- Opowiadanie: Sentus_Miles - Codzienność apokalipsy

Codzienność apokalipsy

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Codzienność apokalipsy

„Codzienność apokalipsy"

 

Piasek. Małe ziarnka niezauważalne dla oka. Razem tworzyły nierówny teren, połyskujący w złocistym odcieniu. Chodząc po nich, czułeś miękkie drobinki rozsuwające się pod wpływem ciężaru twojej nogi. A kiedy brałeś je w garść, przesypywały się między palcami wracając w poprzednie miejsce. Uciekały tak szybko, jak czas… Były bowiem wielką klepsydrą, która narastała w nieustającym gniewie. Małe ziarnka okazały się być niebezpieczne.

 

A ja znalazłam się wśród nich. W samym epicentrum pustyni.

 

Jego sercem było słońce. Gorąc, który zabijał wszystko, co ruszało się po Wolcie. Naprawdę dziwiłam się, że planeta jeszcze nie spłonęła żywcem. Nie byłam przyzwyczajona do panujących tu warunków. Taka temperatura potrafiłaby zabić każdego człowieka. Nawet najtwardszego.

 

Huk obudził mnie pędem. Był tak potężny, że cała pustynia podskoczyła do góry razem z piaskami i opadła z powrotem pod wpływem siły grawitacji. Również i ja. Nagłe uderzenie z ziemią spowodował mój chwilowy bezdech. Obróciłam się w stronę nieba. Moim oczom ukazały się same meteoryty. Latały tak blisko Wolta, że mogłoby się zdawać, iż zaraz w niego uderzą. Pisnęłam przerażona.

 

***

 

– Fatalnie – zauważył ze współczuciem.

 

– Co tu się stało? – pytam zdezorientowana.

 

– Masz na myśli to? – pokazuje ręką na latające odłamki czegoś, co jeszcze przedtem było planetą.

 

– Rozbił je pan?

 

– Oczywiście, że nie. Zrobili to Grabowie. Zapewne jesteś Ziemianką. Pachniesz okropnie – prychnął.

 

– Proszę opowiedzieć – łapię tajemniczego faceta w kapturze za rękę i patrzę błagalnie. Westchnął ciężko.

 

– Dokładnie parę minut temu Grabowie uruchomili najnowsze działa. Wybijają wszystkie planety w pień. Czy to dobrze? Nie mam pojęcia, na czym polega ta polityka. Jak i nie wiem, czym podpadli Ziemianie. To była równie mała planeta, jak nasza – pokiwał głową ze zrozumieniem.

 

– Boże – rozpłakałam się.

 

– Jesteś głodna? – pyta, jakby nic się nie stało.

 

– Tak, bardzo – zmieniam szybko temat.

 

Schyliłam się, złapałam garstkę piasku pozwalając, by przesypywał się między moimi palcami. Wracał do poprzedniego miejsca, z którego go podniosłam. Każda cząstka zdawała się mieć duszę, w której tliło coś magicznego.

 

***

 

– A właściwie to, kto ty ?

 

– Słucham? – pyta zdezorientowany nieznajomy, wyglądający jak człowiek.

 

– Wiesz, że jestem Ziemianką. Mam prawo wiedzieć, kim ty jesteś – oburzam się.

 

– Jestem Grabem – odpowiada niedbale.

 

– Ach… – potakiwałam głową.

 

– A data? Który dziś jest?

 

– Trzynasty czerwca dwutysięcznego dziesiątego roku. A bo co ? – pyta od niechcenia.

 

Nic nie odpowiedziałam. Milczałam. Pewnie mogłabym jeszcze przez chwilę spróbować podtrzymać milszą konwersację, ale nie miałam na to najmniejszej ochoty. Sam fakt, że Grab przyjął mnie dość przyjacielsko był wystarczający. Przecież i tak pochodziłam z wrogiej planety. Głód i zmęczenie kazał mi zapomnieć o problemach. Siedziałam godzinami patrząc się w piasek i przesypując go między palcami. Czemu moja planeta? Czemu akurat ja muszę oglądać koniec świata, a nie ktoś inny?

 

Zasnęłam na złotym kobiercu pustyni.

 

***

 

Obudził mnie ponowny huk. Spojrzałam zdziwiona dookoła. Na końcu w stronę nieba. Kolejne odłamki meteorytu latały po kosmosie. Zastanawiałam się, jaka planeta tym razem ucierpiała.

 

– Fatalnie – zauważył ze współczuciem.

 

– Co tu się stało? – pytam zdezorientowana.

 

– Masz na myśli to? – pokazuje ręką na latające odłamki czegoś, co jeszcze przedtem było planetą.

 

– Kolejna planeta?

 

– Uhm… jak to kolejna? Dopiero co upadł Wenus … a za nim Ziemia …

 

– Przecież to stało się wczoraj – przerywam mu. Grab drapie się po głowie zdezorientowany.

 

– Jesteś głodna? – pyta, jakby nic się nie stało.

 

– Tak, bardzo.

 

– Grabie? – zatrzymuję go. – Który dzisiaj jest?

 

– Trzynasty czerwca dwutysięcznego dziesiątego roku Ziemianko. A bo co ? – pyta od niechcenia.

 

Znów milczałam…

 

***

 

Piaski naprawdę mają moc. Chodząc po nich, czułeś miękkie drobinki rozsuwające się pod wpływem ciężaru twojej nogi. A kiedy brałeś je w garść, przesypywały się między palcami wracając w poprzednie miejsce. Nie pozwalając ci przyjrzeć się bliżej. Uciekały tak szybko, jak czas…

 

Tym razem wstałam, nie zwracając uwagi na huk. Miękkość piaszczystego podłoża pozwolił mi wczuć się w obecną sytuację. Podniosłam małe ziarnka. Ich dotyk był równie przyjemny, co piana w trakcie kąpieli. Lecz zaraz potem coś się zmieniło. Parę z nich poczęło uciskać moją rękę. Skakać po mnie. Były tak ostre, jak iskry, które przepływały po moim ciele. Wbijały się we mnie, niczym ostre igły. A gdy ból doszedł do moich nerwów, jęknęłam i zamknęłam oczy.

 

– Puszczaj to! No, puszczaj! – krzyknął głos. A ja, jak na rozkaz rzuciłam piasek, który uderzył z łoskotem o ziemię, jak blaszany przedmiot.

 

– Kochanie? Błagam, odezwij się. Nic ci nie jest?

 

– Co? – pytam oszołomiona uderzeniem. W ręku wciąż trzymam coś przypominające teraz kształtem kabel od komputera.

 

– Bogu dzięki, że nic ci nie jest. W samym gniazdku jest sporo woltów – całuje mnie w policzek zadowolony już z powrotu do rzeczywistości, mój tata.

 

– Jesteś głodna? – pyta, jakby nic się nie stało.

 

– Tak, bardzo.

Koniec

Komentarze

Naprawdę, naprawdę fajne ;) Niesamowity efekt robi to, że przez większość tekstu nie wiemy o co do końca chodzi, a i na końcu nie jest to takie zupełnie oczywiste ;P

Pozdrawiam

Zasakujące, a to dobrze. Lubie teksty, w których nie wiem  o co chodzi. Te Wolty z początku robią po przeczytaniu fajne wrażenie. Zasłużone 5.

Lubię zaskakiwać w opowiadaniach. Znaczy, że i to... spełniło swoją rolę :).

Rzeczywiscie, zaskakujące. Podoba mi sie zamknięcie dialogiem. Te konkretne słowa, dokładniej.

Zakończenie dobre. Opowiadanie przypomina marzenie senne. Byłoby lepiej, gdyby było mniej "było". Zdania za bardzo zgrzytają przy czytaniu.

Zaskakujące, dobrze napisane, świetnie skomponowane, podobało mi się :-)

Nowa Fantastyka