaterami utworu są drzwi. Później zostałem, niezwykle widowiskowo, wyprowadzony z błędu. Napisałeś fajną, dynamiczną, może odrobinę zbyt trącącą chińskimi pornobajkami, scenkę pojedynku opartą na ciekawym pomyśle ( plus za kotwice hipnotyczne) i osadzoną w potencjalnie interesujacych realiach. Niestety, jak fajna scenka by to nie była, pozostanie tylko scenką wyzutą z fabuły, a fabuły to to, co misie lubią najbardziej.

Udana pierwsza próba, zachęcam do przeprowadzania kolejnych.

na emeryturze

Niech mnie kulę biją! Zgadzam się w stu procentach ze śniącą. I żeby nie było z Alexą i garym również. 

Zadużozadużo szczegółów. 

F.S

A skąd wiesz, że prób będzie dziesięć? ;-)

Zgadzam się z przedpiścami – to tylko scena. Zakończenie (to jest, o co walczą) dość przewidywalne. Masz mnóstwo usterek. Możesz edytować tekst – poprawiaj te wskazane błędy, niech następni czytelnicy zwrócą Ci uwagę na nowe rzeczy.

organizatorzy nie zadbali o ich właściwą konserwacje.

Literówka. Robisz ich bardzo dużo.

na sztucznej wyspie po środku Pacyfiku.

A na pewno nie przed środkiem? ;-)

jednocześnie uderzając drzewcem o kamień obok. Rozległo się głuche uderzenie,

Powtórzenie. Też trochę tego masz.

Całkowicie nie potrzebie głośne wypowiadanie kotwic,

Hę?

krzyk to za wiele na tą chwile.

Dziwnie brzmi ta konstrukcja. Ale jeśli już, to tę chwilę.

Babska logika rządzi!

wszyscy czekali[+,] zwróciwszy wzrok na czarne wrota.

Najpierw powoli[+,] jakby od niechcenia,

konserwacj[ę]

Po kolejnej sekundzie zatrzymały się, jakby na chwilę się nad czymś zastanawiały [. N]astępnie 

coś trzasnęło i wrota ponownie powoli zaczęły się przesuwać.

połączeni[a] wuji

Stalowe obicie odpychały

albo obicie odpychało, albo obicia odpychały

 

Po kilku akapitach zjechałem do komentarzy i zauważyłem, że autor jeszcze nie zdążył na nie odpisać innym użytkownikom, więc z korektą się wstrzymam : > (co nie znaczy, że błędy nie zgrzytały podczas lektury – przecinki łatwiej mi wybaczyć, bo sam miewam z nimi ciężkie przeprawy, ale niewłaściwe końcówki wyrazów naprawdę sprawiają wrażenie niedbałego pisania). 

Mnie anatomiczno-fizjologiczne szczegóły w opisie walki nawet zaciekawiły, jako coś nowego. W odróżnieniu od Alex, nie mam jednak zielonego pojęcia na te tematy i mógłbyś równie dobrze opisywać ludzi jak kosmitów. I tak bym się nie połapał kto ma jakie organy i za co odpowiadają.

Zaczynało mi się wydawać, że nieźle poprowadzisz opis walki (czyli de facto – cały tekst), ale nie spodobał mi się moment, gdy czas zwalnia i Isztar ma dobiec do Adonisa w pięć sekund, a narrator zaczyna opowiadać o różnych technikach. Rozumiem slow-motion, bullet time itp. itd., ale opisałeś to w taki sposób, że udało Ci się zupełnie odwrócić moją uwagę od tego, co właśnie działo się na arenie. 

Poza tym nie zaciekawił mnie świat przedstawiony, bo za dużo w nim nazwowo-językowego chaosu, który nie łączy się w żadną całość. O arenie nie wiem nic, poza tym, że znajduje się na Pacyfiku, mieści co najmniej sto tysięcy widzów, a budowniczy wrót lubili taoistyczne symbole. Zgodzę się z garym, że twój tekst trąci chińskimi pornobajkami (pozwolę sobie na domniemanie, że gary miał na myśli japońskie animacje z gatunku shōnen ;-) ). Spokojnie mógłbyś przerobić swój pomysł na fajny, pełen akcji tekst, bo po przeczytaniu powyższego, mam wrażenie, że nie jesteś nudziarzem, tylko brakuje Ci wprawy. Żeby osiągnąć ten cel potrzebujesz trochę poćwiczyć pisanie i nie ograniczać się do tego, co nie jest fabułą. Fabuła to układ wątków, pojedyncza walka, to co do zasady, pojedyncza scena : ). Zgadzam się ze F.S., który zgodził się ze wszystkimi (zgodzę się jeszcze z Finklą, a co ;P).

 

Edit.: Dlaczego tekst nosi tytuł “Złote Szczury”? 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nie bardzo wiem, Kalistosie, co miałeś zamiar przekazać czytelnikom, ale nie sposób nie zgodzić się z wcześniej komentującymi, że jest to zaledwie scenka, a nie opowiadanie, w dodatku napisana, delikatnie mówiąc, zaledwie tak sobie.

Do uwag przedpiśców dorzucam jeszcze kilka, nie tracąc nadziei, że Twoje kolejne opowiadania będą bardziej satysfakcjonujące.

 

Ta­iji­tu za­czął się dzie­lić na dwie po­ło­wy. – Masło maślane. Czy istniała możliwość, aby znak podzielił się na mniej lub więcej połów?

 

Skrzy­dła po­wo­li roz­su­wa­ły się na ze­wnątrz.Sta­lo­we… – Brak spacji po kropce.

 

trzy­mał w pra­wej ręce długą na dwa i pół metra włócz­nie. – Literówka.

 

ale uży­wa­ła tylu tech­nik o tak nie­wy­obra­żal­nej dla zwy­kłe­go czło­wie­ka mocy, że jest mało praw­do­po­dob­ne, aby wró­ci­ła jesz­cze do zdro­wia. – Czy nie powinno być: …aby wró­ci­ła już do zdro­wia.

 

do­wio­dła tego do­cho­dząc do fi­na­łów. – …do­wio­dła tego do­cho­dząc do fi­na­łu.

Finał jest jeden.

 

do­pro­wa­dzo­ne do per­fek­cji ruchu niedostępne dla zwykłych ludzi. – Zastanawiam się, czy o ruchach można powiedzieć, że są komuś dostępne lub nie.

Może: …do­pro­wa­dzo­ne do per­fek­cji ruchy, niemożliwe do wykonania przez zwykłych ludzi.

 

Ty­dzień temu go­ły­mi rę­ko­ma roz­szar­pa­ła gar­dło trzem osobą.Ty­dzień temu go­ły­mi rę­ko­ma roz­szar­pa­ła gar­dła trzem osobom.

Chyba że trzem osobom rozszarpała jedno gardło.

 

Sprint prze­sta­wał być wtedy pła­ską czyn­no­ścią… – Bieg płaski, to bieg bez przeszkód. Nie wydaje mi się, aby bieg płaski można nazwać płaską czynnością.

 

Chwy­cił włócz­nie w dwie ręce i skie­ro­wał rów­no­le­gle do pod­ło­ża… – Literówka.

Chyba że chwycił więcej włóczni.

 

Zro­bił krok, pod­sko­czył i z pół­ob­ro­tu kop­nął włócz­nie w pę­dzą­cą na niego Isz­tar. – Ile włóczni kopnął?

 

Bia­ło-czar­ny dwu i pół me­tro­wy po­cisk po­le­ciał w stro­nę bie­gną­ce prze­ciw­nicz­ki. Bia­ło-czar­ny, dwuipółme­tro­wy po­cisk po­le­ciał w stro­nę bie­gną­ce prze­ciw­nicz­ki.

 

Isz­tar pa­trzy­ła jak włócz­nie leci w jej stro­nę. – Tym razem jest to włócznie. Interesujące.

 

Wi­dzia­ła jak ostrze roz­ci­na zia­ren­ka pia­sku uno­szą­ce się swo­bod­nie w nie­spo­koj­nym po­wie­trzu. – Od kiedy ziarenka piasku są zdolne do swobodnego unoszą się w powietrzu?

 

prze­le­cia­ła nad le­cą­cą włócz­nią. – Powtórzenie.

 

na­pię­te do gra­nic moż­li­wo­ści mię­ście karku. – Literówka.

 

wy­ko­nał prze­wrót, chwy­cił włócz­nie i wstał… – Zaczynam mieć pewność, że włóczni jest kilka.

 

Ado­nis pu­ścił włócz­nie… – Czy Adonis wie, iloma włóczniami walczy?

 

Chwy­cił włócz­nie w oby­dwie dło­nie i ści­snął… – Włóczni nadal jest kilka, skoro chwyta je oburącz.

 

Ado­nis opu­ścił włócz­nie… – Wszystkie jednocześnie?

 

Ado­nis szyb­ko chwy­cił obu­rącz za kark dziew­czy­ny – Brak kropki na końcu zdania.

 

Mię­śnie ra­mion i przed­ra­mion za­re­ago­wa­ły bły­ska­wicz­nie, Dło­nie za­ci­snę­ły się… – Zamiast przecinka powinna być kropka. Jeśli zostawiasz przecinek, dłonie powinny być napisane małą literą.

 

nie dając Isz­tar szans na re­ak­cje. – Literówka.

 

Palce wbiły się w mię­sień czwo­ro­bocz­ny i wbił się mocno. – Skoro palce wbiły się w mięsień, to co wbiło się mocno i w co się to wbiło?

 

wtedy od­chy­lił się i ude­rzył swoim utwar­dzo­nym czo­łem w nos Isz­tar. – Czy mógł uderzyć Isztar cudzym czołem?

 

Za­ci­snę­ła pię­ści i po­go­dzi­ła z po­raż­ką. – Pewnie miało być: Za­ci­snę­ła pię­ści i po­go­dzi­ła się z po­raż­ką.

 

On a nie ktoś in­nych.On, a nie ktoś in­ny.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka