- Opowiadanie: Vega_74 - Banda Pierścienia - epilog

Banda Pierścienia - epilog

To mój debiut, choć ponoć w moim wieku powinno się już dawno temu zaistnieć. 
Dziękuję dziewczynie, która jako pierwsza czytała tekst i jako pomogła mi go złożyć w całość. 

Pozdrawiam i życzę miłego czytania. 

 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Banda Pierścienia - epilog

Było ciepłe sobotnie późne popołudnie, kiedy znany pisarz John siedział w swoim gabinecie w Oksfordzie i oddawał się rozmyślaniom siedząc w swoim ulubionym fotelu, pykając swoje ulubione ziele w ulubionej bogato zdobionej fajce. Tą specjalną mieszankę, którą tak uwielbiał, dostarczał mu jego znajomy z Indii i miała ona mocno kojący wpływ na znerwicowanego pisarza. To dzięki niej napływała do niego wena i choć nikt tego nigdy nie udowodnił, bo nikt tego nigdy nie podejrzewał, mieszanka była prawdopodobnie odpowiedzialna za powstanie wielu opowiadań, które na papier przelał nasz bohater. Sielankowości dopełniały ciepłe promienie słońca wpadające przez zachodnie okno.

Rozkoszny relaks przerwało otwarcie drzwi gabinetu, przez które cicho przeszła piątka mężczyzn. Widać było, że jedli chleb z niejednego pieca, widać też było, że nigdy żadnego chleba nie upiekli. To była banda oprychów zajmujących się kradzieżami i rozbojami, może i kolorowa i lekko dziwaczna, ale banda oprychów. Oczy Johna rozszerzyły się w odruchu paniki, ale wiedział też, że nie ma szansy na ucieczkę i musi stawić czoła temu, co przynosi ta malownicza grupka.

Tłusty blondasek w marynarce, kamizelce i kapelusiku to Sam zwany Samem Przemądrzałym. Choć nie było tego widać był szybki i świetnie posługiwał się nożem. Wszelkie braki jakie posiadał, zwłaszcza te w rozumie nadrabiał niewyparzoną gębą, gwałtownością i zaciekłością. Obok niego stał Frank, facet o wyglądzie żaby, przezywany Frodo ze względu na swoją twarz i wadę wymowy. Frank nie miał lekkiego dzieciństwa i nikt o niego nie dbał. Wychowywał się na ulicach co spowodowało duże straty w jego uzębieniu i cerze, tak jak Sam nadrabiał braki w wykształceniu oraz wyglądzie okrucieństwem, przebiegłością i bezwzględnością. Obaj pochodzili z tej samej dziury i obaj byli założycielami bandy Pierścienia. Nazwa wzięła się od błyskotki w posiadanie, której Frodo wszedł w niewyjaśnionych okolicznościach. Pierścień posiadał małe żądełko pokryte substancją paraliżującą a ulubioną zabawą Franka było obezwładnianie ofiar i zamęczanie ich powoli. Trzecią postacią był Olorin zwany Olo, tyczkowaty facet ubrany cały na biało, włącznie z butami i kapeluszem z wielkim rondem. Olo był lekarzem z zawodu a z zamiłowania specjalistą od rzeczy niemożliwych. Laska w jego ręku mogła sugerować, że Olo ma problem z poruszaniem się, ale była to zła sugestia. Facet ruszał się niesamowicie szybko i uwielbiał przygotowywać mieszanki dające kopa przed akcją, na dodatek był naprawdę mądry a nie przemądrzały jak Sam. Dla wszystkich w grupie był dosłownie magikiem potrafiącym pobudzić nawet umarłego. Niegdyś chodził ubrany na szaro, ale po otarciu się o śmierć w wyprawie do kopalni złota zaczął nosić się na biało. Rudy przysadzisty facet, noszący na głowie coś co przypomniało hełm to Szkot Angus znany też jako Gimli. Był najbardziej pazerny z nich wszystkich i ciągle mówił „Give me” co z jego szkockim akcentem brzmiało jak Gimli i tak na niego wołała grupa. Gdy jeszcze był górnikiem, na jego głowę spadł wielki kamień w kopalni, od tego czas wiecznie chodził w tym czymś co mocno przypominało kask i miało go chronić przed takimi wypadkami. Angus uwielbiał kopalnie, sztolnie, dynamit i swój toporek, którym sprawnie wywijał. Ostatnim członkiem malowniczej grupy był Duńczyk Lasse z Lego, który mógł sobie być facetem, ale wszystko w jego wyglądzie krzyczało wręcz, że w pozycji od tyłu woli być z przodu. Wisiorki, haftki, pierścienie, zadbane dłonie lekki makijaż, piskliwy głosik, kolczyki, niewieści sposób poruszania się i maniery zwiodły niejednego, ale Duńczyk był niesamowitym snajperem i świetnie walczył swoim krótkim mieczem. Wielokrotnie przechwalał się, że potrafiłby odstrzelić jajka muchy z odległości 100 m co grupa komentowała śmiechem, że przecież Lasse ma słabość do męskich przyrodzeń więc raczej by nie potrafił. Choć Angus i Lasse na początku się nie lubili, bo Szkot miał twarde zasady odnośnie spraw intymnych i traktował Duńczyka jak istotę niższego rzędu wręcz obrazę dla natury. Jednak gdzieś po którejś przygodzie Lasse zbałamucił rudzielca i ich stosunki się zacieśniły. Słowo stosunki to słowo klucz w tej sytuacji. Teraz byli prawie nierozłączni i Lasse krył tyły Angusa na akcji a Angus krył tyły Lassego w łożnicy. Choć grupę ten związek napawał lekkim obrzydzeniem to jednak dyskretne zachowanie było doceniane i nie było to przedmiotem awantur.

Jako pierwszy odezwał się Sam – Siemka John, kopę lat stary! Nie dzwonisz, nie piszesz … no może to ostatnie to nie do końca prawda … – po czym uśmiechnął się brzydko wyciągając z kieszeni swój składany nóż.  

– No właśnie John, nie ładnie było od nas uciekać i jeszcze nas okradać. A to pisanie to też nie za mądre było – odezwał się Olo postukując swoją laską.

– To nie było zbyt mądre, tak paplać o wszystkim na lewo i prawo a jeszcze pisać o tym książkę. Szukasz kłopotów? – dodał Frank.

– Chyba cię pogięło z tym pisaniem idioto! To miała być tajemnica a nie materiał na książkę – ryknął Angus uderzając miarowo obuchem toporka w dłoń.

– Jak mogłeś nas wszystkich tak obsmarować w tej swojej książeczce ty, ty, ty … ty wywłoko!!! –Zapowietrzył się Lasse mówiący piskliwie i z kobiecością w głosie.

Chłopaki, ale o co chodzi? O jaką książkę? Przecież nikt nawet nie wie, że razem pracowaliśmy …– powiedział John powoli wstając z fotela. Już miał ruszać w stronę biurka gdy jego drogę zagrodził Olo krzycząc – Nie przejdziesz!!! Szkot podbiegł do Johna i uderzył go z całej siły w splot słoneczny. Sam uderzył zgiętego w pół pisarza pięścią w głowę przez co John wylądował z hukiem na podłodze a Frank sprzedał mu kopniaka. Tylko Lasse stał z boku i głośno dopingował Angusa klaszcząc przy tym w dłonie i podskakując jak nastoletnia uczennica i krzyczał – Bardzo dobrze kotku, daj mu popalić.

Frank ukląkł nad leżącym Johnem, który walczył o oddech po ciosie Szkota, chwycił leżącego za klapy i syknął – Dobra, koniec żartów. Nareszcie Cię znaleźliśmy i powiesz nam gdzie TO jest. Powiesz choćby to była ostatnia rzecz, którą zrobisz. – Zakończył uśmiechając się do Johna w sposób w jaki uśmiecha się rzeźnik do krowy. Angus popatrzył na leżącego na podłodze pisarza i powiedział – zostawcie mnie z nim na 30 min, jak z nim skończę to wszystko nam powie. – Po czym przejechał wymownie ręką po pasku wyraźnie sugerując, że przesłuchanie będzie miało charakter mocno osobisty. W tym samym momencie otrzymał cios w potylicę o Lasse, który syknął w kierunku ukochanego – Ani mi się waż szmato, jeszcze jakiegoś syfa znów do domu przywleczesz. Reszta grupy skrzywiła się z niesmakiem zarówno na myśl o takim przesłuchaniu jak i uwadze Lassego.

John wreszcie odzyskał oddech i wycharczał – Dobra, dobra chłopaki. Zaraz wam TO oddam, ja was nie okradłem tylko myślałem, że wam TO już nie potrzebne i mogę sobie pożyczyć …. – Uderzenie w policzek wymierzone przez Sama zamknęło usta pisarzowi.

Przestań ściemniać tylko oddawaj – warknął Sam – Gdzie TO jest? – Powiedział zbliżając swoją nalaną twarz do twarzy Johna. – Biurko, jest w biurku, lewa szuflada. – Powiedział John ocierając krew ściekającą z kącika ust – Zaraz wam oddam. – Dodał i powoli ruszył w stronę biurka. Atmosfera lekko się rozluźniła, ale gdy John dotarł do szuflady Olo doskoczył do niego i krzyknął – Stój, żadnych gwałtownych ruchów, pewnie masz tam ukrytą broń – po czym odepchnął go od biurka. Otworzył szufladę i od razu zobaczył TO czego wszyscy tak szukali. – Jest! – Wykrzyknął i powoli wyciągnął rękę w stronę obiektu pożądania. Na to co zdarzyło się za chwilę nikt nie był przygotowany, prócz Johna oczywiście.

Olo sięgał po obiekt, Frank patrzył mu przez ramię, Sam stał naprzeciw nich za biurkiem, Lasse i Angus podchodzili do biurka, John stał nieco z tyłu obserwując ich wszystkich i masując szczękę. W pewnym momencie Olo wrzasnął z przerażenia widząc olbrzymiego pająka na swojej dłoni i odskoczył do tyłu uderzając przy tym na odlew stojącego po jego lewej ręce Froda pozbawiając go przytomności, przy okazji zahaczył o stojące za biurkiem krzesło i runął na ziemię. Sam, Angus i Lasse przyjęli postawy obronne oczekując ataku z każdej ze stron. Upadający na plecy Olo odsłonił stojącego za jego plecami Johna, w którego rękach pojawił się nie wiadomo skąd pistolet maszynowy STEN. Spojrzenie pisarza nie wróżyło nic dobrego, z ust zdumionego Sama wydobyło się jedynie – Co jest ku…– resztę zdania przerwała seria z pistoletu. Pierś Sama eksplodowała pod wpływem impetu kul, a Angus i Lasse runęli na podłogę. Duńczyk upadając ściągnął z biurka wielki przycisk do papieru, który wyrżnął Szkota w czoło, z którego natychmiast trysnęła struga krwi zalewająca jego oczy, co na moment unieruchomiło ich obu. Angus próbował szybko odzyskać wzrok a Lasse próbując mu w tym pomóc bardziej przeszkadzał. John nie widząc celów za biurkiem skierował broń na leżącego na plecach Ola, który za wszelką cenę próbował zrzucić z siebie łażącego po nim pająka. Trafiony nerwowym uderzeniem pająk poleciał pod biurko a Olo poczuł bardzo krótką ulgę. Zobaczył skierowaną w swoją pierś lufę STENA a jego oczy rozszerzyły się w zdumieniu. Chyba jednak przejdę – powiedział John a seria z pistoletu zakończyła życie Ola. Zza biurka wyskoczyli Angus i Lasse, Szkot uzbrojony w swój ukochany toporek a Duńczyk w krótki miecz, obaj padli obok siebie przecięci kolejną serią z pistoletu. John rozejrzał się i wymienił magazynek w pistolecie. Podchodził do kolejnych ciał i w każde z nich wpakował kulkę w głowę, tak dla pewności. Na koniec zatrzymał się przy nieprzytomnym Franku. Dobudził go kilkoma celnymi kopniakami, oczy niedoszłego oprawcy rozszerzyły się. – Co, jak? Co się stało? – wyjęczał. John uśmiechnął się brzydko – Wpadliście w moją pułapkę kochany. Długo ją zastawiałem ale opłaciło się. Czy naprawdę myśleliście buraki, że pójdzie wam tak łatwo? Czy ja wyglądam na Mairona lub co gorsza Sarumana?! Nie, ja nie dam wam GO sobie odebrać! Żegnaj Frank, po prostu chciałem żebyś to wszystko wiedział – powiedział i nacisnął spust pistoletu. STEN wypluł z siebie 19 kul i ciało Franka przestało drgać. Pisarz odrzucił broń i rozejrzał się. No cóż, ghule będą miały co sprzątać i co jeść – pomyślał, następnie rozpiął koszulę i wydobył z jej połów łańcuszek, na końcu którego wisiał złoty pierścień. John popatrzył na niego w promieniach zachodzącego słońca, a na jego twarzy zagościł pazerny uśmiech. Mój skarb – powiedział lubieżnie, prawie ekstatycznie John – Mój skarb – powtórzył. Znów potoczył wzrokiem po ciałach niegdysiejszych towarzyszy a aktualnych byłych wrogów i wykrzyknął – Nie myśleliście, że Gollum was przechytrzy wy cholerne dupki!!!

Koniec

Komentarze

Od razu na początek: w pierwszym zdaniu dwa razy informujesz, że bohater siedzi

Tą specjalną mieszankę – tę

To dzięki niej napływała do niego wena – wena to raczej na kogoś spływa

przez które cicho przeszła piątka mężczyzn. – raczej pięciu mężczyzn

Potem następuje opis postaci, co jest absolutnie nużące. Mimo prób zabarwienia wszystkiego humorem, ledwie przebrnęłam przez ten fragment.

z odległości 100 m – słownie i bez skrótów, bo to tekst literacki, czyli z odległości stu metrów

Zły zapis dialogów. Poszukaj w Hyde Parku poradnika, żeby wiedzieć jak to zapisać.

, nie ładnie było od nas uciekać – nieładnie 

Chwila przerwy, bo mi się coś przypala!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Pomyliłeś grafomanię z parodią. Masz problemy z przecinkami, a żeby nie być gołosłownym:

 

…Oksfordzie i oddawał się rozmyślaniom(+,) siedząc w swoim ulubionym fotelu,

Imiesłowy oddzielamy przecinkami.

 

Wszelkie braki jakie posiadał, zwłaszcza te w rozumie(+,) nadrabiał niewyparzoną gębą…

Wtrącenia też.

 

– No właśnie(+,) John, nie ładnie było od nas uciekać…

I wołacze też :)

 

Nie wgłębiam się w tekst, który parodią miał być, jak mniemam, Władcy Pierścieni, gdyż nie czytałem owej sagi (napisał Kwisatz ze wstydem…). Językowo chyba nie jest źle, niemniej brak przecinków mierzi. 

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

 kobiecością w głosie. – o kobiecości w głosie słyszę po raz pierwszy w życiu

No i przecinki, które prawie całkowicie z tekstu wymiotło. 

A teraz do treści: pomysł jakiś był, ale wykonanie zawiodło całkowicie. Powaliłeś opowiadanie dwoma rzeczami – na początku opisem postaci: takich rzeczy się nie robi. Znudziłeś mnie, czyli Twojego czytelnika, kompletnie. Opisy trzeba wplatać w akcję.

Druga rzecz skopana – nawalanka w pokoju Johna. Ten walnął tego, tamten tamtego, a kolejny jeszcze jednego. Zupełnie nie przyciągnąłeś mojej uwagi. Całą sytuację można było opisać znacznie ciekawiej.

Podsumowując: nie wyszło najlepiej, choć widziałam już gorsze teksty. Twój przynajmniej przeczytałam. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Przeczytane i niestety, nic mnie nie rozśmieszyło. Masz dwa potężne bloki tekstu, które zniechęcają; zły zapis dialogów. Sporo jest zdań, które są przeraźliwie niezgrabne i wymagają poprawy.

Zapowietrzył się Lasse mówiący z piskliwie i z kobiecością w głosie.

Kobiecość w głosie? I chyba “mówiący piskliwie”. Już nie wypomnę brakującego przecinka.

Nie pasuje mi takie oczywiste poruszanie się po stereotypach, zwłaszcza w relacji Lasse i Angusa – jak dla mnie, niesmaczne. 

Też miałam lekkie skojarzenie z Grafomanią – w sensie z tekstem pisanym specjalnie na ten szczególny konkurs, nie z grafomanią w ogóle : )

 

Rozbierzmy pierwsze zdanie:

“Było ciepłe sobotnie późne popołudnie, kiedy znany pisarz John siedział w swoim gabinecie w Oksfordzie i oddawał się rozmyślaniom siedząc w swoim ulubionym fotelu, pykając swoje ulubione ziele w ulubionej bogato zdobionej fajce.“ – Jak wspomniała Bemik, pisarz siedzi dwa razy. Ponadto zdanie roi się od przymiotników. Popołudnie ma ich aż trzy, a wariacje słowa “ulibiony” również pojawiają się trzykrotnie. Nawet jeżeli to zabieg celowy, to całe ulubienie, to efektem końcowym jest bardzo długie, zagmatwane i zachwaszczone zdanie.

 

Generalnie wiele zdań jest chaotycznych. Widać, że chciałbyś coś przekazać, ale nie jesteś jeszcze pewny, jakimi słowami najlepiej to zrobić.

 

Wielkim grzechem jest rzucanie w czytelnika ogromnymi blokami tekstu. Popatrz, jak długi jest Twój trzeci akapit – takiego ogromu znaków na raz wzrok nie może objąć, a przez to bardziej się męczy podczas czytania. Święta prawda. Spokojnie każdego gościa mógłbyś przedstawić w osobnym akapicie.

Dalej to samo, tym gorzej jednak, że dialogi, zamiast zaczynać się, jak Pan Bóg przykazał, od nowego akapitu, są splecione w całość z opisami. W tej formie nie da się tego czytać. Otwórz pierwszą z brzegu książkę i sprawdź gdzie są dialogi. Gdzie?

– Tutaj.

– I tutaj. – A tu jakiś opis.

– I kontynuacja dialogu. – Czyż tak nie jest przejrzyściej?

 

Dalej – racja w tym, że scena walki nie została opisana najlepiej. Mnóstwo w niej chaosu, nie jest plastyczna, trudno sobie wyobrazić, czytając, gdzie kto jest i co robi. Dynamiczne sceny nie są łatwe, ale też, jeśli to faktycznie Twój debiut, nie ma co się martwić. Wiele rzeczy przychodzi dopiero z czasem, dzięki praktyce.

 

To, co mi się podoba, to elementy świadczące o tym, że masz potencjał. Generalnie tutaj przedstawiasz jakiś pomysł, całkiem oryginalny – gdyby był porządnie, plastycznie opisany, pewnie doczekałbyś się komentarzy, że zabawne, owszem, rozrywkowe, tak do śniadanka, żeby się pośmiać, ale nie zostanie w pamięci. I tyle. Ale tym, co urzekło mnie, są niektóre zdania i zwroty. Przykłady:

 

“Widać było, że jedli chleb z niejednego pieca, widać też było, że nigdy żadnego chleba nie upiekli.“

 

“…mógł sobie być facetem, ale wszystko w jego wyglądzie krzyczało wręcz, że w pozycji od tyłu woli być z przodu.“

 

Niby niewiele, ale smaczki i zabawy słowami, jeżeli zręczne i pomysłowe, potrafią fantastycznie wzbogacić tekst.

 

I na koniec jeszcze wspomnę, jako i Kwisatz – interpunkcja leży i kwiczy. A to niestety bardzo ważna rzecz, bo od tego, gdzie stoją przecinki, zależy między innymi, czy opowiadanie wchodzi gładko, czy człowiek potyka się na każdym, zdaniu bo przecinek, jest nie tam gdzie, trzeba.

 

Pozdrawiam i zachęcam do dalszych prób pisarskich. Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć : )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Laboga, dopiero teraz doczytałam – Kwisatzu, nie czytałeś Władcy Pierścieni?! O.o I jeszcze wprost, bez wstydu, to przyznajesz?! <mdleje>

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Też miałam lekkie skojarzenie z Grafomanią – w sensie z tekstem pisanym specjalnie na ten szczególny konkurs, nie z grafomanią w ogóle : )

Ja również, choć nie zaznaczyłem – autorze, nie posądzam Cię o nieumyślną grafomanię! :)

 

Laboga, dopiero teraz doczytałam – Kwisatzu, nie czytałeś Władcy Pierścieni?! O.o I jeszcze wprost, bez wstydu, to przyznajesz?! <mdleje>

Edytowałem :)

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Kwisatzu, nie martw się, że nie przeczytałeś tej powieści. Ja z wieloma innymi, uznanymi za arcydzieła, miałam ten sam problem. A skoro wyedytowałeś posta i przyznajesz to ze wstydem, to jesteś rozgrzeszony.

Idź i grzesz dalej!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Harrego Pottera też. Mam alergię.

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Wystarczająco dużo zostało już napisane, mogę więc poprzestać na krótkim komunikacie: przeczytałem z trudem.

Witam ponownie, 

Dziękuję za wszystkie komentarze. Faktycznie tekst jest pisany pod ten konkurs ale bardziej jako próba moich sił niż cokolwiek innego. Tak wiem, że muszę popracować nad gładką składnią i interpunkcją.  Z waszych uwag wynika, że pierwsza wersja tego tekstu była bardziej przystępna, więc  w przyszłości postaram się trzymać tego co napisałem za pierwszym razem.

Jednej sprawy będę jednak bronił, Lasse jest wzorowany na Michale Szpaku i Madox-ie. Posłuchajcie kiedyś jak oni mówią, mają dużo kobiecości w głosach. Pisk miał być podkreśleniem kobiecych zachowań Lasse, mężczyźni zazwyczaj krzyczą i mają niskie głosy. Faktycznie, dopiero teraz zauważyłem tam literówkę i zaraz ją poprawiam.

Relacje między Angusem a Lasse to raczej kwestia gustu odbiorcy. Nie chciałem robić z tekstu erotyki więc zostawiłem sporo dla wyobraźni, która nie zawsze działa tak jak byśmy tego chcieli.

Jeszcze raz dziękuję za komentarze, na pewno się do nich zastosuję.

Pozdrawiam

Nigdy nie odrzucaj tego co dobre.

Z waszych uwag wynika, że pierwsza wersja tego tekstu była bardziej przystępna, więc  w przyszłości postaram się trzymać tego co napisałem za pierwszym razem.

Wybacz, ale to słaba indukcja.

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Zgodzę się z przedpiścami. Jeszcze zaskoczyło mnie, że nazwałeś tekst epilogiem, a dopiero przedstawiasz głównych bohaterów, którzy już wcześniej mieli jakieś przygody i coś tam ich z protagonistą łączyło.

Choć nie było tego widać był szybki i świetnie posługiwał się nożem.

Powtórzenie i zgubiony przecinek (jeden z wielu). W ogóle staraj się unikać “byłów”. To ożywi tekst.

że potrafiłby odstrzelić jajka muchy z odległości 100 m

O liczbach i skrótach już było. Dodam, że skoro rzecz dzieje się w Oksfordzie, to powinni używać jardów.

Babska logika rządzi!

Melduję, że przeczytałam.

 

I dodam jeszcze jedną uwagę, ponieważ to Twój pierwszy tekst tutaj i nie wiem na ile orientujesz się w obowiązujących zasadach – do końca terminu konkursu możesz (a nawet powinieneś) poprawić błędy. Im więcej tym lepiej, a przynajmniej jako minimum te wskazane przez czytelników. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Niestety, ale opowiadanie bardzo męczące przez olbrzymie akapity i chaotyczny opis walki. I jeszcze te obleśne dowcipy. :(

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Pierwszy raz spotkałam się z przypadkiem, że Autor debiutuje epilogiem.

Choć pierwszym dziełem zaprezentowałeś się nam od tyłu, nie tracę nadziei, że będziesz usilnie pracować nad tym, by czynić postępy i naturalnie posuwać się do przodu. ;-)

 

na­stęp­nie roz­piął ko­szu­lę i wy­do­był z jej połów łań­cu­szek… – Zapewne miałeś na myśli poły koszuli, nie jej połowy. Zdanie winno brzmieć: …na­stęp­nie roz­piął ko­szu­lę i wy­do­był z jej pół łań­cu­szek… A jeszcze lepiej, bo zakładam, że łańcuszek był w jednym kawałku i raczej nie był ukryty w obu połach jednocześnie: …na­stęp­nie roz­piął ko­szu­lę i wy­do­był z jej poły łań­cu­szek

 

Ograniczyłam się do wskazania błędu w jednym zdaniu, bo nie jestem w stanie zająć się wszystkimi, które wymagają poprawienia. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie lubię stawiać jednoznacznie negatywnych opinii, ale… to była bardzo słabe :/

Zdania koślawe, powtórzenia, stylistyka i interpunkcja kuleje, a co gorsza fabuła trywialna.

 

Byłbym mniej krytyczny, gdybyś poprawił błędy, które Ci ludzie wskazali, ale cóż.. Jak lubisz, to pisz dalej, z pewnością się wyrobisz i każdy następny tekst będzie lepszy :)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

 

Pomysł jakiś był, ale mógł być zrealizowany znacznie lepiej. Sporo pracy przed Tobą, bo jak dla mnie ten pomysł maksymalnie nadaje się na krótkiego (bardzo krótkiego) szorta. Musisz koniecznie popracować nad tym, co należy usunąć z tekstu, a co zostawić. Wiadomo debiut to poważna sprawa, ale nie łam się. Wystarczy, że trochę popracujesz.

 

Przykładowe błędy w pierwszym akapicie:

 

 

Było ciepłe sobotnie późne popołudnie, kiedy znany pisarz John siedział w swoim gabinecie w Oksfordzie i oddawał się rozmyślaniom(+,) siedząc w swoim ulubionym fotelu, pykając swoje ulubione ziele w ulubionej bogato zdobionej fajce. Tą(tę) specjalną mieszankę, którą tak uwielbiał, dostarczał mu jego znajomy z Indii i miała ona(-) mocno kojący wpływ na znerwicowanego pisarza. To dzięki niej napływała do niego wena i choć nikt tego nigdy nie udowodnił, bo nikt tego nigdy nie podejrzewał, mieszanka była prawdopodobnie odpowiedzialna za powstanie wielu opowiadań, które na papier przelał nasz bohater. Sielankowości dopełniały ciepłe promienie słońca wpadające przez zachodnie okno.

 

To tak kilka przykładów z pierwszego akapitu. Sporo powtórzeń, można spokojnie byłoby ten fragment skrócić, jak i cały tekst. Polecam zerknięcie do poradników, jak sprawdzać tekst pod kątem błędów i jak je wyłapywać. Kilka takich nawet znajdziesz w hade praku, a naprawdę wiele można się z nich nauczyć. Nie przejmuj się, skoro to Twój debiut. Mój też nie był za specjalny. ;) I nadal się uczę.

 

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

Także staraj się wyeliminować błędy, dużo czytaj, podglądaj komentarze do innych tekstów i z czasem będzie lepiej. Możesz skorzystać z betalisty, przed opublikowaniem tekstu na stronie. Może znajdzie się ktoś, kto Ci pomoże. Choć samemu także staraj się doskonalić. Powodzenia!

 

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Wydaje mi się, że napisanie sensownej parodii wymaga napisania wpierw nieco większej ilości opowiadań, powiedzmy, “na poważnie”, tj. takich, które nie podejmują intertekstualnych gierek. W związku z tym można odnieść wrażenie, że rozpoczęcie kariery akurat od parodii Tolkiena nie było najszczęśliwszym pomysłem. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by to naprawić – poczytać opowiadania, zwracając szczególną uwagę na techniczne aspekty, budowę akapitów, język i tak dalej – a a potem napisać jakieś własne porządne opowiadanie. 

I po co to było?

Przyznam, że pomysł, jaki by nie był, utonął pod ogromem usterek (wskazywać już teraz nie będę, wiele osób zrobiło to wcześniej).

Z przykrością też zauważam, że wskazane palcami błędy nie zostały poprawione. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Przeczytałem. Chyba nie ma sensu powielać zdań przedmówców, wystarczy, że się z nimi zgodzę ;) Szczególnie chciałbym zgodzić się z komentarzem syfa.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka